KOCHANI
A ZGODNIE Z WCZEŚNIEJSZĄ ZAPOWIEDZIĄ CZYTAMY SIĘ PONOWNIE 2-GO WRZEŚNIA. WSZYSTKIEGO DOBREGO.
GOŚKA I GAJA
ROZDZIAŁ 4
ostatni
Zanim wyjechali nad Zalew Zegrzyński Krzysztof poinformował ich o decyzji rodzeństwa Febo. Marek niemal lewitował ze szczęścia. Miał serdecznie dość ich obojga. Złośliwość i uszczypliwość Alexa doprowadzała go do białej gorączki. W dodatku Febo upatrywał jakąś chorobliwą przyjemność w komplikowaniu mu życia i krzyżowaniu planów. Nie mógł uwierzyć, że jego największy wróg odchodzi z firmy na zawsze.
- W związku z tym, że będzie wakat na stanowisku dyrektora finansowego ty Uleńko obejmiesz tę funkcję. Masz dryg do tej roboty. Zanim jednak to nastąpi idźcie się pakować i jedźcie na zasłużony odpoczynek. Za tydzień jak wrócicie, porozmawiamy o szczegółach.
Następnego dnia wyjechali. Marek znalazł piękny ośrodek położony blisko zalewu. Korzystali z pięknej pogody chlapiąc się w wodzie i opalając. Marek zdecydowanie przejął opiekę nad Emilką pozwalając Uli wylegiwać się na kocu. Robił wszystko, żeby wypoczęła, odreagowała stres i była zadowolona. Ona rzeczywiście nabierała sił. Wreszcie się wysypiała i nie musiała nikomu usługiwać.
Wracając z tych krótkich wakacji wpadli jeszcze do Rysiowa. Ula opowiedziała ojcu w jaki sposób Krzysztof pozbył się Febo i podziękowała mu za radę jakiej jej udzielił.
- Jeszcze tego samego dnia po powrocie od was zbuntowałam się. Paulina potrafiła doprowadzić mnie do ostateczności. Potem jeszcze okazało się, że z piętra, które zajmowali zrobili istny chlew. Krzysztof się wściekł i kazał im się wynosić. Oczywiście wyprowadzili się obrażeni i w poczuciu wielkiej krzywdy a na drugi dzień sprzedali Dobrzańskim swoje udziały i wyjechali do Włoch. Od razu poczuliśmy się lepiej a zwłaszcza Marek, któremu Alex wciąż robił pod górkę. Najważniejsze jednak, że wracam do pracy a w tygodniu Emilką zajmą się seniorzy. Zapiszemy ją do przedszkola. To tyle najnowszych nowin. Krzysztof uznał, że należy mi się solidny odpoczynek i to dlatego pojechaliśmy nad zalew. W dodatku przeprosił mnie za to, że wykorzystywali mnie.
- Jednak on potrafi załatwiać takie sprawy – przyznał Cieplak z uznaniem. - To dobry człowiek o wielkim poczuciu sprawiedliwości i umie przyznać się do błędów. Bardzo się cieszę córcia, że tak to się skończyło. Gdybyś nic nie zrobiła już na zawsze przylgnęłaby do ciebie łatka kury domowej.
- Też się bardzo cieszę. Krzysztof przed naszym wyjazdem postanowił wyremontować piętro dla nas. Powiedział, że wyburzą kilka ścian, żeby wnętrze zyskało na przestrzeni. Ma być bardzo nowocześnie, a to wszystko dla nas. Ciekawa jestem jak postępują prace. Marek wprawdzie proponował mu, że pokryjemy połowę kosztów, ale się nie zgodził. Powiedział tylko, że jest nam to winien a zwłaszcza mnie, bo ma wobec mnie dług wdzięczności. Nie wiem za co, bo przecież nic takiego nie zrobiłam…
- Ale jednak dbałaś przez kilka lat o całą rodzinę, chociaż wcale nie musiałaś tego robić. Zwłaszcza dla Febo. On na pewno zdaje sobie sprawę z tego, że przez nich czułaś się gorsza i upokorzona. Chce ci to wynagrodzić.
- Może masz rację? Będziemy się zbierać. Idę po Emilkę.
Mała pod opieką Beatki bawiła się przed domem. Na widok matki podbiegła pytając czy już jadą do domu.
- Jedziemy kochanie, a gdzie tata?
- Z wujkiem Jasiem w garażu.
Chciała tam iść, ale jej mąż pojawił się jak duch stając za jej plecami.
- Jedziemy?
- Tak.
- Umyję tylko ręce. Chodź Emi, bo też jesteś brudna.
Seniorzy przywitali ich bardzo wylewnie. Okazało się, że przez tak krótki okres ich nieobecności w domu Dobrzańskich zaszło sporo zmian. Przede wszystkim pojawiła się nowa gosposia Krysia i ogrodnik. Był młodym człowiekiem z pasją. Obejrzawszy ogromny ogród wydawał się podekscytowany i dziesięć razy zapewniał Krzysztofa, że zrobi z tego miejsca prawdziwe cacko. Entuzjazm chłopaka tak ujął seniora, że bez namysłu dał mu tę pracę. Poza tym roboty na piętrze dobiegały końca. Właściwie zostało tylko dopieszczenie kilku drobiazgów i młodzi mogli się przenosić. Oboje byli pod ogromnym wrażeniem tempa prac i rozwiązań architektonicznych. Wnętrze wyglądało bowiem na bardzo nowoczesne i pomysłowe. Oprócz tego seniorzy zapisali Emilkę do pobliskiego przedszkola.
- Poszliśmy tam zaraz po waszym wyjeździe. To prywatne przedszkole a zajęcia odbywają się w niewielkich grupach. Emilce na pewno się tam spodoba, a wy będziecie mieć problem z głowy.
Już przy kolacji Marek zapytał o rodzeństwo Febo.
- Rozmawiałeś z którymś z nich? – zapytał ojca. Krzysztof skrzywił się.
- Zadzwoniłem któregoś dnia na prośbę Turka. Nie mógł doszukać się jakichś dokumentów.
Alex nie był zbyt pomocny lub też po prostu nie miał ochoty pomóc z czystej złośliwości. Dowiedziałem się natomiast, że zakładają jakąś firmę, ale o jakim profilu, już nie powiedział a ja nie drążyłem. Myślę, że jak Ula zacznie pracować to wyjdą przy okazji jakieś machlojki lub krętactwa poczynione przez Alexa. Już od dłuższego czasu przestałem ufać obojgu i zacząłem mieć poważne wątpliwości, co do ich kompetencji.
- Nie martw się tato- odezwała się milcząca dotąd Ula. – Do tej pory byłam kurą domową, to nic mi się nie stanie jak przez jakiś czas zostanę kurą firmową i posprzątam po Alexie. Ty zrobiłeś za nich porządek tutaj, ja zrobię go w firmie.
Już pierwszy tydzień pracy unaocznił Dobrzańskim skalę sabotażu, którego dopuścił się Alex. Ula współpracując z Adamem Turkiem dowiedziała się, że zginęły segregatory zawierające oryginały umów z kontrahentami.
- Nie wyobrażam sobie, – mówił Turek - że po prostu się gdzieś zapodziały. Zawsze trzymał je u siebie. Kiedy chciałem coś przejrzeć, robiłem to tutaj. To były przecież ważne dokumenty. Podejrzewam Ula, że na koniec chciał po prostu zrobić wam na złość i je zniszczył. Są wprawdzie kopie, które wyciągnąłem z archiwum, ale trzeba by je potwierdzić notarialnie, lub po prostu sporządzić nowe i prosić kooperantów o ponowne ich podpisanie. To będzie spory kłopot i pewnie wstyd. Bo co niby mamy im powiedzieć? Że zgubiliśmy dokumenty?
- Myślę Adam, że scedujemy to na Krzysztofa. Jest mistrzem negocjacji. Poprosimy go, żeby to on dzwonił i umawiał nam spotkania. On cieszy się powszechnym szacunkiem i nie sądzę, żeby akurat jemu ktoś odważył się czynić jakieś zarzuty z tego powodu. Będzie dobrze - pocieszała.
Kiedy przekazywała te hiobowe wieści Dobrzańskim, Krzysztof tylko kręcił z niedowierzaniem głową.
- Nie sądziłem, że Alex potrafi być taki podły, taki niewdzięczny. Co myśmy im takiego zrobili, że tak nas nienawidzą? Gdyby byli w porządku, nie musieliby odchodzić z firmy.
- Paulina wcale nie jest lepsza od niego – wtrącił się Marek. – Rozmawiałem z Pshemko. Mówił, że przy każdym pokazie były z nią kłopoty, bo nie wywiązywała się z obowiązków. Zawalała sprawy związane z dodatkami do kolekcji przez co Pshemko ciągle musiał ją pospieszać, bo nie potrafiła się z niczym wyrobić. Z modelami też był wieczny problem, bo wszystko zostawiała na ostatnią chwilę. Jedyne o co dbała to o swój własny wizerunek w mediach. Lansowanie się przed kamerami miała we krwi tylko do uczciwej roboty dwie lewe ręce.
- Dajmy już spokój – uspokajała emocje Ula. – Nie ma co się denerwować tylko zapomnieć o tym co było i iść do przodu. Nawet gdybyśmy chcieli wytoczyć Febo proces o działania na niekorzyść firmy, to pewnie mielibyśmy problem, żeby ściągnąć ich tu do Polski. Wiedzą co zrobili. Narazili dobre imię firmy na szwank i na pewno dobrowolnie nie przyjadą zeznawać. Zakaszemy rękawy, zrobimy porządek i uzupełnimy wszystkie braki. Adam okazał się niezwykle pomocny i myślę, że gdyby nie on, dział finansowy mocno by kulał, jeśli byśmy liczyli tylko na Alexa. Chciałabym Turka docenić finansowo i awansować na mojego zastępcę. Zasłużył sobie.
- Ja nie mam nic przeciwko temu – Krzysztof był „za”.
- Ja także – poparł pomysł Uli Marek. Podniósł się z fotela. – Idziemy do siebie. Emi kleją się oczy a i my chcemy się wcześniej położyć. Nie sądzę, że przez najbliższe tygodnie będziemy mieć wiele okazji do odpoczynku, ale wytrzymamy. Dobranoc kochani.
Wziął Emilkę na ręce i objąwszy w pasie żonę wolno wyszedł z salonu.
K O N I E C