KOCHANI
Dziękuję za kolejną pięćdziesiątkę.
ROZDZIAŁ
9
Zaczęły się dla niej dni
nudy i kompletnego bezrobocia, a przynajmniej do momentu, w którym Bruno wracał
z pracy. On sam starał się nie przedłużać zajęć w pracowni, bo ciągnęło go do
domu, do Zuzy. Teraz właściwie nie musiał się o nią już martwić, bo w końcu
nogi miała sprawne i była na chodzie. Ona sama często protestowała i nie
godziła się na tę jego nadopiekuńczość. Popołudniami oboje pracowali na
strychu. Bruno pod dyktando Zuzy nanosił kolejne elementy konstrukcyjne na jej
projektach. Czasem coś korygował, gdy nie wydawało mu się spójne z założeniami
projektu. Była mu wdzięczna, bo gdyby tego nie zrobił zleceniodawcy mogliby
odwołać swoje zlecenia. Zresztą jemu samemu też zależało, żeby projekty ujrzały
światło dzienne. W końcu od tego zależał dochód całej pracowni a nie tylko
Zuzki.
Cieszył się, że ona
coraz bardziej przełamuje się w stosunku do niego. Wtedy, gdy przywiózł ją ze
szpitala do domu od razu zaprowadził ją do pokoju i prosił, żeby się położyła.
Była jeszcze otumaniona narkozą i środkami przeciwbólowymi i być może dlatego
zapytała go, czy zostanie z nią na noc. Zaskoczyła go kompletnie.
- Jesteś tego pewna? – zapytał.
- Jestem. Nie chcę być sama, gdy znowu
dopadnie mnie ból, a ty nie usłyszysz, że cię wołam.
Wieczorem położył się
obok niej i drżał. Wiedział, że żadnego seksu nie będzie, bo ona jest zbyt
obolała, ale tak miło było przytulić się do niej, objąć ją wpół i chłonąć jej
zapach. Wtulała się w niego ufna jak kocię. Ból przestał być ważny, bo było jej
dobrze i tak przyjemnie było go poczuć tuż obok przyklejonego do jej pleców.
Wtedy po raz pierwszy uświadomiła sobie jak bardzo go pragnie i gdyby nie ten
gips, ta noc nie skończyłaby się jedynie leżeniem obok siebie.
Od tej pory zasypiali i
budzili się razem. On pozwalał sobie jedynie na pocałunki i delikatne
pieszczoty. Ona wcale się nie broniła.
W ciągu tego pobytu u
Bruna wielokrotnie dzwoniła do taty. Nie przyznała mu się, że wybiła bark. Nie
chciała, żeby się martwił. On miał nabierać sił i sprawności w sanatorium, a nie
myśleć jeszcze o niej. Cieszyła się gdy mówił, jak bardzo zaprzyjaźnił się z
matką Bruna, jak dużo czasu spędzają razem, jak bardzo się stara oderwać jej
myśli od zmarłego męża.
- Ona jest już inną osobą córcia. Bruna to na
pewno mile zaskoczy.
- Tak się cieszę tatusiu, że przyjemnie
spędzacie czas i przede wszystkim zdrowiejecie. My za cztery dni przyjedziemy i
odbierzemy was. Już nie mogę się tego doczekać. Bardzo stęskniłam się za tobą.
- Ja także kochanie. Czekamy na was. Pozdrów
Bruna. Ciebie mocno całuję i ściskam. Do zobaczenia.
Dzień przed wyjazdem
przenieśli się do mieszkania Majewskich. Zuza bardzo nalegała mówiąc, że
mieszkanie trzeba odkurzyć i w ogóle nieco ogarnąć, bo nie chce, żeby ojciec
zastał bałagan.
Wyruszyli następnego
dnia rano. Bruno wpadł na pomysł, że jak wrócą już do Warszawy, to pójdą
jeszcze na wspólny obiad i w związku z tym przezornie zarezerwował stolik w
jednej z lepszych restauracji stolicy. Już z trasy zadzwonił do matki
informując ją, że za jakieś półtorej godziny powinni być na miejscu. Niewiele
się pomylił. Zaparkował przed budynkiem i pomógł wysiąść Zuzie. Seniorzy
czekali na nich w holu siedząc w wygodnych fotelach. Widok Zuzy z ręką w gipsie
i na temblaku wprawił ich w prawdziwe osłupienie.
- Co ci się stało dziecko? – spytała
zaniepokojona Hanna.
- To nic takiego. Wybiłam bark i jeszcze przez
miesiąc muszę nosić tę zbroję. Poza tym wszystko w najlepszym porządku – Zuza
uśmiechnęła się do Dębskiej wdzięcznie. – Wspaniale wyglądacie oboje. Bardzo
zdrowo i nawet nie utykasz już tato. Dobrze wam zrobił ten pobyt.
- To prawda – Majewski uściskał córkę. –
Mieliśmy tu wszystko, co najlepsze, a zabiegi rewelacyjne. W błyskawicznym
tempie postawiły nas na nogi.
- Załatwiliście już wymeldowanie? Jeśli tak,
to zbieramy się. Zapraszam was na pyszny obiad – Bruno wyszczerzył się do
obojga. – Już zamówiłem stolik.
Po obiedzie Bruno
odwiózł najpierw Majewskich do domu. Pomógł jeszcze z bagażem i czule pożegnał
się ze swoją ukochaną.
- Wpadnę jutro po pracy, dobrze?
Uśmiechnęła się do niego
wdzięcznie.
- Będę czekać. Ugotuję coś smacznego, więc nie
jedz na mieście. Tato mi pomoże.
Wycisnąwszy słodkiego
buziaka na jej ustach szybko zbiegł na parter. Kiedy ruszył obierając kierunek
na dom matki, zapytał:
- Jesteś zadowolona mamo? Jeśli tak, możemy
powtarzać takie turnusy co jakiś czas.
- Jestem bardzo zadowolona synku. Myślę, że
gdyby nie ten szczęśliwy traf, że pan Majewski był tam razem ze mną, chyba ten
pobyt nie byłby taki fantastyczny. To przemiły i przeuroczy człowiek. Przy nim
nie można się nudzić. Opowiada takie ciekawe historie, ale też jest wdzięcznym
słuchaczem. Obiecaliśmy sobie, że nie zerwiemy kontaktu i będziemy się spotykać
od czasu do czasu.
- Bardzo się cieszę mamo, bo przynajmniej nie
będziesz siedziała sama zamknięta w czterech ścianach i nie będziesz wciąż
rozpamiętywała ojca. Ja wiem, że on był najważniejszą dla ciebie osobą i że go
kochałaś - westchnął. - Jego już nie ma, a ty nie jesteś zgrzybiałą staruszką,
żebyś musiała umartwiać się do końca życia katując się wspomnieniami o nim.
Ojciec na pewno by tego nie chciał.
- Wiem synku, wiem i powoli się otrząsam. A
tak z innej beczki, to co ta Zuzia zrobiła, że wybiła bark?
- Uparła się na kręgle a ja się zgodziłem,
chociaż niechętnie. Ona nigdy nie była na kręgielni i koniecznie chciała
spróbować. Niestety przeceniła własne siły i wzięła zbyt duży zamach. Ciężar
kuli przeważył i spowodował wybicie barku. Byłem przerażony widząc jak ogromnie
cierpi. Natychmiast zawiozłem ją do szpitala gdzie nastawili jej kość i
zapakowali w gips. Ot, cała historia. Za niespełna cztery tygodnie mają jej go
ściągnąć.
Hanna uśmiechnęła się.
- Czasami ona wydaje mi się taka trzpiotowata…
- Nie jest trzpiotowata – zaprotestował
gwałtownie. – To najbardziej odpowiedzialna, rozsądna i niezwykle logiczna
osoba jaką znam. Kocham ją.
Tym ostatnim wyznaniem
mocno zaskoczył matkę.
- Mówisz poważnie?
- Śmiertelnie poważnie. Jesteśmy sobie pisani.
To kobieta mojego życia, kompletne przeciwieństwo tych wszystkich dziewczyn, z którymi
miałem do czynienia do tej pory. Doskonale się rozumiemy i uzupełniamy. Bardzo
mi na niej zależy. Bardzo.
Hanna popatrzyła na
skupioną na drodze twarz swojego syna. Pomyślała, że chyba już najwyższy dla
niego czas, żeby się ustatkować i założyć rodzinę. Bardzo przypominał jej
zmarłego męża. Byli do siebie podobni i fizycznie i mentalnie. Westchnęła
nieznacznie.
- Uważasz, że Zuzia byłaby dobrą żoną? –
Odwrócił się do matki i uśmiechnął szeroko.
- Jestem tego absolutnie pewien. Jeszcze tylko
ją muszę do tego przekonać, a to zapewne trochę potrwa. Będę jednak cierpliwy i
konsekwentny, bo warto, zapewniam cię.
Po długiej chorobie i
udanej rekonwalescencji Henryk Majewski wreszcie wrócił do pracy. Nie znosił
obijania się, a bezczynne siedzenie w domu po prostu go dobijało. Żeby zająć
czymś czas, wykonywał jakieś drobne naprawy lub przeróbki w obronie przed nudą.
Często wpadał Bruno i wtedy z wielką ochotą dyskutowali obaj zawzięcie na różne
tematy, głównie polityczne. Zuzka przekornie reagowała na to zarzucając swojemu
chłopakowi, że tak naprawdę to on nie przyjeżdża do niej, a do jej ojca. Bruno
śmiał się wtedy mówiąc, że droga do jej serca uwzględnia również dobre relacje
z jej tatą.
- Nie musisz aż tak się starać, bo tata
uwielbia cię i najchętniej by cię zaadoptował – mawiała.
W weekendy Bruno
najczęściej zabierał ją do Jeziornej i chociaż pogoda nie zawsze sprzyjała
spacerom, to jednak nie nudzili się.
Zuza zostawiała ojca na
te wolne dni bez wyrzutów sumienia. Z jego pomocą przygotowywała mu posiłki na
całe dwa dni i robiła zaopatrzenie. Nie miała pojęcia, że tata wymyka się z
domu w każde sobotnie popołudnie na spotkania z Hanną Dębską. Coraz bardziej
pociągała go ta kobieta. Dziwił się sam sobie, bo przecież przez te wszystkie
lata nie zdradził pamięci swojej zmarłej żony, którą kochał najbardziej na
świecie. Hanna wyzwalała w nim pozytywne uczucia i nieświadomie otwierała to
skostniałe serce na nowe doświadczenia. Często bywał gościem w jej domu. Dobrze
się tu czuł, bo dom urządzony był niezwykle klimatycznie i przytulnie.
W jedno z piątkowych
przedpołudni Bruno zajechał pod dom Zuzy. To właśnie dzisiaj miała się uwolnić
od gipsowego pancerza. Nie wchodził na górę, tylko dał znać sygnałem z komórki,
że już jest. Po kilku minutach Zuzka wybiegła z klatki schodowej i wślizgnęła
się do samochodu.
- Dzięki, że przyjechałeś, chociaż wciąż nie
mogę pozbyć się wyrzutów sumienia, że zawracam ci głowę podczas pracy.
Ucałował jej miękkie
usta i uśmiechnął się.
- I tak nie pozwoliłbym, żebyś pojechała tam
sama. Pewnie przepiszą ci jeszcze jakąś rehabilitację, ale to już Pikuś.
Najważniejsze, że zdejmą gips.
Już na miejscu zrobiono
jej powtórnie prześwietlenie, a po nim rozcięto sztywny pancerz. Wyraźnie
czuła, że ramię jest słabsze. Dłoń również. Powiedziała o tym lekarzowi, ale
uspokoił ją.
- To normalne po takim unieruchomieniu. Za
kilkanaście dni wszystko zacznie wracać do normy pod warunkiem, że będzie pani
solidnie ćwiczyć. Tu skierowanie na rehabilitację. To wszystko i proszę na
siebie uważać.
Z załatwieniem ćwiczeń
nie poszło gładko. Okazało się, że terminy są odległe nawet o kilka miesięcy, a
ona musiała przejść to usprawnienie natychmiast. Tu zadziałał Bruno, bo
pomyślał, że skoro nie można tego przyspieszyć, należy wykupić zabiegi. Nawet
się nie zastanawiał. Wcisnął Zuzę do samochodu i pojechał do Konstancina. Tam
zabiegi załatwił bez problemu odpowiednio za nie płacąc. – Jednak trzeba przemawiać do kieszeni, – myślał – bo inaczej nic się nie wskóra.
- Musisz przenieść się do mnie na te dwa
tygodnie. Ode mnie możesz chodzić pieszo, bo jest blisko. Nie ma możliwości,
żebym codziennie cię woził aż z Warszawy. Nie dam rady. Trzeba uprzedzić tatę i
zrobić mu zaopatrzenie.
Przyznała mu rację. On i
tak bardzo poświęcał się dla niej. To było najlepsze wyjście z sytuacji, jakie
mógł wymyślić.
Ojciec Zuzy nie
sprzeciwiał się. I tak pracował na trzy zmiany więc więcej go nie było w domu
jak był.
- Najważniejsze, żeby te zabiegi ci pomogły.
Na mnie nie patrz, bo ja dam sobie radę.
Uspokojona tymi
zapewnieniami spakowała do torby trochę ciuchów i wraz z Brunem ruszyła do
Jeziornej.
Kolację zjedli dość
późno. Oglądali po niej jakiś film, ale Zuzka najwyraźniej była znudzona i
walczyła z ziewaniem.
- Chodźmy spać – zaproponował Bruno. – Ten
film jest nudny jak flaki z olejem. Męczymy się tylko.
Nie protestowała. Po raz
pierwszy od założenia gipsu wzięła porządny, relaksujący prysznic, który
orzeźwił ją nieco. Przytuliła twarz do chłodnej poduszki czekając na Bruna.
Wkrótce i on dołączył. Jak zwykle przylgnął do jej pleców obejmując ją ciasno
ramieniem. Odwróciła do niego twarz patrząc mu w oczy.
- Zróbmy to Bruno. Chcę mieć to już za sobą.
Kocham cię i pragnę – wyszeptała. Zaskoczyła go. Nie sądził, że to właśnie
dzisiaj będzie najpiękniejsza noc w jego życiu. Zadrżał na samą myśl czując
przyjemny niepokój w podbrzuszu. Przywarł do jej ust całując je zachłannie.
- Będę bardzo ostrożny, żeby nie sprawić ci
bólu. Obiecuję – powiedział zduszonym głosem uwalniając ją jednocześnie z
cienkiej, jedwabnej koszuli. Pod nią nie miała nic. Jego oczom ukazały się dwie
niewielkie, choć bardzo kształtne piersi z sutkami sterczącymi pod wpływem
podniecenia. Ucałował każdą z nich wywołując tym samym gęsią skórkę na ciele
Zuzy. Westchnęła. Pogładził dłonią jej płeć rozkoszując się przy okazji płaskim
brzuchem, dla niego idealnym.
- Jesteś piękna, – usłyszała pomiędzy jednym
pocałunkiem a drugim – idealnie piękna. - Jego pocałunki stały się coraz
bardziej gwałtowne i pożądliwe. Jego usta czuła wszędzie. Dłoń Bruna wdarła się
do wnętrza jej kobiecości. Jęknęła, bo poczuła nagłą błogość. Bruno drażnił ją
palcami nie pozwalając jej odetchnąć. Coraz bardziej wilgotniała. On to też
wyczuł. W pewnym momencie zawisł nad nią i wolno wszedł między jej uda
rozchylając je szeroko. Widziała jego pobudzoną, imponującą męskość i nie mogła
się doczekać, kiedy wreszcie poczuje ją w sobie. Wchodził ostrożnie uważnie
obserwując jej twarz i przymknięte na wpół powieki. Poczuła ból i chciała
krzyknąć, ale zamknął jej usta pocałunkiem. Nagle ból zniknął podobnie jak
grymas z jej twarzy. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się do niego cudnie. Oplotła
jego biodra nogami. Stali się jednością. Ten akt był długi i dostarczył im
obojgu niesamowitych wrażeń. Zuza była szczupła, a Bruno wykorzystywał to
zmieniając co chwilę pozycje. Raz była pod nim, raz na nim. Za moment
penetrował ją leżąc na boku przywarłszy do jej pleców. Jego kreatywność
wznosiła się na wyżyny, a ona rejestrowała jakby z oddali te wszystkie zmiany
pozycji nie bardzo wiedząc, co się z nią dzieje. Czuła tylko, że to ogromne
napięcie stanie się wkrótce nie do zniesienia i będzie musiało gdzieś znaleźć
ujście. Kolejny raz była pod nim. Jego ruchy stały się intensywniejsze i
głębsze. Z jej gardła wydobył się krzyk. Wnętrze pulsowało, a ona sama wygięta
w łuk nie mogła przestać krzyczeć. Poczuła błogie ciepło rozlewające się w jej
podbrzuszu. To Bruno doszedł. Zwolnił ruchy mocno przytulając ją do siebie.
- To było wspaniałe… Ty byłaś wspaniała.
Dziękuję. Nigdy z żadną kobietą nie czułem czegoś równie pięknego. Kocham cię.
Uspokajała oddech. Nie
miała nawet wyobrażenia, że seks może być taki niesamowity i dawać tyle
przyjemności, którą ciężko ogarnąć rozumem. Zasypiała całkowicie zrelaksowana,
odprężona i bezgranicznie szczęśliwa.
Przez te dwa tygodnie
pobytu Zuzy u niego nie było nocy, by odmówili sobie seksu, a i czasem w dzień
nabierali ochoty na miłosne igraszki. Bruno był mistrzem w tym względzie.
Kochali się wszędzie. Seks pod prysznicem stał się standardem. Blat kuchenny,
wielkie biurko na strychu i gabinetowy, skórzany fotel. Zachowywali się jak
para niewyżytych i niedopieszczonych maniaków seksualnych. On uczył ją
wszystkiego, czego sam kiedyś doświadczył, ona była pilną uczennicą. Niezmiennie
pragnęli siebie nawzajem i niezmiennie się uszczęśliwiali.
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńlubię takie niespodziewajki i bardzo za nie dziękuję:) Do rzeczy! Większość z nas wie o tym dobrze, że malutkimi kroczkami też można zawojować świat, ale jak przychodzi co do czego, to najczęściej brakuje nam po prostu cierpliwość i konsekwencji w działaniu, chcemy już!, teraz!, natychmiast! Jak tak nie jest, to najczęściej odpuszczamy. Może później żałujemy, ale i tak gdy przychodzi następna taka próba, to powtarzamy swoje błędy. Chociaż niby człowiek powinien uczyć się na swoich błędach?! Jak to dobrze, że Twojemu bohaterowi wystarczyło cierpliwości. Powinien być z siebie dumny! Trochę się nastarał, ociupinkę się namęczył, ale za to jaka trafiła mu się nagroda!!! Wiem, wiem, Bruno już dawno stwierdził, że tylko Zuzka, ale zawsze mógł odpuścić, pójść łatwiejszą drogą. Zapewne nie bez znaczenia jest tutaj również to, że on już się wyszalał, już kroczył po łatwiejszych dróżkach i teraz kiedy osiągnął odpowiedni wiek wreszcie wie czego tak naprawdę chce, co mu jest potrzebne do życia i szczęścia:) Nic tylko się cieszyć i trzymać za nich kciuki:) Zuza jest po prostu rozczulająca, z jednej strony twardo stąpająca po ziemi i bardzo samodzielna, ale z drugiej zupełnie jak mała dziewczynka. Nie ma co Bruno zupełnie sobie ją oswoił:) Teraz troszeczkę o rodzicach. Muszę przyznać, że zaskoczyłaś mnie, że oni się aż tak bardzo zaprzyjaźnią:) Rozbawiło mnie stwierdzenie, że tata Zuzy wymyka się z domu w każde sobotnie popołudnie na spotkania z Hanną Dębską. Fajnie, że tak im ze sobą dobrze:) Czyżby się szykował kolejny romans? Jak tak dalej pójdzie, to mieszkanie Majewskich będzie zbędne:) Z niecierpliwością czekam na ostatnią odsłonę tego ciekawego opowiadania. Serdecznie pozdrawiam i jak zwykle życzę samych przyjemności:) Przesyłam moc uścisków:)
p.s.1 nieustająco ogromne gratulacje z wiadomego powodu:)
p.s.2 cieszę się, że pojawiła się kolejna zapowiedź:) Nie ma to jak dobra motywacja, prawda?
Gaja
Gaju
UsuńRozpisywać się nie będę, bo opowiadanie dobiega końca i w zasadzie wiadomo kto z kim i dlaczego. Okazało się, że sobie pisani są nie tylko Zuza i Bruno, ale też i seniorzy.
Więcej napisałam w mailu, ale to nie dotyczy tego opowiadania. Zapowiedź nowego się pojawiła, choć nie jest skończone i nadal pisze. Za dwa tygodnie zacznę publikować "Odczarować los" trochę śląskie klimaty, ale może komuś przypadną do gustu.
Dzięki wielkie za komentarz i za p.s.1.
Przesyłam pozdrowienia i buziaki. :)
Małgosiu,
OdpowiedzUsuńwłaśnie mi uświadomiono coś bardzo istotnego, a mianowicie, że dzisiaj jest czwartek, a nie tak jak sądziłam środa?! Muszę się nad sobą zastanowić?! Bo po pierwsze jak widać nie umiem czytać - nad rozdziałem jest napisane czwartek?, jest!!! Po drugie, gdzie ja zgubiłam jeden dzień i właściwie który?! Oj oby do urlopu:) Buziaki
p.s. jak wrócę do domu, to odpowiem na e-maila:)
Gaja
Gaju
UsuńZdarza się nawet w najlepszych rodzinach. To tylko dowód na to, że bardzo potrzebujesz wypoczynku. Nie bardzo rozumiałam te pierwsze zdania o niespodziance, a teraz już wszystko jasne Hahaha. Jednak niespodzianki nie było. Idziemy planowo.
Trzymaj się kochana i nie daj zwariować robocie, bo tej jeszcze nikt nie przerobił.
Uściski. :)
Mam sentyment do tego opowiadania. Czekam na ostatni rozdział. Bardzo mi się podoba. Szkoda,ze tylko raz w tygodniu rozdział. Pozdrawiam i gratuluję
OdpowiedzUsuńGosiu
UsuńCieszę się, że śledzisz tę historię. Myślałam, że wypoczywasz już gdzieś w pięknym miejscu i odcięłaś się od internetu. A jeśli chodzi o publikowanie raz w tygodniu, to częściej naprawdę nie dam rady. Poza tym musiałabym non stop pisać, żeby dostarczać Wam regularnie lektury, a to awykonalne, bo przecież mam też inne zajęcia i pewnie szybko zabrakło by mi pomysłów.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i mam nadzieję, że jednak odpoczywasz od trudnych studiów. Bardzo dziękuję za komentarz. :)
Witaj Gosiu,
Usuńrozumiem, że trzeba żyć a nie tylko pisać. Tylko to czekanie. Wiem, że popłaca, ale trzeba mieć dużo cierpliwości.
Ja jestem w pracy. Całe wakacje. Kelneruję w ośrodku wypoczynkowym nad morzem. Czytam opowiadania i książki, i w pewien sposób wypoczywam. A wrzesień jest dla mnie, dla gór i dla znajomych i trochę dla rodziców.
A co do opowiadań to w tamtym roku, było jakieś zawieszenie i opowiadania były dodawane szybciej. I może dlatego przyzwyczaiłam się, że przez okres wakacji są inaczej dodawane rozdziały.
Pozdrawiam
PS. Jak tam zdrowie? Mam nadzieję, że lepiej.
No właśnie o to zdrowie głównie chodzi, bo nadal pracuję i włóczę się po lekarzach. To pochłania mnóstwo czasu, ale nic nie mogę na to poradzić.
UsuńTy natomiast łączysz przyjemne z pożytecznym. Chylę czoła, bo to ciężki kawałek chleba zwłaszcza właśnie w sezonie. Zazdroszczę Ci września. Kocham góry. Uwielbiałam włóczyć się po górskich szlakach, ale od paru lat nie mogę już tego robić. Podziwiać mogę jedynie z daleka, a ponieważ najbliżej mi do Wisły, Ustronia czy Jaszowca, to jeśli tylko mam okazję jechać, to jadę, żeby nacieszyć oczy.
Jeśli zaś chodzi o rozdziały, to odkąd przestałam pisać na temat serialu zaczęłam dodawać raz w tygodniu. cała sytuacja związana z hejtem nieźle mną trzepnęła. Rozważałam nawet zaprzestanie pisania. Przecież pamiętasz. Teraz już jest spokojniej, za to czasu mniej. Pocieszające jest to, że inne blogerki dodają rzadziej ode mnie i to jest plus.
Mimo pracy, życzę Ci też wypoczynku i opalenizny. Pozdrawiam. :)
Z pracą nie jest tak źle. Oprócz tego, że cały czas jestem na ośrodku. Poza domem niestety. Tak jest wygodnie. Ośrodek wypoczynkowy. Pory obiadokolacji i śniadania. Nie jest to kawiarnia całodobowa, czy coś takiego podobnego. Jest tak łatwiej.
UsuńGóry - mam podobne wrażenie. Ja mam daleko, bo mam 100 km do morza, więc góry są daleko, ale dla nich warto pojechać tak daleko.
Tak pamiętam te historie z hejtem i ogólnym zamieszaniem. Polubiłam opowiadania bez brzyduli, przecież nie oglądałam serialu. A tak długo czytałam opowiadania. Teraz brzydulowy blog został mi tylko jeden, ale lubię czytać stare opowieści.
A zdrowie jest najważniejsze, trzeba o nie dbać. I nie żałować ani czasu ani pieniędzy. Właśnie zaczynam się tego uczyć na własnej skórze.
:)
Ależ ta Zuza ma szczęście. Pierwszy facet się jej nawinął i od razu ideał.Inteligentny, przystojny, dobry, troskliwy. Widać to choćby po tym z jakim szacunkiem traktuje matkę. A wiadomo, że jak traktuje matkę tak i będzie traktować i żonę. Chociaż nie zawsze się to sprawdza. W tym przypadku to pewnie tak będzie. Przyszła teściowa i teść są za, kochają się, więc czekam na rychły ślub. A swoją drogą to szybko uwinęli się z tą miłością. Zwłaszcza Zuza szybko mu zaufała, bo dokładnie wiedziała jak żył. Myślę, że to ta troskliwa opieka nad nią sprawiły, że mu zaufała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
W tym przypadku to pewnie tak będzie. Umknęło mi słowo NIE .Miało być nie będzie. Jeszcze lepiej by brzmiało W tym przypadku to pewnie tak nie będzie i będzie dobrym i oddanym mężem.
UsuńPozdrawiam jeszcze raz.
Zuzka to dziewczyna z gatunku raczej ufnych, ale bez doświadczenia i znajomości świata mężczyzn. Doceniła jednak troskę i opiekuńczość Bruna, że wreszcie coś do niego poczuła, a jak już poczuła, to poszła, że tak to ujmę na całość. Nie jest pruderyjna i nie okłamuje samej siebie, że nie pragnie pieszczot Bruna. Zachowuje się trochę tak jakby chciała nadrobić ten czas bez mężczyzny u swojego boku.
UsuńWielkie dzięki za komentarz. Pozdrawiam cieplutko. :)