CZASEM
ŻYCIE BYWA ZASKAKUJĄCE
ROZDZIAŁ
1
Ścisnęła
dłoń swojego męża i odwróciła w jego kierunku twarz. Popatrzył z miłością na
łzy toczące się po jej policzkach i delikatnie wytarł je kciukiem. Uśmiechnął
się łagodnie przytulając ją do siebie.
- Za chwilę będzie już po wszystkim – szepnął
jej do ucha. Pokiwała głową i westchnęła. Oboje nawet nie przypuszczali, że ich
dzieci tak bardzo się pokochają i będą chciały się pobrać. Wszystkie sprawy
związane ze ślubem załatwili sami nie chcąc angażować w to rodziców i naprawdę
bardzo się postarali, bo ślub był piękny, uroczysty i podniosły. Właśnie
wypowiedzieli sakramentalne „tak”, co oznaczało, że uroczystość dobiega końca.
- Przedstawiam państwu Nikodema i Antoninę
Dobrzańskich –oznajmił kapłan. Młodzi wolno przeszli w stronę wyjścia, a za
nimi tłum zaproszonych gości. Marek Dobrzański podał żonie ramię i oboje
ruszyli za gośćmi. Przepuszczano ich, bo to przecież rodzice powinni złożyć
pierwsi życzenia młodym.
Przed
kościołem Marek wraz z Ulą podeszli do dzieci. Wzruszony ojciec składał im
życzenia również w imieniu Uli, która nie mogła wykrztusić z siebie słowa. W
końcu opanowała emocje i uściskała Nikodema i Tosię.
- Tu macie od nas prezent ślubny. To klucz do
waszego własnego domu. Mamy nadzieję, że będziecie w nim szczęśliwi. Później
opowiemy wam o szczegółach, bo już inni się niecierpliwią i też chcą złożyć wam
życzenia. To był naprawdę piękny ślub.
Dwadzieścia sześć lat wcześniej - Ula
Ten
dzień był jednym z najszczęśliwszych dni w jej życiu. Wracała do domu z
Warszawy i nie potrafiła przestać się uśmiechać. Właśnie dzisiaj obroniła drugi
kierunek studiów, zarządzanie i marketing. Tydzień wcześniej przed komisją
wyjaśniała zawiłości ekonomiczne zawarte w swojej pracy dyplomowej. Obie obrony
zaliczyła celująco i bez wątpienia miała powód do dumy.
Wysiadła
z autobusu i z przyjemnością wciągnęła ciepłe powietrze do płuc. – Tata się ucieszy, Betti i Jasiek także. Na
pewno niecierpliwie czekają na mój powrót. Trzeba się pospieszyć – raźnym
krokiem ruszyła w kierunku domu. Była w połowie drogi, gdy zauważyła idącą w
jej stronę Dąbrowską. Nie znosiła organicznie tej kobiety. Była wścibska,
namolna i do bólu bezpośrednia. Równie mocno nie znosiła jej jedynaka Bartusia,
z którym chodziła do liceum i z którym przez jakiś czas stanowili parę, a
przynajmniej ona tak myślała. Bartuś był nawet dość przystojny, ale miał
ciągoty do kombinowania i słabość do łatwego zarabiania pieniędzy. Jednym
słowem bardzo nie lubił się przepracowywać, a pozyskiwanie pieniędzy odbywało
się głównie jej kosztem, bo najzwyczajniej w świecie wyłudzał je od niej,
prawiąc jej czułe słówka o swojej miłości do niej. Oczywiście nie była to
prawda, o czym przekonała się dość szybko, bo Bartuś nie tylko lubił łatwe
pieniądze, ale i łatwe dziewczyny. Nie była więc jedyna. Po kolejnej awanturze
pogoniła go i zabroniła pokazywać mu się w jej domu. Najgorzej to rozstanie
zniosła mamusia Dąbrowska, która długo jeszcze ubolewała nad tym faktem.
