ROZDZIAŁ 8
Maciek wyjechał w niedzielę po południu. Jednak zanim to zrobił, spotkał się ponownie z Markiem na rozmowę. Powiedział mu, że przez dwie godziny po sobotniej kolacji oboje z Dorotą maglowali Ulę usiłując ją przekonać, żeby zdecydowała się na sprzedaż rysiowskiego domu. Mówili, że powinna skorzystać z propozycji Marka, bo jest świetna i da jej spory dochód, który pozwoli bez problemu utrzymać ją i Betti. Słuchała tego co mówią bez zbytniego przekonania.
- Widząc jej niezdecydowanie wywlokłem w końcu koronny argument. Powiedziałem jej o twojej rozmowie z Beatką i przekazałem jej treść. Zastrzegłem też, żeby nic małej nie mówiła na ten temat. Tłumaczyłem, że Betti boi się. Boi się, że kiedy Ula się o tym dowie będzie jej miała za złe, że nie znosi tam mieszkać. Była wstrząśnięta, bo nie sądziła, że ta trauma może mieć coś wspólnego z miejscem, w którym mieszkają. Tak, czy siak daliśmy jej do myślenia, i teraz trzeba czekać na jej ruch.
- Mam nadzieję, że jednak przemyśli sprawę i zacznie działać. – Marek uścisnął Szymczykowi dłoń. – Dzięki za wszystko Maciek. Będziemy w kontakcie. Bezpiecznej drogi.
Przez dwa lub trzy dni nie miał możliwości rozmowy z Ulą. Najwyraźniej go unikała. W końcu zaczął nawet żałować, że powiedział o tej rozmowie z małą Betti Maćkowi. Może nie powinien był? Może uznała, że za bardzo ingeruje w jej życie?
Żeby zapełnić sobie czas włóczył się od rana do południa po lesie. Zbierał grzyby i suszył. Popołudnia najczęściej spędzał nad jeziorem korzystając ze słońca i ciepłej wody lub wypożyczał wędkę i łowił wyłącznie w celach sportowych wypuszczając ryby na wolność. Kilka razy pojechał do Rynu. Zwiedził tamtejszy zamek, chociaż tylko połowicznie, bo został przerobiony na czterogwiazdkowy hotel. Mógł wejść jednak na dziedziniec, obejrzeć halabardników, salę balową i całą część przeznaczoną do zwiedzania.
Leniuchowanie nad jeziorem przyniosło korzystne zmiany w jego wyglądzie. Już nie był taki blady jak wcześniej, a jego ciało pokryła ładna, brązowa opalenizna. Pogoda dopisywała nadal. Z Pshemko nie wchodzili sobie w drogę. On lubił aktywnie spędzać czas i tak zazwyczaj dzielił dzień. Do południa zwykle włóczył się i poznawał okolice, a po południu relaksował się nad jeziorem. Dużo fotografował, głównie ptaki, które były dość wdzięcznymi modelami.
- Marek ma rację, – tłumaczył Maciek – Betti potrzebuje fachowej pomocy. To dobry człowiek Ula i skoro mówił ci, że pomoże, to dotrzyma słowa. Ciężko pracuje, ale ma gest. Wspiera każdego roku noclegownie dla bezdomnych. Kupuje im żywność, ciepłą odzież i koce. Organizuje wigilie w Monarze - Markocie. Zaangażowany jest też w pracę dla fundacji prowadzonej przez matkę. Wierz mi, że facet ma serce na dłoni. Powinnaś pozwolić mu działać w waszej sprawie. Pomyśl o tym, dobrze?
- Postaram się Maciuś. Pomyślę.
W przedostatnim dniu pobytu wcześnie rano wybrał się do Rynu na targ. Kupił kilka słoików gryczanego miodu, kilka kilogramów dorodnych owoców, trochę pomidorów i ogórków. Kupił też świeże pieczywo, masło i dość sporo pachnącej czosnkiem, wiejskiej kiełbasy. Nie chciał się już zatrzymywać w powrotnej drodze, żeby zrobić zakupy. W sklepie poprosił o jakiś karton, by móc zapakować do niego wysuszone grzyby. Wrócił do ośrodka godzinę przed obiadem. Z bagażnika wyjął tylko masło i kiełbasę, żeby włożyć je do lodówki. Trochę czasu poświęcił na spakowanie w walizkę rzeczy. Miał zamiar wyjechać tuż po śniadaniu. Trochę było mu przykro, że Ula tak zdecydowanie odcięła się od niego i nawet nie chciała z nim porozmawiać. Trudno. Trudno narzucać się komuś z pomocą, skoro ten ktoś jej nie chce. Ułożył grzyby w kartonie i zabrał go ze sobą idąc na obiad. Nie znał planów wyjazdowych Pshemko. Mistrz przedłużył pobyt o trzy dni, żeby zakończyć turnus razem z Markiem. Już przy stole ten ostatni zapytał go, o której ma zamiar wyjechać.
- Po obiedzie Marco. Nie chcę rezygnować z tych pyszności, a ty?
- Ja wyjeżdżam po śniadaniu.
- Dlaczego tak wcześnie?
- Chcę uniknąć największego ruchu na autostradzie. Poza tym mam zamiar wstąpić jeszcze do rodziców i dać im trochę grzybów. Kupiłem też miód. Ojciec bardzo lubi zwłaszcza gryczany, a taki właśnie dostałem.
Zjedli obiad raczej w milczeniu mało co się odzywając. Myśli Marka krążyły wokół Uli. Dzisiaj też się nie pokazała na sali. Beatki również nie zauważył. Kiedy wybrał się z Ulą do Rynu na targ, powiedziała że chyba mu ufa. Chyba jednak nie do końca. Nie lubił takich niejasnych sytuacji. Z drugiej strony nie chciał dociekać, bo łatwo mogła go spławić byle jaką wymówką. Wolnym krokiem wracał wraz z Pshemko do kempingu. Miał zamiar jeszcze poleniuchować nad jeziorem i tak nie miał nic lepszego do roboty.
Zabrał leżak i ustawił go w tym samym miejscu, co pierwszego dnia. Nie miał ochoty na opalanie. Chciał jedynie posiedzieć w spokoju sam na sam ze swoimi myślami. Zamknął oczy i ciężko westchnął.
- Nie przeszkadzam? – zapytała cicho. – Chciałabym porozmawiać…
- Oczywiście, że nie przeszkadzasz. Może pójdziemy do kempingu? Zrobię nam kawę i pogadamy na werandzie.
Zgodziła się bez zastanowienia.
Postawił przed nią parującą filiżankę i zajął miejsce naprzeciwko niej. Wciąż zastanawiał się po co przyszła i o czym chce rozmawiać. Przez kilka dni unikała go przecież jak ognia.
- To o czym chciałaś pogadać?
Wyciągnęła z reklamówki jakąś teczkę i położyła ją na stole.
- Mam tu napisane upoważnienie dla ciebie do reprezentowania mnie w urzędach. Jest także xero mojego dowodu osobistego. Chyba to musi potwierdzić notariusz. Jest też kilka kartek podpisanych in blanco, bo nie wiem, co będzie jeszcze potrzebne. Niestety inne dokumenty mam w domu i na nie musisz zaczekać do mojego powrotu. Przed nami ostatni turnus i wrócę do domu trzydziestego września. Chcę cię też prosić, żebyś wynajął rzeczoznawcę do wyceny domu. Maciek ma klucze i udostępni je. Adres to Rysiów osiem. Maciek mieszka naprzeciwko. Zresztą ty masz chyba do niego telefon. Mówił mi o tych przetargach organizowanych przez Urząd Miasta. Zgadzam się na to i będę ci bardzo wdzięczna jeśli wystąpisz w tym przetargu w moim imieniu. Chcę wyjechać z Rysiowa i wiem, że Betti też tego pragnie. Mieszkanie w tym domu stało się dla nas obu udręką. I ostatnia już prośba. Znajdź lekarza dla Beatki. Nie zdawałam sobie sprawy, że z nią jest tak źle. Dopiero Maciek otworzył mi oczy. Musiałam to wszystko przemyśleć i to głównie dlatego unikałam cię przez ostatnie dni. Pomóż nam. Proszę… - spuściła głowę i rozpłakała się. Odruchowo nakrył jej dłoń swoją.
- Nie płacz Ula. Obiecałem ci przecież pomoc i słowa dotrzymam. Nie wiem jak długo to potrwa, ale zacznę działać natychmiast. Maciek też na pewno pomoże. Trzeba was jak najprędzej wyrwać z Rysiowa. Wyjeżdżam jutro dość wcześnie, bo zaraz po śniadaniu. Muszę zajrzeć do rodziców. Przy okazji wypytam mamę, czy nie zna jakiegoś psychologa dziecięcego. Będę też miał czas, żeby podzwonić. Znam rzeczoznawcę, który wyceniał kilka lat temu także mój dom. Jest dość operatywny. Zadzwonię do niego i umówię się z nim. Będzie dobrze. Musisz w to wierzyć. Najważniejsze, że się zdecydowałaś. To pierwszy krok, ale najbardziej istotny.
Podniosła głowę i uśmiechnęła się nieśmiało.
- Jestem ci bardzo wdzięczna za wszystko. Wprowadź sobie jeszcze mój numer telefonu. Chciałabym, żebyś informował mnie o postępach w sprawie. To mnie na pewno uspokoi. – Podyktowała mu numer, na który od razu zadzwonił. Ona też wprowadziła sobie jego do pamięci. – Muszę już iść. Jeszcze raz bardzo dziękuję, za kawę również. Jutro przyjdziemy na parking, żeby się pożegnać.
Odprowadził ją wzrokiem dopóki nie znikła mu z oczu. Wciąż spowijał ją ten dręczący smutek i ciążył tak mocno, że opadały jej wręcz ramiona. Westchnął ciężko. Nie znosił cierpienia i niedoli ludzkiej. Od razu włączał mu się w takich sytuacjach tryb pomocy. Uli koniecznie musi pomóc. Nie darowałby sobie, gdyby coś poszło nie tak. Schował dokumenty i skończył dopakowywać walizkę.
Po śniadaniu grupka osób odprowadzała go na parking. Była Dorota i Ula, mała Betti i Pshemko. Podziękował Dorocie za wspaniały pobyt, Uli za pyszne rzeczy, które dla nich gotowała. Przytulił Beatkę obiecując jej, że wkrótce się zobaczą. Pshemko uścisnął dłoń.
- Żegnajcie moi drodzy. Mam nadzieję nie na długo. Było mi tu wspaniale i niewykluczone, że w następnym roku też tu zawitam. Do zobaczenia. – Pomachał im jeszcze przez boczną szybę samochodu i ruszył na trasę.
- Wyglądasz na wypoczętego i wyspanego synku, i jesteś taki opalony. Zazdroszczę, naprawdę. A co to za pudło?
- To grzyby mamo. Sam zbierałem i suszyłem. Na święta będą jak znalazł. Tu jeszcze dwa słoiki miodu gryczanego dla taty. Gdzie on jest?
- Siedzi w ogrodzie. Ładny dzień dzisiaj to korzysta. My też chodźmy. Tam zjemy obiad.
Przy nim opowiedział rodzicom o swoim pobycie w Rynie, ale nie rozwodził się za bardzo, bo koniecznie chciał poruszyć sprawę Uli i Beatki. Zdał im relację z tego, co sam wiedział na ich temat i poprosił o nazwisko jakiegoś psychologa.
- Jeśli znasz jakiegoś naprawdę dobrego, to daj mi namiary. Ta mała potrzebuje pomocy i to natychmiast.
- Rozeznam się i zadzwonię do ciebie jutro. Na pewno się jakiś znajdzie.
Nie siedział u nich zbyt długo. Chciał jeszcze zobaczyć się z Sebastianem. Zanim ruszył spod domu rodziców zadzwonił do niego i umówił się z nim w jednej z knajpek. Nie chciał rozmawiać u niego do domu. Pewnie urzędowała tam Violetta, z którą Seba prowadzał się od jakiegoś czasu, a on nie miał zamiaru oglądać swojej sekretarki, bo była wścibska i nie potrafiła utrzymać języka za zębami.
- Rusz się Seba chociaż na godzinę. Mam ci coś do przekazania i na pewno więcej czasu to nie zajmie.
- OK. W takim razie będę za dwadzieścia minut.
Marek dotarł na miejsce i zajął stolik. Zamówił dla siebie sok pomarańczowy a dla przyjaciela jakiś lekki drink. Sebastian pojawił się po chwili. Uścisnął dłoń Marka i zaintrygowany usiadł przy stoliku.
- No, no bracie. Od razu widać, że byłeś na urlopie. Opalenizna pierwsza klasa. No, opowiadaj…
- Najpierw chcę cię o coś poprosić. Jutro mogę się trochę spóźnić, bo mam coś do załatwienia na mieście. Chciałbym, żebyś jak tylko przyjdziesz do pracy, zadzwonił do Urzędu Miejskiego do Wydziału Budownictwa Mieszkaniowego i dowiedział się, kiedy organizują najbliższy przetarg o czynsz. Zapytaj też, czy ten przetarg będzie dotyczył wyłącznie starej substancji mieszkaniowej, czy obejmie także budynki stawiane przez TBS-y. Te drugie leżą w kręgu mojego zainteresowania, bo jeśli tak, to niech powiedzą w jakich dzielnicach. Bardzo mi na tym zależy więc nie nawal.
- Załatwione. A właściwie to na co ci to? Szukasz taniego mieszkania?
- Szukam, ale nie dla siebie. Zamów sobie jeszcze kolejkę, a ja wszystko ci opowiem.