Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"JEŚLI KIEDYŚ SIĘ SPOTKAMY..." - rozdział 5 ostatni

 

12 styczeń 2014
ROZDZIAŁ 5
ostatni


Całą niedzielę chodził jak nakręcony przemierzając już nie wiadomo który raz swoje mieszkanie wszerz i wzdłuż. Nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Wczoraj wieczorem z nudów po raz pierwszy od dłuższego czasu włączył telewizor. Kompletnie nie był na bieżąco. Odbiornik zarósł kurzem, bo on wolał katować się zdjęciami swojej ukochanej. Nadawali wiadomości i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie jedna z nich, która zelektryzowała go zupełnie. Pokazywano uroczystość, na której prezydent Katowic wręczał zarządowi Stalexportu jakieś bardzo ważne dyplomy uznania. Nie wzbudziłoby to w nim żadnego zainteresowania, gdyby nie padło nazwisko Cieplak. Niemal przykleił się do monitora. Była tam. Piękna, elegancka i przeraźliwie poważna. Ściskając dłoń prezydenta ledwie zdobyła się na nieśmiały uśmiech. Popłakał się, gdy z bliska pokazano jej twarz i te ogromne, chabrowe oczy wyrażające tyle bólu i smutku. Wstrząsnęło nim. Wiedział, że to przez niego. Zmieniła się. Już nie potrafiła uśmiechać się tak jak dawniej. Przynajmniej dowiedział się, że mieszka w Katowicach i jest dyrektorem finansowym Stalexportu. Chyba nigdy nie przestanie jej podziwiać. W tak krótkim czasie potrafiła osiągnąć tak wiele. Pogładził pieszczotliwie monitor.
- Nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęsknię i jak bardzo żałuję, że nie ma cię obok mnie – wyszeptał. Miał przynajmniej pewność, że żyje i zdołała się pozbierać po jego zdradzie, choć chyba nie do końca. Ileż by dał za to, żeby z nią być. Była niedaleko. Zaledwie kilka godzin jazdy stąd, a jednak tak odległa i tak nieosiągalna. Cztery długie lata jej nie widział. Cztery długie lata nie miał o niej żadnych informacji. Jemu siwizna i poczucie winy zdążyły przyprószyć skronie i czuprynę. Ona wyglądała jeszcze piękniej niż zapamiętał. Miał świadomość, że nie może i nie powinien jechać do Katowic. Nie chciał jej denerwować, bo z pewnością osiągnęła jakiś spokój i równowagę. Po co ma to burzyć? Ciągle w głowie przewijały mu się słowa z kartki „Jeśli kiedyś się spotkamy…” Uczepił się tej myśli. Ona dawała jakąś nadzieję, a przynajmniej jej namiastkę. Powinien pozostawić sprawy swojemu biegowi. Co ma być to będzie. On nie będzie ingerować w przeznaczenie, bo być może ktoś na górze ma plany wobec nich i jednak pozwoli im się spotkać.

Przez niemal całą sobotę jeździła po mieście odwiedzając sklepy i usiłując kupić prezenty swoim bliskim. Zaparkowała niedaleko rynku, bo zauważyła, że oprócz kwiaciarek, które stanowiły tu stały element krajobrazu, rozstawili się też górale z kapciami i kożuchami z owczej skóry. Jak tylko ich zobaczyła pomyślała o Betti. Przydałby się jej taki porządny kożuszek. Ucieszyła się, gdy stwierdziła, że dziecięce rozmiary też są. Wybrała jej zdaniem najładniejszy, a do tego dla wszystkich ciepłe kapcie i grube wełniane rękawice, również dla Ali. Postanowiła, że to będą najlepsze święta jakie kiedykolwiek mieli. Jasiek na pewno ucieszy się z nowiutkiego laptopa. Dla Betti miała tablet. Oprócz tego mnóstwo dobrego jedzenia, głównie wędlin. Ledwie dała radę wszystko wpakować do bagażnika. Trochę rzeczy musiała położyć na tylne siedzenie w tym kojec dla Dukata.
Była podekscytowana. Po raz pierwszy od prawie czterech lat miała odwiedzić swoje rodzinne strony. Sprawdziła jeszcze, czy powyłączała wtyczki z gniazdek. Lodówkę rozmroziła już wcześniej. Nie było potrzeby, żeby miała pracować przez niemal dwa tygodnie. Zakręciła główny zawór gazu i wody. Ostatni raz omiotła wzrokiem mieszkanie. Mogła jechać. Pozamykała dokładnie drzwi, wpuściła psa na tylne siedzenie i ustawiła GPS-a. Po raz pierwszy od momentu uzyskania prawa jazdy wyruszała w tak długą podróż. Postanowiła nie przyspieszać za bardzo. Warunki nie były dobre. Miała do pokonania prawie trzysta kilometrów i ponad cztery godziny jazdy, a przy takich warunkach nawet pięć. Jakby jednak na to nie patrzeć, na obiad powinna być w domu.
Z zadowoleniem stwierdziła, że nawierzchnia na autostradzie A-1 jest czarna. Tu mogła pozwolić sobie na trochę szybszą jazdę. Niestety już za Bytomiem zaczęły się kłopoty, bo autostrada tylko na niektórych odcinkach była całkowicie gotowa do ruchu. Na więcej niż połowie długości nadal trwały prace. Za Piotrkowem Trybunalskim zjechała z trasy i zwolniła nieco. Teraz musiała się kierować na Warszawę mijając po drodze Tomaszów Mazowiecki. Wreszcie dostrzegła jakieś miejsce postojowe i zatrzymała się na nim. Wypuściła Dukata, a sama nalała sobie z termosu kawy. Pozwoliła psu wybiegać się trochę. Zadziwiająco dobrze znosił tę długą jazdę. Po prostu spał zwinięty w kłębek w swoim kojcu. Nalała nieco wody do miski i gdy się napił, rzuciła mu kilka kulek psiej karmy. Zakręciła termos. Mogła ruszać dalej. Po ponad czterech godzinach minęła drogowskaz z napisem Warszawa. Musiała przepchać się przez całe miasto, żeby wyjechać na wylotówkę do Rysiowa. Mimo, że ciągle zatrzymywały ją światła, nie narzekała. To pozwoliło przyjrzeć się zmianom jakie zaszły w mieście podczas jej nieobecności. Stwierdziła, że chyba jednak zmieniło się na gorsze. Podobnie jak Katowice i Warszawa była rozkopana do granic możliwości. Z ulgą minęła miasto. Teraz mogła trafić do domu z zamkniętymi oczami. Nie potrzebowała GPS-a. Zatrzymała samochód przed bramą i nacisnęła klakson. Niemal natychmiast zmaterializował się Jasiek z Beatką, a zaraz za nimi ojciec. Uściskali ją mocno i pomogli opróżnić bagażnik. Ze zdumieniem odnotowała wielkie zmiany w jej domu. Nowe podłogi, nowe, nowoczesne meble. To nie był już ten dom, który opuszczała cztery lata temu.
- Jak tu pięknie! Ależ zrobiliście mi niespodziankę!
- To ty nam zrobiłaś córcia. Przysyłasz tak dużo pieniędzy, że jesteśmy w stanie sporo odłożyć. To jest właśnie efekt naszych oszczędności. Zobacz swój pokój. Nie poznasz go.
Rzeczywiście. Kiedy weszła, nie było tam ani jednego mebla, który stał tu wcześniej. Zamiast tapczanika miękka i wygodna rogówka. Nowoczesna ława i dwa niewielkie foteliki. Specjalny stojak na kwiaty, a pod stopami miękki, puszysty dywan. Była zachwycona.
- Jest śliczny. Daj Jasiu ten kojec. Dukat zawsze śpi przy moim łóżku. Odkąd nie ma Magdy zmienił upodobania. A tak z innej beczki. Ala przyjedzie w wigilię?
- Tak się umówiliśmy. Mamy trzy dni na przygotowanie wszystkiego.
- Nie martw się tato. Damy radę. Ja tylko rozejrzę się, co jest, a czego nie ma i pojadę na zakupy. Poza tym mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę. Ostatnio narzekałeś na dach. Tu masz dwadzieścia tysięcy. Zamów fachowca niech połata porządnie wszystkie ubytki.
- Córcia! Na co aż tyle!
- Bierz. Przecież nie wiadomo ile policzy. Lepiej mieć coś w zapasie. No to teraz rozpakuję się i sprawdzę zawartość lodówki.