Liczyła na to, że poprzez związek syna będzie mogła zbliżyć się do ojca Uli i
już snuła matrymonialne plany co do swojego czwartego małżeństwa. Na szczęście
Józef Cieplak chyba miał podobny stosunek do rodziny Dąbrowskich jak i jego
najstarsza latorośl. Choć kobieta była natrętna i nie było dnia, w którym nie
zjawiłaby się u Cieplaków w domu pod pretekstem naprawy jakiegoś urządzenia, to
on w bardzo uprzejmy sposób traktował sąsiadkę, ale z dużym dystansem.
- Ula! Zdałaś?! – krzyczała już z daleka. Ula
rozejrzała się dokoła, czy aby nie słyszy tej plotkary nikt inny, ale uliczka
była pusta. Dąbrowska kolebiąc się z boku na bok zasapana wreszcie dotarła do
niej.
- Zdałaś? – powtórzyła pytanie.
- Zdałam…
- Pewnie nie znasz najnowszych wieści. Mój
Bartuś wrócił i bardzo mu zależy na spotkaniu z tobą. Właśnie pędzę do sklepu
po kabanosy, bo tam u tych Szwabów niczego takiego nie mają.
Ula
zaskoczona tą informacją wbiła w Dąbrowską wściekłe spojrzenie i niemal
wysyczała przez zaciśnięte zęby - nie mam zamiaru spotykać się z pani synem.
Między nami od dawna skończone więc proszę go nie zachęcać do odwiedzin.
- Mogłabyś być trochę milsza – obruszyła się
kobieta. - Z pięć lat go nie widziałaś.
- No właśnie i jakoś nie tęsknię.
- Przecież on wyjechał do tych Niemiec dla
ciebie. Miał zamiar zarobić, potem wrócić, oświadczyć się, jak Pan Bóg
przykazał i wziąć z tobą ślub. Mogłabyś docenić jego starania.
- Pani Dąbrowska – Ula zaczynała tracić
cierpliwość – Bartek wyjechał, bo palił mu się grunt pod nogami. Miał karciane
długi i to ogromne. Po prostu zwiał przed odpowiedzialnością.
- Bzdury pleciesz. Mój Bartuś nigdy nie był
hazardzistą. Wiedziałabym coś na ten temat.
- O wielu rzeczach pani nie wie. Bartek nie
jest aniołkiem, a świadczy o tym pokaźna kartoteka policyjna. Zresztą dość mam
tej rozmowy, bo do niczego nie prowadzi. Żegnam – chciała wyminąć sąsiadkę, ale
ta zastąpiła jej drogę.
- Powiedz ojcu, że przyjdziemy po południu na
herbatę no i żeby uczcić twój sukces.
- Nie ma mowy – rzekła kategorycznie. - Mój
sukces będziemy świętować w rodzinnym gronie a o ile wiem, ani pani, ani pani
syn do mojej rodziny nie należycie. Do widzenia - minęła Dąbrowską i
przeklinając swojego pecha, ruszyła w kierunku bramy z numerem ósmym. Tak
pięknie zaczął się ten dzień i wystarczyło jedno spotkanie z tą plotkarą, żeby
jego końcówka była fatalna. Czasami miała wielką ochotę udusić tę babę gołymi
rękami. Podziwiała stoicki spokój ojca. On naprawdę miał świętą cierpliwość do
tej kobiety.
Zanim
weszła do domu, trochę uspokoiła emocje. Już od progu zawisła na niej mała
Betti, a z kuchni wyszedł ojciec z Jaśkiem.
- Zdałam – wyrzuciła z siebie. – Nareszcie
koniec tej mordęgi. Z tydzień odpocznę i zacznę się rozglądać za jakąś pracą.
- Bardzo się cieszę córcia i jestem taki z
ciebie dumny – Cieplak miał łzy w oczach. Jasiek też uściskał ją mocno.
Opowiedziała im o spotkaniu z Dąbrowską i o powrocie Bartka, a także o jej
zamiarze wproszenia się na herbatę.
- Od razu was uprzedzam, że jak ten prymityw
tu się przybłąka, osobiście zamknę jej przed nosem drzwi. Mam jej po dziurki w nosie.
Dąbrowska
jednak nie przyszła i mogli świętować we własnym gronie. Była słynna nalewka
taty Cieplaka i tort.
Następnego
dnia zostawała sama. Jasiek umówił się z kolegami na rowery, a Betti od trzech
dni uczęszczała na półkolonie organizowane przez szkołę. Były już wakacje.
Ojciec jechał do Warszawy na rutynowe kontrolne badania. Dwa lata wcześniej
przeszedł operację by-passów i od tej pory jego stan musiał być monitorowany
przez specjalistów. Wraz z nim zaprowadziła Beatkę do szkoły i podeszła jeszcze
na przystanek towarzysząc ojcu aż do przyjazdu autobusu. Wróciła do domu i
usiadła do komputera. Liczyła na to, że być może natknie się na jakieś ciekawe
oferty pracy dla ekonomistów. Nie było ich jednak zbyt wiele. Wynotowała je
wszystkie z postanowieniem, że od jutra zacznie rozsyłać CV. Sięgnęła na półkę
po teczkę, w której miała wydrukowanych kilka dokumentów niezbędnych do
zatrudnienia. Chciała je przeliczyć, żeby sprawdzić, czy ma wystarczającą ilość
kopii, ale tę czynność przerwało jej pukanie do drzwi.
- Pewnie
znowu Dąbrowska – jęknęła w duchu i niechętnie wstała, żeby otworzyć. W
drzwiach zobaczyła bezczelnie uśmiechniętą twarz Bartusia. Zacisnęła zęby. – Jeszcze tylko jego tu brakowało. Czego
chcesz? – zapytała obcesowo. Poczuła od niego kwaśną woń na wpół przetrawionego
piwa i skrzywiła się.
- Uleńka – uśmiechnął się jeszcze szerzej – to
tak mnie witasz po tylu latach? Bądź miła – przejechał dłonią po jej policzku –
choćby ze względu na to, co kiedyś nas łączyło. - Cofnęła się z obrzydzeniem.
- To było dawno, a teraz bądź tak dobry i
zniknij mi z oczu. Jestem zajęta – chciała zamknąć drzwi, ale nie pozwolił na
to, wsadzając stopę między nie a próg. Wszedł do mieszkania bez pardonu
rozglądając się ciekawie.
- Nic tu się nie zmieniło. Jest tak jak
zapamiętałem i nawet tapczanik ten sam – zerknął przez otwarte drzwi pokoju Uli
i mrugnął do niej porozumiewawczo. Splotła ręce na piersiach stając w
wojowniczej pozie.
- Możesz stąd wyjść? – zapytała podniesionym
głosem. – Jesteś pijany i śmierdzisz piwskiem. Budzisz we mnie wstręt.
Przyciągnął
ją do siebie i zamknął w mocnym uścisku dysząc jej prosto w twarz. Usiłowała
się uwolnić, ale był znacznie od niej silniejszy.
- Kiedyś ci się to podobało – wpił się w jej
usta miażdżąc je i kąsając zębami. Próbowała odwrócić twarz. Smród ziejący od
niego wywoływał u niej odruch wymiotny. Uwolniła rękę i strzeliła go w twarz.
- Ty suko! – zamachnął się i zadał cios
zaciśniętą pięścią. Poczuła metaliczny posmak krwi w ustach i zakręciło jej się
w głowie.
- Wynoś się, ty draniu – wysyczała.
- Nie tak prędko. Potrzebuję pieniędzy. Mam
spore długi.
- A cóż mnie to może obchodzić? – prychnęła
pogardliwie. – Idź do mamusi albo do banku. Tam dadzą ci pożyczkę.
- Mamusią to ty sobie gęby nie wycieraj.
Obraziłaś ją wczoraj – znowu wymierzył cios i pchnął ją na tapczan. Miała
wrażenie, że jej oko wypłynęło na zewnątrz i teraz pulsuje z rozdzierającego
bólu. Usiłowała się podnieść, ale usiadł na niej okrakiem i rozdarł jej cienką
bluzkę. Przemknęło jej przez głowę, że nie ucieknie przed tym, co nieuniknione.
On ewidentnie zamierzał ją zgwałcić. Zaczęła wierzgać nogami i odpychać go od
siebie. Znowu dostała z pięści tym razem w głowę. Zamroczyło ją. Wykorzystał to
zdzierając z niej spódnicę i majtki. Lubieżnie przejechał dłonią po jej płci.
Trochę doszła do siebie i odruchowo ścisnęła nogi.
- Bartek, przestań! Twoja matka zasłużyła
sobie, bo jest wstrętną plotkarą, a pieniędzy ci nie dam, bo nie mam.
- Za to masz coś, co też mnie usatysfakcjonuje
– zarechotał i bezceremonialnie odsunął zamek od spodni. Próbowała się wyrwać.
Paznokciami drapała mu twarz zdzierając skórę do krwi. Nie pozostał jej dłużny.
Ciosy zaczęły padać jak grad. Brzuch, piersi, głowa i twarz. Myślała, że
wszystko w niej zaraz eksploduje. Kiedy rozłożył jej nogi i brutalnie w nią wszedł
- zemdlała.
Ocknęła
się poczuwszy ostrą woń amoniaku. Z trudem otworzyła oczy. Nad nią pochylał się
jakiś człowiek w pomarańczowym uniformie.
- Pani Urszulo, słyszy mnie pani? Kto pani to
zrobił, pamięta pani?
- Bartek… - wyszeptała z wysiłkiem – Bartek
Dąbrowski…
- Znowu zemdlała – lekarz podniósł się z
kolan. – Zabieramy ją. Za dużo ma obrażeń. Jeśli pan chce, może jechać z nami –
zwrócił się do Cieplaka.
- Tylko zadzwonię do syna – drżącymi dłońmi
wybrał numer. – Jasiek? Wracaj do domu. Ula w ciężkim stanie. Jadę z nią do
szpitala. Odbierz Beatkę. Potem zadzwonię. – Pośpiesznie zamknął drzwi i wsiadł
do karetki.
Zupełnie
nie miała świadomości, co się z nią dzieje. W szpitalu opatrzono ją i porobiono
zdjęcia obrażeń. Całe ciało było sino czerwone, a twarz spuchniętą tak, że
zamiast oczu miała dwie wąskie szparki i złamany nos. Prześwietlenie wykazało
wstrząśnienie mózgu spowodowane silnymi ciosami pięścią. Ginekolog stwierdził
niezwykle brutalny gwałt, który spowodował liczne otwarte rany śluzówki pochwy.
Miała naderwane krocze aż do odbytu. Po oględzinach natychmiast trafiła na salę
operacyjną, pod którą usiadł zdruzgotany Józef. Wyciągnął telefon i ponownie
wybrał numer Jaśka. Drżącym głosem opowiedział mu co się stało.
- Była tu przed chwilą policja, tato.
Wypytywali o tę kanalię, Dąbrowskiego. Ponoć dorwali go u Ryśka w knajpie. Był
zalany w trupa. Aresztowali go. O nic się nie martw i zostań przy Ulce tak
długo, ile będzie trzeba. Ja zajmę się Betti. Zadzwoń, jak będzie już po
operacji.
Wdzierające
się przez nieszczelne żaluzje słońce sprawiło, że otworzyła oczy. Miała
wrażenie, że jej głowa jest wielkości nadmuchanej piłki. Nie mogła oddychać
przez nos. Sięgnęła dłonią do niego, żeby sprawdzić, co jest tego przyczyną,
ale ktoś chwycił jej rękę powstrzymując ją przed tym. Zerknęła w bok
napotykając zatroskane spojrzenie swojego ojca.
- Tato? Co się stało? – wyszeptała z
wysiłkiem. – Pić mi się chce.
Zwilżył
jej wargi wacikiem.
- Jeszcze nie mogę dać ci pić, córcia.
Przeszłaś poważną operację. Muszę zapytać lekarza. Zostałaś ciężko pobita i
brutalnie zgwałcona – głos mu zadrżał i rozpłakał się – przez Bartka.
- Pamiętam… On… On przyszedł pijany i chciał
pieniędzy… Broniłam się…, ale był silniejszy… - teraz i ona się rozpłakała. –
Bił mnie…, a potem…, potem… Chyba zemdlałam.
- Znalazłem cię na podłodze. Leżałaś cała we
krwi i pół naga. Zaraz wezwałem pogotowie. Bartka aresztowali i myślę, że za to,
co zrobił, dostanie wysoki wyrok. Jedno mogę ci obiecać na pewno. Już nigdy
nikt z tej rodziny nie przekroczy progu naszego domu.
Wooooooow. Ależ to się ciekawie zapowiada. Już nie mogę się doczekać kolejnej części. Łoj a tego drania Bartka to bym na żywca wykastrowała.
OdpowiedzUsuńHalina
UsuńBartek nie będzie wykastrowany, choć na to sobie zasłużył. Mimo to spotka go równie surowa kara.
Pozdrawiamy pięknie i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Początek cudowny, bo Ula i Marek są razem i są na ślubie swoich dzieci. Później tylko tragedia. Liczę, że Bartek trafi na wiele lat do więzienia. Niestety, ale Ula chyba zaszła wtedy w ciążę. Oby nie miało nic z jego charakteru. Teraz pozostaje, tylko tajemnicą kto jest matką dziecka Marka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
PS. Liczę że Antosia to nie jedyne dziecko Uli a Nikoś Marka i że mają wspólne dziecko.
UsuńRanczUla
UsuńCzy Marek i Ula będą mieć wspólne dzieci, o tym na razie nic nie powiem. Może tak, może nie. Co do ciąży z gwałtu to niestety muszę potwierdzić, bo trochę niejasności pojawiło się w komentarzach. A co do matki Nikodema, to pomyśl, przecież to jest oczywiste.
Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za liczne komentarze pod rozdziałem. :)
Skaranie Boskie z takim sąsiedztwem! Matki potrafią ślepo wierzyć w cudowność swoich dzieci niezależnie od tego, co ich latorośle robią i czy to jest prawda, czy całkowity wymysł rodzicielki! Coś mi się wydaje, że w tym wydaniu p. Dąbrowska zupełnie nie będzie miała rozumu i będzie równie zła, co jej synuś? Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńNiestety pani D. świata nie widzi poza swoim Bartusiem, choć tak naprawdę wcale go nie zna i nie ma pojęcia do czego jest zdolny. Miłość czasem zaślepia a ta matczyna, to już w ogóle.
UsuńBardzo dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Nie chciałabym mieszkać w sąsiedztwie tej cholery Dąbrowskiej jest to małpa i głupia nędzna baba wszędzie chce wszystko wiedzieć nawet gdyby Ulka była z Maćkiem to ta od razu by kłapała dziobem jaka to Ula jest zła bo przecież Bartuś taki, siaki, owaki zawsze dobry a ona nie widzi nic po za nim... tak wiem to jej synek, no ale bez przesady.... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRenia
UsuńDąbrowska jest niereformowalna więc nic dziwnego, że zawsze broni syna jak niepodległości i nie wierzy w jego winę. To charakterystyczne u osób z wąskimi horyzontami w dodatku ślepo zapatrzonymi we własne potomstwo.
