ROZDZIAŁ 12
ostatni
Paulina
bardzo szybko zaczęła tracić na wadze. Wymioty sprawiły, że nie miała ochoty na
nic. Ula patrząc na nią myślała z lękiem, że nie ma już dla niej ratunku, bo ta
choroba zbyt szybko wyniszcza jej ciało i psychikę. Praca, którą obie włożyły w
poprawę zdrowia, w regularne posiłki i zdrową dietę, wydawała się iść na marne.
W ciągu miesiąca z Pauliny zrobił się prawdziwy szkielet. Skutek poprzedniej
chemii był inny, bo zmienił jej sylwetkę i rysy twarzy poprzez obrzęk, który
ludzie brali za lekką nadwagę. Tym razem działo się wręcz odwrotnie. Jej twarz
zapadła się, a kości policzkowe mocno uwydatniły. Prawa ręka znacznie różniła
się od lewej. Była bardzo opuchnięta. Cała reszta ciała, to były kości
obciągnięte skórą. Nie miała już siły chodzić. Na ostatnie dwa zabiegi chemii
Marek wniósł ją na rękach.
Po
chemii były trzy tygodnie pozornego spokoju. Przyjmowała leki przeciwbólowe i
przeciwwymiotne. Nie jadła za wiele, bo wciąż bała się skutków. Od treściwego
jedzenia wolała owocowe i warzywne soki. Opioidy usypiały ją. Większość dnia
przesypiała osłabiona bólem i wymiotami. Uli kroiło się serce, jak patrzyła na
to wyniszczenie Pauliny. Częściej niż zwykle przyjeżdżali seniorzy i Alex, ale
widok tak chorej i znękanej kobiety wywoływał u nich falę płaczu. Paulina nie
płakała. Zamknęła się w sobie, w milczeniu czekając na to, co nieuchronne. Ula
siedziała teraz przy niej od rana do wieczora. Marek proponował jej, żeby
zajęła jeden z pokoi, ale nie zgodziła się. Uznała, że to nie byłby dobry
pomysł.
Pod
koniec lutego bóle nasiliły się. Lekarz zadecydował o podawaniu morfiny i
kroplówek wzmacniających. Codziennie pojawiała się w domu pielęgniarka, która
podpinała te kroplówki i jednocześnie uczyła Ulę, jak je zmieniać podczas jej
nieobecności.
Kiedy
wieczorami Ula opuszczała dom Pauliny i Marka miała wrażenie, że śmierć krąży
nad nim jak złowrogi sęp. Teraz już nie modliła się o powrót do zdrowia Pauli,
ale o jej lekką śmierć. Marek cierpiał. Nie mógł znieść widoku wyniszczonej
Pauli. Nie taką ją znał. Nie kochał jej, ale też nigdy nie życzył jej tak
okrutnego losu. Mimo, że nie traktowała go dobrze, to nie zasłużyła na to
wszystko, co ją spotkało. On też już nie miał złudzeń. Nikt w tak tragicznym
stanie nie podźwignie się z tej strasznej choroby. Rak przerzucił się na jedno
z płuc. Znacznie gorzej oddychała i mówiła z trudem. Konieczna była butla z
tlenem i maska, którą Ula zakładała jej na twarz.
Na
początku marca zrobiła się jakby przytomniejsza. Któregoś sobotniego wieczoru
poprosiła Marka, żeby usiadł koło niej.
- Chcę cię za wszystko przeprosić. Za to, że
byłam taka podła, że podejrzewałam cię o okropne rzeczy. Za to, że nie miałeś
przez lata spokoju tylko karczemne awantury. Nie zasłużyłeś sobie na takie
traktowanie. Dzisiaj to już wiem. Dziękuję ci, że opiekowałeś się mną, choć
wcale nie musiałeś tego robić. Masz wielkie i szlachetne serce, a ja byłam
głupia, że nie potrafiłam tego docenić. Przyglądam ci się od dłuższego czasu i
widzę, jak patrzysz na Ulę. Tak patrzy tylko człowiek zakochany. Kochasz ją,
prawda?
Marek
spuścił głowę. Po jego policzkach płynęły łzy.
- Kocham… Nie chciałem ci tego mówić, żeby nie
było ci przykro.
