ROZDZIAŁ
3
Ula uśmiechnęła się z sympatią do obojga.
Polubiła ich od razu i współczuła im. Najwyraźniej syn doprowadził ich do kresu
wytrzymałości.
- No
cóż… Nie będzie to wesoła opowieść. W przeciwieństwie do waszego syna moje
życie nie było usłane różami. Przez jego większość to była twarda szkoła i
ciągła walka o byt. Nie przelewało się nam. Kiedy byłam w maturalnej klasie
zmarła moja mama. Okazało się, że w głowie miała tykającą bombę pod postacią
ogromnego tętniaka, który pewnego dnia po prostu pękł. Zawalił mi się świat.
Ojciec nigdy nie pozbierał się po tej śmierci. Mocno podupadł na zdrowiu.
Głównie szwankowało serce. Z jego mizernej renty nie mogliśmy opłacić drogich
leków, których potrzebował. Ja zaczęłam studia na dwóch kierunkach: ekonomii i
finansach. Szukałam jakiegokolwiek zajęcia, które przyniosłoby choćby minimalny
zysk. Najmowałam się do sprzątania, opieki nad dziećmi i dawałam korepetycje.
Za wszelką cenę nie mogłam dopuścić do pogorszenia zdrowia taty. Niestety on z
roku na rok czuł się coraz gorzej. Został zapisany na operację by-passów, ale
nie doczekał jej. Kolejka była zbyt długa – powiedziała z żalem a w jej oczach
zalśniły łzy. - Zmarł, kiedy ja broniłam prace dyplomowe z obu kierunków. Nie
miałam czasu na rozpacz. Musiałam się wziąć w garść i poszukać jakiejś pracy.
Wraz ze śmiercią taty skończyła się i renta. Ja byłam już dorosła i nie mogłam
liczyć na jakieś wsparcie. Przez kilka miesięcy wciąż jeździłam do Warszawy i
rozwoziłam swoje CV. Przeszłam setki rozmów kwalifikacyjnych i to właśnie wtedy
zderzyłam się boleśnie z rzeczywistością, bo okazało się, że nie ważne, co mam
w głowie, tylko jak wyglądam. Sami widzicie państwo, że prezentuję się dość
skromnie. Nie stać mnie na najmodniejsze ubrania, a grube szkła i aparat
ortodontyczny też nie dodają mi urody. Kiedy wreszcie to zrozumiałam
postanowiłam pracować na własną rękę. Reaktywowałam firmę, którą założyłam
jeszcze podczas studiów. Wciąż zamieszczam ogłoszenia i szukam potencjalnych
klientów. Zajmuję się rozliczeniami dla małych firm. Nie przynosi to jakichś
spektakularnych dochodów, ale pozwala przeżyć. Jak więc widzicie nadal jeszcze
boksuję się z życiem, ale nie poddaję się. A jeśli chodzi o waszego syna, to
myślę, że on nie jest złym człowiekiem. Mając takich rodziców nie może być z
gruntu zły. On po prostu trochę się pogubił i być może trzeba mu pomóc wrócić
do tego, co wpajaliście mu państwo przez całe życie. Jeśli uważacie, że
spełniam wasze wymagania, to ja chętnie się podejmę. Na pewno nie należy
zakładać, że on pokocha mnie lub ja jego. Nie należy zakładać, że będziemy żyli
długo i szczęśliwie, ale możemy spróbować na początek zostać dobrymi
przyjaciółmi – wbiła w nich wzrok czekając na ich reakcję.
-
Pani Urszulo – odezwała się Helena.
-
Ula. Po prostu Ula.
-
Ula. Nawet nie wiesz dziecko ile otuchy i nadziei wlałaś w nasze serca.
Wierzymy, że mimo tak trudnej i skomplikowanej sytuacji Marek jednak coś
zrozumie i zmieni się na lepsze. O niczym innym nie marzymy. Krzysztof też
choruje na serce podobnie jak twój tata, a Marek przysparza nam obojgu tylko
zmartwień. Myślę, że jesteś najlepszą kandydatką na jego żonę z jaką
rozmawialiśmy do tej pory. Czy masz jakąś rodzinę?
-
Niestety nie. Po śmierci taty zostałam sama jak palec.
-
Marek nie chce wesela. Chce tylko skromny ślub i to najlepiej poza Warszawą.
Nie chce rozgłosu i nie chce, żeby zwiedzieli się o tym paparazzi. My raczej
też wolelibyśmy tego uniknąć. Co o tym myślisz?
-
Jeśli tak chce, niech tak będzie. Ja nie mam zakusów na ślub z pompą i nie
potrzebuję do tego tłumów. Cieszę się, że będzie dyskretnie i bez zadęcia. Może
zorganizowalibyśmy go w Rysiowie? Jest tam mały kościółek bardzo urokliwy, w
którym pobierali się moi rodzice.
Rysiów jest daleko od stolicy i z pewnością
nikt się nie dowie, że coś takiego ma miejsce. Pewnie będą gapie, ale to mała
mieścina i o takich nie trudno. Co państwo o tym sądzą?
-
Myślę, że to świetne rozwiązanie – przytaknął Krzysztof. – Jeśli się zgodzisz,
to odwieziemy cię do domu i obejrzymy ten kościół. Chcielibyśmy, żeby ślub
odbył się jak najszybciej, dlatego być może uda nam się zaklepać termin u
proboszcza już dzisiaj. Równie dobrze moglibyście wziąć ślub cywilny, ale Marek
podświadomie myśli, że to wszystko, to jakiś żart, a kościelny ślub uzmysłowi
mu, że jednak my podchodzimy do tego poważnie. Jutro rano przyjechalibyśmy po
ciebie i zabrali do salonu, żebyś mogła wybrać suknię. Ponieważ wesela nie
będzie zamówię nam wcześniej stolik w dobrej restauracji, żebyśmy zjedli
chociaż obiad. Po ślubie wyjedziecie na tydzień dokąd będziecie chcieli. To
pozwoli poznać wam się lepiej i w miarę możliwości dogadać. Chciałbym ci
pokazać jeszcze zdjęcie Marka, żebyś wiedziała jak wygląda – Krzysztof
wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki prostokątną fotografię.
Patrzyły na nią dobre, łagodne i nieco
rozmarzone oczy okolone długimi rzęsami, a pod kilkudniowym zarostem, który
dodawał mu jeszcze większego uroku rysowały się dwa dołeczki w policzkach. Bez
wątpienia był pięknym mężczyzną o ponętnych, zmysłowych ustach i wielkim seksapilu.
Czy taki mężczyzna byłby w stanie pokochać kogoś tak zupełnie przeciętnego jak
ona? Kogoś, kto nie wyróżnia się w tłumie kompletnie niczym?
-
Jest bardzo przystojny. Niezwykle urodziwy i męski. Chyba nie narzeka na brak
powodzenia?
- I tu
tkwi problem moja droga, że ma go aż nadto. Traktuje kobiety przedmiotowo i w
tym względzie należy zmienić jego myślenie. Jeśli dopiłyście kawę, to może
pojedziemy. Mam nadzieję, że damy radę załatwić ten ślub i opłacić.
Kościół był już zamknięty, ale Ula zaprowadziła
państwa Dobrzańskich do budynku plebanii. Zadzwoniła do drzwi, które po chwili
się otworzyły i stanął w nich starszy człowiek w sutannie.
-
Ula? – rozpoznał Cieplakównę. – A co ty tu robisz?
-
Mamy sprawę do księdza proboszcza. Możemy wejść?
- Oczywiście.
Zapraszam. Proszę dalej – otworzył drzwi do jednego z pokoi, który jak się
okazało, był jadalnią. – Usiądźcie państwo. To co to za sprawa?
-
Chcę wyjść za mąż – odezwała się Ula – za syna tych państwa. To państwo
Dobrzańscy. Niestety Marek nie mógł dzisiaj przyjechać i oni są niejako w jego
zastępstwie. Chcemy się pobrać w następną sobotę. Czy będzie wolny termin?
- Z
terminami dziecko to nie ma problemu. Wiesz, że więcej tu pogrzebów niż ślubów.
Problem jest w tym, że zapowiedzi nie zdążą wyjść.
- A
nie można by tego jakoś przyspieszyć? – wtrącił się Krzysztof. – Ja wiem, że
powinny wyjść dwukrotnie… My chętnie zapłacimy za przyspieszenie…
- No
dobrze. Ogłoszę je w sobotę i niedzielę. Zapiszę sobie jeszcze dane pana
młodego i nazwę parafii, z której pochodzi. Tam też musicie to zgłosić. Ślub
będzie konkordatowy?
-
Tak – odpowiedzieli chórem.
-
Rozumiem, że mam zadbać o wystrój kościoła.
-
Jeśli ksiądz proboszcz może wszystko przygotować, to byłoby wspaniale. Bardzo
nam zależy na czasie – powiedziała Ula.
-
Dokładnie – Krzysztof wyjął z kieszeni portfel i odliczył dziesięć setek. – Czy
tak będzie dobrze?
-
Jak najbardziej. Ja już wszystko zapisałem. Udzielę wam ślubu w następną sobotę
o godzinie jedenastej.
-
Bardzo księdzu dziękujemy. Do zobaczenia – podnieśli się z miejsc. Dobrzańscy
wyszli pierwsi a ksiądz zatrzymał jeszcze Ulę i szepnął:
-
Dziecko, czy ty jesteś przy nadziei?
-
Skąd to przypuszczenie? – zrobiła wielkie oczy.
-
Skoro nie, to po co tak się śpieszycie?
- Po
prostu nie chcemy już dłużej czekać i tyle. Nie ma w tym żadnej tajemnicy
księże proboszczu. Dobranoc.
Dobrzańscy podwieźli Ulę pod bramę i
pożegnali się. Jutro miała ich się spodziewać około dziesiątej.
Następnego dnia zgodnie z wcześniejszymi
ustaleniami państwo Dobrzańscy zabrali Ulę do jednego z ekskluzywnych salonów z
sukniami ślubnymi w Warszawie. Helena podsuwała jej naprawdę piękne i bardzo
drogie kreacje, ale ona nie chciała naciągać seniorów na tak duże koszty.
-
Jeśli to ma być skromny ślub to i sukienka powinna być skromna – tłumaczyła. –
Naprawdę szkoda pieniędzy na coś aż tak bardzo wyszukanego. Ja najlepiej się
czuję w prostych, niezbyt okazałych sukienkach. O, ta jest śliczna – pokazała
wiszące na wieszaku zupełnie proste, koronkowe cudo. - Nadawałaby się idealnie.
Mogę przymierzyć?
-
Oczywiście moje dziecko, ale krótka? Faktycznie jest bardzo ładna. Przymierz i
dopiero wtedy zadecydujemy.
Kiedy wyszła z przymierzalni oboje
Dobrzańscy aż westchnęli.
-
Jest piękna i pięknie leży. Masz świetną figurę i to dlatego pasuje idealnie.
Chcesz do tego welon?
-
Chyba nie… Myślę, że wystarczy jakiś stroik wpięty we włosy.
Tego dnia zaliczyła jeszcze fryzjera, który
podciął jej włosy i ładnie ufarbował.
-
Koniecznie musimy zmienić te szkła kochanie. One nie pasują teraz do tej
fryzury. Są zdecydowanie za duże i zasłaniają ci pół twarzy. Masz takie ładne
oczy. Nie powinnaś ich zakrywać. Kupimy jakieś lekkie, nieduże oprawki. Podjedziemy
jeszcze do optyka Krzysiu – zadecydowała.
Po zakupach wstąpili do restauracji na
obiad. Byli zmęczeni, zwłaszcza Krzysztof. Mimo to cieszył się, że sprawy
posuwają się do przodu. Dzisiaj wieczorem miał przyjechać Marek a on nie
omieszka poinformować go o wszystkim.
Siedzieli w salonie. Zosia - gosposia
seniorów wniosła na tacy parujące filiżanki z kawą i talerzyk z ciastem.
Postawiła na stole i ulotniła się. Marek siedział wbity w fotel z niepewną
miną. Nie miał pojęcia, co też ojciec zamierza mu oznajmić. Można by nawet
rzec, że bał się tego, co staruszek ma mu do powiedzenia.
-
Przez cały tydzień szukaliśmy dla ciebie odpowiedniej partnerki. Już zacząłem
tracić nadzieję, bo okazało się, że przynajmniej połowa z tych, z którymi się
spotkaliśmy zna ciebie doskonale i uważa, że nie jesteś materiałem na męża, bo
za bardzo lubisz uganiać się za kobietami i nie jesteś monogamiczny. Nie wiem
na ile jest to u ciebie groźne, ale wiedz, że to da się leczyć. Już niejednego
uratowano od seksoholizmu. Jednak pod koniec tygodnia dopisało nam szczęście.
Poznaliśmy wspaniałą kobietę. Niezwykle mądrą życiowo, bardzo zaradną i
doskonale wykształconą. Nazywa się Urszula Cieplak. Jest błyskotliwa,
inteligentna i niebywale skromna. Życie ciężko ją doświadczyło a mimo to
pokonała wszystkie przeciwności i zdołała się wykształcić. Zasługuje na
szacunek i podziw więc nie schrzań tego i nie skrzywdź jej, bo tego nigdy ci
nie wybaczymy. Mamy nadzieję, że polubisz ją tak jak my ją polubiliśmy a być
może kiedyś pokochasz. Ślub odbędzie się w sobotę o godzinie jedenastej z dala
od Warszawy tak jak chciałeś, w Rysiowie. Ula właśnie stamtąd pochodzi. To
maleńkie miasteczko i pies z kulawą nogą nie domyśli się, że tam właśnie
weźmiesz ślub a paparazzi na pewno. W kościele wszystko załatwiliśmy…
- W
kościele? – przerwał zaskoczony. - Myślałem, że weźmiemy cywilny ślub.
-
Nie wiem co kazało ci tak myśleć, ale ślub będzie konkordatowy. Jutro
pojedziesz do jubilera. Wybierzesz pierścionek i obrączki. Ula nosi rozmiar
czternasty. Mają być jak najskromniejsze. Tak sobie zażyczyła. Precjoza
przywieziesz tutaj.
-
Jaka ona jest? Wiem, że jest dobra, skromna i mądra, ale chodzi mi o wygląd.
Krzysztof spojrzał na syna krytycznie. Nie
był zaskoczony jego pytaniem. Miał świadomość, że do tej pory Marka pociągały
wyłącznie kobiety o twarzy lalki.
-
Nadal jesteś powierzchowny. Z ładnej miski się nie najesz. Dziewczyna jest
ładna, ale nie ma wyzywającej urody twoich byłych kochanek. To nie pusta,
wypacykowana lala, która ma pstro w głowie. Uroda przeminie, a to co w głowie,
zostanie na zawsze, zapamiętaj to sobie.
Trochę się jednak denerwowała. Już od
momentu kiedy wstała z łóżka, czuła w żołądku nieprzyjemny ucisk. W końcu nie codziennie
wychodzi się za mąż za zupełnie nieznanego faceta. Już wiedziała, że jego miła
powierzchowność nie idzie w parze z charakterem. Był pełen sprzeczności i
często działał na przekór wszystkiemu. Miał mnóstwo złych nawyków i to właśnie
musiała w nim zmienić. Zastanawiała się, czy nie przeliczyła się z siłami.
Ciężko jest zmienić człowieka, jeśli on sam tego nie chce. Gdzieś w środku
miała nadzieję, że jednak się dogadają, a Dobrzańscy wreszcie będą mogli
powiedzieć, że są dumni ze swojego syna. Na tym zależało jej najbardziej. Póki
co mocno wątpiła, czy zakwitnie między nimi jakieś cieplejsze uczucie, ale chęć
pomocy seniorom była silniejsza, i z tego powodu chciała podjąć ryzyko i
poślubić Marka.
Dobrzańscy działają bardzo szybko, ślub odbędzie się ekspresowo i do tego będzie w kościele co Markowi się średnio podoba. On nadal patrzy tylko na wygląd więc będzie zdziwiony widząc Ule która jest ładna ale jej uroda jest inna od tych wszystkich pustych modelek. Długa droga przed nimi aby zmienić tego bawidamka w porządnego, wiernego,rodzinnego faceta. :)
OdpowiedzUsuńG.
UsuńTen pośpiech jest jak najbardziej uzasadniony, bo Dobrzańscy mają dość wyskoków syna i chcą go w szybkim tempie zresocjalizować. Oczywiście Juniora nie tak łatwo utemperować, bo ma trzydziestkę na karku i wredne nawyki. Nie szukają dla niego lalki bez mózgu, ale właśnie kogoś takiego jak Ula, skromna, miła, uczciwa, wykształcona a w dodatku zahartowana w bojach, bo niemal od zawsze boksowała się z życiem. Powinna użyć Marka jak worka treningowego i wybić mu wszystkie głupoty z głowy.
Bardzo dziękuję za wpis. Serdecznie pozdrawiam. :)
Ulą zaczynają targać wątpliwości co do tego czy to ma sens. Marek jeszcze jej nie widział, a już mu się nie podoba. Dobrzańcy działają z prędkością światła. Ale nie wiem czy to jest dobre. Może powinni dać im młodym trochę czasu. Obawiam się, że Marek mimo ślubu tak szybko nie zmieni swych nawyków.
OdpowiedzUsuńMimo iż Helena postarała się aby Ula wyglądała lepiej to on tego nie zauważy. Obawiam się, że Ulka w pewnym momencie się podda. I dopiero wówczas junior zrozumie co stracił.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Julita
UsuńDobrzańscy chcą przede wszystkim zminimalizować możliwość kolejnego skandalu. To stąd ten pośpiech i załatwianie wszystkiego na łapu-capu. Senior też nie chce pozwolić Markowi odetchnąć, nie chce zostawiać mu czasu na długie myślenie. Uważa, że syn czasu miał dość i nie wykorzystał go tak jak powinien. To co szykuje, to trochę taki ślub od pierwszego wejrzenia. Ula na obojgu zrobiła bardzo dobre wrażenie. Jest inna niż te kobiety, z którymi do tej pory prowadzał się Marek, a przy tym doskonale wykształcona. Jest skromna i mądra, a w dodatku ma silny charakter. Krzysztof mocno wierzy, że zdoła okiełznać Marka, a jak będzie, przeczytacie.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)
Ja cię! Aż w głowie się kręci od szybkości załatwiania spraw przez Dobrzańskich. To chyba nazywa się małżeństwo aranżowane, ale nawet Agafia Tichonowa w Ożenku M. Gogola miała więcej czasu na zastanowienie i większy wachlarz potencjalnych małżonków;) Teraz wizualizowałam sobie Ulę w roli Agafii, hahaha;) Ale wybór A. Seniuk też był nieoczywisty a jak ona znakomicie tę rolę zagrała. Mam tylko nadzieję, że Uli przyszły małżonek nie zwieje sprzed ołtarza, tak jak biednej Agafii? Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńMarek nie może zwiać od ołtarza, bo wówczas seniorzy go wydziedziczą i zostanie na lodzie. Bez nich jest nikim. Nie zapracował sobie na swoje nazwisko, bo nie radzi sobie w pracy. Jest dość miernym pracownikiem, który olewa swoje obowiązki. Co będę dużo gadać, on nie różni się niczym od Olszańskiego. A ślub już w następnej części.
Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za komentarz. :)
Lubię jak to ty dodajesz posty, bo robisz to znacznie szybciej. Ten jest świetny. Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńJa dodaję szybciej, bo nie pracuję i mam sporo wolnego czasu. Gaja jest bardzo zapracowaną kobietą i może dodawać tylko popołudniami niestety. Generalnie nie ma to znaczenia, bo najważniejsze dla nas jest to, żeby rozdziały ukazywały się regularnie, czyli w każdy czwartek.
UsuńPozdrawiam. :)
Prawda, cała prawda i tylko prawda. Pozdrawiam:) Gaja
UsuńPięknie powiedziane, że mając takich rodziców nie można być z gruntu zły;) Helena z Krzysztofem na pewno poczuli się lepiej po takich słowach, ale myślę, że prawda może okazać się zgoła inna. Mareczek tutaj jest jak na razie do kości zmanierowany i myślę, że niestety tak łatwo nie będzie. Może gdyby Marek się zakochał, to może, ale tak dla rodziców czy dla "żony", to on się nie zmieni. Ciekawi mnie co spowoduje tak naprawdę przełom w jego zachowaniu? Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńTrudno tu mówić o przełomie, bo proces jego zmiany będzie bolesny i trudny. On nigdy w życiu się nie wysilał, o nic nie starał, o nic nie zabiegał. Nawet własną edukację skończył na studiach, choć wiadomo, że nauka i realna praca niewiele mają ze sobą wspólnego, chociaż gruntowna wiedza zdobyta na uczelni przydaje się zawsze. Sęk w tym, że Mareczek był zawsze złotym chłopcem i do nauki też nie bardzo się przykładał. Będzie musiał szybko i boleśnie dorosnąć.
Bardzo Ci dziękuję za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Dobrzańscy chyba nie do końca zdają sobie sprawę z tego jaki skarb znaleźli. Ula nie ma żadnych wymagań, na wszystko się godzi, chce im oszczędzić wydatków i nerwów. Polubili ją, zresztą ze wzajemnością. Zastanawiam się, czy Dobrzańskim nie będzie jej żal? Przecież znają swojego syna, muszą wiedzieć, że Marek może Ulę skrzywdzić, ona jest taka krucha. Nie będzie im przykro jak będą widzieć Ulę smutną lub zapłakaną? Ona nie będzie miała nawet komu się wyżalić, jak jej będzie źle. Cały ten związek może przypłacić popsuciem się jej zdrowia. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńUla tylko pozornie wydaje się słabą kobietką. Owszem jest wrażliwa, ale też tak jak nikt potrafi o siebie zawalczyć i tak łatwo się nie poddaje. To właśnie docenili w niej Dobrzańscy. Nawet jeśli by nie poszło po ich myśli, nie zostawią jej na pastwę losu, bo wiedzą, że się dla nich poświęca. Nie będzie tak źle.
Dziękuję pięknie za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Ależ ten Marek jest przystojny. Można się zakochać od pierwszego spojrzenia. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNo nie da się ukryć, choć z upływem lat jednak zmienia się jak każdy.
UsuńPozdrawiam. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńUla cały czas twardo stąpa po ziemi. Pewnie dlatego, że do tej pory nic dobrego od życia nie dostała. Widać, że nie liczy na jakąś wielką miłość od pierwszego wejrzenia, nie zakłada, że będą żyli długo i szczęśliwie do końca swoich dni. Takie podejście do sprawy nie wynika z kokieterii, ale z doświadczenia życiowego. Mimo wszystko chce brnąć w ten związek. Liczy, że może uda jej się zaprzyjaźnić z Markiem i chociaż troszeczkę go utemperować żeby ulżyć Dobrzańskim. Seniorom to wystarczy. Oni chyba jednak pokładają większą wiarę w ten związek? Marek jak na razie tylko cicho próbuje wyrazić swoje zdanie na temat ślubu konkordatowego i dopytać o wygląd przyszłej pani Dobrzańskiej, widać, że jemu tylko na tym zależy. Wszystko inne nie ma znaczenia, czy jest dobra, czy pracuje, czy jest mądra, czy ma rodzinę, dlaczego się na taki dziwny związek godzi, a może jest jakąś furiatką? Nic, tylko wygląd! Zapewne liczy, że mimo wszystko jego żona będzie w niego wpatrzona jak w obrazek, a on będzie robił co chciał. Ciekawe jaka będzie rzeczywistość i jak oni oboje na siebie zareagują? W sumie dwoje obcych ludzi ma tworzyć rodzinę. Musi być ciężko, przecież w związkach, które znają się latami są zgrzyty, a co dopiero wśród obcych sobie ludzi? Oby Ula zbyt szybko nie żałowała podjętej decyzji. Szkoda by było aby po tym, co do tej pory przeszła, dostawała jeszcze baty od Marka. Dziękuję za dzisiaj i czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja
Gaja
UsuńUla czytając ogłoszenie trochę liczyła na odmianę swojej nudnej egzystencji. Nadal liczy na to, że być może zaprzyjaźni się z Markiem i jeśli nawet nic nie wyjdzie z ich małżeństwa, to przynajmniej będą mogli zostać przyjaciółmi. Jest realistką a jednocześnie posiada w sobie tyle empatii, że od razu robi się jej szczerze żal Dobrzańskich. Patrzy na nich przez pryzmat własnych rodziców i skoro im nie mogła pomóc, bo odeszli zbyt wcześnie, to przynajmniej będzie próbowała pomóc seniorom. Marek jak niemal każdy facet jest powierzchowny i mało interesują go przymioty charakteru wybranki. Wciąż liczy się dla niego niskie IQ i twarz lalki. Trochę się na tym przejedzie, bo Ula jest inteligentna i potrafi używać mózgu.
Dzięki piękne za długi wpis. Pozdrawiam i przesyłam buziole. :)
Boże, jaka piękna suknia! Dobrzańscy z przytupem zabrali się za podrasowanie Uli;) Znają przecież syna. Marek nie powinien być zawiedziony. Będą piękną parą. Ślub ma być skromny, dla Marka świetnie, ale dla Uli? Dziewczyny marzą o byciu księżniczkami w takim dniu, a jak być księżniczką bez świty dworu? Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńUla jest inna. Na temat ślubu wyraziła swoje zdanie. Ona również nie chce ślubu z pompą i tłumem gości a uroczystość w małym Rysiowie z dala od stolicy bardzo jej odpowiada.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję, że zajrzałaś na blog. :)
Wcale się nie dziwię, że Ula się denerwuje. Ja bym chyba umarła z przerażenia;) Małżeństwo, to małżeństwo i ma swoje prawa no i obowiązki!? Co z tego, że rodzice Marka są porządni, skąd Ula może mieć pewność jaki wobec niej będzie Marek? Wariatów nie brakuje. Druga sprawa, to podjęte postanowienie zmiany nawyków męża. W sumie może i dobrze, że dopiero teraz dopadły ją wątpliwości, co do możliwości takiej zmiany. Gdyby wcześniej miała takie myśli, to zapewne nie podjęłaby się takiego zadania. Wszyscy byliby nieszczęśliwi. Tak jak Dobrzańscy, wierzę w cierpliwość i mądrość Uli. Niestety w Marka trochę mniej wierzę, ale w końcu opowiadanie powinno się skończyć dla wszystkich dobrze, prawda? Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńOczywiście, że nie ma żadnej pewności, że Marek nie skrzywdzi Uli. W końcu jest w jakimś stopniu szalony, skoro postępuje tak nieodpowiedzialnie. Ula brnie w to małżeństwo już nie ze względu na założenia, które poczyniła wcześniej tzn: z uwagi na swoją samotność, która ją uwiera i na jakieś zmiany w jej życiu, ale dlatego, że bardzo współczuje Dobrzańskim. W nich widzi swoich własnych rodziców, dla których zawsze była pełna szacunku i to samo czuje do seniorów. Pragnie im pomóc. Priorytety więc niejako uległy przewartościowaniu. Ula jest cierpliwa i mądra. Posiada jeszcze wiele innych zalet, które na pewno jej się przydadzą. Odpowiedź na ostatnie pytanie jest oczywista, bo przecież u mnie zawsze jest happy end.
Serdecznie Cię pozdrawiam i bardzo dziękuję za komentarz. :)
A jednak myliłam się, ślub będzie kościelny. Zaczyna być poważnie. Ja wiem, że i taki ślub można unieważnić, ale trochę to trwa. Marek chyba zdaje sobie z tego sprawę, że nie będzie tak łatwo. Został otoczony z jednej strony rodzicami, a z drugiej strony przyszłą żoną, którą zachwyceni są jego rodzice. Oj ciężkie chwile przed nim. Będzie musiał się wspiąć na wyżyny kreatywności aby wyprowadzić w pole obie strony i używać życia tak jak przed ślubem. A może jednak coś zrozumie sam? W końcu będzie miał w domu wspaniały przykład pracowitości, rzetelności i przyzwoitości. Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńŚlub kościelny, to zabieg celowy. Marek do tej pory wszystko sobie lekceważył i miał za nic uczucia i zdanie innych. Rodziców też tak traktował. Jest zdziwiony, kiedy ojciec oznajmia mu, że będzie ślub kościelny, bo sądził, że weźmie cywilny i po roku szybko uwolni się z tych więzów, lub wcześniej, jeśli małżonka z nim nie wytrzyma. Krzysztof doskonale zna swojego syna i jest w stanie przewidzieć jego tok myślenia. Łatwo nie będzie, a Mareczek musi albo się zbuntować, albo pogodzić się z takim stanem rzeczy.
Bardzo dziękuję Ci za wpis i pozdrawiam najpiękniej. :)
Nic nie piszesz gdzie państwo młodzi będą po ślubie mieszkać? Bo ja zakładam, że będą mieszkać razem, prawda? Tylko czy u Heleny i Krzysztofa, czy może u Marka? U Uli jest zbyt skromnie i do stolicy daleko. Wydaje mi się, że gdyby nie mieszkali z rodzicami, to mieliby większe szanse na powodzenie ich związku. Nikt by im się nie wtrącał, nawet w dobrej wierze. Czekam na ich spotkanie i na ten ślub. Powinno być pięknie. A co z weselem? Do następnego czwartku Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńMyślisz, że zapomniałabym o tak ważnej rzeczy? Oczywiście, że o tym piszę, ale w kolejnych częściach. Na pewno się doczytasz. O weselu już pisałam, że Marek go nie chciał ze względu na ciekawskich paparazzi. Będzie tylko obiad w rodzinnym gronie.
Dziękuję Ci, że wpadłaś i przeczytałaś. Pozdrawiam Cię serdecznie. :)
To chyba niemożliwe, aby Sebastian nie był Marka świadkiem? Przecież to jego przyjaciel! Co prawda wcześniej pisałaś, że mogą nimi być rodzice, ale bez Seby i Violki, to jakoś tak dziko? Marek to też odpuści? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA dlaczego miałby być Seba i Violka? Ona nie jest dziewczyną Olszańskiego, a Marek jej szczerze nie znosi, o czym będę pisać w dalszych częściach. Poza tym Marek nie chciał żadnego wesela. Mają być tylko państwo młodzi i świadkowie. Skoro nie zaproszono rodzeństwa Febo, którzy są bliżsi Dobrzańskim niż Olszański, dlaczego miano by zapraszać tego ostatniego? Poza tym czy to ma być regułą, żeby w każdym opowiadaniu Violetta i Sebastian byli świadkami Marka i Uli? Wiele opowiadań tak się kończy i zaczyna wiać nudą. Ja nie chcę, żeby moi czytelnicy ziewali czytając te opowiadania. Otwórz się na inne możliwości, być może ciekawsze.
UsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz. :)
Coś czuję, że na początku Marek będzie niechętny do swojej żony, ale później dogadają się. Czy zrobisz tak, że zostaną przyjaciółmi? Tylko czy mężczyzna będzie umiał się przyjaźnić z kobietą? Pytanie za sto punktów :D
OdpowiedzUsuńPaństwo Dobrzańscy szybko załatwili ślub i już niedługo ich sen będzie w związku małżeńskim. Ula ma nie łatwe zadanie. Zmienić człowieka jest bardzo trudno. Tylko czy jej się uda? Mam nadzieję, że tak :)
Pozdrawiam :)
Marku,szefie,prezesie
Aneta
UsuńMarek przyzwyczajony jest do pewnych standardów i do określonego typu kobiet. Ula znacznie od tego odbiega. Może urodą go nie powali, ale też nie będzie tak, że potraktuje ją z wyraźną niechęcią. Wie o niej trochę z opowiadań ojca, teraz sam musi wyrobić sobie zdanie na jej temat.
Dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam. :)
To opowiadanie jest bardzo ciekawe już na samym starcie. Ciężko doczekać kolejnego czwartku. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńGosiu
UsuńBardzo Ci dziękuję i cieszę się, że nadal do mnie zaglądasz. Pozdrawiam Cię najserdeczniej. :)
Oj ten proboszcz, dziecko w brzuch nawet włoży :) Jestem właśnie w trakcie przygotowań do swojego ślubu i chciałąbym, żeby to było takie proste jak u Uli i Marka :) Bardzo ciekawi mnie reakcja Marka na Ulę. Czy okaże się tylko dupkiem, który ocenia powierzchownie? Tego nie wie nikt, oprócz Ciebie, Gosiu :) Liczę, że szybko coś dodasz :)
OdpowiedzUsuńPS U mnie nowa notka, zapraszam :)
Natalia
UsuńTo Ty nie wiesz, że ostatnio, czyli od momentu jak nastała "dobra zmiana" kościółkowi coraz śmielej sobie poczynają i permanentnie wchodzą Polakom pod kołdrę? Ewidentnie cierpią na jakąś obsesję pouczając nas jak mamy dysponować własnym ciałem, tylko nie wiem skąd nabyli takie kompetencje. Ale wracając do Twojego komentarza, to Marek jest dupkiem i wzrokowcem jak większość płci brzydkiej. Ocenia kobiety wyłącznie powierzchownie i z Ulą nie będzie inaczej. Jeśli chodzi o dodawanie rozdziałów, to u mnie pod tym względem constans. Pojawiają się regularnie w każdy czwartek. Oczywiście na blog zajrzę z wielką przyjemnością, bo opowiadanie jest rewelacyjne.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Ślub ślubem, wesele będzie albo nie, to też nic strasznego, ale mnie interesuje noc poślubna i kolejne noce! Ulka nie wygląda na kobietę, która po pierwszym spotkaniu godzi się na seks. Dla Marka natomiast to czy zna dziewczynę czy nie, nie ma znaczenia byle dziewczyna była ładna. Więc co będzie? Pierwsze starcie w małżeństwie? Martwię się o Ulę. Do następnego czwartku Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńŻadnej nocy poślubnej nie będzie, choć Marek pewnie bardzo by chciał. Ula go przecież nie zna i to tak jak piszesz, że z pierwszym poznanym facetem nie idzie do łóżka nawet wówczas, kiedy on jest jej prawowitym małżonkiem.
Wielkie dzięki za ciekawy komentarz. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Zastanawiam się czy gdyby takie ciężkie życie jak Ula wiódł Marek, to czy byłby z niego normalniejszy facet, czy wręcz odwrotnie, stałby się lumpem i krętaczem podobnym do Bartusia? Chyba dziewczyny lepiej znoszą przeciwności losu, chłopacy szybciej popadają w złe towarzystwo i uzależnienia. Chociaż oczywiście to nie jest zasada. Trzymanie Marka krótko chyba też by nic nie dało, on sam musi dojrzeć do zmian, zobaczyć, że istnieje inne życie niż kluby i panienki i że ono też przynosi uczucie szczęścia. Nie wiem co wymyśli Ula, ale wiem, że łatwo nie będzie. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńTo, że kobiety określa się "słabą płcią" wcale nie pokrywa się z rzeczywistością. To właśnie mężczyźni są słabi i podatni na wpływy. Przeziębieni wymagają od otoczenia, żeby koło nich skakano, a przed operacją przepukliny żegnają się z rodziną. Całkowicie się z Tobą zgadzam, że to kobiety są bardziej odporne na przeciwności losu. Marek łatwo mieś=ć nie będzie, choć Ula w zasadzie nie będzie wymuszań na nim żadnych deklaracji ani prośbą ani groźbą. Zadziała nieco intuicyjnie i będzie czekać na efekty.
Pięknie dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
No to Ula już coś zmieniła w swoim spokojnym, ale samotnym życiu. Nawet gdyby z małżeństwa po roku nic by nie wyszło, to Ula na pewno będzie miała przyjaciół w osobie Heleny i Krzysztofa. To bardzo duża i korzystna zmiana. Nie tylko ona ich, ale i oni ją polubili i szanują się nawzajem. Jestem przekonana, że zawsze będzie mogła liczyć na ich życzliwość. A co będzie z Markiem szybko się przekonamy. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńTych zmian w jej życiu będzie znacznie więcej i to takich, które nie będą zależne od Marka. W osobach swoich przyszłych teściów już ma sojuszników i to na pewno się nie zmieni, bo trzymają jej stronę nie syna.
Pozdrawiam Cię cieplutko i bardzo dziękuję za wpis. :)
No cóż, takich łobuzów jak Marek dziewczyny kochają. Ci spokojni niestety kojarzą się z nudziarstwem. Chociaż tu raczej mam na myśli trochę młodszych chłopaków. Od trzydziestolatków już się wymaga co innego. Marek musi zrozumieć, że nie jest już nastolatkiem i może wtedy będzie dobrze. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńWłaśnie dokładnie o to chodzi, że Markowi już nie przystoją takie ekscesy i najwyższy czas spoważnieć. Ula podjęła się tytanicznej pracy, ale jest uparta.
UsuńBardzo dziękuję za wpis. Serdecznie pozdrawiam. :)
Pomysł ze znalezieniem żony dla Marka okazuje się jak na razie zbawienny dla Dobrzańskich. To jaka jest Ula, jak się do nich zwraca, jak spokojnie opowiada o swoim niezbyt łatwym życiu napawa ich nadzieją, że ona sobie poradzi z ich synem, że przynajmniej przez jakiś czas będą mieli spokój, że gazety nie będą się o nim rozpisywały, że Marek wreszcie przestanie przynosić im wstyd. Oni wierzą w nią chyba bardziej niż ona sama. Ciekawe czy od początku będzie miała pod górkę, czy dopiero po jakimś czasie Marek się zbuntuje? Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńMarek zachowa trochę pozorów. Przecież jej nie zna i przynajmniej na początku będzie zgrywał niewiniątko. Tylko czy Ula to kupi? Będzie się działo.
Pozdrawiam najserdeczniej i pięknie dziękuję za komentarz. :)
No nic dziwnego, jak tak się wygląda, jak Marek na tym zdjęciu, to dziewczyny lgną do niego jak do miodu. Można powiedzieć, że Marek jest poszkodowany i jednocześnie wielkoduszny. On tylko spełnia marzenia dziewczyn, które o nim marzą, a ponieważ jest ich sporo, to on biedaczek nie ma już czasu ani sił na pracę i na dorośnięcie. W związku z tym wydaje się, że jak się go odciągnie od drugiego samarytanina Sebastiana, to może chociaż z nudów zacznie przykładać się w pracy? Taki luźny pomysł, hahaha;) Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńHahaha. To dość pokrętna logika o tym bardzo poszkodowanym Marku i jego wielkoduszności. Rozwiązanie jest proste jak drut. On zaspokaja wyłącznie swoje potrzeby i ma w nosie uczucia tych wszystkich naiwnych kobiet. Z nudów nie będzie przykładał się do pracy, bo on jest leniem i nie lubi paprać sobie łapek jakąś pracą.
UsuńBardzo dziękuję za komentarz. Pozdrawiam cieplutko. :)
Za każdym razem niesamowicie wnerwia mnie jak widzę, słyszę lub czytam o tym jak los potrafi być okrutny i niesprawiedliwy. Jedna osoba ma wszystko, a druga prawie nic. I to osoba, która nie ma zbyt wiele się nie skarży, nie narzeka, bierze się za bary z życiem. A ta, co opływa w dostatki nie potrafi tego docenić. Dlatego uważam, że Ula z seniorami powinna zawrzeć pakt, nie powinni wymiękać. Młodzi małżonkowie powinni zamieszkać u Uli, Marek do pracy powinien dojeżdżać autobusem, niech panicz Dobrzański zobaczy jakie potrafi być życie. A w FD Marek powinien zacząć pracę od nowa od funkcji gońca. Może trud i znój zrobiłyby swoje i Ula nie musiałaby się zbytnio wysilać, a Krzysztof byłby wreszcie spokojny o firmę. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńMnie też uwierają takie dysproporcje i też się zżymam, bo sama należę do tej drugiej, biedniejszej kategorii, do drugiego sortu. Mój scenariusz nie będzie tak bardzo odbiegał od tego, o czym piszesz, chociaż od razu uprzedzę, że w Rysiowie nie zamieszkają. Samochód też nie zostanie Markowi odebrany, ale inne rzeczy mogą się pokrywać. Na pewno będziesz miała okazję to skonfrontować.
Bardzo Ci dziękuję za komentarz i te trochę buntu. Pozdrawiam bardzo serdecznie. :)
Nie chce mi się czytać wszystkich komentarzy i odpowiedzi i nie wiem czy ktoś pytał, ale chyba będą mieć jakiś wieczorek zapoznawczy a nie będzie to ślub od Pierwszego wejrzenia.
OdpowiedzUsuńPiszesz, że Ula pięknością nie jest to przypuszczam, że wyglądu z przemiany w serialu nie ma a Marek pokocha jej wnętrze tak jak w serialu i jak powiedział Krzysztof. Bardzo mądrze zresztą.
Teraz tylko wieczór kawalerski i można ślubować miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Myślę też, że z ust Uli będą to już szczere słowa.
Pozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńNie będzie żadnego wieczorku zapoznawczego i żadnego wieczoru kawalerskiego. Ślub ma być cichy i dyskretny. Nie będzie gości. Dobrzańscy są zdesperowani i pójdą na żywioł chcąc jak najprędzej ożenić syna. Ula jest ładna, ale nie posiada urody lalki, którą Marek preferuje. Poza tym wciąż ma aparat na zębach i to go będzie początkowo odstręczać.
Dziękuję kochana, że znalazłaś czas na lekturę i komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)
No proszę, Marek potrafi być potulny jak baranek. Przy Krzysztofie ani zipnie. Jak to strach przed utratą pieniędzy i dostatku potrafi zrobić swoje. Ciekawe na jak długo wystarczy mu tej pokory? Jak szybko powróci do dawnych nawyków? On wpadł w nałóg, a z nałogów tak łatwo się nie można wydostać. Szkoda mi Ulki, bo nie jest głupią dziewczyną i pewnie szybko zorientuje się co w trawie piszczy. Będzie jej przykro, a ten gamoń pewnie nawet tego nie zauważy. Z drugiej strony, Ulka nie z takimi sprawami sobie radziła, jest twarda, więc może nie będzie tak źle. A może się mylę i Marek zrobi wszystko żeby bez nerwów przetrwać ten rok? Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNa pewno nie wszystko będzie idealnie, czasem będzie fatalnie, ale Ula uzbroi się w całe pokłady cierpliwości i konsekwencji. Poradzi sobie. Nie podda się bez walki. Marek ma słaby charakter. Nie da rady wytrzymać przez rok tak na spokojnie bez towarzystwa przyjaciela i bez klubów. Resocjalizacja wymaga czasu.
UsuńPięknie dziękuję za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Tak, to prawda, że ciężko jest zmienić człowieka, jeśli on sam tego nie chce. Ale nawet jak chce, a przynajmniej tak mu się wydaje, to bardzo trudne zadanie. Marek zbyt długo tak beztrosko żył, aby teraz w momencie miał się zmienić. Przyzwyczajenia, nałogi, nawyki potrafią się odezwać w najmniej odpowiednim momencie i ciągnąć nieubłaganie w swoją stronę. Trzeba mieć bardzo silną wolę aby się im nie dać, a skoro Marek jest uległy i leniwy, to słabo to widzę. Ale jak zawsze wszystko jest możliwe, przecież ludzie nie z takich szponów potrafią się wydostać. Bardzo mocno trzymam za niego kciuki i mu kibicuję. Każdy zasługuje na drugą szansę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMogę się pod tym, co napisałaś podpisać obiema rekami. Marek tak bardzo wsiąkł w środowisko klubowe i związane z nim rozrywki, że ciężko będzie mu zmienić przyzwyczajenia. Lata takiego życia zrobiły swoje i trudno jest z siebie to wykorzenić. Przed Ulą ogromne wyzwanie i wielka niewiadoma, czy się powiedzie.
UsuńSerdecznie dziękuję za komentarz i równie serdecznie pozdrawiam. :)
Błyskawiczny ślub czy równie błyskawiczny będzie rozwód? Czy Ula brała pod uwagę to ,iż mąż może okazać się najgorszą gnidą ,padalcem, gwałcicielem, oszustem ,manipulatorem ,psychopatą ? Wiem poznała jego rodziców ,ale jego nie zna. W dodatku jeszcze ten kościelny ślub. Po cywilnym łatwiej uzyskała by rozwód ,a tak trudno będzie jej unieważnić jeśli zajdzie taka potrzeba. Wpakowała się w niezłe szambo. I chyba szybko pożałuje tej decyzji ,bo facet jest beznadziejnym kandydatem na męża i strasznie powierzchowny i płytki. Czy on rzeczywiście się zmieni? Oczywiście liczę na to ,ale na początku łatwo im nie będzie. dwójka obcych ludzi pod jednym dachem zaczynająca wspólne życie? Dochowaniem wierności będzie mu chyba trudno i tak pewnie będzie znikał na potajemne schadzki ,a Ula znowu doświadczy samotności ,bo więcej go nie będzie jak będzie. A może ułożyłaś dla nich weselszy i szczęśliwszy scenariusz?( Nie mam na myśli zakończenia).A następne rozdziały.
OdpowiedzUsuńCzekam na cd. Pozdrawiam serdecznie :)>
Justyna
UsuńRozwód nie będzie szybki, bo zgodnie z umową jeśli nie będzie im się układać, to dopiero po roku. Mój scenariusz jest trochę inny, nie tak bardzo pesymistyczny jak Twój. Oczywiście Marek nie jest ideałem, ale o tym Ula już wie. Jak będzie z dochowaniem wierności, to niedługo się okaże. Na razie przed nimi ślub i podróż poślubna.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz i serdecznie pozdrawiam. :)