ROZDZIAŁ
8
W poniedziałek tuż przed siódmą rano Ula
ruszyła jak zwykle do pracy. Tym razem jednak wiozła ze sobą teczkę, w której
spoczywało jej wypowiedzenie. Wiedziała, że nie będzie łatwo zwłaszcza z jej
kierowniczką, ale w głowie ułożyła sobie listę argumentów, którymi miała ją
przekonać, żeby to wypowiedzenie podpisała. Gdyby nie to, że musiała zachować
drogę służbową, od razu poszłaby do prezesa.
W biurze kręciło się kilka młodych osób.
Nie znała ich, ale domyśliła się, że to są praktykanci, o których przed
wyjazdem do Afryki mówiła jej szefowa. Przywitała się ogólnym „dzień dobry” i
skierowała kroki wprost do jej gabinetu. Kierowniczka przyjęła ją szerokim
uśmiechem, co zdarzało się u niej niezmiernie rzadko i było zjawiskiem wręcz
incydentalnym.
-
Pięknie się pani opaliła i widać, że solidnie wypoczęła. Cieszę się z pani
powrotu, bo roboty kupa, a młodzi nie zawsze łapią w czym rzecz.
Ula nieco zbita z tropu tą wylewnością
przysiadła na chwilę przy biurku przełożonej.
- Ja
przyszłam tu dzisiaj w zupełnie innym celu. Po pierwsze bardzo chciałam pani
podziękować za to, że nie wyraziła pani zgody na mój urlop w lipcu i pozwoliła
mi na wyjazd w marcu. Dzięki niemu lepiej poznałam mojego przyszłego męża, co
umożliwiło mi właściwą ocenę sytuacji i ustrzeżenie się przed popełnieniem
życiowego błędu. Ślubu nie będzie. Po drugie dostałam bardzo korzystną ofertę
pracy i prosiłabym panią, żeby zgodziła się pani podpisać moje wypowiedzenie ze
skutkiem natychmiastowym. Mam nadzieję, że nie będzie pani oponować, bo dla
mnie to naprawdę ważne. Zamknęłam pewien etap w swoim życiu i mam zamiar
otworzyć nowy, ale już nie w tej firmie. Sama pani dobrze wie, że tu nie ma
żadnych perspektyw. Nie ma szans na awans i lepsze zarobki, a ja chcę się
rozwijać, doświadczyć czegoś nowego, nabrać praktyki. Tutaj jestem zupełnie
pozbawiona takich możliwości. Oto moje wypowiedzenie – podsunęła jej dokument
niemal pod sam nos.
Kobieta znieruchomiała i wytrzeszczyła na nią
oczy. Dość długą chwilę przetrawiała jej słowa, aż wreszcie chyba do niej
dotarło, że traci prawdziwego tytana pracy, który się nigdy nie oszczędzał i
tyrał za psią pensję.
-
Jest pani tego pewna? Może potrzebuje pani czasu na powtórne przemyślenie tej
decyzji? – wybąkała. Ula przecząco pokręciła głową.
- Nie
pani kierownik, ja sobie to już wszystko przemyślałam. Chcę odejść i jeśli pani
się zgodzi to najlepiej od razu.
- No
cóż, – westchnęła ciężko – nie będę pani zatrzymywać, choć nadal uważam, że to
zbyt pochopna decyzja – sięgnęła po długopis i podpisała wypowiedzenie. – Pani
wie, że to musi jeszcze zaakceptować prezes?
-
Tak. Właśnie się do niego wybieram i bardzo pani dziękuję.
Najgorsze miała już za sobą. Teraz tylko
podpis najważniejszego z szefów i załatwienie obiegówki. W kadrach poprosi
dziewczyny, żeby jak najszybciej wypisały jej świadectwo pracy. Najlepiej na
jutro. Będzie je potrzebować do kompletu dokumentów, które złoży w F&D.
Właśnie opuszczała kadry, gdy rozdzwoniła
się jej komórka. Uśmiechnęła się szeroko i natychmiast odebrała.
- Dzień
dobry Marek.
- No
witaj Ula. Dzwonię, bo jestem ciekawy czy zaczęłaś już coś załatwiać.
-
Zaczęłam i załatwiłam prawie wszystko. Jutro przyjadę tylko po świadectwo pracy
i pożegnam się z dziewczynami. Nic mnie już tu nie trzyma.
-
Bardzo się cieszę. Może byś wpadła na Lwowską jeśli jesteś gdzieś w centrum i
jeśli masz czas? Napilibyśmy się dobrej kawy i może oprowadziłbym cię po
firmie?
-
Właściwie to dlaczego nie? Powiedz mi jeszcze jak mam tam dotrzeć. Idę od
Puławskiej.
Wysłuchała go uważnie i rozłączyła się. Nie
było tak daleko i chętnie uskuteczniła spacer. Ochroniarz wiedział o jej
przyjściu. Wystarczyło, że podała mu swoje nazwisko.
-
Pan prezes uprzedził mnie o pani wizycie. Proszę wejść do windy i nacisnąć
piątkę. Dziewczyna z recepcji wskaże pani gabinet.
W istocie tak było. Przed gabinetem w
sekretariacie królowała śliczna blondynka. Ula przedstawiła się mówiąc, że jest
umówiona z panem Dobrzańskim. Blondynka podniosła się z krzesła.
-
Tak, tak. Szef uprzedzał – uchyliła drzwi do gabinetu mówiąc – Marek przyszła
pani Cieplak – przepuściła Ulę w drzwiach i zamknęła je za nią.
-
Witaj Ula. Minęły zaledwie dwa dni a ja już zatęskniłem za twoim towarzystwem –
Marek podszedł do niej i uścisnął ją mocno wyciskając na jej policzku buziaka.
– Daj ten płaszcz i czuj się swobodnie. Ja zaraz zamówię nam espresso. Siadaj bardzo
proszę – wskazał białą kanapę. Zamówił kawę i przysiadł obok niej. – Czyli
właściwie od środy mogłabyś zacząć, prawda?
-
Jak wszystko dobrze pójdzie to tak. Przywiozłabym wtedy potrzebne dokumenty.
Nie miałam pojęcia, że tu dzisiaj wyląduję, bo w przeciwnym razie zabrałabym je
ze sobą.
-
Nic się nie stało. W środę zdążymy wszystko załatwić. Jak zapewne zauważyłaś
naprzeciwko biurka mojej sekretarki stoi drugie, puste. To twoje stanowisko
pracy. Jeszcze dzisiaj wydam dyspozycje, żeby przyniesiono komputer. Musisz
mieć na czym pracować. Bardzo się cieszę, że zgodziłaś się przyjąć to
stanowisko, bardzo – popatrzył na nią z jakąś czułością w oczach. – Powiedz mi,
czy Piotr cię nękał? Pojawił się u was w domu?
- Na
szczęście nie i mam nadzieję, że nie będzie próbował. Dałam mu przecież
wyraźnie do zrozumienia, że nie mamy sobie już nic do powiedzenia. Sytuacja
jest klarowna. Teraz chcę się skupić na nowej pracy i nie mam zamiaru o nim
myśleć. Gdyby naprawdę mnie kochał, nigdy nie zrobiłby mi czegoś takiego i nie
mam tu na myśli wyłącznie zdrady, ale też skazania mnie na samotne spędzanie
czasu, bez niego. Ale dość o nim. A Paulina? Rozmawiałeś z nią?
-
Nie… i nie sądzę, żebym chciał. Kiedy odwiozłem cię do Rysiowa nie pojechałem
od razu do domu, ale do rodziców. Tam wszystko im opowiedziałem i pokazałem
zdjęcia. Mama była w szoku i ojciec chyba też, chociaż po nim trudniej to
poznać. Do domu dotarłem wieczorem, ale nie zastałem w nim Pauliny. Wyniosła
się zabierając wszystkie rzeczy osobiste. Niewątpliwie też nie miała ochoty
mnie widzieć i choć to mało prawdopodobne pewnie było jej wstyd. Cieszę się, że
zrobiła to dyskretnie i że nie musiałem tego oglądać. Jestem wreszcie wolnym
człowiekiem i mogę zacząć realizować swoje pasje.
- A
co to za pasje? – Ula uśmiechnęła się znad filiżanki.
-
Lubię poznawać ciekawe miejsca, ale to już wiesz. Będąc z Pauliną nie zawsze
mogłem się wyrwać, ale teraz pofolguję sobie. Może ty zechcesz mi towarzyszyć?
To taka miła forma spędzenia weekendu. Czasami wyjadę zaledwie kilka kilometrów
za Warszawę, do lasu i to już mi wystarczy, żeby naładować baterie, powdychać
trochę zapachu szyszek i żywicy. Sama przyjemność. A teraz, jeśli dopiłaś kawę,
to pokażę ci firmę.
Najpierw przedstawił jej Violettę
sekretarkę informując ją, że od środy będzie miała w sekretariacie towarzystwo.
- To
Ula Cieplak. Właśnie została moją asystentką. Od razu uprzedzam, że masz
wykonywać jej polecenia, bo to ona teraz będzie twoją bezpośrednią przełożoną.
Viola tylko pokiwała głową i mruknęła –
jasne, jasne…
Marek pociągnął Ulę do pracowni i przedstawił
jej Pshemko, guru mody i najważniejszą osobę w firmie, a potem zapoznał z
dyrektorem HR Olszańskim, który był jego najlepszym przyjacielem. Poznała też
trzeciego wspólnika Alexa Febo i głównego księgowego Turka. Oprócz nich jeszcze
kilka znaczących osób. Starała się wszystkich zapamiętać. Kiedy wrócili do
gabinetu Marka zaczęła się akurat pora lunchu.
-
Odwiozę cię do domu – zaproponował Marek. – Dla mnie to pół godzinki, a ty
będziesz się tłuc autobusem drugie tyle. Pogadamy jeszcze po drodze.
Gdy minęli zatłoczone miasto i wyjechali na
wylotówkę do Rysiowa Marek nieco przyspieszył.
- Na
początku maja kroi nam się objazd po szwalniach. Robię to dwa razy do roku
zawsze przed pokazem kolekcji. To coś w rodzaju kontroli, upewnienia się czy
wszystko działa sprawnie. W połowie maja szykujemy pokaz kolekcji
wiosenno-letniej i muszę mieć gwarancję, że szwalnie będą nadążać z szyciem.
Ich większość znajduje się w Wielkopolsce. Zazwyczaj zatrzymuję się w uroczym
pensjonacie nad jeziorem i urządzam sobie tam bazę wypadową. To bardzo wygodne.
Tym razem mam nadzieję, że nie pojadę sam, ale w twoim towarzystwie. Posiadanie
asystentki bardzo ułatwia pracę – wyszczerzył się. - Potem będziesz miała
całkiem sporo zajęć, bo trzeba będzie zająć się budżetem pokazu i dopilnowaniem
materiałów, które sprowadzamy głównie z Niemiec i Francji. Mistrz nie może szyć
z byle czego. No i na końcu zostaje wynajęcie sali, ustawienie wybiegu dla
modelek, catering dla gości, bo zwykle po pokazie organizowany jest bankiet i
wynajęcie zespołu muzycznego. Od lat takie pokazy organizujemy w Starej
Pomarańczarni i mamy już wypróbowanych dostawców, co oczywiście zawsze można
zmienić na lepszych i tańszych i to będzie także należało do twoich obowiązków.
W tym roku zapowiedziało się sporo gości z zagranicy. I to na razie tyle. Na
pewno w międzyczasie wyjdą i inne sprawy, ale to już będę wyjaśniał na bieżąco.
Ula chłonęła słowa Marka jak gąbka.
Wszystko co mówił było bardzo ważne i nie chciała uronić ani słowa.
- Ja
wiem Ula, że jak na jedną osobę to duży zakres obowiązków, ale nie będziesz w
tym sama. Ja pomogę i Violettę też zagonię do galopu, choć akurat ona nie
bardzo lubi się przemęczać. Nie będzie tak źle. Dobrze wykonaną pracę naprawdę
potrafię docenić i nie oszczędzam na premiach. Odpowiednio wynagradzany
pracownik zawsze ma motywację do wydajniejszej pracy.
Tak zazwyczaj postępował mój ojciec, a ja
staram się nie zmieniać jego metod, bo uważam, że są bardzo dobre i sprawdzają
się za każdym razem.
Zatrzymał się przed bramą i pomógł jej
wysiąść przystając jeszcze na chwilę.
- W
takim razie widzimy się za dwa dni, tak? – Pokiwała głową i niepewnie spojrzała
mu w oczy.
-
Trochę się tego boję. Obawiam się czy podołam i czy nie nadejdzie kiedyś
moment, że pożałujesz przyjęcia mnie do pracy.
Marek przewrócił oczami i uśmiechnął się
szeroko łapiąc ją za ramiona.
-
Ula, co ty mówisz? Ja na pewno nigdy nie pożałuję tej decyzji, bo jakoś dziwnie
jestem spokojny, że nasza współpraca będzie wręcz idealna. Głowa do góry,
przecież nie będę od ciebie żądał niemożliwego. Więcej wiary we własne
możliwości. Trzymaj się. Do zobaczenia.
Stała jeszcze chwilę patrząc jak samochód
Marka znika na końcu ulicy. Pomyślała, że on jednak ma wspaniały charakter, o
czym miała już okazję się przekonać. Był doskonałym towarzyszem podróży i dobrym
człowiekiem. Nie rozumiała dlaczego Paulina nie potrafiła docenić tych zalet i
szukała wakacyjnej przygody. Przecież nie była głupia. Miała być wkrótce
zaręczona i zamężna z naprawdę fajnym facetem. Jak można było poświęcić coś tak
cennego? I to dla kogo? Dla Piotra, który przy Marku wypadał dość mizernie.
Chyba nigdy tego nie pojmie. Cieszyła się, że Marek zaproponował jej tę pracę.
Na wyjeździe dogadywali się świetnie, nadawali na tej samej fali i pociągały
ich te same miejsca i rzeczy. Miała nadzieję, że i w pracy będzie podobnie. On
był dobrej myśli. Ona chyba też powinna…
Marek zaparkował w podcieniach budynku i
wysiadł z samochodu. Zauważył podążającego w jego kierunku Sebastiana i
zaczekał zrównując się z nim.
-
Byłeś na lunchu? – zapytał Olszański.
-
Nie… Odwiozłem Ulę do domu. Mieszka dwadzieścia kilometrów stąd i nie chciałem,
żeby wracała zatłoczonym autobusem.
Olszański pokiwał z podziwem głową. Kolejny
raz przemknęło mu przez nią, że jego przyjaciel to ma jednak szczęście. Znał
już egipską historię i wiedział o odejściu Pauliny. Nie miał jednak pojęcia, że
Ula, którą kilka godzin wcześniej przedstawił mu Marek jest właśnie tą Ulą,
którą niedoszły mąż zdradził z Paulą.
- Ty
to masz szczęście – wyartykułował myśl. – Taka laska… Chyba najładniejsza z
twoich wszystkich, dotychczasowych asystentek.
Marek uśmiechnął się pod nosem.
-
Oprócz tego, że jest po prostu śliczna, to ma jeszcze dobrze poukładane w
głowie. Gdybyś się nudził w środę, to przeczytaj dokładnie jej CV. Jestem
pewny, że się zdziwisz. To właśnie z Piotrem, jej niedoszłym mężem Paulina
poszła w tango. Kiedy my zwiedzaliśmy w kurzu i upale te wszystkie piękne
miejsca oni pieprzyli się po całych dniach i nocach. A wiesz co jest najlepsze?
Najlepsze jest to, że ja nawet nie jestem na Paulę wściekły i cieszę się z
takiego obrotu sprawy. Przez tydzień zdążyłem dość dobrze poznać Ulę i powiem
ci, że to naprawdę wyjątkowa kobieta. Wciąż pozostaję pod jej urokiem. Gdyby
tylko zgodziła się ze mną być, nawet bym się nie zastanawiał…
- No,
no, ale cię wzięło bracie. Nie dziwię się jednak, bo potrafi robić wrażenie.
Skromna i zjawiskowa. Szkoda, że nie ma siostry bliźniaczki – westchnął
żałośnie.
Marek roześmiał się na całe gardło.