16 styczeń 2014 |
S T R A T A
ROZDZIAŁ 1 Pogoda była koszmarna. Od wielu dni padało i wiał silny, porywisty wiatr. Nic dziwnego. Był późny listopad, a o tej porze roku było to zupełnie normalne. Ciężkie, szaro-bure chmury szybko przesuwały się na tle równie szaro-burego nieba. Głośny stukot dużych, deszczowych kropel walących o blaszany parapet obudził drzemiącego w fotelu mężczyznę. Przetarł powieki i przejechał dłonią po sporym zaroście. Nie sypiał już zbyt dobrze od wielu miesięcy. Od czasu, kiedy zachorowała jego żona. Dzisiejszej nocy pościel na ich wspólnym łóżku pozostała nietknięta podobnie jak wczoraj. Przeciągnął obolałe ramiona. Fotel nie był wygodnym miejscem do spania, a on nie mógł się przemóc, by zasnąć w małżeńskim łożu sam. Tam wszystko pachniało nią. – To już dzisiaj – pomyślał z żałością. – Jak my to przeżyjemy? – Ścisnęło mu się serce, a w zmęczonych oczach zaszkliły się łzy. Wstał z fotela i ściągnąwszy pogniecioną marynarkę przeszedł do łazienki. Prysznic orzeźwił go trochę i w niewielkim stopniu usunął ślady zmęczenia. Przepasany ręcznikiem podszedł do zaparowanego lustra i przetarł je. Przyjrzał się uważnie swojej twarzy. Miał dopiero dwadzieścia osiem lat, a wyglądał jakby miał o trzydzieści więcej. – Dlaczego mi to zrobiłeś? Dlaczego mi ją zabrałeś? Jak ja będę bez niej żył? Jak bez niej będzie żył Miłosz? On jest przecież taki mały. Za rok w ogóle nie będzie jej pamiętał. Ona była za młoda na śmierć. Dlaczego…? – Znowu po jego policzkach toczyły się łzy. Nie potrafił pogodzić się z tą tragedią. Wobec jej choroby okazał się całkowicie bezsilny podobnie jak ci wszyscy lekarze, którzy do samego końca dawali mu nadzieję. Była mu pisana od samego początku. Wychowywali się razem i razem dorastali. On, ona i jej brat. Pod jego nosem wyrosła na piękną, zjawiskową kobietę. Na kobietę, która go kochała i którą on kochał bardziej niż własne życie. Po śmierci państwa Febo, rodzicach jego wówczas przyszłej żony i szwagra od razu było wiadomo, że opiekę nad rodzeństwem przejmie jego matka i ojciec. Oboje obiecali to nad grobem tragicznie zmarłych Febo, z którymi łączyła ich wielka przyjaźń i wspólna firma odzieżowa. Potem, gdy dorastali stali się nierozłączni. Któregoś dnia oświadczył się jej, a ona te oświadczyny przyjęła. Był wtedy najszczęśliwszym z ludzi. Nie czekali długo ze ślubem. Wkrótce po nim Paulina zaszła w ciążę. Ze szczęścia nosił ją na rękach. Dbał, żeby się nie przemęczała. Z czułością gładził jej powiększający się brzuch. Kiedy Miłosz przyszedł na świat, oszalał na punkcie tego dziecka. Robił przy nim dosłownie wszystko. Chuchał i dmuchał nie zaniedbując przy tym swojej żony. Mały był tak bardzo do niej podobny. Miał tak jak ona subtelną buzię, kruczoczarne włosy i czarne jak węgielki migdałowe oczy. Po nim odziedziczył tylko dołeczki w policzkach najwdzięczniejsze wtedy, gdy się szeroko uśmiechał. Nie cieszyli się długo wspólnym szczęściem. Gdy Miłosz skończył dwa i pół roku, Paulina zachorowała. Zaczęło się właściwie dość niewinnie. Czuła się osłabiona, ale uparcie twierdziła, że nic jej nie jest. Miewała też wymioty. Najpierw pomyślał, że być może jest w ciąży i osobiście pobiegł do apteki po test ciążowy, ale ten wypadł negatywnie. Potem doszły dziwne wzdęcia i na przemian biegunki lub zaparcia. Martwił się o nią. Z każdym dniem słabła i nie była w stanie zajmować się Miłoszem. Prosił, zaklinał i błagał aż w końcu sama czując, że jednak dzieje się coś niedobrego, pojechała