KOCHANI
Dziękuję pięknie za kolejne sto tysięcy
wejść na blog.
Pozdrawiam wszystkich najserdeczniej.
ROZDZIAŁ 8
Paddy dotrzymał słowa i znalazł
jej jednopokojowe mieszkanie w jednym z bloków na Ursynowie. Dał kontakt do
właściciela i uznał sprawę za zamkniętą. Iwona tak jak nagle pojawiła się w
domu Paddy’ego, tak nagle znikła. Paddy żałował, bo rzadko się zdarzało, żeby
trafił na piękną i w dodatku tak pojętną dziewczynę. Wciąż napędzała mu sporo
gotówki, bo klienci najchętniej korzystali właśnie z jej usług.
Miała pięć miesięcy do
rozwiązania. Uregulowała płatność za mieszkanie za osiem miesięcy z góry.
Sądziła, że po tym okresie uda jej się wrócić do swojego „pracodawcy”. Póki co
szperała po internecie chcąc załatwić sprawę adopcji. Nie miała zamiaru
zatrzymać tego dziecka. Nie miała pojęcia jak się nim zająć. Nie czuła żadnego
instynktu macierzyńskiego. To dziecko trafiło się przypadkiem, było skutkiem
nieuwagi i zwyczajnego braku czujności. Ona wiedziała, że nie nadaje się na
matkę. Nie tego pragnęła w życiu. Chciała nadal pracować dla Paddy’ego, żyć w
luksusie i korzystać z pieniędzy, jakie zarabiała na zleceniach. Mimo wszystko
starała się, aby ta ciąża przebiegała prawidłowo. Założyła sobie kartotekę w
przychodni i regularnie chodziła się badać. Dbała o swoje ciało. Wcierała w nie
tony kremów zapobiegających rozstępom. Nie mogła dopuścić, żeby wyglądała
gorzej po porodzie niż przed nim.
Staszek siedział u brata w
mieszkaniu i rozmawiał z bratową. Nie przyszedł tu bez wyraźnego powodu, ale
nie bardzo wiedział jak ma powiedzieć Wandzie, co leży mu na wątrobie.
- No wyduś to wreszcie – Wanda popatrzyła na
niego z uśmiechem. – Przecież widzę, że od paru tygodni chodzisz jak struty. Co
się dzieje?
- No dzieje się, dzieje, ale tylko w mojej
głowie i sercu – mruknął.
Bratowa spojrzała na niego z
błyskiem w oczach.
- W sercu? To ani chybi zakochałeś się mój
drogi! Kim jest szczęśliwa wybranka?
- Nie kpij Wandziu, bo nie jest mi lekko. To
Ewa…
- Ewa? O mój Boże…, a ona o tym wie?
- No skąd!? – obruszył się. – Nie miałem
odwagi jej tego wyznać. Jeszcze pomyślałaby, że zwariowałem na starość. To taka
uczciwa, dobra i porządna kobieta, a przy tym pracowita i lubi porządek tak jak
ja. Pasujemy do siebie, tylko nie mam pojęcia, czy ona uważa podobnie.
- No to bracie masz niezły zgryz. Ja za ciebie
tego nie załatwię. Ty sam musisz zdobyć się na odwagę i powiedzieć jej o tym,
bo inaczej będziesz usychał z tej miłości. Kup ładny bukiet kwiatów i idź do
niej wieczorem. Wyznaj jej co czujesz. Może i ty nie jesteś jej obojętny. Na
pewno lubi twoje towarzystwo i ma dla ciebie wiele sympatii, to widać.
Posłuchawszy rady bratowej
kupił wielki bukiet czerwonych róż i wieczorem niepewnie zapukał do drzwi Ewy.
Kiedy otworzyła uśmiechnął się do niej nieśmiało.
- Wpuścisz mnie?
- Pewnie, wchodź – otworzyła szerzej. – A co
tam ukrywasz za plecami?
Wyciągnął zza nich to wielkie
naręcze kwiatów i wręczył jej.
- Proszę, to dla ciebie.
Patrzyła zaskoczona na te
ogromne, czerwone, cudnie pachnące róże.
- A z jakiej okazji?
- Tak bez okazji. Chciałbym porozmawiać.
- No dobrze. Siadaj w takim razie, a ja zrobię
kawy.
Wlewając ją do filiżanek
ukradkiem zerkała na Staszka. – Jakiś
dziwny jest dzisiaj i nie zachowuje się tak jak zwykle. – Postawiła przed
nim aromatyczny płyn i cukierniczkę. – To o czym chciałeś porozmawiać?
Początkowo nie miał pojęcia, od
czego ma zacząć. Kilka razy brał głęboki oddech, aż w końcu przemówił.
- Chciałbym ci coś wyznać. Wiem, że możesz się
zdziwić, ale proszę wysłuchaj mnie do końca zanim cokolwiek powiesz. Odkąd się
pojawiłaś u nas pokochaliśmy cię wszyscy. Jesteś taka cicha, skromna, niezwykle
uczynna. Prawdziwy anioł. Od razu wzbudziłaś moją sympatię. Bardzo cię
polubiłem. Uwielbiam nasze poranki przy kawie i wieczorne, długie rozmowy z
tobą. Z biegiem czasu ta sympatia przekształciła się w coś znacznie głębszego.
Pokochałem cię całym sercem. Jesteśmy do siebie podobni. Oboje owdowieliśmy.
Pochowaliśmy nasze pierwsze miłości, ale myślę, że jesteśmy jeszcze
dostatecznie młodzi, by móc urządzić sobie życie od nowa. Moglibyśmy być ze
sobą szczęśliwi Ewa.
Zaskoczył ją zupełnie. Nie
miała pojęcia, że ten dobry, spokojny mężczyzna ją kocha. A przecież i jej
zależało na nim bardzo i nawet kiedyś pomyślała, że gdyby miała wychodzić drugi
raz za mąż to właśnie za niego. Zalśniły jej w oczach łzy. Jego słowa poruszyły
ją do głębi.
- Trochę mnie zaskoczyłeś Staszku, –
powiedziała drżącym głosem – ale muszę powiedzieć, że i ty jesteś dla mnie
bardzo ważny. Nie wiem, czy to jest miłość, ale na pewno wiem, że przy tobie
mogłabym być szczęśliwą kobietą.
Twarz Staszka rozpłynęła się w szerokim
uśmiechu. Nie spodziewał się takich słów. Spodziewał się raczej delikatnej,
taktownej odmowy. Ucałował jej dłonie.
- Pobierzmy się Ewa, nie czekajmy z tym. Czas
i tak pracuje przeciwko nam – wyjął z kieszeni małe puzderko i wysupłał z niego
złoty, skromny pierścionek. Ukląkł przed nią i patrząc jej w oczy poprosił o
rękę. Wyciągnęła dłoń w jego kierunku na znak zgody. Po chwili na jej palcu
błyszczało zaręczynowe cacko.
- Nawet
nie wiesz jaki jestem szczęśliwy – wyszeptał Staszek. – Szedłem tu z duszą na
ramieniu, bo nie wiedziałem jak na to wszystko zareagujesz. Tak się cieszę, że
się zgodziłaś. Podjadę po ciebie jutro do pracy i załatwimy termin w urzędzie.
Moglibyśmy wziąć ślub kościelny, ale ja nie jestem jakoś specjalnie religijny i
chyba głupio bym się czuł biorąc kościelny ślub w wieku czterdziestu sześciu
lat. Zgadzasz się, żeby to był tylko ślub cywilny?
- Zgadzam.
- Co powiesz na pierwszą sobotę lipca?
Potarła czoło rozbawiona.
- Ty naprawdę chcesz to załatwić w ekspresowym
tempie, ale niech będzie lipiec.
Rano idąc spacerkiem do pracy
zadzwoniła do mamy informując ją o tej radosnej nowinie. Zofia nie była wcale
zdziwiona. Za każdym razem jak przyjeżdżała do Legionowa widziała tę szczególną
relację między swoją córką a Koteckim.
- Bardzo się cieszę Ewuniu. Staszek, to
wspaniały człowiek. Myślę, że będziesz z nim szczęśliwa.
- Też tak uważam mamusiu. Szykuj się więc na
początek lipca.
Staszek już skoro świt nie
omieszkał powiadomić reszty rodziny o swoim szczęściu. Gratulowali mu, a Mirek
upewnił go, że postępuje słusznie.
- Pani Ewa na pewno będzie dobrą żoną. Ja od
dawna traktuję ją jak matkę, do której zawsze mogę pójść i zwierzyć się z
kłopotów. Nigdy jeszcze mi źle nie poradziła. To super kobieta tato.
W krótkim czasie załatwili
wszystko. Uiścili w urzędzie stosowne opłaty i wynajęli małą knajpkę na
przyjęcie. Uznali, że huczne wesele już im nie przystoi. Zresztą nawet nie mieliby
skąd wziąć tylu gości. Mama Ewy, Wanda z Władkiem, Mirek z żoną i jego
teściowie, a z pracy tylko Krysia Wolska z mężem, to byli wszyscy uczestnicy
tej uroczystości. Wanda i Władek byli świadkami.
Pierwsza, wspólna noc była dla
nich obojga odkrywaniem siebie. Ani jedno, ani drugie nie uprawiało seksu przez
lata. Oboje byli skrępowani i mocno zażenowani, jednak pokonali nieśmiałość.
Gorące, pełne namiętności pocałunki rozpaliły ich oboje. Ten akt był
niespieszny, jakby chcieli celebrować każdą minutę, ale w końcu spełnili się w
nim.
Ewa przeniosła się do Staszka.
Zaczęli wspólne życie w harmonii i poszanowaniu. Byli zgodni i razem
podejmowali wszystkie decyzje. Ewa ponownie bardzo doceniła stan małżeński.
Wreszcie nie musiała być zdana wyłącznie na siebie, bo miała oparcie w mężu.
Swoje mieszkanie zostawiła w stanie nienaruszonym. Pomyślała, że to dobre
rozwiązanie w razie, gdyby mama chciała odpocząć i przyjechać tu na dłużej.
Była już na ostatnich nogach.
Brzuch wyraźnie się opuścił dając tym samym znak, że zbliża się termin
rozwiązania. Była sama. Na nikogo nie mogła liczyć. Nie mogła więc dopuścić do
sytuacji, żeby bóle złapały ją w czasie snu. Umówiła się z lekarzem, że dwa dni
przed rozwiązaniem położy ją na oddział. Zanim się na nim znalazła, poczyniła
już pewne kroki. Przede wszystkim napisała wniosek do sądu opiekuńczego, że nie
chce zatrzymać córki i dołączyła do niego wszystkie niezbędne dokumenty. Miała
świadomość, że dopiero po wyjściu ze szpitala taki wniosek może złożyć, ale
wolała być przygotowana. Że to będzie dziewczynka wiedziała już od co najmniej
trzech miesięcy. Jeszcze w domu przeszukując internet natrafiła na coś, co
bardzo jej odpowiadało. Przy swoim mało empatycznym charakterze odczuwała opór
przed oddaniem dziecka byle komu. Wpadło jej najlepsze jej zdaniem oczywiście
rozwiązanie tej sytuacji. Adopcja ze wskazaniem. Procedura była dość szybka.
Jej matka na pewno nie będzie oponować przed wzięciem tego malucha. Dobrze
pamiętała, jak bardzo zależało jej na dobrym wychowaniu jej samej, jak bardzo
się starała, jak bardzo zabiegała, żeby ta miała wszystko. – Ze mną ci się nie udało, ale może z wnuczką
ci się powiedzie. Przecież to też twoja krew. To taka mała zemsta z mojej
strony, ale jak zobaczysz maleństwo to na pewno mi wybaczysz.
Nie znała jej adresu, ale
podała adres babki. – Znajdą cię. Babka
nie może zataić przed sądem twojego adresu zamieszkania – myślała z
satysfakcją. – Już widzę twoją minę. Ależ
się zdziwisz mamusiu.
Poród przebiegł prawidłowo i
bez powikłań. Ją wypisano po trzech dniach. Dziecko zatrzymano na oddziale do
wyjaśnienia sprawy. Było podobne do Iwony. Te same chabrowe oczy i te same
czarne włosy, które dość gęsto porastały główkę dziewczynki.
Iwona odetchnęła. Teraz
wreszcie będzie mogła zająć się sobą. Zrzucić trochę kilogramów, zaliczyć kilka
razy SPA i osiągnąć dzięki temu wymarzoną sylwetkę. Pewnie będzie musiała
odciągać mleko, ale to już drobnostka.
Sześć tygodni po porodzie udała
się do sądu i tam złożyła orzeczenie o zrzeczeniu się praw rodzicielskich do
córki. Zostawiła wszystkie dokumenty. Teraz musiała tylko czekać na reakcję
matki, ale tak naprawdę była w stu procentach przekonana, że ona nie będzie
miała sumienia odmówić.
Staszek wyprostował się i otarł
pot z czoła. Od dwóch godzin pielił wraz z Ewą grządki w ogrodzie.
- Chyba twój telefon dzwoni Ewuniu.
Wytarła dłonie w fartuch,
którym była przepasana i podeszła do ogrodowego stolika.
- Halo. Witaj mamuś. Co słychać?
- Oj słychać kochanie i to całkiem sporo.
Jednak mój wzrok mnie nie mylił. To Iwonę widziałam wtedy na mieście. Pamiętasz
jak ci opowiadałam o eleganckiej kobiecie w ciąży? To była ona. Iwona. Przed
chwilą wyszła stąd kobieta, która pracuje w sądzie opiekuńczym. Okazało się, że
nasza Iwonka urodziła dziecko, dziewczynkę i zrzekła się do niej praw. W
dodatku złożyła wniosek o adopcję ze wskazaniem. I wiesz kogo wskazała? Ciebie.
Musiałam tej kobiecie podać twój adres zamieszkania i powiedzieć, że nie
nazywasz się już Zakrzewska, tylko Kotecka. Jestem pewna, że dostaniesz
wezwanie do tego sądu. I co ty na to? Wywinęła ci kolejny numer.
Zszokowana Ewa nie mogła wykrztusić
słowa. Jej córka do wszystkich swoich wad mogła doliczyć jeszcze jedną. Była
wyrodną matką. Jak można zrzec się praw do własnego dziecka? To w ogóle nie
mieściło się w granicach jej pojmowania.
- Ewa jesteś tam? – dobiegł do niej głos
matki.
- Jestem, jestem. Zastanawiam się co zrobić,
ale chyba nie mam wyjścia. Mam pozwolić, żeby moja wnuczka wychowywała się w
obcej rodzinie? Wyrażę zgodę na tę adopcję. Muszę o wszystkim powiedzieć
Staszkowi. On w końcu też ma coś do powiedzenia, prawda?
Do Warszawy pojechali razem.
Staszek nie chciał jej zostawiać samej w tej stresującej sytuacji, a ona bardzo
się obawiała, że będzie musiała stanąć oko w oko ze swoją córką. Iwona jednak
nie pojawiła się. Rozprawa była formalnością. Ewa podpisała stosowne dokumenty
i dowiedziawszy się, że dziecko może odebrać z ośrodka adopcyjnego niezwłocznie
tam pojechała.
Widok tego maleństwa kompletnie
ją rozczulił. Była taka podobna do Iwony. Staszek pospieszał ją. Widział jak
bardzo emocjonalnie zareagowała i nie chciał, żeby rozkleiła się zupełnie. Po
drodze do Legionowa zrobili jeszcze niezbędne zaopatrzenie dla takiego maluszka
łącznie z wózkiem i łóżeczkiem.
Przed świętami Bożego
Narodzenia ochrzcili dziewczynkę biorąc za chrzestnych Mirka i jego żonę. Dali
jej na imię Magda.
Ewa nie chciała rezygnować z
pracy. Długo rozmawiała na ten temat ze Staszkiem.
- Lubię tę robotę i teraz z powodu Madzi mam z
niej zrezygnować?
- Ja znalazłem wyjście i to najlepsze z
możliwych. Ściągniemy do Legionowa twoją mamę. Świetnie się trzyma i jak to
mówią, jeszcze by diabłu łeb urwała. Ona posiedzi z dzieciakiem do twojego
powrotu z pracy, a potem ty się nią zajmiesz. Przecież może mieszkać w twoim
mieszkaniu i tak stoi puste. Trzeba ją tylko zapytać, czy zgodzi się tu przenieść.
Ewa podeszła do męża i
wycisnęła na jego ustach słodkiego buziaka.
- Jesteś genialny. Dlaczego ja na to nie
wpadłam? Zaraz do niej zadzwonię i zapytam.
Zofia z entuzjazmem przyjęła
ten pomysł. Była jeszcze pełna werwy i zapału. - Poradzimy sobie córuś –
pocieszała Ewę. – Nie takie bryły przed nami były, a ja z ochotą zajmę się
maleństwem. To kiedy mam się pakować?
Czas przystopował. Ewa
spokojnie mogła pracować, bo mama zajmowała się małą. Potem ona przejmowała
pałeczkę a nierzadko i Staszek włączał się do niańczenia. Uwielbiał dzieci.
Swojego wnuka Macieja kochał nad życie, chociaż nie widywał go zbyt często.
Magdę też pokochał równie mocno i mógł się nią cieszyć każdego dnia.
Stanęła nago przed lustrem i z
satysfakcją omiotła wzrokiem swoją sylwetkę. Nikt by nie powiedział, że przed
trzema miesiącami urodziła dziecko. Była znowu szczupła, ponętna i warta
grzechu. Ubrała się elegancko robiąc przed tym staranny makijaż. Czekała na
właściciela mieszkania. Dzisiaj upływał termin umowy jaką z nim zawarła.
Usłyszała dzwonek do drzwi i poszła otworzyć. Stojący przed nimi mężczyzna
obrzucił ją pełnym podziwu spojrzeniem.
- Proszę wejść i sprawdzić, czy wszystko jest
tak jak powinno.
- O, jestem o tym przekonany. Proszę tylko o
klucze i jest pani wolna.
Wręczyła mu je dziękując za
wynajem. Złapała za uchwyt walizki i podeszła do windy. Na dole czekała już na
nią zamówiona wcześniej taksówka. Kazała się wieźć pod dom Paddy’ego.
Nacisnęła na dzwonek u bramy.
Po chwili ukazał się Henryk.
- Dzień dobry Henryku. Pamiętasz mnie jeszcze?
- Oczywiście Iwono. Idziesz do Paddy’ego?
- Tak, jeśli jest w domu.
- Jest. Na razie nigdzie się nie wybiera –
otworzył bramę i wpuścił ją. – Wiesz, dokąd iść. Na razie.
Weszła do znajomego wnętrza. W
salonie ujrzała Paddy’ego rozmawiającego z jakąś dziewczyną.
- Witaj Paddy – Iwona przerwała tę
konwersację. – Kupę lat. Zrobisz mi sesję?
Paddy zerwał się z kanapy jak
oparzony i podbiegł do niej.
- Iwona? Mój Boże! Iwona… Jesteś jeszcze
piękniejsza niż wtedy, gdy opuszczałaś ten dom – zlustrował ją od stóp do głów.
– No, no… Jestem pod wrażeniem. Zadbałaś o siebie dziewczyno. Chcesz wrócić do
pracy? Na pstryknięcie palca mam dla ciebie stałych klientów. Tęsknili za tobą.
- Ja za nimi też. Może nie za wszystkimi, ale
za większością. Będę mogła zająć jeden z pokoi? Opuściłam przed chwilą
mieszkanie, które pomogłeś mi wynająć i nie bardzo mam się gdzie podziać.
- Możesz zająć swój dawny pokój. Czeka na
ciebie. Rozgość się. Zanim jednak pójdziesz na górę chcę ci przedstawić nasz
nowy nabytek. To Monika, – przedstawił dziewczynę – a to Iwona. - Podały sobie
ręce. – Jestem umówiony na obiad z kilkoma przyjaciółmi w restauracji „Stary
Dom” i było by miło, gdybyście zechciały mi towarzyszyć. Będą dwaj twoi dobrzy
znajomi Iwono. Na pewno twój widok ich ucieszy.
- Z wielką przyjemnością Paddy. Pójdę się
rozpakować i wybrać coś ładnego na ten obiad.
Znowu poczuła, że jest na swoim
miejscu. Wspaniała, znana restauracja oferowała pyszne jedzenie. Towarzystwo
było przemiłe, prawiło niezliczoną ilość komplementów. Z jednym z mężczyzn
spędziła tę noc. To był człowiek, którego dobrze znała, bo był jej pierwszym
klientem, wyjątkowo ułożony i sympatyczny. Lubiła seks z nim, bo był delikatny,
pozbawiony brutalności i przyjemny. Rano zameldowała się u Paddy’ego bogatsza o
dziesięć tysięcy. Nareszcie wróciła do gry.
Piękna dziewczynka. Będzie miała dobrze u babci i dziadka, a przede wszystkim u prababci. Fajnie by było gdyby jej nie rozpieścili tak jak Iwony. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńEwa na pewno będzie dużo ostrożniejsza w wychowywaniu małej i na pewno nie popełni drugi raz takich błędów wychowawczych jakie zrobiła przy Iwonie. Babcia, a raczej prababcia będzie czuwać.
UsuńPozdrawiam pięknie i dziękuję za komentarz. :)
Po przeczytaniu tego rozdziału jestem w szoku jeśli chodzi o te głupią, pozbawioną jakichkolwiek zasad moralnych. Co ona chciała osiągnąć myśląc iż robi własnej matce na złość. Tak prawdę mówiąc zrobiła tylko krzywdę temu dziecku. Owszem nie oddała byle komu lecz co matka to matka. I to się nigdy nie zmieni.
OdpowiedzUsuńAle za to Staszek zadziałał z prędkością światła. Ledwo co wyznał Ewie co do niej czuje, a chwilę później jej się oświadcza i podaje konkretną datę zaślubin. Lecz z drugiej strony na co mieli czekać. To, że Ewa jest szczęśliwa a jej życie toczy się właściwym torem jest najważniejsze.
Mam nadzieję, że już więcej nie przeczytamy o tej pustogłowej Iwonie. Chociaż może z czasem i ona poczuje instynkt macierzyński i będzie chciała aby dziecko do niej wróciło. Nie wiem jak to wygląda z prawnego punktu czy może starać się o przywrócenie praw rodzicielskich.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Julita
UsuńJeśli mała Magda miałaby mieć taką matkę jak Iwona, to lepiej, że została adoptowana. W tej sytuacji tylko Iwona tę adopcję postrzega w kategoriach małej zemsty. Ewa wcale tak tego nie odbiera, bo uważa, że to najsłuszniejsza i najlepsza decyzja w życiu jej lekkomyślnej córki.
Co do szybkich oświadczyn, to można powiedzieć, że Staszek, skoro zdobył się już na odwagę wyznania Ewie tego, co czuje, poszedł już za ciosem i kuł żelazo póki gorące. Oni oboje nie są już najmłodsi i nie chcą tracić czasu na życie osobno. Oboje przeboleli już dawno stratę swoich pierwszych połówek i dojrzeli do ponownego ułożenia sobie życia wspólnie.
Co do Iwony, to muszę Cię rozczarować, bo jej postać będzie się przewijała aż do końca opowiadania. Nie poczuje niestety instynktu macierzyńskiego i nie będzie się starała o przywrócenie praw do dziecka. To temat definitywnie zamknięty w momencie podpisania przez Ewę dokumentów w sądzie.
Pięknie dziękuję za długi wpis. Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Zgadzam się z tym, że taka matka jak Iwona to nic dobrego. I całe szczęście, że nie będzie chciała odebrać Ewie dziecka. Lecz gdy mała będzie już duża zacznie zapewne zadawać sobie pytanie dlaczego jej matka ją oddała. A to zapewne nie jest miłe uczucie. Wiem to z doświadczenia. Dlatego też uważam, że nikt nie jest nam w stanie zastąpić rodziców. Mimo wszystko.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Julita
UsuńJak wiesz, nie mogę powiedzieć, czy napisać nic więcej ponadto, co napisałam, bo musiałabym uprzedzić fakty. Wiadomo, że wcześniej czy później Magda zacznie zadawać pytania, a jak podejdzie do tematu Ewa, wkrótce się przekonasz.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Iwona zrobiła najlepszą rzecz w swoim życiu. Oczywiście pewnie myślała tylko o sobie, ale zyskali wszyscy. Ewa ze Staszkiem będą się czuli przy Madzi młodzi, tak samo prababcia. Madzia powinna mieć cudowne dzieciństwo. A Iwona niech żyje jak chce. Może kiedyś pożałuje oddania córeczki. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńIwona nigdy nie pożałuje, że oddała dziecko do adopcji. Wciąż będzie uważała, że postąpiła słusznie i to poniekąd racja.
UsuńPozdrawiam pięknie i dziękuję za wpis. :)
Dobrze myślałam, że dziecko trafi do matki, czyli babci i prababci. Tylko inne powody odstawiałam. Bardziej obstawiałam to, żeby jednak kontakt z dzieckiem nie stracić a nie z zemsty. Chociaż pierwszego powodu też do końca nie można wykluczyć i może jakiś detektyw na przykład będzie informował ją o córce albo ona sama z daleka będzie ją obserwowała. A wracając jeszcze do zemsty na matce, to prędzej zemściłaby się, gdyby oddała ją w obcej rodzinie i poinformowała o tym matkę. Chyba, że chciała jak było chyba napisane udowodnić jaka to z niej zła osoba. To taka moja mała uwaga. Najważniejsze jest to jednak, że Madzie będzie miała się dobrze. Może nawet na Ewę i Staszka wołać będzie mama i tata. Teraz czekam na ten przeskok ponad dwudziestoletni i spotkania Iwony z matką i jak mniemam z córką.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło dziewczyny.
RanczUla
UsuńNawet powiem więcej. Trafiłaś w dziesiątkę. Muszę przyznać, że byłam w lekkim szoku, kiedy przeczytałam Twój komentarz, że tak wszystko przewidziałaś, ale oczywiście nie mogłam tego potwierdzić, bo uprzedziłabym fakty. Magda nie będzie tytułować Ewy i Staszka mamą i tatą. Od początku będzie wiedziała, że to jej dziadkowie. Co do przeskoku to nie będzie on taki gwałtowny, ale będzie się dział stopniowo.
Wielkie dzięki za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Należy mieć nadzieję, że Magda odziedziczy po Iwonie tylko urodę. Coś tam jednak z przyzwoitości zostało w tej dziewczynie. Oddała małą w najlepsze ręce jakie mogły być. Ewa i Staszek już nie tylko mają siebie, ale jeszcze małą kruszynkę dla której trzeba się starać i którą należy kochać najmocniej jak tylko można. Trochę mało tego riki tiki tak, nie to co w poprzednim rozdziale, hihihi;) Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńPo prostu mnie rozwalasz tym swoim riki tiki tak. Nie prowokuj, bo w końcu zacznę pisać opowiadania wyłącznie dla dorosłych. Hahaha.
Mogę cię zapewnić, że dziecko faktycznie odziedziczy po matce tylko urodę. Charakter ukształtują jej dziadkowie.
Pozdrawiam Cię cieplutko i bardzo dziękuję za komentarz, który wywołał u mnie uśmiech nie pierwszy raz zresztą. :)
Proszę bardzo, kto by się spodziewał, że ze Staszka taki szybki bil. Fajnie, bo niby na co mieli czekać. A w tej sytuacji, to dobrze, że Ewa nie jest sama, że Madzia będzie miała pełną rodzinę. Do tego jeszcze ciocie i wujkowie. Sama radość. Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńStaszek mimo wieku to niezły pistolet. Ma taką dzierlatkę pod bokiem, to na co będzie czekał. Latka lecą i trochę już mu dojadła samotność Niech chłop będzie jeszcze szczęśliwy na stare lata.
Pozdrawiam Cię pięknie i dziękuję za wpis. :).
Bardzo ciężko jest wrócić po porodzie do poprzedniej wersji. Wymaga to naprawdę mnóstwa zachodu i samozaparcia. Oczywiście dużo zależy od tego ile się przytyło w czasie ciąży, ale i tak powrót do dawnej wagi najczęściej okupiony jest morderczą pracą. A Iwonie się to udało w bardzo krótkim okresie. Co z człowiekiem może zrobić dobra motywacja (pieniądze) i chęć powrotu do "pracy". Pozdr
OdpowiedzUsuńTo prawda, że dochodzenie do dawnej figury po porodzie bywa trudne, ale Iwona ma parcie na szkło. Jest zdesperowana, bo bardzo chce wrócić do dawnego życia, w którym opływała we wszystko.
UsuńPozdrawiam najpiękniej i dziękuję za komentarz. :)
Iwona zachowała się nad wyraz odpowiedzialnie. Wiem, że mama niezależnie od tego jak jest, to zawsze mama, ale w tym wypadku decyzja o adopcji ze wskazaniem była najmądrzejszą rzeczą jaką Iwona zrobiła w swoim życiu. I tak nie chciała dziecka, więc donoszenie ciąży, urodzenie i wskazanie mamy było genialnym posunięciem. Do tego wszystkiego dbała o siebie i dziecko w czasie ciąży i dopilnowała wszystkich formalności. Naprawdę mnie mile zaskoczyła. Niech jej się wiedzie na swój pokręcony sposób. Bo o Magdę, Ewę, Staszka i innych jakoś jestem spokojna. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńTo prawda, że adopcja ze wskazaniem była genialnym posunięciem, chociaż wiadomo, że Iwona cierpi na dość pokręconą logikę i działała z dziwacznych pobudek uznając, że w ten sposób zemści się na matce. Nikt oprócz niej tak tego nie postrzegał, a już na pewno nie Ewa, która po pierwszym szoku uznała tę decyzję córki za najlepszą w jej życiu.
Dziękuję bardzo za komentarz i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Tym razem same dobre wieści. Fajnie się o tym czyta. A i zauważyłam nową zapowiedź. Cieszę się i gratuluję natchnienia. Chyba należy mi się medal za spostrzegawczość. Pozdrawiam;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńOde mnie masz wielki medal za spostrzegawczość. Rzeczywiście jest nowa zapowiedź historii dość krótkiej, bo tylko pięcioczęściowej, ale być może Was zaciekawi. A z tym natchnieniem to różnie bywa.
Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za komentarz. :)
Okropne zrzec się praw rodzicielskich do własnego dziecka.Jednak do Iwony wszystko podobne. To wstrętne babsko myśli wyłącznie o sobie. Podła egoistka ,choć malutka opieką Staszka i Ewy będzie miała o niebo lepiej niż z wyrodną matka ,która zarabia w taki ,a nie inny sposób.Na jej przemianę nie liczyła więc i zbytnio zdziwiona nie jestem jej postawą.Jedynie podrzuceniem dziecka swojej rodzinie,bo da niej mała to balast ,który trzeba z rzucić ,by móc iść dalej wybraną przez siebie drogą. Urodziła ,oddała i jak nic wróciła do dawnej wersji siebie.Schudła,znów może być królową łóżka i pławić się w luksusach. Oby dziewczynka odziedziczyła po niej wyłącznie urodę ,a nie podły charakter ,przebiegłość i brak skrupułów. Zaś u Ewy życie układa się pomyślnie ,jest żoną Staszka i razem wychowają małą.Czekam na cd. Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńJustyna
UsuńAdopcja ze wskazaniem to był strzał w dziesiątkę, bo Iwona nadal nie jest rozsądna i ukierunkowana wyłącznie na siebie. Nie była dobrą córką i nie była by dobrą matką.
Wielkie dzięki za wpis. Pozdrawiam Cię serdecznie. :)
Piękną córeczkę urodziła Iwona. Uważam, że dobrze się stało, że mała Madzia będzie się wychowywać u Ewy i Staszka. Oni się kochają, są dobrymi ludźmi i na pewno wychowają małą na dobrego, zaradnego człowieka. Na marginesie chcę powiedzieć, że ja też zauważyłam nową zapowiedź. Cieszę się. Pozdrawiam i czekam na kolejną część;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńDziecko urodę odziedziczyło po matce i na szczęście tylko urodę. Ewa i Staszek zrobią wszystko, by nie zmarnować tego dziecka, a prababcia pomoże.
Cieszę się, że zerkacie na prawy margines i dostrzegacie nowe pozycje.
Pozdrawiam Cię pięknie i dziękuję za komentarz. :)
Iwona powinna dziękować opatrzności, że sypiając z tyloma facetami nie nabawiła się niczego gorszego niż ciąża. Bo jak widać żadne zabezpieczenie nie jest pewne. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo prawda. Takie rozwiązłe życie zawsze niesie ze sobą spore ryzyko. Opowiadanie zmierza do końca, ale z Iwoną jeszcze nie skończyłam więc wszystko możliwe.
UsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję za wpis. :)
Fajnie, że Ewie po tylu ciężkich latach tak miło się ułożyło życie. A przed Iwoną jeszcze kilka lat świetności i później zegar też się o nią upomni. Niewiele pomogą tony kremów, nawet najlepszych. Pesel robi swoje. Ciekawe co wtedy? Będzie dostatnio i leniwie żyć na przyspieszonej emeryturze? Nauczyła się oszczędzać, żeby zadbać o swoją przyszłość jak już nie będzie taka ekskluzywna? Czy też nic życie jej nie nauczyło i ani się nie obejrzy i skończy na ulicy? Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńŻycie jakie wiedzie Iwona dość wcześnie odciska na takiej osobie swoje piętno. Tuszowanie zmarszczek nie zawsze jest umiejętne i patrząc w twarz takiej kobiety łatwo domyślić się, czym się zajmuje. Tona szpachli na twarzy i przesadny makijaż są typowe. Iwona nadal nie jest oszczędna i jeśli ma jakieś pieniądze, to tylko dlatego, że nie płaciła dotąd ani za mieszkanie ani za utrzymanie. Nawet ciuchy kupował jej Paddy. W takiej sytuacji ciężko jest wydać te ogromne pieniądze, które zarabia na nierządzie. Raczej nie myśli o przyszłości i o tym, z czego będzie żyła.
Dziękuję bardzo za komentarz. Pozdrawiam serdecznie. :)
A mi się wydaje, że nawet gdyby Magda zapytała Ewę lub Staszka o swoją mamę, to oni są na tyle przyzwoici, że z pewnością powiedzą jej prawdę. Jestem przekonana, że zrobią to bardzo delikatnie, tak aby przysporzyć jak najmniej przykrości Magdzie. Ja też jestem ciekawa jak długo Iwona będzie jeszcze tak rozchwytywana i czy pomyślała o zabezpieczeniu się na przyszłość? Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńMagda na pewno dowie się prawdy. Prawda jest przykra i bolesna i trudno jest ją przekazać w delikatnej formie. Iwonie natomiast kurczy się czas i za chwilę okaże się, że ma go coraz mniej, bo mężczyźni wolą świeży, młody i niezużyty towar.
Pięknie dziękuję za wpis i pozdrawiam Cię najserdeczniej. :)
Jakie tempo. Stanisław dość długo myślał, myślał i wreszcie upewnił się w swoich uczuciach. A jak się upewnił, to nie ma zmiłuj. Buch na kolana oświadczyny i ślub. Wróżę im długie lata szczęścia. Dzięki Iwonie i maluszkowi odmłodnieją jak nic i nie będą mieć czasu na nudę. Oboje za swoją dobroć zasługują na wszystko co najlepsze. Może przynajmniej na stare lata będą mieć obok siebie młodą osobę, która o nich zadba i która będzie ich kochała. Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńEwa i Staszek będą mieli długie, spokojne i szczęśliwe życie, a Magda będzie im dostarczać radości i dumy.
Dziękuję za wizytę na blogu i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńjaka spryciula z tej Iwony, adopcja ze wskazaniem. No proszę, wreszcie ruszyła tymi swoimi szarymi komórkami. To jedna z najlepszych rzeczy jaką Iwona do tej pory zrobiła w swoim dziwnym życiu. Pierwszą była decyzja o urodzeniu. Myślałam, że to jej przejdzie, a jednak bardzo się starała donosić szczęśliwie tę ciążę, aż dziw:) Po oddaniu córeczki dla niej życie wróciło na wymarzone tory. Wreszcie będzie mogła żyć tak jak do tej pory i opływać w luksusach tylko ciekawe jak długo jeszcze? Decyzja ta jest dobra również dla maluszka, bo lepszych rodziców ze świeczką szukać i genialna dla Ewy i Staszka. Dziecko jeszcze bardziej ich do siebie zbliży. Fantastyczna też jest dla Zosi, będzie się czuła potrzebna, bezpieczna i kochana no i przeprowadziła się do spokojniejszego miejsca. Nie mogę też pominąć romantycznych scen ze Staszkiem w roli głównej:) Bardzo fajnie, że oboje dali sobie szansę na długie i szczęśliwe życie. Tak jak powiedział Mirek, on ją właściwie już traktował jak mamę. To bardzo miłe. Ciekawi mnie co jeszcze dla nich wymyśliłaś? Chyba nie będzie problemów z Madzią? Nie przewidujesz powtórki z rozrywki, prawda? Mam nadzieję, że będzie im się chowała zdrowo i nie będzie z nią większych problemów, np. wychowawczych czy zdrowotnych. A może Madzia będzie chciała odnaleźć mamę? Niektórzy tak mają, że chcą poznać biologicznych rodziców. Nie zawsze to się dobrze kończy i zazwyczaj jest bolesne dla dzieci. A może jednak Iwona po jakimś czasie zapragnie poznać swoją córkę? Przecież przy takim trybie życia, to właściwie Iwona skazana jest na samotność. Żadnej rodziny, żadnych przyjaciół, tylko "praca". Może zacznie jej ona doskwierać? To też nie byłoby dobre dla nikogo. Nie ma co dywagować, już niebawem się przekonamy co tak naprawdę spotka bohaterów. Dziękuję za dzisiaj i czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja
p.s. powroty są ciężkie, a urlop przereklamowany. Padam na twarz. Buziaki:)
Gaja
UsuńMagda na pewno spotka matkę, ale nie będzie to tak, że ona desperacko będzie jej szukać. Nie będzie, bo to mądra dziewczyna. Natomiast z instynktem macierzyńskim u Iwony nadal cienko. Nawet nie będzie się starała i nie zrobi nic, żeby odnaleźć matkę i córkę. Wybrała takie życie a nie inne i ono kiedyś się na niej zemści, ale nawet wtedy niewiele będzie żałować.
PS.
Powroty zawsze są trudne i męczące zwłaszcza kiedy wraca się z tak długiej podróży. Teraz wypadałoby odpocząć, ale pewnie rzeczywistość Cię już dopadła i poszłaś do pracy. Tu bardzo Ci współczuję, bo jeszcze pamiętam, co to znaczy poranne wstawanie i życie na wysokich obrotach.
Dzięki za komentarz. Przesyłam uściski i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Bardzo mnie cieszy taki obrót spraw. Zarówno Ewa jak i Stanisław są dobrymi ludźmi i należy im się życie w szczęściu. Teraz już nic nie jest straszne, bo są we dwoje. Raźniej im będzie. Do tego jeszcze ściągnęli do siebie mamę Ewy. Razem świetnie sobie poradzą z wychowaniem Magdy. U nich pełnia szczęścia, ale i Iwona wydaje się być szczęśliwa. Ciekawe tylko czy tak będzie już zawsze? Chyba jednak nie, bo i ona się zestarzeje, a Paddy już ma nowe, młodziutkie dziewczyny. On nie wygląda na sentymentalnego człowieka. Tak jak dla Iwony i dla niego liczą się tylko pieniądze. Jak Iwona przestanie być taka ekskluzywna, to pewnie pogoni ją na cztery wiatry. Co wtedy? Iwona znajdzie innego opiekuna? Czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńPaddy na pewno nie jest sentymentalny. On jest coraz starszy, ale to on wciąż trzyma kasę w garści i to on ma kontakty. Dziewczyny się starzeją a tym samym stają się mało atrakcyjnym towarem. Nie zarabiają, więc nie ma dla nich miejsca w domu Paddy'iego. Z Iwoną będzie trochę inaczej o czym przeczytasz wkrótce.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz i serdecznie pozdrawiam. :)