ROZDZIAŁ 9
Pierwsi pojawili się sanitariusze i lekarz, który zbadał Uli
puls. Był słaby, ale był.
- Straciła mnóstwo krwi.
Spróbujemy zatamować. Matko boska… - powiedział ze zgrozą. – Ma przecięte
policzki od ust aż do uszu. Co oni ci zrobili, dziewczyno…? Taka piękna twarz…
Sanitariusze podpięli Uli kroplówkę i nałożyli opatrunki.
Violetta patrzyła na to wszystko i trzęsła się jak galareta. Nagle pojawili się
dwaj funkcjonariusze policji. Jeden z nich sfotografował wszystko, a drugi
rozmawiał z lekarzem.
- To wygląda na jakąś
zemstę. Myślę, że podano jej pigułkę gwałtu. Jest kompletnie nieprzytomna.
Uważam też, że zgwałcono ją i to nie raz. Więcej będziemy wiedzieć, jak
pobierzemy materiał organiczny. Na pewno się nie broniła. Nie miała pojęcia, co
się dzieje. Musimy szybko zabrać ją do szpitala, bo wciąż mocno krwawi.
Lekarz chciał powiedzieć coś jeszcze, ale głośne nawoływanie
skutecznie mu to uniemożliwiło.
- Ula! Ula!?
Do pomieszczenia wpadło dwóch zdyszanych mężczyzn. Jeden z
policjantów zagrodził im drogę.
- Kim panowie są?
- Ja jestem narzeczonym
Urszuli Cieplak. Co z nią? Nazywam się Marek Dobrzański.
- Ona jest nieprzytomna.
Na razie jest podejrzenie, że podano jej jakieś świństwo w drinku, po którym
straciła przytomność. Prawdopodobnie została zgwałcona i rozcięto jej ostrym
narzędziem oba policzki. Lekarz zabiera ją właśnie do szpitala. Niech pan nie
utrudnia, bo ona koniecznie musi trafić na stół.
- Mogę jechać za wami?
Dokąd ją zabieracie? – zwrócił się do sanitariuszy.
- Szpital na Orzyckiej ma
dzisiaj dyżur.
Marek kiwnął głową i podszedł jeszcze do Olszańskiego.
- Poradzicie sobie? Ja
muszę z nią jechać.
- Nie martw się o nas.
Daj znać, co z nią.
- Przepraszam cię, Marek
– odezwała się cicho zapłakana Violetta. – Do końca życia sobie tego nie
wybaczę.
Nie odpowiedział już nic tylko ruszył za sanitariuszami
niosącymi nieprzytomną Ulę na noszach.
Luiggi otworzył schłodzonego szampana i rozlał do wysokich
kieliszków. Jeden z nich podał Paulinie.
- Piję moi drodzy za
sukces przedsięwzięcia i naszą kochaną Paulinę, która drobiazgowo ułożyła ten
plan. Zdrowie.
Wszyscy unieśli kieliszki wychylając trunek do dna.
- To co dalej, Paula?
- Został Marek i firma.
Nie puszczę was jeszcze do domu, bo może się okazać, że będę potrzebowała
waszej pomocy – sięgnęła po sporego formatu plik zdjęć leżący na stoliku. –
Zdjęcia wyszły wspaniale, zwłaszcza to ostatnie. Jutro rano podrzucimy je do
wszystkich szmatławców. To się Mareczek zdziwi.
Był kompletnie załamany. Z Ulą nie było dobrze. Straciła mnóstwo
krwi. Została oszpecona. Czy będzie mogła żyć z takim balastem? – wciąż zadawał
sobie to pytanie. Siedział na korytarzu z twarzą ukrytą w dłoniach zasłaniając
płynące po policzkach łzy.
Już od dwóch godzin ją operowano, a on drżał z obawy, że taki długi
czas zabiegu może świadczyć o dużej ilości szkód jakie uczyniono. Jednak
piętnaście minut później wyszedł z bloku operacyjnego chirurg i podszedł do
niego. Marek wstał. Miał tak zdławione gardło, że nie mógł wykrztusić słowa.
Jego duże, szare oczy wyrażały za to wszystko, a zwłaszcza paniczny strach o
życie ukochanej. Lekarz przysiadł na krześle i poklepał sąsiednie dając tym
samym do zrozumienia, żeby i Marek usiadł.
- Panie…
- Dobrzański. Marek
Dobrzański.
- Właśnie… Jak pan wie,
narzeczona ma rozciętą twarz od kącików ust aż do środka policzków. Lekarz z
pogotowia sądził, że cięcia są dłuższe aż do uszu, ale to dlatego, że nie mógł
tego precyzyjnie określić przez masywny krwotok. Okazało się jednak, że cięcia
nie są zbyt głębokie. Nie naruszyły żadnych ważnych struktur, a przede
wszystkim ominęły nerw trójdzielny i nerw żuchwowy. Jest szansa, że nie będzie
kłopotów z mimiką twarzy. To wygląda tak jakby napastnicy się spieszyli i po
prostu machnęli raz w jedną, raz w drugą stronę. Mimo to kilka naczyń o
mniejszym znaczeniu zostało przeciętych i to one spowodowały krwotok.
Pozszywaliśmy najlepiej jak potrafiliśmy. Staraliśmy się zrobić to tak
misternie, by została jak najmniejsza blizna, a raczej dwie blizny. One z
czasem zbledną, ale nie należy liczyć na to, że znikną zupełnie. Już zawsze
będą widoczne, chyba, że narzeczona będzie je ukrywała pod grubą warstwą
makijażu. Pobraliśmy też przy okazji materiał organiczny z pochwy, ale wyniki
będziemy znać dopiero jutro rano. Odpis całej dokumentacji trafi na policję.
Jak mnie poinformowano, policja nie ma pańskich namiarów. Jeśli dysponuje pan
jakąś wizytówką, to proszę mi ją dać. Dołączę do dokumentacji.
Marek sięgnął po portfel i wyjął z niego mały kartonik.
- Tu są namiary do firmy,
a tu adres domowy i prywatny numer telefonu. Kiedy będzie można porozmawiać z
Ulą?
- Nie prędzej niż rano,
choć wolałbym, żeby nie mówiła nic ze względu na szwy. Jest pod wpływem narkozy
i środków przeciwbólowych. Na pewno nie obudzi się wcześniej. Za chwilę wywiozą
ją na oddział chirurgii miękkiej. Panu radzę załapać jeszcze kilka godzin snu i
jak pan odpocznie, proszę przyjechać.
Marek uścisnął lekarzowi dłoń i podziękował. Postanowił wrócić do domu i wziąć szybki prysznic.
O szóstej rano jechał z powrotem do szpitala. W holu głównym
stał automat z kawą i drugi z jakimiś batonami. Czuł głód, ale nie wybrzydzał.
Kiedy wszedł do pokoju Uli, ona jeszcze spała. Musiały minąć kolejne dwie
godziny nim otworzyła oczy. Była kompletnie zdezorientowana. Nie rozumiała,
gdzie jest i co się stało. Uniosła dłonie chcąc sprawdzić co ma na policzkach,
ale Marek powstrzymał ją.
- Nie dotykaj tego,
kochanie. To opatrunki. Wiem, że trudno ci mówić i wszystko cię boli. Kiwaj
więc tylko głową, a ja będę mówił. Chyba że wolisz pisać. Przyniosłem brulion i
długopis.
- Pamiętasz cokolwiek z
wczorajszego wieczoru? - Ula kiwnęła głową i zaczęła pisać.
- Za dużo wypiłam, ale te
drinki były takie dobre i wydawało mi się, że dość słabe. Zanim wystąpili
striptizerzy miałyśmy już dobrze w czubie. Występ wcale mi się nie podobał, ale
Violi bardzo. Tak bardzo, że zaprosiła ich do stolika. Koło mnie usiadł jakiś
milczek i wciąż przynosili nowe drinki. Potem poszliśmy tańczyć, ale zaczęło mi
się kręcić w głowie więc on pociągnął mnie gdzieś, ale nie do stolika. To było
jakieś małe, ciemne pomieszczenie. Pękała mi głowa i miałam jakieś kłopoty z
widzeniem, bo najpierw był jeden striptizer, a potem nagle zrobiło się ich
trzech, ale tego nie jestem pewna… Chyba straciłam przytomność. Dlaczego mam
opatrunki na policzkach i dlaczego to tak boli? Dlaczego nie mogę mówić?
- Wszystko ci opowiem. To
będzie straszne i przykre, ale nie chcę nic przed tobą ukrywać. Ten facet
faktycznie wyciągnął cię na jakieś zaplecze. Na pewno dosypał ci coś do drinka.
Prawdopodobnie nie miałaś przewidzeń i facetów było trzech. Chyba zostałaś
zgwałcona, ale pewność będą mieli jak dostaną wyniki badań. Poza tym na koniec
nie wiedzieć czemu pocięli ci czymś ostrym policzki. Źle to wyglądało, ale
podczas operacji okazało się, że rany nie są głębokie i nie zostały przecięte
żadne ważne nerwy. Niestety zostaną ci dwie cienkie blizny. Tyle wiem od
chirurga, który cię operował. Jak przyjechaliśmy z Sebą do klubu zastaliśmy w
nim i pogotowie, i policję. Viola była roztrzęsiona. Obwinia się za to, co się
stało. Ciebie znalazła w tej salce Gośka Poznahowska. Narobiła szumu.
Przeraziła się, bo zobaczyła cię zakrwawioną i kompletnie nagą.
Ula ponownie sięgnęła po długopis i zaczęła pisać.
- Nic nie pamiętam…, ale
z tym gwałtem to może być prawda. Boli mnie krocze i wszystko w środku –
rozpłakała się. – Jak ja mam dalej żyć? Dlaczego mnie spotykają te wszystkie
straszne rzeczy? Komu tak bardzo zależy, żeby mnie zniszczyć?
- Sam zadaję sobie takie
pytania i myślę, że to Paulina za tym stoi. Prosto ze szpitala jadę wynająć
detektywów. Oni dojdą do prawdy.
Przez kolejne dwie godziny kołysał Ulę w ramionach nie potrafiąc
jej uspokoić. Płakała bez przerwy zdruzgotana tym, co jej uczyniono. Pojawił
się lekarz, który ją operował z wynikami badań. Przysiadł przy łóżku i
przewrócił kilka kartek.
- Drodzy państwo, już
mamy pewność, że to był gwałt zbiorowy. Było co najmniej trzech napastników, bo
tyle próbek wyizolowaliśmy z materiału organicznego. Co do badania krwi, to
mamy niski poziom żelaza, potasu i hemoglobiny, ale to szybko da się nadrobić.
Póki co nie może pani przyjmować stałych pokarmów. Najlepiej przygotowywać
koktajle bananowe, lub z pomidorów, szpinaku, pietruszki i selera naciowego. Tak
będzie do czasu aż rany trochę się podgoją. Daliśmy bardzo cienkie wchłanialne
szwy, więc nie ma potrzeby ich usuwać. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i
zaopatrzyć pacjentkę w słomki, przez które będzie piła. Nie może otwierać ust.
I jeszcze jedno. Dzisiaj zostanie przekazana cała dokumentacja z oględzin
policji. Mam nadzieję, że odnajdą tych drani.
Marek słuchał lekarza skupiony starając się zapamiętać wszystko,
co powiedział medyk. Gdy wyszedł, on ponownie przytulił Ulę.
- Prosto ze szpitala jadę
do biura detektywistycznego. Nie daruję im żadnego siniaka na twoim ciele i
żadnej rany. Wyjdę ze skóry, żeby wylądowali w więzieniu. Poza tym zaczynam
nabierać pewności, że ci faceci, to byli ci sami, którzy zaatakowali cię za
pierwszym razem. Wtedy mówił do ciebie tylko jeden z nich kalecząc język polski.
Teraz towarzyszył ci milczek i myślę, że on po prostu nie znał polskiego. Gdyby
otworzył usta może od razu byś się połapała, że sprawcy są ci sami. To
przemyślane dwa ataki na ciebie, tylko nie wiem dlaczego, ale się dowiem. Teraz
pojadę załatwić detektywów i prosto od nich pojadę do Rysiowa. Naprawdę nie
wiem, jak twój ojciec zniesie kolejną tragedię i jak ja poradzę sobie, by
przekazać mu te złe wieści. Chyba najpierw poproszę, żeby zażył lekarstwa.
Ponownie przytulił ją mocno.
- Bądź silna, kochanie i
nie płacz, bo wszystko się ładnie zagoi. Jestem tego pewien.
Nie chciał tracić czasu i po opuszczeniu szpitala udał się do agencji
detektywistyczna „Inveritas”, Czytał na jej temat bardzo pochlebne opinie, a
zwłaszcza te o wielkiej skuteczności i dysponowaniu najnowszym sprzętem.
Uprzejmy mężczyzna zaprosił go do jednego z gabinetów. Tam usadowiony w
wielkim, skórzanym fotelu zaczął opowiadać swoją historię. Zaczął od początku,
czyli od firmy, rodzeństwa Febo i o samej Paulinie.
- To ją podejrzewam, że
stoi za tymi dwoma napadami. Jedyne czego nie rozumiem, to powód dla którego
skupia się wyłącznie na Uli. Myślę, że nie przyjechała tu sama, ale to wy
powinniście to ustalić. Tu ma pan jej zdjęcie i adres, pod którym teraz
mieszka. To spory dom należący do jej brata. On od kilku miesięcy przebywa w
Mediolanie, gdzie pracuje. Bardzo mi zależy na rozwikłaniu tej sprawy i
osądzeniu winnych. Moja narzeczona cierpi. Ma pociętą twarz i na pewno zostaną
jej blizny. Została brutalnie zgwałcona, a ja nie spocznę nim nie zobaczę tych
bandziorów za kratkami. Poza tym podejrzewam, że tylko jeden z nich mówi po
polsku i to z włoskim akcentem. Pozostali nie władają polszczyzną. Potrzebny
byłby ktoś, kto przynajmniej w stopniu średnim zna włoski.
- O to proszę się nie
martwić. Mamy tu prawdziwych specjalistów. O wynikach będziemy pana sukcesywnie
informować.