ROZDZIAŁ
5
Z wypiekami na twarzy
opowiadała ojcu o tym szczęśliwym zbiegu okoliczności.
- Wyobraź sobie, że Bruno dokładne tego samego
dnia odwozi swoją mamę do Ciechocinka i w dodatku do tego samego sanatorium, do
którego ty jedziesz. Zaproponował, że weźmie nas samochodem a potem przyjedzie
po was jak turnus się skończy. Bardzo się cieszę, bo przynajmniej nie umęczymy
się tak jak w autobusie, który jedzie prawie półtorej godziny dłużej. Pani
Hanna, mama Bruna to przemiła osoba. Miałam okazję ją poznać. Wtedy żył jeszcze
pan Dębski i boje odwiedzili pracownię. Ona bardzo ciężko przeżyła śmierć męża
i do tej pory nie potrafi się otrząsnąć. Przez to podupadła też na zdrowiu.
Wiem, że jesteś fajnym i miłym facetem więc bądź dla niej tam podporą. Zaproś
na spacer i zajmij rozmową. Ona chyba tego potrzebuje. Bruno mówi, że trzeba
oderwać jej myśli o ojcu i zająć je czymś innym.
- To bardzo miło ze strony Bruna, że pomyślał
i o nas. Oczywiście chętnie poznam jego mamę i wesprę dobrym słowem. Mam
nadzieję, że… - nie skończył zdania, bo odezwała się komórka Zuzy. Spojrzała na
wyświetlacz i odebrała natychmiast.
- Gabrysia? Wieki nie dzwoniłaś. Stało się
coś? – usłyszała śmiech po drugiej stronie słuchawki.
- Oj stało się, stało. Dzwonię, bo organizuję
wystawę prac amatorów. Chcę skrzyknąć silną grupę kilku osób i pod nazwą
„Młodzi-kreatywni” wystawić ich obrazy. Byłabyś zainteresowana? Wystawa będzie
połączona ze sprzedażą i być może coś uda ci się upłynnić.
- No jasne, że jestem zainteresowana! A kiedy
miałoby to być i przede wszystkim, gdzie?
- Za dwa tygodnie w Galerii Sztuki „Wystawa”
przy Wojska Polskiego, na Żoliborzu. Musiałabyś przywlec co najmniej sześć
obrazów.
- Da się zrobić. Nie ma problemu. A co to za
dzień? Sobota, tak jak zawsze?
- Dokładnie. Będzie też
wino i dobra muzyka fado. Nie będzie specjalnych zaproszeń. Pójdzie fama w
miasto za pomocą afiszy i kto przyjdzie, ten będzie gościem. Obrazy przywieź w
sobotę rano koło dziewiątej, bo trzeba będzie je rozwiesić jakoś logicznie.
Dasz radę?
- Na pewno. Dzięki wielkie, że o mnie
pamiętałaś. Do zobaczenia - rozłączyła się i rozpromieniona spojrzała na ojca.
– Dzwoniła Gabrysia Jantar, ta co organizuje wystawy i zaprosiła mnie na jedną
z nich za dwa tygodnie. Szkoda, że cię nie będzie. Mam nadzieję, że uda mi się
coś sprzedać. Byłoby fajnie jakby komuś spodobały się moje obrazy… - rozmarzyła
się.
- Na pewno znajdą się chętni, bo malujesz
pięknie – pocieszył ją ojciec.
Bruno usiadł naprzeciw
matki i rozparł się wygodnie na fotelu.
- Mam dobre nowiny, - zagaił – ale najpierw
muszę cię o coś zapytać. Pamiętasz Zuzę Majewską? Tę młoda architektkę z mojej
pracowni z czarnymi, kręconymi włosami?
- Tak, kojarzę. Taka miła, niezbyt wysoka i
szczuplutka dziewczyna. Pamiętam, że podziwiałam jej oczy, bo rzadko się
zdarza, żeby spotkać równie intensywnie zielone, jak u kota. Piękne.
- To właśnie ona. Dowiedziałem się, że i ona
załatwiła kurację swojemu ojcu, którego nękają boleśnie zwyrodnienia
kręgosłupa. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, ale okazało się, że to
sanatorium też w Ciechocinku i dokładnie to samo, które załatwiłem tobie. W
dodatku też ma wyjazd trzeciego. Znam ojca Zuzy już od dłuższego czasu i myślę,
że to szczęśliwy traf, bo ten człowiek ma pogodne usposobienie i będzie dla
ciebie w pewnym sensie odskocznią od rozpamiętywania śmierci ojca.
Postanowiłem, że zabiorą się z nami. On jest jeszcze dość obolały i lepiej,
żeby nie jechał autobusem. Co ty na to?
- No cóż… Ja nie mam nic przeciwko temu.
Będzie mi bardzo miło poznać ojca Zuzy. - Bruno uśmiechnął się szeroko.
- W takim razie załatwione. Najpierw podjadę
po nich, bo mam ich po drodze, a później przyjadę po ciebie. Z nimi jestem
umówiony o ósmej rano więc tutaj byłbym jakieś pół godziny później.
Jak na początek
listopada pogoda była całkiem niezła. Bruno obawiał się deszczu, ale obejrzał
wieczorem prognozę pogody i już wiedział, że go nie będzie. Wstał dość
wcześnie. Nie lubił się gonić i popędzać. Lubił mieć czas na wszystko.
Spokojnie wziął więc przyjemny prysznic, a po nim upiekł kilka tostów, które
zjadł z apetytem. Zdążył wypić mocną kawę i ubrawszy się wyprowadził samochód
na podjazd. Po pół godzinie parkował pod blokiem Zuzy. Wbiegł na piętro i
zadzwonił do drzwi. Zuza otworzyła niemal natychmiast. Zarówno ona jak i ojciec
byli gotowi do drogi. Bruno złapał za długi uchwyt walizki i wyjechał z nią na
korytarz. Zapakowawszy ją do bagażnika otworzył tylne drzwi samochodu
zapraszając Majewskiego do środka.
- Ty usiądziesz obok mnie Zuza, a rodzice
pojadą z tyłu – zarządził. – Będą mieli okazję bliżej się poznać i porozmawiać.
Wzięliście wszystkie dokumenty? – Zuzka kiwnęła twierdząco głową.
- Dwa razy sprawdzałam i mamy komplet.
Skierowanie najważniejsze i wyniki badań.
Podjeżdżał pod dom matki
i już z daleka widział, że czeka na zewnątrz przestępując z nogi na nogę.
Wypchana do granic możliwości wielka waliza stała obok niej. Bruno zaparkował i
wyskoczył z auta.
- Witaj mamo. Dlaczego stoisz tu i
niepotrzebnie marzniesz? Przecież to bez sensu.
- Dzień dobry pani Hanno – Zuza podeszła do
niej z wyciągniętą dłonią i przywitała się. – Pozwoli pani, że przedstawię
mojego tatę. To Henryk Majewski. – Ten ujął jej dłoń i podniósł do ust witając
się z nią szarmancko.
- Jest mi niezwykle miło poznać panią.
Jednocześnie proszę też przyjąć wyrazy współczucia z powodu śmierci męża. To
doprawdy bardzo przygnębiające, gdy nasi kochani najbliżsi odchodzą.
- I mnie jest miło pana poznać. Cieszę się, że
tam w Ciechocinku będę miała chociaż jedną znajomą osobę i nie będę się czuła
aż tak wyalienowana.
Bruno zatrzasnął
bagażnik i spojrzał na matkę.
- Jeśli jesteś gotowa, to wsiadaj do tyłu.
Będziecie mogli z panem Henrykiem poznać się lepiej i porozmawiać.
Kiedy całe towarzystwo
usadowiło się we wnętrzu samochodu, sam usiadł za kierownicę i ustawił GPS-a.
Nie chciał błądzić.
Nie minęło dwie i pół
godziny, gdy Bruno podjechał na parking koło kliniki uzdrowiskowej. Wyglądała
niezwykle ekskluzywnie i pomyślał, że jeśli jego matka tutaj nie odżyje, to już
chyba nigdzie. Wypakował walizki z bagażnika i ciągnąc je wraz z Zuzką
skierował się do głównego wejścia. Majewski podał ramię Dębskiej i powoli
poczłapał za młodymi.
Załatwienie formalności
trochę trwało, ale w końcu dostali karty magnetyczne do swoich pokoi i windą
wjechali na pierwsze piętro, bo okazało się, że obydwa tam właśnie się mieszczą.
Pokój matki Bruna był niemal identyczny jak pokój ojca Zuzy. Typowa pojedynka,
ale dość komfortowo urządzona, żeby nie powiedzieć luksusowo. Seniorzy byli
zachwyceni, chociaż obydwa pokoje dzieliło pięć innych.
Zostawili bagaże i
postanowili zrobić mały rekonesans po obiekcie. Zorientowali się, gdzie są
gabinety lekarskie, pomieszczenia przeznaczone do rehabilitacji i jadalnia.
- Będziecie tu mieć jak w raju. Ja już wam
zazdroszczę – Bruno westchnął teatralnie. – Sam chętnie bym popływał w tym wielkim
basenie. Pięknie tu…
Wizytę u lekarza mieli
wyznaczoną na szesnastą, więc postanowili zwiedzić trochę okolicę i może zjeść
jakiś obiad. Zuzce burczało w brzuchu, bo rano przełknęła zaledwie parę łyków
kawy, a i Bruno zdążył przetrawić już poranne tosty. Pytając o jakąś
restaurację w recepcji dowiedzieli się, że tu na miejscu jest świetna i z
pysznym jedzeniem. Faktycznie nie zawiedli się, bo potrawy były bardzo smaczne
i była ich wielka obfitość.
Najedzeni ruszyli na
spacer. Zachwycili się. Otoczenie kliniki było niezwykle zadbane i piękne.
- Żeby tylko pogoda dopisała, to będziecie
mieli dokąd chodzić na spacery – Zuzka z zachwytem obserwowała te cuda. – Najchętniej
chwyciłabym za pędzel i namalowała to wszystko.
Po kilku minutach
zlokalizowali tężnie. Były ogromne, wręcz gigantyczne.
Koło piętnastej wrócili
do kliniki. Bruno i Zuza zaczęli się żegnać.
- Wy musicie się jeszcze rozpakować i zaliczyć
wizytę lekarską. Ja będę jutro dzwonił. Zuza pewnie też. Życzymy wam udanego
pobytu. Korzystajcie z niego jak najwięcej.
Zuza uściskała mocno
tatę. Nigdy nie rozstawali się na aż tak długo.
- Wierzę tatusiu, że ci tu pomogą i wrócisz
jak nowonarodzony. Słuchaj lekarzy i rehabilitantów a szybko zapomnisz o bólu.
Postaram się zadzwonić jeszcze dzisiaj wieczorem, bo będę ciekawa jakie zabiegi
ci przepisali.
Bruno też wycałował
rodzicielkę i już wkrótce mknęli z powrotem do stolicy. Zanim odwiózł Zuzę do
domu podjechał jeszcze pod cukiernię i kupił całe pudełko pysznie wyglądających
pączków.
- Jakoś nagle nabrałem na nie ochoty i liczę,
że w domu zrobisz mi dobrej, mocnej kawy. Wstałem dzisiaj razem z kurami i
chętnie bym się napił.
- Nie ma sprawy – odparła z lekkim uśmiechem.
– Zasłużyłeś na całe wiadro dobrej kawy za tę dzisiejszą jazdę.
Siedzieli rozparci w
wygodnych fotelach w pokoju stołowym Zuzy popijając z kubków smolisty płyn i
zajadając się pączkami z różą.
- Chyba za chwilę mnie rozerwie – jęknęła
Zuzka kończąc drugiego pączka. Bruno parsknął śmiechem widząc jej zbolałą minę.
- Ja wsunąłem już trzy i nie mam dość. Są
naprawdę pyszne. Świeżutkie.
- Ja nie wcisnę już ani
jednego. Poza tym muszę jeszcze dzisiaj coś zrobić.
- A co? – zainteresował się.
- Dostałam wczoraj propozycję wystawienia
swoich obrazów i muszę wybrać co najmniej sześć. Będzie ciężko, bo trochę ich
namalowałam.
- To może ja ci pomogę? Nigdy nie widziałem
twoich obrazów.
Zuza zarumieniła się.
Nie bardzo wiedziała jak on zareaguje na taki rodzaj malarstwa. Raczej nigdy
nikomu nie pokazywała obrazów w domu. Dopiero oglądały światło dzienne jak
trafiały na jakąś wystawę.
- A lubisz jakiś konkretny rodzaj malarstwa?
Na przykład impresjonistów, czy abstrakcjonistów, a może kubistów?
- Tak naprawdę to nie znam się na tym, ale
myślę, że jeśli coś mi się nie spodoba, to będę brutalnie szczery.
- No dobrze… W takim razie chodźmy…
Otworzyła szeroko drzwi
jednego z pokoi i weszła do niego pierwsza zapalając światło.
- Oto moje królestwo – rzekła niepewnie
spoglądając na swojego gościa.
Coś czuję, że szykuje się kolejny związek. Tym razem rodziców Zuzy i Brunona. Myślę, że artystyczna dusza Zuzy pomoże jej trochę w podreparowaniu domowego budżetu. Bruno pewnie będzie zachwycony jej obrazami. Może to on kupi wszystkie na wystawie?
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam, Andziok
Andziok
UsuńNic nie powiem, bo może się okazać, że masz dobre przeczucia.
Dzięki za wpis. Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńjaka zgodność, żaden z rodziców się nie buntował zarówno na "przymusowy" wypoczynek, jak i na wspólną jazdę:) Fajnie, że nie będą tam tacy samotni. Oboje są spokojnymi, miłymi ludźmi i myślę, że dość szybko znajdą wspólny język. Takie pogaduszki, kompan do spacerów i do posiłków bardzo im się przyda. Przynajmniej miło spędzą czas i nie będą tak tęsknić do domu:) Fajny pomysł z wystawą. Sama prawie dwa tygodnie temu byłam na wystawie amatorów. Moja koleżanka oddaje się pasji malowania. Artyści w różnym wieku, od dzieci do osób nieco starszych. Prace bardzo różne, ale każdy mógł coś dla siebie znaleźć. Było widać jak na początku niektórzy autorzy są stremowani i nieco onieśmieleni. Pod koniec wystawy, zwłaszcza po tym jak większość prac została kupiona, biło od nich szczęście i wzruszenie. Wizyta na tej wystawie była dla mnie rozczulająca i niesamowicie pouczająca. Wystawa, w której weźmie udział Zuzka, to zupełnie inny kaliber:) Jeszcze ktoś jej talent odkryje i Zuzka porzuci pracę i będzie tylko malowała?! Żarty, żartami, ale miło by było, gdyby jej obrazy znalazły swoich amatorów, no może nie wszystkie od razu, ale chociaż jeden. Zdecydowanie podniosło by to jej samoocenę i dodało jej pewności siebie:) Zobaczymy, czy Bruno naprawdę potrafi być tak brutalnie szczery wobec Zuzki? Ciężko jest prosto w oczy komuś powiedzieć, że coś się nam nie podoba, tym bardziej jak wiemy ile pracy i serca ta osoba włożyła w daną pracę. I nie mówię tutaj o kłamstwie, ale uważam, że w przypadku, gdy ktoś prosi o ocenę, a nam się to niezbyt podoba, to musimy wznieść się na wyżyny taktu i delikatności. Zobaczymy jak sobie poradzi Bruno w tym przypadku, no chyba, że rzeczywiście wszystkie obrazy mu się spodobają, a to już inna sprawa:) Dziękuję za dzisiaj i czekam na dalszy rozwój wypadków. Serdecznie pozdrawiam i życzę samych przyjemności:)
Gaja
Gaju
UsuńBruno nie jest koneserem malarstwa i kompletnie się na nim nie zna, ale tak jak każdy z nas potrafi ocenić to, co mu się podoba, od tego, co nie. Tu akurat mają znaczenie doznania estetyczne, a nie wiedza fachowa. My w życiu kierujemy się estetyką, a przynajmniej niektórzy z nas i obojętnie, czy chodzi o wybór obrazów, czy np. ubrań. W przypadku Zuzy nie będzie potrzebna ani delikatność, ani dyplomacja, bo on spojrzawszy na obrazy będzie wiedział, które mu się podobają, a nie które są dobre pod względem artystycznym i wartościowe.
Tak prawdę mówiąc, to okaże się bardzo pomocny jako kierowca.
Więcej nie skomentuję i zachowam milczenie. :)
Wielkie podziękowania za komentarz. Pozdrawiam najserdeczniej życząc ładnej pogody na zbliżający się weekend.
No starsi się poznali i chyba od razu nawiązali jakąś nić porozumienia. A co do młodych, to spędzają coraz więcej czasu prywatnie i bardzo dobrze się dogadują. Co do wystawy, to Bruno chyba nie za bardzo zna się na malarstwie, ale doradzić zawsze może. Być może będzie na tyle przekonujący, że Zuzka wybierze obrazy wskazane przez niego. Dla Bruna to będzie świetna okazja na poznanie kolejnego oblicza Zuzki, ponieważ wiele można wyczytać o człowieku z jego twórczości. Tak mi się jakoś pomyślało, że Zuzka zaprosi go na tę wystawę i może wtedy coś się miedzy nimi wydarzy. No cóż nie będę się tu rozpisywać o swoich domysłach tylko cierpliwie poczekam na kolejny rozdział, pozdrawiam ;) M
OdpowiedzUsuńM.
UsuńBruno na pewno na wystawie będzie, bo głównie dzięki niemu obrazy Zuzki tam trafią. Trudno byłoby jej przewieźć komunikacją miejską sześć sporych obrazów, a Bruno jest uprzejmy i życzliwy, więc...
Zuzka, to artystyczna dusza. Gdyby jej kazano rzeźbić, też pewnie dałaby sobie radę, więc talent plastyczny ma, który niejako będzie dla Bruna zaskoczeniem. On już wie, że ona potrafi być bardzo kreatywna, ma świetne pomysły znakomicie przekładające się na projekty. Ale malowanie obrazów a projektowanie, to jednak dwie różne sprawy, które mogą być dla Bruna niespodzianką.
Bardzo dziękuję za wpis i najcieplej pozdrawiam. :)
Zuza ma wielki talent i jest kreatywna . Z pewnością nie raz jeszcze zaskoczy .Oczywiście pozytywnie. Bruno zna ją ,ale takiej Zuzki chyba nie znal nie tylko projektantka ,ale malarka. Świetnie się dogadają może już niedługo coś między nimi zaiskrzy.Krótko ,bo jestem chora ...a za oknem piękna pogoda . . .:(. Pozdrawiam serdecznie i słonecznego weekendu życzę.
OdpowiedzUsuńJustyna
UsuńBardzo dziękuję, że mimo choroby skrobnęłaś komentarz. Już nie będę się do niego ustosunkowywać, tylko życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia. Ja paradoksalnie też najczęściej łapię jakieś infekcje właśnie wtedy, gdy słońce i ciepło za oknem. Kuruj się dziewczyno i jak najszybciej stawaj na nogi.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej. :)