na badania. Zdiagnozowano zapalenie trzustki. Miała wszelkie tego objawy łącznie z bardzo wysokim poziomem cukru we krwi i w moczu. Dostała leki i zalecenie, że powinna się oszczędzać. Poprawa jednak nie trwała długo. Po jakimś czasie pokazały się na jej ciele zmiany skórne, które pokryły niemal ją całą mocnym rumieniem. Nie mogła na siebie patrzeć. Wcierała tony kremów maskujących, ale rumień nie znikał. Każdej nocy wstawała co najmniej dwukrotnie, żeby zmienić piżamę, bo dosłownie zalewał ją pot. Puchły jej nogi i ręce. Na tym etapie mógł ją jedynie tulić mocno i zapewniać, że zrobi wszystko co w jego mocy, żeby wyzdrowiała. W końcu załatwił prywatną klinikę i dopiero tam okazało się, że to co brano za zapalenie trzustki jest czymś, co zmroziło krew w żyłach im obojgu. Rozpoznano raka. Płakał razem z nią. Nie potrafili pogodzić się z tą diagnozą. W dodatku okazało się, że ten wykryty rak jest już przerzutem i nie ma mowy o przeprowadzeniu operacji. Zaproponowano chemię, która nie spowodowała poprawy. Potem radioterapię, ale jej skutek był podobny. Szalał z rozpaczy, a ona nikła w oczach. Dopóki wyglądała w miarę dobrze przyprowadzał do niej Miłosza. Mały bardzo tęsknił za nią i każdego wieczora płakał. Jak miał wytłumaczyć trzylatkowi, że mamusia jest tak ciężko chora, skoro sam nie potrafił ogarnąć ogromu zniszczeń jakie poczyniła choroba w jej organizmie? Zawsze była szczupła. Rak spowodował, że wyglądała jak szkielet. Każdego dnia jej czarne oczy wpatrywały się w jego własne z ogromnym bólem, żalem i rozpaczą. Każdego dnia tulił ją w ramionach i nie potrafił ukoić jej płaczu. - Tak bardzo mi żal Marek, że muszę od was odejść – mówiła słabym głosem. - Tak bardzo mi żal, że nie zobaczę jak dorasta Miłosz. Kocham was obu nad życie. Nie pozwól mu o mnie zapomnieć. Napisałam do niego list. Dasz mu go w jego piętnaste urodziny. Wtedy już zrozumie. - Zrobię wszystko co zechcesz kochanie. Nie mów już nic, bo to cię męczy. – Z czułością całował jej czoło, na które kapały ogromne krople łez. - Jeszcze tylko jedno. Proszę cię zabierz mnie stąd. Nie chcę tu umierać z dala od was. Chcę zamknąć oczy w domu, tam gdzie jest wszystko co kocham. Nie mógł odmówić tej prośbie. Pozałatwiał wszystkie formalności łącznie z karetką, która przywiozła ją do domu. Zaopatrzono go również w butlę tlenową i pompę dawkującą morfinę, a także inne akcesoria mające jej ulżyć w cierpieniu. W domu przeżyła zaledwie miesiąc, a on nie odchodził od jej łóżka. Przez ten miesiąc Miłosz każdego wieczora przed pójściem spać klękał przy łóżku i prosił bozię o zdrowie dla jego ukochanej mamusi, a potem zasypiał przytulony do jej wyniszczonego ciała. Ten widok doprowadzał ich oboje do łez. Marek brał go wtedy na ręce i śpiącego zanosił do łóżeczka. Którejś nocy odeszła cicho, wtulona w niego, a on długo nie potrafił oderwać się od niej. Przeleżał tak do rana, do momentu kiedy Miłosz wbiegł do ich sypialni chcąc się jak zwykle przywitać. Wstał wtedy z zalaną łzami twarzą i wziąwszy go na ręce przygarnął mocno do siebie. - Nie Miłoszku, nie… Nie przeszkadzaj mamusi. - Ale ja tylko chcę jej dać buziaka i powiedzieć „dzień dobry”. - Mamusia ci nie odpowie. Już się nie obudzi. Dzisiaj w nocy zabrały ją do nieba aniołki. – Małemu stanęły świeczki w oczach i usta przybrały kształt podkówki. - Dlaczego, – rozpłakał się żałośnie - one nie kochają jej tak jak ja. Ja chcę do mamusi… - Wiem kochanie…, wiem. Ona była bardzo chora, a tam w niebie nic ją