- Nie jest mi przykro i zdziwisz się, ale
wcale nie jestem o Ulę zazdrosna. To najlepsza osoba pod słońcem. Ona o tym
wie?
- Wie, Paula i odwzajemnia tę miłość. Bała się
cię urazić. Bała się, że poczytasz to jak zdradę i dlatego nic ci nie
mówiliśmy.
- Nie miejcie wyrzutów sumienia. Ja szczerze
się z tego cieszę i wierzę, że będziecie ze sobą szczęśliwi. Ona tak bardzo
wypiękniała. Ma nie tylko piękne wnętrze, ale i zewnętrze. Dbaj o nią Marek i
dbaj o tę miłość. Trzymam za was kciuki.
W
poniedziałek rano opowiedział Uli przebieg tej rozmowy. Była niesamowicie
zaskoczona. Nie sądziła, że tę ich miłość aż tak widać, a jednak Paulina
dostrzegła ją i nie była zła.
Od
czasu tej rozmowy już nie miała takich przytomnych momentów. Coraz większe
dawki morfiny mające uśmierzyć jej ból sprawiały, że zapadała w jakiś rodzaj
narkotycznej śpiączki. Już nawet soków nie chciała przyjmować. Uznała, że już
czas zakończyć tę nierówną walkę.
Paulina
zmarła pierwszego kwietnia i dla nich to nie był Prima Aprilis, a ponury,
koszmarny żart zgotowany przez los. Ten dzień i tę noc Ula spędziła u Marka.
Zmieniali się czuwając przy chorej. Oddychała chrapliwie i z dużym trudem. Już
nawet maska tlenowa nie spełniała swojej roli. Przed północą ocknęła się na
chwilę i wyciągnęła do nich dłonie. Ujęli ją za nie. Wiedzieli, że to już
koniec.
- Bardzo was kocham – wyszeptała. – Bądźcie
szczęśliwi.
Po tych
słowach nastąpiło jeszcze kilka chrapliwych oddechów, po których nastała
dzwoniąca w uszach cisza. Ula wybuchła płaczem. Marek usiadł obok niej i
przytulił ją mocno. Sam nie mógł opanować łez.
- Już dobrze, kochanie, już dobrze… Ona
wreszcie jest po tamtej stronie i nie cierpi tego potwornego bólu. Odeszła
szczęśliwa i spokojna. Odeszła z wielką klasą i pogodzona sama ze sobą. Trzeba
zadzwonić po pogotowie. Trzeba zawiadomić rodziców i Alexa. Zaraz to zrobię.
Podczas,
gdy Marek wydzwaniał, Ula wciąż szlochając odpięła Paulinie kroplówkę i zdjęła
maskę tlenową. Zakręciła butlę i odstawiła ją do kąta. Czekali na pogotowie,
które przyjechało kilka minut po wezwaniu. Alex i rodzice mieli przyjechać
rano.
Po
zabraniu Pauliny Ula zaczęła uprzątać sypialnię. Musiała czymś zająć ręce i
głowę. Pościągała pościel z łóżka i zmieniła na czystą. Potem zrobiła cały
dzbanek czarnej jak smoła, kawy. Przy niej przesiedzieli do rana wciąż nie
mogąc uwierzyć, że Pauliny już nie ma.
- Nie chcę tu mieszkać, Ula. W tym domu
wydarzyło się zbyt wiele złych rzeczy. Zanim czegoś nie znajdę, chyba przeniosę
się do rodziców.
- Mógłbyś przenieść się do mnie, ale tam jest
strasznie mało miejsca. Nie wiem, jakbyśmy się pomieścili.
- Pomieścimy się. To naprawdę nie potrwa długo
i na pewno uda mi się coś znaleźć. Wytrzymamy. Najpierw jednak trzeba pochować
Paulinę.
Paulina
spoczęła na Cmentarzu Kamionkowskim położonym w bezpośrednim sąsiedztwie Jeziora
Kamionkowskiego przy Parku Skaryszewskim. Dzięki Uli, która często ją tu
przywoziła, pokochała to miejsce i lubiła tu przebywać. Pogrzeb ściągnął
mnóstwo ludzi z firmy i znanych
celebrytów, bo Paulina pełniła przed chorobą funkcję ambasadora firmy i miała
liczne koneksje. Alex bardzo rozpaczał. Miał tylko ją. Na stypie wciąż
powtarzał, że to niesprawiedliwe, bo ona miała zaledwie trzydzieści lat i życie
przed sobą. Ula pocieszała go. Mówiła mu, jak bardzo Paulina była dzielna, jak
walczyła do samego końca.
