ROZDZIAŁ
5
Zapłakana
wbiegła wprost w otwarte drzwi windy. Musiała ochłonąć. Już nawet przestała
liczyć jak wiele razy przyłapywała go z modelkami. Ten raz był pierwszym, gdy nakryła
go tak otwarcie. Poprzednio nawet nie wiedział, że go obserwuje. Kiedy wyjechał
na weekend do Mediolanu i zostawił ją z dziećmi nie pokojarzyła, że tam mieszka
i pracuje ich była, sztandarowa modelka Klaudia. Dużo później usłyszała strzępy
telefonicznej rozmowy i wywnioskowała, że Marek właśnie z nią rozmawia,
wspomina ten upojny wspólnie spędzony czas i obiecuje jej następne wizyty.
Straciła rachubę jak wiele kobiet przewinęło się przez jego ramiona a przecież
robił tak jak był z Pauliną i nie inaczej postępował, gdy ożenił się z Joasią.
Teraz był wolnym człowiekiem więc właściwie te jej pretensje nie mają
uzasadnienia. Może robić co chce. Z drugiej strony chyba nie do końca. Ma
dzieci a to też do czegoś zobowiązuje. Nagle dotarło do niej, że to wszystko
nie ma sensu. On nigdy jej nie pokocha i już dawno powinna to zrozumieć. Ile
można czekać? Rok, dwa lata, dziesięć lat? Zrobiła dla niego wiele. Nadal robi,
ale przecież nie zmusi go do poślubienia jej z wdzięczności, bo ten związek
byłby budowany na fałszywych podstawach i pewnie długo by nie przetrwał.
Zdradzałby ją tak jak Paulę i Joasię. Żal było jej tylko dzieci. Nie był dla
nich dobrym przykładem.
Poczuła
chłód i splotła ramiona przyciskając je do siebie. Powoli odzyskiwała spokój.
Wytarła twarz i zaczerpnęła głęboki haust powietrza. – Już dobrze Ula, już dobrze. On ma prawo do własnego życia i nie możesz
go ograniczać. Będzie, co będzie. Dobrze jak nie za dobrze…
Ktoś
szarpnął nią gwałtownie sprawiając, że niemal straciła równowagę. Przestraszyła
się. Przed nią ciężko dysząc stał Marek.
- Ula… przepraszam. Pozwól sobie wytłumaczyć…
- Z niczego nie musisz mi się tłumaczyć i za
nic nie musisz mnie przepraszać. To twoje życie i możesz z nim robić co tylko
chcesz a ja nie powinnam cię krytykować. Zareagowałam zbyt emocjonalnie i to ja
bardzo cię przepraszam. Nie byłam przygotowana na taki widok i stąd ten szok.
- Ona przyszła wymusić na mnie zaaprobowanie
jej jako twarzy kolekcji…
- Nie chcę nic wiedzieć – przerwała mu. – To
nie moja sprawa.
Nie
opowiadaj mi. Wracam do pracy – wyminęła go i ruszyła w stronę budynku firmy.
W porze
lunchu zjechała na trzecie piętro do bufetu. Przy stoliku, który zwykle
okupowała wraz z Izą, prawą ręką Pshemko, Elą bufetową i Alą - asystentką
Sebastiana, zastała tylko tę ostatnią. Ela była zajęta obsługiwaniem klientów.
Pomachała jej tylko przywołując jednocześnie, żeby odebrała sobie kawę i
kanapkę. Z tacą podeszła do stolika witając się z Alą. Milewska była najstarsza
z nich, ale to z nią przyjaźniła się najbardziej często czerpiąc z jej
doświadczeń. Ala od początku wiedziała, że Ula darzy miłością Marka i od
początku starała się wybić jej to z głowy.
- Ależ jesteś elegancka – pochwaliła taksując
Ulę od stóp do głów. – Naprawdę ładnie ci w tej zieleni i wreszcie przekonałaś
się do makijażu.
- Musiałam coś zmienić. Miałam dość samej siebie
i tych niemodnych ciuchów z drugiej ręki. Kupiłam też samochód i przestałam się
poruszać komunikacją miejską.
- Noo, gratuluję. Mimo to wyglądasz na
przemęczoną. Jakaś blada jesteś… Pewnie Marek zarzuca cię robotą. Serca nie ma
drań.
- Nie zleca mi więcej niż zwykle. Nie obwiniaj
go za wszystko.
- A co to dzisiaj była za akcja? – Ula
zdziwiona podniosła głowę. – No nie udawaj. Widziałam jak lecisz zaryczana do
windy a zaraz za tobą Marek.
- Aaa… to…, nic takiego. Po prostu nerwy mnie
trochę poniosły.
- Nerwy? Znowu go przyłapałaś z jakąś
modelicą? – bardziej stwierdziła niż spytała Milewska. Ula spuściła głowę. Nie
chciała kolejny raz tego roztrząsać tym razem z Alą.
- Daj spokój Ala… On jest wolnym człowiekiem i
może robić co chce.
- To prawda, ale czemu na oczach całej firmy?
Ja też widziałam niejeden raz jak obściskiwał modelki. Nie rób z niego świętego
i daj sobie wreszcie z nim spokój. On nie jest dla ciebie i nie zasługuje na
ciebie. Odpuść i zacznij żyć własnym życiem a nie życiem jego i jego dzieci.
Zanosiło
się na kolejne kazanie. Nie mogła już tego słuchać. Każdy wiedział lepiej co
powinna zrobić i jak ułożyć sobie przyszłość. Dopiła pośpiesznie kawę i
zapakowała kanapkę w serwetkę. Podniosła się z krzesła.
- Przepraszam Alu, ale muszę już iść. Mam
sporo pracy. Wybieramy twarz kolekcji. Na razie.
Zeszła
z Markiem na firmowy parking. Z ciekawością obejrzał jej nowy nabytek.
- Niezłe, naprawdę niezłe. Jak na sześciolatka
świetnie wygląda. Dobrze ci się jeździ?
- Dobrze, ale wciąż trochę niepewnie. Z czasem
nabiorę wprawy. Pojadę za tobą.
Na Pańskiej
przesiadła się do jego Lexusa i nie zwlekając pojechali do przedszkola. Na
widok Uli dziewczynki wydały z siebie przeciągły pisk i podbiegły przytulając
się do jej kolan. Przykucnęła i rozdała im buziaki.
- Tak bardzo stęskniłyście się za mną?
- Bardzo. Zrobisz nam dzisiaj naleśniki? Tata
nie umie.
- Zobaczymy. Najpierw zabieramy was na zakupy.
Obkupili
je od stóp do głów. Marek wydał majątek na buty, sukienki, rajtuzy i spodnie.
Do tego doszły cieplejsze płaszczyki i kurtki. Po dwóch godzinach wszyscy mieli
dość i Marek zarządził odwrót.
- Jedźmy do mnie. Usmażę im te naleśniki.
- Pomogę ci. Przy okazji może się nauczę.
Wyciągnęła
dziewczynkom kosz z zabawkami i zaczęła przygotowywać ciasto. Podała Markowi
biały ser, cukier i trochę rodzynek.
- Namocz je i dodaj do sera i cukru. Zrób taką
masę. Ja zacznę smażyć.
Skupiła
się na tej czynności i zamilkła. Marek ucierał ser przyglądając się jej w
milczeniu. Była jakaś inna. Zamyślona i nieobecna. Złożył to na karb zmęczenia.
Nawet nie pomyślał, że mogła poczuć się dotknięta tym, co zobaczyła dzisiaj
rano u niego w gabinecie. Zerknął na talerz, na którym układała usmażone
naleśniki.
- Ula, wystarczy…
- Co…? – spojrzała na niego rozkojarzona.
Pokazał palcem talerz.
- Wystarczy. Nie damy rady zjeść więcej.
Kiwnęła
głową ściągając patelnię z palnika.
- Zabierz je do pokoju. Ja wyjmę jeszcze dżem
i zaleję herbatę.
Posmarowała
dzieciom naleśniki i zwinęła je w rulonik. Sama sięgnęła po jednego i zaczęła
go skubać.
- Te zakupy dzisiejsze poddały mi pomysł,
który muszę przedyskutować z Pshemko. Pomyślałem o kolekcji dziecięcej. Już raz
projektował dla młodzieży więc może i dla dzieci mógłby? Zabrałbym któregoś
dnia do firmy moje córki. Mogłyby posłużyć jako modelki dziecięce.
- To świetny pomysł, ale jak mistrz się nie
zgodzi to nici z tego.
- Już ja go przekonam. Upiję go czekoladą a
potem wykorzystam – parsknął śmiechem, gdy zwizualizował sobie tę myśl. – Jutro
z nim pogadam. A co ty tak skubiesz? Spójrz ile myśmy już zjedli. Wcinaj.
- Nie jestem głodna – zdjęła okulary i potarła
zmęczone powieki. – Zapakuję wam w pojemnik to weźmiecie do domu.
- Zmęczona jesteś. Nie będziemy ci siedzieć na
karku. Pozmywam po kolacji i wyniesiemy się a ty połóż się wcześniej i daj
odpocząć nogom.
Uściskała
dziewczynki a one ją. Pytały kiedy do nich przyjdzie, ale nie potrafiła im
odpowiedzieć.
- Na pewno niedługo. A jak już przyjdę to
upieczemy ciasteczka. Będzie fajna zabawa. Obiecuję – podniosła się z kucek.
Marek pochylił się i cmoknął ją w policzek.
- Bardzo dziękuję Ula za wszystko. Dobrej
nocy.
Zamknęła
za nimi drzwi i dotknęła miejsca, w które ją pocałował. To zdarzało się
niezmiernie rzadko a właściwie tylko okazjonalnie. Nie wiedziała dlaczego
akurat dzisiaj to zrobił. Takimi gestami wzbudzał w niej złudne nadzieje. Tak
trwała od jednego pocałunku do drugiego wyobrażając sobie nie wiadomo co i
rojąc o czymś romantycznym. Dla niego zapewne te gesty były bez znaczenia a dla
niej kolejną nadzieją, która umrze w niej jak wiele poprzednich.
Pshemko
zapalił się do pomysłu Marka. Nie zrzędził, nie marudził, tylko zaczął
szkicować zanim jeszcze Marek opuścił pracownię. Kazał mu za tydzień
przyprowadzić dziewczynki.
- Weźmiemy miarę z obu i będziemy się jej
trzymać. Posłużą za wzór. A teraz już idź i daj mi pracować.
Marek
nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo pobudził wyobraźnię mistrza. Kolekcja
na pokaz była już gotowa więc mógł skupić uwagę na czymś nowym. Pomysły
strzelały mu w głowie jak fajerwerki. Pierwsze opisane projekty przekazał Izie.
Ona miała uszyć prototypy.
- Mamy tydzień Izabelo. Niech Izabela dobierze
sobie dwie najsprawniejsze szwaczki i zacznie kroić i fastrygować. Rozmiar na
typowe pięcioletnie dziecko. Jak przyjdą małe modelki, wtedy je zmierzymy i
dopasujemy tak jak trzeba.
Iza
przewróciła tylko oczami. Mistrz najpierw powinien wziąć miarę a potem kazać
jej szyć. Nie odważyła się jednak sprzeciwić, żeby nie wywołać w nim furii.
Ostatnia rzecz jakiej pragnęła to doprowadzenie go do ostateczności.
Marek
pojawił się zgodnie z życzeniem mistrza po tygodniu i przyprowadził swoje dwie
pociechy. Pshemko był oczarowany ich urodą.
- No Marek, ależ one piękne. Już są piękne, a
jak dorosną, będą łamać serca mężczyzn. Dla jednej jest sukieneczka, dla
drugiej komplet spodnie i bluzeczka. Izabelo! Proszę mierzyć.
Dziewczynki
były zachwycone. Podobała im się ta zabawa w modę. Chętnie pozwalały się
przebierać i mierzyć. Czarek robił im zdjęcia.
- Kolekcję pokażemy na pokazie
jesienno-zimowej. Mam w głowie projekty płaszczyków, ciepłych sukieneczek i
całych kombinezonów. Będzie hit. Zobaczysz – mówił rozanielony projektant.
Zrobiłaś mi smak na naleśniki... Aż muszę sobie zrobić kiedyś, o ile nie wyjdą jak ostatnio... Zamiast płaskich wyszły puszyste naleśniki amerykańskie, były dobre ale syropu klonowego nie miałam...
OdpowiedzUsuńNie znałam Pshemko z tej strony, myślałam, że on nie przepada za dziećmi...
Pozdrawiam
Renia
UsuńW serialu może nie przepadał, ale u mnie wszystko jest możliwe.
Serdecznie pozdrawiamy i dziękujemy za wpis.:)
Ta ślepa miłość Uli jest bardziej zakorzeniona w niej niż można by przypuszczać. Już myślałam, że po tym co zobaczyła w gabinecie Marka wreszcie powie dość draniu, rób co chcesz i radź sobie sam! Nic bardziej mylnego. Nawet rozmowa z Alą też nic nie daje. Wystarczy, że Marek cmoknie ją w policzek i Ula jakby zapomina o wszystkim i dalej tkwi w tym zaślepieniu.
OdpowiedzUsuńDziękuje za dziś, pozdrawiam serdecznie, Agata
Agata
UsuńNiestety w przypadku Uli zostać trudno i odejść trudno. Ten dylemat trwa już stanowczo za długo i w końcu będzie musiała coś postanowić. Jeśli ostatecznie przyzna, że jej szczęście też jest ważne to odejdzie,
Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. Przesyłamy serdeczności. :)
Jaki on dobry "Zmęczona jesteś. Nie będziemy ci siedzieć na karku. Pozmywam po kolacji i wyniesiemy się a ty połóż się wcześniej i daj odpocząć nogom.". Koń by się uśmiał. obarcza ją opieką nad dziećmi, obowiązki w pracy więc trudno aby nie była zmęczona. A on dodatkowo ślepy jak kret, jak można nie widzieć tego, że Ulka darzy go wielkim uczuciem. Coraz bardziej zastanawiam się co musi się wydarzyć aby on to zauważył.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w czwartkowe przedpołudnie.
Julita
Julita
UsuńCoś wydarzy się na pewno i nie będzie to rzecz koło której można przejść obojętnie. Ula nie przejdzie i wreszcie zacznie się zastanawiać nad własnym życiem i nad własnym szczęściem.
Pozdrawiamy najserdeczniej i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Z Marty i Dorotki są piękne modeleczki. Marek powinien tylko uważać żeby nie wyrosły z nich puste modelice typu Domi czy Pati. Sam wie jakie modelki potrafią być. A dla dziewczynek jest to super zabawa. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńBliźniaczki do kolekcji dziecięcej nadają się idealnie, ale to jakie będą w przyszłości i czy Marek nie zmarnuje tej pracy wychowawczej, którą wykonała Ula, to już inna sprawa.
Pozdrawiamy pięknie i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. :)
Biedna Ula. Ciężko uświadomić sobie prawdę. Marek jest wolnym człowiekiem i może robić co chce. A Ulę traktował zawsze jak kumpla. Nawet po spektakularnej zmianie ona go nie pociąga. Tylko z jej strony jest jakaś chemia, a on zupełnie gdzie indziej szuka tych motyli serca. Może właśnie teraz Ula jednak postawi na siebie i przynajmniej spróbuje go też traktować jak zwykłego kumpla. Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńJeszcze za wcześnie, jeszcze to nie było coś, co przesądziłoby o decyzji o odejściu. Ula wielokrotnie była świadkiem takich zachowań Marka, ale on nie podejrzewał, że ona o nich wie. Przyłapanie jego i Domi w jednoznacznej sytuacji nie było więc czymś wyjątkowym. Tu potrzebny jest wstrząs i taki właśnie mam zamiar, żeby go zafundować Uli.
Najserdeczniej pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Ala jest stateczną i dużo starszą koleżanką i powinna zacząć korzystać z doświadczenia życiowego. Przecież powinna wiedzieć, że takie czcze gadanie do niczego nie prowadzi. Ula co najwyżej zamknie się przed nią. Ala ma dobre chęci, ale nie tędy droga. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńJeśli chodzi o Alę, to nawet nie wiesz jak bardzo drażniła mnie w serialu tymi swoimi umoralniającymi gadkami a przecież wystarczyłaby zwykła rozmowa, która rozjaśniłaby Uli w głowie i pozwoliła inaczej spojrzeć na obiekt swoich westchnień. Tymczasem Milewska przy każdej okazji indagowała Ulę tylko po to, żeby ją zrugać za to uczucie a przecież nie tędy droga. Nic dziwnego, że Ula miała w końcu dość tego ględzenia.
Pozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
W walce serca z rozumem jak na razie zwycięża. Serce/ Chociaż należy przyznać, że rozsądek się nie poddaje i coraz częściej próbuje się przebić na pierwsze miejsce. Może Ula wreszcie zrozumie, że może nie będzie tak źle jak właśnie szerzej otworzy oczy? Przecież słuchając porywów serca i tak jest nieszczęśliwa, to może warto posłuchać rozumu? Czekam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńJak pisałam wyżej nie jest to takie proste a Ula stacza sama ze sobą wewnętrzną walkę. Doskonale wie, że poświęcenie też ma swoje granice a jej przekroczyło już te granice dawno temu. Trudno jej jest odejść i trudno tkwić w tym martwym punkcie, w którym się znalazła. Któregoś dnia jednak się otrząśnie i wreszcie podejmie konkretną decyzję.
Najserdeczniej pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Po co ona z nim pojechała? Dziewczynki mogły poczekać dzień czy dwa, a ona mogła chociaż dać sobie czas i trochę ochłonąć. A może i Marek by coś zrozumiał, przynajmniej tyle, że ją obraził. A tak to on jest pewien, że nic właściwie się nie stało. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńNa razie Marek wydaje się dość płytkim i powierzchownym facetem. Nie rozumie niuansów a jego stosunek do kompromitujących sytuacji w jakich zostaje przyłapany jest dość ambiwalentny, bo czuje się przez moment winny i jest mu głupio, ale jednocześnie uważa, że nic złego się nie stało. Na tym etapie nie rozumie nic. Tak jak Ula musi dojrzeć do decyzji zawalczenia o siebie tak i on musi dojrzeć do wzięcia za siebie i dziewczynki odpowiedzialności a nie zwalać jej na Ulę.
Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu. :)
Co zrobisz jak nic nie zrobisz? Mówi się, że miłość jest gorsza od rozwolnienia;) I tutaj mamy tego najlepszy przykład. Ale mówi się też, że od miłości do nienawiści jeden krok! Marek nieświadomie właśnie do tego może doprowadzić. A to się chłopak zdziwi!? Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńŚwietnie to ujęłaś. Jeśli zaś chodzi o tę nienawiść, to raczej Ula nie będzie jej odczuwać, bo to dobra osoba i nienawiść jest jej z gruntu obca. Na pewno będzie czuła złość i bezsilność a także coraz większą determinację, żeby rzucić wszystko w diabły i uciec jak najdalej.
Pozdrawiamy Cię pięknie i bardzo dziękujemy za wpis. :)
A jednak Markowi zrobiło się głupio. Ula powinna dać się przeprosić, może wtedy by jej to pomogło, co chciał powiedzieć Marek. Wóz albo przewóz. Tak dłużej nie powinno być. Dziewczynki są cudowne, ale przecież Marek im krzywdy nie robi, a Ula musi otrząsnąć się z tej beznadziejności. Do następnego czwartku Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńMarkowi zrobiło się głupio ale tylko na chwilę. Jego próba wytłumaczenia się nie trzyma się kupy. On usprawiedliwia tę żenującą sytuację tym, że Domi przyszła go prosić o wygraną w konkursie na twarz kolekcji. Ula nawet nie chce słuchać tego bezsensownego tłumaczenia. Przemyślała sprawę i już wie, że nie może reagować na takie sceny jak zazdrosna żona.
Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Czemu Ula nie powiedziała Markowi prosto w twarz, że wie o tych jego wszystkich kłamstwach i szwindlach i że ona sobie nie życzy aby ją okłamywał? Marek ciągle powtarza, że Ula jest jego przyjaciółką a przyjaciele się nie oszukują! Być może Marek przestałby ją tak wykorzystywać. Miśka pozdrawia;)
OdpowiedzUsuńMiśka
UsuńMarek będzie wiedział o tym, że Ula widywała go w takich sytuacjach. Niestety dowie się tego nie od niej. Ula potrafi być dyskretna i nie wywleka przy nim takich spraw. Nie może mieć do niego o to pretensji, bo on jest wolnym człowiekiem i może układać sobie życie tak jak zechce i niekoniecznie z nią.
Pięknie pozdrawiamy i dziękujemy za wpis. :)
Fajną stanowiliby rodzinkę. Miło popatrzeć na tą dwójkę w kuchni. Wszystko razem robią i dziewczynki grzeczne jak aniołki;) Okropnie żal, że Marek tego nie widzi i nie widzi jak bardzo Marta i Dorotka są za Ulą. Pozdrawiam AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńMarek wie, że jego córki przepadają za Ulą, ale przecież dla niego to nie jest powód, żeby od razu budować z Ulą rodzinę. Ona opiekuje się dziećmi odkąd skończyły dziesięć miesięcy więc nic dziwnego, że są do niej przyzwyczajone i traktują jak matkę. Jeszcze sporo wody upłynie nim on cokolwiek zacznie rozumieć.
Bardzo dziękujemy za wizytę na blogu i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
A jednak Ula dowiedziała się o Klaudii i o Mediolanie. Musiało być jej dodatkowo przykro, że Marek ja oszukał. Coraz częściej widzi, że jemu nie można wierzyć. Szkoda tylko dziewczynek, bardzo się do niej przywiązały. Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńMarek nie jest słowny i Ula dobrze o tym wie. Jego kłamstwa o spotkaniach służbowych na mieście są tajemnicą Poliszynela, bo wiadomo, że baluje z Sebastianem w klubach. Dzieci oczywiście szkoda, bo taki ojciec na pewno nie jest dla nich dobrym wzorem.
UsuńNajserdeczniej pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Przy tłustym czwartku te naleśniki bardzo pasują, a z pewnością są zdrowsze. Marek jest pilnym uczniem i pewnie od teraz będzie je robił córkom samodzielnie;) Może nie zauważą różnicy. Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNie wiadomo. On z pewnością od smażenia naleśników woli drinki w klubie, ale kto wie? Może jednak coś się zmieni.
UsuńPozdrawiamy cieplutko i dziękujemy za komentarz. :)
Boże jaka ona jest samotna w tym wszystkim. Wszyscy ciosają jej kołki na głowie i mówią co powinna zrobić. Najpierw Józef, teraz Ala i nie wiadomo kto jeszcze. Jeszcze serce jej pęknie z tego smutku. Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńNa pewno Uli nie jest łatwo i o ile jakoś radzi sobie z ojcem i jego gderaniem tak z Alą już nie wypada jej reagować w taki sam sposób. Nie chce przyjaciółki urazić a jednocześnie jest na nią zła, że miesza się we wszystko co dotyczy jej i Marka. To świadczy tylko, że Ula nie jest zbyt asertywna i czuje się niezręcznie, kiedy ma bronić swoich racji.
Pozdrawiamy Cię gorąco i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Mistrz i wena! Lubiłam jego wariactwa. Ciekawe jak sobie poradzi z dziewczynkami i pewnie innymi dziećmi na pokazie? Na małe modelki i modeli nie wolno krzyczeć i ciężko je okiełznać, ale pomysł fajny. Dzieciaki też muszą elegancko wyglądać. Bogaci rodzice tylko czekają na taką gratkę. A Marek czeka na rozwinięcie rynku zbytu. Może Krzysztof się ucieszy, czy on to tylko po lekarzach gania? Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńPshemko to wielki ekscentryk, ale najwyraźniej lubi dzieci a pomysł na kolekcję dla nich uważa za trafiony. Krzysztof niedomaga rzecz jasna i często wyjeżdża wraz z Heleną do uzdrowisk usiłując w ten sposób podreperować zdrowie.
Cieszymy się, że zajrzałaś. Bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Tak, Marek posiada umiejętności przekonywania każdego do swoich racji. Jak nikt też potrafi wykorzystywać wszystkich. Co prawda Marek chyba nie o takim wykorzystaniu Pshemko mówił, ale wreszcie powiedział prawdę. Do następnego czwartku Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńTrudno mi się z Tobą nie zgodzić. Co jak co, ale dar przekonywania Marek ma i nie waha się go użyć przy różnych okazjach.
Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Zwykły pocałunek w policzek, niby nic wielkiego, a dla Uli to coś wyjątkowego. Na tych ulotnych całusach Ula buduje całe życie i wspólną przyszłość z Markiem. A dla niego to zupełnie nic nie znaczy. Myślę, że gdyby wiedział jakie emocje wzbudza w Uli, to chyba by nie był takim świnią i nie dawałby jej złudnej nadziei? Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńU Marka to faktycznie odruch bez znaczenia a Ula żyje po takim pocałunku w świecie fantazji i roi o wspólnym życiu z Markiem. Potem przychodzi opamiętanie i wielki żal, że to nigdy się nie spełni. Takie rzeczy ją niszczą i wywołują frustrację, z którą trudno jej walczyć.
Pozdrawiamy pięknie i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Dobrze, że Ula zadała sobie pytanie ile czasu można czekać na miłość, rok, dwa, dziesięć? Ale może jednak dla miłości życia warto czekać? Co prawda teraz jest nieszczęśliwa, ale uważam, że bez Marka będzie jeszcze gorzej. Ona jest zafiksowana na niego na maksa. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńUla i tak wykazała mnóstwo cierpliwości. Raczej nie chce już czekać, bo zdaje sobie sprawę, że i tak z tego nic nie będzie. Ona pragnie mieć dzieci a czas pracuje przeciwko niej i choć chciała te dzieci mieć tylko z Markiem coraz częściej uświadamia sobie, że to nigdy się nie spełni. Mimo to uważa, że najwyższy czas pomyśleć o sobie.
UsuńBardzo dziękujemy za wizytę na blogu. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Czas płynie nieubłaganie. Dziewczynki rosną i Marek się starzeje. Może wreszcie osiądzie na czterech literach i zapragnie stabilizacji? Upatruję w tym szansy dla Uli, bo ile można zaliczać kolejne panienki, no chyba, że on już z kimś jest w trochę trwalszym związku niż jeden, dwa dni? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUla nie chce już czekać aż Marek się opamięta i weźmie odpowiedzialność za własne życie i życie swoich córek. Jest coraz bardziej zniechęcona i zaczyna mocno wątpić, czy w ogóle kiedykolwiek to się stanie. Ona coraz częściej myśli o odejściu, bo trwanie w takim układzie po prostu ją niszczy.
UsuńBardzo dziękujemy za komentarz. Serdecznie pozdrawiamy. :)
Marek zdradzał Paulinę, a później Joannę, ale to dlatego, że nie poznał smaku miłości. Gdyby choć trochę je kocha, to nie skakałby z kwiatka na kwiatek. Jeśli trafi na tą jedną, jedyną, to nie odstąpi swojego klejnotu nawet na krok. Więc może dajmy mu dojrzeć i dostrzec, to co ma koło siebie. Tylko czy Ula będzie miała jeszcze siłę aby na niego czekać? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMarek nigdy nie wierzył w miłość i być może dlatego traktował kobiety tak przedmiotowo. Ulę uważa za swoją przyjaciółkę a przecież wcale nie traktuje jej inaczej. Wykorzystuje tę przyjaźń i dobroć Uli, bo wie, że zawsze może na niej polegać. Niestety często przegina a to Uli już się nie podoba. Czy Ula zaczeka na Marka aż dojrzeje? Mocno wątpliwe. Ona pragnie mieć swoją rodzinę i własne dzieci a przy Marku tego nie doczeka.
UsuńPozdrawiamy cieplutko i dziękujemy za komentarz. :)
Za naiwną wiarę, za zaślepienie trzeba płacić. Nic w życiu nie jest za darmo. Żal Uli, że ona płaci za miłość złamanym sercem. Jak tak dalej pójdzie, to nigdy nie dopuści do siebie żadnego faceta. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńOna już nie dopuszcza myśli, że mogłaby być z kimś innym a jednocześnie bardzo pragnie mieć własną rodzinę i własne dzieci. Z Markiem prawdopodobnie tego nie doczeka i raczej dopuści do głosu rozsądek.
UsuńPozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Prowadzisz to opowiadanie rewelacyjnie, aż mnie skręca z ciekawości co wymyślisz, by Ula dała sobie spokój z Markiem. Chociaż Ona Go kocha i wydaje mi się, że gdyby się zmienił i również pokochał to wybaczyla by wszystko. Ważnym elementem tej historii sa dziewczynki, które bardzo się do Uli przywiązaly, a Ula również. I tu moze być dramat. No nic pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńHalina
UsuńŻeby Marek się zmienił i pokochał Ulę potrzeba cudu. To on wybiera sobie kobiety, z którymi chce być a zmieniać nie ma się po co, bo przecież ma Ulę, która wszystkim się zajmie. Tylko że ona jest już zmęczona opieką nad jego dziećmi chociaż kocha je jak własne i zmęczona jest brakiem pozytywnych rezultatów w przemianie Marka, na którą bardzo liczyła. Niestety junior nadal nic nie kuma.
Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. Serdecznie pozdrawiamy. :)
Może po tych naleśnikach będzie jak w powiedzonku. Przez żołądek do serca. Coś się w końcu musi stać, aby Marek spostrzegł Ulę. I nie jako nianię ale jako kobietę którą pokocha. Czasami wystarczy malutki detalik, żeby życie zmieniło się o 180 stopni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Pozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńNawet smaczne rzeczy przygotowywane przez Ulę nie sprawią, że serce Mareczka zabije mocniej. To po prostu jeszcze jedna rzecz, z której skwapliwie korzysta on i dziewczynki. Jemu potrzebny jest ktoś, kto przekieruje jego uwagę na Ulę i uświadomi mu, że ona poświęciła swoje najlepsze lata jego rodzinie a sama z tego nie ma nic. Marek sam do takich wniosków nie dojdzie.
Bardzo dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)