Lubię zaglądać

Strony

środa, 7 października 2015

"STRATA" - rozdział 2

 

19 styczeń 2014
ROZDZIAŁ 2



Na parkingu przed firmą spotkał Sebastiana, który w tym samym niemal czasie podjechał pod budynek. Olszański miał dla Marka dobre wiadomości i ucieszył się, gdy go zobaczył. Obrzucił go uważnym spojrzeniem. Przyjaciel wyglądał na przygnębionego. Uścisnął mu dłoń, a następnie przywitał się z Miłoszem.
- No jak tam smyku. Będziesz dzisiaj pomagał tacie? – Mały przecząco pokręcił głową.
- Będę pomagał wujciowi Pshemko i narysuję obrazek dla mamusi. – Sebastian pogładził chłopca po głowie.
- To świetny pomysł. Mam trochę odpowiedzi na ogłoszenie, które zamieściłem w gazecie – zwrócił się do Marka. – Podałem w nim adres firmy i tu będą się zgłaszać potencjalne kandydatki. Chyba nie masz mi za złe? Pomyślałem, że to będzie odpowiednie miejsce. W domu pewnie nie miałbyś siły na takie rozmowy. – Marek pokiwał głową.
- Dobrze zrobiłeś. Na kiedy?
- Na dzisiaj. Chodzi przecież o czas, a ty nie możesz ciągać małego każdego dnia do pracy. To nie jest dobre środowisko dla takiego malucha.
- Wiem, wiem… O której ma przyjść pierwsza?
- O dziesiątej.
- Dobrze. Powiem Violetcie, żeby nie łączyła żadnych rozmów od tej godziny. Dzisiaj chyba nie będę jeszcze za bardzo przydatny.
- Nie martw się. Alex wszystko ogarnia. Jest dosłownie wszędzie i pracuje jakby był w jakimś amoku. Nie chce rozpamiętywać.

Pożegnali się w holu. Marek ujął syna za rękę i udał się do swojego gabinetu. Violetta, jego sekretarka, była już na posterunku, co nie zdarzało jej się często. Punktualność w ogóle nie leżała w jej naturze. Uśmiechnęła się do nich smutno i przykucnęła przy Miłoszu.
- Witaj przystojniaku. Dasz cioci buziaka? – Mały przytulił się do niej i cmoknął w policzek. – To był najsłodszy całus na świecie. Chodź, pomogę ci się rozebrać. – Ściągnęła mu kurtkę i czapkę. – Teraz zrobię ci gorącej herbatki i poczęstuję pysznym ciachem, a tacie pewnie przyda się kawa, co? – Spojrzała z troską na prezesa.
- Dzięki Viola. Z przyjemnością się napiję. Mam jeszcze prośbę. O dziesiątej Seba umówił chętne do opieki nad Miłoszem na rozmowę. Nie łącz mnie z nikim jak przyjdą i przełóż, na powiedzmy środę, wszystkie spotkania. Koniecznie muszę załatwić małemu kogoś do opieki i to jest priorytet na dzisiaj.
- Nie martw się. Wszystko załatwię. Idę zrobić tę kawę.

Miłosz z zapałem zajadał przyniesione przez Kubasińską ciastko z kremem, a Marek patrzył na niego z czułością gładząc opuszkami palców zdjęcie ich uśmiechniętej trójki stojące na biurku. Teraz został tylko on i Miłosz. Ta przedwczesna śmierć Pauliny sprawiła, że zawalił mu się świat. Jego syn też nie znosił dobrze tej straty. Bardzo tęsknił za matką. Usłyszeli krótkie pukanie i do gabinetu wsunął się Alex. Mały natychmiast zerwał się z kanapy i z rozpostartymi ramionami do niego podbiegł.
- Wujek!
Alex porwał go na ręce i przytulił całując mocno.
- Cześć zuchu. Tak się za mną stęskniłeś? – Miłosz energicznie pokiwał głową.
- Bardzo. – Febo popatrzył w oczy malca tak bardzo przypominające oczy Pauliny i jego samego. Cmoknął go w czoło i postawił na ziemi. Podszedł do Marka i uścisnął mu dłoń.
- Trzymasz się jakoś?
- Jakoś, – powtórzył smętnie – to właściwe słowo. A ty?
- Staram się nie myśleć. Zająłem się robotą i to odrywa mnie od tych myśli dość skutecznie. Polecam.
- Taki mam zamiar, ale dopiero od jutra. Dzisiaj mam rozmowy z kandydatkami na opiekunkę dla Miłosza. A jak tutaj? Wszystko w porządku? Dajesz radę?
- Spokojnie. Pshemko dał mi specyfikację tkanin do wiosennej kolekcji i już zamówiłem. Powinny przyjść na dniach. Jesienno-zimowa sprzedaje się dobrze. Jesteśmy do przodu. Szwalnie ogarniają, a z butików nie odnotowaliśmy zwrotów. Raporty spływają płynnie. Myślę, że niezłe premie świąteczne szykują się w tym roku. Ludzie będą zadowoleni.
Marek przymknął powieki i westchnął.
- To świetne wiadomości. Czy zdajesz sobie sprawę, że to będą pierwsze święta bez niej? – Podniósł szklące się od łez oczy na szwagra. I on się wzruszył.
- Tak… Hmm... Tak… Ja mam zamiar pojechać do Włoch. Dostałem zaproszenie na święta od Sofii i Luigiego. Pamiętasz ich, prawda? Twoich rodziców nie ma, a gdybym chciał spędzić wigilię z tobą i Miłoszem pewnie przepłakalibyśmy ją. Nie chcę tak… - Marek pokiwał głową.
- Rozumiem…, naprawdę cię rozumiem… Mam prośbę. Zaprowadzisz małego do Pshemko? Obiecał, że zajmie się nim dopóki nie skończę tych rozmów. Po wszystkim odbiorę go.
- Nie ma sprawy. Chodź Miłek, - wyciągnął rękę do siostrzeńca – pójdziemy do pracowni. Porysujesz trochę.

