ROZDZIAŁ 7
Chcąc
jakoś rozładować atmosferę Marek przerwał milczenie pytając: – Ula, od czego
jutro zaczynacie zwiedzanie? Pytam dlatego, że może mógłbym się do was
przyłączyć. Trochę brakuje mi towarzystwa.
- A twój przyjaciel i jego żona?
- Oni pobrali się całkiem niedawno, kilka
miesięcy temu i wciąż nie mogą się sobą nacieszyć. Sebastian przez kilka dni
namawiał mnie do tej eskapady i w końcu udało mu się, chociaż ja do tej pory
nie jestem przekonany, czy dobrze zrobiłem zgadzając się na ten wyjazd z nimi.
Oni powinni przyjechać tu sami, a nie ze mną w roli przyzwoitki.
- Ja odczuwam dokładnie taki sam dyskomfort.
Dorota też naciskała na mnie z tym wyjazdem. Jest w trakcie rozwodu, a Darek,
to jej nowa miłość. Czuję się jak kula u nogi. Mimo to skoro już tu jestem, to
chciałabym jednak coś zobaczyć. Praga to fascynujące miasto. Jutro po śniadaniu
idziemy na Hradczany. Ponoć nie będziemy zwiedzać zamku i katedry świętego
Wita, bo są bardzo duże kolejki i nie zdążylibyśmy obejrzeć wszystkiego. Mamy
tylko przejść przez amfiladę bram i zejść aż do winnic, tak przynajmniej mówił
przewodnik. Jak się uda to zobaczymy zmianę warty o dwunastej. Szkoda, że mamy
tak mało czasu. Pojutrze o piętnastej mamy wyjazd. Chcąc to wszystko obejrzeć
człowiek musiałby przyjechać tu co najmniej na dwa tygodnie.
- To prawda. Ja jednak bardzo chętnie spędzę z
wami te dwa dni, jeśli oczywiście nie macie nic przeciwko temu. Przynajmniej
nie będę się nudził i wałęsał po mieście sam.
- Nie…, oczywiście, że nie mamy nic przeciwko.
Będzie nam bardzo miło. Chyba dochodzimy. To ta restauracja, w której jadamy
posiłki, a za nią nasz hostel. A wy gdzie się zatrzymaliście?
- Trochę dalej. Sebastian wynajął nam pokoje w
całkiem miłym i przytulnym pensjonacie.
Przed
wejściem do hostelu oddała mu marynarkę.
- Mam wyrzuty sumienia, bo pewnie trochę
zmarzłeś.
Uśmiechnął
się szeroko ukazując w pełnej krasie rząd śnieżnobiałych zębów i te dwa
uwodzicielskie dołeczki.
- Nie było tak źle. Jutro będę czekał na was
przed restauracją. Spokojnej nocy, Ula. Bardzo się cieszę, że cię poznałem.
- Dobranoc, Marek. Do jutra.
Następnego
dnia Marek pojawił się przed restauracją kilka minut po ósmej. Wszedł do środka
i rozejrzał się po sali. Dostrzegł trójkę nowo poznanych przyjaciół i
postanowił zaczekać na zewnątrz.
Nie
czekał długo. Trzydzieści minut później cała grupa wraz z przewodnikiem zgromadziła
się przed restauracją. Wstał i podszedł, żeby się przywitać. Ucieszyli się na
jego widok. Nawet Ula posłała mu nieśmiały uśmiech.
Podjechali
dwa przystanki tramwajem i wysiedli w najwyższym punkcie wzgórza, od którego
mieli rozpocząć zwiedzanie. Na pierwszy ogień poszło Muzeum Miniatur prezentujące
twórczość Anatolija Koněnko, który z niezwykłą precyzją odtworzył w skali mikro
karawanę wielbłądów przechodzącą przez ucho igielne, konika polnego grającego
na skrzypcach,
najmniejszą
książkę świata o rozmiarze dziewięć na dziewięć milimetrów, a także kopie wielu
obrazów znanych mistrzów pędzla namalowanych na fragmentach kości mamutów. Dzieła
były fascynujące i trzeba było je oglądać pod mikroskopami. Na Uli szczególne
wrażenie wywarł portret Čechova namalowany na połówce makowego ziarnka i modlitwa
"Ojcze Nasz" napisana na ludzkim włosie.