- Kazałam jej powtarzać jak pacierz, że jest
dumną, silną Włoszką, która nigdy się nie poddaje. To była nierówna walka Alex,
której ona nie mogła wygrać, ale ja jej odwagę i wielką determinację zapamiętam
do śmierci.
Po
pogrzebie Pauliny Marek zlecił pośrednikowi szukanie domu wystawiając
jednocześnie swój na sprzedaż. Pośrednik otrzymał wszystkie dane, jaki to ma
być dom i jakie ma spełniać oczekiwania przyszłego właściciela. Wymagania były
dość wysokie, bo dom miał być duży, w ładnej okolicy z dwoma garażami i dużym
ogrodem. Na czas poszukiwań Marek przeniósł się do Uli. Ciasno tam było, ale
mimo tej ciasnoty byli ze sobą bardzo szczęśliwi. Ich pierwsze zbliżenie było niezwykle
emocjonalne, zwłaszcza dla Uli. Pełna obaw oddawała mu swoje ciało, ale Marek
był niebywale delikatny, a seks z nim dostarczał wielu przyjemnych doznań.
Dom
Marka i Pauliny został wreszcie sprzedany, ale propozycje, jakie przedstawiał
Markowi agent nieruchomości, nie odpowiadały mu w ogóle. W końcu zdesperowany
pośrednik powiedział mu, że ma piękne mieszkanie do sprzedania.
- To oczywiście nie jest dom, ale uważam, że
warto je zobaczyć.
Umówił
się z nim na konkretny dzień i godzinę. Zabrał ze sobą Ulę. Nie chciał sam
decydować. To mieszkanie urzekło ją od samego początku, jak tylko przekroczyła
jego próg. Znajdowało się niedaleko od centrum, na ulicy Siennej, na dwunastym,
ostatnim piętrze, z którego roztaczał się przepiękny widok na Warszawę. To
mieszkanie nie było zwykłym mieszkaniem, ale dużym apartamentem.
- Marek, tu jest idealnie – powiedziała do
niego cicho. – Nie musimy mieć domu. Ten widok rekompensuje wszystko. Spójrz
ile tu przestrzeni. Duża kuchnia otwarta na ogromny salon, cztery pokoje,
łazienka wielkości mojego mieszkania i te parkiety. Tu od razu można by się
było wprowadzić.
- Może masz rację? Rodzice też nie pochwalili
tego pomysłu z zakupem domu. Twierdzą, że ich jest na tyle duży, że jak nam się
naprawdę zamarzy, to możemy tam zamieszkać. Ja, póki co, chcę mieszkać osobno. To
jak? Kupujemy?
Z
radości rzuciła mu się na szyję.
Wnoszono
ostatnie meble. Ula układała ich odzież w szafie. Powoli mieszkanie nabierało
charakteru i swoistego klimatu.
- I jak, kochanie? Szczęśliwa? – zapytał Marek,
gdy zamknęły się drzwi za ostatnim tragarzem.
- Bardzo – podeszła do niego i zarzuciła mu
ręce na szyję. – Kiedy rugowali mnie z Rysiowa, na odchodne przysięgłam sobie,
że kiedyś odzyskam ten dom, ale wiesz, co? Przeszło mi, kiedy zobaczyłam go w
wigilię. To już nie jest mój dom. Został przebudowany i kompletnie go nie
przypomina. Niech się nim udławią. Pamięć o rodzicach mieszka w moim sercu, a
nie w tych czterech ścianach. Tak samo, jak pamięć o Paulinie będzie żyła w nas,
a nie w domu na Berezyńskiej. Pojedziemy w sobotę na jej grób zapalić
światełko?
- Pojedziemy, dokąd zechcesz. Chciałbym, żebyś
od poniedziałku przyszła do firmy. Alex chce wyjechać, żeby odreagować te
ciężkie przejścia. Zastąpiłabyś go.
- Tak, wiem… On też prosił mnie o to.
Obiecałam mu, że na pewno to zrobię. Cieszę się, że będę mogła pracować w
wyuczonym zawodzie. Nie chcę przez to powiedzieć, że praca opiekunki mi nie
odpowiadała, ale była dla mnie zbyt trudna psychicznie, bo pokochałam Paulinę
jak siostrę i ciężko mi było patrzeć, jak odchodzi – zwilgotniały jej oczy.
- Byłaś jej darem od losu. Gdyby nie ty, ona
nie przeżyłaby tak długo. To dzięki twojej opiece i wiecznej motywacji miała
ochotę o siebie walczyć. Dla mnie też jesteś darem od losu. Pięknym, mądrym i
wspaniałym. Dlatego w tych niezbyt romantycznych warunkach chciałbym cię
prosić, żebyś została moją żoną - uklęknął przed nią wyciągając w jej kierunku
prawdziwe cacko sztuki jubilerskiej.
- Oczywiście, że zostanę twoją żoną. Przecież
kocham cię nad życie.
Wstał,
wsunął jej na palec pierścionek i przylgnął do jej ust.
- Ja też bardzo, bardzo cię kocham. Niech ta miłość nigdy się nie skończy i trwa wiecznie. Już zawsze i na zawsze razem, na dobre i na złe, w chorobie i zdrowiu, w szczęściu i nieszczęściu do końca naszych dni.
K O N I
E C
Śmierć jest początkiem życia po życiu, jednak każda religia rządzi się swoimi prawami, miejmy nadzieję, że w tym innym świecie Paulina nie cierpi, nowotwory są gorsze niż covid-19, oczywiście mam na myśli przerzuty, ale co zrobić? Paulina była już zmęczona chciała odejść, bo cierpiała, a takie cierpienie to fizyczne i psychiczne, rzadko kiedy osoby z rakiem umierają, ale zależy jakie to stadium choroby. Dobra nie będę tutaj snuła przykrych teorii bo i innym czytelniczką się udzieli... Już po tym co się stało jest zdecydowana poprawa, pomaga mi parę czynników: nagrywanie live (dopóki komputer dawał radę, teraz ten ledwo zipie, ale działa, malowanie, słuchanie muzyki, oglądanie Ricka i Morty'ego animacji dla dorosłych w której dziwne sytuacje to chleb powszedni... Polecam i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRenia
UsuńAkurat w przypadku Pauliny jej śmierć była nieunikniona. Sama zaniedbała chorobę do tego stopnia, że jak już poszła do lekarza to okazało się, że rak rozsiał się w kilku miejscach i w dodatku okazał się agresywny. Tej walki nie mogła wygrać.
Bardzo dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Stało się to, co musiało się stać, co było nieuniknione... Trudno było mieć nadzieję, że Paulina wygra tą nierówną walkę. Jednak dzięki Uli odchodzi pogodzona przede wszystkim ze sobą. Dla niej ta śmierć to wybawienie od ogromnego cierpienia, które zdominowało ostatnie tygodnie jej życia.
OdpowiedzUsuńI tak, jak podejrzewałam Paulina, pomimo swojego stanu zauważa uczucie jakim Marek darzy Ulę. Zna go w końcu doskonale. Wie też, że Ula będzie dla niego dobrą żoną bo jest wyjątkową osobą. A jej ostatnie słowa "bądźcie szczęśliwi" są swoistym testamentem, który Ula i Marek właśnie zaczynają wypełniać.
Dziękuję za ten ogrom wzruszeń i pozdrawiam Was cieplutko czekając już na kolejną wyjątkową historię 💖💖💖
Dagmara
UsuńUla nie mogła uratować życia Pauliny, choć bardzo tego chciała, bo jak się okazało, nie to było jej misją. Ona była po to, by pojednać ciężko chorego człowieka samego ze sobą, stłumić jego lęk i bunt przed śmiercią, a także w jakimś sensie zmienić jego sposób postrzegania świata przez pryzmat własnej choroby i to chyba jej się udało. Bierna wcześniej Paulina została jednak zmotywowana do walki o siebie mimo, że nikt nie miał pojęcia, jak bardzo nierówna ta walka.
Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu i komentarz. Przesyłamy uściski. :)
Piękna historia, chociaż nie dla wszystkich zakończona szczęśliwie. Do samego końca wierzyłam, że uda się Paulinie wygrać z tą paskudną, podstępną chorobą. Piszesz u Reni, że Paula poniekąd jest sama winna tego, bo zaniedbała chorobę. Nie do końca zgadzam się z tym. Nowotwór często nie daje żadnych objawów w czesnym stadium. A jak już zostaje wykryty okazuje się zbyt późno.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z dag_marką, że ostatnie słowa Pauliny to istny testament pozostawiony Uli i Markowi. Wierzę, że tak właśnie będzie, że ta dwójka będzie ze sobą szczęśliwa.
Dziękuję Ci bardzo za to opowiadanie.
Cieplutko pozdrawiam w czwartek rano.
Julita
Julita
UsuńAkurat w przypadku Pauliny były to zaniedbania, o czym mówił w jednym z pierwszych rozdziałów Marek. Zbagatelizowała to, a potem było już za późno, bo rak agresywnie się rozsiał i było tylko gorzej. Ostatnie słowa Pauliny można potraktować jako testament, ale też jako wielki żal, że oto ona musi odejść i nie będzie świadkiem ich szczęścia. Te słowa to też ogromny wysiłek, który uczyniła Paulina, żeby móc się z nimi pożegnać, bo przecież przez ostatnie dni i godziny nie była przytomna i pod silnym działaniem morfiny, a jednak chęć powiedzenia tych słów i uściśnięcia im rąk była o wiele większa niż narkotyk. Zawsze żal, kiedy odchodzi osoba tak młoda, osoba, która niewiele jeszcze w życiu przeżyła i musiała się z nim pożegnać przez fatalny zbieg okoliczności.
Bardzo dziękujemy Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Profilaktyka, profilaktyka i jeszcze raz profilaktyka. Zwłaszcza u kobiet. U Pauliny początek był w piersi a to jest do wykrycia. Pomimo wszystko Paulina umierała pogodzona z losem i lepsza. Równie dobrze mogła wszystkich przeklnąć a nie życzyć wszystkiego dobrego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam milutko.
Zapomniałam dopisać że są po coś kampanie w telewizji namawiające do badań.
UsuńRanczUla
UsuńDokładnie! Profilaktyka, to słowo-klucz. Rak piersi wcześnie wykryty nie musi być śmiertelny, a we wczesnym stadium jest całkowicie do wyleczenia. Paulina mogła żyć, ale wybrała inaczej. To już jednak mało istotne, bo najważniejsza jest ta niesamowita przemiana, która w niej się dokonała pod wpływem Uli. Umierając, ta dumna Włoszka była już innym człowiekiem. :)
Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Gorzki smak radości z połączenia Uli i Marka. Bardzo mi przykro z powodu Pauliny. Z niecierpliwością czekam na kolejną opowieść. Dziękuję za opowiadanie i serdecznie pozdrawiam:) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńMasz rację. Te ostatnie dni, to taka mieszanka negatywnych i pozytywnych emocji. Z jednej strony rozpacz i beznadziejność sytuacji, z drugiej wielkie szczęście i wielka miłość. Teraz trzeba tylko przeżyć żałobę i budować wspólne życie.
Pozdrawiamy pięknie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
O jejciu! A miałam cichą nadzieję, że ciężka praca Pauliny i Uli przyniesie jednak lepsze rezultaty!? Biedna Paulina tyle się wycierpiała. Może faktycznie niepotrzebnie namawiali ją na te chemie? Może by mniej cierpiała? Dzięki i do następnego razu, ciekawe co to będzie? Pozdrowienia Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńJak to mówią "póki życia, póty nadziei". Praca Uli i Pauliny nie całkiem poszła na marne. Dzięki niej Paulina przeżyła znacznie dłużej niż zakładano, trwała i walczyła mimo wszystko. Chemia potrafi zdziałać wiele złego, ale także dobrego, bo przecież to tak, jakbyś wpuszczała truciznę we własne ciało. Ona zniszczy raka, ale przy okazji upośledzi inne rzeczy. Niezależnie od wszystkiego uważam, że może być zbawienna dla wielu chorych.
Następne opowiadanko będzie bardzo krótkie i nie na temat serialu. To "Zmęczenie materiału".
Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. :)
Ryczę jak bóbr! Oczywiście nad losem Pauliny, ale też troszeczkę z powodu Uli i Marka. Miłość może pojawić się nawet w tak niesprzyjających warunkach. Przesyłam podziękowania i pozdrowienia
OdpowiedzUsuńJeśli w tak dramatycznych okolicznościach wybucha uczucie, zawsze wzbudza jakieś kontrowersje i dylematy moralne. Ula się ich nie ustrzegła i właściwie do końca miała wątpliwości, czy mogła epatować uczuciem do Marka podczas, kiedy jej podopieczna była na granicy śmierci. Pod koniec życia Paulina była już innym człowiekiem. Wiele zrozumiała, zauważyła tę miłość i w ogóle nie poczuła wobec niej zazdrości, a jedynie radość, że ta dwójka poczuła coś do siebie. To świadczy o wielkiej klasie Pauliny.
UsuńNajserdeczniej pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i skomentowałaś. :)
Muszę przyznać, że ja też się popłakałam. Pierwszy raz na koniec opowiadania zrobiło mi się tak bardzo smutno. Paulina strasznie cierpiała. I do tego odchodziła zupełnie świadomie. Miśka pozdrawia i czeka na kolejną historię;)
OdpowiedzUsuńMiśka
UsuńMówią, że ludzie naznaczeni rakiem umierają świadomie. To straszne, ale trochę w tym racji jest. To opowiadanie miało wyciskać łzy i jeśli udało nam się wywołać je u Was, to poczytujemy sobie za sukces. Serdecznie zapraszamy za tydzień na pewną króciutką historię.
Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
O Paulinie nie chcę mówić, bo wiadomo, że zupełnie nie zasłużyła na taki los! Zresztą uważam, że nikt nie zasługuje na takie męczarnie. Cieszę się, że Ula i Marek są razem i życzę im dużo szczęścia. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńCiężko otrząsnąć się po śmierci kogoś, kto był dla Ciebie ważny i na kim zależało ci bardzo, bardzo mocno. Życie jest już tak skonstruowane, że śmierć miesza się w nim z narodzinami. Ula i Marek cierpią, ale też planują wspólne życie razem. Pamiętają o Pauline i nie zapominają o własnych planach.
Pozdrawiamy Cię cieplutko i dziękujemy za komentarz. :)
Niby trochę spodziewałam się takiego końca historii choroby Pauliny, ale i tak czuję się nieswojo. Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńNie dziwimy się, bo śmierć zawsze wywołuje nieprzyjemne reakcje i nikogo nie powinno to dziwić. Życie jednak toczy się dalej. Z czasem ta myśl o śmierci kogoś bliskiego powszednieje i umyka gdzieś w nawale własnych spraw. Na nich się skupiamy, ale też pamiętamy o tych, którzy odeszli.
UsuńBardzo dziękujemy za wizytę na blogu i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Dziewczyny okazały się super bohaterkami! Obie walczyły do końca. Szkoda, że tym razem się nie udało. Sytuacja była beznadziejna, ale jednak troszeczkę liczyłam na cud? Rzadko, bo rzadko ale czasami zdarza się, że nie z takich okropnych chorób ludzie wychodzą obronną ręką. Nawet lekarze nie wiedzą czemu ktoś, kogo nie powinno już być cały czas istnieje i ma się w miarę możliwości dobrze. Dzięki! Czekam na kolejny post. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńCudu nie brałyśmy pod uwagę, bo choroba Pauliny była w bardzo zaawansowanym stadium. Wsparcie, ciągła motywacja, dbanie o właściwą dietę i walka Uli o komfort psychiczny Pauliny były w całym tym procesie ogromnie ważne, bo jednak wzmocniły ją na tyle, żeby mogła podjąć walkę o siebie. Dzięki determinacji obu Paulina z całą pewnością przedłużyła sobie życie.
Pozdrawiamy Cię najerdeczniej i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i skomentowałaś. :)
Przykre jest to, że tyle pracy, tyle starań, tyle wyrzeczeń i poświęceń nie przyniosło poprawy zdrowia. Niemniej jednak trzeba stwierdzić, że gdyby nie te starania, to Paulina już dawno by była na tamtym świecie. Więc nauczka płynąca z tego opowiadania jest chyba taka, że do samego końca nie wolno się poddawać, bo może jednak się udać zwalczyć to dziadostwo! Dziękuję za tę poruszającą emocje opowieść. Czekam na kolejną historię. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńUważamy, że zawsze warto walczyć i nie poddawać się, bo jak to mówią: "nadzieja umiera ostatnia". Gdyby nie kolejny rozsiew raka do żołądka, to kto wie? Może mogłoby się udać i Paulina doszłaby do zdrowia pokonując tę straszną chorobę. Czasami taka determinacja potrafi zdziałać cuda, ale nie w takim zaawansowanym stadium choroby.
Bardzo dziękujemy za wpis. Przesyłamy serdeczności. :)
W tym całym nieszczęściu, Paulina miała jednak ogromne szczęście do bliskich. To dzięki nim mogła godnie odchodzić w domu a nie w samotności w szpitalu lub w hospicjum. Oczywiście nie mam nic przeciwko hospicjum, bo wykonują bardzo dobrą i gigantyczną robotę, ale mimo wszystko to nie jest dom. Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia
UsuńMasz rację. Paulina odchodziła pokrzepiona wsparciem rodziny, a przede wszystkim w obecności dwóch ważnych dla siebie osób, które tak jak ona, walczyły o jej życie z całych sił. Wsparcie w takich sytuacjach jest ogromnie ważne, bo chory do samego końca zachowuje świadomość, że nie umiera osamotniony.
Bardzo dziękujemy za odwiedziny bloga i za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Fajny pomysł z kupnem mieszkania. Rzeczywiście seniorzy Dobrzańscy posiadają ogromny dom i kiedyś mogą razem zamieszkać. Teraz młodzi powinni pobyć w samotności razem! Czekam na kolejną opowieść. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńMieszkanie jest wyjątkowe i od razu urzekło Ulę. Marek nie obstaje przy swoim i nie upiera się co do kupna domu więc skoro Uli tak bardzo się podoba, to jemu także. Przecież kocha ją i gotów jej nieba przychylić, prawda?
Pozdrawiamy Cię pięknie i jesteśmy wdzięczne za komentarz. :)
Nie bez kozery lekarze mówią, że na raka choruje cała rodzina. Oczywiście najbardziej cierpiała Paulina, ale Marek, Ulla oraz pozostali członkowie rodziny też bardzo cierpią, że nie mogą w żaden sposób jej pomóc. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńTo najszczersza prawda, bo choroba angażuje najbliższą, a czasem i dalszą rodzinę. Część z niej modli się o cud, a część szuka bardziej realnych rozwiązań w osobach specjalistów. Sama nie tak dawno miałam podobną sytuację i stąd wiem, do jakiej temperatury potrafią rozgrzać się telefony w poszukiwaniu ratunku. W mojej rodzinie wszystko skończyło się dobrze. Rak wcześnie uchwycony, chemia zrobiła swoje, a chory wyzdrowiał. Paulina nie miała takiego szczęścia.
Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej Cię pozdrawiamy. :)
No i się doczekaliśmy połączenia naszej ulubionej pary, ale ta radość została zupełnie osłabiona śmiercią Pauliny. Nigdy za nią nie przepadałam, ale tym razem bardzo mi jej żal. Pozdrawiam AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńMówią: "Co nas nie zabije, tylko nas wzmocni". Szczęście Uli i Marka wykluwało się w trudnych warunkach zaburzone ciężką chorobą Pauliny. Ona odeszła już do lepszego świata, a oni mogą wreszcie budować swój własny i na tym się skupić.
Bardzo dziękujemy, że zajrzałąś i skomentowałaś. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Jestem pod ogromnym wrażeniem Pauliny! Chyba najbardziej ujęła mnie błogosławieństwem dla miłości Marka i Uli. Przypomniałam sobie cytat kogoś mądrego, że wiesz, że to miłość, gdy wszystko, czego chcesz, to by ta osoba była szczęśliwa, nawet jeśli nie jesteś częścią jej szczęścia. Przez to wydaje się, że Paulina naprawdę go kochała. Tak po ludzku bardzo mi jej żal, ale pocieszające jest to, że już przynajmniej nie cierpi.. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńDzięki Uli przez ostatnie miesiące życia w Paulinie dokonała się swoista transformacja. Wiele zrozumiała. Przewartościowała swoje relacje z Markiem i zrozumiała, jak bardzo była niesprawiedliwa w swoich ocenach. Doceniła wkład pracy Uli w swoją rekonwalescencję, doceniła wiele rzeczych, których doświadczała od tej dwójki. Jej ostatnie słowa świadczą o całkowitej aprobacie ich miłości.
Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej Cię pozdrawiamy. :)
Podziwiam, że nikt z rodziny - ani Alex, ani seniorzy nie mieli pretensji i nie mieli za złe Uli i Markowi, że pod bokiem Pauliny zakochali się w sobie. Rodzina mogła pomyśleć, że przez amory zaniedbali coś w leczeniu Pauliny. Żal i rozpacz często zasłania nam realne patrzenie na sytuację. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńDo samego końca nie pisałam o tym, że seniorzy i Alex coś wiedzą na temat uczuć Marka do Uli. Można się jedynie domyślić, że tę wiedzę nabyli już po śmierci Pauliny. Nie wiedzieli nawet o tej rozmowie, podczas której Paulina zwraca wolność Markowi. Ula została całkowicie zaakceptowana zarówno przez Dobrzańskich jak i przez Alexa. Wszyscy byli jej wdzięczni za to, jak wiele robi dla Pauliny.
Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu i cieplutko pozdrawiamy. :)
Paulina choć bardzo cierpiała odeszła szczęśliwa, bo dwoje jej bardzo bliskich ludzi się kochło i nie zostawali sami pogrążeni w smutku. Dali jej wielkie wsparcie w nierównej walce z chorobą a teraz zasłużyli na życie w szczęściu i radości. Dziękuję za odczarowanie Pauliny choć w jednym opowiadaniu. Piękne to było. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu.
OdpowiedzUsuńHalina
UsuńWydaje mi się, że jeszcze w jakimś opowiadaniu nie demonizowałam Pauliny, choć mogę się mylić. Czasami dobrze jest coś zmienić w charakterze negatywnych bohaterów, bo to dodaje smaczku opowiadaniu. Jednak w przypadku tej histori ta pozytywna przemiana odbywała się w dramatycznych okolicznościach, chociaż mimo tej złej strony całej sytuacji uważam, że wyszła Paulinie na dobre.
Pięknie dziękujemy za komentarz i najserdeczniej Cię pozdrawiamy. :)
Paulina otrzymała mnóstwo dowodów miłości zarówno od Uli i mimo wszystko od Marka. Brat oraz Helena i Krzysztof też nie szczędzili jej okazywania, jak bardzo jest dla nich ważna. Teraz ona może im się odwdzięczyć. Może postarać się dać im wszystkim siłę żeby mogli to przetrwać, Ona ma już spokój a oni zostali z żalem i rozpaczą. Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńŻal i rozpacz kiedyś przeminą, bo czas zrobi swoje. Nie oznacza to jednak, że nie będzie się wspominać i wciąż pamiętać. Choroba Pauliny wszystkim dała porządnie w kość. Zmieniła jej charakter i jestem pewna, że np. Marek nie będzie po latach pamiętał wyłącznie złych momentów ze wspólnego z nią życia, ale właśnie te najlepsze i najszczersze z jej ostatnich miesięcy.
Cieszymy się, że zajrzałaś i skomentowałaś. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Dobro powraca;) Ula z Markiem zyskali wielką miłość. Dodatkowo Ula znalazła dobrą pracę. Też ciężką ale nie aż tak, jak przy opiece przy Pauli. Jak zwykle czekam na kolejną opowieść. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńUla i tak była szczęśliwa, że mogła opiekować się Pauliną. To nie była praca w wyuczonym zawodzie, ale jednak przynosiła jej jakiś dochód i satysfakcję w momentach, kiedy Paulinie się poprawiało. Pauliny już nie ma, a Ula może wreszcie zająć się tym, co potrafi najlepiej.
Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za komentarz. :)