Wigilia udała się nadzwyczajnie. Z przyjemnością chłonęła atmosferę tych świąt. Cieszyła ją radość rodzeństwa z prezentów i szeroki uśmiech na twarzy jej ojca, gdy rozpakowywał swoje. Ala też była zadowolona. Nawet Dukat dostał kolorowy kubraczek, żeby nie marzł i wielką kość do zabawy.
Pomyła naczynia po kolacji i poszła do swojego pokoju odetchnąć. Za nią wsunęła się Ala. Przysiadła na jednym z fotelików z kieliszkiem słynnej nalewki Cieplaka.
- Jak ci się wiedzie tam na Śląsku? – Spytała.
- Całkiem nieźle. Mam dużo pracy i to cieszy mnie najbardziej. Na tym się skupiam. Raczej nie udzielam się towarzysko, jeśli o to ci chodzi. Dom, praca, spacer z Dukatem i jazda na grób Magdy przynajmniej raz w tygodniu. To moje życie.
- Ono nie tak powinno wyglądać – Ala spojrzała na nią z troską.
- Daj spokój Ala. Życie rodzinne nie jest już dla mnie. Przyzwyczaiłam się do tego, co mi zaoferowało i dobrze mi z tym.
- Nieprawda. Mnie nie oszukasz. Nadal go kochasz. Może nawet bardziej niż kiedyś, bo tęsknota potrafi zintensyfikować uczucie.
- Nie chcę o tym rozmawiać – zaszkliły się jej oczy.
- A jednak musisz o czymś wiedzieć. On już wie, że mieszkasz w Katowicach i wie, gdzie pracujesz, i na jakim stanowisku. – Oczy Uli zrobiły się ogromne.
- Powiedziałaś mu?
- Nie. Przecież obiecałam ci dyskrecję. Nie musiałam mu nic mówić. Widział jakąś relację z Katowic i ciebie jak odbierasz dyplom od prezydenta miasta. Zaraz po tym wezwał mnie do siebie i przyznał mi się, że wie. Prosił mnie, żebym przekazała ci, że nie będzie zakłócał ci spokoju, który pewnie osiągnęłaś z wielkim trudem, choć nadal kocha cię do szaleństwa. On wciąż jest sam Ula. Nie ma koło niego żadnej kobiety. Nie tak dawno przegonił swoją asystentkę, która za dużo sobie pozwalała względem niego. Była bezczelna i nachalna. Wiem to od Violetty. Wściekł się, kiedy zaczęła ostentacyjnie wchodzić do gabinetu i siadać mu na biurku. Zwolnił ją. Bardzo się zmienił. Nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Nie ma w nim już nic z tego wesołego, spontanicznego chłopca. Nie ma tej iskry w oczach. Przygasł, a włosy pokrył mu szron, choć ta siwizna dodaje mu niewątpliwie uroku.
- Ala…, proszę cię przestań. Nie katuj mnie. Magda przed śmiercią prosiła mnie, bym spróbowała mu wybaczyć i ponownie zaufać. Jestem taka rozdarta i już nie wiem, co mam robić. – Rozpłakała się na dobre. Ala przytuliła ją.
- Już dobrze maleńka. Czasem może lepiej zaufać sercu niż rozsądkowi? Nikt za ciebie nie podejmie tej decyzji. To ty sama musisz wybrać, czy chcesz do końca życia cierpieć w samotności, czy wybaczyć i być szczęśliwą kobietą. On pierwszy nie wykona ruchu w twoją stronę, bo boi się odrzucenia. Boi się twojej reakcji. To ty sama zdecydujesz. Wszystko w twoich rękach.
Słowa Ali dały jej do myślenia. Znowu nie mogła spać. Przewracała się z boku na bok aż wreszcie o czwartej nad ranem wyszła z pokoju żeby zaparzyć sobie kawę. O ósmej ubrała się ciepło i zostawiła kartkę na stole z wiadomością, że poszła na cmentarz. Zabrała znicze, smycz i wraz z Dukatem wyszła z domu.
Wszechobecna cisza cmentarza ukoiła jej nerwy. Odgarnęła z grobowca śnieg i zapaliła lampki. Usiadła na ławce, a obok niej przycupnął Dukat. Musiała pomyśleć. Targało nią tyle wątpliwości. Ala miała rację. Nawet na moment jej miłość do Marka nie osłabła. To samo wcześniej uświadomiła jej Magda. Ona nauczyła się żyć bez niego, ale ta miłość niszczyła ją. Albo więc pozwoli jej rozkwitnąć ponownie, albo zostanie zgorzkniałą, zawiedzioną kobietą. Westchnęła ciężko. Pogłaskała psa i podniosła się z ławki.
- Wracamy piesku, bo zimno.
Po południu ubrała się ponownie. Józef zdziwił się, że wybiera się dokądś tak późno.
- Nie martw się tatusiu. Jestem przecież dużą dziewczynką. Muszę załatwić coś ważnego. Coś bardzo ważnego. Nie wiem o której wrócę. Zadzwonię, jeśli zajdzie taka potrzeba, dobrze? Nakarmcie wieczorem psa i wypuścicie go na kilka minut. Niech pobiega po podwórku.
- Dobrze córcia. Jedź ostrożnie.

Jechała z duszą na ramieniu i zupełnie w ciemno. Nie miała pojęcia, czy jest w domu. Może spędza święta u rodziców? Jeśli trzeba będzie pojedzie i do nich. Skoro już się zdecydowała, musi tę rozmowę przeprowadzić dzisiaj. Wjechała w osiedle i zaparkowała przy budynku numer siedem. Windą dotarła na dwunaste piętro. Chwilę trwało zanim zdecydowała się na naciśnięcie dzwonka. Usłyszała szczęk przekręcanego w zamku klucza. Otworzył drzwi na całą szerokość i zszokowany wpatrywał się w jej ogromne oczy. Wstrząsnął nim szloch. Runął na kolana i przylgnął do jej nóg.
- Ula, to ty? To naprawdę ty? Nie wierzę. Mam chyba jakieś omamy. - Zaszkliły jej się oczy. Przytuliła do siebie jego głowę i wplotła palce we włosy.
- Posiwiałeś… - wyszeptała.
- Wybacz mi Ula. Wybacz, jeśli zdołasz. Przysięgam ci na głowy moich rodziców, że już nigdy w życiu cię nie skrzywdzę i nigdy w życiu nie zdradzę. Dostałem dobrą lekcję i nie zepsuję tego. Tak bardzo cię kocham i zawsze będę cię kochał. Od kiedy odeszłaś nie miałem żadnej kobiety. Czułem do siebie wstręt i do nich też.
- Wstań Marek – powiedziała cicho. – Ta rozmowa nie powinna odbywać się na korytarzu.
Podniósł się z kolan i pomógł jej się rozebrać. Dłonią wskazał kanapę w salonie. Zobaczyła rozłożone na niej albumy ze zdjęciami przedstawiającymi ich oboje.
- Wspominałeś…?
- Każdego dnia wspominałem Ula. Każdego dnia katowałem się tymi zdjęciami, żeby ciągle pamiętać jak bardzo cię skrzywdziłem. – Usiadła na kanapie i spojrzała na niego ze smutkiem.
- To prawda. – Jej głos zabrzmiał tak przejmująco, że znowu pociekły mu łzy. – Skrzywdziłeś i bardzo upokorzyłeś. Nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Sytuacja przerosła mnie i długo brzmiały mi w uszach jęki rozkoszy Klaudii. Nie mogłam zrozumieć. Ciągle zapewniałeś mnie o swojej miłości, a jak tylko nadarzyła ci się okazja poszedłeś z pierwszą lepszą do łóżka. Ona cię prowokowała, a ty nie miałeś dość silnej woli, żeby jej odmówić. Pomyślałam wtedy, że ty się w ogóle nie zmieniłeś. Trudno wykorzenić z człowieka dawne nawyki. Nie mogłam i nie chciałam z tym walczyć. To było ponad moje siły. Jedyne co mogłam zrobić, to zwrócić ci wolność, żebyś mógł żyć tak jak chciałeś. Dziękowałam opatrzności, że stało się to po zaręczynach, a nie po ślubie, bo znacznie trudniej było by mi wtedy odejść. Nawet nie zdawałeś sobie sprawy, że tą zdradą uczyniłeś ze mnie psychiczny wrak człowieka. Kochałam cię całym sercem, a nagle musiałam nauczyć się żyć bez ciebie.
Ten pełen żałości i skargi głos sprawiał, że pękało mu serce. Ukląkł u jej nóg i objął jej dłonie.
- Błagam cię Ula nic już nie mów. Nie mogę tego znieść. Tak bardzo cię przepraszam, że musiałaś przejść przez to piekło. Gdybym mógł cofnąć czas, nie wpuściłbym Klaudii na przyjęcie. Przecież dobrze wiedziałem do czego jest zdolna, a jednak uległem jej jak ostatni dureń. Przez te cztery lata ciągle karmiłem się nadzieją, że być może kiedyś cię spotkam. Ciągle powtarzałem sobie słowa, które napisałaś na kartce pożegnalnej, że jeśli kiedyś się spotkamy… To dawało mi nadzieję, że może jeszcze kiedyś będziemy mieli szansę wrócić do siebie. – Spojrzał jej głęboko w oczy. - Błagam cię Ula nie katuj mnie. Powiedz, dlaczego tu dzisiaj jesteś? Czy to ma być rozmowa, która zakończy wszystko? Boję się usłyszeć to, co mi powiesz.
Ujęła jego dłoń i splotła jego palce ze swoimi.
- Przyjechałam, żeby ci powiedzieć, że okaleczyłeś mnie. Nie potrafię normalnie żyć. Nie potrafię związać się z nikim innym. Nie potrafię zapomnieć... Albo będę żyć z tobą, albo do końca życia będę się dręczyć w samotności.
Jego policzki były mokre od łez. Nie mógł uwierzyć, że powiedziała to wszystko.
- Czy to oznacza, że wrócisz do mnie? Czy to oznacza, że nadal mnie kochasz?
- Nigdy nie przestałam…
Przytulił ją mocno i ucałował czule.
- Nawet nie wiesz jak bardzo marzyłem, żeby to usłyszeć. Jestem taki szczęśliwy. Poczekaj chwilkę – podniósł się z kanapy i podszedł do niewielkiej komody. Wyjął z niej małe pudełeczko i uklęknął przed nią otwierając jego wieczko. Na błękitnej wyściółce pysznił się jej zaręczynowy pierścionek.
- Przyjmiesz go kochanie?
Wyjęła to cacko z pudełka i włożyła sobie na palec.
- Przyjmuję. Za dużo czasu straciliśmy. Musimy to wszystko nadrobić, ale ostrzegam, nie będzie „do trzech razy sztuka”. Nie dam ci kolejnej szansy, bo za dużo mnie to kosztuje.
- Przysięgam, że nie będziesz musiała mi jej dawać. Dojrzałem i już doskonale wiem, kto jest w moim życiu najważniejszy. Już nigdy nie dopuściłbym do sytuacji, w której miałbym cię stracić. Już znam ten przenikliwy ból serca i wiem jak smakuje dręcząca tęsknota. Nigdy nie chciałbym przeżywać ponownie tego wszystkiego. Dwa razy to dość. – Spojrzała na zegarek, co zaniepokoiło go. – Chcesz już iść?
- Chyba powinnam…
- Nie odchodź. Zostań. Jutro zawiozę cię do Rysiowa.
- Przyjechałam samochodem. Nie musisz mnie odwozić.
- Zrobiłaś prawo jazdy?
- Musiałam nauczyć się być samowystarczalna.
Z miłością spojrzał jej w oczy.
- Jesteś najlepszą osobą jaką znam i nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać. Nie zmieniaj się, bo taką właśnie cię kocham.
Wyjęła telefon i wybrała domowy numer.
- Wrócę jutro do południa tatusiu. Tak, mam gdzie spać. Dobranoc.
Tej nocy spała wtulona w jego ramiona. Po raz pierwszy od tak dawna zasnęła spokojna i szczęśliwa. Nie miała złych snów i przespała tę noc do białego rana.

