ROZDZIAŁ 8
ostatni
Maj
zbliżał się wielkimi krokami, a wraz z nim egzaminy maturalne. Kasia bez
przerwy siedziała z nosem w książkach lub w ramach relaksu malowała obiecane
Krystynie miniatury. Magda nie byłaby sobą, gdyby nie towarzyszyła przyjaciółce
na każdym egzaminie. Pierwszy był dyplomowy. Najpierw musiała podzielić się
wiedzą z zakresu historii sztuki. Z tym nie miała problemu, bo Magda wtłaczała
jej wiadomości z tej dziedziny od wielu lat. Wisienką na torcie był ogromny,
olejny obraz przedstawiający Morskie Oko i piętrzące się wokół niego szczyty.
Komisji
egzaminacyjnej wyjaśniała, że są to reminiscencje poplenerowe z Zakopanego.
Przez
kolejne dni zdawała inne przedmioty. Uznała, że poszło dobrze.
- Trochę się bałam, że matematyka pójdzie mi
kiepsko, – zwierzała się Magdzie – ale konsultowałam wyniki zadań z innymi i
wyszło mi tak samo.
- Jestem pewna, że poszło dobrze. Teraz pomału
trzeba kompletować teczkę do egzaminów na studia i poszerzyć materiał z
historii sztuki. Czekają cię dwa etapy. Pierwszy, to egzamin praktyczny, który
będzie sprawdzał twoje umiejętności malarskie i rysunkowe. Czeka cię studium
postaci, martwa natura i rysunek z wyobraźni. Drugi etap, to rozmowa wraz z
prezentacją teczki, do której powinnaś wybrać swoje najlepsze prace. Przygotowując
teczkę trzeba pamiętać, by pokazać całe spektrum swoich umiejętności, a prace powinny
być wykonane różnymi technikami i podejmować różne tematy. Musisz zabrać ze
sobą dużo szkiców i pokazać, że masz osobowość. Powinnaś się spodziewać pytań,
które mają sprawdzić twoją wiedzą dotyczącą sztuki. Jakich współczesnych
artystów podziwiasz, a jakich nie możesz strawić. Czy znasz prace współczesnych
malarzy, do jakich galerii chodzisz i jaki obraz zapadł ci ostatnio w pamięć. Musisz
być przygotowana na wszystko.
- Najlepiej znam prace profesora
Kołodziejczyka. Dobrze wiesz, jak bardzo się wzruszam przy ich oglądaniu, bo
wzbudzają we mnie mnóstwo różnych emocji.
- No i o to chodzi. Tak właśnie masz mówić,
gdyby cię pytano. A tak z innej beczki…, kiedy wyprowadzasz się z ośrodka?
- Chyba za kilka dni… Muszę spakować resztę
swoich rzeczy, pogadać z rodzeństwem i z dyrektorką. Chciałabym Mirkę i Wojtka
zabierać do siebie na weekendy. Mam nadzieję, że dyrektorka się zgodzi.
- Na pewno. Jesteś przecież odpowiedzialna i
ona o tym wie.
Spakowała
resztę drobiazgów i zasunęła torbę. Wojtek i Mirka obserwowali te poczynania w
milczeniu. Byli przygnębieni. Podeszła do nich i zamknęła oboje w uścisku.
- Nie bądźcie smutni. Rozmawialiśmy już na ten
temat. Żebym mogła zostać waszym opiekunem prawnym, muszę założyć sprawę w
sądzie i udowodnić, że będziecie mieli odpowiednie warunki do nauki i że będę w
stanie was utrzymać. To musi trochę potrwać. Przysięgam wam, że jak tylko
zaliczę egzaminy na studia zaraz się tym zajmę. Tymczasem będę was zabierać na
weekendy do mnie. Nie odczujecie aż tak bardzo, że mnie tu nie będzie.
Oderwała
się od nich usłyszawszy otwierające się do pokoju drzwi. Do środka weszła
wychowawczyni z niepewną miną.
- Nie uwierzysz Kasiu, ale w pokoju odwiedzin
siedzą wasi rodzice… Koniecznie chcą z tobą rozmawiać.
Wytrzeszczyła
oczy ze zdziwienia.
- Po tylu latach przypomnieli sobie o nas? A o
czym chcą tak pilnie rozmawiać? – wysyczała przez zęby.
- Nie chcę być dziecko złym prorokiem, ale to
zdarza się bardzo często, mam tu na myśli takie niespodziewane wizyty, kiedy
dorosłe dziecko opuszcza ośrodek. Oni doskonale wiedzą, że dostajesz pieniądze
na start. Przyjechali, bo prawdopodobnie liczą na to, że uszczkną z nich coś
dla siebie.
- Ooo, niedoczekanie. Ja doskonale wiem, jaki
użytek by z nich zrobili. To są pieniądze dla mnie i mojego rodzeństwa. Nie
dostaną ani grosza. Nie pójdę tam sama. Pójdziemy wszyscy. Naprawdę dziwię się,
że jeszcze żyją i nie zachlali się na śmierć.
Cała trójka wraz z wychowawczynią zeszła na parter kierując się do pokoju odwiedzin.
Weszli tam bez słowa i stanęli pod ścianą przypatrując się matce i ojcu. Oboje
mieli twarze mocno naznaczone przez alkohol i chyba nie byli do końca trzeźwi.
- Co was tu sprowadza? – odezwała się Kasia po
dłuższej chwili. – Nie sądzę, że tęsknota za nami. Przez dziesięć lat nawet nie
przypomnieliście sobie, że macie dzieci. No więc…?
- To tak się witasz z nami? – odezwał się
chrapliwym głosem ojciec.
- A czego się spodziewałeś? Orkiestry i
fajerwerków? A może pół litra na przywitanie?
- Wojtuś chodź do mamy – kobieta wyciągnęła
ręce do chłopca.
- Twój Wojtuś ma już czternaście lat – odparł
twardo – i nie jest ani dzieckiem, ani idiotą. Nie zapomniałem co nam robiłaś. Powiecie
nam wreszcie dlaczego zaszczyciliście nas swoją obecnością?
Ojciec
wstał i chwiejnym krokiem podszedł do Kasi. Już z daleka poczuła od niego
kwaśną woń taniego wina i wzdrygnęła się ze wstrętem.
- Kasiunia, słyszeliśmy, że wychodzisz lada
moment. Wiemy, że dostaniesz coś na początek nowego życia…
- Aaa, to o to chodzi. I pomyśleliście, że
odpalę wam jakąś dolę?
- No właśnie… - ściszył głos. - Chociaż ze dwa
tysiące, córcia. Jesteśmy w kiepskiej sytuacji. Czynsz niezapłacony, nie mamy
światła, bo prąd odcięli…
- Ani mi się śni dawać wam cokolwiek. Sprzedajcie
butelki po wódce. Jesteście parą degeneratów. Ty nazywasz się matką? Przecież
odebrali ci prawa rodzicielskie. Dla nas jesteś zwykłą szmatą, która tłukła nas
kablem bez litości, a ty jesteś tchórzliwy i podły. Nigdy nie stanąłeś w naszej
obronie przed tą kanalią. Oboje jesteście siebie warci. Wóda przeżarła wam
mózgi. Wynoście się stąd i nigdy nie wracajcie. Nie potrzebujemy ani matki, ani
ojca. To ta kobieta przez te wszystkie lata zastępowała was oboje – wskazała na
wychowawczynię. – Zawsze była dla nas dobra i nigdy nawet nie podniosła głosu.
Wychodzimy – zwróciła się do rodzeństwa. – Nie chcę mieć nic wspólnego z tą
patologią.
Cała
czwórka opuściła pomieszczenie. Będąc na korytarzu puściły Kasi nerwy i
rozpłakała się. Wychowawczyni przytuliła ją mocno.
- Już dobrze dziecko, już dobrze. Oni nie są
warci ani jednej waszej łzy. Poradziliście sobie bez nich i niech tak zostanie.
Kasia
wyprowadziła się. Zgodnie z tym, co obiecała rodzeństwu gościła ich u siebie w
każdy weekend. Przy pomocy Magdy i dyrektorki ośrodka zredagowała pismo do sądu
o ustanowienie jej opiekunem prawnym dla rodzeństwa. Jako załącznik
przedstawiła wykaz swoich dochodów. Uważała, że są wystarczające, zwłaszcza że dwie
polecone przez Krystynę galerie też przyjmowały jej obrazy. Teraz czekała na
termin rozprawy ucząc się pilnie do egzaminów wstępnych na uczelnię. Teczka,
dzięki Magdzie została skompletowana i tak jak poprzednio zawierała jej
najlepsze prace, w tym sporą ilość grafik i szkiców.
Podbudowywana
psychicznie przez Magdę pewnie szła na egzaminy. Nie obawiała się, że coś
zaniedbała, bo uczyła się rzetelnie. Miesiąc później obie oglądały listy
przyjętych. Znalazły Katarzynę Małek i wydały z siebie przeciągły pisk.
- Udało się kochanie, udało! – Magda ściskała
ją i całowała na przemian. – Jestem z ciebie taka dumna aż mnie rozpiera.
Koniecznie musimy to uczcić.
- Musimy – Kasia uśmiechnęła się radośnie – i
teraz ja serdecznie cię zapraszam na wspaniały obiad w najlepszej restauracji w
mieście. Wiem, że nie znajdę odpowiednich słów, by móc podziękować ci za
wszystko, co dla mnie robiłaś przez te lata, ale wiedz, że moja wdzięczność
jest ogromna. Dziękuję, że uwierzyłaś we mnie, że mnie wspierałaś i
dopingowałaś do nauki. Dziękuję, że dzięki tobie nie zeszłam na złą drogę i że
nie zmarnowałam życia. Jesteś najlepszym, co się w nim przytrafiło. Dziękuję. –
Wzruszenie wywołało łzy, które popłynęły jej po policzkach. Magda przytuliła ją
do siebie.
- Zrobiłabym jeszcze raz to samo, bo jesteś
warta każdej minuty, którą ci poświęciłam. A teraz chodźmy na ten obiad, bo
porządnie zgłodniałam.
Nie
było problemu ze stolikiem. Trwały wakacje i gości było niewielu. Usiadły i
zamówiły dania. Rzeczywiście kuchnia była tu znakomita. Przy deserze Magda
pochyliła się do przodu i powiedziała cicho – muszę ci się do czegoś przyznać.
Byłam u lekarza i okazało się, że jestem w ciąży. Robiłam USG więc to pewne.
Kasia
uśmiechnęła się szeroko.
- Będę ciocią?
- I to najprawdziwszą, bo jeśli szczęśliwie
donoszę tę ciążę to chcę cię prosić, być została matką chrzestną maleństwa.
- Naprawdę? I Michał nie będzie miał nic
przeciwko temu?
- Oczywiście, że nie. Dlaczego miałby mieć? Stwierdził
nawet, że to najlepszy wybór.
- Zostanę matką chrzestną z największą
przyjemnością. To dla mnie wielki zaszczyt i wyróżnienie. Dziękuję. To będzie
najpiękniejsze dziecko na ziemi. Gratuluję wam obojgu.
Powoli
sprawy zaczęły się klarować i wychodzić na prostą. Przede wszystkim odbyła się
rozprawa sądowa. Trochę Kasię maglowano, bo sędzina początkowo uważała, że ona
jest zbyt młoda na opiekuna prawnego.
- Proszę sądu, to nie są maleńkie dzieci.
Siostra skończyła szesnaście lat, a brat czternaście. Oboje są bardzo zaradni,
co może potwierdzić pani dyrektor ośrodka wychowawczego, w którym aktualnie
przebywają. Świetnie się uczą i odkąd pamiętam dostają świadectwa z bardzo
dobrymi ocenami. W dzieciństwie wychowywaliśmy się w patologicznej rodzinie i
teraz chciałabym zapewnić i Mirce, i Wojtkowi możliwie najlepszy start w
dorosłe życie. Dom dziecka to był pierwszy krok, ucieczka od alkoholizmu
rodziców i od ciągłego znęcania się nad nami. Było nam tam dobrze i doznaliśmy
w tym miejscu wiele życzliwości. Jednak teraz, gdy jestem już na swoim,
chciałabym przejąć trud kształcenia i utrzymania tej dwójki. Mam wystarczające
dochody, żeby tego dokonać. Ich wykaz jest w załączniku do pisma.
Narada
trwała dość długo, ale wreszcie sędzina ogłosiła, że od dnia dzisiejszego Kasia
staje się opiekunem prawnym małoletnich Wojciecha i Mirosławy Małków. Kasi
spadł wielki kamień z serca.
Dzieci
przeniosły się do niej na dobre. Od września Wojtek zaczął naukę w technikum
mechanicznym, a Mirka kontynuowała swoją w liceum gastronomicznym. Od
października Kasia zainaugurowała swoje zajęcia na uczelni. Nadal pracowała jak
mrówka wykonując prace na zlecenie zaprzyjaźnionych galerii. To zapewniało
godziwy dochód. Mirka wspomagała domowy budżet zatrudniając się do obsługi w
lokalach lub na okazjonalnych imprezach typu wesela, chrzciny czy stypy. Nie
biedowali. Wciąż też utrzymywali kontakt z ośrodkiem i jego dyrektorką, która
zawsze udzielała jakichś rad.
Magda w
marcu powiła śliczną córeczkę i tak jak obiecała, Kasia niosła małą do chrztu. Przylgnęła
już na dobre do Magdy i jej rodziny. Traktowała ją jak swoją własną, a małą
uwielbiała nieprzytomnie. Tylko czasem mając chwilę oddechu siadywała przy
kuchennym stole i zamyślała się nad swoim życiem, i życiem swojego rodzeństwa.
Co by było, gdyby nie odebrano ich rodzicom i nie trafiliby do sierocińca? Czy
rodzice, którzy nie zasłużyli sobie na miano rodziców, zatłukliby całą trójkę
na śmierć? Co by było, gdyby nie spotkała Magdy? Kim byłaby dzisiaj? Czy
kolejną kobietą, która była na tyle słaba, że stoczyła się na dno idąc w ślady
swoich rodziców? Co stałoby się z jej rodzeństwem? Odganiała te myśli. Jest
silna dzięki tym wszystkim ludziom, którzy ją wspierali przez te wszystkie
lata. Jest silna dzięki Magdzie, niezwykłej kobiecie, która pochyliła się nad
losem dziecka i niemal je wychowała na dobrego, wartościowego człowieka.
Ostatni
raz poprawiła łańcuch na choince i zapaliła światełka. Za chwilę zjawi się
Wojtek, Magda z Michałem i maleńką Sonią. Dzięki Mirce wszystko wygląda
pysznie. Narobiła się dziewczyna, ale to przecież jej pasja i sens życia. Kasia
pomogła w przygotowaniach, ale lwia część roboty przypadła siostrze. Ta wigilia
była pierwszą, którą miała spędzić z Magdą. Była podekscytowana. Te święta były
wyczekiwane, bo nie mieli ich spędzać w ośrodku, ale we własnym domu.
Usłyszała
dzwonek i pobiegła otworzyć drzwi. Po chwili witała się z Magdą, Michałem i
swoją chrześnicą.
- Zapraszam kochani. Mam nadzieję, że się nie
rozczarujecie.
Łamanie
się opłatkiem i składanie sobie życzeń wzruszyło Kasię do łez. Magdzie też podejrzanie
błyszczały oczy. Po kolacji rozdawano prezenty. To była robota dla Wojtka.
Siedzieli przy aromatycznej kawie i pysznym cieście nucąc cicho kolędy.
- Czyż nie jest pięknie kochani – przerwała
ciszę Kasia. – To się nazywa magia świąt. O takich zawsze marzyłam. Marzyłam,
żeby były rodzinne, ciepłe, wyczekiwane, z opłatkiem, choinką, karpiem i
kolędami. To wspaniały, magiczny czas, za który dziękuję wam z całego serca –
uniosła kieliszek z winem do góry. - Wypijmy za magię świąt. Bardzo was wszystkich
kocham.
K O N I
E C
Kasia nie powinna rozpamiętywać tego co było i gdybać co by było gdyby. Takie myślenie do niczego nie prowadzi a jedynie sprawia, że człowiek jest przygnębiony. Najważniejsze, że udało się całej trójce wyjść na prostą. Teraz są już na swoim, mają wokół siebie wielu wspaniałych ludzi. Ludzi, którzy ich wspierają i można na nich liczyć.
OdpowiedzUsuńPrzykre jest to, że rodzice przypomnieli sobie o nich kiedy poczuli, że mogą coś z tego skubnąć dla siebie. Przez lata ich nie było, a raczej nigdy ich nie było. Sama dyrektorka nie powinna ich w ogóle wpuszczać do ośrodka.
Dziękuję Ci bardzo za to opowiadanie.
Cieplutko pozdrawiam w czwartkowy wczesny ranek.
Julita
Julita
UsuńTo nie zawsze jest takie proste, nie rozpamiętywać. Ona jest najstarsza i najlepiej z całej trójki pamięta wszystkie krzywdy. Z pewnością to była chwila słabości, bo przecież dziewczyna ma przed sobą dobrze rokującą przyszłość. Rodzice są niereformowalni. Żyją jak lumpy i tak tez skończą.
Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Wszystko dobre, co się dobrze kończy 💖 Spełniły się marzenia dzieci - mają swój ciepły, bezpieczny dom. Mają też wspaniałych przyjaciół i siebie nawzajem. Dzięki wychowawcom z domu dziecka, a przede wszystkim dzięki Magdzie ich życie rysuje się w kolorowych barwach bo od teraz może być tylko jeszcze piękniej.
OdpowiedzUsuńDziękuję za mnóstwo wzruszeń i czekam na kolejne Wasze cudo. Pozdrawiam cieplutko 💖
Dagmara
UsuńCzy to następne opowiadanie będzie cudem, nie wiem i mam spore wątpliwości, ale być może Wam się spodoba.
Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i dziękujemy, że zajrzałaś. :)
Aż się na koniec wzruszyłam, mają prawdziwy dom, Kasia zadba o swoje rodzeństwo, czekać tylko aż ich rodzicom powinie się noga i trafią na przymusowy odwyk, nikt się nie będzie z nimi cackał, alkohol potrafi być szkodliwy w nadmiarze... Miejmy nadzieję, że ktoś pokocha Kasię za jej dobry charakter.
OdpowiedzUsuńCzy następnym opowiadaniem będzie "Czasem życie bywa zaskakujące"?
Pozdrawiam
Renia
UsuńNie jestem pewna, czy istnieje coś takiego, jak przymusowy odwyk. Mam wrażenie, że jednak notorycznie chlający muszą wyrazić na to zgodę.
Następna historia nosi taki właśnie tytuł, który wymieniłaś.
Pozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis. )
W sądzie orzeka pani sędzia, a nie sędzina. Sędzina to żona sędziego. Po drugie do sądu należy się zawsze wysoki sądzie.
OdpowiedzUsuńDziękujemy za pouczenie. Z pewnością zapamiętamy.
UsuńPozdrawiamy.
Kochani rodzice. Przypomnieli sobie o dzieciach. Nie mogli znaleźć lepszego momentu. Nic tylko gonić takich ludzi! Super, że żadne z rodzeństwa nie dało się zwieźć "miłości rodzicielskiej"!? Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka
UsuńRodzice celowo odwiedzili ośrodek właśnie w takim momencie, bo chociaż dzieci mieli głęboko gdzieś, to ich pieniądze już niekoniecznie. Mimo zdegenerowanych mózgów pamiętali, że każde z nich w momencie opuszczenia sierocińca dostanie kasę na życiowy start.
Bardzo dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
To prawda, że tylko pozazdrościć takiej matki i takiego ojca. Zero uczuć ludzkich, zero wstydu. Mam nadzieję, że dzieciaki jednak ich zapomną i w przyszłości nie będą posługiwały się słowami nie bardzo pasującymi do kulturalnych ludzi. Dziękuje i przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNałogowcy nie mają godności ani poczucia wstydu, za to cierpią na nadmiar bezczelności i tupetu zwłaszcza wobec bliskich. Nałóg ciągnie zwłaszcza w momentach, kiedy nie ma się pieniędzy na jego zaspokojenie, wówczas taka patologia nie ma żadnych hamulców.
UsuńBardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Nie zdawałam sobie sprawy z tego jakie ciężkie egzaminy muszą zdawać tzw. artyści. Wydawało mi się, że o raczej szast prast i po sprawie. A tu tyle włożonej wiedzy i pracy. Jestem pewna, że wszyscy doskonale sobie dadzą radę w życiu. Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńJa też miałam raczej blade pojęcie o egzaminach na ASP, więc musiałam niestety korzystać z wiedzy wujka GOOGLE.
UsuńPozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i skomentowałaś. :)
Matka chrzestna to bardzo odpowiedzialna rola. Gdyby tak coś się stało złego Magdzie i Michałowi, to Kasia powinna przejąć opiekę nad malutką. Nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Większość myśli tylko o zaszczycie, a to nie do końca tylko tak. Ale gratulację się należą! Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńMam świadomość tego o czym piszesz, bo sama też jestem matką chrzestną, ale tutaj już nie wgryzałam się aż tak głęboko w ten temat, bo ważniejsze było ukazanie tej niezwykłej relacji między Magdą a Kasią i jak bardzo daleko to wszystko zaszło. Poprzez ten chrzest, one naprawdę w jakimś sensie staną się rodziną, chociaż przecież już tak się traktują.
Pozdrawiamy najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Fajnie, że pojawił się nowy malutki człowiek;) Magda i Michał teraz będą mieć znacznie mniej czasu na działalność charytatywną. Najważniejsze, że zdążyli pomóc tej trójce! Teraz oni mogą to samo zacząć robić dla innych;) Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńMówią, że uczynione dobro zawsze do nas wraca i myślę, że jeśli nawet Magda nie znajdzie już czasu na pomoc potrzebującym, to wychowała sobie wierną następczynię, a ta z pewnością nie zawiedzie.
Pozdrawiamy cieplutko i pięknie dziękujemy za komentarz. :)
Wspaniała końcówka niezbyt ciekawego na początku życia. Kasia studentka, Mirka kucharka a Wojtek mechanik. Świetnie im się ułożyło. Przy rodzicach pewnie marnie by skończyli. Smutne, ale niestety prawdziwe. Do następnego razu, ciekawe co to będzie? Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńTe dzieci od małego miały jakieś ambicje, które w miarę upływających lat jeszcze bardziej rozbudzono. Sporo osiągnęły i nie spoczywają na laurach.
Następne opowiadanie to "Czasem życie bywa zaskakujące".
Pozdrawiamy najserdeczniej i bardzo cieszymy się, że zajrzałaś. :)
Od Kasi można się uczyć np. jak wspaniale dziękować. Jej słowa o wychowawczyni chwytają za serce, ale zupełnie mnie rozwaliły podziękowania dla Magdy. Widać, że Kasia dokładnie zdaje sobie sprawę z tego, że bez spotkania z Magdą wszystko by mogło potoczyć się zupełnie inaczej, gorzej. Dziękuję za tę opowieść. Czekam na kolejną historię. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńMagda okazała się najważniejszą osobą w życiu Kasi (oczywiście prócz rodzeństwa). T ona odkryła w niej artystyczny talent, kształtowała to w niej przez lata, przekazywała wiedzę i kierowała wszystkimi jej poczynaniami w tej sferze. Kasia to wszystko wie i bardzo docenia, dlatego nie mogła nie podziękować, bo zawdzięcza Magdzie wszystko.
Pozdrawiamy Cię pięknie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Piękne zwieńczenie ogromnego trudu włożonego w naukę. Kasia została studentką. W domu rodzinnym nigdy by nie miała takich możliwości. Ponownie okazało się, że nie ma tego złego ...;) Z niecierpliwością czekam na kolejną opowieść. Dziękuję i serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńJasne, że nie ma tego złego..., chociaż wiele tego złego mogło ominąć te dzieci, gdyby rodzice choć raz w tygodniu wytrzeźwieli. Poza tym matka miała sadystyczne skłonności, bo dzieci obrywały głównie od niej a alkohol jeszcze bardziej te skłonności podsycał. Sierociniec był tu wybawieniem.
Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
No i nastąpił ten wyczekiwany przez Kasię dzień. Najpierw wyprowadzka, później sprawa w sądzie i wreszcie razem w swoim domu! Święta fantastyczne i takie niesamowite, bo przez nich zorganizowane. Niech im się wiedzie;) Dziękuję. Pozdrawiam AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńCierpienia, jakie przeszły te dzieci musiały zostać w jakiś sposób nagrodzone. Tak właśnie wymyśliłam sobie tę historię. Zło, jakiego doznały przekształciło się w dobro i szczęście.
Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i skomentowałaś. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Mózg zalany alkoholem. Pewnie tak, ale spryt i cwaniactwo i kombinatorstwo im pozostało! Okropni rodzice! Zdaję sobie sprawę, że dzieciaki różnie mogły zareagować. Każdemu zależy na tym aby być kochanym. Im na pewno też tego brakowało. Wspaniale jednak, że nie dali się nabrać na "miłość rodzicielską".Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia
UsuńAlkoholik zawsze będzie szukał sposobu, żeby zdobyć pieniądze na wódę. Rodzice dzieci nie odbiegają od schematu. Nie czują wstydu, że nie widzieli dzieci przez dziesięć lat, bo najważniejsze są pieniądze, które dostaną po wyjściu z sierocińca. To obrzydliwe, choć oni tak tego nie postrzegają, niestety.
Bardzo dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Wspaniale widać, że opłaciło się pomagać Kasi, Mirce i Wojtkowi. Wyrośli z nich bardzo fajni ludzie. Nie biedolą, nie narzekają, tylko biorą się za życie pełną piersią. Tak jak ich wychowawczyni i dyrektorka, też uważam, że poradzą sobie ze wszystkimi przeciwnościami w życiu. Chyba nie powinni popaść w uzależnienie od alkoholu. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina,
UsuńMagda powiedziała Kasi, że dla nich zrobiłaby to jeszcze raz. Dużo łatwiej jest pomagać osobom, które wiele się uczą i widać, że nie pójdą w złą drogę. Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wszystkie wizyty na blogu:) Zapraszamy na następne opowiadanie.
Sympatyczne zakończenie opowiadania. Kasia nie zapomniała o siostrze i bracie, a oni nie sprawiają jej trudności. Plus za obronę przed matką i ojcem! Czekam na kolejny post. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara,
UsuńKasia od samego początku została zmuszona do szybkiego dorośnięcia. Jest bardzo odpowiedzialną osobą a jej rodzeństwo właśnie z niej biorą przykład. Pięknie dziękujemy za wszystkie wpisy. Najserdeczniej pozdrawiamy i zapraszamy na następne opowiadanie:)
Kasia spełniła swoje marzenia. Dostała się na studia, zamieszkała z rodzeństwem we własnym mieszkanku i spędziła z nimi pierwsze prawdziwe święta. Nie można zapomnieć o geście Magdy i poproszenie o bycie chrzestną. Dwóch pierwszych rzeczy mogła się spodziewać, ale te nieoczekiwane cieszą najbardziej. To łączy ich praktycznie na zawsze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla,
UsuńMagda już od dawna traktuje Kasię i jej rodzeństwo jak własną rodzinę. Bardzo się zaprzyjaźniły i ta przyjaźń z całą pewnością zostanie z nimi na zawsze. A marzenia są od tego aby je spełniać, prawda:) Cieszymy się, że znalazłaś czas, przeczytałaś i skomentowałaś. Serdecznie Cię pozdrawiamy:)
Wychowywanie dzieci, to niełatwy kawałek chleba, a o nastolatkach, to już nie wspomnę. Nie dziwię się sądowi, że miał obawy aby oddać Kasi pod opiekę tę dwójkę. Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa,
Usuńmasz absolutną rację jeśli chodzi o nastolatków, ale Mirka i Wojtek wiele przeszli i na pewno nie będą sprawiać Kasi niepotrzebnych stresów. Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)
Bardzo mądre i zaradne rodzeństwo. Mirka też już dokłada się do budżetu domowego. Nieszczęście ich ze sobą silnie połączyło i nie wyobrażam sobie aby coś mogło ich poróżnić. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina,
UsuńMirka i Wojtek mieli dobry przykład:) Widzieli, że Kasia ciężko pracuje, ale są z tego wymierne efekty. Mirka też robi to, co lubi a jeszcze przy tym zarabia. Tylko czekać co pokaże Wojtek:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)
Rodzice z biegiem lat rozumu nie nabrali jak widać. A zdarza się że tak Jest. Przykład z mojego otoczenia. Rodzice pili ale ich dwójkami dzieci nie była bita i nie chodziła głodna. Włóczyli się tylko po nocach i łamali prawo. Otrzeźwieli dopiero gdy policja zjawiła się z małoletnim. przestępcą. Perspektywa odebrania praw oraz poprawczak i dom dziecka zadziała bo po latach poszli na odwyk. Pozdrawiam i czekam na nowej opowiadanie. Agnieszka
OdpowiedzUsuńAgnieszka,
Usuńprzykład podany przez Ciebie jest bardzo budujący. Widocznie ci rodzice nie byli aż tak zdemoralizowani. Całe szczęście dla ich dzieci:) Niestety bardzo dużo przypadków kończy się właśnie tak, jak w tym opowiadaniu. Przesyłamy serdeczności i bardzo dziękujemy za komentarz:) Oczywiście serdecznie zapraszamy na nowe opowiadanie:)