ROZDZIAŁ
3
Dni mijały. Mama bywała codziennie i
obserwowała zmiany zachodzące na twarzy córki. Niemal całkowicie zeszła
opuchlizna z powiek i policzków. Wreszcie mogła otworzyć oczy. Denerwowało ją,
że lewe oko jest jak martwe, a prawym niewiele mogła dostrzec. Widziała zarys
konturów i barwnych plam, ale nic więcej. Wciąż zadawała sobie pytanie czy to
już tak będzie na zawsze? Bardzo bała się diagnozy okulisty. Na razie jeszcze
nie mogła przemieścić się do gabinetu, bo była zbyt słaba, ale przeczucie mówiło
jej, że ta diagnoza będzie dla niej wyrokiem.
Karolina przychodziła średnio trzy razy w
tygodniu. Przesiadywała u niej czytając na głos gazety i plotkując. W ten
sposób starała się skierować myśli Ani na bardziej prozaiczne rzeczy. Tomasz od
pierwszej wizyty nie pokazał się więcej. Nie miała pojęcia co o tym myśleć.
Przecież podobno tak bardzo ją kochał, wręcz umierał z miłości do niej, nie
mógł bez niej żyć. Tymczasem coraz częściej dochodziła do wniosku, że z jego
strony to była wyłącznie obłuda. Gdyby ją kochał, nie odchodziłby od jej łóżka.
Po paru tygodniach wreszcie ściągnięto jej
z głowy bandaż. Lekarz, który to robił ze współczuciem spojrzał na nią.
-
Przepraszam panią, ale do operacji musieliśmy wygolić trochę włosów. Mam
nadzieję, że szybko odrosną i będą takie piękne jak kiedyś.
-
Nie mam wam za złe – powiedziała z trudem i niezbyt wyraźnie. Nadal odczuwała
ból szczęki i dyskomfort związany z zabliźnianiem się rany na brodzie. –
Uratowaliście mi życie. Myślę, że jak już stąd wyjdę znacznie je skrócę. Teraz
sprawiają tylko kłopot.
Lekarz odsłonił miejsce operacji i
uśmiechnął się z zadowoleniem.
-
Bardzo ładnie się goi. Jeszcze tydzień i zostanie tylko różowa blizna, która z
czasem zblednie. Nie będę już zakładał bandaża tylko przykleję niewielki
plaster. O właśnie tak. Siostro proszę odprowadzić pacjentkę do sali. Jutro
rano czeka panią wizyta u okulisty. Zobaczymy jaki wynik przyniesie. Oby dobry.
Kiedy wróciła do pokoju zastała w nim
Karolinę. Trochę się zdziwiła, bo było przedpołudnie i przyjaciółka powinna być
w pracy.
-
Nooo… jesteś wreszcie – Karolina odetchnęła z ulgą.
- A
co ty tak wcześnie?
- Bo
od dzisiaj mam już luz. Skończyłam wczoraj pracę i wreszcie mam wakacje. To
zresztą nieważne, bo mam prawdziwą bombę. Lepiej usiądź. – Ania przysiadła na
brzegu łóżka. - Zachodziłaś w głowę przez tyle dni, gdzie się podziewa twój
ukochany, prawda? A ja wreszcie dowiedziałam się co on porabia. Otóż moja droga
wyjechał na greckie wyspy. Spotkałam wczoraj jego matkę i rozmawiałam z nią. Pytałam,
czy ma świadomość jak ciężkiemu wypadkowi uległaś i w jak fatalnym stanie
byłaś. Mówiłam, że liczyłaś na wsparcie Tomasza, którego w efekcie nie
otrzymałaś. Wiesz co mi powiedziała? Że jej syn jest zbyt wrażliwy, by trwać u
boku kogoś tak okaleczonego. Podobno bardzo przeżył twój wypadek. Przeżył do
tego stopnia, że jedynym wyjściem, by mógł otrząsnąć się z tej traumy był
wyjazd na wykupione wczasy W dodatku jak się okazuje nie pojechał tam sam.
Wiesz kogo zabrał? Majkę Olszewską. Ta pinda mizdrzyła się do niego na każdej
imprezie. Nie wiem, czy to zauważyłaś, ale być może, że nie, bo miłość jest
ślepa. Mamusia twierdzi, że zabrał ją tylko dlatego, żeby bilet się nie
zmarnował. Akurat! Powiedziała mi jeszcze, że jak Tomasz wróci, to na pewno cię
odwiedzi. Tak się wściekłam na tę głupią babę, że syknęłam tylko, że te
odwiedziny może sobie darować, bo ty wcale ich nie oczekujesz ponieważ jesteś
bardzo rozczarowana postawą jej syna. Wywaliłam jej kawę na ławę, że wychowała
pieprzonego egoistę i zadufanego gnojka, który patrzy tylko na czubek własnego
nosa, a ty od takich dupków trzymasz się z daleka. Mało brakowało a
rozszarpałaby mnie na środku ulicy. Mam to gdzieś, bo powiedziałam jej prawdę,
a ona zawsze boli. Zresztą, co tu dużo mówić. Niedaleko pada jabłko od jabłoni,
a on jest identyczny jak jego mamusia. Mam nadzieję, że teraz przejrzysz na
oczy. On nie jest ciebie wart.
Ania uśmiechnęła się smutno.
- Na
oczy to już chyba nie przejrzę. Bardzo się boję tego jutrzejszego badania, bo
sama czuję, że z moim wzrokiem nie jest tak jak powinno. Na lewe oko nie widzę
nic, a na prawe tylko jakieś cienie, plamy i kontury, ale z bardzo bliska.
Natomiast jeśli chodzi o Tomasza, to już dawno doszłam do podobnych wniosków.
Myślę, że gdybym spotkała jego matkę, nie byłabym wobec niej tak odważna jak
ty. Dlatego bardzo ci dziękuję, że powiedziałaś jej to wszystko w moim imieniu.
Ja nie chcę Tomka znać. Opuścił mnie w najgorszym momencie mojego życia, a tego nie da się w
ogóle wybaczyć. Gdyby nie wsparcie rodziców i twoje, to chyba oszalałabym. Na
pewno na długo wyleczyłam się z facetów. Poza tym już nie przypominam dawnej
siebie. Zmieniłam się fizycznie, a raczej zmieniła się moja twarz. Nos jest
trochę zdeformowany mimo, że lekarze naprawdę bardzo się starali. Blizna na
brodzie już zawsze będzie widoczna. Nie stanowię atrakcji dla żadnego
mężczyzny. Może to i dobrze? Studia postaram się skończyć, bo szkoda mi tych czterech
lat, ale coraz częściej myślę o przekwalifikowaniu się. Jeśli okaże się, że
nigdy nie odzyskam wzroku nie będę mogła pracować w zawodzie, a z czegoś żyć
trzeba.
Karolina przysiadła przy niej i objęła ją
ramieniem. Było jej strasznie żal przyjaciółki.
-
Wszystko się jakoś ułoży… Poszukam, popytam… Jestem pewna, że są organizowane
jakieś warsztaty dla słabo widzących. Coś na pewno się znajdzie. Na razie
odkładamy ten pomysł, bo najpierw musisz wyjść ze szpitala.
Następnego dnia rano tuż po wizycie
lekarskiej pielęgniarka zaprowadziła Anię na okulistykę. Uprzedziła ją, że
badania potrwają około godziny i że będzie miała kilka razy zakrapiane oczy.
-
Wrócę tu po panią za godzinę właśnie. Gdyby pani skończyła wcześniej proszę
sobie tu usiąść na krześle i zaczekać na mnie.
Pielęgniarka odeszła a Ania nieśmiało
zapukała do drzwi. Po chwili weszła do dość sporej sali, w której mieściło się
mnóstwo przyrządów do badania wzroku. Przedstawiła się i podała kartę
urzędującej tam pielęgniarce.
-
Proszę tu spocząć – kobieta wskazała jej krzesło.
- To
znaczy gdzie? – Ania rozejrzała się bezradnie. – Przepraszam, ale ja prawie nic
nie widzę.
Pielęgniarka ujęła ją pod łokieć i
poprowadziła do krzesła.
-
Teraz zakropię pani oczy. Po piętnastu minutach powtórzę i po kolejnym
kwadransie lekarz zacznie badanie.
Wkrótce i on się zjawił. Prowadził Anię od
przyrządu do przyrządu badając szczegółowo każdy milimetr dna oka. Zbadał
ciśnienie w obu gałkach ocznych, wykonał angiografię i badanie na pole
widzenia. Wszystko skrzętnie zapisywał w karcie. Kiedy skończył Ania poprosiła,
żeby nic przed nią nie ukrywał.
-
Bardzo mi zależy na prawdzie i na tym jakie mam w ogóle szanse, żeby lepiej
widzieć. Kończę specyficzny kierunek studiów i jeśli z moim wzrokiem jest
naprawdę źle, to będę musiała już teraz pomyśleć o zmianie zawodu. Proszę więc
o szczerość. Ja muszę wiedzieć na czym stoję.
Lekarz usiadł naprzeciw niej i zbliżył do
niej twarz.
-
Widzi coś pani?
-
Tylko prawym okiem. Widzę pana twarz, ale nieostro. To raczej zamazany obraz.
- No
właśnie. Lewe oko jest, że tak to ujmę, nieaktywne. Został zniszczony nerw
wzrokowy, który nie ma szans na regenerację. Na to oko nie będzie pani widziała
już nigdy. Natomiast prawe oko jest w trochę lepszym stanie. I tu nerw został
nadwątlony, ale nie przerwany. Był po prostu uciskany przez obrzęk i dlatego
jest jeszcze słaby. Utrzymuje się niewielka opuchlizna, ale jestem pewien, że
ustąpi i wtedy wzrok nieco się wyostrzy. Oceniam, że uratowało się jakieś trzydzieści
procent. Mocno zawężone jest pole widzenia, ale tu możemy wspomóc się kroplami
i innymi farmaceutykami, które zaraz przepiszę. Oczywiście bezwzględna jest
stała kontrola wzroku, żeby nie przeoczyć momentu jego pogarszania się. Mam
nadzieję, że to nie nastąpi, ale trzeba dmuchać na zimne. Żeby wzmocnić
widzenie dostanie pani okulary. Tu jest wszystko rozpisane ile dioptrii na to
prawe oko. To powinno pomóc. Niezależnie od wszystkiego zalecam używanie białej
laski. Zawsze to jakieś zabezpieczenie przed upadkiem, czy potykaniem się, bo z
całą pewnością będzie pani miała kłopoty z oceną odległości, czy wysokości na
przykład krawężnika. I to wszystko z mojej strony – ujął jej dłoń i uścisnął. –
Życzę pani powodzenia i jak najszybszego wyzdrowienia. Czy ktoś po panią
przyjdzie?
-
Tak. Mam czekać na korytarzu.
- W
takim razie pomogę. Proszę dać mi rękę.
Uprzejmy okulista pomógł jej usadowić się
na krześle. Dziesięć minut później pojawiła się pielęgniarka. Odebrała od Ani
kartę i wolno poprowadziła na oddział.
Ta wizyta dodała Ani nieco otuchy mimo, że
rokowania nie były dobre. Pomogła zrozumieć, że pewnych rzeczy nie można
zmienić i należy przywyknąć do tego, czym się dysponuje. Skoro ona dysponowała
resztką wzroku postanowiła wykorzystać to jak najlepiej.
Któregoś dnia na oddziale pojawił się
Tomasz. By mocno opalony i podkreślał tę opaleniznę śnieżno białym t-shirtem. W
dłoniach ściskał ogromny bukiet czerwonych róż. Wszedł z impetem do sali, Ania
jednak nie zareagowała. Leżała ze słuchawkami na uszach i kiwała głową w takt
muzyki. Tomasz uśmiechnął się na ten widok, jednak kiedy zbliżył się do łóżka
uśmiech zaczął znikać z jego twarzy. Ania według niego nie wyglądała jak Ania.
Owszem nadal miała długie piękne włosy, ale tylko na części głowy. Ta część, na
której widniała sporych rozmiarów blizna, była wygolona. Jej mały, zgrabny
nosek, który tak bardzo lubił cmokać, już nie był taki mały, a te słodkie usta
też nie były już takie słodkie, bo oszpecone pionową szramą. Bardziej wyczuła
go niż zobaczyła. Pociągnęła nosem, do którego doleciał znany jej zapach
męskich perfum.
-
Tomasz? – zdziwiła się. Jej głos brzmiał jakoś inaczej i nie mówiła zbyt
wyraźnie. Przypomniał sobie, że oprócz rozpłatanej wargi miała jeszcze złamaną
szczękę. Usiadł koło łóżka i ułożył na nim róże.
-
Przyniosłem ci coś. Pamiętam jak bardzo je lubisz.
-
Ostatnio bardzo zmienił mi się gust, więc możesz je zabrać. Podaruj je Majce
Olszewskiej. Mam nadzieję, że tam na greckich wyspach otrząsnąłeś się z traumy
po moim wypadku i doszedłeś już do siebie, w czym z całą pewnością wydatnie
pomogła ci Majka. Nie sądziłam, że możesz być tak podły i samolubny. Byłam
pewna, że zwrócisz rezerwację i nie odważysz się pojechać beze mnie. Ależ byłam
naiwna i głupia – roześmiała się gorzko. – Nawet nie raczyłeś mnie powiadomić,
że jednak zdecydowałeś się jechać i to w dodatku z dziewczyną, której
organicznie nie znoszę. Dowiedziałam się o tym od Karoliny, która przypadkowo
rozmawiała z twoją matką. Dowiedziała się też innych ciekawych rzeczy. Na
przykład takiej, że jesteś zbyt wrażliwy, żeby tkwić u boku kogoś tak
poranionego jak ja. Zapewniam cię, że nie będziesz przy mnie tkwił. Jesteś
ostatnią osobą, którą chciałabym mieć obok siebie. Cztery lata. Cztery, długie,
zmarnowane lata, ale już dość. Ani dnia dłużej. Szukaj szczęścia gdzie indziej.
Co miałbyś robić z dziewczyną, która ma na twarzy szpecące blizny i w dodatku
jest ociemniała? Toż to dla ciebie dopust boży i zbyt wielki ciężar. Mógłbyś go
nie udźwignąć, chociaż jak znam ciebie, nawet byś nie próbował. Nigdy więcej tu
nie przychodź, nigdy więcej nie dzwoń i nie nachodź mnie w domu. Idź i żyj
pełnią życia, korzystaj z niego, bo nigdy nie wiadomo czy i tobie nie przytrafi
się jakieś nieszczęście. A teraz zabierz te róże i wyjdź. Drażni mnie ich zapach.
Wyszedł bez słowa. Był oburzony słowami
swojej niedawnej dziewczyny. Kwiaty wrzucił do pierwszego napotkanego kosza. – Co ona myślała, że pozwolę, żeby taki wyjazd
się zmarnował? Kosztował kupę forsy, a Majka wcale nie jest taka zła. Było z nią nawet dość przyjemnie. Na pewno nie będę przychodził i wydzwaniał.
Nie jesteś już moim ideałem – wsiadł do samochodu i ruszył z piskiem opon.
Kiedy zamknęły się za Tomaszem drzwi
rozpłakała się. Nie dlatego, że czuła żal po rozstaniu, ale dlatego, że on
okazał się takim bezdusznym potworem. Nie współczuł jej, nie pocieszał, jakby
bał się, że za chwilę zarazi się jej ślepotą i będzie miał blizny na swojej
przystojnej twarzy. - Co za kretyn!
Karolina miała po stokroć rację. Mój wypadek okazał się dla niego życiowym egzaminem,
który oblał i który go przerósł. Nic nie jest wart, bo nie ma w nim żadnych
ludzkich uczuć. Jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć? A może nie chciałam
tego dostrzec, bo zbyt mocno go kochałam? Koniec z tą głupią miłością. Żaden
facet nie jest mi do szczęścia potrzebny.
Po południu humor znacznie jej się
polepszył. Przyjechali jej dziadkowie. Uwielbiała ich, a oni kochali ją całym
sercem. Była ich jedyną wnuczką. Siedzieli teraz przy jej łóżku i ocierali łzy
z pomarszczonych policzków.
-
Takie nieszczęście, takie nieszczęście – ubolewała babcia. Ania gładziła ją po
spracowanych dłoniach.
-
Babciu, co się stało, to się nie odstanie. Pomyśl, że niektórzy rodzą się już
niewidomi i nigdy nie mają możliwości obejrzeć cudów tego świata. Ja podziwiałam
je przez wiele lat i doskonale pamiętam je wszystkie. Jestem silna i poradzę
sobie. Myślę, że za tydzień wypiszą mnie już. Czuję się dobrze i nie ma powodu,
bym tutaj tkwiła.
- A
może przyjechałabyś do nas razem z Karolinką. Możecie siedzieć ile tylko chcecie.
Wiesz przecież, że okolica jest zdrowa, dobre powietrze i smaczne wiejskie
jedzenie. Mleko prosto od krowy bez żadnych konserwantów, świeże masełko, miód,
biały serek i jajka prosto od kury. Odpoczęłybyście trochę i oderwały się od
tych przykrych wydarzeń.
Ania uśmiechnęła się szeroko.
- To
jest bardzo dobry pomysł babciu i jak tylko pozałatwiam sobie tu wszystko, to
na pewno przyjedziemy. Dam wam znać, kiedy. Po wyjściu stąd muszę załatwić
sobie okulary i niestety zainwestować w białą laskę.
- To
ostatnie brzmi okropnie – dziadek wyglądał na wstrząśniętego.
- Początkowo
też tak myślałam, ale pan doktor szybko wyprowadził mnie z błędu mówiąc, że
laska, to zabezpieczenie przed upadkami lub przeszkodami, o które można się
potknąć. Nie będzie tak źle dziadku.
Następnego dnia opowiedziała Karolinie
przebieg poprzedniego. O zerwaniu z Tomaszem i o wizycie dziadków.
-
Oni chcą, żebyśmy do nich przyjechały odpocząć. Co ty na to? Dawno tam nie
byłaś a pamiętam, że lubiłaś to miejsce.
-
Lubiłam? Ja je uwielbiam! Bardzo chętnie wyrwę się z miasta nawet na miesiąc.
Nic mnie tu nie trzyma, a jeśli chodzi o Tomasza, to dobrze mu nagadałaś, choć
mocno wątpię, żeby jakiekolwiek słowa wziął sobie do serca. On przecież nie ma
serca. To kiedy ruszamy? – Karolina była podekscytowana.
-
Myślę, że za jakieś dwa tygodnie, może za dziesięć dni. Wszystko zależy od
tego, kiedy mnie stąd wypuszczą. Jutro na wizycie zapytam lekarza. Może zgodzi
się wypisać mnie trochę wcześniej?
Żal dziewczyny, ale trzeba przyznać jest twarda. Utraciła zdrowie, urodę i ukochanego a nie straciła chęci do dalszego życia. Podziwiam. Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńFaktycznie Ania to twarda sztuka. Nie podda się i będzie o siebie walczyć. Jeszcze nie wyleczyła ran, jeszcze jest opuchnięta, a blizny widoczne. Z czasem zbledną i twarz będzie taka jak trzeba a i włosy w końcu odrosną.
UsuńPozdrawiam pięknie i dziękuję za wpis. :)
Ania może świecić przykładem jak powinno się podchodzić do złych wiadomości. Ma rację, zawsze mogło być gorzej. Dzięki takiej postawie uważam, że rodzice będą mogli odetchnąć z ulgą. Ona na pewno się nie załamie i nie będzie dla nich ciężarem. Oczywiście czekam na kolejną część. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńAnia posiada tę szczególną umiejętność znajdowania pozytywnych stron w sytuacji w jakiej się znalazła. To cenny dar, bo pozwala na determinację i niezałamywanie się.
Dziękuję, że wpadłaś i przeczytałaś. Serdecznie pozdrawiam. :)
Powiem prawdę, że miałam nadzieję, że jednak ze wzrokiem Ani nie będzie aż tak źle. Medycyna tak jaki i inne dziedziny ciągle się rozwija i myślałam, że jeśli nie teraz, to może w najbliższej przyszłości będzie można naprawić jej wzrok, ale teraz widzę, że chyba jednak nie tym razem? Ania jest bardzo dzielna. Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńMedycyna idzie do przodu to prawda, ale jednak są rzeczy, a raczej urazy, wobec których jest bezradna. Jeszcze bezradna. Ania doznała przerwania nerwu wzrokowego. To nie jest coś co można zeszyć i oko wraca do dawnego stanu. To tak nie działa. Mimo wszystko w drugim oku ma 30% widzenia i wciąż jest szansa, że będzie widzieć nieco lepiej, gdy całkowicie ustąpi obrzęk. Okulary też w tym pomogą.
Piękne dzięki za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Kurczę, jednak nie odzyska w pełni wzroku. Wielka szkoda. Ale dziewczyna jest wielka. Nic tylko brać przykład. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNo niestety. Uraz jest bardzo poważny, chociaż Ania zachowała część wzroku w drugim oku. I to właśnie jest ten pozytywny aspekt, dzięki któremu z optymizmem patrzy w przyszłość.
UsuńSerdecznie pozdrawiam i dziękuję za komentarz. :)
Niestety ani Tomek, ani jego mama nie popisali się ani dobrym wychowaniem, ani empatią. Nie mam już złudzeń. Szkoda tylko, że ten typek "wpędził" ją w lata. Mogła przecież już dawno znaleźć sobie innego chłopaka, który by ją kochał i obecnie nie odstępował jej na krok. Teraz może być jej trudno kogoś znaleźć, ale powinna próbować. Nie wszyscy mężczyźni są tacy jak Tomek. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńMiłość jest ślepa i w przypadku Ani to powiedzenie sprawdziło się w stu procentach. Paradoksalnie wraz z utratą wzroku jednak przejrzała na oczy. Teraz nie myśli o nowym związku. Najpierw musi się wyleczyć do końca i skończyć to co zaczęła, czyli studia. To są teraz jej priorytety.
Pozdrawiam Cię pięknie i dziękuję za wpis. :
Nie, no nie ma co owijać w bawełnę, z tego Tomka to naprawdę prawdziwy Casanova z mlecznych barów! Niech mu kolejna dziewczyna da popalić i to dobrze! Bo, że będzie kolejna, jakoś nie mam wątpliwości. Takie typki zawsze kogoś mają i wykorzystują na maksa. Mam nadzieję, że tym razem to on dostanie to co mu się należy! Pozdrawiam Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńCasanowa z mlecznych barów!? Umarłam hahaha. Wymyśliłam dla Tomaszka taką słodką zemstę i co najlepsze Ania nie będzie miała z nią nic wspólnego. Jak to mówią, kto mieczem wojuje, od miecza ginie.
Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za wpis. :)
Podziwiam Anię. Jest w niej coś czego nie ma wiele osób. Nie załamała się mimo iż już na zawsze została okaleczona.
OdpowiedzUsuńA po Tomaszu tego właśnie się spodziewałam. Nie sądziłam aby był gotów na jakiekolwiek poświęcenie.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Julita
UsuńAnia jest pozytywnie zakręcona. Ma świadomość, że ten wypadek mógł skończyć się dla niej znacznie gorzej np. śmiercią. Mimo ciężkich obrażeń potrafi dostrzec i pozytywne strony swojego położenia i z całą pewnością to wykorzysta.
Dziękuję ślicznie za komentarz. Pozdrawiam serdecznie. :)
Oj ręka mnie świerzbi! Co za kretyn z tego Tomka! Nie ma dla niego żadnego usprawiedliwienia. Co tam, że jego matka jest taka sama, a on nie ma swojego rozumu?! Nie ma żadnego poczucia wstydu? Jego ukochana walczyła o zdrowie i życie a ten najnormalniej w świecie pojechał na wczasy?! Jak on nisko cenił Anię, skoro uważał, że zwykły wiecheć zielska załatwi sprawę?! Ania i tak była dla niego zbyt łaskawa. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńJak widać Tomasz ma wiele matczynych cech, które wyssał wraz z jej mlekiem. Poza tym trzeba pamiętać, że on został wychowany w poczuciu, że jest najlepszy, najprzystojniejszy i w ogóle naj...Idealny przykład egoisty. To niedługo się na nim zemści.
Dzięki wielkie, że odwiedziłaś blog i przeczytałaś. Pozdrawiam najserdeczniej. :)
Jak się cieszę, że to Ania pogoniła Tomka, że nie dała mu szansy na kolejne kłamstwa. Szkoda tylko tych lat spędzonych z nim, ale może one się też przydadzą? Ania przynajmniej będzie szerokim łukiem omijała takich typów. Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńAnia była zakochana i nieco naiwna, ale wobec ostatnich wydarzeń opamiętała się i zrozumiała, że Tomasz oblał największy egzamin w życiu. Rozstanie z nim to najlepsza rzecz, jaką mogła zrobić.
Pozdrawiam pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Jestem pod wielkim wrażeniem charakteru Ani. W tak ciężkiej chwili potrafi się wziąć w garść, nie panikuje, nie wpada w czarną rozpacz. Myśli i postępuje bardzo rozsądnie. Nawet z wielką klasą pogoniła Tomusia;) Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńAnia jest silna. Nie użala się nad sobą i nie rozpacza. Nawet pociesza załamanych jej stanem dziadków. Uwolniła się od Tomka i tego toksycznego związku. Nadszedł czas, żeby pomyśleć o sobie i swojej przyszłości.
Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Nie wiem, czy stać by mnie było na takie opanowanie i taką grzeczność, nawet wobec lekarzy Wiem, że przecież oni nie są niczemu winni, że robili wszystko aby uratować jej zdrowie i życie, ale są na pierwszej linii ognia;) Najczęściej to właśnie te osoby zbierają najwięcej razów, przynajmniej dopóki chory nie pogodzi się ze swoim stanem zdrowia. Fajnie, że Ania nawet w takiej chwili potrafi docenić walkę i starania o jej zdrowie. Myślę, że skoro tak dobrze przyjęła wiadomość o słabym wzroku, to już ze wszystkim sobie poradzi bez żadnego problemu. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńLudzie różnie reagują w tak traumatycznych sytuacjach. Jedni są opanowani i spokojni, inni panikują. Mam kolegę, któremu osiem lat temu ogromne koło urwało nogę na wysokości kolana. Chłop przewiązał ją paskiem od spodni i przygarnąwszy do siebie łydkę wraz ze stopą w bucie spokojnie czekał na przylot helikoptera. W tym wypadku nie panikował on, ale jego koledzy. Nawet niektórzy mdleli, bo widok był dość makabryczny. Teraz kolega ma protezę, w której porusza się tak doskonale, że nikt by się nie zorientował, że z jego nogą jest coś nie tak. Inna rzecz, że to niespotykanie spokojny i opanowany człowiek i przyjął ten nieszczęśliwy wypadek zupełnie bez emocji. Ania również należy do tej kategorii osób. Nie rozpacza, nie wyrywa sobie włosów z głowy. Troszkę widzi na jedno oko i chociaż są to tylko rozmazane plamy i niewyraźne kontury, ona i tak się cieszy, że nie oślepła na dobre.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
A co z kierowcą autobusu? Ania bardzo ucierpiała, a on chodzi na wolności? Z paki nie powinien wyjść przez wiele lat. Powinien mieć również dożywotni zakaz prowadzenia samochodu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSpokojnie i nie nerwowo. To, że do tej pory nic o nim nie wspomniałam nie znaczy, że mu się upiekło. Niestety nie mogę na razie nic na ten temat napisać, bo musiałabym Ci streścić całe opowiadanie.
UsuńDziękuję za komentarz. Pozdrawiam. :)
Mówi się jaki ojciec taki syn, to tu pasuje jaka matka taki syn. Tylko pogratulować wychowania Tomka. I zdecydowanie lepiej, że teraz dowiedziała się jaki jest niż gdyby byli po ślubie i stało co się stało. Całe szczęście, że Ania ma wokół siebie życzliwych ludzi i tyle optymizmu związane z wyjazdem. Czuję, że pojawi się ktoś jeszcze kto będzie wspierał ją w kalectwie. I nie o psa mi chodzi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńPóki co Ania wyleczyła się z facetów i ma inne priorytety. Musi wykurować się do końca, solidnie wypocząć i zadecydować, co ze studiami. Psa przewodnika nie będzie.
Pozdrawiam pięknie i dziękuję za wpis. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńzazwyczaj tak jest, że w chwilach dla nas najcięższych okazuje się, kto tak naprawdę nas kocha, komu tak naprawdę na nas zależy. Ania dość boleśnie się przekonała, że na Tomka na pewno nie może liczyć i że to jest chory układ. Nie wiem skąd wzięła siły, ale zerwanie z nim było najlepszą decyzją. Na pewno będzie ją bolało, może będzie nawet wspominała, w końcu byli razem cztery lata, ale w takiej sytuacji nie miała innego wyjścia. Nawet gdyby jakimś cudem Tomek się poczuł do odpowiedzialności, to na każdym kroku dawałby Ani odczuć, że powinna mu być dozgonnie wdzięczna. Ania nie potrzebowała dodatkowego upokorzenia i litości. Jestem przekonana, że po czasie będzie z tej decyzji dumna. Nie jest sama, ma niesamowicie oddaną przyjaciółkę. Przy Karolinie nie można się nudzić, ma cięty język i mówi co myśli. Ona nie pozwoli Ani myśleć o głupotach. Już za nią załatwiła uzmysłowienie mamie Tomka jakimi oboje są ludźmi. Dodatkowo ma wspaniałych rodziców i kochanych dziadków. Mama nie odstępuje od jej łóżka. Taka troska i opieka na pewno dodaje sił do dalszej walki. Ania miała też szczęście do życzliwych lekarzy. Są nie tylko dobrymi fachowcami, ale potrafią również po ludzku rozmawiać z pacjentem, a to teraz dość rzadkie. Wyjazd i rekonwalescencja na wsi z pewnością dobrze jej zrobi. Będzie miała czas do zastanowienia się co ma robić dalej po ukończeniu studiów. Wreszcie też będą miały z Karoliną mnóstwo czasu na babskie ploteczki. Obie oderwą się od miasta i spraw tam zostawionych. Jestem przekonana, że będą zadowolone. Oczywiście czekam na kolejny czwartek. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja
Gaja
UsuńNa szczęście po rozstaniu z Tomkiem Ania może liczyć na swoją rodzinę i Karolinę. Ta ostatnia niemal od zawsze była dla Ani jedną z najważniejszych osób. Tym razem też nie zawiedzie, bo będzie wsparciem dla Ani a przede wszystkim jej oczami. Dzięki niej Ania będzie robiła rzeczy, o których niewidomi mogą tylko pomarzyć.
Ściskam Cię mocno i przesyłam buziaki. Dzięki za wpis. :)
O podłości Tomka wiele już napisano, ale co powiedzieć o Majce? Przecież wiedziała, że Tomek jest w związku z Anią, na pewno wiedziała też o wypadku. Co z niej za dziewczyna? Czym się kierowała wyjeżdżając z Tomkiem? Chciał go odbić Ani? Ona chyba nie wie, że nie buduje się swojego szczęścia na cudzym nieszczęściu! Nawet jeśli oni zostaną parą, to nie wróżę im niczego dobrego, a może się mylę, w końcu oboje są siebie warci. Brak słów, słoma wychodzi z butów! Pozdr
OdpowiedzUsuńMajka zawsze miała lot na Tomasza. Na imprezach bezczelnie przystawiała się do niego w obecności Ani jakby wcale jej to nie przeszkadzało. Dziewczyna jest zupełnie przeciętna i dość ograniczona. Intelektualnie nie sięga Ani do pięt. Tomasz podobał jej się od dawna, ale było prawie niemożliwe, żeby zainteresował się akurat nią. Przypadek zrządził, że natknęli się na siebie i dogadali w sprawie wyjazdu do Grecji. Jakie będą skutki tej decyzji dla Majki, wkrótce się przekonasz.
UsuńSerdecznie pozdrawiam i dziękuję za komentarz. :)
Już ktoś pisał, że jest fanem Karoliny. Ja całym sercem chciałam się dołączyć do tego fanclubu. Dziewczyna jest jedyna w swoim rodzaju. Tylko zazdrościć takiej przyjaciółki. Ona nie tylko sama sobie poradzi w życiu, ale i nie da skrzywdzić nikogo jej bliskiego. Zuch dziewczyna;) Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że tak pozytywnie odbieracie Karolinę. Pod względem charakteru ona i Ania są całkiem różne, ale to właśnie dlatego tak bardzo przylgnęły do siebie już od najmłodszych lat i świetnie się dogadują. To naprawdę taka najprawdziwsza, babska przyjaźń, której nikt i nic nie jest w stanie zniszczyć.
UsuńPozdrawiam pięknie i bardzo dziękuję za wpis. :)
To opowiadanie zawiera wielką moc i prawdę o człowieku. Pokazany kontrast między główną bohaterką a jej byłym chłopakiem jest widoczny. Bardzo dużo uświadamia pokazanie tego w ten sposób. Hart ducha i walecznosc Anny jest bardzo budująca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Gosiu
UsuńTo naprawdę zadziwiające jak Ty trafnie odgadujesz moje intencje i to, co chcę przekazać ludziom w moich historiach. Zawsze się staram, żeby niosły ze sobą jakieś przesłanie lub coś, co pomoże człowiekowi inaczej spojrzeć na różne aspekty życia a nie tylko brać pod uwagę własny punkt widzenia. Bardzo Ci za to dziękuję i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
A ja Gosiu mam wrażenie, że za dużo widzę, czuję i dostrzegam czy to w życiu czy w literaturze. Bardzo lubię tutaj wracać. Ten schemat, dodawania części w każdy czwartek i dbałość o każdego czytelnika z osobna jest taki miły i sympatyczny.
UsuńNo i cóż ja mogę powiedzieć czytając takie miłe słowa? Jestem dość pedantyczna i to stąd moja obsesja czytania tekstu po dwadzieścia razy, sprawdzania, czy nie ma błędów i dopieszczania go. Czwartki już dawno weszły mi w krew. Jeszcze istniał stary blog, na którym zmieniłam czas dodawania na czwartek, więc miałam dość czasu, żeby do tego przywyknąć.
UsuńTo, że dużo widzisz i dostrzegasz nie jest wadą, ale zaletą Zwłaszcza teraz potrzeba nam ludzi przenikliwych i myślących, bo czasy niepewne.
Pozdrawiam Cię serdecznie. :)
Nie mogę z tych durnowatych argumentów Tomka i jego mamy. Czy oni myślą, że Ania jest idiotką? Pojechał do Grecji, bo musiał się odstresować, on musiał!, a Ania? Zabrał ze sobą inną dziewczynę, żeby bilet się nie zmarnował?! Jak już, to nie miał jakiegoś kolegi? I co, Majka i Tomek pojechali razem do jednego pokoju i byli grzeczni? Żenada. Fajnie, że Ania go pogoniła. Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńPostać Tomasza miała bulwersować podobnie jak i postać jego rodzicielki. Opisując ich oboje chciałam pokazać, że matki zaślepione chorą miłością do dziecka są gotowe popełniać mnóstwo błędów wychowawczych, które psują młodego człowieka kształtując go na egoistę, snoba i egocentryka. Utwierdzają go w przekonaniu, że to świat jest dla niego, a nie on dla świata, że jest jego pępkiem i w swoim mniemaniu osobą najważniejszą na ziemi. Na szczęście tę historię poprowadziłam tak, że Tomaszek jednak spadnie z piedestału i mocno się potłucze.
Pięknie dziękuję za komentarz i równie pięknie pozdrawiam. :)
Zastanawiam się jak tak słabo widząca Ania poradzi sobie na wsi? To chyba nie jest dobry pomysł? W mieście są przeważnie równe chodniki, laską można natrafić na krawężniki. Na wsi zazwyczaj teren jest nierówny. Jak ona sobie poradzi z tą białą laską? Żeby tylko nie zrobiła sobie większej krzywdy. Serdecznie pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńOna zna tę wieś jak własną kieszeń. Poza tym jest przecież niezawodna Karolina. Nie będzie tak źle.
Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za wpis. :)
Przykro się czyta o takich ludziach bez serca. Tomek jak chciał laleczki, która nigdy się nie zmieni, to mógł sobie kupić sztuczną (w tv pokazywali takie w Japonii). Przecież człowiekowi żal jest chorego zwierzęcia, a co dopiero ukochanej kobiety. Czy on zdaje sobie sprawę z tego, że jego też może kiedyś spotkać nieszczęśliwy wypadek, na który nie będzie miał wpływu. Jak on zachowuje się tak bezdusznie, to myśli, że ktoś się będzie nim opiekował? To co się daje innym, wraca do nas. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo wszystko prawda, o czym piszesz, ale niestety są tacy mężczyźni, którzy traktują kobiety przedmiotowo, a jeszcze jak mają ładne buzie, to stanowią piękny dodatek do wizerunku takiego typa. Dla Tomeczka życie nie okaże się jednak tak łaskawe, jakby on sobie życzył i doświadczy go dość boleśnie, bo poczuje się nieszczęśliwy i skrzywdzony, ale to za jakiś czas.
UsuńBardzo dziękuję za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)
Okazuje się, że Ania jest cudownym człowiekiem i dlatego też przyciągnęła do siebie równie fantastyczną osobę, którą jest Karolina. Ania wyniosła z domu rodzinnego, to co najlepsze. Rodzice i dziadkowie mieli na nią bardzo dobry wpływ. Cała rodzina jest bardzo fajna, są troskliwi, wyrozumiali, szanują się nawzajem i widać, że bardzo się kochają. Z takimi ludźmi wokół siebie można osiągnąć i pokonać wszystko. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńWsparcie rodziny i przyjaciółki jest tutaj kluczowe. Ania widzi niewiele i trzeba jej pomóc przynajmniej na początku. W miarę gojenia się organizmu i ze wzrokiem będzie trochę lepiej, chociaż nie należy się spodziewać cudów, bo obrażenia były dość rozległe. To chyba prawda, że jak traci się jeden ze zmysłów to wyostrzają się pozostałe, zwłaszcza zmysł dotyku.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)
Zaintrygowałaś tym wyostrzeniem zmysłu dotyku. Czyżby Ania zaczęła robić w rękodziele? Ale niby co? Może tkać tkaniny, ale chyba nie, bo to już było. To może zacznie coś kombinować z drutami? Bo chyba nie zostanie ogrodniczką albo hodowcą? Pozdrawiam
UsuńChodziło mi o bardziej prozaiczne rzeczy, ale prac manualnych nie wykluczam.
UsuńTeż się zgadzam, że Tomek i Maja są siebie warci. Zwykłe z nich świnie. Żeby się nie zdziwili, jak los z nich zakpi. Mam nadzieję, że tak jak piszesz, takie chamstwo i cwaniactwo nie ujdzie im płazem. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNa pewno nie ujdzie a Tomasz wkrótce pożałuje bardzo, bo uwikła się w coś, z czego nie będzie mógł się wycofać.
UsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz. :)
Przyszła mi do głowy mafia lub ciąża nowej partnerki. Ciekawe w jaki sposób los dokopie Toamszowi?!
UsuńGosiu
UsuńNa razie nie mogę nic na ten temat napisać.
Pozdrawiam. :)
Karolina prawdziwa oddana przyjaciółka ze świecą takich szukać. Rodzina też na plus i dziadkowie. Zaś nie mogę tego samego napisać o Tomaszu zwykłym chamie,łajdaku, podłej mendzie nie wartej splunięcia. Ciekawe ,co on by zrobił gdyby znalazł się na miejscu Anki? Bez dwóch zdań nie byłby w najmniejszym stopniu tak łagodny ,silny i nie prędko pogodziłby się z losem ,a może nigdy?
OdpowiedzUsuńDla Anki duże brawa ,że walczy ,nie poddaje się chociaż jej życie straciło nieco barw pozwoli jej zatrzymać się i wiele przemyśleć ,zmienić. Wsparcie najbliższych ma ogromną moc. Czekam na cd.
Pozdrawiam serdecznie :).
Justyna
UsuńTomasz się nie spisał, ale są inni, którzy zawsze wesprą. Zresztą Ania ma dość mocny charakter i nie poddaje się bez walki. Nie jeden Tomasz na świecie, a ona z pewnością będzie rozsądniej wybierać.
Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za wpis. :)
Odwiedził ją tylko raz? Co za drań. Ania ma ciężkie obrażenia przez niego, a on co? Nic. Dobrze, że przyjaciółka do niej przychodziła. W takich momentach potrzebuję wsparcia. Tomasz jest taki wrażliwy. Ojejku. Najlepszym wyjściem jest wyjazd? To jest niedorzeczne. Jak on tak mógł? Świnia, świnia, świnia!! To znalazł sobie pocieszenie. W ramionach Majki. To prostu brak mi słów. Jak można być takim człowiekiem?? Ta Ania to silna kobieta. Bardzo dobrze powiedziała Tomaszowi! Niech ją zostawi i zajmie się swoimi pieniędzmi. To przecież najbardziej kocha.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Marku,szefie,prezesie
Aneta
UsuńTomasz nie poczuwa się do odpowiedzialności za stan Ani. Uważa, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Rozstali się i to była najlepsza jak dotąd decyzja Ani. Ona ma inne problemy o wiele ważniejsze niż roztrząsanie znajomości z Tomkiem, a on za chwilę też nie uniknie kłopotów.
Dziękuję i serdecznie pozdrawiam. :)