KOCHANI
LICZNIK WSKAZAŁ DZISIAJ 11 MILIONÓW WEJŚĆ NA BLOG.
LICZBA IMPONUJĄCA I PRZYPRAWIAJĄCA O ZAWRÓT GŁOWY. Z CAŁEGO SERCA DZIĘKUJEMY WSZYSTKIM ZARÓWNO GAJA JAK I JA, ŻE WCIĄŻ TU JESTEŚCIE, ZAGLĄDACIE, CZYTACIE I KOMENTUJECIE. TAK DUŻA LICZBA ODSŁON ŚWIADCZY TEŻ O TYM, ŻE PROWADZENIE TEGO BLOGA MA SENS I JEST DLA NAS WIELKĄ WARTOŚCIĄ WASZA NA NIM OBECNOŚĆ.
TRADYCYJNIE JUŻ Z OKAZJI OKRĄGŁEJ LICZBY NA LICZNIKU ODDAJEMY WAM DO PRZECZYTANIA MINIATURKĘ PT. „STŁUCZKA” A TUŻ POD NIĄ DZIEWIĄTY ROZDZIAŁ OPOWIADANIA”ZMANIPULOWANE ŻYCIE”.
RAZ JESZCZE NAJSERDECZNIEJ WAM DZIĘKUJEMY I ŻYCZYMY PRZYJEMNEJ LEKTURY.
Gośka i Gaja
„STŁUCZKA”
Ten facet był niesamowicie przystojny. Wysoki, barczysty z piękną twarzą i łagodnym spojrzeniem stalowo szarych oczu. Zawsze parkował w tym samym miejscu na parkingu należącym do wielkiego biurowca firmy modowej. Od kiedy ujrzała go po raz pierwszy starała się zawsze przyjeżdżać o tej samej porze, byleby tylko na niego popatrzeć. Ona od miesiąca zatrudniona była w firmie mającej siedzibę naprzeciwko domu mody. Jej firma wynajmowała kilka miejsc parkingowych od Dobrzański Fashion i szczęśliwie ona załapała się na jedno z nich.
Najczęściej widywała go samego. Podjeżdżał na parking swoim srebrnym Lexusem i wysiadał z niego rozglądając się odruchowo.
Czasem wraz z nim parkował jakiś blondyn. Wówczas rozmawiali chwilę a jej męski ideał uśmiechał się czarująco ukazując w policzkach dwa wdzięczne dołeczki. Na ten widok wzdychała głęboko nie przestając myśleć co zrobić, żeby go poznać i umówić się na randkę.
Okazja nadarzyła się jakiś czas później i to wcale nie rano, ale po południu, kiedy wychodziła już z pracy. Podchodząc do swojego samochodu zauważyła, że Lexus pięknego nieznajomego wciąż jeszcze stoi na parkingu. Postanowiła zaczekać. Siedząc już w samochodzie poprawiła makijaż i włosy, które i tak niesfornie powróciły na swoje miejsce. Były bardzo gęste i kręcone, ale to dodawało jedynie jej urodzie figlarności co podobało się mężczyznom.
W lusterku nad głową dostrzegła mężczyznę podchodzącego do Lexusa. Odpaliła silnik wyczekując na jego ruch. Kiedy zaczął cofać ona zrobiła to także, ale znacznie szybciej uderzając tyłem swojej Toyoty w tył Lexusa. Usłyszała brzęk szkła i była już pewna, że poszedł reflektor tylko nie wiadomo było czy jej czy jego. Mężczyzna energicznie wysiadł z samochodu. Najwyraźniej był wściekły. Wysiadła i ona. Spojrzała na rozbite szkło. To jednak jej reflektor poszedł. Natomiast Lexus miał tylko lekkie wgłębienie.
- Oszalała pani!? Co pani wyprawia? To jazda próbna a pani dopiero co stała się szczęśliwą posiadaczką prawa jazdy? Nie patrzy pani w żadne z posiadanych lusterek?
Zadarła hardo do góry głowę i zmierzyła mężczyznę od stóp do głów.
- No cóż… Mogłabym zadać te same pytania panu.
- Proszę nie zwalać na mnie winy, bo ja w przeciwieństwie do pani cofałem wolno i ostrożnie. Zgodnie z przepisami – dodał zjadliwie.
Wyciągnęła do niego dłoń.
- Anna Bugaj. Zaraz podam panu swoje namiary i zapewniam, że wyrównam panu szkody. Myślę, że nie są duże więc nie ma co wzywać policji.
Mężczyzna przykucnął przy zderzaku i przyjrzał się wgłębieniu. Faktycznie nie było za duże i tylko lakier mocniej ucierpiał, bo wgięta blacha miała sporo rys. Wyprostował się i przedstawił.
- Marek Dobrzański. Rzeczywiście uszkodzenia są niewielkie – stwierdził już łagodniejszym tonem – i chyba pani samochód ucierpiał bardziej. Tu jest moja wizytówka. Jeśli by były jakieś problemy, proszę dzwonić. A teraz wybaczy pani, śpieszę się.
Kiedy samochód wraz z jej wymarzonym facetem zniknął z pola widzenia podniosła do oczu wizytówkę, którą jej wręczył. „Marek Dobrzański prezes Dobrzański Fashion numer telefonu…”.
- Dobrzański, sam prezes we własnej osobie, a to niespodzianka – na jej twarzy wykwitł szeroki uśmiech. – Chyba mam szczęście.
Prosto z parkingu podjechała do swojego mechanika i zostawiła u niego samochód. Miał być gotowy za dwa dni. – To dość czasu, żeby zrobić z siebie bóstwo – pomyślała.
Nie traciła go. Marek wydawał się wart grzechu. Ona musiała też tak wyglądać. To nie było aż takie trudne, bo była młodą, atrakcyjną kobietą i jak to mówią, miała wszystko na swoim miejscu.
Jedno popołudnie poświęciła na SPA. Tam się zrelaksowała biorąc kilka zabiegów ujędrniających ciało, chociaż tak naprawdę wcale nie były jej potrzebne. Następne popołudnie, to były zakupy głównie seksownej bielizny. Od czasu stłuczki nie potrafiła myśleć o niczym innym jak o sam na sam z Dobrzańskim. Pociągał ją fizycznie więc nic dziwnego, że tak łatwo ulegała marzeniom o namiętnym seksie z nim w jedwabnej pościeli.
Dwa dni później odebrała Toyotę z warsztatu. Był piątek i pomyślała, że to dobry dzień na przypomnienie się panu Dobrzańskiemu. Z pracy wyszła dwie godziny przed końcem dniówki i ruszyła wprost do biurowca DF. Zatrzymał ją ochroniarz wypytując do kogo idzie.
- Chcę się widzieć z prezesem Dobrzańskim. Wprawdzie nie jestem umówiona, ale za to pewna, że prezes mnie przyjmie.
Widząc, że ochroniarz łapie za słuchawkę i wybiera wewnętrzny numer rzuciła jeszcze – proszę mu powiedzieć, że przyszła Anna Bugaj.
Mężczyzna powtórzył jej słowa, ale najwyraźniej Dobrzański nie skojarzył.
- Proszę mu powiedzieć, że to ta baba od stłuczki.
- Teraz już wiem o kogo chodzi. Proszę ją wpuścić panie Władku.
Wjechała windą na piąte piętro rozglądając się ciekawie. Kobieta stojąca za ladą recepcji skierowała ją do gabinetu szefa. Czekał na nią. Na jej widok podniósł się i zapiąwszy guzik marynarki wyszedł zza biurka z wyciągniętą dłonią.
- Jestem dość mocno zaskoczony pani obecnością tutaj. Miała pani jakieś problemy?
Uścisnęła mu dłoń i uśmiechnęła się wdzięcznie ukazując pełen garnitur śnieżno białych, równych zębów.
- Problem już załatwiony. Moja Toyota dostała nowy reflektor. Przyszłam tu, bo bardzo nie lubię spraw niedokończonych a ta jest właśnie taka. Bardzo mi zależy, żeby wyrównać szkody jakie pan poniósł na skutek mojej nieuwagi i nieostrożności.
- Bez przesady. Szkody nie były wcale wielkie. Nie ma o czym mówić. To drobiazg.
Najwyraźniej wymykał jej się z rąk i ponad wszelką wątpliwość nie miał zamiaru jej więcej oglądać. Zrozumiała to, ale za bardzo jej zależało więc usiłowała go docisnąć w nieco inny sposób.
– Panie Dobrzański, proszę mi wierzyć, że to dla mnie bardzo niekomfortowa i bardzo niezręczna sytuacja. Dlatego proszę, żeby pan pozwolił mi się w jakikolwiek sposób zrehabilitować. Jeśli faktycznie nie chce pan zwrotu kosztów, to niech się pan przynajmniej da zaprosić na dobrą kawę. Zgodzi się pan?
- No dobrze… A kiedy miałoby to być? Od razu uprzedzam, że dzisiaj jestem bardzo zajęty. Może jutro do południa w tej kawiarence obok?
- Wspaniale. Zatem do jutra.
Sobota była słoneczna i piękna. Anna obudziła się w doskonałym nastroju i szykowała się już od rana. Mocno wycięta biała, koronkowa bluzka spod której przebijał biustonosz i krótka, opięta spódniczka ukazująca jej zgrabne, opalone nogi. Ostatni raz spojrzała na siebie w lustrze i zadowolona ruszyła do kawiarni. Marka dostrzegła z daleka. Jeszcze bardziej jej się spodobał ubrany na luzie, na sportowo. Przywitał się z nią uściskiem dłoni i podsunął jej krzesło. Był gentelmanem w każdym calu. Rozsiewał wokół siebie jakiś czar i niewątpliwy urok. Poczuła szybsze bicie serca i zrozumiała, że
zakochała się w nim na zabój. Wprawdzie zauważyła na jego palcu obrączkę a zaraz potem on sam uświadomił ją, że ma żonę i dwie córeczki w wieku czterech i dwóch lat, ale w ogóle jej to nie zraziło. – Nie ma faceta, którego nie pociągałyby wdzięki pięknej i młodej kobiety szczególnie wówczas, gdy od paru lat jest wciąż z tą samą spowszedniałą i na pewno nudną żoną.
Rozmowa była bardzo sympatyczna i im dłużej trwała tym bardziej Anna była pewna, że Marek już się jej nie wymknie. Patrzył na nią z widoczną przyjemnością i chyba nic dziwnego, bo jej wygląd powodował miłe doznania estetyczne. Może ta rozmowa nie była czystym flirtem z jego strony, ale też nie powodowała, że rozglądał się nerwowo dookoła w obawie, że natknie się na kogoś, kto go zna i nie omieszka powiedzieć o tym spotkaniu żonie. On był wyluzowany i uśmiechnięty natomiast Anna miała skurcze żołądka i wciąż czuła mocno walące w jej piersi serce.
Pożegnali się po niespełna dwóch godzinach. Marek odprowadził ją do domu, lecz propozycji wypicia na górze herbaty już nie przyjął.
– Proszę mi wybaczyć, ale powinienem już wracać. To było bardzo miłe spotkanie i być może jeszcze kiedyś to powtórzymy. Proszę zadzwonić, jeśli będzie pani miała na to ochotę...
Do kawiarni dotarła pierwsza. Rozsiadła się przy stoliku i czekając na swoją miłość zamówiła lampkę czerwonego wina.
W końcu go ujrzała jak idzie lawirując między stolikami i trzymając na ręku młodszą córeczkę. Mała była śliczna i taka do niego podobna. Anna widząc to zamarła. Zamarła i chyba zrozumiała… Chciała uciekać, ale było już za późno. Siedziała sztywno nie mogąc wykrztusić z siebie słowa i przełykając nerwowo ślinę. Nagle poczuła się jak kompletna idiotka w tej wydekoltowanej bluzce, w tej mini, która ledwie zakrywała jej majtki i w tym wyzywającym makijażu, który sugerował w dość oczywisty sposób, że liczyła na coś więcej. Marek też to tak odebrał, ale uśmiechnął się tylko nie komentując. Kobieta, która pojawiła się tuż za nim trzymając za rękę starszą córkę uśmiechnęła się szeroko na widok Anny i przywitała się z nią. Podobnie jak Marek tak i jego żona pojęła w lot jej intencje. Anna nie mogła od niej oderwać oczu. Ta kobieta była zjawiskowo piękna, zachwycająca. Wbrew wyobrażeniom Anny o starej, nudnej żonie ta była młoda, wyjątkowo zgrabna i w dodatku wszyscy zwracali na nią uwagę.
Marek odsunął krzesło i posadził na nim córkę. Po czym przywitał się z Anną przedstawiając jej swoją żonę.
- Pozwól Anno, to Ula moja żona, a to nasze dwa słoneczka, Emilka młodsza i Michasia starsza. Przepraszam, że przyprowadziłem na to spotkanie całą rodzinę, ale bezpośrednio po nim jedziemy do moich rodziców na cały weekend – wytłumaczył. – Poza tym Ula bardzo chciała poznać osobę, która uczciwie poczuwa się do odpowiedzialności za wyrządzoną szkodę. Oboje uważamy, że takie zachowania są dość rzadkie w dzisiejszych czasach.
Dobrzańscy dopili swoje kawy i wstali od stolika chcąc się pożegnać.
- Musimy już jechać. Było nam bardzo miło panią poznać – Ula uścisnęła jej dłoń. – Życzymy pani powodzenia.
Anna ledwie wybąkała słowa pożegnania. Przy Uli, ślicznej, otwartej i uśmiechniętej dziewczynie czuła się jak kobieta w ciężkiej depresji. Oni odeszli a ona jeszcze długo siedziała przy stoliku sącząc czerwone wino i przetrawiając własną porażkę.
Powoli uspokajała się. Następnego dnia usunęła numer Marka ze swojego telefonu i podarła na małe kawałki jego wizytówkę. Uznała, że ten kontakt nie będzie jej już potrzebny, bo u Marka nie ma żadnych szans. Zazdrościła Uli. Marzyła, żeby kiedyś poznać człowieka, który w podobny sposób jak Marek patrzyłby na nią z oddaniem i miłością. Dostała dobrą lekcję, o której długo nie zapomni. Następnym razem na pewno sprawdzi, czy ma w ogóle jakieś szanse na miłość.
K O N I E C