ROZDZIAŁ 2
Kilka dni później wraz z Magdą i Kaśką wychodziła z zajęć.
Zagadana nie zauważyła chłopaka, który wykazał zainteresowanie jej osobą.
Szczerze powiedziawszy zapomniała o tej nietypowej reakcji na jej widok nie
wierząc, by stała się nagle obiektem pożądania całkiem przystojnego faceta. On
zmaterializował się przed nimi jak duch, prosząc Jagodę o chwilę rozmowy.
Zaskoczona zdołała tylko wydukać: – Dziewczyny idźcie. Dogonię was.
Kiedy obie wyszły z budynku Jagoda wyczekująco spojrzała na
chłopaka.
- To o czym chciałeś
rozmawiać?
- Przede wszystkim
chciałem się przedstawić. Nazywam się Kuba Lityński i jestem na piątym roku
weterynarii. Kiedy zobaczyłem cię kilka dni temu, poczułem silną potrzebę
poznania cię. Bardzo mi się spodobałaś i nie wybaczyłbym sobie, gdybym…
- To niemożliwe… -
przerwała mu. – Spójrz na mnie. Takie jak ja, nie budzą zainteresowania wśród
mężczyzn.
- Dlaczego tak uważasz? –
zapytał zaskoczony. – Jesteś naprawdę piękna. Chciałbym zaprosić cię na kawę do
jakiejś przytulnej knajpki i poznać bliżej. Zgodzisz się? A w ogóle, jak masz
na imię?
- Jagoda – odpowiedziała
niemal szeptem wciąż nie mogąc wyjść z szoku, że oto objawia się przed nią
potencjalny adorator.
- Pięknie! Bardzo do
ciebie pasuje. To, co? Idziemy?
Kiwnęła tylko głową na znak zgody i ruszyła wraz z nim w stronę
drzwi wejściowych.
Kawiarenka okazała się bardzo klimatyczna, a rozrzucone
niesymetrycznie stoliki stwarzały atmosferę intymności. Kuba odsunął jej
krzesło i sam usiadł naprzeciw.
- Na co masz ochotę? Może
zamówimy sobie do kawy jakieś pyszne ciastko? Mają tu świetne cytrynowe bezy.
Poezja. Zamówię, dobrze?
- Nie powinnam jeść
takich rzeczy.
- Nie rozumiem. Jesteś na
jakiejś diecie, albo masz cukrzycę?
- Nieee…, chociaż dieta w
moim przypadku byłaby wskazana.
- To niedorzeczność. Dla
mnie jesteś idealna.
Kiedy kelnerka postawiła przed nią wielką, okraszoną bitą
śmietaną bezę, z lubością pociągnęła nosem. Ciastko wyglądało bardzo apetycznie
i takie też było. Kuba także wyglądał na zachwyconego i z przyjemnością
przyglądał się, jak Jagoda pochłania swoją porcję. Ona też obrzucała
spojrzeniem jego uśmiechniętą twarz i zastanawiała się, czy to wszystko nie
jest jakimś oszustwem, chociaż nic takiego nie wyczytała z jego oczu. Nie
patrzył na nią, jak na kogoś, kto wyglądem przypomina stos słoniny. Patrzył tak,
jakby naprawdę mu się podobała taka jaka jest. Sporo też się o nim
dowiedziała. Za kilka miesięcy miał się bronić. Mieszkał w kawalerce
odziedziczonej po babci.
- Jest tam nawet dość
wygodnie, chociaż metraż nie powala. Przerobiłem to mieszkanko, unowocześniłem
i teraz da się tam żyć. A ty, gdzie mieszkasz?
- Dzielę pokój w
akademiku z dziewczynami, które ze mną widziałeś, ale tak naprawdę pochodzę z
małego miasteczka, gdzie wszyscy się znają i wszyscy o sobie wiedzą wszystko.
Ja jakoś nie potrafiłam zintegrować się z miejscową ludnością i raczej byłam
obiektem drwin, niż kimś, kto mógłby zawierać jakieś przyjaźnie. Zwiałam
stamtąd, bo ta małomiasteczkowa mentalność po prostu mnie dobijała. Myślałam,
że w wielkim mieście będzie lepiej, ale okazało się, że i tutaj nie rozwinęłam
się towarzysko jakoś specjalnie.
- Czemu akurat
weterynaria?
- Od zawsze to było moje
marzenie. Ludzie za mną nie przepadają za to zwierzęta wynagradzają mi
wszystko. Mam chyba dobre podejście do nich i potrafię je sobie zjednywać.
Szybko lgną do mnie. A ty?
- Całkiem podobnie. Po
obronie może otworzę jakąś niewielką klinikę dla zwierzaków.
Jagoda słuchała go z zaciekawieniem. Miał ładny tembr głosu,
spokojny i łagodny. Dowiedziała się, że poza zwierzętami tak dla kontrastu
uwielbia horrory, zwłaszcza autorstwa Mastertona, kocha jazz, włoską i polską
kuchnię.
- Koniecznie musisz
spróbować kiedyś mojej lazanii. Nieskromnie powiem, że smakuje obłędnie. Bardzo
lubię pitrasić.
- A ja lubię jeść –
rozchichotała się.
- No widzisz? Pasujemy do
siebie - podsumował.
Wieczorem wraz z nią pojechał tramwajem i odprowadził pod same
drzwi akademika wymuszając na niej zgodę na spotkanie następnego dnia.
Gdy weszła do pokoju dziewczyny na jej widok poderwały się z
łóżek.
- Na litość boską, gdzieś
ty była? Już zaczynałyśmy się martwić – mówiła Kaśka z wyrzutem. – A w ogóle,
to co to za facet?
Jagoda z rozanieloną twarzą opadła na fotel.
- Nie uwierzycie. Ja sama
jeszcze szczypię się po rękach. Wygląda na to, że to mój pierwszy w życiu
adorator. Ma na imię Kuba i jest na ostatnim roku weterynarii. Jest też bardzo
miły, szarmancki i dobrze ułożony. Naprawdę jestem pod wrażeniem. W dodatku
bardzo chce się ze mną umawiać. Jutro też zaprosił mnie na randkę. Okazuje się,
że każda potwora znajdzie swego amatora.
- Noo…, gratulujemy.
Spodobał nam się. Fajny jest. Wreszcie zaczniesz korzystać z życia, a nie
siedzieć w kącie. Myślałyśmy, że wyciągniemy cię jutro na siłownię, ale
rozumiemy, że randka ważniejsza.
Jagoda spojrzała na dziewczyny strapiona.
- Siłownia, to nie jest
najlepszy pomysł, przynajmniej dla mnie. Pamiętacie co było ostatnio? Ledwo
zeszłam z rowerka i sapałam jak kowalski miech. W życiu nie wydaliłam z siebie
tyle potu, co wówczas. I jeszcze ten chichot za plecami i docinki. Dziękuję,
ale nie.
Następnego dnia już nie mogła doczekać się spotkania z Kubą.
Czekał na nią przed wejściem z bukiecikiem stokrotek. Pożegnała się z
dziewczynami i podeszła do niego z uśmiechem. Wręczył jej kwiatki i cmoknął w
policzek.
- Jesteś głodna? Ja
bardzo i jeśli ci nie przeszkadza porywam cię na lunch, a potem na spacer. Ładna
pogoda więc trzeba korzystać. Po spacerze możemy jeszcze wpaść na kawę i jakiś
deser.
Przystała na to bez protestu. Początkowo trochę wstydziła się
jeść przy nim, ale Kuba był taki delikatny… Odnosiła wrażenie, że samo
patrzenie na nią, gdy wkłada widelec do ust sprawia mu przyjemność. Kiedy po
spacerze siedzieli przy kawie i boskim kremie sułtańskim, wyjął chusteczkę i
delikatnie wytarł jego resztki z jej warg. To było trochę krępujące i wprowadziło
ją w zażenowanie. Żeby je zamaskować powiedziała: – to było przepyszne.
- Smakowało ci? Może masz
ochotę na jeszcze jeden? Nie ma sprawy. Zaraz zamówię.
Zanim zdołała z siebie wykrztusić cokolwiek, już stawiano przed
nią pucharek.
- Nie przeszkadza ci to,
że… wyglądam jak wyglądam? Że jestem gruba?
Kuba uśmiechnął się pokazując w całej okazałości swoje
śnieżno-białe uzębienie.
- Co też ci przychodzi do
tej ślicznej główki? Jesteś piękną, atrakcyjną kobietą, a że masz nieco więcej
niż inne, to tylko atut dla mnie.
Jego słowa były najpiękniejszą muzyką dla jej uszu. Czy ktoś
kiedyś mówił jej równie przyjemne rzeczy? Ciągle odczuwała przecież ostracyzm,
wieczne odrzucenie i brak akceptacji, aż tu nagle poznała chłopaka, który jej
wygląd uważał za coś pięknego.
Ich randki stały się bardzo intensywne, niemal codzienne.
Chodzili do kina, do teatru i do restauracji. Kuba nie żałował na nią
pieniędzy. Zamawiał najpyszniejsze potrawy i obsypywał prezentami. Czasem miała
nieodparte wrażenie, że śni jakiś piękny, najcudowniejszy sen, z którego nigdy
nie chce się obudzić.
Kuba niczego nie przyspieszał i ich związek rozwijał się całkiem
naturalnie. Tego wieczoru wracali z koncertu. Przechodzili przez park, by
skrócić sobie drogę do tramwaju. W pewnym momencie Kuba przystanął i objął ją
mocno przywierając do jej ust. Po raz pierwszy całował ją tak namiętnie i
żarliwie. Kiedy oderwała się od niego próbując złapać oddech, wyszeptał: –
pojedziemy do mnie? – Kiwnęła głową na znak zgody.
Od tego dnia, a raczej od tej nocy zaczął się jej mały, prywatny
raj. Ten pierwszy raz był dla niej bardzo krepujący. Wstydziła się swojego
galaretowatego ciała, rozstępów na brzuchu ukształtowanym przez trzy spore
wałki. Kuba widząc jej zdenerwowanie uspokajał ją mówiąc, że nie ma się czego
wstydzić, bo ma najpiękniejsze ciało na świecie, a on nigdy w życiu nie
zamieniłby go na ciało jakiejś zasuszonej modelki.
- Nie ma w nim nic, czego
nie byłbym w stanie kochać – szeptał jej z miłością do ucha. – Kocham każdy
jego milimetr i to się już nie zmieni.
Czy może dziwić, że Jagoda wkrótce zakochała się w Kubie po
uszy? Był delikatny, wrażliwy, pełen czułości i w lot odgadywał jej potrzeby.
Rozpieszczał ją. Po upojnych nocach zawsze dostawała jakiś upominek. A to
perfumy, a to drogie czekoladki, czy jakiś fatałaszek. Coraz rzadziej nocowała
w akademiku. Dziewczyny były trochę złe, że ta miłość tak bardzo ją pochłania i
nie ma na nic więcej czasu, a zwłaszcza czasu dla nich. Przepraszała je, bo
czuła się wobec nich winna.
- Nie osądzajcie mnie
źle. Ja po raz pierwszy w życiu jestem zakochana i w dodatku ta miłość jest
odwzajemniona. Nawet w najpiękniejszych snach nie mogłam wyśnić tego, co
przeżywam teraz. Nie wyobrażacie sobie, jak bardzo jestem szczęśliwa i jak
bardzo wdzięczna losowi, że postawił Kubę na mojej drodze. Czasem myślę, że on
jest nagrodą za te wszystkie lata upokorzeń.
Magda i Kasia podeszły do niej i objęły ją mocno.
- Nie mamy ci za złe i
cieszymy się z twojego szczęścia. Wiemy, że w przeszłości było ci ciężko.
Chcemy tylko widywać cię od czasu do czasu zwłaszcza, że Kuba zaproponował ci,
żebyś z nim zamieszkała. Mamy nadzieję, że nie odetniesz się od nas i będziemy
widywać się nie tylko na zajęciach.
- Na pewno tak się nie
stanie – zapewniła gorliwie. – Przecież jesteście moimi najlepszymi
przyjaciółkami.
Rok akademicki się kończył. Mimo bardzo absorbującej miłości
Jagoda pozaliczała egzaminy w terminie. Na początku lipca miał bronić się Kuba,
a potem oboje wyjeżdżali na zasłużony odpoczynek.
- Zabieram cię nad morze, na całe dwa miesiące. Rodzice mają tam pensjonat więc możemy siedzieć u nich,
ile chcemy. Każdego roku spędzam tam wakacje. Mieszkam w wielkim kamperze, żeby
nie zajmować pokoju letnikom. Poza tym to bardzo praktyczne rozwiązanie, bo
jestem niezależny.
- Trochę się boję… -
mruknęła z obawą. – Boję się, jak twoi rodzice na mnie zareagują.
Podszedł do niej i wpił się w jej usta.
- Będą zachwyceni…
W końcu Jagoda przystała na ten wyjazd, chociaż matka nalegała,
żeby przyjechała na wakacje do domu. Nie miała na to ochoty zwłaszcza, że od
jakiegoś czasu mieszkała tam Agata z dwójką dzieci. Mąż nie dość, że był
pijakiem, to jeszcze wyżywał się na nich fizycznie i któregoś pięknego wieczoru
Agata spakowała manatki swoje i dzieciaków, i wróciła na łono rodziny. Za to
Bożena skakała z kwiatka na kwiatek. Aktualnie mieszkała gdzieś w Polsce z
podtatusiałym facetem dwukrotnie od niej starszym, ale przy forsie, a na tym
średniej siostrze zależało najbardziej. Na żonę się nie nadawała, ale na
utrzymankę jak najbardziej.
Przed wyjazdem Jagoda pożegnała się jeszcze ze swoimi
przyjaciółkami. One na wakacje wracały do rodzinnych domów.