już nie boli. Teraz spogląda na ciebie z góry i uśmiecha się. Ona zawsze będzie z tobą, bo byłeś jej najjaśniejszym promyczkiem i największym szczęściem. – Położył dłoń na jego sercu. – Od teraz będzie mieszkać tu, w twoim serduszku. Chodźmy. Ubiorę cię. Dzisiaj mieli ją pożegnać na zawsze. Ciało Pauliny spoczywało już w cmentarnej kaplicy i czekało na pochówek. Stał wraz z synem przy jej trumnie i szeptał cicho słowa pożegnania. - Żegnaj kochanie. Byłaś całym moim życiem. Byłaś moją miłością, najlepszą żoną i matką na świecie. Osierociłaś nas. Jeśli gdzieś tam jesteś to wiedz, że zawsze będę cię kochał. Do końca moich dni. – Wstrząsnął nim głośny szloch. Nie potrafił i nie chciał zapanować nad łzami. Jego syn płakał również rozmazując piąstkami wilgoć na policzkach. Ten pogrzeb zgromadził mnóstwo ludzi. Długo stał przy grobie i wraz z Alexem, bratem Pauliny i swoimi rodzicami przyjmował kondolencje. Odetchnął z ulgą, kiedy ostatni uczestnicy tej smutnej uroczystości opuścili cmentarz. Poczuł dłoń na swoim ramieniu i odwrócił się. Za nim stała jego matka. - Chodźmy synku. Pojedziemy do nas. Zosia przygotowała poczęstunek dla najbliższych. Dla Paulinki już nic nie możemy zrobić, a wy stojąc tu dłużej przeziębicie się. Miłosz jest siny z zimna. - Już mamo… Już idziemy… Chciałbym z wami porozmawiać, ale to już w domu. Salon w domu Heleny i Krzysztofa Dobrzańskich zgromadził wszystkich, których najbardziej dotknęła śmierć Pauliny. Był Alex, który podobnie jak Marek nie potrafił się pogodzić ze śmiercią siostry. Był Pshemko, projektant zjawiskowych i kosztownych kreacji w firmie Febo&Dobrzański, który dogłębnie przeżywał stratę ukochanej Belli, swojej muzy. Był Sebastian, dyrektor HR w firmie i najlepszy przyjaciel Marka. Sami seniorzy czuli się tak, jakby stracili rodzone dziecko. Zasiedli do stołu w milczeniu. Zosia, gospodyni Dobrzańskich, wniosła wszystkie potrawy i zniknęła jak duch w czeluściach kuchni. - Częstujcie się bardzo proszę – Helena zachęcała ich do jedzenia. Sama wziąwszy Miłosza na kolana karmiła go rosołem. – To o czym chciałeś porozmawiać Marek? – Tym pytaniem wyrwała go z odrętwienia. Spojrzał na nią półprzytomnie nie bardzo rozumiejąc. – Mówiłeś na cmentarzu, że chcesz z nami porozmawiać – przypomniała mu. - A tak…, tak… Wiem, że za tydzień wyjeżdżacie. Chciałem prosić, żebyście na kilka dni wzięli do siebie małego. Muszę pozałatwiać parę ważnych spraw i nie miałbym co z nim zrobić. - Nawet nie musisz prosić. Chętnie się nim zajmiemy, jednak myślę, że teraz będziesz musiał wynająć jakąś opiekunkę. My nie będziemy w stanie pomóc. Ojcem mocno wstrząsnęła śmierć Pauliny i od razu poczuł się gorzej. Koniecznie trzeba zadbać o jego serce. – Pokiwał smętnie głową. - Nie wiem jak to wszystko ogarnę… - wyszeptał bezradnie. - Ja ci pomogę – odezwał się Sebastian. – Jak chcesz to mogę jeszcze dzisiaj dać ogłoszenie w prasie i w internecie. – Marek popatrzył z wdzięcznością na przyjaciela. - Dzięki Seba. Mam też prośbę do ciebie Alex. Wiem, że nie jesteś w najlepszej formie i wiem jak bardzo dotknęła cię ta śmierć, ale nie ma nikogo innego, kto mógłby mnie zastąpić na te kilka dni. Zgodzisz się? - Nie ma sprawy. Nawet sam to chciałem zaproponować. Już wolę chodzić do pracy i czymś zająć myśli niż rozpamiętywać. - Dziękuję. Pshemko, jeśli nie masz nic pilnego, to może weź urlop na ten tydzień. Wiem jak bardzo Paula była ci bliska, ale ty też musisz być w dobrej kondycji. Jesteś przecież filarem tej