ROZDZIAŁ
2
-
Ostrożnie, ostrożnie… - lekarz, który wysiadł z karetki wydawał instrukcje.
Delikatnie przewieziono Anię do jednego z pomieszczeń SOR-u. Wykonano
pośpieszne oględziny. Nie było czasu. Dziewczyna oddychała płytko przez
pogruchotany nos i była nieprzytomna.
–
Natychmiast na rezonans – zarządził lekarz mający dzisiaj dyżur. – Musimy znać
stan jej mózgu.
Nie zwlekano. Rezonans zrobiono
błyskawicznie. Na jego podstawie stwierdzono dwa krwiaki, przerwanie ciągłości
nerwu wzrokowego w lewym oku i znaczne naruszenie nerwu oka prawego przez
odłamy kostne. Liczne złamania nosa, złamanie żuchwy, która była teraz
odsłonięta, bo dolna warga była rozpłatana aż do brody. Trzeba było
interweniować natychmiast. Zebrano grupę chirurgów i omówiono poszczególne etapy
operacji. Potem przewieziono Annę na blok operacyjny. W międzyczasie
przeszukano jej torebkę i znaleziono dowód osobisty a także telefon komórkowy.
Jedna z pielęgniarek wybrała numer oznaczony „mama”. Odebrano natychmiast.
Zaniepokojony głos pytał
-
Ania, gdzie ty jesteś? Martwimy się.
- Pani
Kruk? Dobry wieczór. Ja dzwonię ze szpitala. Jestem pielęgniarką. Godzinę temu
przywieziono pani córkę Annę Kruk. Uległa wypadkowi. Jeśli pani może proszę
przyjechać, bo stan jest dość poważny. Już na miejscu udzielimy więcej
informacji. W tej chwili córka jest operowana.
Joanna Kruk odłożyła słuchawkę i spojrzała
na męża.
-
Musimy jechać Heniu. Ania miała wypadek. Kiepsko z nią. Zamów taksówkę.
Na izbie przyjęć wskazano im lekarza, który
pierwszy badał ich córkę. Od niego dowiedzieli się, że wypadek spowodował
kierowca autobusu i że jest więcej poszkodowanych. Oddał im rzeczy Ani i wskazał
miejsce, gdzie mogli poczekać na koniec operacji córki.
-
Proszę być dobrej myśli. To młoda i silna dziewczyna. Na pewno wszystko dobrze
się skończy – pocieszał.
Byli zdruzgotani. Nie mieli pojęcia jak
duża była skala uszkodzeń organizmu i czym zaskutkuje w przyszłości. Mieli ją
tylko jedną i zawsze starali się ją chronić. Nie mogli zrozumieć, dlaczego
wracała autobusem. Przecież Tomasz miał ją odwieźć samochodem. Na odpowiedź na
te pytania musieli jeszcze poczekać.
Operacja przedłużała się. Usunięto dwa
krwiaki, które uciskały mózg. Zabezpieczono spękaną kość czołową. Najbardziej
napracowano się nad nosem, bo każdą złamaną kostkę składano do kupy jak puzzle.
Zrobiono wszystko, by w przyszłości nie szpecił twarzy Ani, choć i tak jego
kształt był już zupełnie inny. Najważniejsze było, żeby mogła dobrze przez
niego oddychać. Starannie też zeszyto rozpłataną skórę na brodzie i zdrutowano
żuchwę. Potem przyszedł czas na barki. Obydwa były mocno uszkodzone. Po prostu
wyrwane z panewek. Nastawiono prawidłowo kości i włożono je w gips.
Nadszedł czas na rozmowę z rodziną. Lekarze
wiedzieli już, że rodzice dziewczyny czekają na korytarzu. Jeden z chirurgów
wyszedł do nich.
-
Nie będę ukrywał przed państwem, że obrażenia jakich doznała córka są bardzo
poważne i choć starannie poskładaliśmy kości twarzoczaszki, to już z rezonansu,
który zrobiliśmy przed operacją wiedzieliśmy, że w lewym oku ma przerwany nerw
wzrokowy. Nigdy nie będzie na to oko widzieć. W prawym oku nerw również został
naruszony, ale tu przynajmniej są jeszcze szanse na zdolność widzenia. Nazywamy
to pourazową neuropatią nerwu wzrokowego. Wszystko okaże się za kilka dni. Na
razie mamy do czynienia z dość dużym obrzękiem, ale liczymy, że dzięki operacji
będzie się z każdą chwilą zmniejszał. Za moment przewiozą córkę na OIOM.
Możecie państwo wejść na kilka minut, ale ona nie będzie kontaktowa.
Widok córki wywołał u ich obojga wybuch
płaczu. W niczym nie przypominała ich dziecka. Głowa była ogromna i zawinięta w
bandażowy turban. Twarz tak opuchnięta, że nie było widać jej oczu.
Nienaturalnych rozmiarów powieki, nos i usta, jakby użądliły je miliony
pszczół. Od szyi aż po pas uwięziona była w gipsowym gorsecie. Ponownie wszedł
do sali lekarz, który rozmawiał z nimi wcześniej.
- Ja
wiem, że ten widok jest makabryczny, ale proszę mi uwierzyć, że z każdym dniem
obrzęk będzie się zmniejszał.
-
Jak długo to potrwa? To znaczy, kiedy będzie wyglądać normalnie? – Henryk
przetarł mokre policzki i zawiesił wzrok na lekarzu.
-
Trudno mi to sprecyzować. Wszystko zależy od zdolności regeneracyjnych
organizmu. Jest młoda więc jest i nadzieja, że nastąpi to dość szybko. Teraz
powinni państwo wrócić do domu. Są państwo zmęczeni a ona nie wybudzi się
wcześniej jak za siedem, osiem godzin. Być może wtedy będzie można z nią już
porozmawiać.
Posłuchali lekarza i wrócili do domu, ale
żadne z nich nie zmrużyło już oka. Rano zadzwonili do swoich zakładów pracy i
poprosili o kilka dni urlopu. Oprócz tego Joanna zadzwoniła do Karoliny z
komórki Ani informując ją, że córka nie przyjdzie do pracy.
-
Ona miała straszny wypadek Karolinko. Leży teraz w szpitalu po bardzo rozległej
operacji głowy. Chciałam cię prosić, żebyś załatwiła w jej imieniu wszystkie
formalności a także wypłatę pieniędzy, które należą się jej za te przepracowane
dwa tygodnie.
Karolina była w ciężkim szoku.
- A
Tomasz już wie?
-
Niestety nie. Próbowałam się do niego dodzwonić, ale nie odbiera. Nie wiem co
jest grane. Jeśli możesz to powiadom go, dobrze? Ja muszę zaraz jechać do
szpitala.
Tomasz wielokrotnie odrzucał połączenia od
Ani. Wciąż czuł się obrażony jej postawą i tym, że wybrała wizytę u dziadków a
nie jego propozycję wyjścia do teatru. – Pocierp
trochę. Nie będę teraz z tobą rozmawiał nawet gdybyś chciała mnie przeprosić.
Widocznie o to ci chodzi, że dzwonisz co chwilę.
Kolejny telefon jednak nie był od Ani.
Zdziwił się trochę, gdy na wyświetlaczu ujrzał „Karolina”. Rzadko do niego
dzwoniła. Odebrał.
-
Jeśli dzwonisz na prośbę Anki, to odpuść sobie. Ona wydzwania tu do mnie od
bladego świtu. Na razie nie chcę z nią rozmawiać.
- To
bardzo ciekawe co mówisz, ale to niemożliwe, żeby Anka do ciebie dzwoniła, bo
leży od wczoraj w ciężkim stanie w szpitalu. To jej matka dzwoni, żeby ci o tym
powiedzieć pieprzony egoisto. Jeśli ci chociaż trochę zależy na dziewczynie, to
szoruj do szpitala na OIOM. Jej stan jest beznadziejny i nie wiadomo, czy w
ogóle z tego wyjdzie – rozłączyła się bez pożegnania.
Zamurowało go. Nie miał pojęcia co się
stało i dlaczego jego dziewczyna znalazła się na OIOM-ie. Przebrał się szybko i
ruszył do samochodu.
Na oddziale spotkał rodziców Ani i
przywitał się z nimi. Przeprosił też, że nie odbierał telefonów.
-
Trochę się wczoraj posprzeczaliśmy…
- I
to dlatego nie odwiozłeś jej do domu? Wypuściłeś ją samą w tak koszmarną
pogodę? Co z ciebie za człowiek? – ojciec Anki nie ukrywał irytacji. – Gdybyś
stanął na wysokości zadania, nie obrażał się o byle pierdołę, ona dzisiaj
byłaby w zupełnie innym miejscu. Przez ciebie musiała jechać autobusem, którego
kierowca był pod wpływem środków odurzających. Z premedytacją wpakował się w
tył ogromnego tira. Ucierpiało sporo ludzi a Anka najbardziej. Wiemy już, że
nie będzie widzieć na lewe oko. Nie wiadomo co z prawym. Nie wiadomo, czy
kiedykolwiek dojdzie do siebie. Ukończenie przez nią studiów leży pod wielkim
znakiem zapytania, a to wszystko dlatego, że kolejny raz próbowałeś
przeforsować swoje racje lub pomysły.
Tomasz poczuł się głupio, ale wciąż nie
rozumiał dlaczego pan Kruk obarcza jego winą za to co się stało. On sam nie
czuł się w najmniejszym stopniu winny. – Czy
to ja naszprycowałem się prochami? Czy to ja byłem kierowcą tego autobusu? Jak
on może mnie tak niesprawiedliwie oceniać? To nie była moja wina! – narastał w nim bunt i złość na ojca Ani.
-
Chciałbym ją zobaczyć.
- My
też. Czekamy na lekarza, który powie nam czy można do niej wejść.
Lekarz pojawił się wkrótce. Oświadczył, że
Ania wybudziła się, ale wciąż płacze.
-
Jest rozstrojona nerwowo również tym, że nic nie widzi. Mimo to reaguje
prawidłowo więc mamy prawo przypuszczać, że wszystkie funkcje mózgu działają jak
należy. Możecie państwo teraz do niej wejść, ale proszę nie siedzieć za długo i
nie męczyć chorej. Jest jeszcze bardzo słaba.
Wsunęli się do sali po kolei. Joanna
pochyliła się nad córką.
-
Anusia słyszysz mnie? – szepnęła. – Nic nie mów, tylko ściśnij mi rękę – ujęła
jej dłoń w swoją i poczuła lekki uścisk. Po chwili ujrzała jak policzki Ani są
coraz bardziej mokre. Nadal nie było widać jej oczu z powodu obrzęku. – Nie
płacz kochanie. Wszystko się jakoś ułoży. Ty tylko postaraj się wyzdrowieć.
Jest tu ze mną tata i Tomasz. Wszyscy bardzo martwiliśmy się o ciebie. Najważniejsze,
że przeżyłaś ten wypadek. Teraz będzie już tylko lepiej. Jutro po południu
zajrzy tu Karolinka. Była wstrząśnięta tym, co się stało. Obiecała załatwić
wszystkie formalności w pracy.
Tomasz stał jak wmurowany w podłogę. Nie
mógł uwierzyć, że to coś w białym gipsowym pancerzu z ogromną jak balon głową
jest jego słodką Anią. Mocno powątpiewał w jej całkowite wyzdrowienie.
Wyglądało na to, że ma zbyt wiele obrażeń, żeby w ogóle wyszła z tego normalna.
– Nie dam rady, gdy okaże się, że ona za
bardzo ucierpiała w tym wypadku. Nie udźwignę tego. A jak jeszcze okaże się
niewidoma, to będę musiał opiekować się nią do końca życia. Nie tak to sobie
wyobrażałem. Mieliśmy być zdrowi i szczęśliwi. Ja nadal tego pragnę, ale już
chyba nie z tobą kochanie.
Póki co starał się zachować zimną krew i
przynajmniej stwarzać pozory opiekuńczości i okazywać współczucie.
-
Zgadzam się z twoją mamą kochanie. Zobaczysz, że nawet się nie spostrzeżesz jak
stąd wyjdziesz. Potem załatwimy jakąś rehabilitację, żebyś szybko doszła do
siebie.
Sama Ania miała wrażenie, że Tomek mówi
zupełnie bez przekonania, a w jego głosie pobrzmiewają jakieś fałszywe tony. – Może jest po prostu przerażony moim wyglądem
i stąd ta paniczna reakcja – myślała. Jeszcze nikt jej nie przekazał złych
nowin odnośnie wzroku. Nie miała pojęcia, że być może będzie musiała chodzić z
białą laską. Rodzice też nie chcieli jej dołować słusznie uznawszy, że jak
poczuje się lepiej i fizycznie i psychicznie będą się starali jakoś łagodnie
jej to przekazać.
Czuła się trochę zawiedziona postawą
Tomasza. Niewiele mówił, trochę pocieszał, ale przecież znała go nie od dziś i
dałaby sobie rękę uciąć, że jest wstrząśnięty i nie potrafi sobie z tym
poradzić. – Pewnie znowu o całej sytuacji myśli w kontekście „co ja teraz
zrobię?” lub „jak ja mam się teraz zachować?” Dziwiła się sama sobie, że do tej
pory tak bagatelizowała jego egoizm. Postępowała prawie zawsze tak jak on
chciał i zazwyczaj dostosowywała się do niego. Kochała go oczywiście, ale
przecież nie można w imię miłości tak bezkarnie się wszystkiemu
podporządkowywać. Ona już chyba tak nie chciała.
Rodzice nie siedzieli długo. Mama
bezbłędnie wyczytała zmęczenie na twarzy córki. Delikatnie przytuliła ją do
siebie całując wciąż mokry policzek.
-
Pójdziemy już kochanie, bo nie chcemy cię dłużej męczyć. Ty musisz teraz
nabierać sił. Ja jutro przyjdę z tatą do południa, a po południu przyjdzie na
chwilkę Karolina, żeby przekazać ci, co załatwiła w pracy. Zostawimy was, bo
być może Tomasz ma ci jeszcze coś do przekazania. - Ten ostatni żachnął się.
-
Nie, nie… Ja też nie chcę jej już męczyć. Na pewno jest obolała i cierpiąca.
Przyjdę jak poczuje się lepiej – uścisnął Ani dłoń. – Trzymaj się kochanie i
zdrowiej.
Następnego dnia po południu rzeczywiście
zawitała na oddział Karolina. Przywitała się z Anią cmokając ją w policzek. Ona
również była przerażona widokiem przyjaciółki, ale trzymała się dzielnie.
- Ja
będę mówić, a ty słuchaj. Mam też notes, gdybyś chciała coś napisać. Przede
wszystkim zgłosiłam wypadek w kadrach i powiedziałam, że już nie wrócisz do
pracy. Niestety nie wypłacą ci pieniędzy za zwolnienie, bo przecież podpisałyśmy
umowę-zlecenie a nie stałą umowę o pracę. Mam natomiast dla ciebie kasę za te
dwa przepracowane tygodnie. Nie chcieli mi wypłacić, ale poszłam do ojca i to
on zadziałał. Czasem jego autorytet się przydaje. Dostałaś siedemset
pięćdziesiąt złotych i tylko nie wiem, czy ci je zostawić, czy dać rodzicom.
Mogę do nich jeszcze dzisiaj podejść jak będę wracać do domu. Tu masz notes i
długopis. Napisz. - Ania dłońmi wymacała kartkę i ująwszy długopis napisała
„rodzicom”. – W porządku. Jeszcze dzisiaj dostarczę. Poza tym ten twój chłopak
to jakiś cholerny dupek. Na drugi dzień po twoim wypadku mama próbowała się do
niego dodzwonić z twojego telefonu a on z premedytacją nie odbierał. Już dawno
mówiłam ci, że to nie jest facet dla ciebie. Manipuluje tobą tak, żeby jemu
było wygodnie. W końcu ja zadzwoniłam i objechałam go. Rozmawiałam też z twoimi
rodzicami. Mama ma do niego żal, że nie odwiózł cię do domu w dodatku w taką
ulewę. Gdyby zachował się jak normalny człowiek, ty nie leżałabyś tutaj.
Uważam, że jest tak samo winny jak facet, który spowodował wypadek. Co za
dupek! – Karolina była wściekła. Nie darzyła chłopaka swojej przyjaciółki
sympatią. Była niezłym obserwatorem i od razu wyczuła w nim duszę snoba. Uważała,
że nadmiar pieniędzy i łatwy do nich dostęp przewrócił facetowi w głowie. Jej
rodzina była średniozamożna. Nie mieli nigdy kłopotów finansowych, ale też
pieniądze rozkładały się proporcjonalnie na całą rodzinę, bo oprócz Karoliny
była jeszcze dwójka jej młodszego rodzeństwa.
Ania ponownie napisała coś na kartce.
Karolina pochyliła się i przeczytała „wczasy Grecja”.
- No
tak, zupełnie zapomniałam. Wiem, że to byłby piękny pobyt i długo byś go
wspominała, ale w takiej sytuacji Tomasz będzie musiał odmówić rezerwację. Na
pewno trochę na tym straci, chyba jakieś trzydzieści procent, ale mogę się
mylić. Zresztą dla niego to pryszcz. Ty nie myśl teraz o Grecji, bo masz
ważniejsze rzeczy. Musisz stanąć na nogi i skończyć studia. Nie ma innej opcji,
a ja ci w tym pomogę. Ze wzrokiem na pewno nie będzie tak źle jak mówią. Oni
zawsze uprawiają czarnowidztwo.
Anię zastanowiły słowa Karoliny. - Jak to ze wzrokiem, a co z nim? – Trochę
ją to zaniepokoiło więc napisała „mam coś z oczami?”. Dopiero teraz Karolina
zorientowała się, że popełniła gafę i Ania nie ma pojęcia, że będzie miała
problem.
-
Kochanie, nie masz się co martwić na zapas. Wiadomo, że wypadek był poważny i
ucierpiała twoja głowa. Miałaś dwa krwiaki, które uciskały mózg zaburzając jego
podstawowe funkcje, również wzrok. Tak przynajmniej mówili lekarze. Jak zejdzie
ten obrzęk na pewno się okaże, że jest wszystko w najlepszym porządku. Nie
martw się więc na zapas, bo na razie nie ma o co – Karolina wstała z krzesła. –
Będę się zbierać, bo jeszcze muszę dotrzeć do twoich rodziców. Przyjdę znowu
pojutrze. Może będziesz się czuła lepiej i choć trochę zejdzie ten obrzęk. Bądź
dobrej myśli i niczym się nie przejmuj. Ja wierzę, że jeszcze wszystko
pozytywnie się ułoży.
Brak słów. Co za świnia z tego Tomka! Pozdrawiam Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńNie obrażaj tych inteligentnych i pożytecznych zwierząt. Hahaha. Tomasz to zwykły tchórz. Boi się wziąć odpowiedzialność za Anię. Ona powinna być najważniejszą osobą w jego życiu, bo podobno bardzo ją kocha, tymczasem okazuje się, że ze wszystkich ludzi na świecie on najbardziej kocha siebie. Bywa i tak...
Serdecznie Ci dziękuję za komentarz. Pozdrawiam. :)
Jestem wstrząśnięta stanem Ani. Ale również zachowaniem tego nadętego dupka (przepraszam za wyrażenie). Dziewczyna w ciężkim stanie a on nic sobie z tego nie robi.
OdpowiedzUsuńDobrze, że chociaż Karolina jest. Obawiam się, że Ania będzie potrzebować w przyszłości pomocy psychologicznej.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Julita
UsuńObrażenia Ani są bardzo poważne. Niemożliwe jest, żeby po takim urazie wyszła bez szwanku i wyleczono ją ze wszystkiego. Na razie jest w szoku, ale wkrótce się okaże, że to silna psychicznie i odważna dziewczyna.
Pozdrawiam pięknie i dziękuję za wpis. :)
Zakładam fanklub Karoliny;) Jako przyjaciółka jest świetna, przynajmniej na razie, ale myślę, że tak zostanie już do końca. Oczywiście czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńPosiadanie takiego prawdziwego, szczerego przyjaciela to dzisiaj ogromna rzadkość. Wyidealizowałam nieco Karolinę, ale jednocześnie uczyniłam ją twardo stąpającą po ziemi i niezwykle lojalną względem Ani. Jako przyjaciółka sprawdzi się w stu procentach.
Dziękuję za komentarz i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Jak Anka ukończy tak trudne studia skoro prawie nie będzie widziała? Chyba to niemożliwe? Poza tym chyba będzie miała ważniejsze sprawy na głowie niż nauka. Musi sporo czasu poświęcić na rehabilitację i na nauczenie się poruszania z dużą wadą wzroku. Trzymam za nią kciuki. Do następnego czwartku. Pozdrawiam Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńAnka za chwilę zaczyna piąty rok studiów i wbrew wszystkiemu bardzo pragnie je skończyć, mimo, że ma niewielkie szanse, prawie żadne, pracy w wyuczonym zawodzie. Na razie nie mogę za wiele zdradzić, ale Anka to bardzo zdeterminowana osoba i tak łatwo nie odpuści.
Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za wpis. :)
Na miejscu taty Ani, chyba bym nieźle kopnęła tego zafajdanego Tomka w cztery litery! Zasłużył sobie jak nikt! Może to by go otrząsnęło. Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńTomasz jest tu zdecydowanie negatywnym bohaterem, ale jak to mówią złe uczynki odbijają się czasem rykoszetem, więc i on nie będzie w najszczęśliwszym położeniu.
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam. :)
To chyba tak się nie skończy, że Ania nie będzie zupełnie widzieć? Taka młoda dziewczyna nie powinna chodzić z białą laską. To niesprawiedliwe. Gdzie jakieś wsparcie od ukochanego? Ja rozumiem pierwszy szok, rozumiem kłótnię, ale nie ma co się obrażać, tylko zakasać rękawy i jej pomóc. Wcale nie jest jeszcze powiedziane, że Ania nie będzie samodzielna. Serdecznie pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńŻycie raczej nie jest sprawiedliwe i chyba nikt z nas nie liczy na to, że właśnie takie będzie. Anka twardo stąpa po ziemi i będzie w stanie znaleźć także pozytywne aspekty swojej trudnej sytuacji.
Bardzo dziękuję Ci za wpis i cieplutko pozdrawiam. :)
Ogromnie współczuję przede wszystkim Ani a także jej rodzicom. Jedynaczka i spotkało ją coś takiego, tylko dlatego, że jej ukochanemu nie chciało się jej odwieźć do domu. Oburzające. Rodzice Ani są i tak dla niego bardzo wyrozumiali. Myślę, że ten chłystek jednak nie stanie na wysokości zadania i ucieknie jak zwykły tchórz. Ale może i dobrze. Ona zasługuje na kogoś bardziej wartościowego. Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńRodzice Ani są po prostu taktowni i wiedzą, że nie wypada mu robić awantury na środku szpitalnego korytarza. I tak właśnie Tomasza obarczają winą za stan Ani. Szkoda tylko, że on sam nie poczuwa się do tego w najmniejszym stopniu, bo jest zwyczajnym dupkiem. Karolina obserwuje ten związek od lat i od początku uważa, że to związek toksyczny. Teraz i Ani otworzą się oczy, chociaż nie w dosłownym sensie.
Pozdrawiam najserdeczniej i bardzo dziękuję za wpis. :)
Już lepiej być samej, niż mieć takiego chłopaka. Przynajmniej człowiek by wiedział, że nie ma na kogo liczyć i uniknął by rozczarowania. Pozdr
OdpowiedzUsuńTo prawda, ale Ania ma wielkie wsparcie w rodzicach a przede wszystkim w Karolinie. Tomasz nie jest jej do niczego potrzebny.
UsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
Z czego ona będzie żyła? W zawodzie raczej nie będzie mogła pracować, to co, zostaje jej tylko składanie długopisów żeby się utrzymać? Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńAnia na pewno nie będzie składać długopisów, bo wymyśliłam dla niej o wiele ciekawsze zajęcie. Przeczytasz o tym pod koniec opowiadania.
UsuńDziękuję i serdecznie pozdrawiam. :)
Myślę, a właściwie mam nadzieję, że Tomek tylko przejściowo się pogubił. Jak ochłonie z pierwszego szoku, to zrozumie, że kocha Anię i będzie ją dzielnie wspierał w rehabilitacji. Przecież jeszcze nie wszystko przesądzone. Ania nie tylko może w miarę możliwości wyzdrowieć, ale również może się okazać, że jest w dalszym ciągu taka piękna jak przed wypadkiem. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńMuszę Cię rozczarować. Jak tylko Tomaszek otrząśnie się z pierwszego szoku z całą pewnością nie będzie wspierał Ani. To egocentryk i snob. Dba wyłącznie o siebie a empatia u niego równa jest zeru. Ania nie będzie już taka piękna jak przed wypadkiem. Urazy były zbyt rozległe, by nie zostawić blizn.
Pozdrawiam pięknie i dziękuję za wpis. :)
Przy takich obrażeniach, to i tak cud, że Anka żyje i że nie jest jeszcze gorzej. Co tam ten dupek, teraz ważne jest jej zdrowie. Przy pomocy Karoliny i rodziców Anki na pewno jej się uda wyjść na prostą. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą w stu procentach. Jak napisałam wyżej, Anka ma wielkie szczęście, że przeżyła szereg skomplikowanych operacji i ona o tym wie. Bo gdyby nie znakomici chirurdzy plastyczni ona mogłaby być już bez nosa i z krzywą szczęką. Lekarze zrobili co mogli. Teraz jej kolej.
UsuńNajserdeczniej pozdrawiam i bardzo dziękuję za wizytę na blogu. :)
Współczuję Ance ma dziewczyna przegwizdane w życiu ,ale mam nadzieję ,że karta się odwróci i dojdzie powolutku do siebie ,choć i niemiłe pamiątki po wypadku zostaną i jakiś uraz to i tak cud ,że oddycha ,że żyje i ma wokół siebie grono ludzi ,którym naprawdę na niej zależy i ją kochają ,a nie jak ten głąb , egoista ,zakochany w swym odbiciu fagas.
OdpowiedzUsuńCzekam na cd. Pozdrawiam serdecznie :).
Justyna
UsuńNiektórzy po ciężkich wypadkach się dźwigają, inni całe życie żyją w traumie i użalają się nad sobą. Ania należy do tej pierwszej grupy i poradzi sobie.
Pozdrawiam pięknie i dziękuję za wpis. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńz całego serca współczuję Ani. Nie tylko z powodu stanu zdrowia, ale chyba przede wszystkim z powodu zawodu, który ją czeka. Oprócz cierpienia spowodowanego dochodzeniem do zdrowia i rehabilitacją, tak jak piszesz, czeka ją jeszcze dodatkowo ból serca. Przecież tworzyli z Tomkiem parę, więc na pewno wiązała z nim swoje marzenia, swoją przyszłość. Skoro znosiła jego zachowanie śmiem przypuszczać, że go kochała. Miała więc pełne prawo liczyć na jego pomoc, wsparcie, opiekę, dobre słowo, pocieszenie itp. Jak ma się podźwignąć, jak ma walczyć, skąd ma brać siły skoro jej ukochany ucieka i nie potrafi sprostać wyzwaniu. Dobrze, że ma chociaż przyjaciółkę. Śmieszna ta Karolina, chyba szybciej mówi niż myśli, ale widać, że ma dobre serce. Mam nadzieję, że dzięki wsparciu rodziców i przyjaciółki Ania stanie na nogi, nie popadnie w żadną depresję? Mnie też ciekawi czy będzie w stanie ukończyć studia. A może zacznie inne, bo w zawodzie, który się uczy chyba nie będzie mogła pracować? Musi poczuć, że nie jest z tym wszystkim sama, a wówczas wszystko będzie dobrze. Oczywiście czekam na kolejny czwartek. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam uściski:) Gaja
Gaja
UsuńOczywiście, że Ania kochała Tomasza. To głównie z tego powodu nie zauważała jego wad, żeby uniknąć scysji przeważnie zgadzała się z jego zdaniem. On był sterem i okrętem w tym związku i to wcale nie dlatego, że do szaleństwa kochał Anię, ale dlatego, że była piękna, przyciągała wzrok mężczyzn, a on mógł się napawać tym, że ona należy wyłącznie do niego. O dalszej rehabilitacji Ani i jej planach nic nie napiszę, bo dowiesz się tego z kolejnych części.
Dzięki za długi wpis. Pozdrawiam serdecznie i przesyłam buziole. :)
Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Ania szybko się o tym przekona kto będzie z nią trwał w trudnych chwilach. Mam nadzieję, że szybko zapomni o tym padalcu Tomku. Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńKarolina nie zawiedzie. To właśnie dzięki niej Ania spojrzy na wiele rzeczy zupełnie inaczej i nabierze do nich dystansu.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz. :)
Ania może być zła na rodziców, czuć do nich ogromny żal za to, że nie powiedzieli jej prawdy o jej oczach. A rodzice mogą mieć uzasadnione pretensje do Karoliny za to, że tak tak bezmyślnie chlapnęła informacje, że coś jest nie tak ze wzrokiem Ani. Mam nadzieję, że ten incydent nie wpłynie negatywnie na ich dalsze relacje. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńAnia jest wyrozumiałą osobą i na pewno nie będzie miała żalu do rodziców. Jak oni mieli jej o tym powiedzieć, kiedy jej życie było zagrożone a ciało posiadało wiele urazów? Oni czekali po prostu na lepszy moment. Ona jest jeszcze pod wpływem ogromnego szoku i chyba nie bardzo gotowa na takie hiobowe wieści.
Pozdrawiam najserdeczniej i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Trudne zadanie mieli lekarze. Zrobili wszystko aby uratować Ani życie. Czy ona będzie potrafiła to docenić? Czy żal i złość , że została osobą niepełnoprawną będzie silniejsza? Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńZ całą pewnością to doceni, chociaż nie wygląda już tak jak dawniej. Lekarze wykonali misterną robotę zwłaszcza, jeśli chodzi o jej nos, który był kompletnie pogruchotany, bo uderzyła nim o rurkę. Co nas nie zabije, tylko nas wzmocni i Ania świetnie wpisze się w to powiedzenie.
Dziękuję ślicznie za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)
To co spotkało Anię jest straszne, ale ja myślę, że wszystko co nas spotyka jest po coś. Może Ania miała wypadek aby przejrzeć na oczy i zorientować się, że z Tomkiem nie byłaby szczęśliwa? On widzi tylko czubek własnego nosa, myśli tylko o sobie. Ona zasługuje na dużo lepszego faceta. Przecież to, że jest niepełnosprawna nie oznacza, że już nie będzie szczęśliwa. Na pewno znajdzie sobie kogoś odpowiedniego;) Jeśli chodzi o geofizykę, to widocznie taki zawód nie był jej pisany. Może wykonując go też nie byłaby szczęśliwa. Musi znaleźć sobie inne zajęcie, coś takiego co polubi. Nie ma co załamywać rąk, jest dobrze bo mogła przecież nie przeżyć tego wypadku. Do następnego czwartku. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńUważam bardzo podobnie. Uważam, że wypadki, czy nieprzyjemne zdarzenia mają w sobie ukryty sens. Dzięki nim stajemy się bogatsi o doświadczenia.
Geofizyka to niesamowicie ciekawa dziedzina i gdybym inaczej poprowadziła to opowiadanie, Ania z całą pewnością byłaby spełniona w zawodzie. Mam nadzieję, że spodoba ci się to, co dla niej wymyśliłam.
Pozdrawiam Cię pięknie i dziękuję za komentarz. :)
Szkoda, że Karolina się wysypała. Ania potrzebuje teraz przede wszystkim spokoju. Dopóki nie zejdzie opuchlizna, dopóki nie zabliźnią się rany nie musiała wiedzieć, że będzie miała problemy ze wzrokiem. To może ją jeszcze bardziej zdołować. Liczę jednak, że rodzice i lekarze jakoś to jej sensownie wytłumaczą i zrozumie, że to nie koniec świata. Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńKarolina przede wszystkim nie miała pojęcia, że Ania nie wie, że z oczami kiepsko. Zrobiła to zupełnie nieświadomie, bo rodzice Ani jej nie uprzedzili. Popełniła gafę, ale starała się z niej jakoś wybrnąć i przynajmniej na chwilę uspokoiła przyjaciółkę.
Serdecznie dziękuję za wizytę na blogu i równie serdecznie pozdrawiam. :)
Chyba dobrze się stanie, że Tomek zwieje. Jak już teraz ma takie myśli, że nie chce się nią opiekować do końca życia, to niech spada. Przecież każdy związek polega między innymi na wzajemnej opiece. Chyba gorzej by było gdyby Anka zorientowała się, że on jest z nią z litości. Niech on szuka kogoś innego i oby dostał od tej przyszłej damy nieźle w kość. A Anka prędzej czy później znajdzie sobie faceta, któremu jej wzrok zupełnie nie będzie przeszkadzał. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTomek patrzy tylko na czubek własnego nosa, ale bez obawy. Mogę Cię zapewnić, że wymyśliłam dla niego prawdziwie słodką zemstę. Upadek z piedestału bywa bolesny i on na pewno to odczuje.
UsuńBardzo dziękuję za komentarz i najpiękniej pozdrawiam. :)