K O N I E C
bewunia68 (gość) 2014.01.12 08:59
Znowu lecą mi łzy. To opowiadanie jest bardziej jak streszczenie niż historia miłości dwojga ludzi, ale jest kontynuacją serialu i wszystkie wydarzenia i emocje z nimi związane siedzą mi w głowie. Kumulują się przy czytaniu kolejnych rozdziałów. Jak bardzo przeżywał wszystko Marek jeśli posiwiał przy tym?
Kobieta nigdy nie zrozumie do końca sposobu myślenia mężczyzny. A Marek w momencie "zapomnienia się" z Klaudią po porostu nie myślał. Przy Pauli miał wypracowane w umyśle schematy postępowania. Tamtej można było wmówić wszystko. Wybaczała bo chciała za wszelką cenę mieć Dobrzańskiego dla siebie. Właśnie, nie Marka a Dobrzańskiego. To wbrew pozorom ogromna różnica.
Nie umiem wczuć się w Ulę. Niby rozumiem, ale nie do końca. Zdziwiłam się, że sama z siebie do niego poszła. Może ja nie umiem kochać tak mocno? Nigdy nie musiałam wybaczać wielkich przewinień i nie wiem jakbym postąpiła.
Pozdrawiam.
ADRIANCREVAN 2014.01.12 09:59
no i mamy happy end :-)
to co napisałaś z tą tęsknotą , święta prawda
jeśli się za kimś tęskni i musi przebywać z dala od ukochanej osoby , bez względu na przyczyny , to tęsknota raczej potęguje uczucia niż je niszczy :-)
zwłaszcza dotyczy to prawdziwej miłości
a Ulka naprawdę kocha Marka :-)))))))
nie na darmo się mówi,że rozstania cementują związki
oczywiście nie zawsze i nie każde , ale stare porzekadła mają coś w sobie ..
miłej niedzieli Małgosiu!
wrzuciłam krótki rozdzialik :-)))
lectrice (gość) 2014.01.12 10:10
Odbiornik zarósł kurzem, - nie jestem pewna ale czy nie zarasta sie brudem, a pokrywa kurzem ?
Czy Marek tulil sie i glaskal taki zakurzony odbiornik, czy najpierw go odkurzyl tylko nic na ten temat nie piszesz ?

No i lzy sa w imponujacej ilosci ale co za niespodzianka, to nie Ula ryczy w nadmiarze !

Tak dokladnie opisujesz przygotowania do drogi, trase, prezenty, ze juz sie balam, ze nie starczy miejsca na opis spotkania ! Ale bylo, bylo, Ula stanela na wysokosci zadania, troche dzieki Ali.

No i te zmiany w Warszawie i w Katowicach na gorsze bo miasta rozkopane... to rozkopanie prowadzi przeciez ku lepszemu tylko nie od razu !

Dusze mam ukojona, dzieki Tobie.

Ula tez odnalazla sen. On chyba czul, ze ona niewyspana od czterech lat bo cos jej pozwolil na dluuugi sen -:)
lectrice (gość) 2014.01.12 10:29
W byczkolandii posucha...

Moze jeden , malusi : Nie miała złych snów i przespała tę noc do białego rana.
Ja myslalam ze bawi sie do bialego rana, tudziez szaleje do bialego rana.
Ze spaniem bym raczej powiedziala :
"Nie miała złych snów i przespała tę noc do samego rana."
ADRIANCREVAN (gość) 2014.01.12 11:00
Lestrice , to co ?
dziś chyba przymusowa dieta byczkowa
lub przerzucamy się na wegetarianizm :-)
MalgorzataSz1 2014.01.12 11:04
bewuniu

Masz rację. Ta historia nie jest tak bardzo rozbudowana i rzeczywiście przypomina streszczenie niż opowiadanie. Ma w końcu tylko pięć rozdziałów.
Cztery lata to szmat czasu. On popełnił życiowy błąd, którego wciąż żałuje i nie potrafi wybaczyć sam sobie. Tęskni, katuje się oglądaniem zdjęć i kocha. Gryzie się i martwi i nie o siebie, a o Ulę. Nic przecież o niej nie wie. Nie ma pojęcia gdzie ona jest. To wszystko powoduje, że włosy pokrywa mu szron.

Z Ulą jest podobnie. Wprawdzie nie ogląda zdjęć, bo ich po prostu nie ma, ale zamyka wszystkie wspomnienia i uczucia w głowie. One nie pozwalają jej odetchnąć. Nie pozwalają, by skupiła się na własnym życiu, by poznała kogoś i pokochała go. W jakiś sposób ją upośledzają pod względem emocjonalnym. Zarówno słowa umierającej Magdy o wybaczaniu jak i słowa Ali dają jej do myślenia. Rozumie, że obie kobiety mają rację. Jeśli ona nie wykona pierwszego kroku do tego, by żyć szczęśliwie, by wybaczyć, Marek nigdy tego nie zrobi, bo będzie się bał odrzucenia. To dlatego inicjatywa wychodzi z jej strony.

Wielkie dzięki za długi komentarz. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
MalgorzataSz1 2014.01.12 11:12
Aniu

Tak właśnie myślę, że tęsknota nie jest niczym złym jeśli nie trwa zbyt długo i ma się przed sobą perspektywę szybkiego powrotu do osoby za którą się tęskni.
Zupełnie inaczej to wygląda, kiedy tęsknimy przez lata. Wtedy to uczucie działa destrukcyjnie na naszą psychikę. Niszczy nas. Podobnie było z Ulą. Mimo krzywdy jakiej doznała od Marka nie potrafiła przestać go kochać. Uciekła od niego, ale nadal tęskniła. Została naznaczona i tą nieszczęśliwą miłością z dala od Marka i tą destrukcyjną tęsknotą. Nie potrafiła funkcjonować jak normalna kobieta, która ma świetną pracę, jest atrakcyjna i do szczęścia brakuje jej tylko faceta, którego mogłaby pokochać i z którym stworzyłaby szczęśliwy związek. Ona unikała mężczyzn, bo w głowie i sercu nadal miała tylko tego jednego i jeśli chciała być szczęśliwa to właśnie ona musiała wykonać pierwszy krok w tym kierunku.
Dzięki Aniu za wpis. Na blog oczywiście zajrzę a o 15:40 zacznę trzymać kciuki. Pozdrawiam. :)
ADRIANCREVAN (gość) 2014.01.12 11:17
z tym wybaczaniem to rożnie nie raz bywa
mozna coś komuś wybaczyć ,a le czy się zapomni o tym co sie stało ?
pamięć ludzka płata rożne figle ,
często to s łyszalam :
zapomnieć nie znaczy wybaczyć, wybaczyć nie znaczy zapomniec ..
ja bym Mareczka nie tłumacyzła w taki sposób jak Bewunia :-)
ale i nie wiem czy umiałabym się zachowc taj jak Ula
chyba nie jestem aż tak szlachetna ..
pewnie raczej starałabym się zapomniec niż wybaczyć
ale jak już napisałam w innym komentarzu
miłośc wszystko wybaczy ..
taka prawdziwa ..
tylko trzeba potem dalej zyć
trudny wybór stawiłaś przed Ula
a ona jak zawsze wybrala najlepiej ..
taka kobieta to skarb i Marek nareszcie to docenił
ADRIANCREVAN (gość) 2014.01.12 11:20
Małgosiu - ja ją całkowicie rozumiem
i dodam że lepiej tęskić za kimś kogo sie kocha ,
niż ukłądać swe życie z kimś bez miłości bo to żadne szczęście ..
MalgorzataSz1 2014.01.12 11:26
Lectrice

"Odbiornik zarósł kurzem" - Obie mamy rację. To nie jest błąd. Mnie właśnie pasowało takie określenie i takie zastosowałam. Ono jest bardziej dosadne niż na przykład zdanie "Odbiornik pokrył kurz", które brzmi mi nieco poetycko, a przynajmniej ja je tak odbieram.

