ROZDZIAŁ 3
Zatrzymał
się blisko wejściowych drzwi na SOR i ponownie wziąwszy Ulę na ręce, wniósł ją
do wnętrza. Po chwili zajęto się nią i przewieziono na wózku do sali
zabiegowej. Marek czekając na nią na korytarzu rozmawiał z lekarzem opowiadając
mu całą historię.
- Zróbcie dokładną obdukcję – prosił. – To nie
pierwszy raz została pobita, chociaż ja to wiem dopiero od paru godzin. Mam
zamiar zgłosić to na policji. Najpierw jednak muszę wiedzieć, czy z nią
wszystko w porządku.
Tymczasem
Ulę poddano szczegółowym oględzinom. Niemal całe ciało miała upstrzone
siniakami i krwawymi podbiegnięciami. Kości były całe, ale badanie
ultrasonograficzne uwidoczniło krwiak na jednej z nerek, co wyraźnie ją
zmartwiło zwłaszcza, że lekarz od razu jej powiedział, że prawdopodobnie będą
to musieli zoperować. Wstrząśnienia mózgu nie miała mimo silnego uderzenia
głową o ścianę. Mammografia piersi, którą zrobiono ze względu na ich siny,
wręcz czarny kolor na szczęście nie wykazała żadnych zmian. Badający ją medyk
porobił sporo zdjęć mających stanowić dowód przemocy, jakiej doznała i świadectwo
na sprawie rozwodowej.
Kiedy
już zawieziono ją na salę, dotarł tam też i Marek. Najwyraźniej był zmartwiony
i zaniepokojony operacją, którą zaplanowano na jutrzejszy dzień. Usiadł przy
łóżku i ciężko westchnął.
- Nie wiem, jakim trzeba być człowiekiem, żeby
dopuścić się czegoś tak potwornego. Dlaczego mi nic nie powiedziałaś Ula?
Przecież moglibyśmy zadziałać znacznie wcześniej i uchronić cię przed tą
kanalią. Nawet się nie domyślałem, jak bardzo masz ciężkie życie. Robiłaś
wcześniej jakieś obdukcje?
- Tak…, kilka. Mam je wszystkie w torebce.
Nosiłam je zawsze przy sobie, bo bałam się, że Bartek je znajdzie i potarga.
- Muszę je zabrać. Zaraz stąd jadę zgłosić to
pobicie na policji. Jak wydobrzejesz, postarasz się o zakaz zbliżania do
siebie. Musisz się solidnie zabezpieczyć przed tym draniem.
- Zupełnie nie wiem, co mam robić. Na pewno
powinnam zadzwonić do taty i powiadomić go o wszystkim. Do Rysiowa wrócić nie
mogę, bo ani moja teściowa, ani mój mąż nie daliby mi żyć. Chyba jestem
bezdomna… – zakręciły się w jej oczach łzy i rozpłakała się głośno. – Nawet nie
mam się w co ubrać. Oprócz dokumentów nie wzięłam przecież nic.
- O to się na razie nie martw. Jakoś temu
zaradzimy. Jeśli nie chcesz wracać do Rysiowa, to mam dla ciebie propozycję.
Wiesz, że posiadam spory dom. Mogłabyś w nim zamieszkać dopóki nie wydobrzejesz
i nie staniesz na nogi. Pokoje na parterze są puste, bo ja urzęduję na piętrze.
Jeden z nich mógłbym urządzić tobie.
Była
tak zaskoczona, że nie mogła wykrztusić słowa. On był naprawdę wspaniałym
przyjacielem. Nie zostawił jej w potrzebie i starał się pomóc najlepiej, jak
potrafił.
- Nie wiem, czy to jest dobry pomysł, w końcu
jesteś moim szefem.
- Jestem też twoim przyjacielem – pogładził
łagodnie jej dłoń. - Ty pomagałaś mi wielokrotnie i uważam, że czas się
zrewanżować. U mnie będziesz miała spokój i nikt nie będzie cię nękał. Dla mnie
to też wygodne, bo być może będziemy mogli popracować w domu nad tym budżetem.
Na razie jednak przed tobą zabieg. Ja jeszcze dzisiaj wpadnę tutaj i przywiozę
ci jakąś piżamę. Najpierw pojadę na komendę – podniósł się z krzesła. – Ty
odpoczywaj i niczym nie zaprzątaj sobie głowy.
Po jego
wyjściu sięgnęła po telefon i wybrała numer ojca. Opowiedziała mu wszystko z
detalami o tym i o wcześniejszych pobiciach. Cieplak był w szoku. Wiedział, że
jego zięć to lewus i kombinator nie garnący się do żadnej roboty, ale Ula go
kochała i to głównie z tego względu nie sprzeciwiał się temu małżeństwu.
Stanowili parę już od szkoły średniej więc sądził, że Ula zna Bartka bardzo
dobrze i wychodząc za niego za mąż wiedziała, co robi. Prawda objawiła się po
dwóch latach i była zatrważająca. Obiecał córce, że przyjedzie rano i poczeka
aż skończy się zabieg.
Późnym
popołudniem Marek ponownie zawitał na oddział szpitalny. Przywiózł Uli kilka
zmian bielizny, dwie piżamy i porządny szlafrok. Do tego kapcie.
- Tu masz jeszcze kubek, talerzyk i sztućce.
Do szufladki wkładam pastę i szczoteczkę do zębów, a tu kładę dwa ręczniki. Mam
nadzieję, że o niczym nie zapomniałem.
Wzruszył
ją tą zapobiegliwością. Potem opowiedział jej o wizycie na komendzie.
- Oni i tak będą musieli cię przesłuchać, ale
pierwszy krok został zrobiony. Podobno szpital też zgłasza takie rzeczy i
dostarcza dokumentację medyczną. Jutro, jak pojedziesz na zabieg, ja pójdę do
lekarza prowadzącego i zapytam, jak długo będą cię trzymać po operacji. Mam
nadzieję, że niedługo…
- Ja też – westchnęła. – Rozmawiałam z tatą. Był wstrząśnięty i pewnie jeszcze do teraz nie może się pozbierać. Obiecał, że przyjedzie tu jutro rano.
Następnego
dnia Józef Cieplak wstał bardzo wcześnie. Odprowadzenie swojej najmłodszej
latorośli do szkoły scedował na syna, a sam ruszył na przystanek. Idąc na
autobus siłą rzeczy musiał minąć posesję Dąbrowskich, na której zauważył
krzątającą się już w obejściu teściową swojej córki.
Przystanął
przy zamkniętej bramie i zawołał cicho – Janina, pozwól na chwilę. – Dąbrowska
odłożyła grabie i z szerokim uśmiechem podeszła do ogrodzenia.
- Józek! A gdzie ty tak wcześnie się
wybierasz!? – wyrzuciła z siebie entuzjastycznie.
- Jadę do Warszawy – odparł chmurno nie
podzielając jej entuzjazmu. - Wczoraj Ula wylądowała w szpitalu, bo twój złoty
chłopiec skatował ją do nieprzytomności, jak psa, zresztą nie po raz pierwszy.
Tym razem nie ujdzie mu to na sucho i zajmie się nim policja. Ja chcę ci tylko
powiedzieć, że nie będę tolerował w swojej rodzinie tego damskiego boksera,
kombinatora, szulera, złodzieja i parszywego gnojka w jednym. Moja córka już
dość się przy nim wycierpiała. Wiesz, kiedy zlał ją po raz pierwszy? Trzy dni
po ślubie, a ona biedna znosiła to w milczeniu, bo kochała tego drania, ale to
już koniec. Nie pozwolę, żeby dalej miał się nad nią pastwić i choćbym miał
wyjść ze skóry, doprowadzę do ich rozwodu. Wychowałaś prawdziwą gadzinę,
cwaniaka, śmierdzącego lenia i nieroba, którego od lat Ula utrzymuje. Powinnaś
się ze wstydu zapaść pod ziemię – splunął na chodnik z obrzydzeniem. – Nie chcę
was więcej znać. Żadnych sąsiedzkich przysług nie będę wam już wyświadczał.
Trzymajcie się z daleka od mojej rodziny.
Szeroki
uśmiech Dąbrowskiej wyparował z jej twarzy momentalnie. To co malowało się
teraz na niej, było mieszanką oburzenia i niedowierzania.
- Józek na litość boską, co ty wygadujesz?
Przecież mój Bartuś świata nie widzi poza Ulą! Kocha ją, jak wariat. W życiu by
nie podniósł na nią ręki! Jest dobrym mężem i dba o nią!
- Tak!? W takim razie sama poobijała się o
ściany i stąd ta duża ilość lekarskich obdukcji? Zacznij wreszcie myśleć i
zrozum, że twój syn jest zwykłym bandziorem, który przekroczył już wszelkie
granice. Nie do widzenia – ukłonił się, oderwał od siatki i wzburzony szybkim
krokiem ruszył na przystanek.
Do
szpitala dotarł jeszcze przed wizytą lekarską. Kiedy wszedł do sali, w której
leżała Ula przeraził się nie na żarty. Momentalnie stanęły mu świeczki w oczach
na widok jej licznych siniaków podbiegniętych krwią. Podszedł do niej i przytulił
ją mocno.
- Córcia, dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
Gdybym ja wiedział…, gdybym tylko wiedział, już dawno zrobiłbym z tym porządek.
Przysięgam, że nie wrócisz już do tej kanalii.
- Nie wrócę tatusiu. Do Rysiowa też nie, bo
nie miałabym ani ja spokoju, ani wy. Marek był tu jeszcze wczoraj wieczorem i
zaproponował mi swój dom. Mówił, że cały parter stoi pusty, bo on zajmuje
piętro i może mi użyczyć jeden z pokoi. Twierdzi, że będę miała tam spokój. Zresztą
on powinien się zaraz zjawić. Dowiedziałam się, że zanim pojadę na blok
operacyjny, zrobią mi jeszcze USG, żeby ponownie przyjrzeć się temu krwiakowi.
Wczoraj miałam krew w moczu, ale dzisiaj już nie i być może dlatego chcą
sprawdzić. Już się nie martw. Ja do Bartka nie wrócę. Marek zgłosił to pobicie
wczoraj na komendzie. Zabrał wszystkie obdukcje. Jak wyjdę ze szpitala, wniosę
pozew o rozwód. Dojdę do zdrowia u Marka a potem może wynajmę sobie jakąś
kawalerkę. Będzie dobrze…
Zabrano
ją pół godziny później. Józef przysiadł na korytarzu uzbrajając się w całe
pokłady cierpliwości. Bardzo bał się o Ulę. Kochał wszystkie swoje dzieci, ale
ona była wśród nich najważniejsza. Nie wyobrażał sobie, że miałoby jej zabraknąć.
Z zadumy wyrwały go słowa Marka, który właśnie wszedł na oddział.
- Pan Cieplak?
Józef
podniósł się z krzesła i uścisnął wyciągniętą do niego dłoń.
- Pan musi być Markiem Dobrzańskim, szefem i
przyjacielem Uli.
- W rzeczy samej. Dzień dobry, panie Józefie.
Spóźniłem się? Ula już na sali operacyjnej…
- No właśnie nie. Zabrali ją na USG, bo chcą
jeszcze coś sprawdzić. Ja bardzo panu dziękuję za moją dziewczynkę – zalśniły
mu w czach łzy. – Dziękuję, że ją pan uratował przed tym bandziorem. Nie miałem
pojęcia, że między nimi jest aż tak źle.
- Chyba nikt nie miał panie Józefie. Ona jest
bardzo skryta i niewiele mówiła o swoim małżeństwie. Ja wyrzucam sobie, że
niczego nie zauważyłem, a przecież niejednokrotnie przychodziła osowiała i
smutna, z podkrążonymi oczami i bladą twarzą. Zawsze myślałem, że to ze
zmęczenia i w ogóle nie wiązałem tego z przemocą. Przedwczoraj cały dzień
przesiedziała w okularach przeciwsłonecznych. Mówiła, że ma zapalenie spojówek,
a tymczasem ukrywała podbite oczy. Byłem kompletnie ślepy. Mówiła panu, że
zaproponowałem jej zamieszkanie u mnie? Proszę mi wierzyć, że to propozycja bez
żadnych podtekstów Jak trochę odżyje, pomogę jej znaleźć jakieś lokum.
- Tak… wszystko już wiem, bo wczoraj długo
rozmawialiśmy przez telefon, chociaż ona mówiła z trudem. Myślę, że to dobry
pomysł. Nie powinna wracać do Rysiowa, bo nie miałaby tam spokoju i byłaby
nękana, jak nie przez Bartka, to przez jego matkę – odwrócił się usłyszawszy rozmowę
i ujrzał szpitalny wózek pchany przez pielęgniarkę, na którym siedziała jego
córka. – Ula? – popatrzył zdezorientowany na Marka. – Nie będą robić ci zabiegu…?
Nie rozumiem…
- Witaj Marek – uśmiechnęła się do niego
bagatelizując ból rozciętej wargi. – Cieszę się, że już jesteś. Zrobili mi USG
i okazało się, że krwiak zaczął się wchłaniać i od wczoraj jest o połowę
mniejszy. Nie będzie zabiegu. Mam tylko poleżeć przez kilka dni i nie forsować
się. To dobre wiadomości, prawda?
- Bardzo dobre – odparli równocześnie. Marek
podziękował pielęgniarce i przejął wózek podjeżdżając nim pod łóżko. Pomógł Uli
się położyć i troskliwie nakrył kołdrą.
- Minie sporo czasu zanim zbledną te siniaki,
ale uważam, że do pracy i tak nie wrócisz zanim wszystko się nie wygoi. Ludzie
zaczęliby zadawać pytania, a trudno tłumaczyć każdemu z osobna, skąd się
wzięły. Jak już ją wypiszą, - zwrócił się do Józefa - zadbam o nią, przecież to
moja prawa ręka i jeśli tylko będzie pan chciał córkę odwiedzić, to proszę dać
znać. Ja chętnie przyjadę po was do Rysiowa i odwiozę z powrotem.
Te
słowa kolejny raz poruszyły Cieplaka. Ten chłopak był naprawdę dobrym
przyjacielem. Poklepał go po ramieniu.
- Mam u pana, panie Marku, ogromny dług
wdzięczności, bo gdyby nie pan, nie wiadomo, jak długo moja córka leżałaby w
mieszkaniu nieprzytomna. Jest pan dobrym, życzliwym człowiekiem i wspaniałym
przyjacielem. Nie wiem, jak mógłbym odwdzięczyć się za to wszystko. Mogę
jedynie dziękować i dziękować.
- Naprawdę nie ma za co – Marek podniósł się z
krzesła. – Ja niestety muszę wracać do pracy, ale niewykluczone, że zajrzę tu
jeszcze dzisiaj. Oczywiście wcześniej zadzwonię. Bardzo się cieszę, że pana
poznałem – ponownie uścisnął Cieplakowi dłoń. – Do zobaczenia.
Dąbrowska, jak zawsze wpatrzona w syna niczym w obraz, bo przecież jej Bartuś nie mógłby zrobić niczego złego. Dobrze, że Józef wreszcie poznał prawdę o małżeństwie córki i jest dla niej wsparciem. Dąbrowska usłyszała kilka słów prawdy, ale dla niej Bartek to cud więc oczywiście nie przyjmuje tego do wiadomości.
OdpowiedzUsuńA Marek... Cóż - ten jest prawdziwym przyjacielem, który wspiera Ulkę jak tylko może. Ona też darzy go sympatią. A że związki oparte na przyjaźni są trwalsze i szczęśliwsze mamy dobry wstęp do tego co jak przypuszczam wydarzy się w przyszłości.
Pozdrawiam Was cieplutko i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy 💖💖💖
Dagmara,
Usuńdzisiaj jest dzień mamy, więc o Dąbrowskiej nic nie napiszemy:) Co do przyjaźni, to masz absolutną rację, jest najlepsza:) Bardzo dziękujemy Ci, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczne pozdrowienia:)
mam nadzieje ze bartek dostanie na co zasluzyl damski bokser mugl isc na trening na silownie i tam sie wyzyc a nie na uli bo jak by byla w ciozy to by poronila dziecko a marek jeszcze niewie ze ja kocha
OdpowiedzUsuńZa siłownię trzeba zapłacić i jeszcze by się okazało, że przyrządy do ćwiczeń są dla takiego faceta za ciężkie:) Całe szczęście, że Ula nie była w ciąży i generalnie jej obrażenia okazały się nie takie groźne. Pozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:)
UsuńJak na tak rozległe pobicie to Ula miała wielkie szczęście, że skończyło się tylko na siniakach. Propozycja Marka o zamieszkaniu jest strzałem w dziesiątkę. Tam żadne z Dąbrowskich jej nie będzie nachodzić. Ale podejrzewam, że Bartuś będzie ją próbował znaleźć i swoje kroki skieruje do firmy.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Ula ma te wszystkie obdukcje to pomoże jej w rozwodzie i wsadzenie tego drania za kratki.
Dziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w czwartkowe popołudnie.
Julita
Julita,
Usuńuznałyśmy, że Ula i tak już dość mocno dostała od życia w kość i dlatego chciałyśmy jej oszczędzić stresu związanego z operacją:) Ponadto zapewniamy, że obdukcje bardzo się przydadzą. Jeśli chodzi o Bartka, to Ula nie jest na pierwszym miejscu na jego liście spraw do załatwienia, a to dla niej zdecydowanie najlepsza wiadomość:) Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:)
Marek już na dzień dobry zapunktował u Józefa. Dobrze to wróży. Józef może być spokojny o najbliższą przyszłość Uli po wyjściu ze szpitala. U Marka niczego jej nie zabraknie a propozycja Marka, że będzie przywoził Cieplaków w odwiedziny, była miła i zaskakująca. Teraz tylko czekać aż zamieszkają razem i próbować zapomnieć o przeszłość. A na to najlepsza będzie miłość Marka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam milutko.
RanczUla,
Usuńprzychylność taty zawsze się przyda:) Masz rację, że u Marka włos z głowy Uli nie spadnie a i niczego jej nie zabraknie:) Serdecznie pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)
Żal, że Ula musiała aż tak oberwać aby zdać sobie sprawę z tego, że już nie kocha męża. Trzeba było kopnąć go wcześniej w cztery litery! Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola,
Usuńwszyscy mówią, że od miłości do nienawiści tylko jeden krok. Bartek stanowczo nadwyrężył uczucie, które w nim pokładała Ula. Masz rację, że z miłości nic już nie zostało. Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)
Biedny Józek. Życie go nie oszczędzało. Najpierw żona, a teraz z Ulą niezbyt ciekawie. Żeby tylko jego serce wytrzymało. Z ogromną chęcią przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza,
Usuńod śmierci żony minęło już trochę czasu. Józef zdążył się z tą traumą oswoić. Jeśli chodzi o Ulę, to dość szybko okazało się, że z jej zdrowiem wcale nie jest tak źle. Uspakajamy, że jego serce wiele jest w stanie wytrzymać:) Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejny czwartek:)
Propozycja Marka jest wspaniała, ale czy Uli nie będzie głupio korzystać z jego dobroci? Jedna, dwie noce, to co innego niż mieszkanie przez dłuższy czas. Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka,
Usuńmasz absolutną rację, że Marek złożył Uli wspaniałą propozycję. Dom, w którym mieszka Marek jest bardzo duży i gdyby się uprzeć, to wcale by nie musieli się z Ulą widywać. Ale Ula, to Ula, wiadomo ... :) Jednak Marek ma dar przekonywania:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Dąbrowska chyba też niczego nie wiedziała, bo wydawała się prawdziwie zaskoczona. Nieźle oboje ukrywali, co tak naprawdę się u nich w domu dzieje! Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara,
UsuńUla z Bartkiem mieszkali osobno, a Bartek jak chciał, to był czarującym i "czułym" mężem. Nikt się nie domyślał, co u nich się działo w domu. Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Lekarze to mają ciężką pracę, pewnie równie ciężką, co Policja. W pracy muszą patrzeć na takie straszne przypadki. Jak później wrócić do normalnego swojego życia? Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta,
Usuńto prawda, że praca jest ciężka, ale oni są przecież uczeni jak sobie z tym radzić. Niestety też trzeba przyznać, że niektórzy nie potrafią się z tego otrząsnąć i przenoszą to do swoich rodzin. Stąd też i wśród lekarzy czy policjantów też zdarzają się takie osoby, jak Bartek. Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:)
Dąbrowska i jej złoty chłopiec. Szkoda słów, ona i on nigdy się nie zmienią! Dobrze jej Józek powiedział! Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia,
Usuńmiłość jest ślepa, a ta "matczyna" to już w ogóle. Potwierdzamy, że zmiana charakteru w obu przypadkach jest niemożliwa. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)
Jeśli Marek zgłosił pobicie na Policji i do tego dołączą się lekarze, to chyba sprawa nie zostanie zamieciona pod dywan? Przecież Bartka chyba można szybko znaleźć? Musi odpowiedzieć za to, co zrobił! Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira,
Usuńpotwierdzamy, że Bartek nie jest igłą w stogu siana i dla chcącego nie ma nic trudnego w jego odnalezieniu:) Uspakajamy, że nie zmieniłyśmy zdana i sprawiedliwość musi zwyciężyć:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Całe szczęście, że Ula uniknęła operacji, bo wyglądało to dość poważnie. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga,
UsuńUla naprawdę wyglądała strasznie. Jednak opatrzność nad nią czuwa i pewnie dlatego operacja nie była potrzebna. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)
Nie ma co płakać nad rzeczami, ubraniami. Należy się cieszyć, że udało jej się wyjść z tego z życiem! Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina,
Usuńabsolutna racja:) Ula tak naprawdę najzwyczajniej w świecie się rozsypała. Życie, które tak mozolnie budowała runęło jak domek z kart. Uczucie porażki nie należy do najprzyjemniejszych. A poza tym Ula wreszcie mogła w spokoju się rozpłakać i to bez obawy o kolejne razy. Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:)
Jakie szczęście, że Ula schowała wstyd i dumę do kieszeni i pozwoli sobie wreszcie pomóc! Liczę na Marka;) Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że Ula może w stu procentach liczyć na Marka:) Wcale nie tak trudno było jej przyjąć przyjazną dłoń. Wszystko pewnie zależy od tego w jaki sposób taka pomoc jest oferowana i przez kogo:) Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:)
UsuńBiedna Ula. Nie dość, że boli ją ciało, to i dusza. Zawiodła się na mężu, okłamywała ojca i przyjaciela. Mam nadzieję, że przynajmniej ci dwaj ostatni szybko jej wybaczą te kłamstwa? Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa,
Usuńbardzo ciekawe spostrzeżenie:) Rozpad małżeństwa jest zawsze porażką. Jeśli chodzi o brak szczerości z tatą i Markiem, to wynikał on głównie ze wstydu. Obaj panowie bardzo szybko zapomną o tym i z całych sił będą ją wspierać:) Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przynajmniej Józek ma z głowy Dąbrowską, a i Ula wreszcie będzie miała spokój! Żal tylko, że to wszystko odbyło się cierpieniem Uli. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina,
Usuńto prawda, że zawsze można szukać pozytywnych stron nieprzyjemnych zdarzeń:) Dąbrowska nie będzie nachodziła Józefa i Ula rzeczywiście wreszcie odżyje:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)
Najważniejsza decyzja podjęta! Brawo! Właśnie rozwód teraz powinien zaprzątać myśli Uli. Trzeba się raz na zawsze uwolnić od tego drania! Mam nadzieję, że Ula nie zmięknie i nie wybaczy Bartusiowi? Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB,
Usuńszybciutko uspokajamy - wybaczenie nie wchodzi w grę:) Marek nie pozwoli na to a i Ula ma już serdecznie dosyć "czułości" mężusia. Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Boję się o Marka, bo skoro Ula robiła obdukcje, to może Bartek też to zrobił po pobiciu przez Marka? Żeby tylko Marek nie miał przez niego kłopotów. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda,
UsuńBartek nigdy by się nie przyznał, że został przez kogoś pobity. To byłaby plama na jego honorze. W związku z tym nie trzeba bać się o przyszłość Marka, to raczej Bartek powinien się bać przyszłości:) Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za wpis:)
No to panowie się poznali. Fajnie wyszła rozmowa pomiędzy Józefem i Markiem;) Była taka swobodna, bez żadnego napinania. Liczę, że Józef nie zawiedzie się na Marku i nie będzie musiał zmienić o nim zdania? Do następnego czwartku. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla,
Usuńobaj panowie są siebie ciekawi i bardzo otwarci. Przy takim nastawieniu rozmowa nie mogła przebiegać inaczej:) Zapewniamy, że Józef utwierdzi się tylko w dobrym zdaniu o Marku:) Gorąco pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za komentarz:)
mam tylko nadzieje ze ula szybko sie meza tyrana pozbedzie wsadzi go na dlugie lata do pierdla
OdpowiedzUsuńMożna powiedzieć, że już się go pozbyła, bo sama z własnej woli do niego już nie wróci.
UsuńPozdrawiamy serdecznie i dziękujemy za wizytę na blogu. :)