firmy. Mistrz obrzucił Marka posępnym spojrzeniem. - Nie Marco. Ja też wolę projektować niż zamęczać się myślami o niej. Nie będę brał urlopu. Po posiłku rozsiedli się jeszcze na kanapach sącząc kawę. Marek wziął na kolana Miłosza i tłumaczył mu. - Zostaniesz synku przez kilka dni u dziadków. Ja będę wpadał tu codziennie, ale muszę załatwić dużo spraw, a ty powinieneś mieć opiekę. Zostawię ci zdjęcie mamy. Postawię przy twoim łóżeczku. Jak się obudzisz rano, będziesz widział, że uśmiecha się do ciebie. Dzisiaj wieczorem to ja będę cię usypiał, a od jutra babcia. Obiecaj mi, że nie będziesz płakał. – Popatrzył w załzawione oczy chłopca. - Obiecuję – odpowiedział drżącym głosem. – Najwyżej tylko troszeczkę jak nikt nie będzie patrzył. – Przygarnął malca całując jego czoło. - Mamusia byłaby z ciebie taka dumna. Ja też jestem. Musimy być dzielni synku. Po uśpieniu Miłosza pożegnał się z rodzicami i pojechał do domu. Kiedy wszedł do środka doznał wrażenia tak przejmującej pustki, że aż zadrżał. Cisza dzwoniła w uszach. Ukrył w dłoniach twarz. Poczuł się tak straszliwie samotny i opuszczony, że nie potrafił zapanować nad rozpaczą. Poszedł do ich sypialni i rzuciwszy się na łóżko przygarnął do siebie jej poduszkę i rozpłakał się na cały głos. Było mu tak strasznie żal. Obiecywali sobie, że już zawsze będą razem i będą szczęśliwi. Mieli tyle planów, tyle zamierzeń, tyle marzeń. Teraz został sam i miał świadomość, że nigdy nie pogodzi się z jej odejściem. Będzie musiał nauczyć się bez niej żyć, ale nie zapomni nigdy. Przez cały tydzień gdzieś biegał i coś załatwiał. Nie przypuszczał, że śmierć Pauliny spowoduje lawinę spraw i formalności do załatwienia. W międzyczasie wpadał na kilka godzin do rodziców, żeby Miłosz nie odczuł tak bardzo jego nieobecności. Próbował zająć go zabawą, ale nawet podczas niej malec ciągle wspominał matkę. - Codziennie mówię mamusi „dzień dobry” i całuję ją w policzek. Uśmiecha się do mnie i mówi, że mnie kocha. Głaskał go po główce z wielką miłością. Wiedział, że mały fantazjuje, ale nie chciał mu tłumaczyć, że to niemożliwe, żeby słyszał jej głos. W ten sposób przynajmniej miał poczucie jej obecności. Po tygodniu wraz z Miłoszem odwiózł rodziców na lotnisko. Lecieli do Szwajcarii, gdzie w jednej z tamtejszych klinik Krzysztof miał wracać do zdrowia. Lecieli na trzy długie miesiące. - Będziemy dzwonić synku – zapewniła Helena żegnając ich. – Trzymajcie się zdrowo i ubierajcie ciepło. Bardzo was kochamy. – Podniosła wnuka i ucałowała jego policzki. Po chwili to samo zrobił Krzysztof. Stali kilka minut na tarasie widokowym i odprowadzali wzrokiem odlatujący samolot. Wracając z Miłoszem do domu pomyślał, że jak najszybciej musi znaleźć jakąś kobietę do opieki nad nim. Nie było dobrym pomysłem ciągnąć go codziennie do biura. Będzie się tam nudził jak mops. Mógłby go wprawdzie zapisać do przedszkola. To też było jakieś rozwiązanie, ale nasłuchał się od matki, że dzieci w przedszkolu często łapią infekcje i wolał już wynająć opiekunkę niż narażać małego na choroby. Po kąpieli ułożył go w łóżeczku i przeczytał bajkę. Miłosz zmęczony całym dniem szybko zasnął. On też położył się wcześniej. Pomyślał, że od jutra musi się postarać żyć normalnie. Od jutra wracał do pracy. |
ADRIANCREVAN (gość) 2014.01.16 09:37 |
smutno się zaczyna, ale ciekawie chociaż Paulina pozytywnie ? muszę się oswoić .. Miłego dnia Małgosiu |
MalgorzataSz1 2014.01.16 09:40 |
