ROZDZIAŁ 18
ostatni
Dwa dni później państwo młodzi wyjeżdżali w swoją podróż poślubną. Nie była to wprawdzie podróż tak egzotyczna jak Alexa i Agaty, ale i oni wybierali się w ciepłe miejsce. Marek wykupił dwa tygodnie pobytu na Cyprze. Dnie spędzali na plaży.
Ula szlifowała pływanie a Marek gorliwie jej w tym pomagał. Trochę zwiedzali i próbowali tamtejszej kuchni. Noce zawsze były upojne, przesycone seksem i spełnieniem. Wrócili wypoczęci i opaleni. Jednak to dobre samopoczucie zostało zaburzone już pierwszego dnia po powrocie. Agata wręczyła Uli jakąś kopertę. Na jej zdziwione spojrzenie wyjaśniła, że to pismo z sądu.
- Podjechałam kiedyś do mieszkania. Chciałam trochę wywietrzyć i posprzątać. Skrzynka pękała w szwach. To były głównie reklamy, ale wśród nich znalazłam i tę perełkę. Czytaj.
Nerwowo rozszarpała kopertę i przebiegła wzrokiem po treści pisma.
- Nie uwierzysz… Wiesz co to jest? To wezwanie do sądu na drugiego lipca. Matka złożyła pozew o alimenty. Tym razem domaga się ich ode mnie. Nie bez powodu przyjechała zobaczyć mój ślub. Dodała dwa do dwóch i wydedukowała, że świetnie mi się powodzi więc można ode mnie wyciągnąć trochę kasy. I powiem ci więcej. Jak ty brałaś ślub, to ona też tam była. Widziałam ją, ale wtedy pomyślałam sobie, że wzrok płata mi figle. Teraz jestem pewna, że tam była i też z Dąbrowską. Kto wie, być może nawet to ta plotkara namówiła ją do złożenia pozwu. Co ja mam robić?
- Przede wszystkim uspokoić się. Nie dostanie suka ani grosza. Idziemy do Marka.
Pokazała mu list i bezradnie rozłożyła ręce.
- Ona nie odpuści. Będzie mnie tak nękać do końca życia. Czuję się kompletnie bezradna.
- Spokojnie kochanie. Ja zaraz uruchamiam naszego prawnika. On wszystkim się zajmie. Niewykluczone, że jeszcze dzisiaj pojedziemy do niego. Gdyby zaszła taka potrzeba mam nadzieję, że będziesz zeznawać Agata?
- Tym się nie martw. Z wielką przyjemnością opowiem sądowi o tej podłej babie. Może będzie można powołać doktor Szydłowicz. Ona mogłaby opowiedzieć w jakim stanie przyszłaś do niej po raz pierwszy. Ta lekarka rodzinna, która twierdziła, że matka jest zdrowa jak koń, też mogłaby powiedzieć parę słów. Nie dopuścimy Ula, żeby zaczęła cię skubać z forsy. Niedoczekanie. Twój ojciec też chętnie wypowie się na jej temat. Słowo tylu ludzi przeciwko słowu twojej matki i Dąbrowskiej. Dzisiaj jest poniedziałek i masz wizytę u Szydłowicz. Pogadaj z nią.
- Dzięki Agata. Tak właśnie zrobię.
- A ja mam jeszcze kilka innych dowodów na to jak cię traktowała. Przepraszam, że bez twojej wiedzy robiłam te zdjęcia, ale czułam w kościach, że mogą ci się przydać – Agata wyciągnęła telefon i znalazła właściwą aplikację. – Spójrzcie – wyświetlała zdjęcie za zdjęciem. Wszystkie przedstawiały Ulę smutną, znękaną, zgarbioną, w szaro burych, zbyt obszernych ciuchach. – Koniecznie trzeba wydrukować te zdjęcia. Mam jeszcze coś. Posłuchajcie. Nagrałam to będąc kiedyś u ciebie. Głos jest trochę stłumiony, bo siedziałam w twoim pokoju a matka gnębiła cię w kuchni. Mimo to można wszystko zrozumieć.
- Po jasną cholerę znowu przyprowadziłaś tę Barańską? Najwyraźniej za mało masz roboty a za dużo czasu na pogaduszki. Siedzisz i zbijasz bąki. Podłoga aż się lepi, przez okna nic nie widać, a ty łazisz nie wiadomo gdzie. Nawet chleba nie ma w domu. Jesteś moją największą, życiową porażką.
- Siedzisz w domu cały dzień. Mogłaś wyjść i kupić. My mamy dużo nauki, bo egzaminy za pasem.
Dał się słyszeć głośny trzask.
- Dostałam w twarz – powiedziała Ula drżącym głosem. – Wyrzuciła nas wtedy z domu. Spałam u twoich rodziców.
- To było właśnie wtedy. Zanim pojechałyśmy do Warszawy przez godzinę dobijałaś się do drzwi. Ani myślała otworzyć. Nie obchodziło jej, gdzie będziesz spać, czy na ławce w parku, czy na dworcu. Kochająca mamusia – Agata skrzywiła się pogardliwie.
- Daj ten telefon. Zaraz wrzucę zdjęcia do komputera i przegram to nagranie – Marek usiadł do laptopa. Założył nowy folder i szybko przeniósł do niego zawartość telefonu Agaty. Po chwili drukarka wypluła plik zdjęć. – Zbieraj się Ula. Jedziemy do prawnika. Nie ma na co czekać. Uprzedzę go tylko, że mamy zamiar wpaść.
Wizyta u adwokata przeciągała się. Roztrzęsiona Ula po raz kolejny przeżywała swój koszmar, ale uparcie opowiadała o życiu z wyrodną matką. Przypominała sobie najdrobniejsze szczegóły, które prawnik skrupulatnie zapisywał. Opowiadała o złym traktowaniu, o biciu, o wystawianiu za próg, o zmuszaniu do wykonywania prac domowych, które były ponad siły dla kilkuletniego dziecka, o wysługiwaniu się nią, o tym jak była manipulowana, jak znęcano się nad nią psychicznie i fizycznie. Mówiła o zabieraniu jej alimentów, które dostawała od ojca i zmuszaniu jej do pracy zarobkowej, o permanentnej kontroli i szantażu emocjonalnym, o wpajaniu jej nienawiści do ojca. Kiedy skończyła mówić poczuła się tak, jakby uszło z niej powietrze. Marek wręczył mecenasowi zdjęcia i nagranie.
- A tak ubierała ją kochana mamusia. Kupowała jakieś stare łachy w lumpeksach i kazała jej w nich chodzić. Wygląda na tych zdjęciach jak dziecko wojny. Taką właśnie ją zapamiętałem z czasów studenckich. Proszę cię zrób coś z tym. Nie ma mowy, żeby po tym wszystkim co Ula przeszła, miała płacić tej kobiecie jakieś alimenty. Ona w tej chwili ma pięćdziesiąt pięć lat. Jest zdrowa jak koń, chociaż w pozwie podpiera się jakimiś badaniami. Trzeba sprawdzić, czy nie są sfałszowane, bo zdolna jest do najgorszej podłości. Nigdy nigdzie nie pracowała. Nie ma żadnego stażu pracy. Jest jeszcze na tyle młoda, że może popracować do wieku emerytalnego. I jeszcze jedno. Ona knuje razem z niejaką Dąbrowską. To jej sąsiadka i największa plotkara w Rysiowie. Kiedy Ula była młodsza one przesiadywały razem i plotkowały całymi godzinami a Ula musiała im usługiwać. Nie wiem, czy przydadzą ci się takie informacje, ale ta Dąbrowska ma syna Bartka. Ponoć na komisariacie ma kartotekę grubości encyklopedii. Kombinator i złodziejaszek. Nie zdziwiłbym się, gdyby to on załatwił Magdzie Cieplak sfałszowane wyniki badań. Sprawdź to, dobrze? Mam jakieś nieodparte przeczucie, że i on maczał w tym palce.
Mecenas podniósł się zza biurka.
- O nic się nie martwcie. Ona nic nie ugra. Zdobędę wszystkie informacje na jej temat. Będzie dobrze.
Opuścili kancelarię. Ula była kompletnie rozbita. Chciał odwieźć ją do domu, ale odmówiła.
- Zawieź mnie do doktor Szydłowicz. Potrzebuję rozmowy z nią. Na pewno poczuję się lepiej. Ty wracaj do pracy. Ja po sesji wrócę do domu. Muszę porozmawiać z ojcem.
Przed godziną dziesiątą w holu sądu zaczęli się gromadzić uczestnicy mającej odbyć się rozprawy. Obok Uli i Marka stała Agata wraz z prawnikiem i tata Cieplak. Prawnik gorączkowo coś tłumaczył, a zebrani wokół niego tylko kiwali głowami.
- Zaraz będą nas wołać. Rozprawa nie będzie się odbywać przy drzwiach zamkniętych więc możemy wejść wszyscy. Ustalenia jakie wam przedstawiłem powinny wystarczyć do przełożenia rozprawy na inny termin. Ja wiem, że pani Urszula chciałaby mieć to już za sobą, ale nic nie ugramy nie udowodniwszy pewnych rzeczy. To co? Mam pani zgodę?
- Jak najbardziej. Ufamy panu – Ula uśmiechnęła się blado.
Po drugiej stronie korytarza dostrzegła swoją matkę, która całe towarzystwo świdrowała wzrokiem i mówiła coś do stojącej obok Dąbrowskiej przez zaciśnięte zęby.
Drzwi od sali rozpraw otworzyły się i zaproszono wszystkich do środka. Najpierw odczytano pozew i przedstawiono uzasadnienie. Potem zabrał głos prawnik Dobrzańskich.
- Ze względu na spore wątpliwości co do zasadności płacenia przez córkę pani Cieplak na jej rzecz żądanych alimentów chciałbym prosić wysoki sąd o odroczenie sprawy przynajmniej o tydzień. Zachodzi konieczność powiadomienia i przesłuchania ludzi mających bezpośredni i pośredni związek ze sprawą. Tu jest lista osób, które chcemy powołać na świadków. To nie jest zwykła rozprawa o alimenty, bo nosi znamiona kryminogenne, co postaramy się udowodnić na kolejnym posiedzeniu sądu. Na razie składam dowody rzeczowe w formie zdjęć i nagrania, a także opinie lekarskie specjalisty, u którego leczyła się i nadal leczy pani Dobrzańska. Istotnym elementem w sprawie wydaje się zeznanie byłego męża pani Cieplak, które bez wątpienia rzuci sporo światła na poczynania tej kobiety. W ten sposób udowodnimy, że Magdalenie Cieplak nie należą się od córki absolutnie żadne pieniądze.
Magda zacisnęła obie pięści aż zbielały jej kostki. Wstała gwałtownie z miejsca krzycząc:
– Jak najbardziej mi się należą! To wyrodna córka! Uciekła z domu i zostawiła chorą, niedołężną matkę na pastwę losu! Musiałam żebrać, bo przymierałam głodem! Do tej pory nie obchodził jej mój los. Te pieniądze mi się należą za wszystkie te lata, które poświęciłam jej wychowaniu!
Sędzia przez pół minuty walił młotkiem w stół usiłując przywrócić porządek i spokój na sali. Wreszcie Magda usiadła.
- O to właśnie chodzi droga pani, – mecenas ponownie zabrał głos – że chcemy dojść do prawdy. Temu ma służyć powołanie świadków na następnej rozprawie. Jeśli dowiedziemy, że jest tak jak pani twierdzi, na pewno te pieniądze otrzyma. Wysoki sądzie wnoszę o wyznaczenie nowego terminu rozprawy, a także zlecenie kompletu badań dla powódki przez niezależnego biegłego sądowego. Chcemy się upewnić, czy faktycznie pani Cieplak cierpi na liczne choroby, które do tej pory nie pozwalały jej podjąć jakiejkolwiek pracy.
- Ale ja dołączyłam do pozwu wszystkie badania. Po co mam robić kolejne?
- Po to proszę pani, – odezwał się sędzia główny – żebyśmy dysponowali dwiema niezależnymi od siebie opiniami. Jeśli biegły potwierdzi stanowisko pani lekarzy, nie będzie wtedy najmniejszych wątpliwości, by sąd przychylił się do pani pozwu. Niniejszym zamykam rozprawę wyznaczając jednocześnie termin następnej na dzień dziesiąty lipca o godzinie jedenastej.
Magda Cieplak była wściekła. Wystrzeliła z sali sądowej jak z procy ciągnąc za sobą zdezorientowaną Dąbrowską. Nawet sędzia zwrócił na to uwagę. Zgodnie z tym, co przeczytał w opinii lekarskiej ta kobieta powinna poruszać się z wielkim trudem. Ewidentnie było coś nie tak.
Cztery dni później do Marka zadzwonił mecenas. Po krótkiej wymianie uprzejmości przeszedł do sedna sprawy.
- Miałeś nosa Marek. Dotarłem do tych trzech lekarzy, którzy wystawili opinię Magdalenie Cieplak. Żaden z nich jej nie zna i nic podobnego nie podpisywał. Dokumenty są sfałszowane. Niezależnie od tego zostaną powołani na świadków. Już dostarczono im wezwania na rozprawę. Jeśli umiejętnie przycisnę tę kobietę, na pewno wyśpiewa, kto jest autorem tych fałszywek. Od razu was uprzedzę, że to potrwa kilka godzin, bo świadków mamy sporo a Cieplak tylko jednego lub dwóch. Szykujcie się. Pozdrowienia dla żony.
Tym razem hol przed salą rozpraw roił się od ludzi. Była doktor Lewińska, która leczyła rodzinę Cieplaków od bardzo wielu lat i praktykowała w Rysiowie. Przyszła doktor Szydłowicz i życzliwie udzielała Uli rad wspierając ją i podnosząc na duchu. W stojących nieopodal trzech mężczyznach Ula domyśliła się tych specjalistów, których pieczątki i podpisy figurowały na dokumentach przedstawionych przez matkę. Agata i Marek również mieli składać zeznania. Na ławce przy drzwiach do sali rozpraw siedziała Magda Cieplak, Dąbrowska i jej syn Bartek, który miał minę jakby nie bardzo rozumiał, w jakim celu go tu wezwano.
Kiedy wszczęto rozprawę na pierwszy ogień poszli owi trzej specjaliści: kardiolog, neurolog i reumatolog. Wszystkim pokazano dokumenty, które rzekomo podpisali i wszyscy zgodnie potwierdzili, że to nie są ich podpisy i że nigdy na oczy nie widzieli Magdaleny Cieplak. Po nich wezwano biegłego sądowego, który w swojej opinii orzekł, że pani Cieplak nie cierpi na żadną z wymienionych w opiniach chorób. Ma wprawdzie nieco podwyższone ciśnienie, które jednak da się ustabilizować lekami.
- Nie potwierdzam także zwyrodnienia kręgosłupa na całej jego długości, niedowładu nóg spowodowanego porażeniem nerwów strzałkowych, cieśni nadgarstków i obecności glejaka w przysadce mózgowej. Jak na swój wiek ta osoba jest w znakomitej kondycji fizycznej. Porusza się samodzielnie bez pomocy kul, co przy stwierdzonych niedowładach byłoby wykluczone. Serce także jest zdrowe bez objawów arytmii a na aorcie brzusznej nie stwierdzono tętniaka.
Po biegłym wypytywano doktor Lewińską, która zgodnie z prawdą potwierdziła, iż Cieplakowie byli jej pacjentami, ale bardzo dawno. Jeszcze wtedy, gdy Urszula była dzieckiem. Potem nie widywała ich zbyt często. Pocztą pantoflową dowiedziała się, że pan Cieplak odszedł od żony.
- Kilka lat temu przyszła do przychodni zaniepokojona i mocno spanikowana Urszula. Powiedziała, że jej matka cierpi na jakieś choroby, o których ona nie ma pojęcia i bardzo się martwi. Byłam zdziwiona, bo Magdalena Cieplak nie była w przychodni od wieków, o czym świadczyły wpisy w karcie zdrowia. Ich kopie przedstawiłam wysokiemu sądowi. Uspokajałam dziewczynę, że z jej matką wszystko w porządku, bo gdyby było inaczej już dawno by do mnie przyszła i zleciłabym wykonanie przynajmniej podstawowych badań. Nie rozumiem jak można było czymś takim straszyć własne dziecko.
Po internistce z Rysiowa wezwano Józefa Cieplaka. On ze szczegółami opisał swoje pożycie z żoną. Mówił o tym, że nie dała mu wyboru i musiał odejść, że skutecznie uniemożliwiała mu kontakt z córką, nie przekazywała jej listów i prezentów świątecznych od niego.
- Życie z nią było koszmarem i odcisnęło piętno na moim stanie zdrowia. Musiałem przejść operację by-passów. Szczęśliwym zrządzeniem losu w szpitalu, gdzie leżałem natknęła się na mnie moja córka i rozpoznała mnie. Zabrała mnie do siebie, zaopiekowała się mną. Dzięki niej i mojemu zięciowi wreszcie odżyłem i staram się zapomnieć o tej mrocznej przeszłości.
Ula zeznawała najdłużej. Nie chciała pominąć niczego i musiała właściwie opowiedzieć swój życiorys. W jej opowieści matka jawiła się jako kat, gnębicielka i sadystka. To nie było spokojne opowiadanie o życiu, ale opowieść mrożąca momentami krew w żyłach szczodrze okraszona łzami Uli. Sędzia i ławnicy patrzyli na nią z wielkim współczuciem. Ten obraz dopełniła doktor Szydłowicz opowiadając o tragicznym stanie psychicznym Uli, gdy przyszła do niej po raz pierwszy na sesję.
- To był strzęp człowieka wysoki sądzie. W mojej długoletniej praktyce po raz pierwszy spotkałam się z tak zwichniętą psychiką u bardzo młodej kobiety. Koniecznie trzeba było ją z tego wyprowadzić i teraz jest już znacznie lepiej.
Agata nie owijała niczego w bawełnę. Czuła wewnętrzną satysfakcję, że wreszcie ten tyran w spódnicy doczeka się kary na jaką zasługuje. Swoje zeznania poparła zdjęciami i nagraniem.
- Bardzo żałuję wysoki sądzie, że odważyłam się nagrać tylko jedną scysję, bo było ich bez liku a ich wynikiem była zawsze opuchnięta od bicia twarz Uli i sine ślady palców odbitych na jej policzkach. Ktoś taki jak ta kobieta nie zasługuje na miano matki. Takim jak ona powinno się zabraniać rodzenia dzieci. Ona chowała córkę wyłącznie dla siebie. Zrobiła z niej służącą. Jako dziecko zmuszana była do wykonywania prac, które przerastały niejednokrotnie dorosłego. Sama jednak nie kiwnęła w domu palcem. Jedyne co robiła, to znosiła z lumpeksów te szaro bure, zniszczone ciuchy i stroiła w nie córkę. Te zdjęcia mówią na ten temat wszystko.
Ostatni jako świadek zeznawał Marek, ale on miał już niewiele do dodania.
- Po tym wszystkim, czego doświadczyła moja żona od tej kobiety, byłoby niesprawiedliwością, gdyby sąd przychylił się do jej pozwu i rozpatrzył go pozytywnie. Ta osoba ma pięćdziesiąt pięć lat i do tej pory nie podjęła żadnej pracy wmawiając otoczeniu, że jest śmiertelnie chora. Co za hipokryzja. Słyszeliśmy wszyscy opinię biegłego. Pani Cieplak jest zdrowa i może utrzymać się z pracy własnych rąk, a nie wyciągać pieniądze od córki, której zgotowała piekło na ziemi.
Po jego zeznaniach sąd przystąpił do przesłuchania świadków Magdaleny Cieplak i jej samej.
Wywołana przez sąd Dąbrowska zajęła miejsce dla świadków. Jej mina świadczyła o dużej pewności siebie i niezłym tupecie. Prawnik Dobrzańskich podszedł do niej i stanął tuż obok.
- Kim pani jest dla powódki?
- Przyjaźnimy się od wielu lat. Mieszkamy po sąsiedzku.
- Czyli doskonale pani zna sytuację z przeszłości w domu państwa Cieplaków?
- A jakże. On pracował na kolei a jak wracał do domu to zamykał się w garażu i ciągle przy czymś grzebał. Ta kobieta wiecznie była sama. Jak pojawiło się dziecko, to dopiero wtedy zaczął pomagać. Rzeczywiście niańczył małą, kąpał i przewijał przez pierwsze miesiące, ale to tylko dlatego, że Magda miała depresję. Ciągle wywoływał awantury i kłócił się z tą biedną kobietą, aż któregoś dnia spakował manatki i wyprowadził się na dobre. Ciągle ciągał nas po sądach, bo i ja jeździłam na rozprawy. Koniecznie chciał pozbawić Magdę praw do córki, ale byłyśmy sprytniejsze. Sąd zawsze oddaje matce dziecko, bo to zawsze matka, a ona była dobrą matką. Dbała o córkę i opiekowała się nią, a że goniła do roboty od najmłodszych lat, to co w tym dziwnego? Dziewczyna musi znać swoje miejsce. Czasami też karała, kiedy Ula na to zasłużyła, ale na pewno nie tak okrutnie jak nam tutaj przedstawiła.
- Ma pani coś do powiedzenia w sprawie podrobionych opinii lekarskich pani Cieplak? Przyjaźnicie się, więc musi znać pani powód, dla którego to zrobiła i człowieka, któremu zlecono to fałszerstwo.
- A jak miała się bronić? Nikt z miasteczka nie chciał iść świadczyć na jej korzyść, tylko ja. Takie wyjście wydawało nam się najlepsze – Dąbrowska coraz bardziej pogrążała siebie i Magdę i nie wiadomo, czy robiła to z czystej głupoty, czy naiwności. – Mój Bartuś pogrzebał trochę w internecie i znalazł wszystko, co trzeba.
- Czyli głównym sprawcą i autorem tych fałszywek jest pani syn? Wysoki sądzie w tym miejscu zgłaszam wniosek o zatrzymanie Bartłomieja Dąbrowskiego. Jego przypadek będzie rozpatrywany w toku innego postępowania. Ja nadmienię tylko, że za taki czyn grozi kara od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. Również obie panie staną przed sądem za mataczenie i poświadczanie nieprawdy.
- Jak to pozbawienia wolności? – rozsierdziła się Dąbrowska – Za co? Za to, że wyświadczył przysługę dobrej znajomej?
Magda była wściekła. Nie sądziła, że Dąbrowska okaże się aż tak głupia i wypapla wszystko jak na świętej spowiedzi. Sama stojąc na miejscu dla świadków próbowała się wybielać i robić z siebie ofiarę własnej córki i męża, ale sąd już nie dał temu wiary mając przeciwko niej tak obciążające dowody.
Tak jak na to liczyła Ula i jej bliscy decyzja sądu była dla nich przychylna. Matce odmówiono jakichkolwiek alimentów uznając, że jej się nie należą. Sędzia zwracając się bezpośrednio do niej powiedział, że dawno nie spotkał się z tak ogromnym przejawem egoizmu, manipulanctwa, podłości i sadyzmu wobec własnego dziecka.
- Dodatkowo obciążam także panią kosztami sądowymi. Będzie to dla pani bodziec do podjęcia pracy. Na tym zamykam rozprawę.
Marek mocno przytulił Ulę. Jej oczy szkliły się od łez.
- To już koniec kochanie, naprawdę koniec. Wreszcie możesz zacząć żyć. Demony przeszłości odeszły na zawsze.
Podniosła na niego zapłakane oczy i uśmiechnęła się szeroko.
- Kocham cię. Najbardziej na świecie.
Przytulił usta do jej skroni, objął ją i ruszył do wyjścia z sądu. Poczuł się lekki jak piórko podobnie jak Ula, której dzisiaj zdjęto z ramion stutonowy ciężar.
K O N I E C