ROZDZIAŁ
9
Dorota wjechała na mały parking i
zatrzymała się. Wysiadła z samochodu i zerknąwszy przelotnie w boczne lusterko
ruszyła do oficyny. Ula czekała już na nią ze świeżo zaparzoną, mocną kawą. Dorota
dostrzegła zdjęcie Uli i jej ojca stojące na biurku. Podniosła delikatnie ramkę
i przyjrzała się mu.
-
Takiego właśnie go zapamiętałam. Dobrego, poczciwego pana Cieplaka. Był
wspaniałym człowiekiem i wielka szkoda, że zmarł w sile wieku. Dowiedziałam się
już po fakcie od rodziców. Podobno chorował na serce? Naprawdę żal, że dobrzy
ludzie odchodzą tak młodo. Słyszałam, że po jego śmierci sprzedałaś dom.
-
Tak, to prawda. Nie byłabym w stanie go utrzymać. Zresztą wymagał kapitalnego
remontu, na który nie było mnie stać. Sprzedaż, to było najlepsze rozwiązanie,
- rozsiadły się przy stoliku a Ula spojrzała na koleżankę z ciekawością – ale
nie o tym na pewno chciałaś rozmawiać. To co to za rewelacje, o których chcesz
mi opowiedzieć?
- A
żebyś wiedziała, że to rewelacje. Zacznę chyba od momentu, w którym natknęłam
się na ciebie w galerii. Nie miałam pojęcia, że coś, kiedyś łączyło cię z
Piotrem i przyznaję, że byłam w szoku. Po pierwsze dlatego, że świat okazał się
wielką wiochą, a po drugie dlatego, że to co mówiłaś było prawdą. Po twoim, a
raczej po waszym wyjściu zażądałam wyjaśnień. Zaciągnęłam go do jednej z tych
kafejek i od razu zastrzegłam, że ma mi opowiedzieć wszystko jak na świętej
spowiedzi. Oczywiście próbował się wybielać, chciał wzbudzić we mnie litość. Mówił
jaka byłaś zaborcza i wymagająca wobec niego, że żądałaś niemożliwego. Przecież
znam cię od tak dawna i doskonale wiem, że wcale taka nie jesteś.
Nie uwierzyłam mu. Zapytałam, dlaczego
wrócił do Ireny jeszcze tego samego dnia po rozwodzie, dlaczego w ogóle złożył
pozew. Dlaczego robił ci jakieś nadzieje na wspólne życie? Usłyszałam, że
działał pod wpływem impulsu i tego, że kazałaś mu się określić, czy chce być z
tobą, czy z Ireną. W dniu rozwodu, jak już było po wszystkim dowiedział się, że
jego była żona jest w ciąży i to wyłącznie z tego powodu wrócił do niej,
chociaż wcale jej nie kochał. Kolejne kłamstwo. Nie potrafił mi wyjaśnić,
dlaczego wcześniej uchodził za człowieka wolnego i bez zobowiązań i nie wyznał
mi prawdy. To łgarz i krętacz Ula. Skorzystałam z twojej rady i odeszłam od
niego. Oczywiście próbował się ze mną skontaktować, ale zmieniłam numer
telefonu i wreszcie mam spokój. Kiedy już ochłonęłam, pomyślałam sobie, że ten
dupek podryw ma we krwi, bo lubi żyć w trójkącie i jeśli nie będę to ja, to
będzie kolejna naiwna. Kolejna ta trzecia. Nie mogłam i nie chciałam tego tak
zostawić. On zasługiwał na nauczkę, a ja postanowiłam mu ją dać. Dowiedziałam
się, że ta jego Irena pracuje jako pielęgniarka na laryngologii w tym samym
szpitalu co on. Zadzwoniłam tam i poprosiłam ją do telefonu.
-
Dzień dobry pani, nazywam się Dorota Muszyńska. Moje nazwisko nic pani nie
powie, bo nie znamy się, ale bardzo mi zależy na rozmowie z panią. Rzecz
dotyczy pani męża Piotra Sosnowskiego.
