„DRUGA
SZANSA”
ROZDZIAŁ
1
- Nie zawsze w życiu układa się nam tak,
jakbyśmy chcieli – pomyślała nieco filozoficznie i smętnie rozejrzała się
po mieszkaniu w poszukiwaniu rzeczy, które pominęła podczas pakowania. Na
szczęście Piotra od rana nie było w domu, bo miał dyżur. Nie chciała, by był
świadkiem jej łez, których nie potrafiła powstrzymać i jej chaotycznego
wrzucania własnych rzeczy do walizek. Od kiedy oznajmiła mu, że odchodzi, bo
już dłużej nie potrafi tak żyć, stał się jeszcze bardziej złośliwy i przy
każdej okazji wyrzucał jej oziębłość, brak porozumienia na jakiejkolwiek
płaszczyźnie i egoizm. To ostatnie zawsze ją drażniło. Ona i egoizm? Chyba to
była ostatnia rzecz jaką ktokolwiek mógł jej zarzucić. Zresztą nieważne. Trzy
lata ich małżeństwa mogła przekreślić grubą kreską i wyrzucić na śmietnik ich
prywatnej historii. Nie tak wyobrażała sobie małżeństwo. Sądziła, że zestarzeją
się wspólnie w miłości i zgodzie. Szkoda tylko, że rzeczywistość otworzyła jej
oczy tak późno. I pomyśleć, że to była miłość od pierwszego wejrzenia. Teraz
nikt by w to nie uwierzył. Uważała, że należy jej się medal za wytrwałość, bo
żyć obok siebie, a nie ze sobą przez niespełna trzy lata, to naprawdę wyczyn.
Nic nie zapowiadało tak druzgocącej
porażki. Zanim się pobrali, chodzili na randki przez rok czasu, niezmiennie w
siebie zapatrzeni, zauroczeni sobą i kochający. Wspólne wyjazdy w Bieszczady,
czy nad morze, wspólne imprezy, urodziny i imieniny własne i znajomych, to
wszystko tylko ich łączyło jeszcze bardziej a nie dzieliło. Zawsze podkreślała
jak bardzo jest z niego dumna. Był zdolnym kardiochirurgiem, świetnie rokującym
na przyszłość. Chwalono go w szpitalu, w którym pracował i zlecano coraz
bardziej skomplikowane operacje. Przez to rzadko pojawiał się w domu. Na początku
trudno było jej się pogodzić z jego permanentną nieobecnością, ale z czasem
przywykła, że jest wiecznie sama. Ona miała bardzo uregulowane godziny pracy od
ósmej do szesnastej. Skończyła ekonomię i finanse a i tak z braku innych
propozycji wylądowała w banku, gdzie praca była dość monotonna, nudna i nigdy
się nie kończyła. Starała się nie narzekać, chociaż jej kreatywna wyobraźnia
podsuwała zupełnie inne scenariusze własnego rozwoju i kariery.
Tak naprawdę zaczęło się między nimi psuć
mniej więcej po dwóch latach pożycia. Odsunęli się od siebie. Nie było już
między nimi tej spontaniczności, chęci robienia sobie niespodzianek, wspólnych
wypadów do kina, czy teatru. Z bólem serca musiała przyznać, że ta wielka
miłość, która łączyła ich wcześniej zaczęła się gwałtownie wypalać a w zamian
wkradała się obojętność, najgorsza z rzeczy, które mogą rozwalić każdy związek.
Zaczęły się wzajemne złośliwości, pretensje i uszczypliwości. Momentami Piotr
doprowadzał ją do szału, nad którym trudno było jej zapanować. Kłócili się
wtedy strasznie. Po każdej awanturze była emocjonalnym wrakiem. – Czy to już zawsze tak będzie? – zadawała
sobie w kółko to pytanie.
Atmosfera była już tak gęsta, że Ula
postanowiła wynieść się z ich wspólnej sypialni. Nie mogła znieść przy sobie
obecności Piotra. Drażnił ją jego zapach i chrapanie. Co wieczór rozkładała
sobie kanapę w pokoju gościnnym i tam układała się do snu. W odwecie Piotr
przestał jej oddawać pieniądze. Odbiła piłeczkę przestając robić dla nich
zakupy i gotować mu posiłki. Stołowała się na mieście ograniczając się jedynie
do zakupu chleba i masła dla siebie.
Zaczęli też dzielić koszty utrzymania
mieszkania. Do tej pory to ona zajmowała się opłatami. Teraz zostawiła mu
wszystkie książeczki i co miesiąc połowę swojego udziału w opłatach. W końcu to
było jego mieszkanie i to on był głównym najemcą.
Czuła, że długo tak nie pociągnie, że czas
najwyższy coś zmienić, bo jeśli tego nie zrobi pozabijają się w końcu
wzajemnie. Któregoś dnia wracając z pracy mijała kancelarię adwokacką i
postanowiła wejść.