Po
drodze do zamku i katedry minęli jeszcze dom z namalowanymi na tynku oknami,
które śmiało można było pomylić z oryginalnymi. Na obejrzenie zmiany warty przed
Zamkiem Praskim było zdecydowanie za wcześnie, ale przewodnik nie chciał
czekać. Minąwszy zamek powiódł całą grupę w stronę katedry świętego Wita.
Zszokowała ich długość kolejki oczekujących do wejścia. Przewodnik miał rację.
Mieli za mało czasu.
Ula z
Markiem wlekła się na końcu grupy. Było gorąco. Dorota z Darkiem byli daleko
przed nimi. Oni szli wolno rozmawiając cicho. Marek opowiadał Uli o firmie.
- Sebastian pełni w niej rolę dyrektora HR, a
Violetta jest moją sekretarką. Kiedyś miałem nawet kilka asystentek oczywiście
nie w tym samym czasie, ale moja była żona była chorobliwie zazdrosna o każdą
kobietę, jaką widziała w moim pobliżu, no może oprócz Violi, którą sama
zatrudniła, żeby mogła jej donosić o moich poczynaniach. Akurat do tej roli
Viola nadawała się idealnie, bo jeśli chodziło o pracę, to nie była zbyt lotna
i nadal nie jest. Żadnego z niej pożytku i większość roboty muszę odwalać sam.
Nie zwolnię jej, bo przecież jest żoną mojego najlepszego przyjaciela. Zresztą
już nie musi donosić Paulinie, bo po naszym rozwodzie jej rola straciła sens.
Tu właśnie dochodzę do sedna. Mówiłaś wczoraj, że od dawna szukasz pracy, a ja
od dawna szukam kompetentnej asystentki. Byłbym szczęśliwy, gdybyś przyjęła ten
etat. Ja naprawdę potrzebuję pomocy, a zatrudnienie ciebie rozwiązałoby mnóstwo
problemów.
Zaskoczona
Ula aż przystanęła z wrażenia. Marek z wyrazem wyczekiwania wymalowanym na
twarzy czekał na jej decyzję.
- Mówisz poważnie?
- Śmiertelnie poważnie – potwierdził. –
Tęsknię za kimś, kto rozumiałby o czym mówię, bo Viola pod tym względem jest totalnie
beznadziejna. Ona nadaje się tylko do bezmyślnego przepisania czegoś, ale nie
do pochylenia się nad budżetem. Czasem myślę, że to prawda, co mówią o
blondynkach. Zupełnie nie rozumiałem Sebastiana. Zastanawiałem się, co on w
niej widział, że aż tak się zakochał. Owszem dziewczyna jest bardzo ładna, ma
świetną figurę, ale móżdżek kurzy. Jest roztrzepana, nie potrafi trzymać języka
za zębami i do tego wszystkiego przekręca słowa i przysłowia. To ostatnie
akurat mnie bawi, ale na dłuższą metę jest nie do zniesienia, a moja dusza
rozpaczliwie krzyczy „ratunku!”.
Ula
roześmiała się na cały głos. Z przyjemnością patrzył na tę radosną odsłonę jej
osobowości. To było takie spontaniczne i tak bardzo stało w kontraście z jej
żałobnym ubiorem i tym przejmującym smutkiem, który ją otaczał.
- To wspaniała propozycja, Marek –
powiedziała, gdy przeszła jej ta fala śmiechu – i bardzo jestem za nią
wdzięczna. Od kiedy mogłabym zacząć?
- Choćby od zaraz. Dam ci wizytówkę. Na niej
masz mój numer komórki i adres firmy. To właściwie centrum Warszawy, na
Lwowskiej. Możemy umówić się na wtorek. Przyniesiesz dokumenty do przyjęcia. Te
sprawy akurat załatwia Sebastian. We wszystko cię wprowadzę. Stawka to cztery i
pół tysiąca brutto plus premia kwartalna. Myślę, że to niezłe warunki.
- Wspaniałe. Na pewno nie mogłabym marzyć o
lepszych. Jeszcze raz bardzo ci dziękuję.
- To ja ci dziękuję. Ratujesz mi życie,
dziewczyno.
Dołączyli
do grupy dochodzącej właśnie do Złotej Uliczki, która wyglądała na dość zatłoczoną.
Usłyszeli słowa przewodnika.
- Drodzy państwo znajdujemy się w
najsłynniejszym zaułku Hradczan zwanym Złotą Uliczką. Od końca szesnastego wieku
była ona siedzibą zamkowych strażników. Potem budyneczki zaludnili rzemieślnicy,
a jeszcze później miejsce zaanektowała praska biedota i cyganeria. W domku pod
numerem dwudziestym drugim w latach tysiąc dziewięćset szesnaście, siedemnaście
pomieszkiwał Franz Kafka. W połowie lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku
kamieniczki pieczołowicie odrestaurowano, a na parterze niemal każdej z nich
urządzono sklepy.
Zejdziemy
teraz w dół, żeby podziwiać hradczańskie winnice. Proszę za mną.
U
podnóża hradczańskich schodów zostali poczęstowani białym, wytrawnym,
orzeźwiającym winem.
Potem
już nieustannie schodzili w dół aż do Pałacu Wallensteina, który jest siedzibą
czeskiego senatu. Nie wchodzili do środka, a jedynie obejrzeli bryłę budynku.
Do
restauracji dotarli dobrze po godzinie piętnastej. Marek dołączył do nich
zamawiając sobie obiad. Po nim Dorota i Darek ruszyli do hostelu. Oboje byli
zmęczeni, a Dorota dodatkowo odparzyła stopy wybierając rano zamiast adidasów zdradliwe
klapki.
- Zostaliśmy sami… - stwierdził Marek. –
Bardzo jesteś zmęczona?
- Prawie wcale. Przecież szliśmy wolno.
Słyszałeś przewodnika. Z Hradczan to zaledwie dwa i pół kilometra, tylko że
ciągle w dół.
- W takim razie dla ochłody proponuję rejs po
Wełtawie i dobrą kawę na pokładzie wodnego tramwaju.
- Naprawdę odbywają się tu rejsy? Dlaczego
tego nie zauważyłam? Widziałam jedynie czarnoskórych gondolierów przy wejściu
na most Karola.
- Niedaleko tego miejsca jest przystań i tam
wsiądziemy na pokład. Chodźmy.
Marek
bez problemu wykupił bilety na dwugodzinny rejs. Trochę musieli zaczekać, bo
tramwaje odpływały punktualnie co pół godziny zabierając około trzydzieści
osób.
Rozsiedli
się wygodnie na górnym pokładzie zamówiwszy wcześniej kawę i po lampce
czerwonego, półsłodkiego wina.
- Nawet nie przypuszczałem, że mój pobyt tutaj
będzie tak udany. – Marek upił łyk kawy i uśmiechnął się do Uli. - Nie dość, że
całkiem sporo zwiedziłem, to jeszcze skaperowałem do pracy asystentkę.
Prawdziwy szczęściarz ze mnie.
- Nie mów „hop”, bo wkrótce może się okazać,
że jestem do niczego i nie sprawdzę się w zawodzie. Przez cztery lata robiłam
zupełnie coś innego. Pracowałam w szpitalnym magazynie sprzętu medycznego. To
trochę odbiega od zarządzania, chociaż ma wiele wspólnego z ekonomią.
- A w którym szpitalu pracowałaś?
- W Centrum Medycznym Mehiläinen. To w
Helsinkach… Wiem o co chcesz zapytać i do czego zmierzasz więc powiem od razu,
żeby mieć to z głowy i uniknąć dalszych pytań. Kiuru, to nazwisko po moim mężu.
Miał na imię Arvo. To właśnie o nim mówiła Dorota i to po nim noszę żałobę. Był
lekarzem. Chirurgiem. Został wezwany w środku nocy, bo zdarzył się straszny
wypadek. Ucierpiało wielu ludzi. Zginął tragicznie nie dotarłszy nawet na
miejsce. Wpadł w poślizg i nie wyrobił się na zakręcie uderzając w drzewo, a
potem ześlizgując się z wysokiej skarpy. Mam nadzieję, że zaspokoiłam twoją
ciekawość, bo nie chcę już więcej poruszać tego tematu. Jest dla mnie zbyt
bolesny i mam nadzieję, że to rozumiesz.
Marek kuje żelazo póki gorące. Ale to dobrze dla nich obojga. Korzyść obopólna, on zyska asystentkę, a Ula może chociaż przez chwilę oderwie się od tego co się stało.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w czwartek rano.
Julita
Julita,
UsuńUla powoli przekona się, że praca jest dobra na wszystko, na frasunek też:) O mężu nie zapomni nigdy, ale ta pamięć wcale nie musi kłócić się z próbą podjęcia życia od nowa:) Marek będzie wychodził ze skóry żeby Ula częściej się uśmiechała:) Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:)
Przed Markiem długa droga do serca Uli i ciężko mu będzie zająć miejsce po ukochanym mężu. Inaczej sprawa z Ulą wygląda, bo młoda wdowa pewnie szybko trafi do jego serca. Zwłaszcza że jego małżeństwo było nieudane.
OdpowiedzUsuńZ ust mi wyjęliście przyzwoitkę. Gdyby Seba albo Dorota nie byli z kimś tak szybko by się nie zapoznali nieco lepiej.
Pozdrawiam milutko.
RanczUla,
UsuńUla myślami i sercem jest cały czas przy mężu. Pamiętać o nim będzie cały czas. Marek już jest zauroczony Ulą, a im dalej w las, tym będzie to się nasilało. Ponadto Marek jest bardzo cierpliwy i łatwo się nie podaje:) Zrobi wszystko aby rozpalić serce Uli:) Serdecznie pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)
Co za znajomość Pragi. Aż chciałoby się tam pojechać i zobaczyć te miejsca. Na miłość w sam raz.😉A mąż domek nad jeziorem wynajął na wakacje.😉
OdpowiedzUsuńDo opisu Pragi posłużyło połączenie własnych wspomnień oraz wiadomości z Internetu:) Serdecznie polecamy odwiedziny, bo nic nie dorówna własnym oczom:) A domek nad jeziorem też jest wspaniały, cisza, spokój, natura i małżonek tylko dla Ciebie:) To dopiero miejsce na miłość:) Bardzo dziękujemy za wpis i przesyłamy pozdrowienia:)
UsuńCieszę się, że Marek niczym się nie zraża i próbuje oswoić Ulę;) Jego metoda chyba działa, bo Ula jest weselsza;) Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka,
UsuńMarek od początku jest pod urokiem Uli. Ma mnóstwo wolnego czasu i bardzo chętnie spędza z Ulą czas. Rozmawiają swobodnie na różne tematy. Marek nie stosuje żadnych nacisków i pewnie z tego powodu Ula tak dobrze czuje się w jego towarzystwie:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Brawo! Ula się trochę otworzyła. Liczę, że powolutku będzie miała coraz mniej tajemnic przed Markiem. Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia,
Usuńnajwiększą tajemnicę już Markowi wyjawiła. Ula bardzo kochała męża i bardzo za nim tęskni. Tak szybko to jej nie minie, ale Marek jest cierpliwy:) Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)
Wycieczka tramwajem wodnym wyszła super! Ula nie w ciemię bita od razu się domyśliła co chce wiedzieć Marek. Mam nadzieję, że oboje się nie zniechęcą do wspólnego spędzania czasu:) Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola,
Usuńproponując tę wycieczkę Marek chciał uatrakcyjnić pobyt w Pradze. Oczywiście, że chciałby wiedzieć o Uli jak najwięcej, ale nie naciska i przyjmuje to, co dostaje. Poza tym Marka nie tak prosto zniechęcić:) Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)
Poczucie bycia piątym kołem u wozu nigdy nie jest fajne. Jednak w przypadku Uli i Marka właśnie to tak naprawdę ich zbliżyło. Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńNie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło:) Z całą pewnością Ula z Markiem powinni podziękować Dorocie i Sebastianowi, że ich namówili do tego wyjazdu:) Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:)
UsuńTeż bym chciała przejść "rozmowę kwalifikacyjną" w takich pięknych okolicznościach i bez nerwów;) Ulka jest szczęściarą! Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara,
Usuńhihihi, rzeczywiście należy uznać, że Ula jest szczęściarą:) Powiedziała Markowi, że jest na etapie poszukiwania pracy, ale wiemy, jak to wyglądało. A tu naraz, na wycieczce w Pradze, Marek zaproponował jej fajną pracę. Marek zaoszczędził jej przechodzenie przez piekło rozmów kwalifikacyjnych. Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Jeśli chodzi o przyjaciół, to oboje mają ogromne szczęście! Dzięki ich uporowi Marek miał możliwość spotkać i poznać się z Ulą. Teraz już wszystko zależy od nich samych;) Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta,
Usuńzarówno Dorota, jak i Sebastian chcą aby ich przyjaciele byli tak samo szczęśliwi, jak oni sami. Marek już się stara się aby ich spotkanie przerodziło się w coś więcej:) Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:)
Bardzo miło ze strony Marka, że odprowadził Ulę do hotelu. Ta przysługa pewnie mu się przyda? Chętnie przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza,
UsuńMarek jest dżentelmenem i nie wyobrażał sobie, aby Ula samotnie wracała wieczorem do hotelu. Poza tym ten spacer już mu się opłacił, bo umówiła się z Ulą na kolejny dzień:) Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejny czwartek:)
Ona wdowa, on rozwodnik, nic nie stoi na drodze ich szczęścia;) Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira,
Usuńnie możemy zapominać, że do tanga trzeba dwojga:) A Ula cały czas tęskni za mężem i żadnych mężczyzn nie ma w głowie. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Tak najczęściej jest, że jak facetowi zależy, to nawet ostatnią koszulę z siebie zerwie, aby jego kobieta czuła się dobrze;) Ale jak mu już oczadzenie minie, to nawet jaj na jego oczach zamienimy się w bałwana śnieżnego lub z sopel lodu, to ten sam facet nic nie zauważy, niczego się nie domyśli. Oby Marek taki nie był;) Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina,
Usuńmimo, że spostrzeżenie jest dość gorzkie, to sporo w nim racji. Przyjmijmy, że Marek stanowi wyjątek od tej reguły:) Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:)
I wyjaśniła się zagadka małżeństwa Violki i Sebastiana;) Ale trzeba przyznać, że Marek nie ma zbyt dobrego zdania o wybrance serca przyjaciela. Mam nadzieję, że te rewelacje zachował dla siebie, chociaż Uli już się wygadał, to kto wie? Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB,
UsuńMarek nigdy by nie dopuścił, aby przez niego było przykro Sebastianowi. To jego najlepszy przyjaciel i on nie wtrąca się w jego wybory. Uli co prawda powiedział, ale to po to, aby zrozumiała, że jest mu bardzo potrzebna w pracy:) Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
O jejciu! To tyle jeśli chodzi o Paulinę? Miło, że Marek jest już po rozwodzie. Ale zastanawiam się czy jest sam, nie ma żadnej „narzeczonej”? To aż niemożliwe aby taki facet nie był uwiązany? Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńMarek nie spotyka się z żadną kobietą. Po "uroczej" małżonce miał chwilowo dość damskiego towarzystwa. Spotkanie Uli dużo zmieniło. Ona jest zupełnym przeciwieństwem Pauliny:) Bardzo dziękujemy za wpis i także przesyłamy pozdrowienia:)
UsuńUla nie miała możliwości pracować w zawodzie dlatego obawiam się żeby Marek się nie rozczarował albo żeby Ula jeszcze bardziej nie cierpiała. To mogłoby doprowadzić ją do depresji. Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa,
Usuńspieszymy zapewnić i uspokoić, że za przeproszeniem każda osoba będzie lepsza od Violetty:) Ponadto Ula jest bardzo dobrze wykształconą osobą, jest pracowita i żadnej pracy się nie boi:) Zrobi wszystko aby Marek był zachwycony:) Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)
Jak na razie fajnie się dogadują. Oboje wiele o sobie powiedzieli. Może Marek szybko spowoduje radość w sercu Uli? Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga,
UsuńUla wie, że Marek jest wolnym człowiekiem. Marek natomiast wie dlaczego Ula nosi żałobę i jaki jest powód jej smutku. Jak na początek znajomości to dość dużo informacji, zwłaszcza dla Marka. Teraz już wie jak z nią postępować:) Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)
No i proszę bardzo, Uli nawet się nie śniło, że będzie ratunkiem dla czyjejś duszy;) Marek bardzo oryginalnie zachęcił Ulę do przyjęcia pracy; Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina,
UsuńMarek naprawdę pilnie potrzebuje pomocy asystentki. Poznał Ulę i stwierdził, że z nią łatwo się porozumie. A do tego wszystkiego Ula bardzo mu się spodobała:) Liczy na to, że Ula kiedyś też dostrzeże w nim mężczyznę, przy którym jej serce znowu zadrży:) Biorąc to wszystko pod uwagę wydaje się, że jego dusza będzie uratowana:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)
Ula zbyt mocno kochała by zapomnieć o mężu ale Marek nie jest natarczywy i to Ulę uspakaja i czuje się dobrze w jego towarzystwie. Praca i pobyt wśród ludzi pomoże jej trochę wyjść z tego smutku a Marek też będzie się starał by Ula znów odzyskała radość życia. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńHalina
UsuńMarek z pewnością nie odpuści sobie Uli, bo zbyt duże zrobiła na nim wrażenie, ale masz rację, że żadnej natarczywości z jego strony nie będzie.
Pozdrawiamy najserdeczniej i cieszymy się, że zajrzałaś i skomentowałaś. :)
To opowiadanie jest bardzo smutne i chyba happy endu nie będzie. Prawdziwa miłość zdadzą się tylko raz w życiu, a Ula już ją spotkała i straciła. Marek będzie tylko zastępczą miłością. To już nie to samo. Nawet jeśli będą szczęśliwi To zawsze myślami będzie wracać do jedynej i prawdziwej miłości. Szkoda mi ich. Marek powinien znaleźć tą jedyną i opuścić sobie Urszulę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBez wątpienia Arvo był dla Uli wielką miłością, ale jego już nie ma, choć pamięć o nim wciąż w niej bardzo żywa i świeża. Czy to oznacza, że już nie wolno być jej szczęśliwą? Jest młoda, może mieć jeszcze dzieci i choć Marek może okazać się jej kolejną wielką miłością, to na pewno to uczucie będzie inne niż do Arvo. Może będzie to miłość nie aż tak gorąca i spontaniczna, ale równie wartościowa i mocna. Po prostu uważamy, że należy im obojgu dać szansę.
UsuńPozdrawiamy najserdeczniej i bardzo dziękujemy za komentarz. :)