Bardzo dziękujemy za wizytę na blogu. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Zatkało mnie! To co zrobił Bartek jest przerażające i wstrętne! On naprawdę ma nie po kolei w głowie! Mam nadzieję, że trafi na wiele lat za kratki i że współwięźniowie odpłacą mu z nawiązką. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńLudzie pijani nie są w stanie kontrolować swoich instynktów, a wiemy, że Bartuś nie jest aniołkiem i ma swoje za uszami. Jednak o takie zwierzęce pastwienie się nad ofiarą nikt by go pewnie nie posądził, bo ma opinię cwaniaczka, kombinatora i śmierdzącego lenia. Nigdy nie wiadomo, co z człowieka wyjdzie. Z niego wyszła bestia.
Bardzo dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Niezły wycisk należy się przede wszystkim Bartkowi, ale i na taka samą szkołę życia zasłużyła jego matka. To ona upewniała go w tym, że jest cudowny i na wszystko się zgadzała. Teraz jej synalek pokazał twarz bestii. Być może gdyby potrafiła na niego spojrzeć bardziej rozsądnie, to nie doszłoby do takiej tragedii. Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia
UsuńMasz rację. Mamusia Dąbrowska przez całe życie patrzyła na syna jak na święty obraz. Usprawiedliwiała jego złe uczynki, gloryfikowała go i zawsze starała wybielić. Jest tak samo winna jak i on.
Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i skomentowałaś. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Zastanawiam się skąd jedna z czytelniczek wywnioskowała, że Ula zaszła w ciążę z Bartkiem? Może ja źle czytałam? Co prawda los potrafi być złośliwy i może się tak stać, ale może jednak nie? Dziecko z gwałtu i do tego jeszcze taki ojczulek Bartek, to nie wróży nic dobrego. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy o mnie nie chodziło. Skoro napisane było, że ksiądz przedstawił nowożeńców jako Dobrzańskich, czyli Norbert musi być Marka a Antosia Uli. Jednak tytuł podsunął mi jedną myśl. Norbert prawnie jest Marka i nosi jego nazwisko, ale jak był jeszcze mały, mogło okazać się jednak jakaś Paulina albo inna Klaudia mogła go tylko w ciążę wrobić, a on po prostu wychowywał go jako własnego syna, a Antonina jest jednak dzieckiem Uli i Marka. Pozdrawiam jeszcze raz.
UsuńAle Tosia nie musi być córką Uli , przynajmniej ja nie widzę żadnych przesłanek. Ale pogmatwana historia.
UsuńNina, Wika, RanczUla
UsuńMacie tyle wątpliwości, że chyba muszę to wyjaśnić. Nikodem jest synem Marka, a Tosia to dziecko z gwałtu. Nie jest wspólnym dzieckiem Uli i Marka. Jest córką Bartka.
RanczUla zbyt daleko pojechała z wyobraźnią. Nikodema (nie Norberta) matką jest Paulina
Pozdrawiamy Was dziewczyny najserdeczniej i jednocześnie cieszymy się, że już pierwszy rozdział wywołał taką dyskusję na blogu. :)
Przed napisaniem komentarza musiałam ochłonąć. Dąbrowski to podła karykatura, a jego matka wcale nie lepsza. Wiecznie broni synusia jak konstytucji. Zawsze znajduje jakieś wytłumaczenie. Ciekawe co będzie teraz mówić? Nikodem to syn Marka ciekawe kim jest jego matka i gdzie się podziewa.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w czwartkowe popołudnie.
Julita
Julita
UsuńDąbrowska się nie zmienia i to, że przymkną jej ukochanego Bartusia wywoła w niej kolejny raz poczucie krzywdy, bop przecież nie uwierzy, żeby jej synuś posunął się do tak okropnych rzeczy.
Jak już wyjaśniałam wyżej, matką Nikodema jest Paulina.
Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Ula została strasznie pobita i pewnie nawet gdyby zaszła w ciążę, to może ją stracić. To byłaby okrutna zemsta losu na dobrych ludziach. Nie dość, że została zgwałcona, to jeszcze ta ewentualna ciąża? Ula chyba nie zasłużyła na taki los? Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńNiestety Ula zajdzie w ciążę. Tosia, to dziecko z gwałtu. Ula oczywiście, że nie zasłużyła na taki los, ale kiedyś sporo łączyło ją z Bartkiem, którego teraz szczerze nienawidzi podobnie jak jego mamusi. Ona sama nie przypuszczała, że los tak okrutnie się na niej zemści.
Pozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Myślałam, że już nic nie przebije dramy B2. Przebiło. Pozdrawiam Mariola
OdpowiedzUsuńMariola
UsuńW B2 jest trochę sytuacji mocno naciąganych. Ja nic tu nie naciągam, bo takie rzeczy, jak gwałt, a potem ciąża będąca jego wynikiem, zdarzają się nie tak rzadko. Ofiary w pierwszym odruchu chcą taką ciążę usunąć. Ula tego nie zrobiła. Rzeczywiście najbardziej drastyczne sceny zawiera rozdział pierwszy. Potem jest już znacznie spokojniej.
Pozdrawiamy najserdeczniej i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Czekajcie, bo nie zrozumiałam. Ja byłam pewna, że Nikodem to syn Uli i Marka. Czy ktoś może mi wytłumaczyć wasz punkt widzenia ? Bo jestem w kropce.
OdpowiedzUsuńPisze ich dzieci biorą ślub, a po ślubie są Dobrzańskimi, czyli według prawa w Polsce nazwisko po mężu zazwyczaj się ma. Ranczula.
UsuńAle wiesz, ja jak to przeczytałam, to pomyślałam, że te " ich dzieci" to taka metafora przyjmowania Tosi do rodziny, ale mogę się mylić. Może po prostu będą mieli dzieci w podobnym wieku, jak rzeczywiście będzie tak jak myślicie.
UsuńWika
UsuńPowyżej, pod Twoim pierwszym komentarzem, wyjaśniłam wszystkie Twoje wątpliwości, a przynajmniej taką mam nadzieję. Nikodem nie jest wspólnym dzieckiem Uli i Marka. Jest synem tego ostatniego i Pauliny Febo.
Pozdrawiamy i uprzedzamy jednocześnie, że już nic nie będziemy wyjaśnić, bo nie chcemy ujawniać dalszych losów bohaterów. W następny czwartek będziecie wiedzieć dużo więcej.:)
Opowiadanie tak pięknie się zaczęło. Ślub, szczęście, sama radość;) Za to na końcówce zrobiło mi się przykro. Czemu takie nieszczęście spadło na dobrą dziewczynę i na życzliwego każdemu sąsiadowi Józefa? Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńKonstrukcja opowiadania zgodna z zasadą, że najpierw musi być źle, żeby później było dobrze. Sielankowy początek stanowi parabolę, bo ten fragment będzie powtórzony pod koniec opowiadania. Nieszczęście, jakie dotknęło Ulę i w sumie całą rodzinę Cieplaków, to trochę taka gra na emocjach zupełnie zamierzona, bo wiem, że moje czytelniczki posiadają ogromne pokłady empatii i zawsze trzymają stronę pokrzywdzonych. Tak, czy siak - będzie dobrze.
Pozdrawiamy Cię pięknie i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. :)
Chociaż wiemy, że Ula przeżyła. Kamień z serca. Ta durna Dąbrowska pewnie będzie jęczała żeby Ula wycofała zeznania. Bartuś w końcu jest najważniejszy! A to zwykły bandzior. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńNiewiele się pomyliłaś. Znamy charakter Dąbrowskiej i to, że zawsze staje murem za synusiem. Może nie będzie się starała odwieźć Ulę od zmiany zeznań, ale jak zwykle będzie brała na litość zwłaszcza Józefa. Tym razem to nie zadziała.
Bardzo dziękujemy Ci za komentarz. Przesyłamy serdeczności. :)
Opowiadanie rozpoczęte od wysokiego C! To ma być tak, jak u Hitchcocka? Trzęsienie ziemi a później jeszcze gorzej? Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńHahaha. Nie będzie jak u Hitchcocka, bo ja nie jestem mistrzem budowania suspensu. Trzęsienie ziemi było i więcen nie będzie. Na pewno nie będzie gorzej, to możemy obiecać.
Pozdrawiamy najserdeczniej i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Zamurowało mnie;) Bartek!? Diabeł wcielony! Ula taka mądra ale nie potrafiła ustrzec przed tym padalcem. Józef zrozpaczony, a Dąbrowska już upatrzyła sobie synową? Koszmar. Z drugiej strony szczęście, więc czekam na te lepsze chwile w życiu Uli. Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka
UsuńUla jest mądra, ale przecież jest też słabą kobietą. Jak mogła przeciwstawić się brutalności Dąbrowskiego? Próbowała się bronić, ale przecież Bartuś, to spory osiłek znacznie od niej silniejszy. Po tym, co zrobił, Ula raczej nie zostanie synową Dąbrowskiej, bo już wcześniej organicznie jej nie znosiła, podobnie jak Bartka. On ją zmasakrował, ale przeżyła, choć traumę będzie długo w sobie nosić.
Bardzo dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Zaślepienie matki Bartka zawsze mnie irytowało, ale w serialu B1 przynajmniej Bartek miał jakieś hamulce. W B2 też nie jest taki zły, ale tutaj, to czyste zło. Ciekawe co zrobi mamuśka? Pewnie będzie winiła wszystkich, tylko nie synusia? Okropne babsko! Niestety takich mamusiek jest pełno w realnym życiu. Można zobaczyć do czego prowadzi taka ślepa miłość. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira,
Usuńrodzice, a szczególnie mamy bezwarunkowo i bezgranicznie kochają swoje dzieci. Chcą dla nich wszystkiego najlepszego. Często ta miłość jest ślepa. U Dąbrowskiej objawia się to ze zdwojoną siłą. To jej jedyny syn. Nie chce i nie potrafi myśleć o nim źle. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Dąbrowska pewnie już się widziała jako gospodyni w domu Józefa, a teraz przez syna nici z jej marzeń o małżeństwie. I dobrze. Chociaż szkoda, że Ula aż tak musiała cierpieć. Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB,
UsuńPani Dąbrowska bardzo by chciała związać się z Józefem. Szkopuł w tym, że do tanga trzeba dwojga. A Józef ją jedynie tolerował i był dla niej miły. Nigdy nic do niej nie czuł. Więc tak, czy siak i tak nic by z tego nie było. Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Nie będę skupiać się nad podłością Bartka, bo wiele osób na to zwróciło uwagę. Mnie zachwycił prezent ślubny. Dom, to jest coś! Tylko pozazdrościć takich prezentów;) Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa,
Usuńmożna powiedzieć, że Państwo Dobrzańscy są bardzo hojni. Ale tak naprawdę przecież prezent jest dla ich dzieci. Ula i Marek bardzo je kochają i nie widzą nic dziwnego w takim prezencie. Rodzice i tak oddaliby dla dzieci wszystko co najlepsze:) Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)
Wybrałaś takie piękne zdjęcie Bartka. Wygląda na nim jak aniołek. Prawda jest jednak druzgocąca. Szkoda młodości spędzonej w więzieniu, ale może dla społeczeństwa i lepiej. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina,
Usuńładna buzia nic nie znaczy. Jak widać na przykładzie Bartka, urok osobisty jest często mylący. Jest wina, musi być zasłużona i bolesna kara. Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)