ROZDZIAŁ
4
Kiedy podjechała pod dom widziała już
postęp prac. Witek wykosił całe zielsko a na dachu uwijali się dekarze
ściągając stare gonty.
-
Spójrz jak szybko im idzie – powiedziała do wujka. Zauważyła podchodzącego
Witka i wysiadła uśmiechając się do niego. – Przywiozłam wuja do nas. Będzie
łatwiej się nim zająć. Pomożesz mi z bagażem? Najpierw chciałam, żeby wuj zajął
pokój na górze, ale pomyślałam, że pewnie ciężko będzie mu wchodzić na schody.
Umieszczę go w pokoju babci a sama pójdę na górę. Tak będzie lepiej.
-
Lepiej będzie jak to ja wyniosę się na górę a wujek zajmie mój pokój. Przecież
wypakowałaś się już a ja mam jeszcze wszystko w walizce.
- No
dobrze. Niech i tak będzie. Mam ci w czymś pomóc, bo jeśli nie to idę szykować
obiad. Dekarze też pewnie zgłodnieli.
-
Dam sobie radę. Wujku – zwrócił się do Karola – chcesz posiedzieć na dworze,
czy potowarzyszysz Bożenie w kuchni?
-
Chętnie pogrzeję na słonku kości i popatrzę jak robią porządek z tym dachem.
Nie przejmujcie się mną starym i róbcie swoje.
Witek wrócił do swojej roboty. Zgrabił
chwasty na wielką kupę i oczyścił podwórze. Bożena nasmażyła całą górę
ziemniaczanych placków i ugotowała wielki gar gęstego gulaszu po czym zawołała
wszystkich na obiad.
Dekarzom robota paliła się w rękach. Do
szesnastej zdemontowali cały dach i zaczęli kłaść nowe gonty. Bożena zaparzyła
kawę i wyniosła ją na zewnątrz. Pod starą gruszą dającą miły cień stał
drewniany stół i ława. Postawiła na nim kubki z aromatycznym płynem i zawołała
wujka i Witka.
-
Tutaj dla ciebie wujku taka słaba z mlekiem i cukrem, a to twoja Witek mocna i
gorzka. Jutro do południa zostaniesz sam wujku i przypilnujesz nam dobytku. My
pojedziemy zamówić siding. To takie deski z tworzywa na elewację.
- Ja
chciałbym jeszcze sprowadzić tu fachowca, żeby ocenił stan drewna – Witek upił
łyk i uśmiechnął się. Kawa była taka jak lubił. – Pomyślałem też, żeby zmienić
ogrzewanie. Myślę, że te piece kaflowe już się mocno wysłużyły. Rozbierzemy je
i kupimy kominek z płaszczem wodnym. On będzie ogrzewał cały dom. Co o tym
myślisz Bożenko?
-
Nie wiem. Nie znam się na tym. Jeśli uważasz, że to dobre rozwiązanie, to ja
jestem za.
-
Jak już uporają się z dachem będziemy mogli zacząć remont pomieszczeń.
Chciałbym też postawić garaż na dwa samochody. W Rosku mieszka facet, który sam
wyrabia pustaki i sam buduje. Zatrudniłbym go. Podobno jest dość tani i nie
zedrze z nas. To brat tych Perskich, którzy mieszkają na początku wsi.
Kojarzysz Bożenko? Podobno jest wszechstronny. Nawet płytki potrafi kłaść.
Mógłbym sam się tym zająć, ale muszę oszczędzać ręce. Rozumiecie. Od września
zaczynam koncerty i moje palce powinny być sprawne.
- To
oczywiste – Bożena pokiwała głową. – Przecież to nimi zarabiasz na chleb.
Następnego dnia rano zostawiwszy wuja na
posterunku pojechali do Czarnkowa. Sprawę sidingu załatwili od ręki. Witek
wymierzył wcześniej ściany i doskonale wiedział ile metrów kwadratowych
zamówić. Wziął też pod uwagę ściany mającego powstać garażu. Nie chciał, żeby
różniły się od ścian domu. Bożena uparła się, że zapłaci za siding.
- Ty
już sporo zainwestowałeś, a ja czuję się jak pasożyt – mówiła. Ustąpił. Nie
miał zamiaru się z nią wykłócać o takie rzeczy. Rozumiał, że chce się czuć
współodpowiedzialna za cały remont. W dużym sklepie ogrodniczym zakupiła sporo
nasion rzodkwi, brokułów, fasoli, groszku i szpinaku. Wyczytała, że jeszcze
zdążą wyrosnąć w tym roku. Zakupili też ozdobne kratownice, po których miały
się piąć pnącza. Tam też Witek zamówił sto dwadzieścia metrów gotowych elementów
imitujących płot. Może nie było to najpiękniejsze rozwiązanie, ale elementy
wyglądały schludnie i można było je nawet malować w razie potrzeby. Póki co
były białe. Umówili sprawę transportu. W drodze powrotnej wstąpili do Roska.
Władek Perski wyrobił sobie markę solidnego fachowca. Od lat działał w biznesie
budowlanym i wciąż nie narzekał na brak pracy. Bożena jak tylko go zobaczyła
zaraz skojarzyła, że chodziła z nim do jednej klasy. Był jej rówieśnikiem.
Przedstawiła mu się i przypomniała o latach szkolnych.
-
Ależ ja cię doskonale pamiętam – Władek uścisnął jej dłoń. – Ciebie także –
zwrócił się do Witka. – Pamiętam waszą babcię i jej słynne ciastka owsiane,
które piekła dzieciakom. To była wspaniała kobieta. Słyszałem, że wróciliście i
remontujecie dom.
- To
prawda i to z tego powodu zawitaliśmy do ciebie. Chcemy cię zatrudnić do budowy
garażu na dwa samochody – Witek wyciągnął z kieszeni złożoną kartkę papieru. –
Dokładnie wszystko wymierzyłem i rozrysowałem. Wytyczyłem też zarys fundamentów
i opalikowałem go. Podjąłbyś się? Nie ukrywam, że bardzo nam na tym zależy a
słyszeliśmy, że jesteś naprawdę szybki i solidny.
- A
z czego chcecie budować?
- Z
twoich pustaków. Pomyślałem, że nie będę nigdzie zamawiał materiałów, skoro sam
je robisz.
- No
dobrze… - Władek przyjrzał się schematowi. – Mam teraz wolny tydzień. Zwołam
chłopaków i uwiniemy się. Od jutra możemy zacząć?
Na twarz Witka wypełzł błogi uśmiech.
-
Jak najbardziej. Nawet nie liczyłem, że tak szybko, bo słyszałem, że masz sporo
zleceń.
- No
mam, ale nie jestem w tym sam. Teraz i tak czekam na dostawę płytek do takiej
malej willi niedaleko szkółki leśnej w Hamrzysku. Facet się uparł i sprowadza
je aż z Włoch. To trochę potrwa więc mogę zacząć u was. Na jutro rano
przygotuję transport pustaków, cementu, wapna i piachu. Będziemy koło siódmej
rano.
Podziękowali mu. Byli tak podekscytowani,
że nawet nie zapytali go o cenę, ale Witek postanowił rozmówić się z nim
następnego dnia.
Dekarze uwinęli się z dachem w osiem dni. I
Bożena i Witek dziękowali opatrzności za piękną pogodę, która pozwoliła na
przyspieszenie prac. Po nich weszli fachowcy od sidingu. W międzyczasie Władek
wraz ze swoją ekipą w liczbie siedmiu chłopa wykopał dół pod fundamenty garażu
i już wznosił ściany. Wujek Karol chodził dookoła domu i tylko głową kręcił z
podziwu.
-
Wiesz Bożenko – mówił – nawet nie przypuszczałem, że to wszystko pójdzie w
takim tempie. Aż miło popatrzeć. Ci ludzie naprawdę znają się na swojej
robocie. Wyobrażam sobie jak mama patrzy na to wszystko z nieba i uśmiecha się
szeroko. Gdyby żyła, byłaby naprawdę szczęśliwa.
-
Tak uważasz wujku?
-
Jestem tego pewien. Najbardziej cieszyłaby się z faktu, że oboje tu
wróciliście. Byliście jej oczkami w głowie.
Wieczorem, kiedy zostali sami a wujek Karol
ułożył swoje starcze ciało w wygodnym łóżku Witek zaproponował Bożenie ognisko
i pieczone ziemniaki.
-
Nazwłóczyłem suchych gałęzi z lasu i jest jeszcze ta sterta chwastów do
spalenia. To też taki rodzaj powrotu do dziecięcych lat. Może uznasz, że jestem
zbyt sentymentalny, ale to miejsce jest wyjątkowe i w jakiś sposób mnie
uwrażliwia. Pamiętasz nasze letnie wieczory, gdy babcia wynosiła koszyk
wielkich ziemniaków i grube plastry boczku? Matko jakie to było pyszne. Boczek
nadziany na zaostrzone patyki skwierczał a tłuszcz kapał wprost na ogień. Wtedy
nie było dla mnie nic lepszego. Skusisz się?
Nie miała nic przeciwko temu. I ona z
rozrzewnieniem wspominała te chwile. Ziemniaki piekły się w popiele, a boczek lub
kiełbasa smakowały bosko.
Witek o wszystko zadbał. Ułożył krąg ze
starych cegieł i rozpalił ogień. Bożena pokroiła kawał boczku w solidne plastry
i nacięła kiełbaski. Ułożyła wszystko na tacy pamiętając o soli i maśle, które
dodawali do upieczonych już kartofli.
Siedzieli na odwróconych do góry dnem
drewnianych skrzynkach trzymając w dłoniach kije, na których smażyły się
kiełbaski i boczek.
-
Nie jest ci zimno? – Witek z troską spojrzał na Bożenę. – Mogę przynieść ci
sweter, albo koc.
-
Nie, nie… Wszystko w porządku. Ciepło bije od ognia.
-
Chciałbym cię o coś zapytać, bo od dłuższego czasu nie daje mi spokoju.
Zastanawiałaś się kiedykolwiek, dlaczego babcia zapisała nam dom? Nam obojgu?
Cały dom? Nie zadała sobie trudu, żeby w jakiś logiczny sposób podzielić go na
połowę. To oczywiście nie jest zarzut wobec niej, bo zrobiła dla nas a
zwłaszcza dla mnie bardzo wiele, ale jednak ostatnio często o tym myślę. To
znaczy myślę o tym, co nam mówiła. O tym, że ten dom kiedyś się o nas upomni i
o tym, żebyśmy nie rozmieniali miłości na drobne. I o ile jestem w stanie
zrozumieć to o miłości, tak w żaden sposób nie mogę pojąć o co babci chodziło w
tym pierwszym przypadku. Co miało znaczyć to, że ten dom się o nas upomni?
Bożena zamyśliła się. Nigdy nie analizowała
aż tak dogłębnie tego, co przekazywała im babcia. Ona mówiła o wielu rzeczach.
Przestrzegała ich, żeby w dorosłym życiu popełniali jak najmniej błędów, żeby
zawsze znaleźli czas do namysłu przed podejmowaniem ważnych decyzji.
-
Naprawdę nie wiem. Nic sensownego nie przychodzi mi do głowy. Może miała jakieś
przeczucia, że któregoś dnia zjedziemy tu oboje? Musiała mieć świadomość, że w
dorosłym życiu nie będziemy widywać się zbyt często i nasze kontakty się
rozluźnią. Może uznawała, że tylko to miejsce może nas z powrotem jakoś
zintegrować? A jeśli tak, to kolejny raz miała rację. Jesteśmy tutaj. Pracujemy
razem. Oboje chcemy, żeby ten dom był taki jak dawniej, bo oboje kochamy ten
piękny zakątek.
Witek rozgrzebał popiół i nakłuł ziemniaki.
Uznał, że są miękkie i wyjął je na talerz. Rozkroił każdy z nich wkładając do
środka po kawałku masła i posypując solą.
-
Może masz rację, choć ja wciąż odnoszę wrażenie, że te słowa są kluczem do
czegoś naprawdę ważnego. Do czegoś, co usiłowała nam przekazać w bardzo
zawoalowany sposób być może dlatego, że wtedy byliśmy za młodzi. Byliśmy
dziećmi… - podał Bożence talerz i przysiadł obok. – Trochę mnie to męczy i
chciałbym wiedzieć… Wprawdzie już od jakiegoś czasu, od dłuższego czasu a nawet
od bardzo wielu lat mam pewne przemyślenia i przeczucia, ale dość niejasne,
zamazane a mimo to byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby się sprawdziły. Nie pytaj
mnie o nie, bo i tak byłoby mi trudno je wyjaśnić.
Ognisko dogasało choć przez to wcale nie
było ciemno. Nad ich głowami wisiał ogromny księżyc w pełni i niebo usiane
milionami gwiazd.
-
Czy znasz drugie takie miejsce pełne majestatycznej ciszy i takiego błogiego
spokoju? Jak ja mogłem żyć przez tyle lat z dala od tego wszystkiego?
-
Sama się nad tym zastanawiam – Bożena westchnęła ciężko. – Zapętliliśmy się
oboje. Ty w dążeniu do zrobienia kariery a ja szarpiąc się z krnąbrnymi
dzieciakami. Dopiero tu upewniłam się, że nauczanie w szkole nie jest moją
bajką. Zszarpało mi nerwy, bo często bywałam bezradna wobec różnych sytuacji,
które najzwyczajniej w świecie mnie przerastały. Życie na usługach
skorumpowanej, urzędniczej sitwy nie jest dla mnie, a przyjazd tutaj tylko
potwierdził, że zrobiłam dobrze odchodząc stamtąd. Zastanawiam się nawet, czy
na dobre tu nie osiąść. Mogłabym się zająć przekładem książek angielskich
pisarzy na polski. To zawsze sprawiało mi dużą frajdę. Połączyłabym przyjemne z
pożytecznym.
Witek spojrzał na jej ładny profil i
uśmiechnął się. Zauważył, że pobrudziła policzek przypieczonym ziemniakiem. Odruchowo
podniósł dłoń i delikatnie starł kciukiem brudny ślad.
-
Ubrudziłaś się – wyjaśnił widząc jej zdziwiony wyraz twarzy. – Naprawdę
bierzesz pod uwagę zamieszkanie tu na stałe? I ja o tym myślałem. Koncerty są
rozłożone w czasie. Nie muszę przez dni od nich wolne wegetować w hałaśliwym
mieście. To bardzo męczące. Pomyślałem, że mógłbym sprzedać mieszkanie i
przeprowadzić się tutaj. Po remoncie dom będzie bardzo wygodny i będzie miał
wszelkie udogodnienia. Byłoby nam tu jak w raju – rozmarzył się.
- Trzeba
się dobrze nad tym zastanowić. Chodźmy spać. Ognisko już całkiem zgasło i
zrobiło się chłodno. Mamy sporo czasu, żeby o tym pogadać.
Zanim się rozeszli do swoich pokoi Witek
cmoknął Bożenkę w policzek.
-
Dziękuję za ten wspaniały wieczór. Musimy to częściej powtarzać.
Uśmiechnęła się nieśmiało kiwając głową.
-
Dobrej nocy Witek.
- I
wzajemnie Bożenko.
Myślę, że babcia Emilia od pewnego momentu widziała ich jako parę. I gdy każde z nich poszło w swoją stronę uznała iż zapisując ten dom pomoże im w tym. Sądzę, że Witek od dawna cos czuje do Bożeny. Ale inaczej to wygląda ze strony Bożeny.
OdpowiedzUsuńDobrze, że żadne nie myśli już o wyprowadzce lub sprzedaniu tego domu.
Gorąco pozdrawiam
Julita
Julita
UsuńProszę Cię nie prorokuj. Co ma być, to będzie. Decyzja została podjęta i oboje zostają w Hamrzysku. Przed nimi sporo pracy i trzeba się tez przygotować do zimy.
Bardzo dziękuję za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
O rany, jak ja bym zjadła pieczone ziemniaki. Teraz już prawie się tego nie jada, bo teraz króluje grill! Też niezły, ale nie ma to jak prawdziwe ognisko;) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNic prostszego. Za chwilę wykopki. Można wybrać się na jakąś sielską wieś i zaspokoić apetyt na pieczone ziemniaczki i skwierczący nad ogniem boczuś. Mam nadzieję, że taki wypad Ci się uda.
UsuńPozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)
To nie takie proste. Dobrze by było mieć chociaż znajomych lub rodzinę na wsi. W lesie nie wolno, a miejsc na ogniska jak na lekarstwo. Straszna susza i o pożar bardzo łatwo. Ale masz rację, będziemy próbować. Narobiłaś mi smaku. Ponownie pozdrawiam
UsuńJak to mówią, dla chcącego nic trudnego. Wierzę, że Ci się uda znaleźć jakichś wiejski zakątek choćby przy kartoflisku. Trzymam kciuki. :)
UsuńDobrze, że Witek jest taki rozsądny i sam pamięta o swoich rękach. Ale pewnie już tak dobrze by nie było, gdyby nie miał na fachowców. Szczęściarz. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńWitek zarabia rękami na chleb, a właściwie palcami. Nie może pozwolić sobie na żadne odciski i skaleczenia, bo muzyka to jego całe życie. Na pewno podchodzi rozsądnie do całego przedsięwzięcia i jak tylko się da płaci fachowcom za pomoc. Zarobił dość i wciąż zarabia. Stać go na takie wydatki, co sam podkreślał chyba w pierwszej części.
Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za wizytę na blogu. :)
W tym roku sama miałam okazję bawić się na zorganizowanych ogniskach. Super zabawa. Towarzystwo się rozśpiewało, że aż miło i jakoś nikt się nawet nie poparzył, a były kiełbaski i ziemniaki z ognia. Aż miło wrócić do tych chwil. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo co opisujesz, to obrazy z mojej przeszłości. Uwielbiałam takie spędy, palenie ognisk, śpiewy przy wtórze gitar, pieczone w popiele ziemniaki i kiełbasa nadziana na patyki. Wspominam to z rozrzewnieniem, bo teraz kości już stare i zdrowie nie to, przynajmniej wspomnienia piękne.
UsuńPozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)
Bardzo romantycznie się zrobiło. Ognisko, miliony gwiazd, łysy, błoga cisza i dwoje młodych ludzi. I przy tak sprzyjających warunkach tylko całus w policzek? No ale rozumiem, że od czegoś trzeba zacząć;) Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek. Serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńOni traktują się jak rodzeństwo i całus w policzek nie powinien dziwić. Jednak on da Bożenie trochę do myślenia głównie dlatego, że wcześniej cmokali policzki tylko na pożegnanie lub przywitanie a ten cmok był jednak trochę inny.
Pięknie dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Teraz wujek ma jak w niebie. Dbają o niego, ma z kim pogadać, nie musi siedzieć sam jak ten palec. Ciekawe, czy zostanie z nimi już na zawsze? Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńMogę zdradzić, że Karol na pewno z nimi zostanie. Ma już swoje lata, ale bardzo chce czuć się potrzebny, bo całe życie był aktywnym człowiekiem i na ile siły mu pozwolą, będzie starał się pomagać.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Wydatki, wydatki i jeszcze raz wydatki! Chyba taniej by było postawić nowy dom, ale rozumiem, że to dom rodzinny i trzeba go ratować. Niemniej jednak masę kasy będzie to kosztować. Mają tyle, czy będą brać kredyt? Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńKapitalne remonty nigdy nie są tanie i przeważnie zawsze zdarza się jakaś przykra niespodzianka zwiększająca koszty. To jednak ich rodzinny dom. Oboje mają sentyment i oboje chcą przywrócić mu dawną świetność. Witek, to zamożny facet i kredyty nie będą potrzebne.
UsuńPozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)
No na razie sielanka, właściwie Bożena i Witek się we wszystkim zgadzają. Zobaczymy jak to będzie dalej, zwłaszcza jak dojdzie do wyboru koloru ścian, czy wymiany mebli. Dalej będą w takiej zgodzie, czy jednak iskry będą latały? Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńBożena i Witek zawsze się ze sobą zgadzali. Tak było jak byli dziećmi więc nic dziwnego, że pod tym względem nic się nie zmieniło. Myślą podobnie i dochodzą do podobnych wniosków. Nie będzie kłótni ani o meble, ani o kolor ścian.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję, że zajrzałaś. :)
Emilia pękałaby z dumy. Widać, że dom będzie jak malowanie. Nawet wujek nie może się nadziwić. Fajnie, że jak na razie tak sprawnie im to idzie. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńJeśli istnieje niebo, to Emilia tam na pewno trafiła i teraz może się cieszyć poczynaniami dzieci, które wychowała. Miała wobec nich plany, które dopiero teraz po latach, kiedy oni dorośli, mogą się ziścić.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Powolutku coś tam im w głowach kiełkuje. Witek jest chyba bardziej zdeterminowany. Bożenie przychodzi to trochę z oporami. Ciekawe czy czasem wujek nie otworzy im oczu? Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńWitkowi wciąż brzmią w głowie słowa Emilii i usiłuje je zrozumieć. To trochę go męczy, bo chciałby wiedzieć, co też babcia miała na myśli powtarzając im w kółko to samo. Niedługo skończy się jego męka, bo w końcu natknie się na coś, co pozwoli mu zrozumieć wszystko.
Pięknie dziękuję za wizytę na blogu. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Zarówno w Bożenie jak i Witku następują pozytywne zmiany. Podjęli słuszną decyzję. Zostają w Hamrzysku. Wyciszą się, odpoczną. Szczególnie potrzebne jest to Bożenie. Na amory pewnie przyjdzie jeszcze czas. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńZa bardzo to oni nie odpoczną, bo mają za dużo roboty chyba, że masz na myśli odpoczynek od zgiełku miasta. Miejsce jest tak sielankowe i spokojne, że wszystkie troski odpływają w niebyt.
Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńjest trochę szczęśliwców na tym świecie, którzy od dziecka wiedzą konkretnie co chcą robić w życiu i jak wreszcie marzenie się spełnia, to nie są rozczarowani. Jednak zdecydowanie więcej jest osób, które najzwyczajniej w świecie dość długo się miotają szukając dobrego zajęcia dla siebie. Dość często rodzi to różnego rodzaju frustracje. To samo tyczy się znalezienia swojego miejsca na ziemi. Zazwyczaj zajmuje nam to trochę czasu. Wówczas wreszcie możemy się uspokoić i wyciszyć. Witek zawodowo się spełnia, Bożena nie, ale przynajmniej dość szybko zorientowała się, że na nauczycielkę się nie nadaje. Jestem spokojna o nią, bo to już pierwszy krok w dobrą stronę. Już ma pomysł na pracę. Myślę, że jej się uda. Fajnie, że oboje doszli do wniosku, że mieszkanie w mieście ich męczy, że wspólnie uważają, że właśnie na tej wiosce będą wieść spokojne i szczęśliwe życie. Przedkładają spokój nad gwar i wygodę miasta. Wspólne mieszkanie zapowiada się ciekawie. Na razie są bardzo zgodni. Witek jest też opiekuńczy wobec Bożeny. Ciekawe czy to dlatego, że zawsze tak miał, czy dlatego, że widzi w niej kobietę, a nie tylko przyszywaną siostrę? Dziękuję za dzisiaj i czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja
Gaja
UsuńWitek posiada w sobie szczególny rodzaj wrażliwości raczej nietypowy dla mężczyzn chyba że są to artyści. Tę wrażliwość ma od dziecka i wobec Bożeny zawsze był opiekuńczy. Ich oboje nie ciągnęło do innych dzieci, bo wystarczało im własne towarzystwo. Teraz też jest podobnie co świadczy o tym, że pewne rzeczy się nie zmieniają. Do miasta trafili niejako z konieczności ponieważ tam mogli się dalej kształcić, ale wychowanie na wsi wiązało się też z niechęcią do hałaśliwego, miejskiego życia. Powrót do Hamrzyska jest powrotem do korzeni, powrotem do czasu i miejsca,które ich ukształtowało a co najważniejsze, oboje tego pragną.
Piękne dzięki za komentarz. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
No i stało się. Oboje będą mieszkać w domu rodzinnym. Jeśli nawet teraz nic do siebie nie czują, jeśli traktują się jak rodzeństwo, to myślę, że się to szybko zmieni. Krew nie woda, hihihi;) Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńKto wie, kto wie... Może Twoje słowa okażą się prorocze?
UsuńPozdrawiam najpiękniej i bardzo dziękuję za odwiedziny bloga. :)
Romantycznie się zrobiło w końcówce rozdziału. Pewnie najbliższy czas oboje spędzą na remoncie domu. A co dalej czas pokaże. Czy zbliżą się do siebie bardziej niż przyrodnie rodzeństwo, podejrzewam, że może to być dla nich trudne. Pozdrawiam Agata
OdpowiedzUsuńAgata
UsuńJest wiele spraw, które będą musieli dograć pod względem logistycznym, bo jeśli np. Bożena chce pracować, to będzie musiała jakoś pogodzić tę pracę z pracą na gospodarstwie. Witek ma trochę łatwiej, bo on znacznie wcześniej ma ustalone terminy koncertów. Oboje są dość logiczni więc nie powinno im to nastręczać większych problemów. Grafik wyjazdów trzeba będzie ułożyć też biorąc pod uwagę opiekę nad wujkiem Karolem. Wspólna praca zawsze zbliża ludzi więc być może i u nich też tak będzie.
Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Nie ma to jak sentymentalna podróż w przeszłość. W tym przypadku do dzieciństwa i młodzieńczości. Takie wspomnienia dużo mogą zdziałać i zbliżyć. Chociaż perspektywa wyjazdu Witka z początkiem września na koncerty może spowodować, że do tych właściwych dla siebie wniosków nie dojdą. Albo też ich rozłąka i tęsknota za czasem spędzonym razem zbliży.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńWspomnienia z dzieciństwa zawsze wywołują jakieś emocje zwłaszcza wówczas, kiedy tkwi w nich jakaś nierozwikłana tajemnica. Tu jest ich nawet kilka. Witka to trochę męczy, ale i ekscytuje. Nie odpuści i będzie dociekał. Oni długo się nie widzieli i choć pewnie na początku bardzo tęsknili za sobą i boleśnie odczuwali tę rozłąkę, to z czasem uczucia te zbladły. Teraz znowu mają wspólny cel i nawet jeśli będą wyjeżdżać, to na krótko, bo trzeba zakończyć to wielkie przedsięwzięcie.
Pozdrawiam Ci serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)
Dobrze, że Witek pozwolił Bożenie zapłacić za część materiałów na remont domu. Oczywiście jak na razie, to on ponosi znacznie większe nakłady, ale Bożena mogła się dołożyć. Dzięki temu nie będzie się czuła w tym domu jak piąte koło u wozu. Godne podziwu, że Witek to rozumie i nie wywyższa się swoimi pieniędzmi. Pozdrawiam AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńBożena nie ma aż tak dużych oszczędności, ale mimo to nie chce, żeby Witek płacił za wszystko. Poczuwa się do pokrycia chociaż części tych ogromnych kosztów inaczej zjadłyby ją wyrzuty sumienia.
Bardzo się cieszę, że zajrzałaś i przeczytałaś. Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Blisko, coraz bliżej do ponownego poznania się. Znali się jak byli dziećmi, ale przecież każdy się zmienia z biegiem czasu. Ciekawe czy, to co w sobie odkryją też będzie im się podobało, czy raczej zostaną w dalszym ciągu przybranym rodzeństwem? Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńWiadomo, że czas zmienia wszystko a mimo to pewne rzeczy pozostają w człowieku takie same. Akurat w ich przypadku panuje pełna zgodność np. w podejmowaniu decyzji. Nie ma sporów, bo prezentują podobne zdanie. Przy takiej ogromnej pracy to niezwykle ważne. Gdyby się sprzeczali robota nie posuwałaby się tak szybko.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Oni oboje chyba oboje są spod znaku Panny? Strach się bać. Porządki idą jak po maśle i według ustalonego planu. Wiadomo, że muszą się spieszyć, bo wrzesień przyjdzie pewnie dość szybko, ani się nie obejrzą. Ale trochę odpoczynku też się im przyda. Do następnego czwartku Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńNie zagłębiałam się w ich znaki zodiaku, ale kto wie? Nie wiem, jakimi cechami charakteryzuje się Panna i czy trzeba się ich bać. Oni do remontu podeszli bardzo ambicjonalnie zwłaszcza Witek. Chce zrobić jak najwięcej nim obowiązki służbowe zmuszą go do opuszczenia Hamrzyska. Jedno jest pewne, że oboje są bardzo pracowici a odpoczynek i chwile wytchnienia to te przy wieczornym ognisku.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Witek i Bożena jak się za coś zabierają, to z wielkim rozmachem i zacięciem. Może przy okazji warto pomyśleć o rozbudowie domu jak i tak roboty są ogromne? Zawsze przyda się dodatkowy pokój;) Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńDom jest dość duży i nie potrzebują większego. Na piętrze do tej pory był jeden pokój, ten, który w dzieciństwie zajmował Witek z matką. Strych jest jednak duży i na pewno będzie rozbudowany.
Bardzo dzękuję, że zajrzałaś. Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Dżentelmen w każdym calu. Rezygnuje ze swojego pokoju, pomaga, troszczy się, zauważa, że może być Bożenie zimo. Miód malina. Witek bardzo się stara. Szkoda, że Bożena nie rozumie dlaczego to robi. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńBożena w uprzejmości Witka nie widzi niczego szczególnego, bo właśnie takiego go zna. On zawsze był opiekuńczy wobec niej i taki pozostał. Na pewno dzięki rozmowom przy wieczornym ognisku zaczną odkrywać coś więcej, ale nie dlatego, że słabo się znają, bo tak nie jest, ale dlatego, że zacznie im się rozjaśniać w głowach i pojmą sens słów Emilii.
Bardzo dziękuję Ci za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Witek z tymi swoimi koncertami ta tak trochę jak marynarz lub kierowca Tira. Ciągle ich nie ma. Na odległość ciężko zbudować jakąś więź. Mam nadzieję, że im się uda. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitek taki właśnie ma charakter pracy a pozytywne jest to, że wyjazdy bywają częste, ale krótkie. Poza tym od kiedy ma pewność, że i Bożenie zaczęło zależeć na tym domu zrobi wszystko, by wyjazdy były jak najkrótsze.
UsuńBardzo dziękuję za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)
Częste wyjazdy Witka , rozłąka ,choć krótka może zaważyć na ich relacji. Chociaż myślę ,że pokonają te nieduże niedogodności losu i uda im się stworzyć coś trwałego ,bo jestem pewna ,że połączy ich jakieś uczucie. Może babcia Emilia miała przeczucie zostawiając im ten dom ,że gdy wrócą zbliżą się do siebie i zostaną parą ,a może to tylko czysty przypadek?czekam cierpliwie na cd. Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńJustyna
UsuńRozłąka wynikająca z wyjazdów Witka będzie miała nic nie znaczący wpływ na ich relacje. Przecież nie widzieli się kupę lat więc kilka dni nie robi teraz żadnej różnicy, bo mają swoje miejsce na ziemi, do którego chcą i będą wracać. Babcia Emilia zostawiła im dom z bardzo konkretnego powodu, który niedługo wyjaśnię.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)