Jeśli rozpatrujemy wszystko tak dosłownie, to muszę napisać, że owszem, Marek tulił twarz do zakurzonego ekranu. Czy ty widząc w telewizji osobę, o której nic nie wiedziałaś przez cztery długie lata , za którą tęskniłaś i którą bardzo kochasz leciałabyś najpierw po szmatę do ścierania kurzu? Myślę, że w ogóle byś nie zwracała uwagi na ten kurz. Marek też nie przywiązywał do tego znaczenia.

Ula wypłakała już swoje, teraz kolej na Marka. Niech się wypłacze chłopina, bo nawet nie liczył na to, że ona będzie tak wspaniałomyślna i wybaczy mu tę głupotę, a już na pewno nie liczył na to, że ona zechce z nim dalej być.

Rozkopane Katowice i Warszawa a także wiele innych miast, to nasza rzeczywistość Lectrice. Inwestycje ciągną się latami, bo tempo pracy jest ślimacze. To przecież takie typowe u nas zacząć coś i długo nie kończyć. Mamy więc jak mamy.

"Nie miała złych snów i przespała tę noc do białego rana."
Użycie zwrotu do białego rana jest celowe i jak najbardziej uzasadnione. Ona miała kłopoty ze snem, co wynikało z jej nerwowości. Nigdy nie dosypiała do rana, ale budziła się o czwartej, gdy za oknem była jeszcze ciemna noc. To w kontraście do niej ten biały, jasny poranek.
Brak jakichś poważniejszych byczków świadczy, że staram się uważać, pilnie czytać i tam, gdzie wyłapię błędy, poprawiać. Ale nie martw się. Człowiek to nie maszyna i w następnych opowiadaniach na pewno będziesz miała co robić.
Wdzięczna za komentarze cieplutko Cię pozdrawiam. :)
MalgorzataSz1 2014.01.12 11:30
Aniu

Ula wybaczyła, ale z całą pewnością nie zapomni, bo to były dla niej traumatyczne wydarzenia. Przecież w obliczu tej zdrady cały jej świat runął.
Zresztą ona sama mówi, że nie będzie do trzech razy sztuka i nie da mu kolejnej szansy, jeśli dopuści się ponownie czegoś tak podłego.
miki (gość) 2014.01.12 11:31
Bardzo dobre opowiadanie,dobrze że Ula wybaczyła,gdyby pielęgnowała w sobie ten ból była by całe życie nieszczęśliwa i zgorzkniała.Wybaczamy tak naprawdę dla siebie,by samemu być szczęśliwym,zadawnione urazy do niczego dobrego nie prowadzą.Jeszcze jedno chciałam poruszyć,trochę wkurzają mnie osoby które ciebie cały czas poprawiają,może by same coś napisały,chętnie poczytamy.
orchid94 (gość) 2014.01.12 11:47
Małgosiu,
Cieszę się i miło mi bardzo, że tak się ucieszyłaś, że napisałam. Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciała wrócić do pisania, bo bardzo mi tego brakuje i sprawić przyjemność Tobie i innym, którzy mieli by ochotę przeczytać. Bardzo mi miło, nie spodziewałam się, a okazuje się, że Ty czekasz na jakąś kolejną część u mnie. Mi też szkoda, że tak się wykruszają kolejne osoby, ale co zrobić, Ja na razie tak, jak mówiłam chciałabym, ale nie mogę, bo nie daję rady. Dużo się pozmieniało i jakoś muszę się z tym wszystkim uporać i poukładać sobie, ustabilizować. Studia zajmują mi mnóstwo czasu, bo mam dwa kierunki w tym jeden na prawdę trudny. Wiem, że nie cierpisz nie dokończonych opowiadań, uwierz ja też (choć mogło by się wydawać co innego), ale wyszło, jak wyszło niestety, nad czym sama ubolewam. Bardzo dziękuję za życzenia i Tobie życzę wszystkiego najlepszego. Pamiętam o Tobie i nawet jeśli się nie odzywam, to czytam. Cieszę się, że zrobiłam Ci taką niespodziankę. Gratuluję kolejnego pięknego opowiadania, które naprawdę daje do myślenia. Zachowanie Marka było okropne i nie ma nawet co dyskutować. Rozumiem z jednej strony, że odpuścił, bo był pewien, że nie ma już szans, chciał dać Uli spokój i miał wrażenie, że na nią nie zasługuje, a z drugiej dziwi mnie, że nie walczył, choć może i dobrze, bo Ula potrzebowała spokoju i pogorszył by tylko sytuację, Dobrze, że Ula spotkała na swojej drodze Magdę, bo okazała się cudowną kobietą. Bardzo się cieszę, że Ula pojechała do Marka. W końcu będzie szczęśliwa z ukochanym :) Po reakcji Marki widać, jak to przeżył i on też będzie szczęśliwy. Oboje zasługują na szczęście. Ciekawa była bym reakcji Dobrzańskich, choć wiem, że była by to radość pomieszana na początku z niedowierzaniem. Szkoda, że już zakończyłaś to opowiadanie, bo ciekawa jestem ich dalszych losów, ale dałaś z drugiej strony możliwość czytelnikowi, by sam sobie coś "dopisał". Gosiu jeszcze raz gratuluję kolejnego cudownego opowiadania, które przeczytałam z jednym tchem z różnymi emocjami (od złości na Marka, potem w sumie było mi go trochę nawet żal, bo strasznie cierpiał, ale sobie w końcu zasłużył, aż po łzy w oczach zwłaszcza w momencie śmierci Magdy). Cieszę się, że piszesz, bo dzięki temu mogę się oderwać od książek i rzeczywistości. Chyba mi brakuje słońca i nie wiem czego tam jeszcze, bo mam straszną chandrę i deprechę jakąś. Trzymaj się Gosiu, czekam na kolejne notki i pamiętaj, że pamiętam o Tobie i czytam nawet, jeśli nie zostawiam śladu, choć postaram się jak najczęściej coś skrobnąć. Dziękuję i pozdrawiam Cię serdecznie :)
lectrice (gość) 2014.01.12 11:48
Ja bym Uli nie tlumaczyla szlacetnoscia bo wybaczajac robi cos przede wszystkim dla siebie, a to nie pochodzi pod szlachetnosc ale egoizm.
Ona, po czterech latach niespelnienia ma dosyc marnej egzystencji, praca - dom (pusty) - praca itp
Nie radzi sobie bo z brakiem kogos trudno sobie poradzic, "zastepcy" Marka tez nie szuka bo wie, ze to na nic !

W glebi duszy ona wie dobrze, ze Marek ja kochal (i moze kocha) szczera miloscia... tylko ten wyskok !
No wlasnie, byl to glupi wyskok, okrutny w konsekwencjach, ale wyskok ! Ten wyskok nie podwazal sily milosci jaka ich laczyla ! Ten wyskok podkreslal niedojrzalosc Marka, a to nie ma nic wspolnego z uczuciami !

Ukarala juz go dostatecznie i kara poskutkowala, dowiaduje sie od Ali, ze Marek jest w tak samo oplakanym stanie jak ona...
Jednoczesnie wie, ze Marek poznal jej miejsce zamieszkania i ze NIE przyjedzie sam z siebie ! To, ze nie przyjedzie oznacza, ze w pelni czuje sie odpowiedzialny za to co zrobil...
Gdyby on do niej przyjecal z pieknymi obietnicami, tlumaczac, ze to z Klaudia to bylo nic itp to mialaby prawo byc ostrozna...
Ale Marek siebie nie tlumaczy bo zdaje sobie sprawe z ogromu krzywdy jakiej jest autorem..

I dlatego Ula jedzie do niego, bo jesli nie ona to nikt, a na to nikt to ona juz nie ma sily !

Czasem warto wybaczyc i uznac , ze ludzie z nami zyjacy maja prawo do bledu.... bo maja !

"Errare humanum est, perseverare diabolicum" - Marek chyba na dobre zrozumial i nie powtorzy "wyskoku". Choc niektorzy powtarzaja mimo danej szansy, ale od czego jest nadzieja... wprawdzie jest matka glupich ale czasem warto zaryzykowac, byc tym glupim i moze cos wygrac.
Ula postanawia zaryzykowac... lepsze to niz gnusnienie w pustym mieszkaniu !

