ROZDZIAŁ
10
ostatni
Ten czas spędzony razem był dla nich jak
sen. Marek nie odstępował Uli ani na krok. Jeździł z nią do portu i wraz z nią
wybierał ryby. Miał okazję poznać Nikodema i Jankę. Poznał kilku rybaków i
wciąż był pod wrażeniem ich życzliwości i uczynności wobec Uli. Zajmował się
Agatą, gdy Ula była akurat zajęta. Budował z nią zamki z piasku i uczył pływać
w morzu. Ganiał z nią po plaży lub grał z nią w piłkę. Mała była zachwycona i
wciąż nie miała dość zabawy. Wieczorami, gdy wykąpana i bardzo zmęczona Agata
już spała, oni mieli czas tylko dla siebie. Lubili spacerować brzegiem morza
mocząc stopy w ciepłej jeszcze wodzie. Marek tulił Ulę do swego boku, a ona
ponownie dochodziła do wniosku, że wpasowuje się w niego jak ulał. W tej
pięknej, romantycznej scenerii zapewniał ją o swojej miłości, mówił o
przyszłości, o tym, że chciałby się ożenić jeszcze w tym roku.
-
Zróbmy to Ula. To będzie ukoronowanie moich marzeń. Ja wszystkim się zajmę. O
wszystko zadbam. Tylko się zgódź. Zaprosimy Nikodema i Jankę. Szymczykowie na
pewno się ucieszą zwłaszcza Maciek. Jak wrócę do Rysiowa pójdę do księdza i
zapytam o wolny termin pod koniec października.
-
Października?! – aż krzyknęła zdziwiona. – Marek to tak strasznie mało czasu.
Ja przecież wrócę na początku tego miesiąca. Nie mam pojęcia jak dużą masz
rodzinę. Na ile osób zaplanować wesele i przede wszystkim czy zamawiać salę,
czy nie. Naprawdę czarno to widzę. Jest tyle rzeczy do omówienia…
-
Kochanie – stanął naprzeciw niej i spojrzał jej głęboko w oczy. – Nie będziemy
zamawiać żadnej sali. Mój dom pomieści wszystkich. Nie będzie nas dużo, bo i ja
mam niezbyt liczną rodzinę. Właściwie składa się tylko z rodziców i rodzeństwa
Febo. Będzie trochę ludzi z firmy. Tych, z którymi jestem najbardziej związany.
Na pewno będzie Sebastian. Wiem, że nie darzysz go sympatią, ale to mój
najlepszy przyjaciel od lat i nie wypada go nie zaprosić. Moja sekretarka jest
jego dziewczyną. Będzie nasz projektant Pshemko. To najważniejsza osoba w
firmie. Będzie Ala Milewska, osoba w wieku moich rodziców i najdłużej pracująca
w Febo&Dobrzański, właściwie to od momentu jej założenia. I to chyba
wszystko. Będzie nas znacznie mniej niż ludzi na imprezach, które do niedawna
organizowałem. Zobaczysz, że to się uda. Obrączki i sukienkę możemy kupić w
ciągu jednego dnia. Zamówię najlepszy catering i wynajmę kogoś do obsługi
przyjęcia. Będzie dobrze.
-
Zadziwiasz mnie. Ty naprawdę masz zdolności organizacyjne. Mimo wszystko jednak
trochę się obawiam. Najbardziej twoich rodziców. A jak mnie nie zaakceptują?
Przecież to nie ja miałam być ich ukochaną synową.
-
Paulina to już odległa przeszłość, do której nie ma powrotu i oni doskonale to
rozumieją. Wiedzą o tobie i o Agacie. Nic przed nimi nie ukrywałem i szczerze
opowiedziałem o swoich uczuciach. Oni się ucieszyli i ani jednym słowem mnie
nie skrytykowali ani też nie wyrazili swoich wątpliwości. Pogodzili się z tym,
że jestem od dawna dorosły i stanowię sam o sobie. Wprawdzie od jakiegoś czasu
ciosali mi kołki na głowie, żebym postarał się o wnuki dla nich, ale jak
dowiedzieli się o Agacie to odpuścili i wręcz nie mogą się doczekać, żeby ją
poznać. Wiesz, że ją uwielbiam, ale chciałbym mieć z tobą dziecko. Dla niej to
by było też lepiej, gdyby miała rodzeństwo. Ja wiem, że nie wszystko od razu i
że to melodia przyszłości, ale mówię tu teraz o swoich marzeniach.
-
Wszystko w swoim czasie kochany. Może i dziecko będzie nam dane?
Czas szybko umykał. Marek przedłużył swój
pobyt jeszcze o tydzień. Obiecywał, że jak tylko będzie mógł się wyrwać
przyjedzie na weekend. W końcu nadszedł dzień jego wyjazdu. Józef wyniósł dwie
wielkie reklamówki pełne wędzonych ryb i trzecią zapełnioną rybami w słoikach.
- To
dla ciebie i rodziców z najserdeczniejszymi życzeniami „smacznego”. Podziel
sprawiedliwie. Uważaj na drodze i jedź ostrożnie. Nie chciałbym stracić
drugiego zięcia.
-
Będę uważał panie Józefie i to bardziej niż zwykle. Teraz mam dla kogo żyć. No
chodź, pożegnaj się ze mną – wyciągnął ręce do Agaty. Podniósł ją i przytulił
mocno. – Będę za wami bardzo tęsknił. – Mała wygięła usta w podkówkę i
rozpłakała się. – Nie płacz Aguś. Bardzo się postaram przyjechać za kilka dni i
wtedy będziemy szaleć do upadłego. Poczekasz na mnie?
-
Poczekam.
-
Wytrzyj oczka i nie płacz, bo mamie też to się udziela. Widzisz jak błyszczą
jej oczy? – Objął Ulę ramieniem i tak trwali we trójkę przytuleni do siebie. –
Trzymajcie się moje dzielne kobietki. Jak tylko dojadę na miejsce to zadzwonię,
żebyście się nie martwiły.
Jeszcze ostatnie buziaki, uścisk dłoni Józefa
i już Marek ruszył ostrożnie w kierunku Warszawy. Miał zamiar podjechać
najpierw do rodziców. Podczas swojego pobytu porobił mnóstwo zdjęć i chciał im
pokazać najważniejsze osoby w jego życiu. Będąc pod domem seniorów zadzwonił do
Uli i uspokoił ją, że dojechał szczęśliwie.
Rodzice wypatrywali go, bo dzwonił do nich
z trasy. Czekała na niego ciepła kolacja i sporo mocnej kawy. Przez pierwsze
pół godziny opowiadał im o Uli i Agacie, pokazywał zdjęcia.
- To
piękna kobieta synu – zachwycił się senior. – Naprawdę piękna. Dziecko też
śliczne. Ma jej oczy. Urocza dziewczynka.
Helena Dobrzańska była również pod
wrażeniem urody Uli. Czuła, że to jest wreszcie ta właściwa kobieta dla jej
syna i pochwalała jego wybór.
-
Przywiozłem wam mnóstwo pysznych, wędzonych ryb. Mój przyszły teść wędzi je
osobiście, a Ula śledzie i szprotki zaprawia w słoiki. Są genialne. Poza tym
dużo rozmawialiśmy o ślubie. Trochę ją zaskoczyłem datą, bo nie sądziła, że
chcę, żeby odbył się jak najszybciej, ale myślę, że dam radę załatwić wszystkie
formalności do dwudziestego ósmego października. Wesele urządzam u siebie w
domu, bo będzie niewiele osób. Wszystko przemyślałem w najdrobniejszych
szczegółach.
Zaparkowała pod cmentarzem i pomogła Agacie
wysiąść. Mała odkąd Marek wyjechał wciąż zadawała jej mnóstwo pytań.
- To
ja teraz będę miała drugiego tatę?
- Ty
masz już tatę takiego prawdziwego, ale jeśli będziesz chciała, możesz się do
Marka tak zwracać. Możesz też po prostu mówić mu po imieniu.
-
Marek jest fajny i nas kocha. Gdyby mój tatuś żył, to też by się ze mną tak
bawił, prawda?
-
Prawda. Tata bardzo cię kochał i bardzo chciał być najlepszym tatą na świecie,
ale bozia miała wobec niego inne plany. Zostawił dla ciebie zdjęcie i list. Jak
wrócimy do domu to ci go przeczytam. Może
już zrozumiesz – pomyślała.
-
Wujek Nikodem mówił, że tatuś był najdzielniejszym rybakiem we Władysławowie.
-
Wujek ma rację. Tata był bardzo odważny. Był naszym bohaterem. Połóż kwiatki na
grobie, a ja zapalę tacie światełko.
Mała podeszła do grobowca i ułożyła na
płycie bukiet.
-
Kocham cię tatusiu. Marka też kocham. On niedługo będzie moim drugim tatą, ale
ty zawsze będziesz tym najprawdziwszym.
Piersią Uli wstrząsnął szloch. To proste
rozumowanie jej dziecka było takie poruszające. Nie wymawiała jeszcze dobrze
niektórych słów, ale wszystko można było zrozumieć.
Zanim skończył się sezon spotkała się z
Szymczykami. Opowiedziała im o Marku i o tym, że chcą się pobrać pod koniec
października.
-
Marek strasznie pili. Nie chce czekać. W związku z tym czujcie się już oboje
zaproszeni, a ciebie Janka chciałam prosić, żebyś została moją świadkową.
Świadkiem będzie Maciek. Tak ustaliliśmy z Markiem. Drugim drużbą będzie
przyjaciel Marka i jego dziewczyna. Zgodzisz się?
- To
zaszczyt Ula i dziękuję, że pomyślałaś o mnie. Cieszę się, że na nowo ułożysz
sobie życie. Już się obawiałam, że chcesz się zestarzeć we wdowieństwie.
-
Leszek tego nie chciał. Zostawił mi list, w którym o tym pisał. Agata ma trzy i
pół roku, a ja już przebolałam tę stratę. On zawsze będzie dla mnie bardzo
ważny i zawsze będzie miał miejsce w moim sercu, ale myślę, że nadszedł czas,
żeby coś zmienić w swoim życiu. Marek ma dobry charakter i kocha mnie i Agatę.
Myślę, że będę z nim szczęśliwa.
Marek przyjeżdżał w każdy weekend. Tęsknił
za swoimi dziewczynami a i one nie mogły się już go doczekać. W ostatni dzień
ich pobytu też przyjechał. Pomógł zapakować skrzynie z owocami, jarzynami i uwędzonymi
rybami. Pozamykał wszystkie okiennice i posprawdzał, czy wszystkie wtyczki są
wyłączone. Cieszył się, że to już koniec sezonu i będzie miał Ulę na
wyciągnięcie ręki. W sprawie ślubu zdziałał bardzo wiele. Przede wszystkim
zaklepał termin w kościele i opłacił zapowiedzi. Załatwił zaproszenia i ustalił
menu w jednej z najlepszych firm cateringowych w Warszawie. Zadbał też o
alkohole i napoje. Salon miał się przekształcić w salę weselną. Nawet zatroszczył
się o suknię ślubną Uli. To akurat nie było trudne, bo Pshemko i takie kreacje
projektował. Marek po prostu wybrał najpiękniejszą z ich ostatniej kolekcji.
Następnego dnia po powrocie Marek zabrał
Ulę do firmy. Musiała przymierzyć ślubną suknię. Przedstawił ją Pshemko jako
przyszłą panią Dobrzańską, ale on jakoś wyjątkowo wojowniczo nastawiony wyrzucił
go z pracowni mówiąc, że oglądanie panny młodej w ślubnej sukni przed ślubem
przynosi pecha. Ula przebrała się za parawanem. Suknia bardzo jej się spodobała
i leżała na niej idealnie. Pshemko przyjrzał się jej krytycznym wzrokiem i w
końcu westchnął.
-
Jesteś piękna Bella. Nie będziemy dodawać welonu tylko fantazyjnie upniemy
włosy a całość uzupełnimy oryginalną biżuterią. Marek padnie jak cię zobaczy.
Po przymiarce podjechali do jubilera, gdzie
Ula wybrała skromne obrączki. Nie lubiła obwieszać się złotem. W sobotę miała
poznać rodziców Marka. Jechała do nich z duszą na ramieniu. Bała się tej
konfrontacji, chociaż Marek ją uspokajał. Rzeczywiście zarówno ona jak i ojciec
a także Agata zostali przywitani niezwykle ciepło i serdecznie, wręcz wylewnie.
Cieplak wręczył seniorowi wielką butlę własnoręcznie robionej nalewki mówiąc,
że to lek na pobudzenie krążenia. Helena została obdarowana bukietem kwiatów.
Marek trzymający na rękach Agatę przedstawił ją rodzicom.
-
Mamo, tato, a to jest Agata, największy skarb Cieplaków i najwspanialsze
dziecko na ziemi.
Mała trochę się wstydziła. Wtulała się w
ramię Marka, ale w końcu zdołał ją przekonać, że tak właściwie, to są jej
przyszli dziadkowie i nie powinna się ich wstydzić. Wystarczyło pół godziny i
znowu była sobą. Siedząc na kolanach Krzysztofa zamęczała go pytaniami, na
które on z anielską cierpliwością odpowiadał. Ula bardzo pozytywnie odebrała to
spotkanie z przyszłymi teściami. Marek w niczym nie przesadził, bo okazali się
niezwykle miłymi i uprzejmymi ludźmi.
Ich ślub był prawdziwą sensacją w Rysiowie.
Największa plotkara – Dąbrowska wprawdzie trzymała język za zębami i nie
komentowała, ale chodziła po miasteczku z miną mówiącą „A nie mówiłam?
Poleciała na jego kasę.” Inni mieszkańcy będący świadkami tego wydarzenia
twierdzili, że Ula wyglądała jak anioł, a Marek to najpiękniejszy mężczyzna na
świecie. Najbardziej wzruszająca była Agata, która ubrana w białą sukieneczkę
przemaszerowała z dumą środkiem kościoła niosąc ostrożnie poduszkę, na której
spoczywały ślubne obrączki. Po ceremonii Marek porwał małą na ręce i objąwszy
wolną ręką Ulę wymaszerował z nimi z kościoła.
Otoczył ich wianuszek dwudziestu osób.
Wszyscy składali życzenia. Na końcu podeszli Szymczykowie gratulując im i
życząc długich, szczęśliwych lat. Maciek, który wraz z Janką pełnił funkcję
świadka uściskał Ulę i szepnął, że w przyszłym roku i on będzie się żenił.
Wciąż był wierny dziewczynie, w której zakochał się ponad rok temu i która
towarzyszyła mu na ślubie.
Salon w domu Marka okazał się zupełnie
wystarczający. Usunięto z niego kanapy, a wzdłuż ścian ustawiono weselne stoły.
Zatrudnieni do obsługi gości kelnerzy bardzo sprawnie roznosili jedzenie.
Wynajęty przez Marka zespół przygrywał do tańca. Ula musiała przyznać, że jej
mąż okazał się niezwykle kreatywny i bardzo pięknie urządził im wesele.
Mniej więcej o trzeciej nad ranem goście
zaczęli się rozchodzić. Cieplak zabrał na ręce śpiącą wnuczkę i wolnym krokiem
ruszył w kierunku domu. Dobrzańscy seniorzy zostawali do następnego dnia
podobnie jak Pshemko i Sebastian z dziewczyną.
Marek porwał Ulę na ręce i powędrował z nią
do swojej sypialni. Miał się z nią kochać po raz pierwszy i już nie mógł się
tego doczekać. Delikatnie uwolnił ją ze ślubnej sukni znacząc pocałunkami jej
plecy i szyję. Rozpalał ją i siebie. Kiedy stanęła przed nim naga zasłaniając
jedną ręką piersi a drugą łono przytulił ją mocno.
-
Jesteś najpiękniejszą kobietą jaką znam – wyszeptał jej do ucha – i nie masz
najmniejszego powodu, żeby się wstydzić. To ciało jest boskie, a ja pragnę go
jak wariat.
Ona też pragnęła go bardzo. Leszek był
pierwszym i jedynym do tej pory mężczyzną w jej życiu. Oddawała namiętne
pocałunki Marka i ani się spostrzegła jak był już w niej. To było spontaniczne,
pozbawione hamulców, szalone zbliżenie. Przeżyła trzy orgazmy pod rząd i nie
rozumiała jak to jest w ogóle możliwe. Dygotała na całym ciele, a Marek nie
przestawał się z nią kochać. Kiedy wreszcie i on się spełnił przylgnął do niej
jak magnes.
- To
było piękne, cudowne, wspaniałe. Będziemy to powtarzać do momentu, aż okaże
się, że jesteś przy nadziei. Ja wprawdzie najchętniej spłodziłbym całą drużynę
piłkarską, ale będę wdzięczny nawet za jednego bobasa. To co? Powtarzamy?
Spojrzała na niego przerażona. Roześmiał
się na całe gardło.
-
Spokojnie kochanie. Ja tylko żartowałem.
Zamknęła oczy i odetchnęła z wyraźną ulgą.
Po chwili spała a on długo jeszcze patrzył w jej twarz z miłością i nie mógł
oderwać od niej oczu.
K O N I E C
Marek wszystko szybko zaplanował i udało im się pobrać w tak krótkim czasie. Teraz Agatka ma drugiego ojca i szczęśliwą rodzinę bo dziecko potrzebuje dwójki rodziców. Szkoda że to już koniec bo nie wiemy czy będzie ten bobas. ;-) G
OdpowiedzUsuńG.
UsuńA od czego masz wyobraźnię kochana? Zawsze możesz sobie dopowiedzieć dalszy ciąg. Niemal w każdym opowiadaniu uszczęśliwiam Was bobasem, a nawet bywało, że kilkoma. Skoro Marek postanowił, że Agata musi mieć rodzeństwo, to na pewno tak będzie.
Dzięki wielkie za każdy komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Ale z Ciebie nocny marek;) Dzięki za bajkowe zakończenie. Czekam na kolejną historię. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie jestem nocnym Markiem. Po prostu mam kłopoty ze snem i dość często kładę się spać o pierwszej lub drugiej w nocy. To bardzo męcząca przypadłość niestety.
UsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję za wpis. :)
Bardzo piękna ta ostatnia część. Mała Agatka to bardzo rezolutna dziewczynka. Ten ślub był ukoronowaniem tej ich miłości.
OdpowiedzUsuńCzekam teraz na kolejne opowiadanie.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Julita
UsuńCieszę się, że dotrwałaś do końca i pięknie dziękuję za komentarze pod każdym rozdziałem. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Wszystko tak szybko się potoczyło. Zaręczyny, ślub... i niestety koniec opowiadania. Piękne zakończenie ale opowiadania będzie mi brakować. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się na twoim blogu kolejna piękna historia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Marzycielko
UsuńNastępna historia już w przyszłym tygodniu chociaż tym razem nie na temat BrzydUli i już Cię na nią zapraszam. Czekam też niecierpliwie na kontynuację Twojego opowiadania i mam nadzieję, że czas Ci pozwoli pisać. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
O matko! Jakie tempo! Marek jest niesamowity i to nie tylko pod tym względem;) Serdecznie się ubawiłam z tego "Powtarzamy?" Dziękuję, chociaż za dużo tego coś tam, coś tam nie było;) Oczywiście czekam na kolejny czwartek i na nową opowieść. Serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńNie załamuj mnie dziewczyno, bo się potnę. Akcja nie może się wciąż toczyć w ślimaczym tempie i w końcu musi trochę przyspieszyć. Jeśli chodzi o "coś tam, coś tam..." to faktycznie się nie rozwinęłam, ale usprawiedliwiam to tym, że napisałam już tyle historii i w każdej było "coś tam, coś tam...". W dodatku wciąż muszę wymyślać takie sceny a to nie przychodzi mi z łatwością i jeżeli utykam z pisaniem na jakimś etapie opowiadania, to właśnie na takich momentach. Jeśli nie czytałaś opowiadania "Symfonia miłości" to odsyłam Cię do niego, bo w nim jest chyba najwięcej takich opisów.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Czytałam, czytałam i to kilka razy;) Co ja pocznę, skoro życie toczy się wokół fiku miku;) Jakoś nie wygląda żebyś gdzieś tam utknęła;) Jeszcze raz pozdrawiam. Jolka
UsuńJola
UsuńCzasami przy opisywaniu "tych" scen mam taką blokadę, że siedzę jak ten matoł przed monitorem i nie wiem co napisać, bo mam wrażenie, że wszystko to już było i boję się, że sama sobie zrobię plagiat, gdy zacznę używać tych samych słów, a jak ubrać to w inne, zupełnie nie mam pojęcia. Kiedy wreszcie przebrnę przez taką scenę, to wierz mi, że nie tylko jeden kamień spada mi z nerki, ale wszystkie jakie mam. hahaha.
Uwielbiam takie love story;) Może dlatego, że w normalnym życiu zazwyczaj nie jest tak pięknie. A może nie mam racji. Może też jest tak pięknie tylko nie potrafię tego dostrzec? Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńJa uważam, że teraźniejszej rzeczywistości nie ma klimatu dla romantyzmu. Może to właśnie dlatego tak trudno go dostrzec. Ludzie są umordowani pracą na dwudziestu etatach, żeby jakoś związać koniec z końcem i nie mają czasu na romantyczne gesty. Oczywiście nie można generalizować, bo być może zdarza się taka miłość jak ta, którą opisałam, ale raczej rzadko występuje w przyrodzie.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i dziękuję za wpis. :)
Cudowne opowiadanie, jak zwykle zresztą. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję i najserdeczniej pozdrawiam. :)
UsuńAgata jest w siódmym niebie. Wreszcie doświadczyła tego, co znaczy młody mężczyzna w życiu. Widać doskonale, że Marek pokochał nie tylko Ulę, ale też Agatkę. Super szczęśliwe zakończenie. Czekam na kolejny next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńMimo, że Ula przelała całą swoją miłość na Agatę, to ona jednak tęskni za ojcowską miłością. Jej ojciec zginął, nigdy go nie poznała, a Marek doskonale go zastąpił. Pełna, kochająca się rodzina to najlepsze dla takiego dziecka.
Bardzo dziękuję Ci za komentarze pod rozdziałami i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Ula miał do tej pory nieźle pod górkę, ale za to teraz samo szczęście;) Marek jest niezwykle opiekuńczy i bardzo zaangażowany. Spieszy się, jakby bał się, że mu dziewczyny uciekną;) Ale to tylko na plus. Ślub i to co po niej bardzo romantyczne. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńMarek jechał do Uli z duszą na ramieniu, bo nie był pewien jak przyjmie jego tłumaczenia. Chciał to jak najszybciej wyrzucić z siebie i zdeklarować się, bo już z tym zamiarem nosił się od jakiegoś czasu, co bardzo nie podobało się Sebastianowi. Na szczęście Ula się zgodziła i tylko można się domyślić, że Olszański poczuł się rozczarowany.
Dziękuję pięknie za miłe słowa. Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Szkoda, że to już koniec. Przyjemnie się czytało to opowiadanie. Teraz czekam na kolejne. Przesyłam pozdrowienia;)
OdpowiedzUsuńNiestety kiedyś musiałam zakończyć tę historię. Na szczęście jeszcze sporo przed Wami do czytania i mam nadzieję, że te następne historie również przypadną Wam do gustu.
UsuńPozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wizytę na blogu. :)
Cichego zakątka na plaży nie było, ale Marek odbił to sobie chyba z nawiązką. Jak tak dalej pójdzie, to naprawdę będzie nie jedno, a kilkoro Dobrzańskich maluchów;) Fajnie, że wszyscy są naprawdę szczęśliwi. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńTo, co będzie później i czy ta upojna noc będzie brzemienna w skutkach pozostawiam już Waszej wyobraźni. Scenarzyści BrzydUli dali tym piszącym wielkie pole do popisu, bo pozostawili w nas niedosyt i nieodparte wrażenie, że to nie jest jeszcze koniec tej historii. Dzięki temu powstały setki opowiadań lepszych lub gorszych, ale i tak człowiek czytał je z przyjemnością.
Bardzo Ci dziękuję za wszystkie komentarze i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Wszystko wyjaśnione i wszystko wiadomo. Nie ma co się zbytnio rozpisywać. Wszechogarniające szczęście. No i fajnie, bo każdy z nich na to zasługiwał. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńI tak właśnie miało być. Staram się nic nie pozostawiać przypadkowi i doprowadzam sprawy do szczęśliwego końca. Czytelnik musi mieć jasność i jest mi miło kiedy czuje się dopieszczony.
Pięknie Ci dziękuję za komentarze pod każdym rozdziałem i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Sielskie, anielskie, genialne,cudowne ,miodowe, cukierkowe, wspaniałe ,fantastyczne ,rewelacyjne , słodkie, miłosne ,całuśne. bajkowe, piękne itp. Zakończenie. Tak się zaczytałam ,że z żalem stwierdziłam ,że to już koniec.Miła odskocznia po nużącym ,szarym dniu.
OdpowiedzUsuńWszyscy szczęśliwi Ulka,Marek i Agatka. Ta ostatnia ma wreszcie tatę ,który jest opiekuńczy i chętnie spędza z nią czas.
Czekam na nową zaskakującą historię. Pozdrawiam serdecznie :).
Justyś
UsuńZnowu całe mnóstwo przymiotników i to jakich miłych! Nie wiem, czy kolejna historia będzie zaskakująca tym bardziej, że nie będzie o BrzydUli, ale liczę, że jednak się spodoba.
Pozdrawiam Cię najpiękniej i bardzo dziękuję za rozbudowane komentarze. :)
Marek jest tak zdeterminowany, że można się tego wystraszyć, hahaha;) Ula nic nie musiał robić. To on sam wszystko zorganizował. Wcale się nie dziwię, że Ula jest pod wrażeniem jego operatywności. Najczęściej faceci są tacy, jak Marek w serialu, niezbyt chętnie angażują się w organizację ślubu. Więc taki Marek, to cud! Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńMarek przede wszystkim boi się, że Ula mu nie uwierzy,kiedy będzie się starał wyjaśnić tę nieszczęsną rozmowę z Sebastianem. To stąd ten pośpiech i chęć udowodnienia jej za wszelką cenę, że jest nie dość, że zdeterminowany to jeszcze zaangażowany w stu procentach, aby ich związek uprawomocnić.
Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Po poprzedniej części przewidywałam, że będą jeszcze 2-3 części a tu uwinęli się w tri migi i koniec. Ja nawet nie pamiętam (albo jak zwykle nie doczytałam) w którym momencie Ula pokochała Marka. Ale też na co mieli czekać, prawda. Oboje zakochani, rodzice byli za, Agatka pokochała Marka. Teraz tylko tego dzidziusia wypatrywać. Po takiej nocy to jestem przekonana, że szybko pojawi się na świecie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńMoment kiedy Uli zaczęło zależeć na Marku opisuję w poprzednim rozdziale, lub tym wcześniejszym. Właściwie nie jest to żaden konkretny moment, bo trudno go określić. Po prostu któregoś dnia Ula zrozumiała, że Marek nie jest jej obojętny.
Pozdrawiam najserdeczniej i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Bardzo się cieszę, że rodzice Marka okazali się takimi miłymi ludźmi. Nie wtrącają się w jego życie, nie krytykują jego wyborów. Po prostu przyjmują do wiadomości, to co im Marek opowiada i potrafią się cieszyć jego szczęściem. Jak zwykle czekam na kolejną opowieść. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńDobrzańscy jak wszyscy wiemy mają dość przykre doświadczenia w swataniu syna. Byli pewni, że Paulina jest tą właściwą kobietą, gdy okazało się, że jednak tak nie jest. Teraz nie wtrącają się w ogóle i popierają wybory syna.
Bardzo dziękuję za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Jak tu nie wierzyć, że na miłość najlepszym czasem jest wiosna i lato. Długie, ciepłe i słoneczne dni. Romantyczna sceneria na długie spacery. Nic tylko kochać. Marek i Ula skrupulatnie to wykorzystują. Bije od nich szczęście. Kolejna fajna opowieść;) Pozdr
OdpowiedzUsuńTo chyba prawda, że romantyzm osadzony jest mocno w słońcu, ciepłym morzu, pięknym lesie tudzież w innych zachwycających okolicznościach przyrody. Nie twierdzę, że zimowe widoki mogą być mniej romantyczne, ale co lato, to lato.
UsuńBardzo dziękuję za wszystkie komentarze i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Pewnie osobowość Marka i Uli przysparza im samych cudownych przyjaciół. Czas spędzony nad morzem należał niewątpliwie do udanego. Ula i Marek też mogli się przekonać, czy na pewno chcą być razem, czy Markowi nie przeszkadza jednak małe dziecko, czy razem się dogadują. Może nie było tego zbyt wiele, ale za to intensywnie. Bez żadnej napinki mogą stawać na ślubnym kobiercu. Zgromadzili wokół siebie tylko życzliwych ludzi. Niech im się wiedzie;) Serdecznie pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńPrzyjaciół nigdy za wielu, a Ula ma łagodny charakter i zawsze życzliwe słowo dla ludzi. Nic dziwnego, że koledzy Leszka polubili ją i nadal są jej oparciem kiedy jego już nie ma. Marek dopiero ich poznaje, ale wcześniej zaprzyjaźnił się przecież z Maćkiem i pozostałymi Szymczykami. Tylko ten najważniejszy dla niego i do tej pory jedyny przyjaciel zawodzi go na całej linii i próbuje w dość chamski sposób wpływać na jego życiowe decyzje. Na szczęście Marek go nie słucha i robi to co podpowiada mu serce.
Bardzo Ci dziękuję za wszystkie wpisy i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńchyba największe wrażenie, w tym opowiadaniu, zrobił na mnie Marek. Kto by pomyślał, że będzie taki czuły, opiekuńczy i cierpliwy dla małego dziecka. Nic nie udaje, to nie jest słomiany zapał, widać, że jemu i małej wspólna zabawa sprawia niesamowitą frajdę. Nic dziwnego, że Agatka tak do niego przylgnęła. Teraz Ula ma konkurencję, ale myślę, że serce Agatki jest bardzo pojemne i znajdzie się w nim miejsce i dla mamusi, i dla Marka, i dla tatusia, i dla dziadków. Będzie miała pełną i szczęśliwą rodzinę. Marek też wydaje się szczęśliwy, a jakoś się nie zapowiadało, że taki imprezowicz pokocha ciszę i zwykłe domowe obowiązki, że ważniejsza będzie dla niego Ula i zabawa z Agatką, niż wyjście na kolejną imprezę i spotkania z Sebastianem i tabunem chętnych do zabawy pań. O ile dla Agatki ma wiele cierpliwości, to jeśli chodzi o poślubienie Uli, to tej cierpliwości już mu brakuje. Ale to jest rozkoszne i dość roztkliwiające. Widzi cel i działa. Nie marudzi, nie widzi żadnych przeszkód i dopina swego. Wreszcie dziewczyny są jego. A jeśli chodzi o Ulę, to wydaje mi się, że trochę zwolniła, uspokoiła się. Znowu może liczyć na pomoc swojego mężczyzny, może poczuć się jak mała, bezbronna dziewczynka, bo wie, że Marek wszystkiego dopilnuje, że nic złego jej i jej rodzinie się nie stanie. Dziękuję za piękne opowiadanie i czekam na kolejne. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja
Gaja
UsuńMarek od razu przylgnął do Agaty. Wszak kiedy pierwszy raz gościł w domu Cieplaków mówił, że kocha dzieci a mała natychmiast wylądowała na jego kolanach. Wbrew wszystkiemu on jest człowiekiem bardzo rodzinnym. Pamiętajmy, że imprezy organizował niejako z konieczności, a potem musiał sprzątać bałagan po gościach, którzy nie zawsze zachowywali się kulturalnie. To dla niego nie było ani miłe, ani przyjemne, chociaż posiada zamiłowanie do porządku. Wybudował sobie miłe gniazdko, sam pokrył koszty projektu i budowy. Nie chce uczynić z tego cacka totalnego slumsu, ale miły, rodzinny dom i to mu się chwali. Ula to wszystko bardzo docenia. Chce w spokoju i miłości wychować swoje dziecko i taki charakter Marka bardzo jej odpowiada.
Dzięki piękne za wpis. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Fajny jest taki Marek. Nie poddał się, walczył o uczucie Uli. Jest zdecydowany, konkretny, cierpliwy, opiekuńczy, dążący do celu. Nie można go nie pokochać;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeż lubię takiego Marka, który przechodzi niejako transformację. Na początku lekkoduch i świszczypała, a na koniec wspaniały partner, mąż i często ojciec.
UsuńPozdrawiam pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Cudne zakończenie ciekawej opowieści. Czekam na kolejną;) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, a kolejna historia już w czwartek.
UsuńDziękuję za wizytę na blogu. Serdecznie pozdrawiam. :)
Ula i Marek dość mocno się zmienili w przeciągu tego opowiadania. Ula doczekała się nowej miłości. Nie bardzo miała na nią ochotę, trochę się bała, ale serce zwyciężyło. Marek z lekkoducha stał się bardzo odpowiedzialnym facetem. Na pewno będzie zadowolony z takiej zmiany. Zresztą nie tylko on, Ula i Agatka najbardziej na tym skorzystają. Do następnej historii. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńJuż w serialu głównym jego założeniem była przemiana. Zmienił się Marek, zmieniła Ula i tylko Febo z tego nie skorzystali. W każdym moim opowiadaniu zachodzi taka transformacja i w tym nie było inaczej. Szczera, oddana miłość prowokuje człowieka do największych poświęceń, zmienia jego charakter i spojrzenie na niektóre sprawy. Generalnie to bardzo pozytywny proces.
Pozdrawiam najpiękniej i bardzo dziękuję za wszystkie komentarze. :)
Dobrze, że są autostrady. W innym wypadku chyba aż tak fajnie by nie było. Dostanie się latem nad morze jest prawdziwą gehenną. Nie wyobrażam sobie jak to było, kiedy były tylko drogi lokalne. Ludzie nie wyjeżdżali na wczasy? Ale Marek pewnie i tak robiłby wszystko aby do dziewczyn jeździć co weekend. Opowieść bardzo mi się podobała;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa pamiętam bardzo dobrze tę morderczą jazdę nad morze. Człowiek musiał przejechać przez wiele wsi i miast. Teraz nie ma takiego problemu, bo połączenie z wybrzeżem jest bardzo dobre. Akurat do Władysławowa jedzie się genialnie i w zasadzie tylko sama kilkukilometrowa końcówka bywa czasem mordercza, bo to jedyna droga na Hel.
UsuńPozdrawiam serdecznie i pięknie dziękuję za komentarz. :)
Jak zwykle maluchy są najbardziej wzruszające. Rozmowa Agatki z tatą na cmentarzu chwyta za serce. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję. Mnie też wzruszają takie sceny i lubię je opisywać.
UsuńPozdrawiam serdecznie. :)