-
Czy jemu coś się stało? – zapytała zaniepokojona.
- O
ile wiem, wszystko z nim w porządku.
- W
takim razie nie bardzo rozumiem…
-
Proszę pani, jeśli spotka się pani ze mną, wszystko pani wyjaśnię. Teraz powiem
tylko, że to pies na baby i żałosny podrywacz, który nie potrafi pani dochować
wierności od przynajmniej czterech lat. Wiem, że są państwo po rozwodzie…
-
Byliśmy. Ponownie zawarliśmy związek małżeński głównie z powodu dziecka.
-
Tym bardziej uważam, że powinnyśmy porozmawiać.
-
Dobrze – zdecydowała się. – Gdzie i kiedy? Jutro mam nocną zmianę i mogłybyśmy
się spotkać do południa, kiedy córka jest w żłobku.
-
Świetnie. Zna pani tę małą knajpkę obok budynku sądu? Będę tam około godziny
jedenastej. Jestem blondynką z długimi włosami i będę ubrana w czarny kostium.
Możesz wiedzieć jak bardzo mnie zaskoczyła
mówiąc, że znowu za niego wyszła. Przecież w galerii wyparł się tego,
pamiętasz? Następnego dnia spotkałyśmy się. Irena jest trochę zahukana.
Ewidentnie pozostaje pod wpływem tego łajdaka. Taka wiesz… kurka domowa, co to
zawsze obiad na czas, koszule wyprane i wyprasowane, wykrochmalone, lekarskie
fartuchy i takie tam… Opowiedziałam jej o tobie a potem o sobie. Uświadomiłam,
że nie od początku wiedziałyśmy o tym, że jest żonaty, bo nam o tym nie
powiedział. Mimo to nigdy nie wyrażał się o niej źle i zawsze do niej wracał.
To miało ją pocieszyć, ale nie wiem, czy odniosło taki skutek. Było mi jej żal.
- On
powinien dostać nauczkę, bo najwyraźniej oszukuje i panią i kobiety, do których
ucieka kłamiąc, że ma dyżury w szpitalu. Zdecydowanie powinna pani od niego
odejść i zażądać wysokich alimentów na dziecko. Da pani sobie radę. On nie jest
pani wart. Jak długo można wybaczać takie rzeczy? Jak długo można się dawać
upokarzać? Ja i moja znajoma byłyśmy jego kochankami, ale proszę mi wierzyć, że
gdybyśmy od razu wiedziały, że nie jest wolnym mężczyzną, nigdy byśmy z nim nie
były. Zostawiam panią z tym, bo ma pani o czym myśleć i przepraszam, że byłam
niczego nieświadomą kochanką pani męża. Żadna z kobiet nie chce być tą trzecią.
Zostawiłam ją z tymi myślami. Mam nadzieję,
że tym razem postąpi słusznie i rzuci tego lowelasa. Wcześniej, czy później
pewnie dowiemy się o tym.
Ula milczała. Dlaczego sama nie spotkała
się z Ireną? Przecież to było takie proste. Nie miała pojęcia, że Piotr tak ją
omota, że ponownie za niego wyjdzie. Biedna kobieta… Dorota okazała się od niej
odważniejsza w dodatku niejako reprezentowała je obie. Dwie te trzecie, dwie
kochanki doktorka.
-
Podziwiam cię, wiesz? – odezwała się cicho po chwili. – Ja nie znalazłabym w
sobie tyle odwagi, żeby porozmawiać z Ireną, chociaż nadszedł moment, że czułam
się bardzo winna wobec niej. Początkowo nic takiego nie odczuwałam. Uważałam,
że i mnie należy się trochę szczęścia, że na nie zasługuję i dopiero później
zaczęłam mieć wątpliwości. Mam nadzieję, że Piotr dostanie za swoje. Ja już od
dawna o nim nie myślę. Mam Marka i to dzięki niemu otrząsnęłam się z tych
bolesnych dla mnie wspomnień. Bardzo go kocham. Ty też na pewno znajdziesz
swoją połówkę. Żadna z nas nie zasłużyła sobie, żeby żywić się resztkami z
pańskiego stołu. W tej galerii wszystko potoczyło się tak szybko, że nawet nie
zdążyłyśmy pogadać. Co porabiasz po powrocie? – Dorota uśmiechnęła się.
-
Tak naprawdę to nic. Dopiero się rozglądam. W Stanach skończyłam kursy
biznesowe a zwłaszcza jak budować własny biznes. To łączyło się trochę z
zarządzaniem, trochę z ekonomią i z rachunkowością. Wszystkiego po trochu.
Jadąc tu do ciebie pomyślałam sobie nawet, że mogłabym zainwestować w twoją firmę,
o ile oczywiście się zgodzisz. Mogłybyśmy stworzyć spółkę, co ty na to?
-
Trochę mnie zaskoczyłaś. Wprawdzie już od jakiegoś czasu myślę o zatrudnieniu
kogoś, bo kroi mi się trochę stałych zleceń, ale ciągle to odkładam. Jeśli
odpowiada ci praca od ósmej do szesnastej do ja jestem „za”.
-
Oczywiście, że mi odpowiada. Od jutra zacznę załatwiać formalności. Bardzo się
cieszę Ula na tę współpracę. Zarobiłam trochę grosza w Stanach, ale przecież
kiedyś to źródełko wyschnie. Wolę się zabezpieczyć na przyszłość – podniosła
się z fotela. – Będę lecieć. Nie chcę ci przeszkadzać. Przyjdę jutro na ósmą i
omówimy wszystko. Trzymaj się i dzięki za kawę.
Po wyjściu Doroty Ula pomyślała, że
dziewczyna spadła jej jak z nieba. Pracy było coraz więcej a ona coraz dłużej
przesiadywała w biurze. Już nawet Marek zaczął narzekać, że się przepracowuje.
Późnym popołudniem przyjechał Dobrzański.
Wtoczył się do mieszkania Uli z jedzeniem w styropianowych pudełkach. Wiedział,
że jest zawalona robotą i nawet nie ma czasu zjeść porządnego posiłku nie
mówiąc już o gotowaniu. Odebrała od niego pakunki i wstawiła jedzenie do
mikrofalówki, żeby się podgrzało. Przy posiłku opowiedziała mu o wizycie Doroty
i jej propozycji.
- To
nie jest głupi pomysł Ula. Nie dość, że wniesie kapitał do spółki, to z
pewnością cię odciąży, bo ja znowu przyniosłem ci nowe zlecenia tym razem na
eleganckie kolekcje dla pań i na garnitury dla panów. One nie będą wystawiane
na pokazie, bo trafią do naszych butików znacznie wcześniej. Każdy z modeli
zostanie powielony w liczbie dwunastu sztuk i po jednym egzemplarzu trafi do
sklepów. Czasem tak praktykujemy chcąc uciec od masowej produkcji, a klienci,
zwłaszcza panie chętnie się w to zaopatrują, bo mają niemal stuprocentową
pewność, że na imprezie nie zjawi się konkurencja w identycznej kreacji – wyjął
ze skórzanej teczki dokumenty i rozłożył na stole. – W sumie trzy zlecenia na
trzy kolekcje: suknie wieczorowe, płaszcze letnie damskie i garnitury. Dasz
radę?
- Na
pewno dam. Teraz, gdy zaistnieje w firmie Dorota, będzie mi dużo lżej. Nie mam
tylko pojęcia jak my się tam pomieścimy. O ile biurko uda mi się wcisnąć tak
dodatkowej szafy już nie – rozłożyła ręce bezradnie. – Sam wiesz jak mało tam
miejsca.
- No
wiem, wiem…, ale chyba mam na to lekarstwo – ożywił się. – Mogłabyś się
przenieść z całym tym majdanem do Febo&Dobrzański. Ostatnie piętro jest
zagospodarowane tylko w połowie. Siedzą tam informatycy, bo tam właśnie jest
serwerownia i sprzątaczki, które mają tam swój socjalny pokój i przebieralnię. Całe
lewe skrzydło jest wolne i o ile pamiętam jest tam około sześciu lub siedmiu
pokoi. Rok temu cały biurowiec przeszedł gruntowny lifting więc nic nie trzeba
remontować. Przewiózłbym cię w ciągu jednego dnia, a największym plusem tego
pomysłu jest fakt, że miałbym cię wtedy bardzo blisko i nie musiałbym latać na
Koszykową - wyszczerzył się. Popatrzyła mu w oczy zaskoczona.
-
Jak ty to robisz, że zawsze na wszystko masz gotowe rozwiązanie?
-
Kochanie tu nie ma co łamać głowy, kiedy to rozwiązanie jest takie oczywiste.
Że ja też wcześniej o tym nie pomyślałem. Żeby nie tracić czasu przyślę jutro
wielki samochód i sam przyjadę pomóc ci w pakowaniu rzeczy. Dorota i tak ma
jutro załatwiać w urzędach więc wróci już na Lwowską. Stracisz jeden dzień, ale
na pewno to nadrobisz. Poza tym jestem pewien, że w magazynie zalegają jakieś
biurka i szafy. Kolejna oszczędność.
- To
brzmi jak bajka Marek, ale mnie nie stać na czynsz w takim biurowcu.
- A
czy ja coś wspominałem o czynszu? Zaoszczędziłaś tyle pieniędzy dla firmy, że
nigdy bym ci tego nie zaproponował. Jestem pewien, że ojciec by się ze mną
zgodził w tej kwestii. Pomieszczenia stoją odłogiem i najwyższy czas, żeby ktoś
zaczął je użytkować.
-
Ale to nieuczciwe. To wygląda tak jakbym chciała wykorzystać nasze relacje do
prywatnych celów.
-
Ula, proszę cię nie załamuj mnie – objął ją ramieniem i mocno przytulił. –
Jesteś najuczciwszą osobą jaką znam. Nikt nawet tak nie pomyśli. No zgódź się
kotku, błagam.
- No
dobrze…, - odpowiedziała bez przekonania – niech tak będzie.
Do późna omawiali jeszcze szczegóły tego
szalonego według Uli pomysłu. Ona widziała wciąż piętrzące się problemy, a
Marek krok po kroku zbijał je wszystkie. Zasiedział się aż do północy i w końcu
został na noc. Nie było sensu, żeby o tej porze wracał do domu.
Następnego dnia jak tylko Marek dotarł do
firmy pobrał klucze do magazynu mieszczącego się w piwnicach F&D i wraz z
Władkiem ochroniarzem poszedł przejrzeć meble. Sam się zdziwił, gdy dostrzegł,
że niektóre z nich są w bardzo dobrym stanie i dość nowoczesne. Wybrał kilka biurek,
obrotowych krzeseł i regały na dokumenty. Znalazły się też fotele, jakiś
szklany stolik i kanapa, która kiedyś stała w jego gabinecie, a którą wymienił
na bardziej nowoczesną z Ikei. Samoprzylepnymi kartkami oznaczył wszystko, co
go interesowało i poprosił Władka o zwerbowanie kilku osób, żeby przewiozły to
na szóste piętro.
-
Będę przeprowadzał małą firmę zewnętrzną, która wykonuje dla nas zlecenia –
wyjaśnił – i bardzo zależy mi, żeby wszystko poszło sprawnie i szybko. Niech
pan uruchomi też sprzątaczki, żeby chociaż podłogę wytarły w tych pokojach na
górze zanim wstawimy meble. Zostawiam to na pana głowie panie Władku i z góry
dziękuję. Jak się pan spisze będzie ekstra premia – zmotywował ochroniarza. I
bez tej obietnicy Władek zrobiłby dla prezesa wszystko. Bardzo go lubił i
cenił.
Marek nie tracił czasu. Już z gabinetu
zadzwonił do szefa kierowców i zamówił duży samochód.
-
Niech od razu podjedzie na Koszykową sześćdziesiąt jeden i czeka tam na mnie.
Będziemy przewozić meble i dokumenty. Jeśli może pan dać mi jeszcze dwóch ludzi
do noszenia, to byłbym wdzięczny.
-
Nie ma sprawy prezesie. Za chwilę wydam dyspozycje.
Rozłączył się i wybrał numer Uli. Odebrała
natychmiast.
-
Jak tam kochanie? Rozmawiałaś z Dorotą?
-
Rozmawiałam i wszystko już ustaliłyśmy. Jak upora się z biurokracją przyjedzie
na Lwowską. Ja zajęłam się pakowaniem segregatorów.
- A
ja za chwilę tam będę i ci pomogę. Zaraz też podjedzie samochód z ludźmi,
którzy poprzenoszą meble. Rozłączam się. Na razie.
Wygląda na to, że u Uli już nudne i spokojne życie, ale może to dobrze. Ma mężczyznę który jest zawsze i zrobi dla niej wszystko więc po związku z Piotrem taka stagnacja jest potrzebna. A Piotr chyba będzie musiał ponieść konsekwencje swoich zdrad, przynajmniej mam taką nadzieję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
O matko jak mądra kobieta z tej Doroty! A o Piotrze nawet nie ma co mówić, bo to skończony palant!!! Ula i Marek sama słodycz;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDorota pokazał temu fircykowi gdzie raki zimują. Rozgarnięta babka;) Superowo!!! Pozdrowionka
OdpowiedzUsuńOdwaga Doroty jest zaskakująca. Nie obawiała się jak na nią i na jej rewelacje zareaguje Irena? Przecież miała pełne prawo ją okrzyczeć w tej knajpce i narobić jej wstydu. Ale z drugiej strony należy przyznać, że dobrze zrobiła. Może dzięki temu żadna kobieta nie będzie zabawką w rękach Piotra? Niemniej szkoda mi tej Ireny i jej córeczki. Nie ma co, gorzej chyba już obie nie mogły trafić. Nie wiem czy przeprosiny Ireny coś jej dały, ale były one ze strony Doroty miłym akcentem. Marek chyba już bardziej nie może dbać o Ulę;) Fajnie im się układa. Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńMoże ten dupek w końcu oberwie. Dorota bardzo dobrze zrobiła, teraz już wszystko zależy od Ireny. Może jeszcze się z dziewczynami zaprzyjaźni? U Marka i Uli już spokojnie, może jakieś zaręczyny by się przydały? G :-D Kurcze jakoś dużo tych może u mnie.
OdpowiedzUsuńJak on mógł jeszcze zwalać winę za rozwód i za rozstanie na Ulę!? A ona tak mu wierzyła, tak go kochała, on podobno ją też? No to teraz widać jak to wyglądał naprawdę. Dupek!!! Wreszcie znalazła się godna przeciwniczka, bystra kobietka;) Jak to dobrze, że mimo zakochania nie straciła rozumu i potrafiła zorientować się, że Piotr łże jak z nut! I jeszcze okazała się lojalną koleżanką. Ta spółka może być strzałem w dziesiątkę. A może i Dorota znajdzie w budynku FD jakąś miłość? A między Ulą i Markiem jest cudownie. Powinni pomyśleć nie tylko o jednym miejscu pracy, ale może o wspólnym mieszkaniu;) Oczywiście czekam na kolejną część. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńWitaj
OdpowiedzUsuńDziś zacznę trochę nie na temat. Jak zabieg, pisałaś mi o nim w zeszłym tygodniu. Mam nadzieję, że wszystko ok. U mnie zaczyna wszystko się prostować.
A teraz o opowiadaniu. Dorota była nie samowita. Ale może to nauczy doktorka czegoś. Super, że Ulka będzie miała kogoś do pomocy w firmie. I to dodatkowo zaufanego. Cieszy mnie fakt iż wyleczyła się z Piotra. A Marek no cóż jak zawsze jest gdy ta go potrzebuje. Świetny pomysł z tym przeniesieniem jej firmy na Lwowską. Oboje będą mieli siebie w pobliżu.
Czekam na kolejną część.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Współczuję Irenie. Taka wiadomość i to jeszcze od kochanki, która mówi, że nie była jedyną kochanką. To musiało bardzo boleć. Ciekawe co zrobi Irena jak dojdzie do siebie? Wreszcie wykopie tego kretyna Casanovę? Czy może jednak wybaczy mu? To jednak by było słabe. Niech go rzuci w cholerę i zacznie normalnie żyć. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział pełen niespodzianek;)) Najpierw Dorota z bombowymi wiadomościami o doktorku lisku chytrusku i o jego żonie Irenie. Później wspólna spółka. Dorota nie marnuje czasu. Myślę, że to dobrze dla wszystkich i dla niej i dla Uli i dla Marka. Ula będzie miała więcej czasu dla niego. No i wreszcie będą mogli pomyśleć o wspólnej przyszłości;) Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńPiszesz ciekawe opowiadania. Czas miło płynie przy ich lekturze. Pomysł ze zdjęciami trafiony w dychę. Bardzo wzbogacają treść i zawsze są perfekcyjnie dobrane. Dziękuję za pozytywne doznania. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńoch ta Dorota, niezła z niej rozrabiara. Nie tylko pogoniła Piotra, ale chyba uratowała przed nim Irenę. Innych kobiet nie uda się uratować, bo ten typ tak ma i zawsze znajdzie i rozkocha jakąś kobietę. Smutne. A co do Ireny, to wydaje mi się, że drugi raz już nie da się przekonać, mimo tego, że, jak to powiedziała Dorota, Irena jest typem kurki domowej. Każdy ma swoją godność. Jest młoda, ładna, niezależna finansowo, a dziecko nie stanowi żadnej przeszkody w ułożeniu sobie życia. No chyba, że znowu się mylę i ten doktorek spadnie na cztery łapy prosto w objęcia kochającej mimo wszystko żonki? Fajny pomysł z tym wspólnym interesem dla dziewczyn. Dzięki temu Ula będzie miała pod nosem nie tylko Marka, ale również sprawdzoną przyjaciółkę. Już od dawna widać, że Marek robi wszystko aby dać Uli gwiazdkę z nieba. Usuwa wszystkie przeszkody. Mam nadzieję, że wystarczy mu tego zapału na długi czas. Liczę na to, że ta przeprowadzka firmy jest przepowiednią innej przeprowadzki:) Nie mają na co czekać, powinni zrobić następny krok, np. zamieszkać razem:) Dziękuję za dzisiaj i czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja
Dobrze, że to jednak nie Ula wpadła na pomysł spotkania się z Ireną. Ula była zbyt zakochana i uzależniona od Piotra i to spotkanie zapewne nie przebiegłoby w takiej spokojnej atmosferze. Dorota ma inny charakter i chyba jednak nie była aż tak zakochana w Piotrze. Dobrze, że wróciła z tych Stanów, bo dzięki niej Piotr dostanie trochę w kość! A i jej pieniądze się przydadzą i zostaną spożytkowane na słuszny cel. Coś czuję, że szykujesz nam jeszcze niespodziankę z Dorotą. A dwa nasze gołąbki gruchają w spokoju i niech tak zostanie;) Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńRzeczywiście ciekawe wiadomości miała do przekazania Dorota. Fajnie, że jest taka przebojowa, prze do przodu. Dla żony Piotra te informacje musiały wywołać u niej szok. Biedna kobieta i biedna ich córeczka. Nie wiem co zrobi Irena i czy jeszcze o niej wspomnisz w tym opowiadaniu, ale naprawdę powinna go pogonić na cztery wiatry. Będzie miała spokój, a córka nie będzie miała złego przykładu. No nieźle to sobie Marek wykombinował. Teraz Ula cała jego prawie przez cały dzień;) Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńWreszcie znalazła się przeciwniczka godna zafajdanego Piotrusia! Ciekawe czy był w niej zakochany, czy tylko mu się tak wydawało? Dobrze by było gdyby był, bo po takim porzuceniu może by coś zrozumiał, może by poczuł jak to jest jak się cierpi? Ale chyba on kocha tylko siebie, wielka szkoda, że chyba nie będzie cierpiał!? Dorota bardzo mi się podoba, ma charakterek;) Może znajdziesz jej kogoś? Ula i Marek są już szczęśliwi, to może jeszcze kogoś uszczęśliwisz? Zobaczymy co wykombinowałaś;) Pozdr
OdpowiedzUsuńŚwinia i jeszcze raz świnia! Przepraszam za słowa, ale trzęsie mnie ze wściekłości na tego durnia Piotra. Czy on to sobie kalkuluje, czy kłamstwo ma we krwi? Myślał, że jak wszystko zwali na Ulę, to Dorota to łyknie? Mógł się zastanowić, przecież wiedział, że dziewczyny się przyjaźnią. Ale on chyba gada byle co i jest tak zapatrzony w siebie, że uważa, że jest najwspanialszy!? Aż żal kolejnych kobiet, które na niego trafią. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńMarek wychodzi ze skóry aby zadbać o dobro Uli;) W pracy układa im się fantastycznie. Oboje są zapatrzeni w siebie. Na co czekają? Powinni iść dalej. Jakieś oświadczyny i ślub są przewidziane? A może i jakiś bobas do pełni szczęścia;) Co z Dorotą? Chyba nie pojawiła się tylko po to aby utrzeć nosa doktorkowi i otworzyć oczy Irenie, czy też po to aby odciążyć od pracy Ulę? Co wymyśliłaś dla niej? I jeszcze mam pytania dotyczące nieśmiertelnej Pauliny i Alexa. Oni się tylko przyczaili aby w odpowiednim momencie uderzyć w Marka i Ulę albo w firmę? Czy może jednak mogę być spokojna, bo już się nie będą pojawiać w opowiadaniu? Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńUla to jednak ma szczęście. Chyba się w czepku urodziła? Pamiętam o samotności i o złej miłości, ale tylko pozazdrościć jak ma teraz;) Nie wiem czy zdaje sobie z tego sprawę i z tego jak bardzo kocha ją Marek? Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńCoś podobnego, tego się nie spodziewałam. Dorota okazała się mocno stąpającą po ziemi dziewczyną i jest bardzo przebojowa. Zupełne przeciwieństwo Uli. Chyba na zasadzie, że przeciwieństwa się przyciągają, dziewczyny się zaprzyjaźniły. Nie wiem jak dziękować za potraktowanie Piotra. Należało mu się. Szkoda tylko jego żony, ale może dla niej to okaże się początkiem czegoś nowego? Fajnie, że dziewczyny połączyły siły. Marek jest niesamowity;) Czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńJuż wiem jakie zadanie miała Dorota. Dorota to po prostu pogromczyni lowelasów!? Bardzo dobrze, że dziewczyny odnowiły znajomość. Obu przyda się taka przyjaźń. Fajnie jak mamy z kim poplotkować albo po babsku pogadać. A jak widać, jest o czym. Już się nie boję, że jak Ula zacznie wychwalać Marka, to Dorota jej go odbije. Okazała się lojalną przyjaciółką. Ale skoro Ula i Marek są tacy szczęśliwi, to może dobrze by było zadbać też o kolejną rogatą duszyczkę? Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuń