„FETYSZ”
(short story)
ROZDZIAŁ 1
- Chodźmy do cukierni –
chuda jak tyczka Magda, już kierowała się w stronę swojego ulubionego miejsca.
Jagoda obrzuciła jej bardzo szczupłą sylwetkę wzrokiem pełnym zazdrości. – Jakie to niesprawiedliwe… Magda potrafi
wsunąć dziesięć ciastek z kremem i nie przytyje nawet grama, a ja… -
Skrzywiła się na samą myśl.
- Do cukierni…? –
powtórzyła z rozczarowaniem.
- No chodźcie – nalegała
Madzia. – Zjemy po ciachu i napijemy się dobrej kawki. Mam wam tyle do
opowiedzenia.
Milcząca do tej pory Kaśka westchnęła głośno.
- No dobra… - szturchnęła
Jagodę w ramię – najwyraźniej nasza chudzinka potrzebuje trochę kalorii.
Ruszyły w stronę kafejki. Jeszcze rok temu Jagoda byłaby
ostatnią osobą, która zrezygnowałaby z takich smakołyków. Dzisiaj na sam widok
kremiastych ciastek lub sowicie lukrowanych pączków rosło w niej obrzydzenie.
Usiadłszy przy stoliku złożyły zamówienie. Jagoda poprzestała na filiżance
espresso.
Od początku studiów trzymały się razem, wspierały i troszczyły
się o siebie. Jakoś od razu polubiły się zwłaszcza, że zamieszkiwały wspólnie
pokój w jednym ze studenckich akademików, a to pozwalało się zintegrować.
Jagoda znacznie odstawała od nich. Była gruba, niepewna siebie i zdecydowanie
wycofana. Musiało minąć sporo czasu nim zaufała swoim przyjaciółkom w stu
procentach.
Teraz siedząc z nimi w tej przytulnej kawiarence zupełnie
wyłączyła się i nie słuchała paplania Magdy. Myślami cofnęła się do czasów
dzieciństwa, które dla niej nie było ani dobre, ani szczęśliwe.
Zawsze miała sporą nadwagę. W ogóle nie pamiętała takiego czasu
w swoim życiu, że wyglądała, jak jej rówieśnicy. Jej dwie starsze siostry były
dość wysokie i raczej szczupłe. Sąsiedzi mówili, że poszły w ojca, a ona
odziedziczyła geny po matce.
W jej rodzinnym domu zawsze dużo się jadło. Pierwsze mgliste
wspomnienia wiążą się z matką i jej czerwoną od żaru pieca twarzą. Zawsze
urzędowała w kuchni gotując swoim bliskim ich ulubione potrawy. Od unoszącego
się w pomieszczeniu gorąca parowały szyby w oknach, a skraplająca się para
wodna znaczyła swój ślad spływając od góry do dołu cienkimi stróżkami. Jagoda
zazwyczaj towarzyszyła rodzicielce siedząc na kuchennym taborecie i wdychając
boskie aromaty, mazała palcem po szybach.
Dla ojca zawsze musiało być mięso. Był miłośnikiem wielkich, jak
męska dłoń schabowych i potrafił zjeść ich kilka na raz. Ciężko pracował
fizycznie i spalał mnóstwo kalorii. Jej dwie siostry też się nie oszczędzały i
wsuwały, ile mogły. Jednak w przeciwieństwie do niej miały dobrą przemianę
materii i żaden tłuszcz im się nie odkładał. Jagoda często była przedmiotem ich
drwin. Nazywały ją odkurzaczem, bo wymiatała z talerzy do ostatniego okruszka. Zżymała
się na te złośliwe docinki odpowiadając im równie szyderczo. Mniej odwagi
miała, gdy to jej szkolni koledzy robili sobie z niej obiekt do żartów.
Zaczęło się w pierwszej klasie i ciągnęło się przez całą podstawówkę i szkołę
średnią.
Cierpiała. Z powodu tuszy nie miała przyjaciół, nie miała
nikogo, komu mogła się zwierzyć i poradzić. Jedynym powiernikiem był pies,
którego kochała najmocniej na świecie. Kiedyś wracając ze szkoły natknęła się na
leżące w przydrożnym rowie skamlające, przemoczone szczenię. Było jeszcze
półślepe i kompletnie wycieńczone. Przygarnęła je wówczas. Dmuchała i chuchała.
Wstawała do niego w nocy, żeby je nakarmić. Za zaoszczędzone zaskórniaki
wykupiła u weterynarza szczepionki i modliła się, żeby psiak przeżył. Tak się
też stało, a zwierzak został jej najwierniejszym przyjacielem.
Wtedy też postanowiła, że kiedyś zostanie weterynarzem. Skoro ludzie jej nie lubili, to może zwierzęta polubią?
Każdy rok przynosił nowe kilogramy. W wieku czternastu lat miała
już rozstępy i cellulit. Nigdy w życiu nie poszłaby na basen czy nad rzekę i
nie rozebrałaby się do kostiumu, bo byłoby jej wstyd. Powoli zaczęła zdawać
sobie sprawę, że coś z nią nie tak. Drażniło ją, gdy ojciec naśmiewał się z jej
kolejnych diet, a matka pobłażała bagatelizując sprawę.
- Dajże jej spokój -
zrzędziła pod nosem podsuwając Jagodzie najsmaczniejsze kąski. – Zacznie
dojrzewać, to sama schudnie. Wyrośnie…
Co jakiś czas testowała na sobie różne diety. A to kapuścianą, a
to kopenhaską, a to dietę aktorów z Hollywood. Nic to nie dawało, bo za szybko
się zniechęcała. Diety były drastyczne i stosując je wytrzymywała góra tydzień
lub dwa. Potem wyposzczona rzucała się na jedzenie wrzucając w siebie, co
popadło.
- Wiedziałem, że nie dasz rady – kpił ojciec z triumfem, a jej w takich razach płynęły z oczu łzy. Czasami się zastanawiała, dlaczego matka nic z tym nie zrobiła. Dlaczego zamiast kopytek okraszonych wielką ilością skwarków, nie stawiała przed nią michy pełnej niskokalorycznej sałaty, czy ugotowanej piersi z kurczaka? Jej rodzicielka nie znała takiego jedzenia. To było dobre dla kóz. Tu musiało być wszystko tłuste, smażone i pieczone, a zupy zawiesiste i gęste. Jeśli podano kapustę, to z wielką ilością zasmażki. Jedzenie miało być konkretne, a nie jakieś trawsko dla królików.
Zazdrościła swoim siostrom. Obie wysokie, smukłe i już dorosłe.
Najstarsza skończyła dziewiętnaście lat, a średnia była o rok młodsza. Co z
tego, że obie nie miały głowy do nauki i swoją edukację skończyły na zawodówce?
Były piękne, miały powodzenie i wkrótce spróbowały swoich sił w modelingu.
Jagoda doskonale pamięta ten dzień, gdy cała rodzina siedziała
przy stole przeglądając jakieś kolorowe czasopismo, w którym opublikowano
zdjęcia z sesji obu sióstr. Matka rozpływała się z zachwytu, ojciec tylko głową
kręcił z podziwu i cmokał mrucząc: – udały nam się córki Maryś, oj udały.
A ona? Siedziała wciśnięta w kąt i przełykała łzy z żalu, że
taka gruba, że niezgrabna, że nieforemna, w szerokich ciuchach i beznadziejnie
brzydka.
Im szybciej zbliżała się do pełnoletności, tym bardziej zamykała
się w sobie budując wokół siebie mur. Jej życie towarzyskie nie istniało. To
zmieniło się tylko na chwilę, gdy ojciec wspaniałomyślnie zafundował jej wczasy
odchudzające w Juracie. Tam poznała trochę ludzi w podobnej sytuacji, jak ona.
Te znajomości nie przetrwały, za to ona wróciła do domu o dwanaście kilo
chudsza. Nie miała jednak na tyle silnej woli, żeby utrzymać dietę, bo znowu
wpadła w tryby karuzeli wypełnionej kluskami pływającymi w zawiesistym sosie,
pachnącym smalcem z wędzonego, tłustego boczku i równie tłustym mięsem.
Utracone kilogramy szybko zostały nadrobione z nawiązką. Tryb życia znowu stał
się siedzący, bo czas spędzała głównie na przygotowaniach do matury.
Matura poszła gładko podobnie jak egzaminy na wymarzoną
weterynarię. Kiedy powiadamiała rodziców o tym, że dostała się na studia, żadne
z nich nie zareagowało tak, jak się spodziewała. Oboje mieli minorowe miny i
tylko pokiwali głowami.
- Nie cieszycie się? –
spytała rozczarowana. Sądziła, że przynajmniej wykrzeszą z siebie choć trochę
entuzjazmu, choć jedną dziesiątą takiego, jaki wykazywali oglądając zdjęcia z
sesji ich starszych córek.
- Cieszymy, oczywiście,
że cieszymy… - wybąkała matka. – Agata jest w ciąży… - dodała po chwili. - Trzeba
będzie wyprawić wesele.
Jagoda wytrzeszczyła oczy ze zdumienia, a potem wybuchła niekontrolowanym
śmiechem. Wreszcie uspokoiła się i wyrzuciła z pogardą – no to siostrzyczka
zrobiła karierę, możecie być dumni.
- Jagoda, nie kpij –
skarciła ją matka.
- A dlaczego nie? Ona i
Bożena całe lata drwiły ze mnie. Ja przynajmniej coś osiągnę w życiu, a one
czego dokonały? Uczyć się nie chciały. Obie skończyły na kasie w markecie i
teraz jeszcze ta ciąża. A kto jest szczęśliwym tatusiem?
- Syn Jonkiszów, Michał…
- Michał? Przecież to
pijus i nierób pierwszej wody. Czy ta Agata zgłupiała już zupełnie? Jest
najstarsza, ale rozumu tyle co u pięciolatki. Lepiej by było, gdyby sama
wychowywała dziecko niż użerała się z taką patologią, ale cóż…, jej wybór.
Wesele jednak się odbyło, ale Jagodę niewiele obeszło. Pojechała
tylko do kościoła, gdzie stanęła na samym końcu nie chcąc rzucać się w oczy, a
z weselnego przyjęcia ulotniła się, jak kamfora po godzinie. Za wszelką cenę
chciała uniknąć upokorzenia i podpierania ścian podczas, gdy inni pewnie
świetnie by się bawili. Z grubaską nikt nie chce tańczyć.
Wróciła do domu i zabrała się za pakowanie rzeczy do dość sporej
walizki. W poniedziałek miała zameldować się w akademiku, a od wtorku zaczynała
zajęcia.
Początki nie były łatwe, jak zwykle w jej przypadku. Raczej
trzymała się z boku nie uczestnicząc w żadnych dyskusjach ludzi z roku. Przerwy
spędzała ze swoimi współlokatorkami, ale nie ustrzegła się przykrych docinków.
Gdy była młodsza, jeszcze na nie reagowała, teraz starała się puszczać je mimo
uszu. A jednak one wszystkie tkwiły gdzieś z tyłu jej głowy i nawet po latach
nie potrafiła o nich zapomnieć.
Pod koniec pierwszego roku dzięki Magdzie i Kasi poznała grupkę
koleżanek i kolegów, którzy wydawali się ją akceptować. Nikt się z niej nie
naśmiewał, nikt nie krytykował i dopiero na piątym roku, kiedy pisała pracę
magisterską dowiedziała się, co tak naprawdę o niej myślą. Materiały, które
dostała od kolegi nie zawierały tylko plików z danymi niezbędnymi do jej pracy.
Zawierały dużo więcej. Kolega z pośpiechu nie zdążył ich wykasować.
Przeglądając je rozpoznała ludzi ze swojej paczki, głównie chłopaków, którzy
oceniali dziewczyny z roku. Nie zawsze były to pochlebne opinie, a najmniej
pozytywna była o niej, bo chłopcy fantazjowali na temat seksu z nią, co było
obrzydliwe i upokarzające. Miała wrażenie jakby została zdradzona. Ludzie,
którym ufała i których naprawdę lubiła, potraktowali ją, jak temat do grubo
rżniętych, wulgarnych dowcipów. To bolało. Zrozumiała, że prócz ciosów od
znajomych musi się liczyć z atakami z każdej innej strony. Już i tak codziennością
stały się kpiny i wyzwiska na ulicy, pokazywanie jej palcami ostentacyjne i
bezczelne, jakby nie była człowiekiem. Starała się nie podnosić głowy. Szła
zwykle ze wzrokiem wbitym w chodnik lub ekran telefonu usiłując zniknąć i nie
narażać się na pogardliwe spojrzenia mijających ją ludzi. Żałowała, że przy
takich gabarytach może jedynie żyć dla siebie, nie dla kogoś więcej. Magda i
Kaśka poznały chłopaków i zaczęły umawiać się na randki. Ona zostawała w
akademiku spędzając czas z nosem w książkach. Samotność działała na nią
przygnębiająco.
A jednak pewnego dnia idąc na wykłady dostrzegła kątem oka
chłopaka natarczywie wbijającego w nią spojrzenie. Podniosła głowę i zażenowana
odwróciła wzrok. Początkowo sądziła, że przygląda się jej, bo nigdy nie widział
takiej dziewczyny o gabarytach stodoły, ale kiedy mijała go i ponownie
spojrzała mu w oczy, nie dostrzegła w nich żadnej złośliwości, wstrętu, czy
niesmaku. Wręcz przeciwnie. Chłopak rozciągnął usta w szerokim uśmiechu i
skinął głową. Nieśmiało odwzajemniła uśmiech i zawstydzona przyspieszyła kroku.
Interesujący początek... Jagoda nie ma łatwo - nieakceptowana, często wręcz wyśmiewana i upokarzana. Liczę jednak, że znajdzie swój cel i swoje miejsce na ziemi.
OdpowiedzUsuńGosiu, w odniesieniu do Twojego komentarza pod poprzednim opowiadaniem - życzę Ci Kochana dużo zdrowia i siły. Mam nadzieję, że jeszcze długo będziemy mogli się cieszyć Twoimi opowiadaniami. Cieplutkie pozdrowienia dla Ciebie i Gaji 💖💖💖
Dagmara
Usuńludzie odmienni zazwyczaj mają pod górkę i są narażeni na ostracyzm. Jagoda już tego doświadczyła wielokrotnie nawet od własnej rodziny i wydaje się, że tylko matka akceptuje ją w pełni.
Jeśli chodzi o drugą część komentarza, to dla mnie nie ma już pomyślnych wieści. Ból mięśni i duże zmiany w układzie kostnym bardzo mnie ograniczają a dłuższe pisanie staje się po prostu niemożliwe. Optymistyczne jest to, że jest jeszcze trochę opowiadań do publikowania więc będzie co czytać.
Pięknie dziękujemy za pozdrowienia i odwzajemniamy je obie. Przesyłamy buziole. :)
Małgosiu najważniejsze Twoje zdrowie, chociaż wiadomo, że pewnych ograniczeń ( choćby upływu czasu) nie przeskoczymy. Działaj tyle ile możesz, bo Twoje opowiadania mimo że cudowne nie są priorytetem. Najważniejsza jesteś Ty. Buziole i uściski.
UsuńDagmara
UsuńWielkie dzięki za wsparcie. Przesyłam serdeczności. :)
No cóż w pewnym sensie Jagoda jest sama sobie winna. Jej brak samozaparcia i silnej woli są przyczyną jej wyglądu. Drugą stroną medalu są rodzice oraz siostry. Szczególnie brak wsparcia ze strony rodziców odczuwalny jest najbardziej.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w czwartkowy ranek.
Julita
Julita
UsuńZapewne masz rację, ale otyłośc, to choroba, z którą trudno się walczy będą c w dodatku pod ostrzałem otoczenia. Tzw. "wilczy apetyt" nie da się okiełznać i to on najczęściej bywa zgubny. Przy braku dopingu i wsparcia taka osoba już na starcie skazana jest na porażkę.
Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Super, samo życie. Jak łatwo jest kpić i szydzić nie myśląc, że to też jest człowiek, który czuje. Temat jest mi bardzo bliski, bo sama jestem z gatunku puszystych i też swoje morze łez wylałam. Już nie mogę się doczekać kolejnej części. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńHalina
UsuńWitaj w naszym klubie. Hahaha. Jagoda w dzieciństwie nie przejmowała się tuszą, ale teraz jest już dorosła i zdaje sobie sprawę, że otyłość uniemożliwia jej wiele rzeczy, w tym poznanie jakiejś bratniej duszy. Musi swoje wypłakać i swoje przeżyć, żeby dojść do jakichś rozsądnych wniosków i znaleźć sposób na siebie.
Pozdrawiamy pięknie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
BRRR! I pomyśleć, że tak smacznie gotuje się w większości domów, a później dziwimy się, że dopadają nas różne choroby!? Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńOprócz zwykłego obżarstwa istnieją też problemy natury zdrowotnej, przez które człowiek wygląda inaczej niż inni, choć w przypadku Jagody zdecydowanie o jej wyglądzie decyduje ogromna miłość do jedzenia, zwłaszcza tłustych potraw.
Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i skomentowałaś. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Smutny ten początek i obawiam się, że tak może być jeszcze jakiś czas. Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka
UsuńJagoda doświadczy znacznie czegoś gorszego, ale to coś przywróci jej zdrowy rozsądek przy znacznym wsparciu przyjaciółek.
Bardzo dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Coś mi się wydaje, że Magda i Kaśka tak naprawdę nie są przyjaciółkami Jagody! Wiedzą i widzą, że Jagoda ma problem, a ciągną ją na ciastka!? Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia
UsuńPoczątek rozdziału to okres roku po wydarzeniach, które opisuję poniżej. Jagoda wygląda normalnie, ale żeby tak zostało, wystrzega się takich miejsc, jak kawiernie, czy ciastkarnie. Dlatego tak niechętnie dała się zaciągnąć do jednej z nich.
Pozdrawiamy najserdeczniej i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. :)
A podobno jest już lepiej, mamy coraz więcej tolerancji, a tu co? Gruba nie ma życia! Dostaje baty nie tylko od nieznajomych, ale przede wszystkim od kolegów i koleżanek oraz, o zgrozo, własnej od rodziny,!? Jak żyć? Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) ps. Późno, ale też Wam życzę udanych wakacji;) Będę tęsknić i zaglądać. Jolka
OdpowiedzUsuńJola,
Usuńciężka sprawa z tolerancją. Niby większość deklaruje, że są tolerancyjni, zwłaszcza ludzie młodzi, ale jak jest, każdy widzi i słyszy. Najserdeczniej pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)
Otyłość to ciężka choroba i powinni się w takim przypadku udać do lekarza. Jagoda już wie, że w jej wykonaniu żadne diety nie zdają rezultatu, bo nie ma samozaparcia. Może po wizycie u lekarza udałoby jej się zgubić trochę kilogramów już na stałe? Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina,
Usuńproblem Jagody jest dość daleko posunięty, a ona bardzo zniechęcona, ale jak się naprawdę czegoś chce, to można góry przenosić:) Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:)
Czemu rodzice nie wiedzą, że dzieci należy wspierać a nie dołować!? Diety nie, studia nie?! Chwalenie tylko sióstr?! A gdzie w tym wszystkim jest Jagoda? Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńCóż można napisać, chyba tylko to, że nie ma szkół czy szkoleń z rodzicielstwa. Rodzice dziewczyn nie są złymi ludźmi. Oni ranią Jagodę zupełnie nieświadomie. Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:)
UsuńBardzo interesująco się zaczyna;) Mam mnóstwo pytań, ale cierpliwie poczekam;) Z zaciekawieniem przeczytam kolejny odcinek Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza,
Usuńz pierwszymi rozdziałami zazwyczaj tak jest, ale już niedługo kolejny rozdział, który coś więcej rozjaśni:) Dziękujemy za miłe słowa:) Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejny czwartek:)
Ludzie potrafią być podli, a dzieci to już w ogóle! Każdy lubi się pośmiać, brylować. Najlepiej się śmiać z innych i to słabszych, bo wiadomo, że nie odpłaci pięknym za nadobne! Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta,
Usuńniewiele osób potrafi śmiać się z siebie, zawsze łatwiej z kogoś. A poza tym dużo osób pewnie myśli, że jeśli dostałeś się między wrony, to kracz jak i one. Taka postawa nie świadczy o naszej odwadze. Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:)
Frapująca część. Zastanawiam się czy i jaką rolę spełni ten nieznajomy w ewentualnej zmianie Jagody? Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira,
Usuńmogę na razie tylko powiedzieć, że nieznajomy już niedługo będzie "dobrym" znajomym. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Przerażające jak to nie wolno w niczym przesadzać. Gdyby mama była bardziej czujna na swoje dzieci, to może Jagoda nie byłaby taka bardzo otyła!? Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina,
Usuńmama dbała o rodzinę najlepiej jak umiała. Wydawało się, że skoro pozostała część rodziny ma się dobrze, to i z biegiem czasu Jagoda też z tego wyrośnie. Nie udało się i Jagoda sama musi coś na to zaradzić. Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)
Może Jagoda nie wygląda zbyt atrakcyjnie, ale myślę, że znajdzie się ktoś, kto doceni jej mądrość. Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB,
UsuńJagoda rzeczywiście jest mądra, ale takie osoby też błądzą. Jej przede wszystkim brakuje prawdziwej determinacji i cierpliwości. Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Szkoda, że nie ma szczepionek na to co niezdrowe lub na niepamięć o tym;) Jedna szczepionka załatwiłaby problem alkoholików, narkomanów, palaczy, pochłaniaczy słodyczy itp. Czyż świat by nie był przyjemniejszy? Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga,
Usuńhihihi, nie trzeba aż tak radykalnie. Wystarczy pamiętać, że wszystko można, co nie można byle z wolna i ostrożna:) Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)
Przykro się czyta o normalnej rodzinie i ich niby zdrowemu odżywianiu. Wyglądają ja jakaś patologia. Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa,
Usuńrodzina Jagody nie jest żadną patologią. Jeśli się patrzy z boku, to lepiej widać pewne niedociągnięcia w ich życiu. Będąc w środku ciężko coś takiego zauważyć. Każdy z członków rodziny jest zdrowy, zaopiekowany i dobrze nakarmiony,. I to wydaje się dla mamy i taty najważniejsze. Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)
Tak sobie myślę, że Jagoda jest może po prostu na coś chora, co sprzyja otyłości. Powinna trafić do dobrego lekarza. Są rzadkie choroby, które sprzyjają otyłości. Na szczęście Jagoda realizuje swoje marzenia i studiuje weterynarię. Rodzice powinni być z niej dumni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam milutko.
RanczUla
UsuńCoś na pewno jest na rzeczy w tym, o czym piszesz. Może sytuacja byłaby inna, gdyby już w dzieciństwie rodzice dostrzegli problem, bo takie obżeranie się przecież nie jest normalne. Tak naprawdę Jagoda nie miała nikogo, kto by ją wsparł i zdopingował do działania. Matka pobłażała i podsuwała co lepsze kąski, a ojciec i siostry wciąż z niej drwili powodując dodatkowy stres, który najlepiej było zajeść i chociaż na chwilę się pocieszyć. Smutne.
Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i skomentowałaś. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)