Dzięki Aniu. Tym razem przekornie zrobiłam z Pauliny wspaniałą żonę i matkę, ale nie pozwoliłam jej pożyć zbyt długo. Złośliwa bestia ze mnie. Pozdrawiam. :) |
ADRIANCREVAN (gość) 2014.01.16 09:57 |
Bardzo :-) ale mimo smutnego poczatku jak zawsze rewelacyjnie się czyta.. i czekam co dalej .. u Ciebie nic nie dzieje się bez przyczyny :-))) |
MalgorzataSz1 2014.01.16 10:19 |
To prawda, ale czy w Twoich opowiadaniach jest inaczej? Musi być zawsze jakiś początek, który zmierza do czegoś sensownego. |
miki (gość) 2014.01.16 11:07 |
Bardzo ciekawie się zaczyna,Ty zawsze wymyślisz coś fajnego,czekam na ciąg dalszy. |
MalgorzataSz1 2014.01.16 11:22 |
Dzięki Miki To będzie dość smutna historia, ale mam nadzieje, że Cię wzruszy i spodoba Ci się. Oczywiście skończy się szczęśliwie, jak to zwykle u mnie. Pozdrawiam Cię serdecznie. :) |
bewunia68 (gość) 2014.01.16 11:47 |
Nie wiem co mam myśleć o nowym opowiadaniu. Poczekam na następny rozdział i może wtedy wyrobię sobie opinię. Rzeczywiście trudno sobie wyobrazić taką cudowną Paulinę. Pozdrawiam |
MalgorzataSz1 2014.01.16 12:25 |
Bewuniu Ja też miałam z tym trudności, więc żeby nie było za różowo, uśmierciłam ją już w pierwszym rozdziale. W tym opowiadaniu Paulina jawi się jako mądra, rozważna kobieta, kochająca żona i matka i te cechy jej charakteru będą miały znaczenie w następnych częściach opowiadania. Bardzo dziękuję, że zawitałaś i przeczytałaś. Pozdrawiam cieplutko. :) |
Natalia (gość) 2014.01.16 15:42 |
No proszę. Myślałam o czymś zupełnie innym. Na szczęście Twoja wyobraźnia jest lepsza od mojej. Ja nigdy nie wymyśliłabym czegoś takiego. Czekam na ciąg dalszy, który przeczytam niew iadomo kiedy. Pozdrawiam serdecznie . |
ADRIANCREVAN (gość) 2014.01.16 16:07 |
wrzuciłam co nie co , bo potem mogę nie mieć czasu a jutro chyba wcale .. :-))) |
MalgorzataSz1 2014.01.16 16:30 |
Natalio Nie uwłaczaj swojej wyobraźni, bo piszesz pięknie, a Twój pamiętnik to prawdziwy majstersztyk. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie mi dane przeczytać go powtórnie. A tymczasem życzę miłego pobytu w górach i szalonej, białej frajdy. Serdecznie pozdrawiam. :) |
Gośka (gość) 2014.01.16 18:08 |
Bardzo piękny rozdział. Powiedziałabym, że atmosfera smutku, przygnębienia i wewnętrznej pustki wyszła ci doskonała. Emocje, opisy i dialogi świetnie zredagowane. Słowa dobrane. Czytając ten tekst miał tylko jedno w głowie "Jak wprowadzisz Ulę i dlaczego w taki sposób opisałaś małżeństwo z Paulą". |
MalgorzataSz1 2014.01.16 18:39 |
Gosiu Bardzo dziękuję za słowa pochwały. Chcę Cię też zapewnić, że Ula pojawi się już w następnym rozdziale. Opowiadanie będzie trochę nietypowe, bo tym razem Ula nie będzie asystentką Marka w F&D. Właściwie to nawet niewiele piszę o firmie, zaledwie kilka zdań. Zabieg z dobrą, wspaniałą Pauliną był jak najbardziej celowy, bo to przełoży się niejako na sens tego opowiadania. Na pewno w miarę czytania tej historii zrozumiesz, dlaczego Paulina była właśnie taka, a nie zołzowata jak w innych opowiadaniach i jak w serialu. Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa i serdecznie pozdrawiam. :) |
biedronka2012 (gość) 2014.01.16 19:28 |
Gosiu, Rozdział cudowny ! Przeczytałam jednym tchem. Najgorsze jest ,że początek Twojej historii jest bardzo realny.... Zbyt dużo kobiet umiera za wcześnie, zostawiajając swoje dzieci,męża, bliskich .... Nowotwór jest straszna chorobą....ból, cierpienie. Ja wiem ,że śmerć jest cześcią naszego życia .... ale jakoś nie umiem sie z tym pogodzić.... ale jako przyszła pielęgniarka chyba powinnam PS Podejrzewam kim bedzie Ula w tym opowiadaniu, ale nie bedę tego pisać głośno,zeby nie psuć opowiadania ;) pozdrawiam biedronka |
MalgorzataSz1 2014.01.16 19:44 |
Biedronko Jak się cieszę, że rozdział Ci się spodobał, bo pamiętam, że któreś z poprzednich opowiadań nie bardzo przypadło Ci do gustu. Tym większa radość dla mnie. Tak, nowotwór jest jak najbardziej realny i każdy z nas jest potencjalnie na niego narażony. Najgorzej jest wtedy, gdy dotyka młodych dziewczyn i młodych matek, chociaż ja jednak nie generalizowałabym, bo zarówno w przypadku młodych jak i starszych jest on równie niebezpieczny i groźny. W tym wypadku chodzi jeszcze o dziecko, które osierociła Paulina. Dla takiego malca to prawdziwy dramat i nie potrafi sobie czasem poradzić z tęsknotą za matką. Myślę, że chyba nie tak trudno domyślić się kim będzie Ula w tym opowiadaniu, bo nasuwa się to samo przez się. Ale na razie nie zdradzamy. Wielkie dzięki, że zajrzałaś i dzięki za pozytywny komentarz. Serdecznie Cię pozdrawiam. :) |
Aniula (gość) 2014.01.16 20:42 |
Małgosiu, Ciekawie się zaczyna. Paulina nie jest już taka wredna jak zawsze. Nawet mi się spodobała i trochę mi jej szkoda, ale przecież tak musiało być, żeby Marek spotkał Ulę. Choroby dotykają ludzi bez względu na wiek. Zawsze jest to bardzo smutne, a u Ciebie tym bardziej, że Ty tak wzruszająco to opisałaś. Chyba wiem w jaki sposób Marek pozna Ulę, ale nie będę zdradzać. Poczekam do czwartku. Choć to bardzo długo. Właśnie dzisiaj się dowiedziałam, że spektakl "Kochanie na kredyt" W Krakowie będzie dopiero 7 marca. A tak liczyłam, że będę miała mozliwość obejrzeć jeszcze w styczniu. No ale cóż. Mówi się trudno. Pozdrawiam Cię serdecznie i czekam z niecierpliwością na kolejną część. Ania. |
MalgorzataSz1 2014.01.16 20:53 |
Aniu Zamiast rozpisywać się na temat rozdziału zapytam, dlaczego nie możesz obejrzeć sztuki 7-go marca w Krakowie? Ja widząc pierwszą rozpiskę spektaklu też byłam nieco rozczarowana, bo liczyłam na to, że przyjadą raz jeszcze na Śląsk, a tymczasem chwilę później napisali na fanpage, że 31-go będą w Sosnowcu. Ucieszyłam się, bo wprawdzie widziałam już spektakl w Chorzowie, ale bardzo chciałam zobaczyć raz jeszcze. I udało się. Mam już bilety i ostatniego stycznia będę oglądać ponownie. A za miłe słowa dotyczące opowiadania dziękuję i serdecznie pozdrawiam. :) |
Aniula (gość) 2014.01.16 20:58 |
Małgosiu, Chodziło mi o to, że do 7 marca jeszcze daleko. Ale cóż muszę poczekać. I mam nadzieję, że mi wtedy nic nie wypadnie, bo bardzo chciałabym obejrzeć. Pozdrawiam. Ania. |
MalgorzataSz1 2014.01.16 21:07 |
Aaa... rozumiem. To szybko zleci, zobaczysz. Najważniejsze, żebyś sobie kupiła bilety. Ja miałam szczęście, bo udało mi się zabukować miejsca w pierwszym rzędzie. Będę miała możliwość przyjrzeć się aktorom z bliska. |
Natalia (gość) 2014.01.16 21:08 |
Jeju! Cudownie się zaczyna. Chyba nie jest tajemnicą, że opiekunką będzie Ula? Sądzę, że będzie wielka miłość i happy end - znam doskonale Twoje uwielbienie szczęścia :) Zastanawiam się tylko w jak szybkim tempie rozwinie się akcja... Już się nie mogę doczekać następnych rozdziałów. Ściskam! PS u mnie miniaturka |
MalgorzataSz1 2014.01.16 21:22 |
Natalia To właśnie było tajemnicą. Miałaś tego nie pisać, ale trudno. Wiem, że lubisz takie traumatyczne tematy i liczyłam na to, że opowiadanie może przypaść ci do gustu. I wielkie dzięki, że powiadomiłaś o mini. Zaraz przenoszę się na Twój blog. Dziękuję i pozdrawiam. :) |