"Jak sie nie przewrocisz, to sie nie nauczysz." mawial kiedys pewien instruktor narciarstwa - w zycu podobnie, oni maja jeden upadek za soba, otrzepanie i leczenie siniakow zajelo im cztery lata, a za lubia te jazde razem to kontynuuja nauke...

Ja wole ludzi przebaczajacych... tak jest bardziej ludzko, chodzace idealy mecza falszem bo taki chodzacy ideal to uluda.

Oni sie pewnie jeszcze nie raz przewroca, wszystko zalezy od tego czy lubia te jazde razem czy nie, a oni chyba lubia...
Natalia (gość) 2014.01.12 11:48
Małgosiu,
Spełniło się to co trzymałam w sekrecie. Oczywiście troszkę inaczej, ale ja także chciałam spotkania Uli i Marka w święta. Zabrakło mi tylko finałowego "Jeśli kiedyś się spotkamy ... ". W moim sekrecie ten cytat był zawarty. Nie zmienia to faktu, że finał napisany jest po mistrzowsku. W czwartek nowość ? Mam nadzieję, że dodasz ją przed południem, bo ja wieczorem wyjeżdżam, a szczerze to nie mogę się doczekać :)
Miłej niedzieli życzę :)
lectrice (gość) 2014.01.12 12:01
Miki
Ja poprawiam male lub wieksze byczki, proponuje inna wersje ale wszystko jest na zasadzie dobrej woli i sporej dozy humoru. To jest wymiana, a nie sprawdzanie pracy domowej i wystawianie ocen. Jesli szanowna autorka sie wkurzy to sama mi o tym powie albo wykasuje moj komentarz !
Do tej pory tego nie zrobila wiec chyba nie musisz sie o nia martwic !!!

A co do pisania, ja moge tylko krotkie teksty i tak juz jest !
Jestem wdzieczna Malgosi i innym autorom, ze nam dostarczaja milych doznan swoimi tekstami.

Swiat by byl bardzo smutny gdybysmy wszyscy pisali, wszyscy spiewali i wszyscy narzekali (tak jak ty)...
Stworzeni jestesmy do roznych rzeczy, Malgosia pisze, ja poprawiam co moge (ona sie zgadza lub nie i jest dobrze), ty marudzisz i tez dobrze.

Mam nadzieje, ze zrozumialas, ze moje poprawianie to nie czepialstwo.
Ciesze sie, ze cie wkurzylam bo to tez uczucie i to znaczy, ze moj komentarz nie pozostawil cie bez reakcji...

Pozdrawiam, jesli masz jakis problem jezykowy to sie polecam, zawsze zwarta i gotowa...
MalgorzataSz1 2014.01.12 12:10
Miki

Cieszę się, że ta historia przypadła Ci do gustu. Ja też jestem zwolenniczką wybaczenia i nie chowania urazy, szczególnie wtedy, gdy nie wpływa to na nas pozytywnie. Lubię ludzi szczęśliwych a nie zgorzkniałych, może dlatego, że od zawsze jestem optymistką?
A na ludzi, którzy poprawiają i wskazują błędy nie musisz się wkurzać, bo ja jestem wdzięczna szczególnie Lectrice, że zwraca na nie uwagę i bardzo często ma rację. Ja lubię, kiedy to co napiszę jest poprawne pod względem stylistycznym. Nie jestem humanistą i chociaż nieźle radzę sobie z językiem polskim to nie potrafię uniknąć błędów, chociaż czasem po dwadzieścia razy czytam tekst zanim go wkleję.
Bardzo Ci dziękuję, że zawsze tu jesteś i wiernie trwasz czytając i komentując. Taki czytelnik jak Ty, to prawdziwy skarb. Pozdrawiam Cię serdecznie.


orchid94

Kolejny raz Twój komentarz sprawił mi wiele radości. Dwa kierunki studiów to wiele pracy i zupełny brak czasu na cokolwiek innego, dlatego ucieszyłam się, że i to opowiadanie udało Ci się przeczytać. Nie będę rozwodzić się już na jego treścią, bo znacznie większą frajdę mam z czytania Twoich długaśnych wpisów.
Kolejne opowiadanie a raczej jego pierwszy rozdział dodam już w czwartek i jeśli wykroisz trochę wolnego czasu, to gorąco zapraszam do czytania.
Bardzo Ci dziękuję, że pamiętasz i zaglądasz. Ciągle mi bardzo żal, że Shabii tego nie robi, ale mówi się trudno.
Przesyłam moc buziaków. :)
MalgorzataSz1 2014.01.12 12:17
Lectrice

Ja nigdy nie napisałam, że Ula jest taka szlachetna, że wybacza Markowi i że tylko to nią kieruje. Jak najbardziej robi to dla siebie i tu zgadzam się z każdym słowem dalszej części Twojego komentarza.
Ona wie, że jeśli ma być szczęśliwa i spełniona w tej miłości, musi doprowadzić do spotkania. Ma wiele obaw i wątpliwości, ale odważa się i jedzie do Marka. To nie ma rzecz jasna nic wspólnego ze szlachetnością, chociaż Marek nazywa to wspaniałomyślnością. Ona robi to wyłącznie dla siebie, chociaż jest ostatnią osobą, którą można by posądzać o egoizm.
MalgorzataSz1 2014.01.12 12:20
Natalio

Sekretu już nie ma i mam nadzieję, że to zakończenie opowiadania choć w części pokryło się z Twoimi wyobrażeniami.
Jeśli chodzi o czwartkowy rozdział, to jak najbardziej mogę go dodać w godzinach dopołudniowych. Jeszcze przez tydzień siedzę w domu i nie będzie z tym problemu. Przynajmniej będziesz miała niejakie pojęcie, o czym traktuje to nowe opowiadanie.
Dzięki za wpis. Pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.01.12 12:26
Z ta szlachetnoscia to nie ty, to Adriancrevan, zapomnialam napisac do kogo adresuje komentarz...

Cytuje Anie : "ale i nie wiem czy umiałabym się zachowc taj jak Ula , chyba nie jestem aż tak szlachetna .."

Ula w tym swoim cierpieniu chyba nie ma sily na szlachetnosc, ona szuka lekarstwa, tak jak chory na angine...
A lekarstwo to Marek !
Powszechnie wiadomo, ze leki jedno lecza, a inne psuja... ale leki to zawsze leki - a Mareczek to Mareczek i jej potrzebna jest duza dawka...konska dawka...
lectrice (gość) 2014.01.12 12:36
W czesci czwartej zostal pobity rekord komentarzy 88 !!!
MalgorzataSz1 2014.01.12 12:47
Faktycznie ta ogromna ilość komentarzy przyprawia mnie o zawrót głowy i szybsze bicie serca, ale to bardzo przyjemna świadomość.
lectrice (gość) 2014.01.12 14:58
Naszla mnie jeszcze jedna refleksja (potrzeba mi bylo czasu by przetrawic i zrozumiec wiadomosc, starosc nie radosc, mozg sie kurzem pokrywa...).

No wlasnie, wracam do tego co "zarasta" kurzem/brudem, a co sie"pokrywa" tym swinstwem.
Pokrywa kurzem, zakrywa kurzem... jeden kit bo to przeciez brudno sie robi !
To co mnie troszke zdziwilo to to, ze Ty w "pokrywaniu sie kurzem" poezje widzisz !

Ja postanowilam przestac latac ze szmata i zyc w poezji...juz jutro, a z pewnoscia za dwa dni moja poetycka strona duszy powinna byc usatysfakcjonowana....
A jak juz sie tak pieknie zrbi, rownomiernie szaro, to sie podziele wrazeniami... a moze i wiersz napisze, ode do brudnosci, Violetta mogla to ja tez !

Ja juz dawno stwierdzilam, ze nie warto sprzatac bo sie ubrudzi, teraz do tego mam nowa, poetycka motywacje aby szmatom dac odpoczac !

No i tyle.
MalgorzataSz1 2014.01.12 15:10
Nie robię sobie takich postanowień, by przestać sprzątać. Mam małe mieszkanie i trudno w nim utrzymać porządek, dlatego nie odpuszczam, bo lubię kiedy jest czysto i schludnie.
lectrice (gość) 2014.01.12 16:14
No a gdzie poezja zycia ?

Niestety tez nie moge odpusic, bo moje nastolatki by tak sobie popuscily, ze zrobilaby sie dzungla i juz bysmy mogli nigdy na sibeie nie trafic w tej mnogosci balaganiarskiej. Trzeba by sie GPS-em namierzac !

I tak umarla szczytna idea o wprowadzaniu poezji w zycie codzienne, zeby nie powiedziec pod strzechy !
Poetycko bylo przez chwile, teraz slysze rechot szmat, ktore sie ze mnie nabijaja !
lectrice (gość) 2014.01.12 16:24
A dlaczego sie wkleil dwa razy to kolejne wielkie zyciowe pytanie ?????
Bo najpierw nie chcial, wiec byla powtorka kodu, no ale wniosek z tego, ze za pierwszym razem to on nie chcial tak na niby !!!
MalgorzataSz1 2014.01.12 17:58
Nie martw się Lectrice. Jeden usunę, żeby się nie dublował. Zamiast poezji życia mamy prozę życia.
Amicus (gość) 2014.01.12 19:02
Piękne zakończenie tej trudnej historii. Marek postąpił karygodnie, ale trzeba przyznać, że zrozumiał i odpokutował swoje winy. To cierpienie, które mu towarzyszyło przez cztery lata zapamięta na długo i już nigdy nie strzeli żadnej głupoty. Ula wybacza, bo wreszcie do niej dociera, że albo Marek albo nieszczęście, smutek i rozgoryczenie do końca życia. Wciąż pamięta o jego krzywdzie, wciąż ona ją boli, ale ryzykuje, by odzyskać choć trochę spokoju duszy.
To było naprawdę mistrzowskiego opowiadanie Gosiu. Gratuluję Ci pomysłu i tak wspaniałego przedstawienia tej trudnej sytuacji. Aż szkoda, że to już koniec.
Pozdrawiam Cię serdecznie! :)
lectrice (gość) 2014.01.12 19:21
Proza zycia tez brzmi literacko ale chyba nie kojarzy sie juz tak dobrze jak poezja, zakurzona ale zawsze poezja !

Dziekuje, za wyrzucenie mnie (to w nadmiarze) bo nie dosc, ze gadam byle co to jeszcze sie powtarzam...
MalgorzataSz1 2014.01.12 19:34
Amicus

Pięknie dziękuję za tyle miłych słów. Miałam nadzieję, że ta historia, chociaż krótka spodoba się niektórym. Ja już zapraszam Cię na czwartek na pierwszy rozdział "Straty" a na maila postaram się odpisać w ciągu tygodnia.
Serdecznie dziękuję i pozdrawiam. :)

Lectrice

Nie pleciesz bzdur, więc nie mów tak. Czasem pomruczysz coś o jakichś byczkach, ale wszystko jest do przyjęcia. Dublowanie komentarzy nie jest takie rzadkie i to nie Twoja wina, ale interii.
lectrice (gość) 2014.01.12 20:19
Plote, plote, jedni plota wianki, inni koszyki, a ja bzdurki i do tego chyba lubie...

Ja tak à propos "straty", bo tak sobie mysle i zastanawiam sie gleboko co mozna stracic : pieniadze, kogos , dziewictwo, czas, cierpliwosc, mienie, przyjazn, chec, zaufanie, dobra okazja albo loda jak nam spadnie z wafelka .
Przez to myslenie to ja chyba trace czas i troszke cierpliwosc (bo nici z tego mojego myslenia, a podobno myslenie ma przyszlosc!), no i wlasnie dlatego tak sobie pomyslalam, ze tak troche od niechcenia (tak przypdkiem) moglabys zahamowac to tracenie bezproduktywne i tak cichutko i na chwileczke zdradzic koniec straty czyli to czego nie straca, bo na koniec strata nie jest strata tylko znalezieniem.... no co Ci szkodzi przeciez nic nie stracisz !
A ja nie moge do czwartku czekac bo reformy tyodnia jak nie ma, tak nie ma i to strasznie duzo czasu, a ja cierpliwosc juz przy zbukach stracilam z kretesem.

Nie wydaje mi sie abys przychylila sie do mojej prosby i uchylila rabka tajemnicy ale nic nie szkodzi grzecznie zapytac, przeciez nic nie strace (najwyzej Cie wkurze, ale kurz i wkurzanie to sama poezja wiec Ci tylko przysluge wyswiadcze!!!).
lectrice (gość) 2014.01.12 20:23
Ten dziwaczny znaczek (trzecie slowko) to "a" z akcentem... ja to mam na zwyklej klawiaturze ale widac przez te interie takie rzeczy nie przechodza, jej strata!
MalgorzataSz1 2014.01.12 20:26
Lectrice

Wymieniłaś bardzo dużo rzeczy, które można stracić. Ja tylko mogę powiedzieć, że jedna z nich jest trafiona w dziesiątkę. Natomiast koniec opowiadania nie zniweluje tej straty, chociaż bohaterowie opowiadania z całą pewnością zyskają. :)
ADRIANCREVAN (gość) 2014.01.12 20:51
ja już naprawdę zaczynam milczeć szlachetnie czy nie :-)
za to lecę wrzucac dalje , pisac dalej , bo mi z serca kamień spadł :-)
historia zaliczona i Bogu dzieki :-)
odreagowałam
i wracam do mojego Adrianka
nareszcie :-)))))
lectrice (gość) 2014.01.12 21:02
Pobawie sie w osobe inteligentna i przetestuje wszystkie rzeczy pod wzgledem "nieodzyskiwalnosci". I wychodzi mi, ze to czego zupelnie nie da sie odzydkac to : ktos (ale ty nikogo nie usmiercasz wiec odpada), dziewictwo (nie sadze, zeby to bylo to bo zazwyczaj masz powazniejsze tematy), czas (dobre ale malo oryginalne), dobra okazja (dobre, ale nie wiemy na co ta okazja...moze na ladna kiecke, ktora jakis babsztyl nam sprzatnal sprzed nosa....
Zostaje tylko ten lod jak nam spadnie z wafelka !!! I to jest to bo przeciez nikt nie moze odzyskac rozwalonego loda powoli topiacego sie na chodniku...
Strate sobie zniweluja bo kupia zapiekanke... ty pewnie popierasz rozwoj rodzimej gastronomii !!! .
No to juz wszystko jasne , tylko jak ty o tym lodzie zdolalas napisc dlugie opowiadanie ???
MalgorzataSz1 2014.01.12 21:15
Lectrice

Ktoś kiedyś napisał książkę o klamce racząc czytelników jej 200 - stu stronicowym opisem. Nie wiem, czy to prawda, czy plotka, ale tak słyszałam. Dlaczego miałabym nie opisać leżącego na chodniku roztopionego loda poświęcając mu dziesięć rozdziałów? A tak na poważnie, to będzie strata kogoś i nie wiem, dlaczego wątpisz, że mogłabym nie uśmiercić jakiejś osoby. W przeszłości to mi się już zdarzało. Nie mogłabym uśmiercić jedynie głównych bohaterów, bo im należy się szczęście, ale cała reszta jest mi obojętna. Najchętniej uśmierciłabym złą czarownicę, Paulinę, ale czasem w moich opowiadaniach nie jest ona taka zła. Uśmierciłam już parę razy Cieplaka, chociaż on był w serialu pozytywną postacią i w dodatku ciągle wszystkim parzył herbatę. Po kim będzie ta strata dowiesz się w czwartek.
Niniejszym ogłaszam, że nie udzielam więcej informacji na temat treści kolejnego opowiadania. Koniec. Kropka.
ADRIANCREVAN (gość) 2014.01.12 21:17
i dobrze bo to żadan frajda :-)
zaraz mi sie przypomina ten LOKAJ co zabijał w każdym kryminale
bynajmniej nie Sebastian :-)))
MalgorzataSz1 2014.01.12 21:31
Dokładnie Aniu. Sama nie rozumiem, jak można nakręcać się historią czytaną od ostatniego rozdziału, ale Lectrice jest oryginalna i inna niż wszyscy. Ja to szanuję, ale z całą pewnością nie będę dodawać opowiadań od końca. :)
ADRIANCREVAN (gość) 2014.01.12 22:01
Znam tylko jedną rzecz którą czyta sie od konca :-)
i teraz właśnie czytam ..
to manga Kuroshitsuji :-)
japońskie książki czyta sie od końca a listy z prawa do lewa
:-))))
dobranoc dziewczyny
MalgorzataSz1 2014.01.12 22:11
Dobrze, że nie znam japońskiego, bo chyba nie potrafiłabym się przestawić.
Dobranoc Aniu:)
Aniula (gość) 2014.01.12 22:38
Małgosiu,
I nie zawiodłaś mnie. Bardzo się wzruszyłam czytając tą część. Pięknie zakończyłaś to opowiadanie, a co najważniejsze szczęśliwie dla Uli i Marka. Nie dziwię się, że to jednak Ula zrobiła pierwszy krok w celu pogodzenia się z Markiem. Przecież po rozmowie z Magdą, a później jeszcze z Alą zrozumiała, że on nie chce stawać na drodze jej szczęścia. I choć bał się, że ona kiedyś ułożyłaby sobie życie z kimś innym, bał się odrzucenia i nie próbował jej odzyskać, mimo że bardzo ją kochał. Na szczęście miłość zawsze odnajduje właściwą drogę i tak było również w tym przypadku.
Czekam na kolejne opowiadanie i jestem pewna, że zachwyci mnie jak wszystkie Twoje opowiadania i na pewno nie opuszczę żadnego rozdziału.
Zapraszam do mnie gdzie ukazał się kolejny rozdział.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Ania.
Natalia (gość) 2014.01.12 23:19
Lectrice, to coś specjalnie dla nas http://besty.pl/3102526
lectrice (gość) 2014.01.13 00:39
Natalio,
Bardzo dziekuje za cynk, obejrzalam, docenilam i teraz bede sie zastanawiac co tak naprawde siedzi w kazdym z nas (no kto pedaluje i kto powietrze wypuszcza przez dziurke...).

Malgosiu,
To ja Cie mialam za wrazliwa i litosciwa autorke, a ty sie bawisz w shinigami i z kosa nie wahasz sie latac ( i usmiercac mniej waznych bohaterow !!!).
Co do tego loda, to ja nie watpie w twoj talent i szczerze wierze, ze bys napisala opowiadanie na temat tego mlecznego produktu topiacego sie na chodniku ale chyba tylko zimowa pora. W lecie za szybko by sie topil i kurcze, chyba bys nie zdazyla ujac w slowa wszystkich przemian owego loda. Ten od klamki mial latwiej bo klamka nie zmienia stanu (no moze z czystego na brudny).
A tak ogolnie to jestem z siebie zadowolona bo nieco zdradzilas z przyszlego opowiadania choc tak wlasciwie to niewiele wiecej wiem i wykpilas sie praktycznie niczym (oto jak ladnie sama sobie zaprzeczam).
Nieladnie tak postepowac z wierna czytelniczka, oj nieladnie !
Wprawdzie bronilas mnie przed krytykami Ani, ktora nie rozumie jak mozna czytac ksiazki od konca, ja nie rozumiem czego ona nie rozumie. No ale czego wymagac od osoby, ktora czyta ksiazki od konca i twierdzi, ze to normalne bo dla niej koniec jest na poczatku, a poczatek na koncu !!!
Ja przynajmniej chce przeczytac koniec, zeby znac koniec, ona czyta koniec, zeby znac poczatek !!!
I kto tu jest bardziej zakrecony !!!
Mimo wszystko uwazam, ze zasluzylam na jakiegos rogatego, mozesz jednego wychodowac, przeciez to nie taka wielka STRATA dla Ciebie !
Dobranoc, jutro, wlasciwie dzisiaj ide do roboty !!!
lectrice (gość) 2014.01.13 00:45
O Boze, o Boze co to znaczy, ze ja jestem inna niz wszyscy ? Zapewniam wszystkich, ze mam dwie rece i dwie nogi , nadwage w postaci grubego brzucha jak spory ulamek przecietnego spoleczenstwa !
Wystarcz ? Jestem pewna, ze znajda sie osoby podobne do mnie, majace choc dwie wspolne cechy z moim opisem !
MalgorzataSz1 2014.01.13 08:40
Lectrice

Nie chodziło mi o Twój wygląd zewnętrzny, który bardzo przypomina mi mój własny, szczególnie jeśli chodzi o ten brzuch. Ja wprawdzie swojego nie wyhodowałam ale mam go na skutek choroby. Mnie chodziło o Twój charakter i oryginalność wypowiedzi. Pod tym względem jesteś jedyna w swoim rodzaju przynajmniej u mnie na blogu.
Mam nadzieję, że jakoś złagodziłam to Twoje święte oburzenie.

Aniula

Wreszcie się doczekałam i za chwilę przenoszę się na Twój blog. Teraz chcę Ci jeszcze bardzo podziękować, że śledziłaś to opowiadanie i komentowałaś, a wszystkie komentarze były dla mnie bardzo pochlebne i miłe.
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Aniula (gość) 2014.01.13 14:19
Małgosiu,
Jak mogą być niepochlebne, skoro Twoje opowiadania tak bardzo mi się podobają. Wszystkie bez wyjątku.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Ania.
MalgorzataSz1 2014.01.13 14:21
Dziękuję Aniu. :)
lectrice (gość) 2014.01.13 16:52
Co do wygladu to mamy podobny brzych, OK, ale to ile ty masz tych rak i nog, trzy, cztery ?
lectrice (gość) 2014.01.13 16:55
Na smierc zapomnialam ! Mam tez glowe, choc czasem tak troche od parady i dlatego na codzien zdarza mi sie o niej zapominac...
marit (gość) 2014.01.13 17:54
Pani Małgosiu, dostało mi się za umieszczone słowo k o n i e c ,od mojej grandy, /na końcu opowiadania/ czytającej opowiadanie razem ze mną. Nie będzie dalszego ciągu życia naszej kochanej dwójki Marunia i Ulci ???? To chyba żart. Moja granda chce dalszego ciągu opowiadania,a w nim: pieluch dla bliźniaków, Marka na wychowawczym,gotowania przez niego obiadków dla Ulci,nocy nie przespanych.WOW. Nie będę więcej wyliczać, bo mi litanię śpiewają ,czego by oni chcieli, aby tylko był dalszy ciąg. Mnie też jest trochę smutno,że tak miałoby się jakoś nijakoś to opowiadanie zakończyć. Chyba,że /do 1.IV daleko/.....
Gośka (gość) 2014.01.13 18:21
Nadrobiłam! Przepraszam, że tak jedno wyrazowo stwierdzam, że jest to piękne.
Jak kiedyś wrócę do tego opowiadania to może napiszę coś więcej. Dzisiaj odpoczywam po wczorajszej owsiakomanii.
Pozdrawiam i do czwartku!
MalgorzataSz1 2014.01.13 18:48
Lectrice

Kpij sobie, kpij. Wszystko to posiadam. Po parze kończyn górnych i dolnych a także głowę, czasem też od parady.

Marit

To krótkie opowiadanie tak miało właśnie się skończyć. Happy endem jest tu powrót do siebie Marka i Uli. Niestety tym razem nie będzie pieluch dla bliźniaków. Mam jednak pomysł. Jeśli ta Twoja "granda" ma takie życzenia, a może jeszcze inne, to po prostu mi napisz a ja bardzo chętnie sklecę z tych życzeń jakieś opowiadanko, żeby Was uszczęśliwić. Poza tym żeby zmniejszyć Wam nieco to rozczarowanie zapraszam na czwartek. Zacznę publikować nową historię pt. "Strata".
Bardzo dziękuję za komentarz, który bardzo pozytywnie mnie nastroił. Przesyłam pozdrowienia dla Ciebie i Twojej "grandy". :)

Gosiu

Dziękuję za wpis, chociaż rozumiem jak bardzo męcząca była wczoraj ta akcja. Ja byłam z wolontariuszami całym sercem i kibicowałam, żeby jak najwięcej uzbierali pieniędzy. Sama niestety nie mogłam wziąć w niej udziału ze względu na moje ograniczenia w poruszaniu się.
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.01.13 23:59
No, mamy brzuch, rece, nogi i glowe. To jestesmy odobne do ludkow rysowanych przez przecietnego czterolatka, sama nie wiem czy powinno Nam to schlebiac czy nie ?!
lectrice (gość) 2014.01.14 01:23
Czy to nie firma im padnie zupelnie i zostana bez pieniedzy, odkryja zycie przecietnych ludzi i to ich zblizy ? Nie odzyskaja wielkic pieniedzy (dochodow) ale zyskaja siebie ??!!

W zadnym opowiadaniu Marek nie plajtowal tak na dobre, w zadnym nie zyl jak zwykly smiertelnik, ze zwykla, przecietna pensja !
Oni zawsze oplywali w dobra, nie liczyli kasy !

Teraz rozumiesz dlaczego czytam od konca, bo mnie za bardzo nurtuje tematyka i to jak sie skonczy ! Dla swietego spokoju zerkam na koniec, uspakajam sie i moge zajac sie spokojnym czytaniem bo wiem mniej wiecej do czego wszystko zmierza !

Z toba mam ten komfort, ze wiem przynajmniej, ze dobrze sie skonczy, to lepsze niz nic !
Pozdrawiam i z gory przepraszam za niecierpliwosc ale niestety juz tak mam... (sama sobie jestes winna bo konca nie chcialas opowiedziec... -:))) ).
MalgorzataSz1 2014.01.14 10:31
Lectrice

Mylisz się. Ja napisałam jedno opowiadanie, w którym wprawdzie Marek nie splajtował, ale musiał nauczyć się żyć jak zwykły śmiertelnik. To opowiadanie to "Syn marnotrawny". Jeśli nie czytałaś, to znajdziesz je albo tu na blogu, albo na streemo Brzyduli, gdzie szukanie jest łatwiejsze niż tutaj. Opowiadanie znajduje się w zakładce FORUM - LITERATURA, CZYLI NASZA PISANINA - na stronie trzeciej i chyba w kolejności występuje na ostatniej pozycji. To krótka historia i ma chyba tylko sześć czy siedem rozdziałów.
MalgorzataSz1 2014.01.14 10:36
Przypomniałam sobie jeszcze jedno opowiadanie, w którym Marek musiał zaczynać praktycznie od zera. Ono nosi tytuł "Tylko mnie kochaj" i też napisane jest przeze mnie. Również znajduje się i tu i na streemo.
marit (gość) 2014.01.14 16:56
Całusy,buziale,uściski dla Ciebie Gosiu od grandzioli. O mateńko, jacy oni przeszczęśliwi,że p.Małgosia o nich wspomniała,- a pielusie mogły być,ale nie będzie bo Maruniu bezpłodny. No i wymyślili, tak ma pozostać jak p.Gosia napisała i kropka.Tak więc granda zadecydowała,że pozostajemy przy wtulonej Ulci w objęciach Marunia .A jak chcą dalszej miłości to sami mają snuć przyszłość tych dwojga. Teraz czekają na nowe opowiadania,Wielkie dzięki za odpowiedź.Pozdrawiam
MalgorzataSz1 2014.01.14 17:13
Marit

Od tej kaskady buzioli, całusów i uścisków aż słodko mi robi się na sercu i nie mogłabym nie wspomnieć w komentarzu o tej Twojej miłej grupce. I chociaż ich nie znam to od razu poczułam do nich sympatię, jak tylko o nich wspomniałaś.
Nie wiem, czy czytaliście wcześniejsze historie. W nich mnóstwo jest fragmentów opisujących bardzo szczegółowo życie Uli i Marka. Są również takie, w których jest mnóstwo dzieci w tym i bliźniaków właśnie. Ja nie mogę za każdym razem tak kończyć opowiadania, bo to się czytelnikom znudzi. To zakończenie zostawia pole do wyobraźni i można sobie domniemywać co tylko się chce.
Następne opowiadanie będzie dość przygnębiające, ale zakończy się dobrze. Liczę jednak, że niektórych z Was poruszy i wyciśnie łezkę. Może już nawet po pierwszym rozdziale ktoś popłacze?
Do czwartku już całkiem blisko, więc szykujcie chusteczki.
Serdecznie pozdrawiam Ciebie Marit i Twoją "grandę-bandę". :)
lectrice (gość) 2014.01.14 18:33
No dobra, to juz grzecznie zostane przy tej tragedii topiacego sie slodkiego produktu mlecznego na rozgrzanym chodniku, na oczach zglodnialego Mareczka lub tez wyglodnialej Ulenki.
Natalia (gość) 2014.01.14 19:51
Gosieńko!
Nie zaglądałam tutaj chwilę, a takie emocje. Aż nie mogę uwierzyć, że to koniec. A szkoda... Jednak mam nadzieję, że niebawem znów opublikujesz cokolwiek - chociażby nawet miniaturkę. Po całym dzisiejszym dniu: anginie, kradzieży, aż mimo poczytać sobie o miłości dwojga ludzi... Obiecałam sobie i mojemu lubemu, że nigdy nie zromantycznieję, ale czytając Twoje opowiadania, zaczynam się bać o swój los. Widać ogromną pasję w pisaniu - a to chyba najważniejsze w tym wszystkim. Ze swojej strony, pragnę życzyć weny i szybkiego powrotu do pisania! Ściskam mocno w ten zimny dzień! Buziaki!
MalgorzataSz1 2014.01.14 20:35
Natalio

Ja wciąż zaglądam na Twój blog spodziewając się kolejnej perełki w postaci miniaturki, a może planujesz kolejne, fascynujące opowiadanie?
Angina i kradzież to przykre rzeczy. Mam nadzieje, że wyszłaś z choroby, a kradzież nie byłą zbyt dotkliwa. Temu kto sięga po cudze od razu powinny odpaść łapy.

Nie wiem, dlaczego boisz się "zromantycznienia". Sama w opowiadaniach i miniaturach umieszczałaś romantyczne wątki i tak do końca wcale nie jesteś nie romantyczna.
Ja przyznaję się do tego bez bicia, zresztą widać to w moim każdym opowiadaniu. Na razie nic nie piszę, bo jak spojrzysz na prawą stronę bloga, na zakładkę "Moje opowiadania", to zauważysz trzy tytuły czekające na publikację. Nowe opowiadanie już w czwartek.
Fajnie, że się odezwałaś. Dziękuję za piękny komentarz i ściskam Cię mocno. :)
ADRIANCREVAN (gość) 2014.01.15 09:23
zbliżam się do nieuchronnego końca i już zastanawiam się co robić dalej ?
Wrzuciłam co nie co !
Czy jutro będzie nowe opowiadanie? Bo czwartek :-)))
Miłego dnia Małgosiu :-)
MalgorzataSz1 2014.01.15 11:37
Aniu

Oczywiście, że będzie pierwszy rozdział nowego opowiadania pt. "Strata" i już Cię na niego zapraszam. Za chwilę zerknę na Twój blog.
Mimo tej ponurej aury i ja życzę Ci miłego dnia. :)
lectrice (gość) 2014.01.15 12:25
To u Was tez ponuro ?
A u Ani krew sie leje strumieniami, konflikt pokolen kwitnie, nastoletni zal i rodzicielskie niezrozumienie sie zmierzaja ze soba, a wszystko to z milosci do blizniego !
Oj cos ta Ania za bardzo sie napatrzyla na zycie codzienne !!!
MalgorzataSz1 2014.01.15 13:12
U nas szaro, buro i ponuro od samego rana i tak ma być do końca tygodnia. Zapowiadają ochłodzenie i opady śniegu z deszczem. Jednym słowem paskudnie.
U Ani przeczytałam rozdział. Ma dzisiaj dziewczyna mordercze zakusy. Ha, ha. :)
lectrice (gość) 2014.01.15 14:14
No wlasnie, ona tak bojowo i ostro nastawiona, a tu dopiero sroda !
Mam nadzieje, ze jutro jej troche slodyczy w dusze wlejesz by sie nam troche zlagodzila i wiekszych morderczych spustoszen w swoim opowiadaniu nie uczynila i naszych ulubionych bohaterow oszczedzila !!!
Bo jak juz bog smierci boga smierci usmierci to nawet bog smierci ni pomoze !
MalgorzataSz1 2014.01.15 14:26
Lectrice

Chyba jednak Cię rozczaruje ten jutrzejszy rozdział skoro jesteś nastawiona na wlewanie w duszę słodyczy. Nic z tych rzeczy. Żadnych słitaśnych momentów niestety nie będzie. Ania macha nam mieczem, a raczej kosą shinigami, a ja pociągnę śmiertelny wątek. SORRY.
lectrice (gość) 2014.01.15 14:40
Dajcie zyc dziewczyny !!!

Zaraz, zaraz, smiertelny watek, no chyba nie usmiercisz jednego z naszych pupilkow !!!
O rany, jak sie odwazysz to nie recze za siebie : juz nigdy zadnego byczka nie zlapie i zostaniesz przez nie osaczona bo bezkarnie beda po blogowych lakach twych ganiac, kopytami ci wszystko przeoraja, kupoch nawala, a ryczenie tych stworow bedze ci do snu tulic (no nie wspominajac o zapachach), a niech tam !

Jeszcze masz czas zeby wszystko przerobic przed jutrzejsza publikacja ! Nie zdazysz ? A od czego sa nocki ?

Pozdrowienia pelne obaw, w tle przesylam zgrzytanie zebami (ze strachu przed waszymi krwiopijczymi pomyslami) !!!
Z nadzieja,ze sie opamietacie i na droge kojaca nerwy powrocicie...

MalgorzataSz1 2014.01.15 17:14
Lectrice

Już pisałam przecież wcześniej o tym, że nie mam skrupułów żeby uśmiercać któregoś z bohaterów drugoplanowych, dla tych najważniejszych nigdy nie odważyłabym się na czarny scenariusz, więc spokojnie. Aż tak drastycznie nie będzie.
I nie strasz mnie tymi bykami, bo całkiem w głowie mi się poprzestawia i dopiero będę je sadzić jak pomidory na wiosnę. :)
ADRIANCREVAN 2014.01.15 17:31
tak z nudów, wklejam dalej
:-)
ADRIANCREVAN 2014.01.15 17:38
Kochane , ja tylko spełniam wasze życzenia:-)
miało się coś dziać by nie było za słodko i romantycznie :-)
i jak tu dogodzić ..
ech
:-)))))))))))))))
MalgorzataSz1 2014.01.15 17:53
Dogadzasz Aniu, dogadzasz jak nie przymierzając ksiądz Kaśce. My trochę marudzimy, ale tak naprawdę jesteśmy wdzięczne za to, że mamy co czytać. :)
Dziwnezjawiska (gość) 2014.01.15 19:18
Pozdrawiam
lectrice (gość) 2014.01.15 19:32
Adriancrevan
A co to znaczy "z nudow" ? Cos takiego istnieje w twoim zarobionym swiecie ?
ADRIANCREVAN 2014.01.15 20:48
Lectrice , z nudów znaczy, że skończyłam pisać kontynuację i pozostało mi tylko wklejanie
buuu
:-(
lectrice (gość) 2014.01.15 23:08
Ja wcale nie strasze, ja tylko opisuje szara, a raczej laciata rzeczywistosc jaka cie czeka jesli nie bedziesz sie podlizywac spragnionym literackiego piekna duszom czyteklniczek.
A pomidory to swoja droga, mozesz sobie sadzic do woli, autorka Anna wystarczajaco wystawia na probe nasze delikatne zmysly raczac nas pilami i kosami... wiec pomidorki zawsze mile widziane...
ADRIANCREVAN 2014.01.16 08:17
będziesz miała czym obcinać pomidorowe krzaczki :-)
marit (gość) 2014.01.16 19:52
Gosieńko równo pojechałaś po bandzie,Te "bandziory" moje mają taką radochę,że o nich wspominasz.Dziękuję Ci od nich.Jeżeli chodzi o przeczytanie Twoich opowiadań to właśnie czytają je po raz trzeci /teraz- "Trochę inna bajka",/a jeszcze troch na pamięć będą znały.Przynajmniej mają zajęcie i tak trzymać.Mam nadzieję,że nie dostanę nawału czytając kolejne opowiadania.Zmiłuj się nie katuj nas bo i tak przy ostatnim wyłam jak stare bobrzysko /boziuniu na kolanach przepraszał/.Aż się na język pcha pytanie gdzie ci mężczyźni.Oczkuję czwartku.Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz