ROZDZIAŁ
9
Stał przy desce i konsekwentnie prasował
swoje koszule. Ula wysprzątała na błysk cały dom, podczas gdy on urżnął się i
przeleciał jakąś pannę. Oprócz alkoholicznego kaca doszedł mu jeszcze kac moralniak.
Zachował się jak ostatni kretyn, ale czasu cofnąć nie mógł i chociaż oficjalnie
nie przyznał się do zdrady, to doskonale zdawał sobie sprawę, że Ula domyśliła
się wszystkiego i to dlatego o nic nie musiała pytać. Chyba lepiej by się czuł,
gdyby darował sobie tę panienkę. Zawsze miał duże potrzeby seksualne i młócił
wszystko, co tylko nawinęło mu się pod rękę. Nie był wybredny. Nawet nie
pamiętał twarzy tych wszystkich dziewczyn, które przewinęły się przez jego
łóżko. Czy naprawdę był seksoholikiem jak twierdził ojciec? Może rzeczywiście
potrzebował pomocy w tym względzie?
Poskładał w kostkę ostatnią koszulę i
ułożył ją na sporym stosie wyprasowanych wcześniej. Zegar wybił północ, ale on
nie zamierzał odpuścić. W jakiś sposób chciał się zrehabilitować w oczach Uli.
Ona położyła się spać już jakiś czas temu. Musiała być wykończona.
Sprzątanie, pranie, gotowanie obiadu,
później szykowanie kolacji, to wszystko wyssało z niej resztki sił. Czuł się w
obowiązku, żeby wynagrodzić jej swoją głupotę i nieodpowiedzialność, dlatego
postanowił, że będzie prasował do oporu. Kiedy kładł się spać było już dobrze
po drugiej w nocy, ale dopiął swego. Wyprasował podkoszulki, pościel i zasłony,
które zdążyły przeschnąć. Zostawił wszystko na desce do prasowania. Nie chciał
robić hałasu odsuwaniem szuflad i otwieraniem szafek. Bał się, że może obudzić
Ulę.
Ocknęła się jak na nią, dość późno. Zegarek
wskazywał kilka minut po dziesiątej. Musiała odreagować to zmęczenie a sen był
najlepszym lekarstwem. Zarzuciła szlafrok i zabrawszy z garderoby czystą
bieliznę ruszyła do łazienki. Przechodząc przez salon stanęła jak wryta na
widok stosów wyprasowanych rzeczy. – Rany!
On to naprawdę zrobił? Ciekawe, do której sterczał przy desce. Czyżby doszły do
głosu wyrzuty sumienia? Jeśli tak, to bardzo pozytywne panie Dobrzański.
Umyła się i ubrała. W kuchni nastawiła
expres, przygotowała kilka tostów i ugotowała parę jaj. Pamiętała, że dzisiaj
idą do seniorów. Wyjęła z lodówki dwa duże oscypki i dwa mniejsze zrobione z
koziego mleka. Zapakowała zgrabną paczuszkę i z powrotem umieściła wszystko w
lodówce. Miała zajrzeć do pokoju Marka i obudzić go na śniadanie, ale on sam
ukazał się w zasięgu jej wzroku. Mruknął – dzień dobry Ula - i zniknął za
drzwiami łazienki. Zaczęła jeść bez niego. Chciała jeszcze trochę popracować
zanim pojadą do Dobrzańskich. O ile pamiętała mieli być u nich na czternastą. Kończyła
śniadanie, kiedy Marek pojawił się w kuchni.
-
Przepraszam, że nie czekałam na ciebie, ale mam trochę roboty i chciałabym się
nad nią pochylić zanim pojedziemy do twoich rodziców. Są jajka na miękko a w
dzbanku kawa – wstała od stołu, opłukała talerzyk i filiżankę, i przeniosła się
do salonu wraz z laptopem. Przez dwie godziny zliczała kolumny cyfr, by potem w
komplecie z miesięcznymi raportami przesłać je do czterech firm.
Około dwunastej trzydzieści zamknęła
komputer i poszła się przebrać do swojego pokoju. Marek zrobił to samo. Zabrała
do reklamówki paczkę z serami i stanęła przy drzwiach czekając aż Marek ubierze
buty. Podniósł się i obrzucił ją spojrzeniem.
-
Ślicznie wyglądasz – rzucił jej komplement.
-
Dziękuję. Chodźmy już. Nie lubię się spóźniać.
Seniorzy wypatrywali ich niecierpliwie.
Kiedy zobaczyli samochód Marka wjeżdżający na podjazd wyszli przed dom witając
się z nimi wylewnie. Krzysztof objął Ulę i ucałował jej policzki.
-
Wyglądasz jak milion dolarów kochanie. Jeszcze piękniej niż zapamiętałem. Jak
pobyt? Udany?
- No
nie tak do końca, bo gdyby Marek nie otarł stóp mogło by być jeszcze lepiej,
ale na pewne rzeczy nie mamy wpływu. Przywieźliśmy wam trochę Podhala w postaci
oscypków. Proszę mamo – podała Helenie reklamówkę. – Mam nadzieję, że wam
posmakują.
Siedzieli przy zastawionym stole racząc się
smacznymi daniami i opowiadali swoje wrażenia z Chochołowa. Po obiedzie Helena
zadeklarowała, że oprowadzi Ulę po domu i ogrodzie, natomiast Krzysztof chciał
porozmawiać z synem w cztery oczy.
-
Jesteś tu Uleńko po raz pierwszy i byłoby dobrze, żebyś poznała wszystkie kąty.
Najbardziej jesteśmy dumni z ogrodu. Krzysztof uwielbia przesiadywać na patio i
podziwiać kwiaty. Chodźmy.
Tymczasem panowie zasiedli w gabinecie
seniora z kieliszkami koniaku. Krzysztof zajął miejsce w wygodnym, skórzanym
fotelu i upił łyk trunku.
-
Byłem któregoś dnia w firmie. To co zobaczyłem bardzo mnie zaniepokoiło.
Koniecznie trzeba odciążyć Alexa. On jest już tak zmęczony, że ledwie ogarnia.
Nie dosypia i bywa rozkojarzony, co rzutuje na jego pracę. Najchętniej
wysłałbym go na długi urlop, ale rzecz w tym, że nie mam go kim zastąpić. Ja
sam już się do tego nie nadaję, a ty nawet nie masz pojęcia co się dzieje w
firmie. Dobrze wiesz, że to nie tak miało wyglądać. Mieliście współpracować, a
tymczasem Alex nie dość, że ma kupę roboty w dziale finansowym, to jeszcze musi
odwalać ją za ciebie. Masz u siebie totalny bajzel. Raporty nigdy nie są na
czas. PR leży i kwiczy. Nawet nikt telefonów nie odbiera, bo twoja sekretarka
ciągle jest nieobecna. To musi się zmienić. Alex w końcu popadnie w jakąś
chorobę jak będzie ciągnął dziesięć srok za ogon. Dlatego też postanowiłem
inaczej rozdzielić wasze obowiązki. Przede wszystkim chcę zaproponować Uli
objęcie stanowiska dyrektora finansowego. Ma gruntowne, kierunkowe
wykształcenie, jest rzetelna i uczciwie podchodzi do swoich obowiązków. Jestem
pewien, że Alex będzie miał w niej sojusznika. Ty od poniedziałku przejmujesz
od niego sprawy związane z organizacją pokazów i ich budżetem. Tu akurat
będziesz budżet konsultował z Ulą. Ja wiem, że nie masz wiedzy co należy
zrobić, żeby przygotować taki pokaz, ale Alex wszystko ci przekaże punkt po
punkcie, żebyś wiedział jak nie dać plamy.
Dział reklamy i marketingu nadal zostaje w
zakresie twoich obowiązków i chcę widzieć rezultaty twojej pracy na tym polu.
Zmianie ulegną też kompetencje Olszańskiego. Jak na dyrektora HR wyjątkowo ma
mało pracy, której zresztą nie wykonuje tak jak powinien. Jeśli chce utrzymać
stanowisko i tę wysoką pensję, będzie musiał się przyłożyć. Jego oddaję do
twojej dyspozycji. We dwójkę będziecie zajmować się organizacją pracy w
szwalniach, terminami dostaw materiałów i dodatków. Oczywiście dochodzi do tego
sporządzanie umów po każdym pokazie i pozyskiwanie nowych kontrahentów. Jeśli
nie przyłożysz się do pracy wkrótce firma zacznie podupadać, bo Alex fizycznie
nie da już rady. I tak go podziwiam, że od kiedy skończyłeś studia on bez
szemrania odwala za ciebie całą robotę. Nie wstyd ci? Nigdy nie przyszło ci do
głowy, że on być może też chciałby czasem wyskoczyć do klubu i zabawić się? Ten
człowiek już nawet nie umie odpoczywać, bo twoje lenistwo i bagatelizowanie
obowiązków zrobiło z niego pracoholika. Weź sobie to wszystko do serca i
zacznij wreszcie uczciwie zarabiać na byt. My nie będziemy żyć wiecznie. A
teraz chodźmy. Muszę jeszcze porozmawiać z Ulą.
- Ja
na dyrektora finansowego? To jakieś niedorzeczne. Nawet nie wiem, czy podołam –
Ula była pełna wątpliwości, kiedy usłyszała propozycję Krzysztofa.
-
Kochanie, przecież co miesiąc sporządzasz raporty finansowe dla swoich
klientów. Praca w dziale finansowym niczym się od tego nie różni. Może tylko
tym, że firma o wiele większa i zdecydowanie jest więcej pracy. Sama mówiłaś,
że zarobki ledwie pozwalają wiązać ci koniec z końcem. Tu pensja wyższa i
perspektywy szersze. Nabędziesz doświadczenia, a to przecież bezcenne. Jestem
przekonany, że sobie poradzisz, bo umysł masz otwarty i jasny. Potrafisz
logicznie myśleć i trafnie kojarzyć. Na pewno uczyli was na studiach jak
układać budżet, żeby był jak najbardziej optymalny. U nas dokładnie o to samo chodzi.
Oczywiście istotne jest, żeby nie przepłacać i nawet czasem wygenerować jakieś
oszczędności. Potrafisz to Ula, a w razie jakichkolwiek wątpliwości ja zawsze
będę do twojej dyspozycji. Pomóż nam dziecko, bo Alex jest już u kresu sił, a
Marek…, - westchnął ciężko – Marek to leń i obibok. Przykro mi to mówić, ale
tak właśnie jest. Dzisiaj powiedziałem mu, że jeśli nie weźmie się w garść i
nie zacznie dbać o kondycję firmy ona za chwilę podupadnie tak bardzo, że nie
będzie co ratować.
Ula ze współczuciem patrzyła na Krzysztofa.
Było jej go żal. On powinien mieć spokój na stare lata, a tymczasem wiecznie
musi o coś walczyć i o coś się starać.
- No
dobrze tato. Spróbuję i bardzo się postaram, bo nie chcę cię zawieść. Od kiedy
miałabym zacząć? Szczerze powiedziawszy to potrzebowałabym trochę czasu, żeby
pozamykać wszystkie zlecenia i poinformować klientów, że zawieszam działalność.
Myślę, że trzy dni mi wystarczą. Czy na czwartek możesz umówić mnie z Alexem?
Było by dobrze, żeby wprowadził mnie we wszystko. On chyba jest najbardziej
zorientowany, prawda?
- O
nic się nie martw. Ja jeszcze dzisiaj do niego zadzwonię i porozumiem się z
nim. Myślę, że nie będzie z tym problemu, bo jeśli nawet ma jakieś spotkania,
to po prostu je przełoży. Bardzo się cieszę, że się zgodziłaś. Kolejny raz
ratujesz Dobrzańskich.
Ula uśmiechnęła się smutno.
-
Marka jeszcze nie uratowałam, ale nie tracę nadziei, że mi się uda.
- A
co? Znowu coś zmalował? – Krzysztof spiął się w sobie wbijając w nią wzrok.
-
Nie, nie tato – uśmiechnęła się do niego łagodnie. - Wszystko w porządku.
Wczoraj zagoniłam go nawet do prasowania koszul. Było ich strasznie dużo i
skończył koło trzeciej w nocy, a przynajmniej tak mówił. Jeszcze trochę a sam
zacznie się angażować, zobaczysz – zapewniała teścia choć sama była daleka od
tej pewności.
Koło dziewiętnastej pożegnali Dobrzańskich
i wrócili na Sienną. Marek był milczący, ale pomyślała, że wciąż przetrawia rozmowę
z ojcem. To, co go czekało, było o wiele cięższe niż wyprawa do Doliny Pięciu
Stawów. Tam otarł i odparzył stopy, tu jeśli się nie przyłoży, pogrąży firmę i
ludzi w niej pracujących. Stawka była wysoka a on zupełnie nieprzygotowany do
takich wyzwań. Już w domu powiedziała mu, że w czwartek pojedzie z nim do
firmy.
-
Tata ma mnie umówić z Alexem. Od niego dowiem się na czym stoimy. Byłoby
dobrze, gdybyś poszedł do niego razem ze mną. Wiem, że finanse to nie twój
konik, ale jako współwłaściciel firmy powinieneś o nich chociaż trochę
wiedzieć.
Marek usiadł ciężko na kanapie i ukrył w
dłoniach twarz.
- Ja
nie dam rady Ula. Boję się tego, bo tak naprawdę to nic nie umiem i nic nie
wiem na temat zarządzania firmą.
Usiadła tuż obok i zaczęła tłumaczyć jak
dziecku.
-
Musisz zebrać się do kupy. Najwyższy czas wziąć na siebie odpowiedzialność. Masz
trzydzieści lat i to naprawdę nieprzyzwoite, że tak długo woziłeś się na
plecach Alexa. Jeśli tylko wykażesz minimum wysiłku ja ci pomogę, bo bardzo mi
zależy, żeby twój ojciec przestał się o wszystko martwić i miał wreszcie trochę
spokoju. Nie zasłużył na taki stres, który w każdej chwili może go zabić. Czas,
żebyś zdał sobie sprawę z powagi sytuacji i dał wreszcie twoim rodzicom powód
do dumy.
-
Uważasz, że byłbym w stanie temu wszystkiemu podołać?
-
Alex podołał, bo nie dałeś mu wyboru. To on był od czarnej roboty, chociaż obaj
jesteście w tej firmie na równych prawach. Udowodnij, że nie jesteś od niego
gorszy. Początki będą trudne, ale przecież wprawa czyni mistrza. Najpierw
będziesz się zmuszał, potem uznasz to za zupełnie naturalne, a później przyjdzie
satysfakcja i wtedy zobaczysz jakie to przyjemne czuć zadowolenie z dobrze
wykonanej pracy. Tobie musi się jedynie chcieć zaangażować, a reszta przyjdzie
z czasem. Jutro rano pójdziesz porozmawiać z Febo. Poprosisz go o nowy zakres
obowiązków i wyszczególnienie w punktach, co wchodzi w ich zakres. Opowiesz o
rozmowie z ojcem i poinformujesz, że od jutra odciążasz go, żeby trochę
odetchnął. Uważam też, że winien mu jesteś przeprosiny i wdzięczność za to, że
harował za ciebie przez kilka lat. Jutro też porozmawiasz ze swoim najlepszym
przyjacielem. Z tego, czego dowiedziałam się od twojego ojca, on jest świetnym
kompanem do hulanek. Mam nadzieję, że okaże się równie wydajnym pracownikiem,
bo jak do tej pory to brał pieniądze za nic, podobnie zresztą jak ty. Ojciec
sprowadził cię dzisiaj na ziemię. Jutro ty sprowadzisz na nią Olszańskiego.