Do dwunastej przeprowadził sześć rozmów, ale żadna z kandydatek nie przypadła mu do gustu. Dwie z nich były w starszym wieku i z pewnością nie nadążyłyby za energicznym malcem. Trzy zbyt młode. Studentki pierwszego i drugiego roku bez jakichkolwiek doświadczeń w opiece nad małym dzieckiem. Ostatnia z przesadnym, mocnym makijażem, wysoko postawionymi, natapirowanymi włosami i długimi, pomalowanymi na krwisty kolor paznokciami z pewnością nie była dobrym materiałem na nianię. Poza tym ciągnęła się za nią ostra woń nikotyny. Kiedy wyszła poczuł się zrezygnowany. Bardzo chciał załatwić opiekunkę, ale wyglądało na to, że nie będzie to takie proste. Wstał od biurka z zamiarem pójścia po Miłosza, kiedy do gabinetu wsunęła się Violetta.
- Marek…, jest jeszcze jedna. Młoda. Na oko jakieś dwadzieścia sześć, siedem lat. Nie wygląda powalająco, ale to o niczym nie świadczy. Przyjmiesz ją?
- Pewnie. Niech wejdzie. – Usiadł z powrotem przy biurku i wbił wzrok w drzwi. Po krótkiej chwili otworzyły się i weszła przez nie młoda kobieta. Rzeczywiście nie powalała wyglądem. Była ubrana więcej niż skromnie. Cienka jesionka w kratę i mocno wysłużone kozaczki. W ręku trzymała kaszkiet. Odniósł wrażenie, że spowija ją dręczący smutek będący wynikiem jakiś życiowych przejść.
- Dzień dobry – rzuciła nieśmiało. Z przyjemnością skonstatował, że ma miły, ciepły, łagodny głos. Wstał od biurka i podszedł do niej z wyciągniętą dłonią.
- Dzień dobry. Nazywam się Marek Dobrzański, a pani?
- Cieplak. Urszula Cieplak. Ja w sprawie pracy…
- Tak…, wiem… Zechce pani spocząć. – Kiedy usiadła niepewnie na brzegu kanapy zapytał. – Ma pani jakieś doświadczenia w opiece nad małymi dziećmi?
- Jeśli chodzi panu o jakieś dokumenty, które mogłyby to potwierdzić, mam tu na myśli referencje, to niestety nie. Mam jednak doświadczenie praktyczne, bo zajmowałam się siostrą od momentu jej przyjścia na świat aż do teraz.
- Dlaczego pani to robiła? A wasza mama? – Zauważył, że pod wpływem tych pytań zalśniły jej w oczach łzy. Ściągnęła okulary i przetarła nerwowym ruchem powieki. Kiedy na niego spojrzała, zadrżał. Jej oczy wyrażały tak wiele żalu i rozpaczy jak jego własne.
- Mama zmarła tuż po jej urodzeniu, a ojciec nie potrafił zająć się niemowlęciem. Proszę pana ja nie będę owijać w bawełnę i powiem wprost, bardzo potrzebuję tej pracy. Zostałyśmy praktycznie bez środków do życia, a renta po tacie wystarcza tylko na tyle, żeby opłacić wynajmowaną przeze mnie kawalerkę. Błagam pana niech mi pan nie odmawia. Ja kocham dzieci. Jestem też pracowita i bardzo sumienna. Mogę również sprzątać i gotować posiłki. Mogę robić wszystko… - dodała już ciszej i spuściła głowę starając się za wszelką cenę nie rozkleić.
Jej opowieść zrobiła na nim wrażenie. Patrzył na nią i współczuł jej. Pomyślał, że ona musiała zaznać w życiu bardzo dużo przykrych rzeczy. Mieli ze sobą wiele wspólnego, a przede wszystkim to, że oboje kogoś stracili i to, że nie byli szczęśliwi. W jednej chwili podjął decyzję.
- Dobrze. Zatrudniam panią. Na razie na okres próbny. Na miesiąc. Jeśli sprawdzi się pani wtedy podpiszemy umowę. Mam jeden warunek. Mój syn ma trzy lata i potrzebuje opieki całodobowej. W związku z tym chciałbym, żeby zamieszkała pani u nas. Dom jest duży i spokojnie może pani zająć jeden z pokoi. – Zaskoczona spojrzała na niego.
- No… tak…, ale ja mam jeszcze siostrę…
- To nawet dobrze się składa. Miłosz potrzebuje towarzystwa innych dzieci. Proszę więc wprowadzić się z siostrą. Tu ma pani adres. Mieszkamy na Augustówce przy ulicy Antoniewskiej pięć. Dzisiaj o godzinie siedemnastej będę już w domu i na tę godzinę się umawiamy. Zdąży pani pozałatwiać wszystko? – Z wdzięcznością spojrzała mu w oczy.
- Bardzo się postaram i bardzo dziękuję za tę szansę.
- Pozostaje więc tylko ostatnia rzecz. Za chwilę przedstawię pani mojego syna. – Złapał za słuchawkę i po chwili mówił do swojej sekretarki.
- Violetta skocz do Pshemko i przyprowadź Miłosza.


- Miłosz, to jest pani Ula i od dzisiaj będzie opiekować się tobą. Przywitaj się ładnie. – Chłopiec podszedł do niej i uścisnął wyciągniętą dłoń.
- Dzień dobry. Jestem Miłosz Dobrzański. – Uśmiechnęła się do niego z sympatią.
- A ja Ula Cieplak. Jesteś bardzo dobrze wychowanym małym dżentelmenem. Mam nadzieję, że będziemy się świetnie bawić i nie będziemy się razem nudzić. Mam małą siostrzyczkę i na pewno się dogadacie.
- Ja lubię rysować. Dla mojej mamusi.
- To doskonale się składa, bo moja siostrzyczka też bardzo to lubi. – Była pod urokiem tego malca. Wydał jej się niezwykle rezolutny i jak na swój wiek bardzo komunikatywny i śmiały. Spojrzała na Marka. – W takim razie będę się zbierać i stawię się u pana punktualnie. Jeszcze raz bardzo dziękuję.
- Dobrze. Czekamy na panią.

Prosto z firmy podjechała pod przedszkole, do którego uczęszczała jej siostra Beatka. Wytłumaczyła kierowniczce, że przeprowadzają się i nie będzie już przyprowadzać tu małej. Oddano jej różnicę z opłaty za prawie pół miesiąca. Szybko ubrała Betti i poszły do domu. Spakowała ich skromny dobytek w dwie niewielkie walizki. Meble nie należały do niej i stanowiły wyposażenie tej klitki. Zadzwoniła do właściciela informując, że opuszcza mieszkanie, a klucze zostawia u sąsiadów łącznie z czynszem za połowę miesiąca.
Dotarłszy do centrum zorientowała się jakie autobusy jadą przez Antoniewską. Trasa była długa, ale przynajmniej nie musiały się przesiadać, bo autobus numer sto osiem zatrzymywał się niedaleko miejsca, w którym mieszkał jej pracodawca.
Stanęły przed okoloną ozdobnym murem posesją. Dom wydał im się ogromny. – Latem musi tu być pięknie – pomyślała. Niepewnie nacisnęła dzwonek domofonu i za chwilę usłyszała jego brzęczenie. Pchnęła furtkę i złapawszy walizki przeszła wraz z Betti przez nią. Otworzyły się drzwi wejściowe i stanął w nich Dobrzański. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało.
- Już jesteśmy…
- Świetnie. Proszę dać te walizki. Zaraz pokażę wam pokój. - Poprowadził ich długim korytarzem do samego końca i pchnął jedne z drzwi. – Proszę. Od dzisiaj mieszkacie tutaj. Myślę, że powinno być wam wygodnie. Jest wprawdzie tylko jedno łóżko, ale jak widać podwójne. Niestety nie zdążyłem przebrać pościeli. Tu jest świeża, więc jeśli by pani mogła, to proszę to zrobić. Jak się rozpakujecie zapraszam do salonu. Dzieci pobawią się razem, a my porozmawiamy. – Kiwnęła głową.
- Dobrze. Nie mamy za dużo rzeczy i za chwilę będziemy. - Kiedy zostawił je same rozejrzały się dokoła. – I co myślisz Betti? – Spytała siostrę.
- Tu jest pięknie Ulcia. Ten pokój jest większy od naszego mieszkania. Nawet telewizor jest. Będę mogła oglądać bajki. Rozpakowujemy się?
- Rozpakowujemy.
Powkładały wszystkie swoje rzeczy do pustej szafy. Ula przebrała pościel i wraz z Betti poszły do salonu, w którym na dywanie bawił się Miłosz, a na kanapie popijając kawę siedział Marek. Na ich widok wstał.
- Miłosz poznaj nową koleżankę Beatkę. Od dzisiaj będzie twoją towarzyszką zabaw, a panią zapraszam do kuchni.
Dzieci od razu znalazły wspólny język, a na widok grubego bloku pełnego kartek i kolorowych kredek Betti zaświeciły się oczy. Z ochotą zabrali się do rysowania.
- Oto serce tego domu – powiedział Marek pokazując Uli kuchnię. – Mówiła pani, że oprócz opieki nad Miłoszem może gotować i sprzątać. To doskonale się składa, a ja bardzo to doceniam. Również finansowo. Czy kwota trzech tysięcy złotych będzie wystarczająca? – Zaskoczył ją. Wytrzeszczyła na niego oczy.
- Trzech tysięcy?
- Za mało?
- Panie Dobrzański, to ogromna suma. Naprawdę nie liczyłam na tak wiele. To bardzo, bardzo hojna oferta i chcę zapewnić pana, że zasłużę na każdą złotówkę. Muszę się zapoznać z rozkładem pomieszczeń, a także z pana wymaganiami. Chciałabym wiedzieć, czego pan oczekuje w zamian.
- Jak pani widzi, to duży dom i jest co robić. Nie wymagam, żeby od razu w ciągu jednego dnia zrobiła tu pani gruntowne porządki. Proszę to robić sukcesywnie. Dom nie był solidnie sprzątany od wielu miesięcy, bo nie miałem do tego głowy. Opiekowałem się ciężko chorą żoną. Teraz, kiedy nie żyje trzeba dom doprowadzić do ładu.
- Bardzo panu współczuję – powiedziała cicho. - Dobrze wiem jak bardzo jest bolesna strata kogoś tak bliskiego. – Jej duże, błękitne oczy wpatrywały się w niego ze smutkiem. – Powoli uporządkuję wszystkie pomieszczenia. Teraz proszę mi jeszcze pokazać co jest w kuchennych szafkach, żebym miała rozeznanie.
ADRIANCREVAN (gość) 2014.01.19 12:04
skomentuję jak wrócę bo idę na egzamin z Wosu :-)
MalgorzataSz1 2014.01.19 12:12
Trzymam kciuki. :)
ADRIANCREVAN (gość) 2014.01.19 12:12
nie dziekuję :-)
lectrice (gość) 2014.01.19 12:31
Marek ujął syna za rękę i pomaszerował do swojego gabinetu. - "pomaszerowal" to raczej chlopczyk, a Marek to "udal sie", a moze "pomaszerowali do gabinetu" (syn i ojciec)

Violetta, jego sekretarka,,,,, była już na posterunku

jak przyjdą i przełóż, na powiedzmy środę,,,, wszystkie spotkania.

Ta przedwczesna śmierć Pauliny sprawiła, że świat zawalił mu się na głowę. Ja nie jestem pewna ale "ale swiat mu sie zawalil" to chyba wystarczy. Ja bym wykasowala "na glowe", "na glowe" cos sie zwala.

Dwie z nich były w starszym wieku i z pewnością nie nadążyłby za energicznym malcem. - "nadazylyyyyby"

Mam jednak doświadczenie praktyczne, bo zajmowałam się siostrą od momentu jej urodzenia aż do teraz. - cos mi tu nie lezy ale nie wiem co.To tak jakby Ula urodzila te sioste.
Nie lepiej : "Mam jednak doświadczenie praktyczne, bo zajmowałam się siostrą od momentu jej przyjscia na swiat aż do teraz. Sama nie wiem...

Była pod urokiem tego malca. Wydał jej się niezwykle rezolutny i jak na swój wiek bardzo komunikatywny i śmiały. - To zdanie nie jest za wczesnie ? Jeszcze nie poznala malego a juz jest pod jego urokiem ?

Dotarłszy do centrum - "dotarwwwszy" ???

No to sprawa samotnych swiat juz sie chyba rozwiazala !
A swoja droga to ta rodzina (Dobrzanscy starsi) nie bedzie razem ! Zostawiaja Marka samego !

A jak juz sie dzieci polubia to starsi nie beda mieli wyboru ...
Darka (gość) 2014.01.19 12:35
Witaj Małgosiu
Opowiadanie zaczyna się bardzo smutno, jest dużo bólu, żalu i tęsknoty.Teraz będzie coraz lepiej Zrozumiałam że Ula straciła oboje rodziców ,to wielka strata.Może dla nich obojga zaświeci słońce i zycie nabierze jasniejszych barw.
Aleks taki wyrozumiały,super.
Bardzo mi się podoba, tylko dlaczego każesz czekać do czwartku.
pozdrawiam
lectrice (gość) 2014.01.19 12:43
Kubasinska nie komentuje negatywnie wygladu Uli, koniec swiata, prawdziwa rewolucja !
Aleks przepadl w wirze pracy !
A co do Uli i Marka to ile czasu im trzeba by sie docenic na maksa ?
Jakie problemy przewidujesz by podenerwowac nasze delikatne dusze ?


" i weszła przez nie młoda kobieta" - NIe + mloda to razem czy osobno ?

Bardzo milo sie zrobilo, tylko ten czwartek daleko !!!
MalgorzataSz1 2014.01.19 12:44
Lectrice

Widzisz jak o Ciebie dbam? Tyle byków już dawno nie nasadziłam. Postaram się poprawić.
Choroba Dobrzańskiego seniora nasiliła się, a śmierć Pauliny jeszcze pogorszyła jego stan. To dlatego wylatują do Szwajcarii, żeby mógł się podleczyć.

Darka.

Tak naprawdę to całe opowiadanie nie będzie za bardzo wesołe, bo i marek i Ula usiłują pozbierać się po śmierci najbliższych. Ula straciła rodziców i brata, nie tylko rodziców.
Rozdziały zawsze publikuję w niedziele i czwartki. To sztywne dość terminy i jeśli nie mogę ich dotrzymać, to informuję w takich sytuacjach na blogu, ale zdarza mi się to dość rzadko. Stali czytelnicy wiedzą, że w te dwa dni pojawia się nowa część. Jeślibym chciała publikować codziennie nie miałabym czasu na pracę i życie osobiste, bo musiałabym wciąż pisać i pisać.

Bardzo Wam dziewczyny dziękuję i serdecznie pozdrawiam. :)
MalgorzataSz1 2014.01.19 12:46
Lectrice

W tym opowiadaniu niemal wszystko jest inaczej niż w serialu. Alex normalny, podobnie jak Kubasińska. Nikt nikomu nie bruździ, a Febo i Marek zgodnie pracują na pomyślność firmy.
MalgorzataSz1 2014.01.19 12:57
Lectrice

W jednym nie masz racji. Nie mówi się "dotarwszy"- to forma "dotarłszy" jest właściwa.
lectrice (gość) 2014.01.19 13:41
Mam nadzieję, że nie będziemy się razem nudzić i świetnie się bawić. - To tak troce wyglada jakby nie mieli sie nudzic i NIE mieli swietnie sie bawic. Moze zmien szyk : "Mam nadzieję, że bedziemy sie świetnie bawić i nie będziemy się razem nudzić.
albo : Mam nadzieję, że nie będziemy się razem nudzić, a wrecz przeciwnie bedziemy świetnie się bawić.

Co do "dotarlszy" to zwracam honory, pomyslalam o "zrobiwszy" i przez analogie wyszla analogiczna bzdurka.

No a gdzie Jasiek ? Zafundowalas im wypadek samochodowy czy co ? No bo ojciec i syn ...

Czy Ula bedzie sie przeistaczac, a oko Mareczka bedzie bielalo w rytm tych przemian ?

No to teraz Mareczek bedzie lecial do domciu jak na skrzydlach bo go pustota juz w nim nie zaatakuje... az wreszcie go olsni dlaczeo tak chetnie wraca, no ale w tym momencie pewnie zakonczysz te historie i znowu d... blada. Chociaz moze popadna w Bezwarunkowa milosc i tez dobrze.

Tylko ten czwartek nadal na czwartkowym miejscu !!!

Bardzo dziekuje za pamiec, bylo kilka fajnych byczkow do ktorych sie juz przyzwyczailas bo one wychodza tylko przy pierwszej lekturze !!!
MalgorzataSz1 2014.01.19 13:57
Lectrice

Jaśka nie ma w tym opowiadaniu. Jest obecny jedynie we wspomnieniach.
Ula nie będzie się przeistaczać. Jeśli masz tu na myśli proces przemiany, to takiego nie będzie. Mam tu na myśli, że nie będę opisywać w szczegółach jej przeistoczenia się w piękną kobietę. Po prostu stanie się to pewnego popołudnia i to nie Marek będzie autorem tych zmian.
Marek zawsze pędzi do domu jak na skrzydłach i to wcale nie dlatego, że jest w nim Ula. Ma dziecko, któremu jest potrzebny i to głównie z powodu Miłosza zawsze się śpieszy do domu. Ula nie zapełniła tutaj żadnej pustki w domu. Jest tylko opiekunką do dziecka i jej zadaniem nie jest umilanie Dobrzańskiemu popołudniowych godzin.
Niestety nie olśni go fakt obecności Uli w jego domu i z pewnością nie zakończę w ten sposób tej historii. Bądź cierpliwa, a wszystkiego z czasem się dowiesz i nie naciskaj na mnie. Czwartek i niedziela, to sztywne dni. Nie mam zamiaru tego zmieniać. Uważam, że w porównaniu z innymi blogerkami, które swoje rozdziały dodają co miesiąc, lub co dwa, albo i jeszcze rzadziej, ja dodaję bardzo często. Pamiętaj, że żeby coś dodać, trzeba to najpierw sensownie napisać, a żeby napisać, trzeba mieć pomysł i czas. Ja nie zawsze mam, bo o czymkolwiek bym nie pomyślała okazuje się, że wszystko to już było. Jest coraz trudniej niestety.
Aniula (gość) 2014.01.19 14:13
Małgosiu,
Rozdział przepiękny. Mimo że jest bardzo smutny i wzruszający, daje nam nadzije na lepszy czas zarówno dla Marka i Miłosza jak i dla Uli I Beatki. Z tego co zrozumiałam one straciły oboje rodziców, ale o Jaśku nic nie wspominałaś. Gdzie on się podziwa?
Violetta taka inna niż w serialu, ale bardzo fajna.
Również Aleks bardzo mi się podoba w tym opowiadaniu, a w serialu go niezbyt lubiłam.
Czekam z niecierpliwością na czwartek i na kolejny rozdział. A tak wogóle to ile rozdziałów będzie mieć to opowiadanie.
POzdrawiam Cię serdecznie.
Ania.
MalgorzataSz1 2014.01.19 14:21
Aniu

O Jaśku wspomnę chyba w kolejnej części, ale już mogę napisać, że on nie żyje. Dlaczego i co się takiego stało, również wyjaśnię.
Jak pisałam już wyżej, tym razem zarówno Alex jak i Violetta nie zaskakują niczym dziwnym i są absolutnie "normalni".
Rozdziałów będzie dziesięć. To taki standard u mnie od jakiegoś czasu, chociaż piszę i krótsze historie.
Bardzo Ci dziękuję za miły wpis i serdecznie pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.01.19 15:04
No i wszystko przewiduje na odwrot..
Co do naciskania to nie martw sie, ja bym nie miala czasu by czytac czesciej... a pomarudzic zawsze mozna...
Codo twej weny tworczej to zaciskam kciuki i licze na Ciebie !

No w zwiazku z tym, ze wszystko przewiduje naopak to teraz zadalas mi klina bo musze zaczac myslec pod prad wlasnych zwyczajowych mysli. Bo jesli nie tak jak sobie wymyslilam to jak.. ? (to bylo pytanie retoryczne).
MalgorzataSz1 2014.01.19 15:08
Sorry Lectrice, ale Twoja dociekliwość na nic się nie zda. Nic nie będę zdradzać. Za to Ty możesz dać pole do popisu swojej fantazji i wymyślać różne warianty tej historii. Może przydadzą się na nowe opowiadanie?
lectrice (gość) 2014.01.19 16:49
No dobra, dobra... juz siedze cicho jak mis pod miotla...
Autor nasz pan i trudno... (a kiedys ktos mowil, ze to odwrotnie, i ze ten ktos wszystko aby tylko lekturujacy byl szczesliwy...)
No coz, takie zycie, tylko byczki krowkowe nie zmieniaja zdania...
Pozdrawiam... czytelniczka cierpiaca na nieznajomosc ciagu dalszego !
lectrice (gość) 2014.01.19 16:52
A u Ani to juz taki koncowy totalny koniec ?
MalgorzataSz1 2014.01.19 17:03
No właśnie nie wiem. Objechałam ją w komentarzu za taki koniec, bo co to za koniec, kiedy nic nie wiadomo do końca właśnie. Trzeba poczekać aż wróci z egzaminu i popracować nad nią, bo ta historia musi mieć dalszy ciąg.

PS
Strasznie niecierpliwa z Ciebie czytelniczka i bardzo pamiętliwa. Ja przecież dla swoich czytelników wszystko. No... prawie wszystko. Muszę dawkować Wam części, bo nic na razie nie piszę. Nie mam kompletnie pomysłu na kolejne opowiadanie i to mnie trochę załamuje. Czyżbym zaczęła się wypalać?
ADRIANCREVAN (gość) 2014.01.19 17:19
wróciłam paskudy :-))
piąteczka z Wosu i laba przez tydzień :-)
Widzę, że wszystkim, no prawie wszystkim pozmieniałaś nieco charakterki :-)
Bo u Ulki nie ma co zmieniać ,a propo narzekałaś na brak weny, a gdyby tak Ulka zupełnie zmieniła swój charakter o 180 stopni ?
może to jakiś temat na kolejne opowiadanie, bo skoro potrafiłaś zrobić z Paulinki takiego anioła ??
co do mnie , jeśli zacznę coś pisać to po feriach, bo teraz nie wiem czy znajdę czas, ale spoko, obiecuję że nie będziecie sie nudzić , mam pewien plan ...
:-)))
lectrice (gość) 2014.01.19 17:20
To napisz o kims, kto nie ma pomyslu na zycie... to zawsze jakis pomysl...

A nie pomyslalas, ze to Ula moglaby zdradzic Marka, nie taka zwykla zamiana rolami, ale zdrada w szczeslwym, dobrym zwiazku.

Masz zapas do 25 - 30-stu tygodni, moze sie cos jeszcze wykluje ...

Ja moge pomyslec tez troszke ale za jakosc pomyslow nie gwarantuje.... a jakby im podmienili niemowlaka na porodowce, a moze jedno z nich wstapi do sekty...
lectrice (gość) 2014.01.19 17:30
Adrian....
Gratulacje, ale kujon z Ciebie !!!
Kto by pomyslal - tyle ma na glowie i jeszcze piatki !!!
Ale zaraz, zaraz, ja jestem jeszcze w starym swiecie kiedy piatki byly najlepszymi stopniami, teraz przeciez sa szostki !!!
No, to dlaczego nie szostka ? Wstyd, jaki ty przyklad dziecku dajesz !!!

A swoja droga, marnie ma ta twoja corka, przy takiej mamusi nie ma wyjscia i musi sie biedaczka uczyc! Nie oblalabys jakiegos egzamnu zeby jej pokazac, ze w zyciu roznie bywa ?
Raz pod wozem, a raz baba z wozu... i to zawsze tym pierunskim koniom lzej...
ADRIANCREVAN 2014.01.19 17:38
nie oblałam , na razie , więc nie kracz , bo mi angielski został ..
co do mojej córki, idzie jej też całkiem nieźle , zważywszy na czas jaki poświęca na naukę :-)
buziaczki
MalgorzataSz1 2014.01.19 17:54
Gratulacje nasz wirtualny kujonku. Sama mówiłaś, że angielski masz opanowany, więc ja jestem o ten egzamin spokojna.
Odmienić Ulkę o 180 stopni? Muszę pomyśleć. To byłaby rewolucja.
Pozdrawiam. :)
ADRIANCREVAN 2014.01.19 18:00
no byłaby, potem ją możesz nawrócić, ale jakiś temat jest
przemyśl to ;-)
lectrice (gość) 2014.01.19 18:05
Chciałabym wiedzieć, czego pan oczekuję w zamian. - a po co ten ogonek w "oczekuje" ?

O rany jak ten dom taki duzy to ona ledwie skonczy go sprzatac, a juz bedzie musiala zaczynac od poczatku, Marek nie przewiduje dodatku specjalnego ze deprymujaca prace ?
Toz to syzyfowa robota !!
MalgorzataSz1 2014.01.19 18:28
Lectrice

Tylko jedno małe pytanie: Który raz czytasz ten rozdział? :)
kawi ;) (gość) 2014.01.19 20:12
Opowiadanie zaczęło się świetnie i interesująco. Bardzo smutno. Kobieta, którą kochał Marek nie żyje. To musi być dla niego okropne. W dodatku jeżeli kochał Paulę, to jest to dla niego podwójnie ciężkie. Mają syna.On również cierpi po stracie mamy. Jest jeszcze bardzo mały. Mało więc pewnie rozumie z tego co się wokół niego dzieje.
Jakoś od początku przeczuwałam, że to Ula będzie opiekunką Miłosza. Pewnie się sprawdzi w tej roli. Wychowała w końcu Beatkę.
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy!
Pozdrawiam, kawi!
MalgorzataSz1 2014.01.19 20:29
Kawi

Miłosz ma tylko trzy lata i jak na swój wiek jest niezwykle rezolutny. On doskonale zdaje sobie sprawę z tego co się stało. Był przecież świadkiem choroby matki i niemal świadkiem jej śmierci. I chociaż wszystko pojmuje w dziecinny sposób, to z całą pewnością wszystko doskonale rozumie. Przyjął do wiadomości to, co powiedział mu ojciec, że mamę zabrały aniołki i dlatego w kółko to powtarza. Jednak bardzo za nią tęskni i zawsze ma łzy w oczach, kiedy tylko sobie o niej przypomni.
Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Mam nadzieję, że u Ciebie będę mogła coś przeczytać w najbliższym czasie.
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.01.19 21:29
Nie martw sie nie spedzam dnia na czytaniu....
Raz czytam uwaznie i lowie, poluje, i sidla zasadzam...
Potem wracam jeszcze raz i czytam dla przyjemnosci, no ale przyjemnosc przyjemnoscia, a jak jakis kopytny sie trafi to go biore... Ta druga lekture uskutecznilam na telefonie wiec nie moglam nic napisac. Zanotowalam co trzeba i przeslalam Ci sugestie potem, jak juz mialam dostep do komputera.
A poza tym czasami przychodzi mi do glowy cos "po czasie" i wtedy dopisuje bo nie zawsze daje rade zebrac mysli tak "na raz" - to chyba taki moj defekt od zawsze...
Czasami jak jakies zdanie mnie zaintryguje i caly czas mi "siedzi" w glowie to wracam do tekstu ale to nie czesto.
Nie martw sie normalni czytelnicy nie odczuwaja twoich byczkow bo zwykle szybkie czytanie ich raczej nie wylapuje. Trzeba sie skoncentrowac i "wejsc" w tekst, w kazde zdanie, ja to lubie...
Poza tym u Ciebie te byczki sa rzadkoscia i trzeba bardzo uwazac aly je dostrzec, no ale jak juz pisalam - ja to lubie, a im trudniejsze lowy tym wieksza przyjemnosc...
Ja to traktuje troche jak gre... nie martw sie nie jestem uzalezniona od internetu i nie spedzam zycia przed ekranem.
Nie jestem tez psychopatka uczaca sie twoich tekstow na pamiec... o ! a to moze dobry temat - uzaleznienie od internetu albo zawieranie niebezpiecznych znajomosci przez internet...
Pozdrawiam
MalgorzataSz1 2014.01.19 21:35
Lectrice

Masz coraz oryginalniejsze pomysły. Myśl dalej. Oczywiście wcale nie podejrzewam Cię o uzależnienie od internetu, ale kiedy musiałam czwarty raz wejść w tekst przyszło mi do głowy, że Ty naprawdę czytasz go kilka razy. Ja nie wychwyciłabym nadmiaru ogonka przy "e". Jesteś wielka. Dziękuję.
lectrice (gość) 2014.01.20 00:00
A skad ty wiesz, ze ja jestem "wielka", bo ja jestem rzeczwiscie bardzo dluga...
Masz kamere i podglad... to musi byc to!
A nawiasem mowiac, nieladnie jest okreslac mnie "wielka" bo ja jestem zwyczajnie wysoka...
No prosze, jedni maja gumowe ucho, a szanowna autorka ma teleskopiczne oko....

A co do tego nadliczbowego ogonka to jakos tak sam sie napatoczyl...
MalgorzataSz1 2014.01.20 09:38
Lectrice

Wiesz dobrze, że nie chodziło o wzrost. Skąd miałabym wiedzieć? Napiszę więc, że jesteś genialnie spostrzegawcza.
Miłego dnia.
lectrice (gość) 2014.01.20 17:00
No wlasnie, tak sie zastanawialam skad wiesz i juz cie posadzalam o czary ! -:))

O i mamy kolejny temacik, nigdy nie wprowadzalas sil nadprzyrodzonych do opowiadan. Marek zawiera pakt z diablem, Ula z aniolem i sie wzajemnie torpeduja (z pasja oczywiscie).

Co do tego "genialnie spostrzegawcza" to oczywiscie w pelni mi to odpowiada, szczegolnie "genialnie". "Spostrzegawcza" tez moze byc choc to brzmi troche gapiowato.

Co do mojego wzrostu to oczywiscie w normie...
kawi ;) (gość) 2014.01.20 18:35
U mnie na blogu pojawiła się nn - zapraszam serdecznie!
kawi;)
MalgorzataSz1 2014.01.20 18:38
Lectrice

Wprowadzanie sił nadprzyrodzonych to domena Ani. Ja sobie daruję. Chyba nie mam aż tak rozbudowanej wyobraźni, chociaż wielokrotnie nazywałam Ulę aniołem, a Alexa Febo, demonicznym lub diabelskim Febo.. :)

Kawi

Świetna wiadomość. Zaraz przenoszę się na Twój blog.

Pozdrawiam dziewczyny. :)
bewunia68 (gość) 2014.01.21 02:38
Faktyczne smutne to Twoje opowiadanie. Pozostaje tylko czekać na szczęśliwe zakończenie. Czekam na kolejny rozdział. Czy mogę pomarudzić, że aż do czwartku?
Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2014.01.21 08:50
Bewuniu

Możesz marudzić ile tylko zechcesz, ale wiesz, że to nic nie zmieni. Uważam, że taka regularność jest dobra. Na pewno lepsza od tego, że wkleja się rozdziały jak popadnie. Chaotycznie.
Zapowiadałam, że to będzie smutne opowiadanie, ale rzecz jasna skończy się pozytywnie, chociaż może nie aż tak radośnie, jakby się można było spodziewać. Zarówno Ula jak i Marek dojdą do momentu, w którym pogodzą się ze stratą i zaczną żyć teraźniejszością.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)
ADRIANCRAVAN (gość) 2014.01.21 11:45
Jakoś nic z czarowania mi nie wychodzi, miałam wczoraj koszmarny dzień i dziś wzięłam urlop, tak fatalnie się czuję :-(
Małgosiu, śniło mi się , że wraz z M.Sochą jedziemy do Ciebie na kawkę, dziwne nie ?
pewnie przez te pomidorki, miłego dnia !
MalgorzataSz1 2014.01.21 12:17
Ale masz sny. Jeśli już, to wolałabym na tej kawce widzieć Ciebie z Filipem i Julką Kamińską. Sochy jakoś nie trawię, chociaż w roli Violetty była świetna.
Ja za to od dwóch dni haruję jak dzika mrówka.
Kuruj się. Pomidorki dobra rzecz, ale mogą nie wystarczyć.
Pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.01.21 19:38
No widze, ze senno towarzyskie zycie sie dzikich mrowek sie rozwija, organizujecie kawke w kopcu...



Mam male watpliwosci, celem opowiadania jest zaakceptowanie zycia takiego jakie jest i pogodzenie sie z strata by moc zyc dalej osobno czy razem ?


A Ania chce sie uczyc japonskiego ! Chyle czola do samej ziemi albo i jeszcze nizej !!!
MalgorzataSz1 2014.01.21 19:54
Lectrice

Moja laba się skończyła, teraz trzeba wrócić do rzeczywistości. Zaległości mnóstwo, więc nadrabiam. Wracam i padam na twarz, bo nie mam na nic siły.
A jeśli chodzi o Anię to nic mnie już nie zdziwi. Teraz japoński a potem suahili. Jak zacznie płynnie gadać, to tylko patrzeć jak wyfrunie do Afryki pogadać z ludami Bantu.
lectrice (gość) 2014.01.21 23:40
No i oczywiscie rzadnej odpowiedzi na uwage o celach opowiadania, czuje sie ignorowana - ale jakos to przezyje
...

Moja laba juz sie tez skonczyla i niestety do roboty, ale ja kocham pracowac !
W pracy odpoczywam od domowych zbukow, tylko rano trzeba wstawac...

Anie bierze tez na afrykansko buszowe jezyki czy to byl zart? Ja bym sie po niej wszystkiego spodziewala... wiec nie wiem co o tym myslec. Ktos kto wstaje o czwartej rano do pracy jest zdolny do wszystkiego...
lectrice (gość) 2014.01.21 23:46
P.S. Wiem z doswiadczenia, ze lepiej padac na lozko niz na twarz - radze wyprobowac, roznica szalona, szczegolnie jak odpowiednie lozko dobierzesz no i nosa nie obetrzesz....(Ani tego nie radze bo ona pewnie juz na japonskich matach spi z kwadratowym podglowkiem). .
MalgorzataSz1 2014.01.22 08:08
Lectrice

Kiedyś ta Twoja dosłowność mnie wykończy. A co do opowiadania to chyba oczywiste, że skoro oboje pogodzą się ze stratą, to będą razem. Nie planuję nic innego.
Miłego dnia. :)
kawi ;) (gość) 2014.01.22 12:05
U mnie na blogu pojawiła się nn- zapraszam!
kawi ;)
lectrice (gość) 2014.01.22 12:13
To, ze "moja doslownosc cie wykonczy" (kiedys) mam traktowac doslownie czy w przenosni ?
Bedzie co bedzie ale moze najpierw opublikuj wszystkie czesci wszystkiego co napisalas, piszesz i tego co napiszesz bo mnie internetowe czytelnczki zlinczuja !

No bardzo sie ciesze, ze wyciagnelam jakas informacje dotyczaca konca, chyba juz tak masz dosyc moich "finalnych" aluzji, ze tracisz cierpliwosc i nie kontrolujesz wyplywu informacji... choc, z drugiej strony, jak sama twierdzisz, zakonczenie jest oczywiste. Juz sama nie wiem czy mam swietowac zwyciestwo czy nie, moze jednak poczekam do dnia kiedy zdecydujesz sie publikowac od konca...


A z tym lozkiem to ja powaznie, lepiej walnac sie na lozko niz o glebe !

Milego dnia i miekkiego ladowania po calym dniu pracy !
ADRIANCREVAN (gość) 2014.01.22 20:38
melduję , że żyję, jeszcze
wczoraj miała tak kiepski dzień, że urlop wzięłam bo z łóżka nie umiałam wstać, a tyle mam roborty ..
a zresztą, nie lubię narzekać ..
trzeba przetrzymac i tyle ...
całuski kochane moje :-)
lectrice (gość) 2014.01.22 21:39
Witamy i zyczymy zdrowka, a ja juz myslalam, ze przepadlas gdzies z kretesem w zawilosciach kultury japonskiej.
No i z tego co piszesz to posiadasz jednak lozko i jeszcze sie nie przerzucilas na mate (podobno zdrowa na gnaty, tylko nie wiem co gnaty na to ?)
Natalia (gość) 2014.01.23 15:46
Udało mi się nie narobić zbyt wielkich zaległości.
Przepraszam że piszę dopiero teraz, ale po powrocie miałam tyle do zrobienia i nadrobienia, że mała głowa. Może jeszcze tylko wspomnę, o moim nowym adresie http://teletubisiowe.blogspot.com/ blog jest ten sam, zmienił się tylko adres, tytuł i wygląd, ale archiwum pozostało, ale do rzeczy. Odważny ten Marek, po jednej rozmowie powierzył Uli dom i dziecko. Przecież on jej jeszcze nie zna, nie wie jakie są jej prawdziwe intencje. Mogła kłamać, mogła się przebrać.
O ile dobrze myślę to już dziś ciąg dalszy :)
MalgorzataSz1 2014.01.23 17:01
Natalio
Nie sądziłam, że już wróciłaś. Myślałam, że dłuższy ten wyjazd. Poza tym kiedy nie znalazłam Twojego bloga, zamurowało mnie i pomyślałam kurcze to już drugi raz, co ona wyprawia? Na szczęście uspokoiłaś mnie tym komentarzem.

Marek jest dobrym obserwatorem. Od razu wyczuł, że Ula podobnie jak on jest w żałobie. Zrobiło mu się jej żal, dlatego zaufał i zatrudnił. Za chwilę kolejna część.
Pozdrawiam. :)
marit (gość) 2014.01.23 20:13
Kochana Gosiu,stara bobrzyca wyła,młoda granda chlipała mam nadzieję,że te płacze zbiorowa w naszym gronie potrwają już nie długo.Chwała że są ferie. Granda -banda przewiduje,że w następnych odcinkach będzie coraz mniej płaczu,więcej uśmiechu dzięki dzieciakom, które się zaprzyjaźnią,zaiskrzy między Ulą i Markiem,bo Święta się zbliżają.No Ula chyba zrobi z siebie piękność na Święta,pokaże się ze strony kulinarnej itd.Jednym słowem wolnymi kroczkami miłość. No i jak widzą ci się Gosiu ich przewidywania?? Pozdrawiamy cieplutko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz