ROZDZIAŁ
2
Do domu
dotarła o czwartej nad ranem. Była wykończona i podróżą i płaczem. Rzuciła
torby i runęła na łóżko. Zanim zasnęła wspomniała jeszcze owego Witka z
pociągu, który właściwie jednym gestem sprawił, że poczuła się lepiej. Cała
sytuacja wydawała jej się kompletnie nierealna a Witek zdawał się być dobrym
duchem, który w tym pociągu pojawił się właśnie dla niej, żeby ją wesprzeć i
pocieszyć. Obiecała sobie, że za każdym razem jak tylko przyjdzie jej
podróżować koleją, będzie się bacznie rozglądać. Być może los znowu spotka ich
ze sobą a ona będzie miała szansę podziękować Witkowi za to, że dzięki niemu
nie rozsypała się zupełnie.
Wstała
z szarpiącym bólem głowy. Zegar w komórce pokazywał kilka minut po osiemnastej
i jedenaście nieodebranych połączeń od Michała. Zignorowała je. Na chwiejnych
nogach ruszyła do łazienki. Chłodny prysznic sprawił, że fizycznie poczuła się
nieco lepiej. Odziana w piżamę z kubkiem parującej kawy w ręku przycupnęła na
kanapie. Popijając gorący płyn małymi łykami zastanawiała się co dalej. Przede
wszystkim uznała, że nie chce mieć w domu nic co przypominałoby jej Michała.
Wyciągnęła
z pawlacza jakieś duże pudło po odkurzaczu i otworzywszy garderobę zaczęła
pakować do niego rzeczy, które dostała kiedyś od swojego chłopaka. Markowe sukienki
i bluzki, płaszcz z wielbłądziej wełny a także biżuteria w postaci wisiorków,
bransoletek i łańcuszków kupowanych bez specjalnej okazji, wszystko wylądowało
w pudle.
Dołożyła
do tego jeszcze kubek z jego imieniem, z którego lubił pić herbatę i kartkę, na
której napisała, że zwraca mu wszystkie prezenty od niego otrzymane, bo nie
chce mieć z nim nic wspólnego. Ma nie dzwonić, nie przyjeżdżać, nie nachodzić
jej i nie żebrać o spotkanie czy rozmowę. Między nimi wszystko skończone.
Kończyła
oklejać karton taśmą, gdy usłyszała natarczywy dzwonek do drzwi. Przez chwilę
tkwiła nieruchomo aż wreszcie dotarło do niej stukanie i głos Michała.
- Beata otwórz. Wiem, że jesteś w domu. Pozwól
mi wyjaśnić…
- Wyjaśnić?
A co tu jest do wyjaśniania? Przecież nie jestem ślepa i doskonale wiem, co
widziałam. Po co w ogóle tu przyjechał i na co liczy? Że po tym wszystkim mu
wybaczę i nadal będę się z nim spotykać? Skoro już raz mnie zdradził, to będzie
to robił nadal. Nie zmieni swoich nawyków dla mnie i nie stanie się nagle
wierny jak pies.
Michał
dobijał się jeszcze przez kilka minut a to ewidentnie zaczęło przeszkadzać
sąsiadowi Beaty. Wyszedł na korytarz i zrugał go.
- Przestań pan walić, bo wezwę policję.
Najwyraźniej pani Beatki nie ma w domu. Drzwi jej pan zniszczysz.
- Ja mam pewność, że jest – odpowiedział
Michał.
- To niezawodnie nie ma pana ochoty widzieć.
Zabieraj się pan stąd – sąsiad bez wątpienia był mocno zirytowany. Michał
odpuścił. Słyszała jeszcze jak w pośpiechu zbiegał po schodach i trzask
zamykanych drzwi naprzeciwko. Odetchnęła.
Jej
życie znowu przypominało to sprzed roku. Było monotonne i nudne. Praca-dom,
praca-dom i tak w kółko. Spędzanie czasu przed telewizorem nie było jej
ulubionym zajęciem zwłaszcza w weekendy. Mimo częstych zaproszeń od
Zakrzewskich nie jeździła już do Modlina. Uwielbiała ich i ich dom, ale
przebywanie tam byłoby dla niej zbyt bolesne. Zdecydowanie wolała, kiedy to oni
ją odwiedzali chociaż zabroniła im mówić o Michale. Dostosowali się. Znali z
opowiadania przyjaciółki całą sytuację i starali się być taktowni. Michał
jeszcze próbował dzwonić, wysyłał sms-y, ale konsekwentnie odrzucała połączenia
i kasowała wiadomości. Dla niej przestał istnieć już w momencie, gdy całował
tamtą kobietę.
Żeby
nie gnuśnieć w domu postanowiła spożytkować weekendowy czas na podróże. Trasy
wybierała na chybił trafił i wsiadała w pociąg, na który nie musiała czekać. Z
nawyku lustrowała twarze pasażerów szukając swojego wybawcy, ale nie miała
szczęścia. Zresztą to byłby prawdziwy cud, prawdziwe zrządzenie losu, gdyby
spotkali się ponownie. Mogli minąć się o włos i w ogóle siebie nie zauważyć.
Niezależnie od tego podróże pociągami sprawiały jej przyjemność. Pozwalały
oderwać uwagę od myśli o Michale i o tym jak ją potraktował. Miarowy stukot kół
uspokajał, koił nerwy i niwelował napięcie. - Niektórych uspokaja szydełkowanie lub robótki na drutach, mnie jazda
pociągami.
Zima
przerwała ten ciąg podróży i Beata znowu wróciła do poprzedniego trybu życia.
Zakrzewscy zapraszali ją na święta, zapewniali, że na pewno nie spotka się z
Michałem.
- On jest teraz bardzo zajęty. Często wyjeżdża
a poza tym ma się ponoć żenić po nowym roku drań. Szybko się pocieszył…
- Mirka nie opowiadaj mi o nim. Może robić co
tylko chce. Mnie już kompletnie nie obchodzi. Mimo to muszę odmówić i nie będę
u was w święta, bo wyjeżdżam w góry do Karpacza. Wykupiłam tygodniowe wczasy i
wrócę dwa dni przed końcem roku. Święta spędzę więc w przepięknych
okolicznościach przyrody. Jeszcze się odezwę do was przed wyjazdem.
Pobyt w
górach był dla niej wielką frajdą i przyjemnością. Trochę nauczyła się jeździć
na nartach, skorzystała ze SPA w Hotelu Gołębiewski i poznała miłych ludzi.
Wigilia i święta absolutnie jej nie rozczarowały, bo potrawy były pyszne i
towarzystwo wspaniałe. Wróciła wypoczęta z naładowanymi akumulatorami i pełna
energii. Stwierdziła, że coraz mniej myśli o Michale, co stanowiło ewidentny
znak, że ta wielka miłość, którą do niego żywiła skutecznie z niej wyparowuje.
Sylwestrową
noc spędziła w domowych pieleszach oglądając w telewizji jak bawią się inni a
po nowym roku wróciła do pracy z nową siłą.
Na
początku kwietnia wezwał ją do siebie naczelnik wydziału. Usadził przy
okolicznościowym stoliku, na którym rozłożył wielką płachtę mapy ewidencyjnej
Warszawy i plan zagospodarowania przestrzennego.
- Pani Beato pamięta pani to posiedzenie
prezydenta, na którym omawialiśmy i opracowywaliśmy system wywłaszczeń terenów
zajętych pod działki drogowe? To było ze dwa lata temu. Teraz prace są bardzo
zaawansowane i sporo ludzi dostało już odszkodowania z tego tytułu. Dużo jednak
wciąż czeka, bo suma pieniędzy jaka przypadła im w udziale jest bardzo wysoka a
miasta nie stać, żeby zapłacić ludziom od ręki, bo nie wyrobilibyśmy się z
budżetem. Jednym z takich ludzi jest niejaki Witold Leszczyński. Prawdziwy
potentat. Proszę spojrzeć na plan zagospodarowania przestrzennego i na to
miejsce zaznaczone szrafurą. Za chwilę będzie tam wielki plac budowy, ale zanim
się zacznie miasto musi mieć porządek w księgach wieczystych. Połowa działek,
które przejęliśmy, również tych drogowych należy właśnie do tego pana i to on na
dzisiaj jest priorytetem, jeśli chodzi o wypłatę odszkodowania. Operaty
szacunkowe sporządzone przez rzeczoznawcę majątkowego opiewają na łączną sumę
trzystu trzydziestu tysięcy. Jednak pan Leszczyński nie jest zainteresowany
wypłatą całej sumy, bo zależy mu na działce budowlanej. Już wstępnie doszliśmy
do porozumienia i uzgodniliśmy, że za zgodą prezydenta miasto odda temu panu tysiąc
dwieście metrów uzbrojonej działki położonej przy Kampinoskim Parku Narodowym w
Sierakowie o wartości stu dziewięćdziesięciu ośmiu tysięcy. To był jego
warunek, żeby była to działka oddalona od miasta, uzbrojona i zalesiona. Chodzi
teraz o to, żeby sporządzić ostateczną decyzję odszkodowawczą i ująć w niej to
wszystko o czym pani powiedziałem. W dodatku należy zrobić to jak najszybciej,
bo tylko on nam blokuje rozpoczęcie inwestycji. Ja w pani imieniu umówiłem się
z nim na jutro na godzinę trzynastą trzydzieści. Do tej godziny decyzja musi
być gotowa. Bardzo na panią liczę.
- Na pewno zdążę –zapewniła go. – Osobiście
się tym zajmę.
W
Wydziale Gospodarki Mieniem, którego była kierownikiem pracowało sporo zdolnych
ludzi, jednak ta sprawa była zbyt ważna, żeby scedować ją na któregoś z nich.
Zapowiedziała tylko w sekretariacie, że do końca dnia dla nikogo jej nie ma i
zaszyła się w swoim gabinecie.
Następnego
dnia tuż przed południem ponownie zawitała u naczelnika wręczając mu decyzję do
podpisu. Przeczytał ją uważnie i z zadowoleniem przybił na niej swoją
pieczątkę.
Punktualnie
o trzynastej trzydzieści weszła do gabinetu sekretarka i zaanonsowała Witolda
Leszczyńskiego. Beata podniosła się i wyszła zza biurka.
- Proś, proś…
Kiedy
mężczyzna przekroczył próg po prostu oniemiała. To był on, jej wybawca, który
uratował ją przed rozpaczą. On stanął naprzeciw niej uśmiechając się delikatnie.
- To ty…? - zapytała z niedowierzaniem.
- Jednak świat jest mały – powiedział cicho. -
Długo zastanawiałem się, czy dojechałaś szczęśliwie do domu i czy dałaś sobie
radę.
- Dałam sobie radę dzięki tobie. Gdyby nie ty
zapłakałabym się chyba w tym pociągu na śmierć. Często jeżdżę koleją i od
tamtej chwili nie mogłam przestać przyglądać się pasażerom z nadzieją, że
odnajdę ciebie i podziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. To naprawdę było
coś. Nie każdy by się na to zdobył.
- To naprawdę drobiazg – rzucił skromnie. – Ja
nigdy w życiu nie spodziewałbym się, że natknę się na ciebie w urzędzie. To
ostatnie miejsce, o którym bym pomyślał. Uważam jednak, że skoro los zetknął
nas ze sobą po raz drugi, powinniśmy wykorzystać tę szansę i poznać się lepiej.
Dasz się wyciągnąć na obiad?
Uśmiechnęła
się do niego promiennie.
- Kończę o piętnastej trzydzieści. Myślę, że
do tej pory załatwimy wszystkie formalności związane ze sprzedażą i zakupem
gruntu a potem bardzo chętnie zjem obiad w twoim towarzystwie. Mam tylko jeden
warunek. To ja stawiam. Będzie to moje podziękowanie za twoje wsparcie wtedy i
pomoc. W takim razie usiądź tu sobie wygodnie – wskazała mu fotel – a ja
przejdę do rzeczy. Mam tu dla ciebie decyzję odszkodowawczą. Na pewno
zapoznałeś się już wcześniej z operatami szacunkowymi i wiesz, że należy ci się
trzysta trzydzieści tysięcy za twój grunt. Działkę miejską wyceniono na prawie
dwieście tysięcy. Różnica to sto trzydzieści dwa tysiące i tyle miasto przeleje
na twoje konto. Tu mam kilka zdjęć z tego terenu – podsunęła mu plik
fotografii.
Działka
jest uzbrojona, ale nieogrodzona. Tak czy owak, można się na niej budować.
- Ja już tam byłem i widziałem tę ziemię.
Piękny zakątek i do lasu tak blisko… Uwielbiam takie klimaty. Cisza i spokój.
- Za trzydzieści dni decyzja się uprawomocni i
wówczas nastąpi dyspozycja wypłaty. Potem możesz zacząć działać. Z tego co
mówił mi naczelnik wywnioskowałam, że pomoże ci w szybkim załatwieniu
pozwolenia na budowę.
- Tak. Obiecał mi to. Nawet mam przygotowaną
większość dokumentów.
- Tu masz trzy egzemplarze decyzji. Podpisz
wszystkie. Jeden jest dla ciebie, dwa dla mnie. Zejdziemy jeszcze na parter do
notariusza i podpiszemy akty notarialne. Sprawy własności dotyczące działek,
które przeszły na rzecz miasta, w Sądzie Ksiąg Wieczystych załatwimy my. Ty sam
musisz wystąpić o zmianę wpisu dotyczącego właściciela w księdze, w której
ujawniona jest twoja nowo nabyta działka lub scedować to na notariusza i to
chyba wszystko – zebrała wszystkie dokumenty chowając je do segregatora – a
teraz możemy pójść na obiad.