lectrice (gość) 2014.01.16 23:27 |
Po śmierci państwa Febo, rodzicach jego żony i szwagra od razu było wiadomo, że opiekę nad rodzeństwem przejmie jego matka i ojciec. Ja bym dala : "Po śmierci państwa Febo, rodzicach jego wowczas przyszlej żony i szwagra od razu było wiadomo, że opiekę nad rodzeństwem przejmie jego matka i ojciec. Rodzice zmarli jak oni byli mali wiec chyba warto zaznaczyc ten skok w przeszlosc. Albo tak : Po śmierci państwa Febo, rodzicach jego żony i szwagra, wowczas jeszcze dzieci, od razu było wiadomo, że opiekę nad rodzeństwem przejmie jego matka i ojciec. "Już wolę chodzić do pracy i zająć myśli czymś innym niż rozpamiętywać." - Ja bym wyrzucila "innym", wydaje mi sie zbedne, przestawilabym tez "czyms". : "Już wolę chodzić do pracy i zająć czyms myśli niż rozpamiętywać. Jakos nieurodzaj na byczki, zjadlas cala chodowle, ostatnio tylko wolowinka na domowym stole ??? Nieladnie byc takim lakomczuchem ! No ale ci sie udal wyciskacz lez ! I kto by pomyslal, ze zdolasz sprawic, ze bedziemy chlipac za PAULINA !!! Ale masz przewrotna nature !!! No skoro Marek tak szalal za Paulina i poznal juz smak prawdziwej milosci to Ula bedzie miala trudne zadanie i bedzie wystepowac jako ta "druga" ! Rozumiem, ze Ula to ta opiekunka z ogloszenia albo ktos z kregow tej opiekunki. A droge do Marka znajdzie poprzez nawiazanie doskonalego kontaktu z dzieckiem ? |
MalgorzataSz1 2014.01.16 23:34 |
Lectrice Płakałaś? Jeśli tak, to uważam to za sukces. Właściwie to nie mam nic do dodania, bo wszystko to, co ma nastąpić zawarłaś w komentarzu. Byczki rzecz jasna zostaną poprawione. Mnie również nie pasowało za bardzo to pierwsze wymienione przez Ciebie zdanie, ale nie miałam pomysłu jak je lepiej sformułować. Twoja wersja jest zdecydowanie lepsza. A tak swoją drogą, to gdzieś Ty się podziewała przez cały dzień? Ania również wstawiła fajny rozdział i czekała na korektę. Na szczęście jesteś a ja oddycham z ulgą. Bardzo dziękuję za komentarz i życzę spokojnej nocy. :) |
lectrice (gość) 2014.01.17 00:40 |
No podziewalam sie, podziewalam... Mialam troche roboty i postanowilam milosiernie dac komputer dzieciom i juz sie nie wyklocac. One myslaly, ze ja taka dobra mama, a ja mialam cos pilnego i zwyczajnie nie moglam sie wglebic w ten tekscik. No ale oczywiscie nie zapomnialam bo jakze moglabym zapomniec taki ladny niezapominajkowy tekscik ! Ja nie jestem pewna czy byki podjadaja chabry i niezapominajki bo niebieskich papuzek to chyba nie... no i co to bedzie ??? |
lectrice (gość) 2014.01.17 01:09 |
Był Pshemko, projektant zjawiskowych i kosztownych kreacji w firmie Febo&Dobrzański, który dogłębnie przeżywał stratę ukochanej Belli i swojej muzy. Tak sie zastanawiam czy nie trzeba wyciac "i" z "i swojej muzy". Bo to tak wyglada jakby Pszemko stracil dwie osoby : belle i swoja muze. Nie lepiej : Był Pshemko, projektant zjawiskowych i kosztownych kreacji w firmie Febo&Dobrzański, który dogłębnie przeżywał stratę ukochanej Belli, swojej muzy. Dorzuc przecinek : Zosia, gospodyni Dobrzańskich,,,,,,,,, wniosła wszystkie potrawy i zniknęła jak duch w czeluściach kuchni. No prosze jaka czysta poezja z tymi "czelusciami" kuchennymi. Ja juz wiem dlaczego nie lubie gotowac ! Bo podswiadomie boje sie przepasc z kretesem w tych czelusciach -:DD Jak sie tam zgubie to zupelnie zabladze i kto mnie odnajdzie przy tych garach ?? |
MalgorzataSz1 2014.01.17 13:05 |
Dzięki Lectrice. Zaraz postaram się poprawić. Dobrze, że nie natknęłaś się na jakieś ortograficzne, bo chyba bym nie zdzierżyła i zaczęła się biczować za głupotę. Miłego dnia Ci życzę. :) |
ADRIANCREVAN 2014.01.17 15:30 |
no to teraz zdębiejecie :-) kawa mi stynie:-)) i matma czeka , jutro egzaminy .. spadam i miłego dnia !! dzięki za pomoc pogromczynie byczków :-)))) |
MalgorzataSz1 2014.01.17 17:36 |
Trzymam kciuki za jutrzejszy dzień Aniu i życzę Ci łatwych zadań. Połamania pióra. :) |
lectrice (gość) 2014.01.17 18:55 |
Nie no, za glupote nie trzeba sie biczowac bo to czysta glupota i tylko pogarsza sprawe !!! A poza tym biczowanie boli, lepiej posiedziec sobie na gwozdziach za kare ! U Ani tez malo byczkow, wytrulyscie je, czy co ? |
MalgorzataSz1 2014.01.17 19:05 |
Lectrice Nie wytrułyśmy, ale staramy się wyciągać wnioski z Twoich korekt i zapamiętać, żeby w przyszłości było tych byczków coraz mniej. Możesz to jak najbardziej uznać za swój sukces, że tak skutecznie otwierasz nam oczy na właściwe użycie słów i sformułowań. Ty wciąż bądź czujna w naszych dążeniach do ideału. Pozdrawiam. :) |
lectrice (gość) 2014.01.17 20:52 |
Ale byczki to moj chleb powszedni i ja teraz nieco glodna jestem i jak tak bedziecie sie nadal starac to bedziecie mnie miec na sumieniu ! |
ADRIANCREVAN 2014.01.17 21:08 |
Lectrice , zawsze możesz się posiłkować pomidorami :-) |
lectrice (gość) 2014.01.17 21:31 |
Odp dla AdrianCrevan Ale nie, bo byczki to jest taka strawa dopingujaca ! Ja nie mowie, ze doping, ze byczki na hormonach itp, no bo rozumiem, ze na trawie wypasione, no na takiej zielonej lub z przewaga chabrow i niezapominajek, chociaz u Ani to ja nie wiem czym pasione - tu chyba jest nacisk polozony na wyglad laciatych byczkow - Ania zakochana w bieli na czerni... no i te byczki to taka strawa intelektualnie dopingujaca bo wbrew temu co pisze to mam intelekt i musze go karmic ! Do tej pory byla i was wyzerka za darmo ale widze, ze zaczelyscie sie cenic i teraz juz tak nie szastacie jadlem, mowiac prosciej sknery z was i tyle ! A do czego maja mnie zdopingowac pomidorki ? Juz od samego parzenia nia nie czuje, ze krece sie w kolko jak nie w kulke !!! Pani sknero, jak tam egzaminy, ta matematyka (kocham matematyke !!!) ? |
Amicus (gość) 2014.01.18 14:26 |
jedno z niewielu opowiadań, gdzie Paulina jest dobrą, kochającą żoną i matką. A mimo to dobrze, że ją uśmierciłaś ;) Czyżby Ula miała być nianią? I Marek dobry mąż i ojeciec mimo młodego wieku. Aż się wierzyć nie chce, że jest poważny i odpowiedzialny :) Pozdrawiam czekając na cd |
MalgorzataSz1 2014.01.18 14:44 |
Amicus Obie wiemy, że Paula musiała zniknąć, żeby zrobić miejsce dla Uli. To wszystko, o czym napisałaś w komentarzu wydarzy się, ale czy skoro już to przewidziałaś, nadal wyda Ci się warte przeczytania? Dziękuję i serdecznie pozdrawiam. :) |
ADRIANCREVAN 2014.01.18 21:29 |
Lectrice : na wikt czasami trzeba ciężko harować , nie ? Małgosiu, liczę jutro na ciebie .. dobranoc a na dobranoc zajrzyj do mnie :-) |
ADRIANCREVAN 2014.01.18 21:30 |
PS Lectrice ja też ją kocham i dlatego zdałam :-))) |
lectrice (gość) 2014.01.18 22:56 |
Ardiancrevan Pajaczki plusikowe tez kochalas. A WOS tez kochasz ? No mam nadzieje... Ty tak wszystko obdzielasz rowno goracym uczuciem, czy to tylko zbieg okolicznosci ? |
lectrice (gość) 2014.01.18 22:57 |
Adriancrevan No GRATULACJE oczywiscie !!! |
lectrice (gość) 2014.01.18 22:58 |
Malgosiu Jutro juz za godzine... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz