16 luty 2014 |
ROZDZIAŁ 10
ostatni
Dźwięk dzwonka oderwał ją od prasowania. Betti siedziała przy stole przygotowując się do jutrzejszych lekcji. Odstawiła żelazko i wyłączyła je z kontaktu. Podeszła do drzwi i nie patrząc w wizjer przekręciła zamek. Otworzyła i stanęła jak wryta. Momentalnie jej oczy wypełniły się łzami. - Ulcia? – wyszeptał Miłosz z niedowierzaniem. – Ulcia! - Rzucił się w jej otwarte ramiona. Podniosła go i przytuliła mocno do siebie całując jego blade policzki. Marek urzeczony tym widokiem stał w progu i nie mógł się ruszyć. Mały obsypywał jej twarz pocałunkami i gorączkowo mówił. - Znaleźliśmy cię. Wróć Ulcia. Ja tak bardzo tęsknię i tak cię kocham. Jesteś jak moja mamusia. Zostań moją mamusią. Wróć do nas. Tatuś też tęskni i kocha cię tak jak ja. - Kochanie ty już miałeś mamusię, ja nigdy jej nie zastąpię. - To zostań moją drugą mamusią. Wróć Ulcia do domku z nami. Ja nie zasnę bez ciebie. A gdzie Betti? - Jestem Miłoszku. Uściskaj mnie. Bardzo się za tobą stęskniłam. – Przykucnęła przy nim tuląc go mocno i całując. Ula stała naprzeciw Marka w otwartych drzwiach. Milczała patrząc mu w oczy równie mokre jak jej. - Jak mnie odnalazłeś? – zapytała drżącym głosem przerywając to pełne napięcia milczenie. - Wybacz mi – wyszeptał. – Zachowałem się karygodnie. Nie zasłużyłaś na takie traktowanie. To było podłe. Od czasu kiedy odeszłyście nie możemy sobie znaleźć miejsca. Miłosz najpierw histeryzował i rozpaczliwie płakał. Potem zrobił się apatyczny i do nikogo się nie odzywał. Nie chciał jeść i spać bez ciebie. Ja odchodziłem od zmysłów, bo nie wiedziałem gdzie mam was szukać. Przysięgam ci, że to już nigdy się nie powtórzy, tylko wróćcie. Oddałem rzeczy Pauliny biednym. Pozbierałem zdjęcia. Zostawiłem tylko jedno u Miłosza w pokoju. Dojrzałem do zmian Ula i jestem na nie gotowy. Chcę ci powiedzieć, że jesteś dla mnie bardzo ważna. Najważniejsza. Chcę też żebyś wiedziała, że bardzo cię kocham. Inaczej niż Paulinę, ale zapewniam cię, że równie mocno. Spuściła głowę i zaniosła się płaczem. Nie mogła uwierzyć, że usłyszała to od niego. Podszedł i starł jej z policzków łzy. – Nie płacz, proszę. Jeśli ty czujesz do mnie chociaż w połowie to samo, możemy być szczęśliwą rodziną Ula. Daj nam tylko szansę. – Podniósł delikatnie jej podbródek. Spojrzała mu w oczy. – Błagam, wróćcie z nami. - Wrócimy – wyszeptała. – Kocham cię. Na korytarz wyszedł Jasiński. - Dobrze, że pan jeszcze tu jest panie Dobrzański. Ja chciałem to zwrócić – wyciągnął w jego kierunku kopertę. – To naprawdę bardzo hojny gest, ale zupełnie niepotrzebny. - Nie panie Jasiński. Proszę to zatrzymać. Dzięki panu odnalazłem je i jestem bardzo szczęśliwy. Mój syn również. Zabieramy je dzisiaj do domu. - No cóż. Bardzo dziękuję i życzę państwu szczęścia. Kiedy zamknęły się za nim drzwi odwrócił się do Uli i z czułością pocałował jej drżące od płaczu usta. - Już dobrze kochanie. Pomożemy wam się spakować. Omiotła wzrokiem mieszkanie upewniając się, że nic w nim nie zostawiła. Wcześniej zadzwoniła do właściciela informując go, że się wyprowadza i zostawia klucze u Jasińskich. Był wściekły. - Zachowuje się pani jak chorągiewka na wietrze. Wprowadza się pani potem wyprowadza i znowu wprowadza… Następnym razem proszę szukać sobie mieszkania gdzie indziej. Gdy zapewniła go, że nie będzie żądać zwrotu czynszu za dopiero rozpoczynający się miesiąc, uspokoił się. - Nie tylko on jest wściekły – powiedziała do Marka. – Trzeba będzie znowu przepisać Betti do tamtej szkoły. Mogą zareagować jak on. - Nie martw się. Jutro to załatwię. Jedźmy już. Wieczorem po kolacji wykąpała Miłosza i położyła go do łóżka kładąc się obok. Przylgnął do niej. - Już nie odejdziesz Ulcia? Już nigdy? – Pogładziła jego czarną czuprynkę. - Nie bój się kochanie. To był pierwszy i ostatni raz. Bardzo tęskniłam za tobą. Już nie odejdę. - Kupisz mi jeszcze jeden taki album? - A co? Zapełniłeś już w tamtym wszystkie strony? - Nie, ale będę rysował jeden rysunek dla mamusi, a jeden dla ciebie. – Ucałowała jego ciepłe czółko. Wzruszyła się. - Kupimy go razem kochanie. Wybierzesz taki, jaki spodoba ci się najbardziej. A teraz zamknij już oczka i zaśnij. Obiecuję, że jak się rano obudzisz ja tu będę i Beatka też. Marek stał oparty o futrynę i przysłuchiwał się rozmowie. Zrozumiał, że Ula dla jego synka to dobro, ciepło, czułość i bezpieczeństwo. On też pokochał ją za wszystkie te przymioty i niespotykaną łagodność. Wiedział, że doskonale sprawdzi się w roli matki, bo udowodniła to już wielokrotnie. Będzie też dobrą żoną. Kocha go. Wprawdzie miał jakieś niejasne przeczucia, odczytywał słabe sygnały, lecz nigdy nie potrafił zinterpretować ich do końca. Mógł wreszcie odetchnąć. Pomogła mu uporać się ze stratą Pauliny i uświadomiła mu, że człowiek nie może ciągle żyć przeszłością. Zamknął tamten rozdział na zawsze. Jeszcze będzie tęsknił. Może nawet kochał. Będzie chodził na jej grób i wspominał. Ale to przeszłość, a on musi wieść normalne życie tak jak jego syn. Pod koniec listopada wybrali się na cmentarz. Była pierwsza rocznica śmierci Pauliny. Kupili piękny bukiet czerwonych róż. Ona najbardziej je lubiła. Napełnił wazon wodą i wsadził do niego kwiaty. Ula zapalała znicze. Przykucnęła przy Miłoszu i powiedziała. - Zmówisz paciorek? Tak jak cię uczyłam? Chłopiec uklęknął na płycie pomnika, przeżegnał się i cienkim głosikiem wypowiadał słowa modlitwy. Marek słuchał wzruszony, bo nawet nie wiedział kiedy Ula zdążyła go tego nauczyć. Kiedy mały skończył, poprosił ich, żeby zostawili go na chwilę samego. Gdy odeszli pochylił się nad grobem. - To była Ula kochanie. Opowiadałem ci kiedyś o niej. To kobieta, o której pisałaś mi w swoim ostatnim liście. To kobieta, która poruszyła moje serce i pokochała naszego syna. Nie chce zastąpić ciebie w roli matki, ale wychowuje naszego synka mądrze ucząc go miłości, dobroci i szczerości. To z nią spędzę resztę swojego życia. Pokochałem ją równie mocno jak kochałem ciebie, choć z pewnością ta miłość nie jest taka jaką my czuliśmy do siebie. Nasza była żywiołowa i spontaniczna. Ta jest spokojna, wyciszona, a mimo to bardzo głęboka. Dziękuję ci, że obdarzyłaś mnie tym wspaniałym uczuciem. Dziękuję ci za naszego syna. Teraz możesz już zaznać ukojenia. Czuwaj nad nami wszystkimi Paula. Odwrócił się i zobaczył jak wolnym krokiem Ula wraz z dziećmi podąża w kierunku bramy. Ruszył za nimi. Czuł ogromną ulgę. To było jak oczyszczenie, swoiste katharsis. Potrzebował tego. To przywróciło mu równowagę. Pojechali do Baccaro. Dzieci jak zwykle zamówiły naleśniki oni polędwiczki cielęce. Przy deserze powiedział. - Wiesz Ula, od jutra zaczniemy przemeblowywać dom. Beatka powinna mieć swój pokój i najlepiej jakbyśmy urządzili ten obok Miłosza. Będzie im raźniej. Pojedziemy do sklepu i kupimy jej nowoczesne mebelki, a przede wszystkim biurko, żeby spokojnie i wygodnie mogła odrabiać lekcje. Poza tym – ściszył głos - bardzo chciałbym żebyś przeniosła się do mnie. - Jej twarz oblała się purpurą. Rozczuliła go. – Nie wstydź się Ula. Przecież się kochamy i nie będziemy wiecznie sypiać w oddzielnych pokojach – pogładził ją po policzku. – Zaczęliśmy etap zmian i trzeba je doprowadzić do końca. W ciągu następnych dwóch tygodni Betti miała urządzony pokój. Była zachwycona tym bardziej, że na środku pięknego biurka pysznił się nowiutki laptop. Na święta Marek zaprosił rodziców i Alexa, który tym razem nie miał planów wyjazdowych. Przygotowania sprawiały im frajdę. Kupili ogromną choinkę, którą Marek stroił wraz z dziećmi, a Ula uwijała się w kuchni przygotowując świąteczne pyszności. Nabyli dla wszystkich prezenty, które ułożyli pod choinką. Zapowiadały się naprawdę udane święta. Dobrzańscy przyjechali wcześniej. Helena swoim zwyczajem powędrowała do kuchni oferując się z pomocą. Z podziwem patrzyła na to, co przygotowała Ula. Była pełna uznania dla jej kulinarnych umiejętności. O siedemnastej zjawił się Alex z naręczem kolorowych toreb. Rozbierając się w przedpokoju dostrzegł Miłosza i zagrzmiał. - Miłek! Chodź do wujka. Przywitaj się. Mały z radością wylądował na jego rękach. - Mam dla ciebie prezent – szepnął Alexowi do ucha. - Naprawdę? A co? - Nie powiem. Dopiero po wigilii. Złożyli sobie życzenia i zasiedli przy stole. Karp rozpływał się w ustach. Krzysztof oblizując palce mamrotał. - Pyszny. Naprawdę pyszny. Nie ma w nim wcale ości. Jak ty to zrobiłaś Ula? – Roześmiała się. - Wyfiletowałam. Głównie ze względu na dzieci. Nie chciałam, żeby spotkała je jakaś niemiła niespodzianka. Cieszę się, że panu smakuje. Udała się ta kolacja. Z pewnością była o wiele weselsza niż ta sprzed roku. Nikt nie był przygnębiony i smutny. Po niej dzieci rozdawały prezenty. Miłosz podszedł do Alexa i wręczył mu coś w kolorowym papierze. - To dla ciebie wujku ode mnie. – Szybkim ruchem zdarł papier. Jego oczom ukazał się rysunek oprawiony w ładną ramkę. Przyjrzał mu się uważnie. - To moja mamusia. Bardzo się starałem, żeby ładnie ją narysować. Patrzyłem na zdjęcie, a Ulcia pomogła mi oprawić rysunek w tę ładną ramkę. Podoba ci się? – Alex z podziwem spojrzał na swojego siostrzeńca. - Spójrzcie, czyż nie jest podobna? – Pokazał rysunek wszystkim. Ten maluch ma dopiero cztery lata i myślę, że wielki talent. - My też to zauważyliśmy – odezwała się Ula. – Nawet uważamy, że powinniśmy rozwijać jego uzdolnienia w tym właśnie kierunku. Bardzo lubi rysować i świetnie mu to wychodzi. Prezenty zostały rozdane i wszyscy byli usatysfakcjonowani. Na stół wjechały ciasta i aromatyczna kawa. Marek podniósł się z krzesła. - Kochani. Korzystając z okazji, że jesteście tu dzisiaj wszyscy chciałbym się zdeklarować tej oto pięknej kobiecie. – Ukląkł przed Ulą dzierżąc w dłoni otwarte pudełeczko, w którym spoczywał piękny pierścionek. – Ula, nigdy nie przypuszczałem, że będę jeszcze w stanie kiedyś się zakochać, a jednak tak się stało. Wprowadziłaś w ten dom życie. Dzięki tobie znormalnieliśmy. Paulina w swoim ostatnim liście do mnie napisała, że jeśli poznam kiedyś kobietę, która poruszy moje serce i pokocha naszego syna mam nie zważać na nic, bo ona daje mi zielone światło. Ty Ula poruszyłaś nie tylko moje serce, ale i duszę. Pokochałaś Miłosza jak własne dziecko. Pokochałaś mnie. Niczego bardziej nie pragnę jak tego, byśmy wspólnie spędzili resztę życia. Czy zgodzisz się zostać moją żoną? Była purpurowa i tak bardzo zażenowana. Zdołała tylko cicho wyszeptać „Tak”. Wsunął jej pierścionek na palec i ucałował jej usta. I Alex, i Dobrzańscy pogratulowali im. Miłosz wgramolił się jej na kolana i spytał. - Ulcia, czy to znaczy, że będziesz moją drugą mamusią? - Nie chcę jej zastępować skarbie, bo miałeś wspaniałą i bardzo piękną mamę. Rozmawialiśmy już o tym. Pamiętasz? Ona mieszka w twoim serduszku. Ja zawsze będę przy tobie i zawsze będę cię kochać i wspierać. - I już nie odejdziesz? - Nie odejdę. To mogę ci obiecać. Trzy lata później Odgarnął z pomnika trochę pożółkłych liści i zapalił znicze. Jesień jakby nieco wcześniej przyszła w tym roku. Cmentarne alejki usiane były drobnymi listkami rosnących tu akacji. Westchnął i usiadł na ławeczce przy grobowcu mówiąc cicho. - To już cztery lata kochanie od kiedy cię nie ma. Żyję tak jak napisałaś mi w liście. Ula jest wspaniałą żoną i wspaniale wychowuje Miłosza. Posiada w sobie życiową mądrość, którą ukształtowały w niej ciężkie przejścia. Stara mu się wpoić najszlachetniejsze wartości, by potrafił odróżnić dobro od zła. Nie pozwala mu o tobie zapomnieć i każdego dnia pielęgnuje w nim tę pamięć. To już duży chłopiec. Chodzi do pierwszej klasy. Jesteśmy tacy z niego dumni. Ma talent plastyczny. Rozwijamy go w nim. Ula zapisała go na dodatkowe zajęcia w domu kultury. Bardzo je lubi i chętnie na nie uczęszcza. Jest fajnym dzieciakiem. Nie jest rozpieszczony ani zmanierowany. To inteligentny chłopiec. Nie zmarnowaliśmy go Paulina i wychowujemy na dobrego, uczciwego człowieka uwrażliwionego na krzywdę innych. Naprawdę byłabyś z niego dumna. Nie mówiłem ci wcześniej, ale pewnie o tym wiesz, że mam jeszcze jedno dziecko. To dziewczynka. Michalina. Michasia. Córeczka moja i Uli. Ma dwa latka i jest bardzo do mnie podobna, a przez to, że odziedziczyła po mnie dołki w policzkach, również do Miłosza. On coraz bardziej przypomina ciebie. Już wiele razy dziękowałem ci za niego i robię to po raz kolejny. Spoczywaj w spokoju kochanie. Podniósł się z ławki i wolnym krokiem poszedł w stronę bramy, przy której czekała na niego Ula z Beatką i jego dwa największe skarby. K O N I E C |
Natalia (gość) 2014.02.16 15:21 |
Gosiu, Tym razem nie udało Ci się doprowadzić mnie do łez, ale nie oznacza to, że mi się nie podobało. Podobało i to bardzo. Najbardziej urzekła mnie tutaj postać Miłoszka. No po prostu zakochałam się w tym maluszku.Poza tym, gdyby nie on Marek nie przywiązałby się tak bardzo do Uli. Ba, gdyby nie on to tych dwoje nigdy by się nawet nie spotkało. + Trafiłaś w sam środek mojego serca imieniem dziecka Dobrzańskich. To jedno z dwóch moich ulubionych imion żeńskich. Moja ewentualna druga córka tak będzie miała na imię. Chyba, że mój ewentualny, przyszły mąż się kategorycznie nie zgodzi. Może jakoś to przeżyję |
MalgorzataSz1 2014.02.16 15:57 |
Natalio Ten rozdział miał być szczęśliwy, miał trochę wzruszyć bez wywoływania potoku łez i myślę, że zareagowałaś jak najbardziej prawidłowo. A co do imienia, to ja również bardzo je lubię i chyba już trzeci raz posłużyłam się nim w swoich opowiadaniach. Bardzo się cieszę, że spodobała Ci się ta historia. W czwartek rozpocznę publikację nowego opowiadania i trochę się boję Waszych reakcji, chociaż mam nadzieję, że nie będzie tak źle. Dziękuję za wpis i serdecznie Cię pozdrawiam. :) |
Natalia (gość) 2014.02.16 16:01 |
W czwartek ukaże się pierwszy rozdział "Bezwarunkowej miłości" o ile dobrze myślę. Co w tym może być takiego co mogłoby się nam nie spodobać? Zdradź chociaż troszeczkę. Bardzo proszę :) :P |
MalgorzataSz1 2014.02.16 16:05 |
Natalio Nic nie mogę zdradzić. Absolutnie. To opowiadanie ma zaskoczyć i bardzo chcę, żeby tak się właśnie stało. Jeśli zdradzę choć trochę, niespodzianki nie będzie. Powiem tylko, że odbiegłam w nim od pewnego utartego schematu obecnego niemal w każdym opowiadaniu o Brzyduli. Piszę "w niemal", bo kilka jest nieco innych. Cierpliwości, a niedługo wszystko stanie się jasne jak słońce. Pozdrawiam. :) |
Natalia (gość) 2014.02.16 16:10 |
Tak bardzo czekałam na wtorek, ale chyba zacznę marzyć o czwartku. O matko, ale mnie zaciekawiłaś. Po nocach będę o tym rozmyślała, ale to dobrze. Odrywam się od smutnej rzeczywistości. |
lectrice (gość) 2014.02.16 16:20 |
Podniósł jej delikatnie podbródek.Ja bym wolala : Podniósł delikatnie jej podbródek. Bo on nie podnosi czegos dla niej , to nie w znaczenui "pomogl jej" tylko to jest "jej podbrodek". Karp rozpływał się w ustach. a nie "odplywal" przeciez to ryba ! Cukierek sie "rozplywa" , ryba "odplywa" !!! :-DDD Byczki zimuja ? Przeciez to nie miski ! |
ADRIANCREVAN (gość) 2014.02.16 16:52 |
jak zwykle bardzo miły i uroczy happy End :-) 'to takie pocieszające , że zawsze kończy się tak szczęśliwie :-) czy myślałaś kiedyś Małgosiu o innym zakończeniu ? buziale Ania |
lectrice (gość) 2014.02.16 17:03 |
Koczy sie spokojnie, takie codzienne zycie. Mieli juz wczesniej tyle zawirowan losu, ze nalezy im sie ten spokoj. Zycie troche za nich zalatwilo sprawe, poznali sie w zupelnie innym celu, tyle razem byli, ze sila rzeczy zaczeli sie doceniac, zostali przyjaciolmi chyba dobrze o tym nie wiedzac i nie nazywajac wprost tego co sie miedzy nimi dzialo (bo sadzili, ze nie maja do tego prawa). Wrosli w krajobraz tej drugiej osoby i zaczeli chyba to traktowac naturalnie az do kryzysu, ktory przeniosl ich na troche do przeszlosci. Mam nadzieje, ze ten spokoj ich nie opusci bo choc sa mlodzi to na mocniejsze (negatywne) fajerwerki chyba nie mieliby zbyt duzo sily, a o te pozytywne zawsze moga sie postarac. |
MalgorzataSz1 2014.02.16 17:22 |
Lectrice Co Ty z tym odpływającym karpiem? Był pyszny i bez ości i dlatego rozpływał się w ustach. "Podbródek" postaram się poprawić. Cieszę się, że tak niewiele błędów. Takie miało być zakończenie. Ich życie jest ciche i spokojne, bez żadnych zawirowań. Życie dobre z Miłoszem Betti i ze wspólnym dzieckiem - Michaliną. Pogodzili się ze stratą, choć nadal mają momenty smutku, gdy odwiedzają cmentarze. Jednak teraz patrzą już w przyszłość i żyją nią wychowując jak najlepiej swoje pociechy. Są najzwyczajniej szczęśliwi. Aniu Miałam wiele propozycji innych zakończeń. Przeważnie dramatycznych. Opowiadań kończących się śmiercią któregoś z nich bądź rozstaniem. Nigdy się na to nie zdobyłam, bo uważałam zawsze, że tyle wycierpieli się w tej trudnej miłości, że należy im się szczęśliwy finał. Jednak pokusiłam się o coś innego. O inny przebieg ich historii, co będzie miało miejsce w kolejnym opowiadaniu i bardzo jestem ciekawa jak zareagujecie na takiego typu wariacje na temat. Dzięki dziewczynki za komentarze. Ściskam mocno i pozdrawiam. :) |
lectrice (gość) 2014.02.16 17:58 |
Jak to niewiele bledow ? JEDEN ! To nawet nie jest niewiele, to niemal nic! Jeszcze gdzies okrotnie brakuje przecinka, moze znajde ten fragment ale chwilowo nie mam zrywu ... Co do karpia to nadal twierdze, ze , jako ryba, odplywa ! Bo gdyby sie ryby rozplywaly to rybacy nie mieli by co lowic !!! A najwyrazniej zlowili bo byl na stole swiatecznym, czyli sie nie rozplynal, ewentualnie przyplynal do sieci ! :-D |
lectrice (gość) 2014.02.16 18:01 |
A ty nas nie strasz innym przebiegiem przyszlej historii, czy jedno z nich zwariuje albo wszystko zapomni, a to drugie bedzie je kochac bezwarunkowo ? (pytanie retoryczne bo i tak wiem, ze nie odpowiesz) |
MalgorzataSz1 2014.02.16 18:05 |
Lectrice "Jeszcze gdzies okrotnie brakuje przecinka," - Jeszcze gdzieś okrutnie brakuje przecinka, Brak przecinka to nie koniec świata. Jakoś to przeżyję. Zrób mi przyjemność i nie szukaj go, bo nawet nie chce mi się dzisiaj kolejny raz wchodzić w tekst. Odpuść mi. Please. :) |
MalgorzataSz1 2014.02.16 18:07 |
Wcale Was nie straszę, bo w tej nowej historii naprawdę nie ma nic strasznego. Ja też nie mogę się doczekać czwartku, ale to tylko dlatego, że jestem ciekawa Waszych opinii. oczywiście nie powiem kompletnie nic. :) |
lectrice (gość) 2014.02.16 18:23 |
No ktos sie tymi byczkami zajac musi skoro sama autorka juz prawie nic nie choduje... a ja jestem "okrotnie" litosciwa i jednego pod skrzydla wzielam. A tego przecinka to brakuje gdzies przed "ja" ale tez nie bede szukac. Skoro ty tez nie mozesz sie czwartku doczekac to wklej wczeniej ... |
MalgorzataSz1 2014.02.16 18:30 |
I'm sorry, so sorry. Czwartek, to czwartek. Zmieniam tylko wtedy, gdy coś nagle mi wypadnie, tak jak było w minionym tygodniu. Ten, który nadchodzi będzie bez niespodzianek, a przynajmniej taką mam nadzieję. :) |
Justynka29 (gość) 2014.02.16 18:56 |
Świetne opowiadanie i spodziewam się takiego zakończenia. Szkoda ,że to już koniec.Naprawdę fajne popłakałam się na nim. Nie wiedziałam wcześniej czy Ula kocha Marka czy nie ale teraz to opowiadanie rozwiało moje wątpliwości. najbardziej urzekła mnie postać Miłoszka.I jak zawsze Happy End. pozdrawiam.opowiadanie pełne wzruszeń. |
MalgorzataSz1 2014.02.16 19:10 |
Justyna Cieszę się, że mogłaś uronić łezkę. Mam nadzieję, że i ja będę się wzruszać Twoimi opowiadaniami i mam nadzieję, że nie zarzuciłaś pracy nad tekstem. Dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam. :) |
marit (gość) 2014.02.16 22:09 |
Witamy Pani Gosiu. / Dzisiaj piszemy za babcię. / Mimo, iż domyślaliśmy się o zamierzonym happy endzie w ostatnim odcinku,chcieliśmy przeczytać, czy zakończy się ona tak,,jak my grandziarze babci,odczytaliśmy /miej więcej/ Pani zaplanowany scenariusz. Fajnie,że już są pełną rodziną, że zagościła miłość i szczęście. Byliśmy bardzo ciekawi, jaka będzie reakcja małego Miłosza na widok Uli, Beatki i odwrotnie, Betii i Uli na widok facetów. Marek stanął na wysokości zadania,dotrzymał danego słowa synowi i dzięki własnej głupocie,bardzo szybko dojrzał. Zamknął chociaż trochę swoją bolesną część życia. Nigdy do końca jej nie zamknie,bo ona pozostanie ich wspólną historią Miłosza i Marka,/tak jak nasza historia, zawsze pozostanie w nas do końca życia./ Mamy nadzieję,że w najbliższy czwartek nie zaaplikuje nam Pani odwróconych ról i zdarzeń zagmatwanych.Czekamy z niecierpliwością. Szkoda,że jutro nie jest czwartek. Pozdrawia granda banda!! Ps. Babcię w końcu zmusiliśmy do obowiązkowego pobytu na oddziale, w celu dokonania kontrolnych badań /i nie tylko/ jak tylko pojawi się w domu,na pewno nie odpuści,aby nie załączyć swój komentarz. |
MalgorzataSz1 2014.02.16 22:31 |
Witajcie grandziarze! To wspaniałe, że piszecie komentarz w imieniu babci. Nie sądziłam, że ona wybiera się do szpitala, bo nie powiedziała tego wprost. Mam nadzieję, że to rzeczywiście tylko badania kontrolne, a nie nic poważnego. Koniecznie macie Ją uściskać ode mnie i serdecznie pozdrowić. Jedna historia się skończyła, a za chwilę zacznie się następna. Tak naprawdę to w każdym opowiadaniu jest jakieś odwrócenie ról, lub zmiana charakteru bohaterów na lepszy lub gorszy. To taki mały zabieg z mojej strony, żeby czytelnikowi nie było nudno. Liczę na to, że i "Bezwarunkowa miłość" Wam się spodoba przede wszystkim dlatego, że porusza temat traktowania kobiet przez mężczyzn, a w zasadzie potraktowania Uli przez Marka. Sami ocenicie, czy potraktował ją właściwie, czy nie. Na temat "Straty" już nie będę się wypowiadać, bo tak naprawdę już wszystko zostało powiedziane i zakończone happy endem. Dziękuję chłopaki i ściskam Was wszystkich serdecznie. Przesyłam też rzecz jasna buziole dla całej trójki, a te szczególne dla Marit. Trzymajcie się. :) |
marit (gość) 2014.02.16 23:09 |
Dziękujemy,dziękujemy,dziękujemy za całuski,bardzo milutko je przyjmujemy i z wzajemnością Pani Gosiu. Cała babcia, tajemnicza i nie przewidywalna. Ma mieć badanie dopplerem,bo ma problemy z krążeniem w nogach oraz wyrównanie rozrabiającego cukru.Jak zwykle będzie dobrze. Nie ma innej opcji jak zdrowa babciunia. Miałem napisać,że przyjaciółka naszej mamy,mieszkająca w Anglii od 15 lat / nie może mieć dzieci/, chce nas,a raczej Marcela adoptować/16/ i obu zabrać, od lipca do Anglii na stałe. Ja mógłbym tam studiować,w przyszłości sam zadecydować co dalej. Przyjaciółka mamy nie wiedziała nic o naszej tragedii do wczoraj . Przyjęli oboje tę wiadomość okropnie. Jesteśmy wszyscy zaskoczeni ich niesamowitą propozycją. Do lipca daleko, a my musimy już podjąć decyzję, abym mógł złożyć papiery na uczelnię. Jestem tym przejęty bardzo.To dla nas trudna decyzja,ale babcia mówi,że otworzyło się bardzo szeroko przed nami okno na świat.Babcia resztę napisze. Spokojnej nocy Pani Małgosiu.Dobranoc. |
MalgorzataSz1 2014.02.16 23:22 |
Kochani Znam dobrze ten ból, bo ja podobnie jak Wasza babcia, choruję na cukrzyce i powikłania z nią związane. Nie ma obawy, bi na pewno wyrównają ten skaczący cukier odpowiednimi środkami i ani się obejrzycie, jak wróci do domu. Domyślam się, że komentarz pisze Filip, jako najstarszy z tej trójki. Filipie ja całkowicie popieram zdanie babci. Spotkała Was w życiu wielka tragedia, ale być może to zaproszenie do Anglii jest dla Was obu życiową szansą, z której powinniście skorzystać. Anglia to nie koniec świata i z pewnością jeszcze nie raz będziecie gościć w Polsce choćby na wakacje i mieć tym samym babcię na dłużej. Sami widzicie, co się tu dzieje. Młodzi nie mają przed sobą żadnych perspektyw, nawet ci, którzy ukończyli dwa kierunki studiów. Propozycja jest wspaniała, a Wy bardzo młodzi. Jestem pewna, że łatwo się zaadaptujecie do nowych warunków. Ja trzymam za Was kciuki i choć rozstanie z babcią nie będzie łatwe, to pamiętajcie, że ona jest mądrą kobietą, kocha Was bardzo i chce jak najlepiej pokierować Waszym życiem. Wszystkiego dobrego chłopaki. :) |
Amicus (gość) 2014.02.17 11:10 |
Małgosiu, szkoda, że to już koniec tej historii. Ale jak to mówią każdy koniec jest początkiem czegoś nowego. I w Twoim przypadku też tak będzie. Już nie mogę się doczekać nowego opowiadania. Co do tej części... zakończyło się tak, jak powinno się zakończyć. Szczęśliwie. Marek co prawda nie kocha Uli tak, jak kochał Paulę. Tamta miłość była inna. Ona ma tego świadomość, ale wie, że Marek jest jej bezgraniczne oddany, że chce z nią być, że kocha ją w sposób bardziej wyciszony, stonowany. Może dlatego, że wielką miłość z porywami serca już przeżył, a może dlatego, że jest starszy, dojrzalszy, bardziej doświadczony... Stworzyli wspaniałą rodzinę i to jest najważnijesze. A to zniknięcie Uli pozwoliło Markowi się obudzić, 'wytrzeźwieć' z tego stanu, gdy wciąż żył przeszłością. Życzę Ci udanego tygodnia. Ja ten tydzień zaczynam nieco spokojniej, wolniej, mając nadzieję, że wreszcie znajdę czas na to co lubię - muzykę i pisanie. Postaram się także nadrobić zaległości. Również w naszej korespondencji. Wierzę, że nie straciłaś jeszcze nadziei, że odpowiedź ode mnie kiedyś nadejdzie ;) Pozdrawiam Cię serdecznie! :) |
MalgorzataSz1 2014.02.17 11:32 |
Amicus Wiesz jak to mówią. Mówią, że nadzieja umiera ostatnia, więc i ja cierpliwie czekam aż weźmiesz głębszy oddech i będziesz miała więcej czasu na pisanie. Oczywiście, że wyglądam maila, ale spokojnie i nic na siłę. Ja z tego względu, że jestem już na L-4 i siedzę w domu, nadrobiłam trochę w pisaniu, nawet nieco na wyrost. Teraz znowu szukam inspiracji, bo podobnie jak Ty lubię pisać i denerwuję się jak mi nic nie przychodzi do głowy. Póki co są w zapasie trzy opowiadania dlatego i ja mam więcej czasu na wymyślenie jakiejś kolejnej, sensownej historii. Na nową zapraszam Cię w czwartek. A tymczasem nadrabiaj i odpisz w wolnej chwili. Pozdrawiam Cię najserdeczniej. :) |
Gośka (gość) 2014.02.18 12:28 |
Nie spodziewałam się, że tak to zakończysz. Czekam i czytam... |
MalgorzataSz1 2014.02.18 13:36 |
Gosiu Mam przez to rozumieć, że zakończenie Cię rozczarowało? Jak Ty wyobrażałaś sobie zakończenie tej historii? Napisz, bo jestem tego ciekawa. Serdecznie Cię pozdrawiam. :) |
Nela (gość) 2014.02.18 13:40 |
Opowiadanie fajnie napisane ! Szybko się czyta. Wciąga. Jedyną rzeczą która mi się niepodoba do takie zaszufladkowanie roli kobiety i mężczyzny. Dlaczego w kaźdym Twoim opowiadaniu Ula miusi być świetną kucharką,sprzątaczką...Czy rola kobiety sprowadzasie tylko do sprzątania, zywania,prsowania, gotowania? Przecieź Ula była świetnie wykształcona,na a późnie piekna . Dlaczego nie skupisz się na tych aspektach. Powinnaś pokazać ją chociaż raz jako kobietę sukcesu. A nie tylko matkę,zonę! Bo przecież kobiety w niczym nie ustępują męźczyzną. A opowiadanie takie jak Twoje powinny pokazywać kobietę z różnych stron. Uświadamiać że Kobieta nie jest gorsza od męźczyzny,ze również ma prawo do rozwoju, do pracy , do kariery. Wracająć do opowiadania Mam wrażenie,że Paulina na zawsze pozostanie największą miłością życia Marka. A Ula jest kimś w zastępstwie. |
MalgorzataSz1 2014.02.18 14:40 |
Nela To nieprawda, że w każdym moim opowiadaniu Ula jest sprowadzana do roli wyłącznie sprzątaczki, czy kucharki. To wszystko jest przy okazji. Zawsze podkreślam jej talent ekonomiczny i uzdolnienia matematyczne i chyba niezbyt uważnie czytałaś moje opowiadania, że tylko wykonywanie przez nią takich czynności zapamiętałaś. To opowiadanie jest w zasadzie drugim, w którym Ula nie pracuje w firmie F&D. Blog nosi tytuł "Wariacje na temat" i nie jest kontynuacją serialu. Jednak każde opowiadanie zawiera jego pewne elementy. Na przykład taki, że Ula po śmierci matki stała się w zasadzie matką dla swojego rodzeństwa. Na jej głowie było również sprzątanie, prasowanie, zajmowanie się posiłkami i innymi rzeczami związanymi z funkcjonowaniem rodziny. Była świetną kucharką i to wiemy właśnie z serialu. Pokazywana była też, jak sprząta dom, więc ja tego właśnie się trzymam. Czy kobiety sukcesu nie gotują? Nie sprzątają? Nie sądzę, bo jedno doskonale można połączyć z drugim. Z całą pewnością nie deprecjonuję przez to wykształcenia Uli i jej zdolności. Pisząc te wszystkie historie sądziłam, że właśnie pokazuję, jak wiele potrafi osiągnąć kobieta. Jak bardzo potrafi być zdeterminowana i przez to całkowicie zdominować osiągnięcia płci przeciwnej. Że jest często o wiele bardziej kreatywna od mężczyzny i znakomicie sobie bez niego radzi. Ty zarzucasz mi teraz, że nie natknęłaś się na nic takiego w moich opowiadaniach. Piszesz, że one (opowiadania) cytuję: "powinny pokazywać kobietę z różnych stron. Uświadamiać że Kobieta nie jest gorsza od męźczyzny,ze również ma prawo do rozwoju, do pracy , do kariery". Uważasz, że nic podobnego nie ma w moich opowiadaniach? Jestem naprawdę bardzo zaskoczona taką opinią i nieco skołowana. Jeśli jeszcze ktoś tak uważa, to chętnie przeczytam wpisy na ten temat, bo być może, że okaże się, iż nie powinnam już napisać nic więcej, żeby nie sprowadzać Uli do roli kuchennego popychadła i dla kontrastu gloryfikować mężczyzn. Jeśli chodzi o Paulinę, to była ona pierwszą, wielką miłością w życiu Marka i z całą pewnością zajmuje ważne miejsce w jego sercu. Ma z nią dziecko w dodatku bardzo do niej podobne. Żaden wdowiec nigdy nie zapomina o takiej miłości, co nie znaczy, że może równie mocno pokochać inną kobietę. W tym opowiadaniu ważne są słowa Marka - " Chcę też żebyś wiedziała, że bardzo cię kocham. Inaczej niż Paulinę, ale zapewniam cię, że równie mocno." Z całą pewnością nie można odebrać tych słów w sposób jaki Ty je interpretujesz. One wcale nie świadczą o tym, że Ula będzie "zamiast". To czysta konfabulacja. Ja bardzo dziękuję Ci za komentarz i opinię na temat mojej pisaniny. Serdecznie Cię pozdrawiam. :) |
Sloneczko (gość) 2014.02.18 14:53 |
Czytalam pani wszystkie opowiadania, ale nigdy nie komentowalam. Zawsze czekam na nie z niecerpliwoscia i prosze nie przestawac pisac...nigdy. Co do komentarza Neli o Uli bedacej tylko kucharka sprzataczka...to raczej sobie nie przypominam. We wszystkich to raczej ona pomaga zawsze Markowi, choby w Synu Marnotrwanym. Pozdrawiam serdecznie i czekam z niecierpliwascia na kolejne opowiadanie. PS. Przepraszam za brak polskich znakow, ale nie mam polskiej klawiatury. |
Nina (gość) 2014.02.18 15:11 |
No tak warjacje na temat ! Tylko dlaczego wiekszośc opowiadań jest napisane wg takiego samego schematu zazwyczaj poznajemy Ule jako biedną, ale dobrze wykształconą dziewczynę, która ma jakieś kłopoty albo facet ją bije, albo jest w ciąży, albo poprostu nie może pracy znaleźć. Nastepnie pojawia się dobry duch w sensie Marek - dobry, piekny zawsze gotowy do pomocy , wyciaga reke do biednej dziewczyny. Ula pracuje u niego np w firmie, albo w domu w między czasie zaprzyjaźniaja sięUla zaczyna mu gotować, prać skarpetki, sprzątać .... Wszystko to sprawia ,ze zakochują sie w sobie !!! Oczywiście nie twierdzę,że wszystkie opowiadanie są tak napisane , ale większośc tak... |
Nela (gość) 2014.02.18 15:14 |
No tak warjacje na temat ! Tylko dlaczego wiekszośc opowiadań jest napisane wg takiego samego schematu zazwyczaj poznajemy Ule jako biedną, ale dobrze wykształconą dziewczynę, która ma jakieś kłopoty albo facet ją bije, albo jest w ciąży, albo poprostu nie może pracy znaleźć. Nastepnie pojawia się dobry duch w sensie Marek - dobry, piekny zawsze gotowy do pomocy , wyciaga reke do biednej dziewczyny. Ula pracuje u niego np w firmie, albo w domu w między czasie zaprzyjaźniaja sięUla zaczyna mu gotować, prać skarpetki, sprzątać .... Wszystko to sprawia ,ze zakochują sie w sobie !!! Oczywiście nie twierdzę,że wszystkie opowiadanie są tak napisane , ale większośc tak... |
MalgorzataSz1 2014.02.18 15:16 |
Słoneczko Przede wszystkim nie pani a Gośka. Bardzo Ci dziękuję, że się ujawniłaś, bo muszę przyznać, że jestem nieco zszokowana po tym komentarzu Neli i mocno obawiam się, czy jest więcej osób, które podzielają jej zdanie. Właściwie od kiedy go przeczytałam mam wątpliwości, czy ona nie ma racji. Dziękuję, że czytasz, to dla mnie ważne tak samo jak komentarze. Na początek nowego opowiadania zapraszam Cię już w czwartek i jeśli tylko masz ochotę i czas, to dziel się ze mną opiniami na temat rozdziałów. Pozdrawiam Cię najserdeczniej. :) PS. Brak polskich znaków, to żaden problem. Jest tu więcej osób, które mieszkają poza granicami Polski i też ich nie mają. |
(gość) 2014.02.18 15:16 |
przpraszam miałm problem z wklejeniem komentarza |
MalgorzataSz1 2014.02.18 15:35 |
Nela Widzę, że Cię nie przekonam, więc odpuszczam. Taki mam styl pisania, a Ula pochodziła z biednej rodziny i wykształciła się dzięki własnej determinacji mimo biedy. Tak było w serialu i to nie jest nic odkrywczego. Więcej nie będę tłumaczyć, bo wyglądałoby to tak, jakbym chciała się tłumaczyć z tego, że popełniam takie historie. Według Twojego ostatniego komentarza moje opowiadania są właściwie o jednym i tym samym i nie znaczą dla czytelnika kompletnie nic, żadnej dodatkowej wiedzy, żadnych przemyśleń, czy wniosków na przyszłość. Są po prostu nudne, a przynajmniej tak to odczytałam z Twoich słów. Schemat jest rzeczywiście niemal taki sam i tylko dlatego, że ma z serialem kilka punktów wspólnych. Pozycja społeczna Uli i Marka, przemiana bohaterów, trudna miłość i szczęśliwy koniec. Poza tymi elementami opowiadań nie łączy z serialem nic. Skoro jednak jest to tak bardzo trudne dla Ciebie i tak bardzo schematyczne, to proponuję nie czytać. Z całą pewnością odczuwasz przy lekturze tych opowiadań ewidentny dyskomfort. Po co się męczyć. Jeśli mnie coś się nie podoba, to też zarzucam czytanie i nie komentuję, bo szkoda mi po prostu czasu. Jeśli w dodatku opowiadania są tak bardzo schematyczne jak uważasz, to wystarczy przeczytać jedno i już będzie wiadomo, co zawierają kolejne. Ja mam dla Ciebie propozycję. Wejdź na blog Amicus. To najlepszy blog o Brzyduli jaki kiedykolwiek funkcjonował. Ona z całą pewnością nie pisze schematycznie, to mogę Ci zagwarantować, a przede wszystkim pisze pięknie i bardzo ciekawie. Tam nie ma nudy i żadnego powielania zachowań. Inna propozycja to taka, żebyś może sama spróbowała coś napisać. Ja bardzo chętnie przeczytam. Blogów o serialu jest coraz mniej i każdą nową osobę zakładającą blog o tej tematyce witam i nie tylko ja, z wielką radością. Pomyśl o tym. P.S. Dlaczego raz podpisujesz się jako Nina, a raz jako Nela? |
Gośka (gość) 2014.02.18 16:30 |
Nie, w żadnym razie nie rozczarowało! Ostanie Twoje opowiadanie zakończyło się bez przeskoku czasowego i nastawiłam się, że tym razem będzie tak samo. A tutaj jednak było inaczej..., ale to nie znaczy że gorzej. Po prostu inaczej. PS. Miło, że w taki sposób traktujesz czytelnika. Czuję się taką płynącą życzliwość... to jest sympatyczne. Dziękuję... |
MalgorzataSz1 (gość) 2014.02.18 16:49 |
Gosiu Ulżyło mi. Swoich czytelników bardzo szanuję i cenię sobie ich opinie. To dlatego zapytałam Cię o to zakończenie. Pozdrawiam. :) |
lectrice (gość) 2014.02.18 18:42 |
Przeczytalam pare komentarzy oburzonych czytelniczek, ze Ula ma role kuchty i sprzataczki. No i co w tym dziwnego ! Ja jestem (podobno) kobieta sukcesu, mam kupe lat studiow, prace, sama utrzymuje rodzine i licze tylko na siebie ! I co z tego ! Na codzien jestem kuchta i sprzataczka i trudno! Osoba, ktora pisala komentarze nie zauwazyla, jaka jest rola kobiet w swiecie i nie mowie tu o krajach Europy, a to bardzo maly kawalek swiata. Kobiety niemal wszedzie maja ciezko (mozna z tego wylaczyc czesc USA i Kanade) i jakos nie zawsze bijemy na alarm ! A to jest przeciez rzeczywistosc, zwykla szara rzeczywistosc obejmujaca cale zycie wiekszosci kobiet !!! A takie przebojowe biznesmenki i pozeraczki mezczyzn, powiedzmy sobie szczerze nie sa zbyt liczne i wykruszaja sie z wiekiem i pojawieniem sie dzieci ! Mnie nie razi to, ze Ula sprzata, raczej podziwiam ja za upor i parcie do przodu bo kazdej pracy sie lapie aby podniesc glowe ! Nie jest wazne jaka sie prace wykonuje ale jakie sie ma podejscie do zycia, a Ula na przegrana nie wyglada ! A ze spotyka ksiecia z bajki , no niech podniasa reke te, ktore by nie chcialy ! To jest fikcja, poruszane sa w niej rozne problemy, ale wszystko pozostaje fikcja wiec nie ma co szufladkowac Uli ! Jak mowila Violetta facet to glowa a kobieta to szyja (w jej wydaniu to pewnie inaczej brzmialo). A Ty Malgosiu nie przestawaj pisac bo mi dobrze na glowe robisz ! |
MalgorzataSz1 (gość) 2014.02.18 19:06 |
Dzięki Lectrice za słowa otuchy. Naprawdę je doceniam. Niestety od południa znowu jest problem z interią i nie mogę się zalogować na własnym blogu. Jeśli będzie tak do czwartku, to nie będę mogła dodać rozdziału. Napisałam już do administratora i być może coś z tym zrobi. Jutro się okaże. Pozdrawiam Cię serdecznie wspaniała kobieto sukcesu. :) |
lectrice (gość) 2014.02.18 19:44 |
Kobieta sukcesu to ja nie jestem bo sukces to nie praca tylko udane zycie, a u mnie ostatnio klapa za klapa! A co do problemow z wklejaniem to ja zawsze moge adres podac... kiedys ktos sam do siebie maile wysylal (:-) ) to moze i zwykly list wyslac jak w ubieglym wieku sie zdarzalo ludziom robic... |
lectrice (gość) 2014.02.18 19:51 |
Rzeczywiscie jestes gosciem u siebie !Ale numer, no i jak Ci sie podoba ? Moze ponarzekasz na autorke... |
MalgorzataSz1 (gość) 2014.02.18 20:03 |
Lectrice Samobiczować się nie będę narzekając sama na siebie. Wprawdzie wysyłam moje teksty do siebie na maila, ale to nie ma nic wspólnego z dodawaniem na blogu rozdziałów. Muszę czekać do momentu, aż będzie to możliwe. |
lectrice (gość) 2014.02.18 20:30 |
No i czarno sie na niebie Interii zrobilo, czwartek niepewnoscia powial...nie ma po co na srode czekac ? A samobiczowanie mozesz sobie odpuscic bo to Sredniowiecze i nawet takie wiekowe okazy jak my tego nie pamietamy... Ale list, taki gesim piorem mozesz napisac... |
lectrice (gość) 2014.02.18 21:31 |
O rany, ale wychodowalam byczka! Powinno byc : " i nawet takie wiekowe okazy jak my tego nie PAMIETAJA (a nie" pamietamy !!!!! " - oj zasluzylam na samobiczowanie !). |
MalgorzataSz1 (gość) 2014.02.18 22:05 |
Lectrice Gęsie pióro? A gdzie ja mam gęsi szukać? Odpada. A byczkiem się nie przejmuj. Przynajmniej utrzymujemy jakąś hodowlę, chociaż to tylko pojedyncze sztuki. :) |
lectrice (gość) 2014.02.19 00:14 |
Jak to GDZIE ? Na wsi oczywiscie ! A jak nie na wsi to wiadomo, ze gęsi za wodą, kaczki za wodą, trzeba je rozegnać i pioro przy tym zlapac... Tylko nie wiem czy dysponyesz odpowiednim sprzetem tzn kaloszami zwanymi gumiakami ... No ale czego nie robi sie dla czytelnikow ! |
kawi ;) (gość) 2014.02.19 07:06 |
Szkoda,że to już koniec opowiadania. Cieszę się, że Ula wybaczyła tak szybko Markowi. Zresztą, jakby mogła postąpić inaczej? Kocha Dobrzańskiego, a przede wszystkim Miłosza. Nie mogła przecież pozwolić, aby chodził smutny i apatyczny. Zawiodłam się trochę, ponieważ na początku opowiadania napisałaś o liście do Miłosza, który miał otworzyć na swoje piętnaste urodziny. Czekam co w nim może być i się nie dowiedziałam. Zostały mi tylko domysły :) Cudowne zakończenie opowiadania. Marek pozbierał się po stracie Pauliny i teraz razem z Ulą tworzą szczęśliwą rodziną. Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne opowiadanie :] kawi :) |
MalgorzataSz1 2014.02.19 13:23 |
Kawi Bardzo się cieszę, że znalazłaś czas, żeby doczytać do końca. Opowiadanie kończy się w momencie, w którym Miłosz ma siedem lat. Na otwarcie listu musielibyśmy jeszcze długo czekać. Przecież nie tak trudno jest sobie wyobrazić, co mógł zawierać. Pewnie najpiękniejsze słowa o miłości matczynej i żalu, że nie będzie świadkiem jego dorastania. Wyobraźnia czytelników jest wielka a ja nie miałam oporów, żeby jej zaufać. Jutro zaczynam nową historię i już Cię na nią zapraszam. Liczę też, że i u Ciebie pojawi się coś wkrótce. Dziękuję i pozdrawiam najcieplej. :) Lectrice Ja mieszkam w mieście a tutaj gęsi już oskubane leżą na ladach w mięsnych sklepach. Nie kombinuj i nie wysyłaj mnie na wieś. Wiesz przecież, że ledwo łażę. Dzisiaj zalogowałam się bez problemu. Mam nadzieję, że i jutro tak będzie. Buziole. :) |
lectrice (gość) 2014.02.19 13:54 |
No patrz, juz jakis cwaniaczek na moj pomysl wpadl, gesi za woda polapal, piora zabral i pewnie teraz listy pisze... Lece (na skrzydlach, jako ta glupiutka gaska) sprawdzic czy mam cos w skrzynce ! P.S. A po co komu taka martwa ges bez pior - przyda sie chyba tylko tym co pisac nie umieja ! |
marit (gość) 2014.02.19 14:49 |
Witam Gosię i Lectrice dwie już obskubane do golizny gąseczki. Stoję teraz w oknie szpitalnego pokoju i podziwiam człapiące dzikie gęsi opierzone w pióreczka.Obie możecie mi zazdrościć widoku na zamarznięte jezioro i człapiące po nim dzikie ptactwo, kaczki kolorowe,łabędzie,gęsi wielgaśne. Wiosna kochanieńkie.Mam zamiar iść na bazie,bo już są takie bielutkie. Szkoda,że nie mogę ich Wam podrzucić,bo od razu kojarzą mi się ze świętami,ale ustroję pokój doktorkowi i sobie.Mam nadzieję,że się ucieszy gałęziami. Odezwę się Gosiu jak wyjdę.Na razie jest ok.Pozdrawiam Was kochane gąseczki obskubane bardzo ciepluteńko,bo piórek Wam zimnawo. / Piszę ze służbowego kompa z oddziału,udało mi się wkraść na stronkę Twoją Gosiu.Doktorek sobie ją założył.Udało mi się wkraść,będzie zaskoczony moją wizytą./ Pa kochane brzydulo maniaczki. |
ADRIANCREVAN 2014.02.19 15:55 |
Małgosiu , dodałam dziś kolejną notkę bo jutro mam urwanie głowy, ale do Ciebie jak zawsze zajrzę , buziale Ania |
MalgorzataSz1 2014.02.19 16:08 |
Marit Tak się cieszę, że się odezwałaś. Mam nadzieję, że Twój pobyt w szpitalu szybko się skończy, bo Twoja granda czeka na Ciebie niecierpliwie. Pisałam z nimi, a raczej z Filipem, który pochwalił mi się planami wyjazdowymi. Popieram Twoje zdanie, to dla nich wielka szansa, którą powinni wykorzystać. A Ty wracaj do zdrowia, bo brakuje tu Ciebie, chociaż ku mojej uciesze Twoje chłopaki godnie Cię tu zastąpiły. Wszystkiego dobrego Marit. Aniu Za chwilę przenoszę się na Twój blog. Dzięki za info o notce. Pozdrawiam. :) |
lectrice (gość) 2014.02.19 17:28 |
Marit Kuruj sie spokojnie, przeswietlaj, naprawiaj bo jest dla kogo podtrzymywac forme ! Co to z zamarzniete jezioro, podobno odwilz w Polsce ? Na jakie bieguny pojechalas sie naprawiac ? To w koncu wiosna czy nie wiosna ? Tymi baziami to mi smaku na odnowe narobilas... Pozdrawiam, trzymaj sie cieplutko. |
marit (gość) 2014.02.19 19:11 |
Witam kochane gąseczki !!!!!!!!!!!!! Siedzę ja sobie teraz w gabinecie doktorka / kolega mojej córki / wygodnie na kanapie i patrzę, jak się rechocze ze mnie,bo go nikt dzisiaj tak nie rozbawił,jak ja, przynosząc mu piękne rózgi na du...ę. ."Myślałam,że mu tętnicę przegryzę",ale pochwalił mnie za nie.A ponieważ nie przyszłam na podwieczorek,za karę zaaplikuje mi na cały jutrzejszy dzień," lewatywkę",żebym przypadkiem znowu mu nie czmychnęła na rekonesans.Mam z niego ubaw. Dzieciaki odwiedzając mnie,szepczą mu do ucha co ma mi zrobić i jaki szlaban na mnie działa. No i tak do środy poprzeszkadzam na oddziale doktorkowi, pigułkom i potem do domciu.Teraz jest na razie dobrze. No i ma tak być zawsze. Jeżeli chodzi o ich wyjazd to podjęliśmy już decyzję,wyjeżdżają. Filip i Marcel wielokrotnie przebywali u Kingi,w ciągu 10 lat i bardzo z nimi są zżyci / o ich znajomych nic nie wiedziałam/. Nie myśleli o nich, aby im wysłać telegram o rodzicach,bo mieli mnie zaraz po tej tragedii u swojego boku,a poza tym ,oni byli w wielkim szoku. Dla chłopców to obcy ludzie, ale nadal wspaniali oddani przyjaciele.No, cóż,Anglia jest tylko na odległość rzucenia kamieniem przez Bałtyk. Wiadomo,że początki będą dla nas smutne,ale oni muszą myśleć o przyszłości. Wytłumaczyłam im,aby wzięli pod uwagę wszystkie opcje,nawet te związane z moją chorobą,wiekiem. Wyszło na moim postanowieniu i cieszę się z nimi,że będą szczęśliwi. Doktorek twierdzi,że jak na babciny wiek jestem bbaarrrdddzzoo mądrą,kochającą babciunią. No i żebym za bardzo nie wpadła w euforię, wywala mnie z gabinetu,bo idzie na obchód. Powiedział,że jestem nieznośną cholerą i za karę jako kolega mojej córki,muszę mu zrobić jego ulubione -raffaello- Masakra,że też mu się zachciało słodkości. Lectrice kochana,jeziorko ma jeszcze bardzo gruby lód i jeszcze na łyżwach można jeździć.Topnieje bardzo po woli i na powierzchni jest woda,bo powolutku topi się lód /buty mokre miałam/. Baziunie piękne białe jak cholerka i takie duże. Ach. Kończę bo mnie udusi zaraz. Pozdrawiam Was bardzo cieplutko i odezwę się chyba w piątek,a może jutro,jak mu trochę od rana poprzeszkadzam to szybciej mnie wywali.Trzymajcie się dziewczyny. Paaaaa. |
MalgorzataSz1 2014.02.19 19:22 |
Marit Humor Cię nie opuszcza, a to połowa sukcesu w zdrowieniu. Całe szczęście, że masz tego doktorka tak bardzo pobłażliwego i wyrozumiałego. Nic nie piszesz, czy wyrównali Ci tę cukrzycę. Bierzesz insulinę, a jeśli tak, to ile? Po tym entuzjastycznym komentarzu stwierdzam, że mnóstwo w Tobie energii i nie wiem czemu zajmujesz łóżko innym pacjentom. Mówili, kiedy Cię wypuszczą? Te Twoje chłopaki to też niezłe ziółka, że tak podjudzają doktora, ale musisz im wybaczyć, bo robią to z miłości do Ciebie. Bardzo chcą, żebyś była zdrowa, więc postaraj się, dobrze? My też czekamy, chociaż muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że dorwiesz szpitalny laptop. Spryciula. Przesyłam wielkie buziole. :) |
marit (gość) 2014.02.19 20:06 |
Witam Panią Małgosię. Przepraszam,że piszę za babcie,ale dostałem telefoniczne polecenie,abym wszedł i prześledził komentarze od pań. A więc przeczytałem Pani notatkę dla babci / bo doktorek zabrał swój laptopik-babci słowa i zwiał do domu/ i w związku z odpowiadam: cukier jest trochę wyrównany,bo jest zapalenie woreczka żółciowego i coś tam,coś tam i troszkę wariatuńcio cukier skacze,ale w niedługim czasie zrobią laparoskopowo usunięcie kamlocików i będzie wielkie ok. Babcia szprycuje insulinkę 6x dziennie co 2,5 godz. w zależności jaki jest cukierek duży. Poza tym trzymają babcię na oddziale, bo ma być zrobione badanie dopplerem i takie badanie trwa około 3 godz. na obie girki. Ponoć jutro mają je zrobić,ale znak zapytania,bo jest 5 osób i zabraknie czasu dla wszystkich na przebadanie,więc babcia mówi,że poprzeszkadza doktorkowi jutro i ją wywali do poniedziałku. Oj Pani Małgosiu,babcia daje mu popalić,bo oni się lubią.Córka babci zawsze mówi,że on na stare lata i tak będzie jej mężem i nie ma innej opcji / on i córka babci są singlami po rozwodach/ więc niech się przyzwyczaja do przyszłej teściowej zza w czasu,co go czeka. O mateńko ,po co ja to mam Pani pisać, nie wiem. O nie,babcia mnie wykończy mnie tym co mam pisać. Pani Gosiu,powiedziałem babci,że nie będę pisać już,to mi mówi,że kabel od kompa zabierze na nowe odcinki Pani opowiadań. O nie,chyba jutro kupię zapasowy i zaskoczę babcię. Jak wyjedziemy to będzie nam brakować tych babcinych numerów. mam nie zawracać mandoliny więcej Pani,jeżeli już napisałem co podyktowane zostało. Tak więc rozkaz wykonany,przesyłam od nas pozdrowionka,a babcia mówi ,że już przesłała,ale ja i tak przesyłam jeszcze raz gdyby zapomniała.Miłego wieczoru życzą grandziarze Marcel i Filip. |
MalgorzataSz1 2014.02.19 20:36 |
Cześć chłopaki. Mimo, iż babcia napisała do mnie, to cieszę się bardzo, że i Wy odezwaliście się. Myślałam, że chodzi tylko o wyrównanie cukru, ale woreczek zwiastuje jednak zabieg operacyjny. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze, a Doppler nie trwa tak długo. Ja miałam robione obie nogi i trzeba liczyć około godziny na jedną. 6 wstrzyknięć insuliny na dobę, to całkiem sporo. Ja daję trzy, ale ilość jednostek jest spora, bo aż osiemdziesiąt. A tak w ogóle, to macie świetną babcię. Chyba zaczęła się bawić w swatkę. Ha, ha. Może rzeczywiście jej się uda. :) Jutro nowe opowiadanie chłopaki i mam nadzieję, że trzymacie rękę na pulsie i przeczytacie. Babcia ma teraz wypoczywać i wyleczyć się na dobre, a nie zabraniać Wam korzystania z laptopa. Trzymajcie się. Pozdrawiam, dziękuję za wpis i przesyłam miliony słodkich buziaków. :) |
Aniula (gość) 2014.02.19 21:58 |
Małgosiu, A ja jak zawsze późno, ale ostatnio mam tyle zajęć, że nie wyrabiam. Piękny rozdział. Nic dodać, nic ująć. Ula i Marek są szczęśliwą rodziną i to mnie bardzo cieszy. Czytałam komentarze i niektórzy piszą, że po śmierci ukochanej nie można drugi raz pokochać równie mocno. Ja tak nie uważam. Tutaj też to widać. Marek kochał Paulinę. Ulę też pokochał. Może inaczej, ale równie mocno. Pięknie to zakończyłaś jak zawsze. Czekam z niecierpliwością na jutro na kolejne opowiadanie. Pozdrawiam Cię serdecznie. Ania. |
MalgorzataSz1 2014.02.19 22:20 |
Aniu Nie rób sobie wyrzutów, bo zdążyłaś w samą porę. Ja ciągle zaglądam na Twój blog, ale jak dotąd nic nowego. Masz zamiar coś dodać wkrótce, czy też nadmiar zajęć Cię przerasta? A co do tego opowiadania to mam nadzieję, że końcówka nie rozczarowała Cię. Oni są razem, kochają się i mają wspólne dziecko. Czegóż jeszcze trzeba im do szczęścia? Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Pozdrawiam. :) |
Natalia (gość) 2014.02.20 15:38 |
Małgosiu! Dopiero dzisiaj przeczytałam Twoje opowiadanie, a w zanadrzu już pojawiło się następne! Wiesz, że oczywiście jestem niepocieszona, bo umieściłaś happy end. Ale wiem też, że to właśnie Ty jesteś Matką Teresą od happy endów. Zaraz zabieram się za czytanie kolejnej notki. Jestem pewna, ze to opowiadanie będzie równie świetne, co to! :) |
MalgorzataSz1 2014.02.20 16:17 |
Matka Teresa od happy endów? Boże, jeszcze nigdy nikt mnie tak nie nazwał. Wiem, że Ty lubisz dramatyczne zakończenia, ale ja nie mogę się przemóc, żeby takie zafundować czytelnikom. Może kiedyś to się zmieni. Pozdrawiam. :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz