ROZDZIAŁ
6
Iwona miała naprawdę problem.
Do opuszczenia mieszkania został jej zaledwie tydzień. Biegała od jednego
znajomego do drugiego, od jednej koleżanki do drugiej, ale nikt nie chciał jej
pomóc. Każdy wymawiał się trudnym położeniem, że mieszka z rodzicami, a oni
nigdy się nie zgodzą na żadną lokatorkę. Wreszcie dotarło do niej, że została
zupełnie sama. Koleżanki, które uważała do niedawna za swoje prawdziwe
przyjaciółki, którym stawiała drinki, które zabierała na imprezy i fundowała
niezliczoną ilość prezentów w postaci ciuchów i kosmetyków najwyraźniej wypięły
się na nią. Zdesperowana zawitała w końcu do swojej babci. Nie spodziewała się
takiego chłodnego przyjęcia z jej strony. W końcu była jej jedyną wnuczką.
Babcia uchyliła drzwi, które blokował solidny łańcuch. Spojrzała na wnuczkę
przeciągle.
- Czego chcesz?
- Nie wpuścisz mnie?
- A po co miałabym cię wpuszczać? Po to, żebyś
sprawiła mi łomot taki sam jak matce? Idź swoją drogą. Nie chcemy cię znać.
- Nie możesz mi pomóc? Muszę wynieść się z
mieszkania i nie mam się gdzie podziać. Pod most mam iść? Jestem twoją jedyną
wnuczką do cholery! Gdzie jest matka?! Jak mogła mnie zostawić w tak trudnym
położeniu?!
- Nie wrzeszcz, bo tu nie jest bazar. Ja już
nie mam wnuczki, podobnie jak moja córka nie ma córki. Myślisz, że powiem ci,
gdzie ona jest? Po moim trupie! Idź dokąd tylko ci się podoba. Jesteś dorosła,
masz pieniądze i to nie moja sprawa, co zrobisz.
Gdzieś za plecami Iwony
uchyliły się drzwi i wyszedł z nich jakiś starszy, postawny mężczyzna.
- Jakiś problem Zosiu? A panienka niech się
nie awanturuje, bo wezwę policję.
Iwona podniosła ręce w
poddańczym geście.
- Dobra już dobra, idę. Jeszcze tego
pożałujesz – syknęła do babki. Odwróciła się na pięcie i zbiegła ze schodów.
Zofia odpięła łańcuch i wyszła na korytarz.
- Dziękuję panie Edmundzie. Zareagował pan w
samą porę. Dziękuję też za zamontowanie łańcucha. Ta bezczelna dziewucha była
gotowa wtargnąć mi do mieszkania.
- Nie ma za co pani Zosiu. Ma tupet ta pani
wnuczka, ale tak jak obiecałem, będę czujny.
W poniedziałkowy poranek Ewa
wraz z Wandą udały się do Centrum Szkolenia Policji. Już na miejscu Wanda
poprosiła swoją koleżankę, żeby zaprowadziła Ewę do kierownika działu, w którym
miała pracować. Kobieta wskazała im sekretariat.
- Trzeba się zaanonsować u sekretarki. Jesteś
umówiona na ósmą więc nie będzie problemu.
Ewa podziękowała i już sama bez
towarzystwa Wandy weszła do sekretariatu. Przedstawiła się siedzącej tam
kobiecie nadmieniając, że jest umówiona na rozmowę.
Kobieta trochę dziwnie
popatrzyła na jej zasłoniętą okularami twarz, ale bez słowa wstała i zapukała
do przeszklonych matowym szkłem drzwi.
- Pani Zakrzewska na rozmowę. Była umówiona.
- Tak pamiętam. Poproś.
Kobieta szerzej otworzyła drzwi
pozwalając Ewie przejść i zaraz zamknęła je za nią.
- Dzień dobry – Ewa wyciągnęła rękę na
przywitanie. – Ewa Zakrzewska.
Mężczyzna odwzajemnił uścisk.
- Leszek Malchar. To ja będę pani bezpośrednim
zwierzchnikiem. Proszę spocząć – wskazał Ewie fotel i sam usiadł naprzeciw. –
Proszę coś o sobie opowiedzieć. Może najpierw o tym skąd pani ma te siniaki.
- Zostałam napadnięta i pobita. Jeszcze do
końca tego tygodnia mam zwolnienie – wyciągnęła z teczki stosowny druk. – Oto
jego duplikat, bo oryginał musiałam zostawić w poprzednim miejscu pracy.
Mogłabym więc zacząć pracować od następnego poniedziałku.
- W porządku. Proszę mi jeszcze naświetlić po
krótce, czym zajmowała się pani w poprzedniej firmie.
- Pracowałam w rachubie. Naliczałam pensje,
urlopy, zwolnienia, druki PIT dla pracowników. Obsługuję program „Płatnik” i
inne niezbędne także w księgowości.
- To świetnie się składa. Mamy wystarczającą
ilość pracowników, którzy zajmują się wypłatami dla pracowników mundurowych, bo
jest ich więcej niż cywilnych. Osoba, która zajmowała się do tej pory cywilami
przeszła na emeryturę dlatego mieliśmy wakat. Z tego, co pani mówi i z
dokumentów, które pani przyniosła wnioskuję, że posiada pani odpowiednie
doświadczenie i poradzi sobie. Tu mam umowę na czas nieokreślony, bo przechodzi
pani do nas na porozumienie stron. Stawka trzy i pół tysiąca brutto. Odpowiada
pani?
Ewa była oszołomiona. Nie
spodziewała się aż tyle.
- Tak…, tak… jak najbardziej.
- W takim razie proszę o podpis na dwóch
egzemplarzach. Jeden dla pani, drugi dla mnie – Malchar wstał i uścisnął jej
dłoń. – Witamy w takim razie na pokładzie. Zaraz poproszę moją sekretarkę, żeby
pokazała pani pokój, w którym będzie pani pracować, a my widzimy się w
poniedziałek.
Uśmiechnęła się do niego
wdzięcznie dziękując mu za wszystko. Wyszła z jego gabinetu z wypiekami na
twarzy i w towarzystwie sekretarki przeszła kawałek korytarzem. Kobieta w
pewnym momencie stanęła przed jednym z pokoi i przekręciła klucz w drzwiach.
- Tu będzie pani urzędować.
Pokoik był nieduży. Stało biurko,
komputer i dwie szafy na dokumenty. Okno było zakratowane, ale pomyślała, że to
pewnie ze względów bezpieczeństwa.
- Jak pani przyjdzie w poniedziałek, proszę
się do mnie zgłosić. Objaśnię, gdzie co jest. W szafach są wszystkie dokumenty,
które będzie musiała pani przejrzeć, żeby mieć rozeznanie. To chyba wszystko.
Na korytarzu pożegnały się i
Ewa dołączyła do Wandy i jej koleżanki.
- Nie przedstawiłam ci jej – Wanda nadrabiała
niedopatrzenie. – To Krysia Wolska. Gdybyś miała jakieś pytania to wal do niej
jak w dym.
- Przede wszystkim bardzo dziękuję za
załatwienie mi tej pracy – Ewa serdecznie uśmiechnęła się do kobiety. – To
rzecz nie do przecenienia i jestem pani bardzo wdzięczna.
- Krysia, po prostu Krysia. Tu właściwie
wszyscy mówią sobie po imieniu, a przynajmniej personel cywilny.
Pożegnały się z sympatyczną
Krysią i wyszły na zewnątrz. Ewa była podekscytowana. Zduszonym szeptem mówiła
do Wandy
- Wyobraź sobie, że umowa opiewa na stawkę
trzy i pół tysiąca brutto. W życiu nie zarobiłam takich pieniędzy mimo, że
pracowałam w trzech miejscach.
- Stawki są tu chyba trochę wyższe niż
gdziekolwiek. W końcu to policja, służba mundurowa. Musi być w jakiś sposób
doceniana, finansowo także. Tu się pożegnamy kochanie, bo ja lecę do firmy.
Trafisz do domu, tak?
- Oczywiście, już trochę poznałam te kąty.
Dziękuję, że ze mną poszłaś. Do zobaczenia.
Postanowiła jednak nie wracać
do domu. Miała sporo czasu, nikt jej nie poganiał i mogła spokojnie pójść na
spacer. Tak też zrobiła. Po drodze kupiła sobie lody w waflowym kubku i
przysiadła na parkowej ławeczce. Tu był taki spokój, przyjemny chłód i ładnie
utrzymane alejki. Gdzieś w oddali dostrzegła plac zabaw i mnóstwo wszechobecnej
zieleni.
Oparła się wygodnie o oparcie ławki i przymknęła oczy. Czy kiedykolwiek miała takie momenty relaksu? Nie przypominała sobie. Podzieliła swoje życie na połowę. Jedna, ta najszczęśliwsza kończyła się wraz ze śmiercią Kazimierza. Druga była wiecznym szarpaniem się z rzeczywistością i z Iwoną. Teraz to już trzeci etap. Spokojny, bez trosk i kłopotów. Bezpieczny, bo ma pracę i będzie zarabiać na swój byt, no i ma przytulny dom, do którego będzie wracać. Tak miało być od początku, bo o tym marzyli oboje. Teraz po latach doszła do wniosku, że najlepiej jest nic nie planować, bo z reguły wszystkie plany biorą w łeb mimo, że człowiek bardzo się stara.
Od tych myśli oderwał ją dźwięk
telefonu. Spojrzała na wyświetlacz i odebrała natychmiast.
- Dzień dobry mamuś, co tam?
- Witaj kochanie. Musiałam zadzwonić, bo
wczoraj miałam nalot twojej córki. Gdyby nie łańcuch u drzwi, to pewnie
wtargnęłaby do mieszkania. Przyszła pełna złości i pretensji do całego świata,
tylko nie do siebie. Chciała, żebym ją wpuściła, bo za tydzień musi opuścić
mieszkanie. Pogoniłam ją, a sąsiad zagroził, że jak się nie przestanie drzeć,
to wezwie policję.
- To było do przewidzenia, że w końcu trafi do
ciebie. Dobrze postąpiłaś. Ja już wcale o niej nie myślę. Dzisiaj podpisałam
korzystną umowę i za tydzień idę do pracy. Pomyślałam nawet, żebyś przyjechała
tu na sobotę i niedzielę. Kursuje stąd sporo autobusów do Warszawy. Wsiądę w
jakiś wcześnie rano i przyjadę po ciebie. W niedzielę po południu pojechałabyś
już sama. To nie jest tak daleko. Autobusem to może jakieś czterdzieści minut.
- Dobrze Ewuniu. To umawiamy się na sobotę.
Bardzo się cieszę. Do zobaczenia.
Ewa rozłączyła rozmowę. - Iwona jednak nie odpuszcza – pomyślała.
– Na pewno nie ma już pieniędzy, a jeśli
w ogóle coś zostało, to niewiele. Masz
to, na co zasłużyłaś. Zasłużyłaś jak diabli. Nie ugnę się już, bo to byłby
kolejny błąd, a ona i tak nie potrafiłaby tego docenić, bo wciąż uważa, że
wszystko jej się od życia należy. Skończyły się dobre czasy moja panno.
Skończyły bezpowrotnie.
Wstała z ławki i ruszyła w
stronę domu. Po drodze weszła jeszcze do sklepu ogrodniczego i kupiła kilka
torebek z nasionami kwiatów. Postanowiła wysiać je na kawałku ziemi
przylegającej do szklarni z pomidorami.
W sobotę rano wstała bardzo
wcześnie. Już w piątek sprawdziła rozkład autobusów i postanowiła jechać o
siódmej dziesięć. Przed ósmą była już pod domem mamy. Przywitały się
serdecznie. Zofia upiekła duży sernik więc zapakowały go ostrożnie do torby.
Jeszcze kilka osobistych rzeczy i mogły jechać.
Ten weekend spędziły naprawdę
przyjemnie. Staszek po południu zorganizował grilla i zebrał całą familię przy
stole w ogrodzie. Zofia pokroiła swoje ciasto, a Ewa zrobiła wszystkim kawę.
W niedzielę pokazała mamie
miasto i miejsce, w którym będzie pracować. Zofia wyjeżdżała wzruszona
życzliwością tych ludzi. Staszek zadeklarował się, że ją odwiezie, bo miała co
zabierać. Obdarowana sporą ilością pomidorów i jarzyn łapała się za głowę
mówiąc, że starczy jej na cały miesiąc.
W poniedziałek Ewa stawiła się
w biurze jeszcze przed siódmą. Nie chciała się spóźnić. Dzięki Krysi poznała
lokalizację wszystkich ważniejszych pomieszczeń i tych, którzy je zajmowali, bo
Krysia nie omieszkała przedstawić im nowego pracownika. Potem Ewa poszła do
sekretariatu po instrukcje.
Kierownik wprowadził ją we
wszystko. Pokazał dokumenty. Nie sądziła, że mogłaby sobie z czymś nie
poradzić, bo to o czym mówił znała bardzo dobrze. Na koniec uśmiechnął się do
niej życząc powodzenia.
Z przyjemnością zabrała się do
pracy. Poukładała wszystkie segregatory po swojemu, żeby wiedzieć gdzie co jest
i nie szukać. Czuła się dziwnie kiedy wyszła z pracy o piętnastej i nie musiała
biec do sprzątania biur. Całe popołudnia od teraz będzie miała tylko dla
siebie. Nie musiała dorabiać, bo była pewna, że to co zarobi w Centrum
wystarczy jej na dostatnie życie.
Dni mijały. Siniaki zeszły
całkowicie. Łuki brwiowe po ściągnięciu szwów goiły się dobrze. Z przyjemnością
zajęła się ogródkiem. Staszek skopał jej kawałek ziemi, którą podzieliła na
małe grządki wysiewając na nich astry, gazanie, cynie i nieśmiertelniki na
suche bukiety.
Wieczorami siadywała wraz z
resztą familii przy kawie wsłuchując się w ciszę i chłonąc zapach kwiatów.
Nabierała energii i chęci do życia. Tu wreszcie poczuła błogi spokój.
Już od miesiąca szwendała się
po mieście bez celu nie wiedząc kompletnie, co ma ze sobą począć. Z prawie
trzystu tysięcy na lokacie zostało jej zaledwie trzy. Nie ruszała ich, a raczej
wzięła tylko tyle, żeby starczyło jej na przeżycie. Właściwie to żywiła się
wyłącznie bułkami i mlekiem. Wychudła na wiór. Przy jej wzroście prawie stu
osiemdziesięciu centymetrów wyglądała jak patyk. Nadal nie miała żadnego lokum.
Sypiała na dworcu, albo na ławce w parku. Do noclegowni poszła tylko raz, ale
okradziono ją i nie próbowała już nigdy więcej. Na szczęście zabrano tylko
ciuchy. Zatrzymała się przy jakiejś eleganckiej knajpie i przytknęła nos do
szyby. Nerwowo przełknęła ślinę. Nie pamiętała, kiedy ostatnio jadła jakiś
porządny obiad. Przecież nawet matka przestała jej gotować. Potarła nerwowo
czoło. Dopiero po chwili zauważyła, że macha do niej jakiś facet. Był niski i
dość otyły z resztkami włosów na łysej głowie. Podszedł do szyby. Z ruchu jego
warg domyśliła się, że chce, żeby weszła. Pomyślała, że czemu nie? Ciekawe
czego od niej chce?
Nie zastanawiając się
przekroczyła próg restauracji i podeszła do stolika, przy którym siedział.
Łakomie spojrzała na stojący przed nim talerz wypełniony ziemniaczanym puree,
burakami i kawałkiem pieczeni. Zauważył to i uśmiechnął się obleśnie.
- Usiądź. Chyba jesteś głodna. Na co masz
ochotę? Zamawiaj śmiało, ja stawiam.
Zamówiła krem z kalafiora i
taki sam zestaw na drugie danie, jaki stał przed mężczyzną.
- Jak masz na imię?
- Iwona… Co pan chce w zamian za ten obiad?
- Myślę, że możemy sobie nawzajem pomóc.
Jesteś ładna. Prowadzę małą agencję fotograficzną. Mógłbym zrobić ci portfolio.
Masz idealne warunki na modelkę. Chodziłaś kiedyś po wybiegu?
- Nigdy.
- Mogłabyś zrobić karierę, a przy okazji
zarobić niezłe pieniądze.
- A co pan będzie z tego miał?
- Trzydzieści pięć procent jak zaczniesz
zarabiać Na teraz mogę zaproponować ci mój dom. Będziesz miała gdzie spać i będziesz
mogła o siebie zadbać.
To była nęcąca oferta. Nie
musiałaby nic robić tylko pozować do zdjęć. Żadna ciężka praca, a raczej sama
przyjemność.
- Zgadzam się, ale zastrzegam, że jak mi się
nie będzie podobało, to odchodzę.
- W porządku. Jeśli zjadłaś, to jedźmy.
Dom był dość spory otoczony
wysokim murem. Jej nowy znajomy zatrzymał samochód przed ręcznie kutą bramą i
wcisnął guzik pilota. Brama bezszelestnie rozsunęła się i samochód
przejechawszy przez nią zatrzymał się na sporym podjeździe.
- Jesteśmy na miejscu. Zapraszam.
- Jak mam się do pana zwracać? Nie przedstawił
się pan.
- Paddy, mów mi Paddy.
- Dziwne imię.
- To pseudonim artystyczny i tylko nim się
posługuję.
Wnętrze domu przedstawiało się
imponująco i zrobiło na Iwonie piorunujące wrażenie. Chyba nigdy nie była w takim
miejscu. Wszędzie marmurowe posadzki i ściany wyłożone lustrami. Ogromny salon
z wielkimi oknami, przez które roztaczał się widok na pięknie utrzymany ogród i
basen. Mężczyzna zaprowadził ją na piętro i wskazał jeden z pokoi.
- Tu będziesz spała. Pokój połączony jest z
łazienką. Wejdź. Możesz wziąć kąpiel i doprowadzić się do porządku. Jeśli się
pośpieszysz, zrobimy jeszcze małą sesję. Ja pójdę przygotować atelier. Jak
będziesz gotowa, to zejdź do salonu.
Omiotła wzrokiem pokój. Był
typowo kobiecy. Przez moment przeszło jej przez myśl, że nie jest pierwszą,
która korzysta z tych luksusów. To jednak było tylko chwilowe. Odgoniła te
myśli. Cóż mogą ją obchodzić inne kobiety? Facet jest na pewno dobrze po
czterdziestce i ma jakąś przeszłość za sobą. Najważniejsze, że na pewno jest
bajecznie bogaty, a ona, skoro już tutaj trafiła, postara się czerpać z tego bogactwa
jak najwięcej i to nieważne jakim kosztem. Rozebrała się do naga i weszła do
łazienki. Złote gałki przy armaturze, porcelanowa wypasiona wanna o nietypowym
kształcie na pozłacanych, rzeźbionych nóżkach robiły wrażenie. Zatkała odpływ
korkiem i wybrała jedną ze stojących przy wannie butelek z płynem do kąpieli.
Nalała szczodrze i puściła strumień wody. Weszła do wanny i zanurzyła się w
pachnącej jakąś egzotyczną nutą pianie.
Przymknęła oczy. Tak właśnie
powinno wyglądać jej życie. Powinna czerpać z niego pełnymi garściami, a nie
przejmować się zarabianiem pieniędzy czy szukaniem jakiejś nory do zamieszkania.
Otulona w miękki szlafrok
zeszła na dół.
- Paddy! – zawołała. – Jesteś tu?
- Jestem. Zapraszam.
Atelier było równie luksusowe
jak reszta domu. Pod dużym, panoramicznym oknem stała duża sofa. Iwona usiadła
na niej, a Paddy podał jej kieliszek szampana.
- Napij się, to cię trochę odpręży. Do zdjęć
powinnaś być rozluźniona i wyglądać jak najbardziej naturalnie. Zrobię najpierw
kilka zbliżeń twarzy, a potem całej sylwetki. Rozpuść włosy i usiądź wygodnie.
Zaczynamy.
No i wyszło ... coś tam, coś tam z worka;) Nie ma to jak przyjaciele. Jak Iwona stawiała, to było OK, a teraz jak sama potrzebuje pomocy, to nie ma nikogo. Samo życie. Ale nawet nie jest mi jej żal. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNie bójmy się tego powiedzieć, że Szydło wyszło z worka. I jeszcze jedno powiedzenie "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie". Iwona nie miała szczęścia do nich. Kiedy miała pieniądze było ich mnóstwo. Teraz praktycznie nie ma nic i przyjaciół też brak. To jeszcze jedno doświadczenie więcej na drodze do dorosłości i samodzielności. Taka gorzka pigułka od losu.
UsuńPozdrawiam. :)
Jednak Iwona nie ma za grosz poczucia przyzwoitości i godności. Miałam nadzieję, że jednak oszczędzi babcię. Ale babcia okazała się świetna - "A po co miałabym cię wpuszczać? Po to, żebyś sprawiła mi łomot taki sam jak matce?" albo "Nie wrzeszcz, bo tu nie jest bazar". Załatwiła ją na szaro! Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńBabcia nadal jest bardzo wojownicza mimo wieku. A ten odwet za Ewę sprawił jej satysfakcję. Iwona nadal się odgraża, ale to na Zofii nie robi już wrażenia podobnie jak argument, że Iwona jest jej jedyną wnuczką.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)
Ewa nareszcie zaczyna żyć, a córunia nadal uważa się za pępek świata. Postawa babci jak najbardziej godna pochwały. Tej dziewusze nie wolno pobłażać.
OdpowiedzUsuńCo do tej całej pracy to przypuszczam jakie będą te zdjęcia i gdzie będzie można je obejrzeć. Po prostu jak dla mnie to ona się sprzedała za przysłowiowy talerz zupy. Ale nie jest mi jej żal nawet w najmniejszym stopniu.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Julita
UsuńIwona jest dość naiwna, ale szybko się przekona o co chodzi Paddy'emu. Poza tym ona dąży do życia ponad stan, do życia bez trosk i to bez względu na cenę jaką musiałaby za to zapłacić.
Dziękuję pięknie za komentarz. Pozdrawiam. :)
Ma dziewczyna tupet, nie ma co! Babcia ma obowiązek jej pomóc, bo jest jej jedyną wnuczką?! Jak nie babcia, to matka! Też coś! Dobrze, że Ewa nie ma ciągotek, aby jej pomóc, a jej mama, to wzór do naśladowania na takie beznadziejne przypadki, jak jej wnuczka;) Pozdr
OdpowiedzUsuńEwa wreszcie zmądrzała i wreszcie odcięła tę pępowinę. Nie myśli o córce i wcale za nią nie tęskni. Nie ma zamiaru wracać do przeszłości a tym bardziej w jakikolwiek sposób pomagać Iwonie. Iwona dostała swoją szansę w postaci ogromnej lokaty i nie wykorzystała jej. Teraz musi radzić sobie sama.
UsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję za wpis. :)
Babcia jest the best!!! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPozdrawiam również i dziękuję za wizytę na blogu. :)
UsuńNo i fajnie jest! Ewa wreszcie żyje normalnie, babcia znalazła niezłą miejscówkę na wypady weekendowe, a egoistyczna i leniwa Iwonka znalazła chyba bogatego sponsora?! Nie wiem tylko czy ona zdaje sobie sprawę z tego, że za te luksusy przyjdzie jej zapłacić? No chyba, że rzeczywiście trafił jej się anioł stróż? W co osobiście wątpię. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńOczywiście, że Iwona póki co nie zdaje sobie sprawy z tego, że nowo poznany Paddy nigdy nic nie robi i nie daje za darmo, ale wkrótce się o tym przekona. Paddy'emu daleko do anioła stróża. Raczej jest wcielonym diabłem, a pod jowialnym wyglądem kryje się prawdziwy drań z dużym ilorazem inteligencji, który po mistrzowsku wykorzystuje takie naiwne gąski jak Iwona.
Pozdrawiam najserdeczniej i dziękuję za komentarz. :)
Zgadzam się, babcia jest najlepsza i do tego jej bodyguard!? Hihihi;) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńBabcia musiała się w jakiś sposób zabezpieczyć przed spodziewaną wizytą wnuczki. Sąsiad zamontował łańcuch i wyostrzył czujność. Wespół zespół przegonili intruza.
UsuńPozdrawiam serdecznie. :)
A na to bym nie wpadła, modelka. Czemu nie. Może w tym swoim popapranym życiu Iwona będzie miała szczęście i ten cały Paddy rzeczywiście jest fotografem. Chociaż z drugiej strony jakoś nie chce mi się w to wierzyć. A z kolejnej strony, to Iwona przecież jakiś tam spryt ma i trochę o życiu wie. Świadczą o tym jej pytania, wie, że nic nie ma za darmo. Rozmawia z nim, może ocenić ile jest prawdy w tym co mówi. To może faktycznie zrobi karierę jako modelka? Ale z tym, że to lekka praca, to bym była ostrożna. Myślę, że to tylko nam się tak wydaje, a prawda jest taka, że modelki też nieźle muszą się namęczyć. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńPaddy potrafi manipulować ludźmi i wciskać im tzw. ciemnotę. Modelka, to tylko zasłona dymna dla naiwnej dziewczyny, która marzy o wielkim świecie i luksusach jakie oferuje. Prawda jest całkiem inna.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
No właśnie tak myślałam. Jak ten cały Paddy jest fotografem i jak zrobi z Iwony modelkę, to mi prędzej kaktus na dłoni wyrośnie!!! Oblech jeden! Znalazł młodą i głupią gąskę i będzie miał używanie!? Ale z tej Iwony kretynka! Tak powinno wyglądać jej życie? Czy wie jakie prawdopodobnie będzie je miała? Chyba jednak nie, bo by szybko wiała. Przecież on wydaje się zwykłym alfonsem! Żeby tylko gdzieś jej nie sprzedał. Mimo wszystko szkoda dziewczyny. Robi się groźnie?! Serdecznie pozdrawiam i czekam na kolejny czwartek;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńKaktusy nie rosną na rękach, więc i Ty się go nie doczekasz. Paddy to sprytny cwaniak i ma wielkie plany związane z Iwoną. Więcej nie będę zdradzać, bo trochę się wyjaśni już w następnej części.
Pozdrawiam Cię pięknie i dziękuję za komentarz. :)
Ciekawe opowiadanie, życiowy temat. Robi się coraz ciekawiej i niebezpiecznie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam serdecznie. :)
UsuńPaddy to oszust ,który znalazł sobie osobistą naiwna ,,dziewczynę do towarzystwa'',a raczej chyba do łóżka. Iwona będzie seksworkerką( czyt.prostytutką)?Może zrobi jej nagie zdjęcia ,którymi potem zacznie ją szantażować ,gdy zrobić coś nie tak.Historia różnie może się potoczyć i w żadnym wypadku nie jest to nic dobrego.Właściwie to przychodzi mi parę rzeczy na myśl ,ale zachowam je dla siebie.Po prostu ona się sprzedała za trochę luksusu.Kiedyś na pewno gorzko zapłaci za swą naiwność. Gdyby miała prawdziwych przyjaciół nie wypięliby się na nią.Lubili jej kasę nie ją.Teraz jest spłukana to mają ją w d...w sumie zasłużyła na taki los.Gwiazdka z głową chmurach stworzona do wyższych celów.Oczywiście za nic ma innych ,bo oni to zwykli szarzy ludzi ,a ona jest wyjątkowa stworzona by błyszczeć,żeby ją na rękach nosić.Jakie szczęście ,że babka ją pogoniła i matka odcięła się zupełnie od niej i wreszcie naprawdę żyje i zachwyca się zwykła codziennością,której nie dostrzegała przez ciężkie życie i użeranie się z córką. Ewa powinna dostać od życia to ,co najlepsze i mam nadzieję ,że tak będzie. Czekam cd.Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńJustyś
UsuńPaddy nie jest typem szantażysty, ale równie podły jak on. Jest nastawiony na wielką kasę i te 35% które niby bierze to bujda na resorach, bo zgarnia naprawdę ogromne kwoty. Stworzył cały proceder i dzięki niemu jest majętnym człowiekiem.
A jeśli chodzi o Ewę, to zamierzam ją uszczęśliwić.
Wielkie dzięki za wpis. Pozdrawiam cieplutko. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńmoje serce się raduje czytając o tym, że wreszcie zagmatwane i trudne drogi życiowe Ewy się prostują. Decyzja o wyprowadzce z Warszawy może była szybka i trudna ze względu na wiele niewiadomych, ale za to jak widać wyszła jej tylko na dobre. Cudowni ludzie wokół, to jedno, ale gdyby nie dobry charakter Ewy, pewnie i oni niezbyt chętnie by pomagali czy też nie byli by dla niej tak mili. Jej szczerość i otwartość zjednuje jej przyjaciół. Pani Zosia ma taki sam charakter. A propos babci, to tak bardzo się nie zdziwiłam, że ma tyle wigoru. Przecież tak naprawdę ona nie jest jakąś babulinką stuletnią. Ile ona może mieć lat, chyba tak gdzieś w okolicach sześćdziesiątki lub parę lat po? W obecnych czasach co to za wiek? Niektóre kobiety w tym wieku jeszcze rodzą, o zgrozo zresztą. Pan Stanisław jest bardzo uczynnym człowiekiem. To tak z dobrego charakteru wynika, czy może coś tam się jednak szykuje? On młody wdowiec, ona młoda wdówka, to może coś, czy jednak nic? Wiem, że prawdopodobnie na to pytanie nie odpowiesz, ale zawsze warto spróbować, hahaha:) Niepokojące są wieści o Iwonie. Niby nie jest głupia, niby wie, że wszystko kosztuje, a jednak pokusa życia w luksusie zabija w niej instynkt samozachowawczy. Czarno to widzę. No ale zobaczymy jakie dla niej losy wymyśliłaś? A i jeszcze jedno o Ewie. Te ciosy zadane przez Iwonę musiały bardzo zapaść w jej pamięć i okropnie ją zranić, skoro widać, że fatycznie wymazała ją z pamięci. Zupełnie za nią nie tęskni, nie martwi się o nią. Uderzenie pewnie tak nie bolało, jak świadomość, kto je zadawał i dlatego właśnie to zamknęło jej serce dla córki. Ale mamy chyba nigdy nie potrafią tak na amen zapomnieć o swoich dzieciach? Zastanawiam się, czy jak upłynie trochę czasu, to czy serce Ewy będzie w dalszym ciągu tak zamknięte dla córki? Oczywiście czekam na kolejny czwartek. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja
Gaja
UsuńZofia faktycznie liczy 60 wiosen i jeszcze diabłu łeb może urwać. Nie patyczkuje się z gówniarą i ma rację.
Co do Iwony masz dobre przeczucia. Ona ma duże parcie na bogate życie pełne luksusów i będzie to miała. A jeśli chodzi o Ewe i Staszka, no cóż...
Pozdrawiam pięknie. Dzięki za dodanie rozdziału. Przesyłam buziole. :)
Już kiedyś ktoś powiedział, że gdyby głupota miała skrzydła, to latałaby pani jak gołębica! Jak ulał pasuje mi to do Iwonki! Pozdrowienia;)
OdpowiedzUsuń"Gdyby głupota miała skrzydła, to latałaby pani jak gołębica!" - powiedział doktor Strossmeier.(Nie wiem, czy tak się to właśnie pisze). Iwona wyznaje swoją własną filozofię w postaci dość pokrętnej afirmacji życia. Nadzieja, radość, szczęście i czerpanie z życia pełnymi garściami, a że kosztem własnej matki i innych - to już bez znaczenia, byle jej samej było dobrze.
UsuńPozdrawiam serdecznie. :)
Ojejciu. Czy dalej będzie tak strasznie jak w opowiadaniu Rany? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń"Strasznie" to pojęcie dość względne "Rany" były wstrząsające. Tu dla jednych zaczyna się dobre, szczęśliwe życie. Dla innych tj. dla Iwony w jakimś sensie też, chociaż dla nas może się wydawać okropne i nie do przyjęcia. Na pewno nie opisuję barwnie żadnych drastycznych scen przemocy. Tak naprawdę będzie tylko taka jedna, ale opisana dość ogólnikowo bez wgłębiania się w detale.
UsuńDziękuję za wpis. Pozdrawiam. :)
Jest tak jak myślałam. Nie ma kasy nie ma przyjaciół a Iwonka przekonała się że życie to nie bułka z masłem. Może nawet stwierdzi że życie w luksusie słodkie nie jest. Oby nowe życie Iwony nie namąciło w życiu Ewy a mogło by się tak stać gdyby Iwona trafiła na rozkładówkę a życzliwe osoby doniosły babci a ona córce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło dziewczyny.
RanczUla
UsuńIwonka z całą pewnością nie dojdzie do wniosku, że życie w luksusie nie jest słodkie. Raczej wręcz przeciwnie. Ona będzie widzieć wyłącznie same pozytywy. Nowe życie Iwony jednak trochę zakłóci tę sielankę Ewy, choć nie tak od razu. Upłynie sporo czasu i choć one dwie spotkają się dopiero po wielu, wielu latach (chyba po 26 lub 27), to w międzyczasie poczynania Iwony będą mieć znaczący wpływ na życie Ewy, chociaż biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, chyba pozytywny. Same to ocenicie.
Bardzo dziękuję za wpis. Pozdrawiam najserdeczniej. :)
No teraz, to Iwona dała popis. A ja w nią tak wierzyłam. Jestem naiwniaczką. Sprzedała się za żarcie i za kąpiel w wannie? Iwona myślała, że ma problemy jak nie miała gdzie mieszkać i co jeść, ale tak naprawdę, to dopiero teraz może mieć prawdziwe problemy! Ten cały fotograf to niezły cwaniak. Myślę, że specjalnie wyszukuje samotne dziewczyny, takie o które nikt się nie martwi, takie którymi nikt się nie interesuje. Pewnie tylko po to aby nikt nie dotarł do niego, jak dziewczyny znikną. Coś mi się wydaje, że Iwona przy nim odpokutuje wszystkie swoje winy i jeszcze będzie tęsknić do pracy salowej w szpitalu. No chyba, że ma tak podły charakter, że jej się to spodoba? Ale to niemożliwe. Nikt przecież nie marzy o takiej pracy. Pozdrawiam i czekam na kolejną część;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńA myślałam, że pozwoliłam Wam już na tyle poznać Iwonę, że żadna jej decyzja Was nie zaskoczy. Iwona ma jeden cel w życiu. Żyć wygodnie, dostatnio, nie martwić się o byt i o miejsce do spania. Dla niej nie ma znaczenia jakim to się odbędzie kosztem. Ona chce żyć na wysokim poziomie i od teraz takie życie będzie właśnie prowadzić. Można się tym bulwersować i oburzać, ale ona takie życie sobie wymarzyła.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)
Większość martwi się o Iwonę, a ja tam nie. Sama jest sobie winna. Sama do takiej sytuacji doprowadziła. Miała tyle pieniędzy i je błyskawicznie roztrwoniła. Nigdy nie pojawiła się u niej jakaś refleksja, że skrzywdziła mamę, że postępowała niegodziwie. Cały czas jest butna i bardzo pewna siebie. Rozśmieszyło mnie jak umawiała się z Paddym, że jak jej się nie spodoba, to odejdzie. Akurat!? Ciekawe kto jej na to pozwoli? Głupia dziewczyna. Dobrze, że chociaż Ewa nie musi tego oglądać, bo jakby mieszkały razem, to jeszcze przyprowadzałaby klientów do domu. Myślę, że jej rozum i serce by tego nie wytrzymały. Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńAkurat Paddy nie jest typem, który miałby przetrzymywać dziewczyny wbrew ich woli. Jest dobrym psychologiem i wie jak manipulować kobietami zwłaszcza takimi, które mają parcie na karierę i bogate życie. Chcą być dobrze i elegancko ubrane, chcą jadać w najlepszych restauracjach, chcą błyszczeć. Paddy jest właśnie od tego, żeby im to wszystko zapewnić. Dla niego piękna kobieta, to długofalowa inwestycja, która zawsze zwraca mu się z nawiązką.
Bardzo Ci dziękuję za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Ale zbieg okoliczności. Ewa idzie do pracy do Policji, a cała jest w siniakach. Nie ma co się dziwić, że pierwsze pytanie jej przełożonego dotyczyło skąd ma te siniaki? Dobrze, że nie zaważyło to na jej opinii i dostała tę pracę. Wynagrodzenie też przyzwoite. Co ona będzie robiła z wolnym czasem? Zajmie się jakimś przyzwoitym panem? Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńSiniaków ukryć nie sposób a Ewa właściwie nie skłamała. Ona nie powiedziała tylko całej prawdy. Została napadnięta i już. A co do wolnego czasu, to rzeczywiście będzie musiała do tego przywyknąć, bo przecież będzie pracować tylko osiem godzin a nie dwanaście jak wcześniej i to na niemal trzech etatach. Ma przy domu kawałek ziemi i zacznie ją uprawiać. Sama przyjemność. Nagle okaże się, że przez cale życie nie dostrzegała tych drobnych rzeczy, które potrafią uszczęśliwić człowieka. Optyka na pewno jej się zmieni i zacznie doceniać to co ma, czyli dobrą pracę i świetnych przyjaciół. Panem na razie nie zajmie się żadnym. Jest raczej monogamiczna. Do tej pory liczył się tylko Kazimierz i mimo, że on nie żyje już od wielu lat, to nadal tkwi w jej sercu.
Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za wpis. :)
Jestem pod ogromnym wrażeniem babci. Poradziła sobie doskonale. Ewa mogłaby się od niej uczyć. Myślę, że babci było lżej, bo to jednak tylko wnuczka a nie córka. Iwona natomiast stacza się po równi pochyłej. Co ona z siebie robi? Jest taka młoda, nie chciałaby założyć rodziny, mieć dzieci? Przecież chyba nie wierzy w tę karierę modelki? Ten zawód, który ją czeka na to nigdy jej nie pozwoli. Bo jaki mężczyzna zechce się związać z kimś takim? Czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńTo czym zajmie się za chwilę Iwona raczej uniemożliwi jej zamążpójście. Po prostu nie będzie miała na to czasu. Dzieci może jeszcze mieć, bo przecież ona ma dopiero 21 lat i całe życie przed nią. Stałych związków raczej nie bierze pod uwagę. To nie dla niej. Chce cieszyć się życiem a nie prać mężowi skarpetki, czy obrosnąć w mokre pieluchy. Jest przecież stworzona do wyższych celów.
Pięknie dziękuję za wpis. Pozdrawiam Cię serdecznie. :)