ŚWIATEŁKO
W MROKU
ROZDZIAŁ
1
-
Aniu! Aniu!
Usłyszawszy swoje imię dziewczyna
zatrzymała się na korytarzu z szerokim uśmiechem. Nawet nie musiała się
odwracać, bo ten głos rozpoznałaby wszędzie. Wysoki, dobrze zbudowany brunet z
rozwianą czupryną podbiegł do niej i objął ją wpół. Patrząc w jej chabrowe oczy
szepnął.
- I
jak poszło? Zdałaś?
Anka zarzuciła mu ręce na szyję.
- A
jak myślisz? Miałabym zawalić ostatni egzamin? Jestem już na piątym roku i to
mnie cieszy, bo ta sesja wypompowała mnie zupełnie.
-
Jeszcze trochę i odpoczniesz. Oboje odpoczniemy. Grecja zapowiada się świetnie.
Powłóczymy się, pozwiedzamy, najemy się pysznych rzeczy i popływamy w morzu.
Dwa tygodnie błogiego lenistwa. Już się nie mogę doczekać.
Śmiech dziewczyny rozniósł się po korytarzu.
Tomek potrafił być czasami taki dziecinny.
- Ja
też, ale teraz mam ochotę na mocną kawę. Chodźmy stąd. Póki co, mam dość
uczelni.
Objęci wyszli na słoneczną ulicę i
pomaszerowali do swojej ulubionej knajpki. Byli równolatkami. Poznali się na pierwszym
roku studiów, chociaż nie studiowali na jednym kierunku. Ania wybrała
geofizykę, a Tomasz geologię. Kierunki w jakimś sensie zazębiały się, chociaż
metody pracy były całkiem inne.
Ona Tomaszowi od razu wpadła w oko. Na
inauguracji roku akademickiego stał tuż za nią. Stał na tyle blisko, że czuł
zapach jej szamponu do włosów. Włosy były długie, sięgające do pasa, a on przez
cały czas trwania inauguracji zastanawiał się, jak wygląda ich właścicielka.
Dopiero po przemowach poruszyła się i szepnęła coś do stojącej obok dziewczyny.
W końcu odwróciła się napotykając wpatrzoną w nią parę dużych, brązowych oczu.
Uśmiechnęła się nieśmiało, a on pomyślał, że to najpiękniejsze stworzenie na
ziemi jakie kiedykolwiek widział. Odwzajemnił uśmiech. Czuł, że koniecznie musi
poznać bliżej tę niezwykłą dziewczynę.
Kiedy wręczono im uroczyście indeksy i
opuszczali aulę, trzymał się blisko. Nie chciał stracić tej piękności z oczu.
Zdobył się na odwagę i już na zewnątrz podszedł i przedstawił się. One również.
Dowiedział się wówczas, że obie są na geofizyce. – Szkoda, – westchnął - byłoby
wspaniale, gdyby były ze mną na roku.
- Ja
zdawałem na geologię. Lubię grzebać w ziemi – rozchichotał się.
- My
czasami też będziemy musiały to robić, więc nie zazdrościmy ci – Anna spojrzała
na zegarek. – No, ja będę się zbierać. Karolina jedziesz ze mną?
-
Jadę, jadę. Na razie Tomek.
Anka była niezwykle ambitna. Miała
świadomość, że najtrudniejszy jest pierwszy rok i jeśli zaliczy go bez
problemów, to następne lata pójdą już z górki. Tomasz aż tak pilny nie był.
Uczył się zawsze przed sesją dlatego w ciągu roku miał więcej czasu niż Ania.
Zaczęli się spotykać, chociaż nie były to spotkania zbyt częste, bo zazwyczaj w
przypadku Anki przegrywały z nauką, ale Tomasz był cierpliwy. Jak się z czasem
okazało i drugi i trzeci rok nie był o wiele łatwiejszy od pierwszego. Oboje
zawsze mieli sporo nauki, ale bardziej potrafili już wygospodarować więcej
wolnych chwil dla siebie. Stali się nierozłączni. Ona była raczej osobą
spokojną i cichą. Nie stroniła od studenckich imprez, ale też nie udzielała się
na nich jakoś specjalnie. Wolała się przyglądać i słuchać. Za to Tomasz był
żywiołowy i spontaniczny. Był duszą towarzystwa. Pod tym względem byli jak woda
i ogień. Czasem się sprzeczali. Anka nigdy nie podnosiła głosu i starała się
wszystkie swoje racje logicznie argumentować. Tomasz wręcz przeciwnie. Głośno i
dobitnie wypowiadał się na każdy temat próbując przekonać do niego swoją
dziewczynę. Czasem ustępowała nie chcąc zaostrzać takich konfrontacji. On
uważał wówczas, że posiada wielki dar przekonywania. Tak właśnie było z
wyjazdem na greckie wyspy. Ona nie była do niego przekonana z zupełnie
prozaicznego powodu. Po prostu nie stać ją było na ten wyjazd. Rodzice nie
zarabiali kokosów i ciężko było im cokolwiek odłożyć. Nie miała sumienia
naciągać ich jeszcze na takie fanaberie. Tomasz nawet nie chciał o tym słyszeć.
Pochodzący z dobrze sytuowanej rodziny nigdy nie miał żadnych problemów
finansowych. Tak jak Anka był jedynakiem, ale dość rozpieszczonym i
czegokolwiek by nie zapragnął, zawsze to dostawał. Na wyjeździe bardzo mu
zależało więc mało myśląc opłacił pobyt i Ance. Nie mogła się z tym pogodzić i
źle się czuła ze świadomością, że jest mu coś winna. Nie lubiła przyjmować
takich drogich prezentów więc od razu zastrzegła, że na pewno mu te pieniądze
zwróci. Tak czy owak stanęło na tym, że w drugiej połowie lipca wyruszają na
wypoczynek.
Pożegnała się z nim przed swoją kamienicą.
Rzadko zapraszała go do siebie. Warunki w jakich żyła były dość skromne, ale
mieszkanie zawsze było schludne i bardzo czyste. Zarówno ona jak i mama miały
zamiłowanie do porządku. Tomasz był w bardziej komfortowej sytuacji, bo gdy był
na drugim roku studiów, jego rodzice, kupili mu dwupokojowe mieszkanie
niedaleko uczelni i oczywiście nowocześnie je urządzili. Tam właśnie spotykali
się najczęściej.
Wbiegła na pierwsze piętro i otworzyła
drzwi. Rodziców jeszcze nie było. Oboje wracali dopiero koło godziny
szesnastej, a teraz była za piętnaście pierwsza.
Zrzuciła spódnicę, białą bluzkę, i
przebrała się w domowe ciuchy. Postanowiła przygotować obiad. Wprawdzie nic
wyszukanego, ale wszyscy uwielbiali naleśniki Nasmażyła całą furę. Ojciec
potrafił zjeść ich nawet dziesięć. Część wysmarowała konfiturą z róży a resztę
zrobionym na słodko białym serem. Podgrzała jeszcze ogórkową zupę i stanęła
przy oknie obserwując ulicę i wypatrując znajomych sylwetek.
Już przy stole opowiadała rodzicom wrażenia
z ostatniego egzaminu, który do najłatwiejszych nie należał.
-
Teraz już pozbywam się wszelkich myśli o uczelni i zaczynam wakacje.
Załatwiłyśmy sobie pracę w Instytucie Górnictwa w dziale geofizyki udarowej.
Trochę zarobimy i przy okazji czegoś się nauczymy. Karolina najpierw nie
chciała, ale w końcu dała się przekonać.
-
Dlaczego nie chciała?
- No
bo wiecie… Tam pracuje jej ojciec i jest jakąś szychą. Tak naprawdę to on
właśnie załatwił nam tę robotę. Do niedawna Karolina była z nim na wojennej
ścieżce i żeby poprosić go o załatwienie tej pracy musiała się ugiąć. Znacie ją
i wiecie jaka jest harda. Z jej strony to było naprawdę poświęcenie – Anka
roześmiała się. – Ale ja bardzo się cieszę. Przynajmniej choć w części spłacę
te wczasy.
Nie odpoczęła za wiele, bo zaledwie kilka
dni. Potem musiała wstawać tak jak normalny pracownik i stawiać się w pracy.
Zarówno ją jak i Karolinę przydzielono do jednego z zespołów zajmujących się
sejsmiką górniczą i hydrologią. Były nieopierzonymi w zawodzie gąskami, które
wykorzystywano do najgorszej roboty, ale nie narzekały. Przez pierwszy tydzień
chodziły na pomiary wraz z ekipą geologiczną, która wierciła otwory pod
przyszłą inwestycję. Oni jako geofizycy robili niezależną dokumentację
niezbędną do wystawienia opinii o bezpiecznym posadowieniu w tym miejscu
budowli. Teren był specyficzny, bo obejmował część hałdy, którą wcześniej
zniwelowano i część stanowiącą zaciśnięte wyrobiska górnicze, których od dawna
nie eksploatowano. To tu właśnie zachodziło największe prawdopodobieństwo
przesączu wody z podziemnych pokładów. Latały więc od jednego otworu do
drugiego montując tak zwane piezometry służące do badania ciśnienia
powierzchniowego zwierciadła wody i zaznaczały na mapie linię ciśnień
piezometrycznych.
Wracała do domu zmęczona. Nie miała ochoty
na randki, choć Tomasz wciąż nalegał. Spotykali się w weekendy. Ten ostatni
zamykał jej dwutygodniowy okres pracy. W sobotę rano Tomasz podjechał po nią.
Mieli zamiar wybrać się nad jezioro. Pogoda była piękna. Obiecywała przyjemną
kąpiel i błogie lenistwo na kocu, żeby się trochę opalić. Wzięli ze sobą kosz z
wałówką i dzięki temu mogli spędzić nad wodą cały dzień.
Nocowała u Tomasza. Uprzedziła o tym
rodziców, żeby się nie martwili. Niedziela już nie zapowiadała się tak ładnie.
Lało od bladego świtu. Siedzieli więc w domu nudząc się i bezmyślnie gapiąc w
telewizor. W końcu około osiemnastej Ania postanowiła wracać do domu.
Pozbierała swoje rzeczy.
-
Może cię odwiozę? – Tomasz zadał pytanie takim tonem jakby wcale nie miał
zamiaru tego zrobić. Najwyraźniej nie chciało mu się wychodzić na ten deszcz.
Wyczuła to.
-
Nie, nie, nie trzeba. Poradzę sobie. Mam parasol. Aaa, i jeszcze jedno. Nie
zobaczymy się w przyszły weekend. Jadę z rodzicami do dziadków.
-
Jak to do dziadków? Ale ja już wykupiłem bilety do teatru. Mają się zmarnować?
Nie możesz tego odwołać?
-
Niestety nie. Nie widuję się z nimi za często. Poza tym już obiecałam rodzicom.
Wiem, że lubisz sprawiać mi niespodzianki, ale nie możesz też zakładać z góry,
że ja nie mam żadnych planów. Dobrze by było, żebyś zanim jeszcze coś postanowisz
po prostu zapytał mnie o nie. Nie możesz stawiać mnie wciąż przed faktem
dokonanym.
Tomasz miał minę nadąsanego dzieciaka.
- To
co mam teraz iść i je zwrócić?
- No
chyba nie masz innego wyjścia, chociaż z drugiej strony możesz oddać je rodzicom
skoro nie chcesz iść tam sam, lub pójść z jakimś kolegą. Zawsze jest jakieś
wyjście.
Zupełnie nie o to mu chodziło. Chciał tam
pójść właśnie z nią, żeby móc się nią pochwalić. Lubił te zazdrosne spojrzenia
innych mężczyzn, gdy z podziwem lustrowali ją od stóp do głów. A teraz ona ma
inne plany. Zirytował się i podniósł głos.
- Dobrze
wiesz, że rodzice nie znoszą teatru. Zresztą mam to gdzieś – na jej oczach
podarł obydwa bilety w drobne strzępki i ostentacyjnie rozrzucił na podłodze w przedpokoju. Przyglądała
się temu w milczeniu. W końcu powiedziała cicho
-
Jesteś beznadziejny. Traktujesz mnie jak swoją własność. Nie myśl, że jesteś
pępkiem świata i wszystko ci się od życia należy. Możemy być partnerami w
związku, ale nigdy nie pozwolę traktować się przedmiotowo. Nigdy – szarpnęła za
klamkę i wybiegła na korytarz. Dławiły ją łzy. Co za szczęście, że nie
rozpłakała się przy nim. – Pieprzony
dupek i maminsynek. Mam tańczyć jak on mi zagra? Niedoczekanie. – Wyszła na
zewnątrz. Deszcz siekł niemiłosiernie. Rozłożyła parasol, ale porywisty wiatr
wciąż wyginał go na wszystkie strony. Zanim dotarła do przystanku była zupełnie
przemoczona. Schroniła się pod wiatą. – To
już nie pierwszy raz tak się zachowuje – pomyślała. – Uzurpuje sobie prawo do dysponowania moim czasem, torpeduje moje plany
i wciąż chce dominować. Już dawno to jego zachowanie powinno dać mi do
myślenia. Najlepiej będzie, gdy na jakiś czas damy sobie spokój i nie będziemy
się spotykać. Albo on zmieni swój stosunek do mnie, albo się rozstaniemy. Nie
ma innej opcji. No i jeszcze ten
wspólny wyjazd. Czułam, że to nie jest dobry pomysł. Nadal tak uważam.
Najchętniej wcale bym nie jechała.- Zerknęła przez zalaną szybę wiaty i
zobaczyła szybko zbliżający się autobus. Na przystanku zahamował z piskiem opon
rozbryzgując wodę z kałuż. Odskoczyła w tył, ale za późno. Fala wody, która
wystrzeliła spod kół oblała ją od stóp do głów. Z trzaskiem otworzyły się
przednie drzwi. Weszła do środka i zrugała kierowcę.
-
Oszalał pan? Jak można jeździć z taką prędkością po mieście? Specjalnie wjeżdża
pan w kałuże, żeby mieć ubaw z przemoczonych pasażerów?
-
Jak się paniusi nie podoba, to droga wolna – otworzył ponownie drzwi. – Trochę
się spieszę, więc albo pani jedzie, albo wysiada.
-
Jest pan gburem i ostatnim chamem. Zgłoszę to w pana przedsiębiorstwie –
przesunęła się do środkowych drzwi i złapała pionowej rurki. Miejsca siedzące
były zajęte. Nikt nie stanął po jej stronie. Wszyscy patrzyli na nią z
pretensją, że opóźnia kurs autobusu. Ruszył w końcu i znowu nabrał prędkości.
Trzymała się kurczowo obiema rękami, ale i tak na każdym zakręcie siła
odśrodkowa niemal wyłamywała jej nadgarstki. – On jest albo pijany, albo naćpany. Dobrze, że nie jadę daleko.
Zbliżali się do dużego skrzyżowania. Z
przerażeniem rejestrowała, jak autobus nie hamując błyskawicznie pokonuje każdy
metr zbliżając się niebezpiecznie do stojącego na światłach tira. Jeszcze
mocniej przywarła do rurki.
-
Hamuj człowieku! – rozległy się wrzaski. Zaczął hamować gwałtownie, ale było
już za późno. Ogromna siła najpierw oderwała Anię od rurki a następnie
sprawiła, że z impetem uderzyła w nią twarzą. Straciła przytomność i osunęła
się na podłogę.
Momentalnie jej twarz zalała się krwią. Nie
tylko ona ucierpiała. Byli też inni. Zrobiło się zamieszanie. Ktoś wtargnął do
kabiny kierowcy wyciągając go na środek przejścia.
- Ty
cholerny skurwysynu, zobacz co narobiłeś! Widzisz dziewczynę? Mówiła ci, żebyś
nie jechał jak idiota? Zabiłeś ją. Spójrz, ona nie ma twarzy, a inni też są we
krwi. Niech ktoś zadzwoni po policję i po karetkę. Masz kretynie cały autobus
ludzi, którzy będą świadczyć przeciwko tobie. Nie wyjdziesz z kryminału i
będziesz płacił odszkodowania do końca życia.
Kierowca uśmiechał się głupawo i nie
wiadomo, czy było to wywołane szokiem, czy używkami, które bez wątpienia zażył.
Anię wieziono na sygnale. Była w ciężkim
stanie. Miała pogruchotane kości twarzoczaszki i wybite barki. Zachodziło
podejrzenie krwiaków i wstrząśnienia mózgu. Jej piękne blond włosy miały teraz
kolor czerwieni.
o rany jaki horror! Strach korzystać z komunikacji miejskiej. Tylko co zostaje, piesze wędrówki lub rower miejski? Liczę jednak, że Anka się pozbiera i odzyska pełną sprawność i urodę. Pozdr
OdpowiedzUsuńPoruszanie się komunikacją miejską nie jest samo w sobie złe. Tu zawinił człowiek i to niejeden, bo gdzie są ci, którzy dopuścili do pracy kierowcę na haju? Przecież on nawet nie jest świadomy tego, co zrobił.
UsuńDziękuję za wpis. Serdecznie pozdrawiam. :)
Pięknie się zaczyna ta część ale jej koniec już mnie przeraża. Muszę przyznać iż ten Tomasz to zwykły cham, gbur i prostak. Co on sobie myśli, że cały świat kręci się wokół niego.
OdpowiedzUsuńZapewne teraz jak stało się to całe nieszczęście pan Tomasz szybko zniknie z życia Ani. Ale zapewne najpierw będzie miał do niej pretensje bo przepadnie wyjazd.
Mam tylko nadzieję, że ona przeżyje i nie zostanie niepełnosprawna do końca życia. Chociaż z drugiej strony obawiam się, że to nie jest takie pewne do końca.
Czekam niecierpliwie na kolejną część.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Julita
UsuńNiestety czasem tak bywa, że chłopcy z tzw. dobrych i bogatych domów uważają, że wszystko im się od życia należy. Są płytcy i powierzchowni. Pod tym względem Tomasz nie odbiega od schematu o czym się wkrótce przekonasz. Mogę zdradzić, że Ania przeżyje, bo na pierwszym rozdziale musiałabym zakończyć opowiadanie, a to ona jest główną bohaterką.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz. :)
Ciekawy początek. Tomek i Ania z całkiem innych światów, a samej Ani trochę zeszło, żeby zobaczyć jaki jest jej chłopak naprawdę. Teraz też ich związek zostanie wystawiony na próbę czasu. Może okaże się, że będzie pomocny a nie tylko wspomnieniem. Tak po jednej części oceniać bohatera i skreślać nie za bardzo wypada.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńTo był jeden z licznych zgrzytów jakie przytrafiały im się w związku, ale taki, który zostawił po sobie najgorsze konsekwencje. Ona teraz dość szybko zrozumie, że Tomasz nie jest dla niej, a kolejne dni i tygodnie tylko to potwierdzą.
Pozdrawiam pięknie i dziękuję za komentarz. :)
Ale świnia z tego Tomka! Gdyby zechciało mu się ruszyć te swoje cztery litery, może do niczego by nie doszło?! Deszcz go przestraszył Też coś! Anka powinna go pogonić na cztery wiatry. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńTo nie deszcz go przestraszył, ale fakt, że dziewczyna nie postąpiła po jego myśli. On postarał się o bilety do teatru, a ona wyskakuje mu z wizytą u dziadków. Tomasz w swoim ciasnym umyśle nie może pojąć, że ona stawia ich na pierwszym miejscu. Ot pretensje panicza.
Bardzo dziękuję za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Geofizyka?! O matko! Ciężki kierunek studiów sobie wybrała Ania. A może tylko tak mi się wydaje? Ja i przedmioty ścisłe, to dwie odległe galaktyki, hahaha;) Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńJa i przedmioty ścisłe, bardzo kochaliśmy się kiedyś. Jestem geodetą i swojego czasu miałam sporo wspólnego z geofizyką i hydrogeologią, więc niejako z tego powodu wybrałam dla Ani takie studia skądinąd bardzo ciekawe.
Pozdrawiam pięknie i dziękuję za wpis. :)
Boję się o Anię. Z tego co napisałaś jej stan jest ciężki. Mam nadzieję, że nic złego jednak jej się nie stało. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńTwoje obawy są słuszne, bo dziewczyna została strasznie zmaltretowana w tym autobusie i z całą pewnością nie można powiedzieć, że nic złego jej się nie stało. Stało się wiele złych rzeczy, ale o tym już w następnym rozdziale.
Pozdrawiam cieplutko i dziękuję za komentarz. :)
Już od początku zaintrygowałaś. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńTo dopiero pierwsza część i mam nadzieję, że i pozostałe nie będą Was nudzić.
UsuńPozdrawiam serdecznie. :)
Tomek, Tomaszek, Tomuś, czyli malec w krótkich spodenkach! Jestem pod jego urokiem. Ciekawe czy się mylę? Może jednak stanie na wysokości zadania i będzie wsparciem dla chorej Ani? A jeśli nie, to Ania będzie miała dość czasu na podjęcie jedynie słusznej decyzji. Trochę martwi mnie stan Ani, ale musi z tego wyjść, bo to ona jest główną bohaterką opowiadania, prawda? Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńTen Tomuś jest trochę wynaturzony, rozpieszczony i kapryśny. Myślę, że kolejne rozdziały jednak odrą Cię ze złudzeń i już nie będziesz pod jego urokiem. :) Za chwilę się okaże, że przewrotnie to on będzie potrzebował wsparcia, nie Ania, przed którą długa i bolesna walka o życie i zdrowie.
Pozdrawiam najserdeczniej i dziękuję za wpis. :)
Świetna część. Na pewno będę śledziła dalsze losy Ani. Trzymam za nią kciuki. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i cieszę się, że zainteresował Cię już pierwszy rozdział.
UsuńPozdrawiam serdecznie. :)
O jejku. Bardzo przykre doświadczenie. Ania chyba już nigdy nie wsiądzie do autobusu? Szkoda jej, jest taka młoda i piękna, a nie wiadomo czy ten wypadek przeżyje, a jeśli tak, to w jakim będzie stanie? Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńBez obaw. Ania na pewno nie będzie miała problemu, żeby wsiąść do autobusu. Wbrew wszystkiemu okaże się silna i fizycznie i psychicznie.
UsuńDziękuję i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńjak zwykle przy pierwszej części mam same pytania. Współczuję Ani i jej rodzinie. Taka młoda osoba i już taki ciężki wypadek, na który właściwie nie miała wpływu. Po prostu wsiadła do niewłaściwego autobusu. Szkoda, że się nie spóźniła albo, że nie wysiadła z niego, jak to sugerował jej kierowca. No ale gdyby człowiek wiedział, że się przewróci, to by się położył. Więc nie ma co gdybać. Piszesz, że ciężkie chwile przed Anią. Jednym z pozytywów jest to, że dziewczyna przeżyje, bo z końcówki tej części różnie można było o tym myśleć. Co z jej studiami? Rehabilitacja po takim ciężkim urazie zapewne długo będzie trwała. Ania pójdzie na urlop zdrowotny? Bo chyba nie przerwie studiów w ostatnim roku? Tyle pracy włożyła w dotychczasową naukę. Żal by było tego wszystkiego. Następna sprawa. Rodzina Ani nie opływa w dostatki, a dochodzenie do zdrowia trochę kosztuje. Czyżby niezbyt rozgarnięty Tomek i jego rodzina ze swoimi pieniędzmi na coś się przydali? Co prawda jeden z pasażerów odgrażał się kierowcy, że ten będzie płacił poszkodowanym odszkodowania, ale czy będzie miał z czego? Czy jak w większości takich przypadków poszkodowani będą musieli radzić sobie sami? Mam nadzieję, że pomimo wcześniejszych sprzeczek i obecnego wyglądu Ania nie zawiedzie się na Tomku, na jego miłości? Z niecierpliwością czekam na kolejny czwartek i na wieści o stanie zdrowia Ani. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam uściski:) Gaja
Gaja
UsuńI cóż ja Ci mogę napisać? Zadałaś tyle pytań, że musiałabym napisać jakieś streszczenie opowiadania w komentarzu. Nie odpowiem na żadne z nich niestety, bo wszystko się wyjaśni w kolejnych rozdziałach.
Pozdrawiam Cię i ściskam mocno i bardzo dziękuję za dodanie rozdziału. Buziaki. :)
Jak to możliwe, że ten dupek prowadził pod wpływem czegoś tam? W firmie nikt tego nie zauważył? No chyba, że nachlał się lub naćpał w trakcie godzin pracy? Bezmyślność ludzka nie zna granic! Co komu po jakimś bliżej nieokreślonym odszkodowaniu, skoro zdrowia już nie ma!? Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńTak to sobie wymyśliłam, ale przecież znasz życie i wiesz, że i takie przypadki się zdarzają. Może niekoniecznie z narkotykami, ale z alkoholem. Były wypadki spowodowane przez pijanych kierowców autobusów, czy motorniczych tramwajów. W jednym z nich miałam nawet swój udział i na szczęście nic mi się nie stało, bo siedziałam. Nie wiem, co by było, gdybym stała trzymając się rurki. Okazało się, że motorniczy był pod wpływem i wpakował się z premedytacją w zadek drugiego tramwaju. Myślę, że teraz jednak muszą dmuchać w balonik zanim wyjadą z zajezdni. Kilka lat temu nie było to praktykowane.
Pozdrawiam Cię serdecznie i pięknie dziękuję za komentarz. :)
Co to za miłość, co to za związek? Jak on ją traktuje! Dobrze, że Anka zaczęła się nad tym zastanawiać. Teraz jest fatalny moment, ale niech się nie wycofuje z podjętej decyzji. No chyba, że choroba Anki tak bardzo wpłynie na Tomka, że się radykalnie zmieni. Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńTo było coś w rodzaju fatalnego zauroczenia, ale na szczęście Ania szybko zrozumie, że ta "miłość" jest destrukcyjna, toksyczna i bez przyszłości.
UsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję za wpis. :)
Los jest okrutny. Anka tak nie chciała jechać do Grecji, no to nie pojedzie. Zamiast korzystać z cudownych plaż Grecji, będzie oglądać niezbyt przyjemne sale szpitalne. Żal dziewczyny. Jeśli chodzi o kierowcę, to mam nadzieję, że dopadnie go sprawiedliwość i nie wyjdzie z więzienia przez bardzo długi czas. Kierownictwo firmy też nie jest bez winy. Sąd powinien im dowalić takie kary, że od tego momentu nikt się nie odważy nawet spojrzeć na używki w trakcie pracy. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńAnia nie chciała jechać do Grecji z powodów finansowych, bo nie stać jej było na takie wakacje. Jeśli chodzi o naćpanego kierowcę, to raczej nie zagłębiam się tu w proces sądowy, bo to nie on jest motywem przewodnim tej historii, a jedynie skupiam się na odszkodowaniu.
Bardzo Ci dziękuję za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Początek historii może nie, aż tak bardzo sielski i anielski, ale prawie, prawie pozytywny. Takie rozterki głównej bohaterki. Bardzo życiowy, ale w pierwszym rozdziale takie "buum"! Czytając liczyłam, że losy Anki zostaną skomplikowane, ale aż tak ją pokarać. Oj tego się nie spodziewalam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Gosiu
UsuńNie zniechęcaj się proszę już po pierwszej części. Życie Anki z pewnością się skomplikuje, ale to silna dziewczyna i bardzo rozsądna. Da sobie radę.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo się cieszę, że skomentowałaś. :)
Ależ ja się nie zniechęcam. Już nie mogę doczekać się kolejnego czwartku. Ten blog nauczył mnie cierpliwości do czekania. I nigdy nie powiedziałabym, nie przewidziała, że będę zaglądać tutaj na studiach. Tyle pięknych lat. To co Gosiu robisz jest cudowne i niepowtarzalne. Po prostu uwielbiam tutaj wracać....
UsuńNooo... Kamień spadł mi z serca. Bardzo Ci dziękuję za tyle miłych słów. Mam nadzieję, że jak tylko zdrowie mi pozwoli, to szykują Ci się następne lata z moimi bazgrołkami. Hahaha. To niesamowicie budujące dla mnie.
UsuńPozdrawiam cieplutko raz jeszcze. :)
Droga Gosiu to coś dla Ciebie i dla twoich czytelników, którzy wiedzą, czują i mają nadzieję, że to byłby piękny i zasłużony dla Ciebie prezent.
OdpowiedzUsuńhttp://www.juliarozumek.pl/konkurs-literacki/
Proszę rozważ to.
Gosiu
UsuńPropozycja jest kusząca, ale jednego z warunków niestety spełnić nie mogę. Mówi on, że praca nie powinna być nigdzie publikowana do momentu jej wydania. Przecież ja wciąż publikuję na blogu i to raczej wyklucza mój udział w tym konkursie. Poza tym ja nigdy nie miałam zakusów na wydrukowanie tych opowiadań. One nie są najwyższych lotów, bo przecież ja nie jestem profesjonalistą tylko amatorem. Dla mnie prowadzenie bloga i czytanie Waszych komentarzy jest absolutnie satysfakcjonujące. To już nie jest pisanie do szuflady, bo przecież zagląda tu sporo czytelników, co zaspokaja moje ambicje "pisarskie". Dlatego uważam, że powinno zostać tak jak jest. Poza tym uznaję za pewien bezsens wydanie czegoś drukiem, co jest ogólnie dostępne i jeśli tylko ktoś chce, może sobie to sam wydrukować. Po co ktoś ma płacić za coś, co jest udostępnione za darmo?
Niezależnie od tego, co powyżej jestem Ci naprawdę ogromnie wdzięczna, że pomyślałaś o mnie i bardzo dziękuję Ci za to, że uznajesz moje teksty za warte wydania.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej. :)
Gosiu,
Usuńdecyzja należy oczywiście do Ciebie, każdą uszanuje.
Czas jest bodajże do lutego, bardziej myślałam o tych opowieściach, które są jako zapowiedź przyszłej publikacji. Jednak nic na siłę.
Pozdrawiam :)
Gosiu
UsuńTe opowiadania, które figurują w zapowiedziach nie są niczym wyjątkowym i nawet powiedziałabym, że są średnie, chociaż oczywiście zawsze publikuję z nadzieją, że Was zainteresują. Jednak na konkurs są zupełnie przeciętne i chyba nie miałabym odwagi wysłać któregoś z nich. Nawet nie potrafiłabym wybrać. Jeśli wpadnę na jakiś dobry pomysł wart opisania, to być może wykorzystam ten czas, ale jak piszesz, nic na siłę.
Będę trzymać kciuki za każdą Twoją twórczość. I już nie mogę doczekać się czwartku.
UsuńDzięki Gosiu. :)
UsuńNieunikniona będzie rehabilitacja i długa rekonwalescencja. Nie wiadomo na ile jej obrażenia są poważne i rozwlekłe oby nie powstał jakiś krwiak lub co gorsze guz. Lub amnezja ,bo tak też może się zdarzyć. czy Anka będzie sparaliżowana lub będzie musiała przejść drogą operacje plastyczną by odzyskać utraconą urodę? Tomasz to sztywniak ,egocentryk nie wart niczyjej miłość ,a zwłaszcza Anki. Nie powinnam osądzać go po pierwszym rozdziale ,ale faceci jego pokroju wcale ,aż tak mało nie jest i liczą się bardziej jego potrzeby niż kogoś. A ten Tomek z czasem pewnie stałby się bardziej zaborczy , krytykowałby wszystko i nie umiał przejść na kompromis.Podważałby jej decyzje ,bo wydaje się takim właśnie być. Oby znalazła ,kiedyś kogoś dobrego jak wyjdzie z tego wypadku. Mam nadzieję ,że ocalisz ją skoro ,gdzieś doczytałam ,że to główna bohaterka.
OdpowiedzUsuńczekam na cd. Pozdrawiam serdecznie :).
Justyna
UsuńPo tym wypadku Anka zda sobie sprawę z wielu rzeczy a przede wszystkim zupełnie inaczej spojrzy na swój związek z Tomaszem. Przedtem uważała go za całkiem udany, teraz pojawią się w nim szczerby i rysy. Będzie musiała podjąć kilka ważnych dla siebie decyzji. Na szczęście nie będzie w tym sama, bo ma kochającą rodzinę i oddaną przyjaciółkę.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Tomek, niby z dobrej rodziny, a jego zachowanie jest okropne. Ania chce odwiedzić rodziców, a on niby, że muszą iść do teatru. Jego postawa była niedorzeczna. Na początku myślałam, że to będzie piękna opowieść o miłości Ani i Tomka, jednak czytając dalej zauważyłam, że tak nie będzie. Tylko, żeby Ania z tego wyszła i była zdrowa. Mam taką wielką nadzieję ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marku,szefie,prezesie
Aneta
UsuńNajczęściej to właśnie ci, co pochodzą z tzw. porządnych, dobrych i zasobnych finansowo rodzin, są dość mocno wynaturzeni, rozpieszczeni i bardzo skoncentrowani wyłącznie na sobie. Tomasz, to ewidentny egoista przyzwyczajony do tego, że wszyscy tak tańczą jak on im zagra. Każdorazowy sprzeciw spotyka się z jego niechęcią i złością. Tak już ma chłop i tyle.
Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za wpis. :)