Przyjęto ją bardzo uprzejmie i obiecano
zająć się sprawą. Młody adwokat poinformował ją, że napisze pozew i złoży go w
sądzie a także będzie ją w tym sądzie reprezentował.
Ulżyło jej. Zastrzegła tylko, że chce, by
rozwód odbył się bez orzekania o winie.
-
Tak będzie szybciej. Ja nic od niego nie chcę, nie roszczę pretensji do
wspólnego majątku. Niech się tym udławi. Niczego bardziej nie pragnę jak tylko
uwolnić się od niego i mieć wreszcie święty spokój.
Nim doszło do rozprawy wynajęła malutką
kawalerkę niedaleko Wisły na Kazimierzu przy ulicy Podgórskiej i powoli zaczęła
ją urządzać. Nie chciała z tym czekać do ostatniej chwili, do momentu, aż
będzie miała w ręku papiery rozwodowe, które zmuszą ją do wyniesienia się z
mieszkania Piotra.
Rozwód był dla niej niezwykle trudny. Piotr
otrzymawszy pozew rozszalał się do tego stopnia, że niewiele brakowało a
doszłoby do rękoczynów. Zamiast tego rzucał wszystkim, co tylko wpadło mu w
ręce demolując przy okazji mieszkanie. Wcisnęła się w kąt między ścianą a
lodówką obserwując z przerażeniem jego poczynania.
-
Bez orzekania o winie?! – darł się jak opętany. – W życiu się na to nie zgodzę,
bo jesteś winna wszystkiemu. Nie sprawdziłaś się ani jako żona, ani jako
kochanka, ani jako matka. Nawet dziecka nie potrafiłaś mi dać. Jesteś do
niczego, rozumiesz?! Jesteś nikim!
Pierwsza rozprawa niczego nie
rozstrzygnęła, bo Piotr uparcie tkwił przy swoim i za żadne skarby nie chciał
się zgodzić na polubowne załatwienie sprawy. Nawet jego własny adwokat
przekonywał go do tego mówiąc, że wyjdzie zwycięsko z całej sprawy, bo jego
żona niczego od niego nie chce i niczego się nie domaga. Był głuchy na te
argumenty. Zaczęło się więc pranie brudów, bo pytano dosłownie o wszystko
łącznie z ich pożyciem. Piotr składając zeznania powtórnie obarczył ją winą za
to, że jest najwyraźniej bezpłodna, bo przez trzy lata nie zaszła w ciążę, a on
tak marzył o dziecku. Ula czuła się tak jakby dostała mocny cios w brzuch. Jej
adwokat wstał i podszedł do Sosnowskiego.
- Z
tego co mi wiadomo i pańska żona pragnęła mieć dzieci. Problem w tym, że
wiecznie pana nie było, bo zawsze ważniejsze były dyżury w szpitalu. Te dyżury
były jednak dla pana bardzo owocne, prawda?
- Co
pan ma na myśli? – Piotr stropił się nieco nie rozumiejąc do czego adwokat
zmierza.
-
Mówi panu coś nazwisko Marzena Wrzeszczak?
-
Owszem. To jedna z pielęgniarek pracująca na oddziale kardiochirurgii. Nie
rozumiem jednak co ona ma wspólnego z naszym rozwodem.
-
Ooo… zapewniam pana, że ma. Może nie bezpośrednio z rozwodem, ale z panem, bo
to ona jest tą kobietą, która urodzi panu za cztery miesiące potomka. To dowód
na to, że zdradzał pan moją klientkę i to nie jeden raz. Mam tu listę pana
licznych kochanek i szczególne jest to, że większość z nich to personel
medyczny szpitala, w którym jest pan zatrudniony – adwokat podszedł do sędziego
wręczając mu listę – Oczywiście wysoki sądzie każda z tych kobiet zadeklarowała
wzięcie udziału w rozprawie i złożenie zeznań. Poza tym chcę poruszyć jeszcze
sprawę odszkodowania. Wprawdzie moja klientka nie wnosiła żadnych roszczeń
wobec pana, ale ponieważ zmieniła się kwalifikacja tego pozwu i jednak usilnie
pan obstaje przy tym, żeby całą winą za rozpad małżeństwa obarczyć żonę, ja
wnoszę w jej imieniu o odszkodowanie za straty moralne w kwocie pięćdziesięciu
tysięcy złotych, a także pokrycie kosztów tej rozprawy, bo jak za chwilę
dowiedziemy, to nie pańska żona, ale pan jest odpowiedzialny za rozpad tego
związku.
Ula siedziała jak wmurowana. Piotr ją
zdradzał? I to wielokrotnie? Jakim cudem adwokat dotarł do takich informacji i
co to za kobiety? Spojrzała na Piotra, który teraz skurczył się w sobie a cała
arogancja i pewność siebie wyparowały z niego jak kamfora. Pewnie żałował, że
nie zgodził się na rozwód bez orzekania o winie. Nie było jej go wcale żal. Ma
to, czego chciał.
Sprawa rozwodowa przeciągała się.
Wysłuchano zeznań wszystkich kobiet, które miały cokolwiek wspólnego z
Sosnowskim. Na końcu przesłuchano Marzenę Wrzeszczak, która była już w dość
zaawansowanej ciąży. Nie była też zbyt lotna umysłowo, bo plotła kompletne
bzdury jeszcze bardziej pogrążając Sosnowskiego.
Ostatnia rozprawa przyniosła Uli same
pozytywne wieści. Przede wszystkim orzeczono całkowita winę Piotra i przyznano
jej odszkodowanie w wysokości, jakiej domagał się adwokat. Koszty sądowe musiał
ponieść Piotr.
Kiedy żegnała się z prawnikiem na korytarzu
sądu, mijał ją jej już były mąż obrzucając ją nienawistnym spojrzeniem.
Przystanął tylko na moment i syknął przez zaciśnięte zęby.
- Do
jutra masz się wynieść z mieszkania. Jeśli tego nie zrobisz, wywalę wszystkie
ciuchy na ulicę.
Dziękowała sobie w duchu za przezorność.
Nie miała zamiaru tracić czasu. Jeszcze tego samego dnia popakowała większość
rzeczy i przeniosła do bagażnika swojego mocno wysłużonego Forda Escorta. Następnego
dnia po wyjściu Piotra z domu dopakowała resztę rzeczy. Ściągnęła obrączkę z
palca i zaręczynowy pierścionek. Nie były jej już potrzebne. Oba przedmioty
rzuciła na blat mahoniowego stolika. Przetarła załzawione oczy. Właśnie
zakończyła pewien etap w życiu. Okres, który rozwalił ją emocjonalnie a
zwłaszcza te ostatnie kilka miesięcy wyczerpującego rozwodu. Chwilowo miała
dość mężczyzn. Gdyby nie dociekliwość adwokata pewnie nigdy nie dowiedziałaby
się jak wielką ma konkurencję a sprawa dziecka nie ujrzałaby światła dziennego.
– Parszywy drań. Jeszcze wszystko chciał
zwalić na mnie. Wynoszę się stąd.
Powoli zaczęła dochodzić do siebie.
Dopieszczanie swojego małego mieszkanka uspokajało ją. Nie inwestowała w nie
jakichś ogromnych pieniędzy, bo przecież ono nie było jej własnością. Kupiła
niewielką, ale wygodną kanapę, stolik i miękki dywanik, żeby było przytulniej i
żeby po ośmiu godzinach harówy chciało jej się tutaj wracać. Jakoś ogarnęła
się. Popołudnia spędzała przeważnie nad Wisłą. Spacerowała wzdłuż Bulwaru
Kurlandzkiego obserwując leniwie płynącą wodę lub gapiąc się na zacumowane
barki.
Ten czas spędzony nad rzeką sprawił, że
zaczęła się zastanawiać nad swoją przyszłością, a zwłaszcza nad jej aspektem
finansowym. W banku nie zarabiała kokosów. Była szeregowym pracownikiem z
zaledwie czteroletnim stażem bez szans na jakikolwiek awans a co za tym idzie
na podwyżkę pensji. Żyła oszczędnie nie wydając zbyt wiele na siebie. Miała
niewielkie oszczędności, z których część oddała adwokatowi. Zapracował solidnie
na te pieniądze. Teraz, kiedy po tygodniu od rozprawy wpłynęły pieniądze za
odszkodowanie pomyślała, że mogłaby zainwestować w giełdę. Na początek
ostrożnie, żeby się nie przejechać. Podczas studiów wielokrotnie robiła
symulacje i zazwyczaj się udawało. Może czas na realny, giełdowy świat?
Ten pomysł zachęcił ją do działania. Przez
kilka dni rozeznawała rynek. Nie chciała już na początku inwestować w jakieś
firmy. Najbezpieczniej było inwestować w papiery wartościowe, bo ryzyko było
niewielkie natomiast zysk całkiem przyzwoity.
Wybrała dwie prężnie działające spółki i na
nich skupiła całą swoją uwagę. Zanim zainwestowała wielokrotnie sporządzała
symulacje. Nie chciała popełnić błędu i utopić pieniądze. Postanowiła
zainwestować po dziesięć tysięcy na każdą z nich asekuracyjnie i bardzo
ostrożnie. Nie spodziewała się jakichś astronomicznych zysków, bo wkład był
niewielki, ale ucieszyłby ją chociaż minimalny wzrost. Musiała się uzbroić w
całe pokłady cierpliwości i konsekwencji.
Pod koniec sierpnia poczuła się zmęczona i
wypalona. Od co najmniej dwóch lat nie brała urlopu. Piotr wciąż był zajęty w
szpitalu, a ona nie widziała głębszego sensu w spędzaniu urlopu samotnie. Teraz
sytuacja była całkiem inna. Potrzebowała oddechu i druga osoba do wypoczynku
całkowicie była jej zbędna. Polubiła swoją samotność i dobrze się czuła sama ze
sobą. Zamarzyły jej się wczasy nad morzem. Zachody słońca i ciepły piasek pod
stopami. Wrzesień był właściwie końcówką sezonu, ale to nie oznaczało brzydkiej
pogody. Pod koniec tygodnia wracając z pracy wstąpiła do jednego z biur
podróży, żeby zapoznać się z ofertą. Wybrała hotel „Sopocki Zdrój”, który
oferował tygodniowe pobyty, ale ona wykupiła aż trzy tygodnie. Zachęciła ją do
tego bliskość morza i wygodne, nowocześnie urządzone pokoje.
Będąc już w domu przeczytała opinie
wczasowiczów i wtedy już była pewna, że wybrała mądrze. W pracy trochę się
krzywili, gdy przedstawiła wypisany wniosek na dwa pełne miesiące urlopu.
- To
zaległy urlop – tłumaczyła. – Kiedyś i tak będę musiała go wybrać, prawda?
Zaglądałam, zaglądałam i zaglądałam i jest! Dzięki;) Ciekawie się zapowiada. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie mogło być inaczej, bo raczej staram się dotrzymywać raz danego słowa. Urlop się skończył i miło jest do Was wrócić.
UsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
Fajnie, że to już;) I miło, że zaczęłaś od historii o U i M. Wszystkie opowiadania są ciekawe, ale… No właśnie. Chyba dzięki genialnemu scenariuszowi, wspaniałej obsadzie i cudownej grze aktorskiej wszystkich bohaterów sympatia do tego serialu i do tej pary nie przejdzie mi do końca życia;) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNo to witam w klubie, bo moja miłość i mój sentyment do serialowych postaci jest ogromny. Gdyby było inaczej nie napisałabym chyba tylu historii na ich temat. Mija jedenaście lat od zakończenia emisji a ja wciąż nie mam dość i namiętnie oglądam powtórki.
UsuńPozdrawiam serdecznie. :)
Biedny Piotruś, a ona to ta zła i podła - no dobra koniec żartów. Mina Sosnowskiego musiała być bezcenna, gdy usłyszał do czego dokopał się adwokat Uli. Niby taki święty a jednak jego konar płonął nie gasnącym płomieniem.
OdpowiedzUsuńUla może i ma na razie dość kontaktów z mężczyznami, ale coś mi się zdaje, że ten urlop będzie bardzo owocny w tej materii.
Dziękuję Ci bardzo za dzisiaj.
Cieplutko pozdrawiam w czwartkowe popołudnie.
Julita
Julita
UsuńPiotruś mimo swojego wykształcenia okazał się zwykłym burakiem z mocną inklinacją do posuwania wszystkiego, co się rusza. Adwokat okazał się bardzo dociekliwy i tym samym otworzył oczy Uli,bo nie miała pojęcia, że z męża taki ogier. Czy ten urlop czymś zaowocuje? Nie wiem co mam Ci odpowiedzieć. Jeśli nawet to nie w taki sposób jak moglibyśmy się spodziewać, bo te owoce będą długo dojrzewać.
Bardzo dziękuję za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
No tak, wielka miłość, porozumienie dusz i po czasie okazuje się, że to złudzenie, kot w worku, zwykły zonk! Przykre, ale bardzo życiowe. Dobrze, że nie mają dzieci. Mimo to, Ula dość długo wahała się czy jeszcze spróbować ratować ten związek. A doktorek, to już zupełnie nieracjonalnie postępował. Skoro ciągle mu coś nie pasowało, to powinien cieszyć się, że to żona sama chce rozwodu i to bez orzekania o winie. Przynajmniej nie musiałby nic płacić. Chyba poczuł się obrażony. Jak można chcieć odejść od takiego ideału? No to ma za swoje. Miło by było, gdyby Marzena Wrzeszczak jednak dopięła swego i zmusiła go do małżeństwa. Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńNie kontynuuję wątku Marzeny Wrzeszczak, bo to nie ona jest tu najważniejsza. Ona miała być tylko poważnym pretekstem do rozwodu i do zmiany kwalifikacji pozwu i odszkodowania z tego tytułu. Sosnowski teoretycznie ma to co chciał a chciał dziecko, którego rzekomo Ula nie mogła mu dać. Spełniły się więc niejako jego marzenia z Marzeną.
Pozdrawiam najserdeczniej i bardzo dziękuję za wpis. :)
Miałaś bardzo owocne wakacje – pojawiły się nowe historie. Miło się robi na sercu. Początek opowiadania więc i niejasności wiele w którym kierunku poprowadzisz opowiadanie. Mam nadzieję, że bardziej się wypowiem po kolejnym poście. Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńTo prawda. Wyklepałam dwa normalnej jak dla mnie długości opowiadania i trzecie w postaci short story. Będziecie miały co czytać.
UsuńOczywiście, że po pierwszym rozdziale niewiele można powiedzieć, ale na pewno rozkręcę się w następnych.
Bardzo dziękuję za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)
Dobrze, że już jesteś;) Właściwie po Piotrze można się było tego spodziewać. Kariera najważniejsza, żona mu się znudziła. Żal tylko straconego czasu. Szkoda, że Ula trafiła właśnie na niego. W innych okolicznościach mogłaby ułożyć sobie lepiej życie. Ale mówią, że jak zamykają się jedne drzwi, to otwierają się inne, może lepsze? Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńA ja się cieszę, że wciąż zaglądasz i czytasz. Sosnowski to zwykły dupek o czym Ula miała okazję się przekonać w sądzie. Ukręcił bat sam na siebie i musiał za to zapłacić. To już rozdział zamknięty i na razie Ula jest zrażona do facetów. Oczywiście nie będzie to trwało wiecznie, przysięgam. :)
Pięknie dziękuję, że zajrzałaś. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Dwóch facetów, a jakże różnych! Piotr latający z otwartym rozporkiem i świetny adwokat. Ula miała ogromne szczęście, że trafiła na tak pracowitego i dociekliwego prawnika. Zrobił dla niej więcej niż oczekiwała i podejrzewam, że więcej dobrego niż otrzymała od swojego męża przez te cztery lata. Dobrze mu tak. Niech płaci i płacze choćby po utraconych pieniądzach. Ula jest silną kobietą więc myślę, że bez większych problemów poradzi sobie bez takiej gnidy! Niech odpoczywa i może szuka jakiegoś klina? Do następnego czwartku Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńKlinem będzie wyjazd. Za dużo stresu Miała Ula, bo ten rozwód wykończył ją emocjonalnie. Teraz postanowiła odpocząć i odreagować. Raczej nie będzie szukać męskiego towarzystwa, ale czasem tak bywa, że niezależnie od tego, co chcemy zawsze jakiś samiec się przybłąka.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Czy dobrze kojarzę, że bulwary, po których spaceruje Ula nie są w Warszawie? Jeśli Ula z Piotrem mieszkali poza stolicą, to jakie są szanse na wzajemne spotkanie naszej dwójeczki? Może nad morzem, ale jeśli tak, to będą trudności z kontaktami? Związki na odległość przeważnie się nie sprawdzają. Mam nadzieję, że coś źle zrozumiałam i Ula jest mieszkanką Wawy;) p.s. ale się cieszę, że pojawiło się tyle zapowiedzi nowych opowiadań. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńTo nie Warszawa a Kraków. Umieściłam Ulę w Krakowie tak dla odmiany. To też piękne miasto, choć obarczone największym smogiem w Polsce. Nasza dwójeczka na pewno się spotka. Będą perypetie, ale nie ma się co martwić na zapas, bo przecież u mnie zawsze są szczęśliwe zakończenia. Tak więc zrozumiałaś wszystko bardzo dobrze.
Są trzy nowe opowiadania popełnione podczas przerwy urlopowej. Cieszę się, że wyrobiłam się z pisaniem i że olśniło mnie trzykrotnie. Hahaha.
Pięknie dziękuję za wizytę na blogu. Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Zaczęło mi brakować nowych opowiadań, w wolnej chwili przeglądałam już opublikowane. Fajnie, że już jest po urlopie;) Skoro się nie zgadzali i ciągle kłócili, to Ula podjęła właściwą decyzję. Po co się męczyć. Do tego jeszcze się dowiedziała o zdradach doktorka. Kto by pomyślał, że z niego taki niewyżyty samiec. Czekam z niecierpliwością na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńJa też się cieszę, że znowu publikuję dla Was.
Jak ma się człowiek męczyć żyjąc z takim draniem, to lepiej się rozstać i chociaż rozwód był naprawdę dla Uli ciężki ze względu na upór doktorka, to jednak dopięła swego i wreszcie może pomyśleć o sobie.
Najserdeczniej Cię pozdrawiam i bardzo dziękuję, że zajrzałaś. :)
Ula na urlop, a my z urlopu;) Fajnie się złożyło. O jej mężu zamilknę, bo szkoda czasu i atłasu. Moją uwagę przykuł przystojny adwokat! Może oni razem coś? Czy raczej na urlopie się ktoś pojawi? Oby do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńKoniecznie wysyłam Ulę na urlop, bo powinna odetchnąć po tym traumatycznym rozwodzie. Z adwokatem pudło. Na pewno oni razem nic. Urlop przyniesie niespodzianki.
UsuńBardzo dzękuję za wpis. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Urlop, urlop i po urlopie, ale ja się cieszę. Mam nadzieję, że też zatęskniłaś za nami? Do rzeczy. Cztery lata, to dużo. Tak po ludzku, to trochę szkoda tych lat, ale skoro podjęte próby ratowania związku nic nie dały, to trudno. Oby Ula nie rozpamiętywała tego zbyt długo, to do niczego nie prowadzi. Już zresztą podjęła decyzję o urlopie. Tam powinna zregenerować siły potrzebne do codziennego życia. Z ogromną chęcią zobaczę jak jej życie się potoczy i czy znajdzie właściwą miłość? Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńZawsze tęsknię za Wami i za blogiem, ale czasem potrzebuję oddechu i pozbierania myśli. To zaowocowało nowymi zapowiedziami, co bardzo mnie cieszy.
Ratowanie związku Uli i Piotra nie miało większego sensu, bo personel medyczny urodziwy a doktorek niezmiennie napalony jak szczerbaty na suchary. Ula nie chce rozpamiętywać, dlatego wyrywa się z tego środowiska i wybiera na urlop.
Najserdeczniej Cię pozdrawiam i pięknie dziękuję za komentarz. :)
Po tytule nastawiałam się, ze to Marek będzie miał drugą szansę na miłość Uli a tu niespodzianka w postaci Piotra. Oczywiście nie oznacza to że Marka nie było w życiu Uli, ale nie udało się im bo np. Ula wybrała Piotra. Druga szansa to może szansa Uli na drugą miłość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńOd razu uspokoję, że Marka z całą pewnością nie było do tej pory w życiu Uli i dopiero się w nim pojawi. Druga szansa dotyczy ich obojga.
Najserdeczniej Cię pozdrawiam i ciesze się, że znalazłaś czas, żeby przeczytać. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńzaczęło się dość smutno, bo rozwód to jeden z najpoważniejszych życiowych kryzysów, to takie zdarzenie w życiu, po którym najtrudniej dojść do siebie, bo stres z nim związany często porównywalna jest ze śmiercią kogoś bliskiego. Rozpad małżeństwa zawsze boli, bez względu na powód rozstania i niezależnie od czasu trwania związku. Zazwyczaj uporanie się z uczuciami po rozwodzie wymaga czasu. Ula dopiero na rozprawie dowiedziała się całej prawdy o swoim mężu. Nie były to miłe wiadomości. Można się zastanawiać od kiedy Piotr zaczął grać na dwa fronty? Ale chyba nie warto. Teraz należy skupić się na tym co dalej. Już zaczęła iść w dobrą stronę. Wyprowadzka, urządzanie nowego lokum, gra na giełdzie i wreszcie urlop. Miejmy nadzieję, że w Sopocie (?) porządnie odpocznie i zatrą się w jej pamięci złe wrażenia. Z niecierpliwością czekam na kolejny czwartek. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam uściski:) Gaja
Gaja
UsuńZupełnie się z Tobą zgadzam, że kryzys małżeński a potem rozwód zwłaszcza tak ciężki jak u Uli może spowodować, że człowiek długo pozostaje w kompletnej rozsypce. Ula trochę rzeczy przewidziała np. znalezienie nowego lokum. To było dobre posunięcie, bo przecież Piotr tuż po rozprawie kazał jej się natychmiast wynieść. Najlepszą obroną jest atak a on właśnie tak postąpił. Teraz potrzebna jest rehabilitacja i taką odbędzie Ula w Sopocie. Całe trzy tygodnie. To dużo i mało, ale zawsze to szansa na zapomnienie o złych przejściach.
Pięknie dziękuję za wpis i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Ale niespodzianka. Bardzo ciekawie się zapowiada i to rozczarowanie Piotrem na samym początku. Trochę z innej beaczk, ale jest super. Pozdrawiam serdecznie i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńHalina
UsuńJakieś urozmaicenie musi być bo nie bez powodu nazwałam ten blog "Wariacje na temat..." Piotr okazał się draniem i dobrze się stało, że Ula zdecydowała się na rozwód. Teraz być może będzie szukać swojej drugiej szansy, chociaż jakoś niespecjalnie szukać będzie nowych znajomości.
Bardzo dziękuję za wizytę na blogu. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Ja się przyznam, że mnie też tytuł zaprowadził na manowce, hihihi;) Myślałam, że dotyczyć to będzie rozrabiaki Mareczka. Moim zdaniem Piotr nigdy nie zasługiwał na drugą szansę i mam nadzieję, że tutaj Ula nie pozwoli mu do siebie wrócić? Bo się trochę zmartwiłam. Żal jej dla takiego pajaca! Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńDruga szansa nie dotyczy Piotra. On miał swoją, ale zmarnował. Z pewnością nie będzie powrotu Piotra do Uli. Zdradzał ją z wieloma kobietami, co udowodnił mu w sądzie adwokat Uli. To wzbudziło w niej wystarczający wstręt do tego Casanovy.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za wpis. :)
Dobrze, że to chociaż Ula jako pierwsza chciała odejść od Piotra, a nie odwrotnie. Może mniej ją będą bolały zdrady męża. A tak swoją drogą, to Piotr się nie wysilił. Pielęgniarki spokojnie mogły mu zarzucić wykorzystanie stanowiska do niecnych celów. I tak ma szczęście, że tylko jedna lata z brzuchem;) Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńTo prawda, co piszesz, że wszystkie wykorzystane przez niego kobiety mogły mu zarzucić nadużycie stanowiska, ale tego nie zrobiły. Mimo to jednak potwierdziły bliskie związki z nim co oznaczało, że rozpad małżeństwa nastąpił z jego winy a nie z winy Uli. To było mu nie w smak, bo przecież uparcie twierdził, że on jest aniołem a Ula przyczynkiem do rozwodu. Z całą pewnością nie przypuszczał, że jej adwokat dokopie się do pani Wrzeszczak w zaawansowanej ciąży jego autorstwa.
Bardzo dziękuję Ci za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)
A ja grzecznie zapytuję gdzie jest Marek? I czy Piotr będzie się jeszcze pałętał z jakiegoś powodu przy Uli? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBędzie i Marek, bez obaw a Piotr odejdzie w zapomnienie.
UsuńNajserdeczniej pozdrawiam i bardzo dziękuję za komentarz. :)
To aż niebywałe, jak szybko można przejść z miłości do prawie nienawiści? Oni się nie kochali. Owszem byli pewnie sobą zauroczeni, ale to nie mogła być miłość, ona by tak szybko nie odeszła. Dobrze, że się rozwiedli, bo nie wiadomo jak by się to dalej potoczyło. Już byli dla siebie niemili i robili sobie na złość. Zachowanie Piotra i jego odzywki do Uli są poniżej krytyki. Uli należy się miłość prawdziwa i święty spokój. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńNapisałam, że w przypadku Uli była to miłość od pierwszego wejrzenia a jednak musiała się pomylić. Nie mogła przewidzieć, że Sosnowski okaże się taki pies na baby. Teraz, kiedy jest już po rozwodzie szuka wyłącznie spokoju i ukojenia nerwów. Wyjazd na pewno jej w tym pomoże.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za wpis. :)
Pierwsze zmiany w życiu Ula już poczyniła, ale coś czuję, że powinna też wziąć rozwód z bankiem. Strasznie się tam męczy, nie wykorzystuje swoich możliwości i pewnie nie ma żadnej perspektywy na awans? Wiem, że to nie jest łatwa decyzja, ale powoli powinna o tym pomyśleć, bo się zanudzi na śmierć. Pieniądze też niezbyt powalające więc nie ma nad czym się zastanawiać. Trzymam kciuki za dalsze zmiany. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńMasz rację. Ula nie jest zachwycona swoją pracą, bo jest nudna i monotonna, czego ona nie lubi. Lubi jak się coś dzieje. Niestety na razie jest zmuszona pracować w banku, bo nie ma atrakcyjniejszych ofert pracy dla niej. Pewne jest jednak, że jeśliby ktoś zaproponował jej pracę o jakiej marzy rzuciłaby wszystko w diabły w jednej chwili.
Bardzo dziękuję, że zajrzałaś. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Jak niby Ula miała zajść w ciążę skoro po pierwsze, Piotr wystrzelał swoje naboje w personel medyczny, a Uli pozostały, co najwyżej zwykłe kapiszony, po drugie, oni spali oddzielnie? To doktorek tego nie wie, że oboje powinni się starać? Idiota zwykły i cham! To dopiero się by zdziwił gdyby Ula zaszła z kimś innym;) Czego oczywiście jej życzę z całego serca;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietny komentarz! Dokładnie tak pomyślano na sali sądowej. Piotr nie stworzył jej warunków do zajścia w ciążę, ale co mu szkodziło obwiniać ją o bezpłodność.
UsuńNajserdeczniej pozdrawiam i bardzo dziękuję za wpis. :)
Bardzo mnie zainteresowałaś i z niecierpliwością czekam na kolejną część, może Ula pozna Marka? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Ula na pewno pozna Marka, w końcu to opowiadanie o nich i nie może być inaczej.
UsuńPozdrawiam serdecznie. :)
Nic nie piszesz, czy Ula miała w tych trudnych dniach jakieś wsparcie od rodziny lub przyjaciół. Założyłam więc, że była z tym sama i to jest podwójnie przykre. Inaczej się przeżywa trudy i znoje, gdy możemy choćby się przytulić do drugiej bliskiej osoby lub zwyczajnie wypłakać się albo tylko pomilczeć. Co się stało z jej rodziną, ewentualnymi teściami lub przyjaciółmi? Czemu nikt jej nie wspierał? Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńZ kolejnych części się dowiesz, że Ula nie ma rodziny i właściwie żadnego wsparcia. Nie ma także oddanych i wiernych przyjaciół. Raczej jest samotniczką ubogą w takie znajomości. Sporo w tym winy Sosnowskiego, który niejako uwiązał ją w domu, bo ciągle miał dyżury w szpitalu.
Najserdeczniej Cię pozdrawiam i jestem wdzięczna, że zajrzałaś i skomentowałaś. :)
Ula i tak bardzo długo znosiła taką beznadziejną sytuację, jak była w jej domu. Niby miała męża, a i tak ciągle była sama. A jak już Piotr był w domu, to ciągle się kłócili. W rodzinie tak nie powinno być. Nie dziwię się, że jest wykończona i pewnie czuje się teraz jak "zdechły" balonik;) Sopot jest wspaniałym miejscem do odpoczynku. Może tam na spokojnie przemyśleć co chce robić dalej. Do następnego czwartku Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńMorza szum, ciepły piasek pod stopami, piękne okoliczności przyrody. To wszystko zadziała terapeutycznie na skołatane nerwy Uli. Rozwód rozwalił ją emocjonalnie a nudna praca od miesięcy nie daje satysfakcji. Ma sporo do przemyślenia i zastanowienia się co dalej.
Bardzo dziękuję Ci za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Nie ma tego złego itd. Teraz Ula przynajmniej wie już czego nie chce widzieć u swojego ewentualnego drugiego partnera. Pracoholizmu, kłótliwości, sknerstwa, czepialstwa, malkontenctwa, małostkowości, gderliwości no i wreszcie durnej zazdrości i tym podobnych trutek związku. Niech nie szuka księcia z bajki, tylko ciepłego, rodzinnego i odpowiedzialnego faceta. I jeszcze jedno. Moja babcia, a później moja mama i teraz ja za nimi twierdzę, że dobrze by było, gdyby jej ewentualny facet kochał ją odrobinę więcej, niż ona jego. Starszych należy słuchać, bo przeważnie mają rację. Powinno być idealnie;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHaha. Bardzo mądra rada. Też uważam, że starsi wiedza lepiej, bo wynika to z doświadczeń życiowych. Ula na razie nie będzie szukać nowego partnera. Jest wykończona emocjonalnie swoim małżeństwem i rozwodem. Potrzebuje zdecydowanie zmiany klimatu i otoczenia. To powinno pomóc.
UsuńSerdecznie dziękuję za komentarz. Cieplutko pozdrawiam. :)
Ula powinna pamiętać, że rozwód to nie koniec świata. Coś się kończy, ale coś się może nowego zacząć i to fajniejszego. Głowa do góry;) Taka piękna i silna kobieta na pewno sobie poradzi w życiu. Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńOczywiście, że rozwód to nie koniec świata. Tu chodzi głównie o to, że cała ta sprawa rozwaliła Ulę psychicznie. Koniecznie powinna dojść do równowagi i może pomyśleć, co dalej. Jest młoda i całe życie przed nią.
UsuńBardzo dziękuję za wpis. Serdecznie pozdrawiam. :)
Małżeństwo Piotra i Uli skończyło się porażką i rozstaniem z wielkim hukiem.Ula nie przypuszczała ,że jej mąż to łajdak , który zaliczył połowę żeńskiej części szpitala. Nie miał podstaw oskarżać jej o bezpłodność skoro nie współżyli dzieląc osobne łóżka .Nie poświęcał jej w ogóle czasu.Zaniedbał ją.Niby lekarz a straszny kretyn.Mam nadzieję,że Ula odnajdziesz jeszcze miłość i pracę dającą jej satysfakcję i radość ,a nie przykry obowiązek.Przepraszam jeśli będą błędy piszę z telefonu. Cieszę się,że wróciłaś do pisania. W moim przypadku nie wiem jeszcze jak to będzie i czy znajdę czas.Ostatnio mam bardzo intensywny okres w życiu. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJustyna
UsuńJa nie wróciłam do pisania, bo nigdy pisać nie przestałam. Miałam po prostu urlop od bloga, ale podczas niego powstały trzy opowiadania. Jak więc widzisz, nie próżnowałam. To ja mam nadzieję, że znajdziesz trochę czasu i w końcu coś wstawisz np. kolejną część Singielki.
A co do Uli, to zawsze jest druga szansa i jeśli się pojawi to ona na pewno z niej skorzysta.
Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
W naszym prostym zyciu milosc odgrywa bardzo szczególna role. Teraz jestesmy w stanie uczynic twoje zycie milosne zdrowym i nie ma miejsca na zadne klopoty. Wszystko to jest mozliwe dzieki AGBAZARA TEMPLE OF SOLUTION. Pomógl mi rzucic zaklecie, które przywrócilo mojego zaginionego kochanka z powrotem na 48 godzin, które zostawily mnie dla innej kobiety. mozesz takze skontaktowac sie z nim ( agbazara@gmail.com ) lub WhatsApp / Call: ( +2348104102662 ), i byc szczesliwym na wieki, tak jak teraz z jego doswiadczeniem.
OdpowiedzUsuńChcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na +2348104102662, w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.
OdpowiedzUsuń