Kochani
Tak jak informowałyśmy wcześniej, to ostatnie opowiadanie przed
przerwą wakacyjną, która potrwa do 30-go sierpnia. Zarówno ja jak i Gaja
potrzebujemy tego czasu. Ja na podreperowanie swojego zdrowia, a Gaja na oddech
od intensywnej pracy. Mamy nadzieję, że i Wy korzystacie lub będziecie
korzystać z wolnych dni i pięknej pogody.
Życzymy Wam przepięknych wakacji, miłego relaksu i cudownego wypoczynku.
Czytamy się znowu 31-go sierpnia. Pozdrawiamy wszystkich najserdeczniej.
Gośka i Gaja
ROZDZIAŁ
12
ostatni
Ula była wstrząśnięta.
Pamiętała doskonale ten dzień i to, jak zapytała Sebastiana, co u Marka.
- On…, on mi powiedział, że był na Siennej i
że Marek wciąż popija. Widział do połowy opróżnioną butelkę z whisky, a Marek
proponował mu, żeby się z nim napił. Powiedział mi też, że on chce wyjechać,
ale opornie się zbiera do tego wyjazdu. Później tylko usłyszałam, że to nie
jest facet dla mnie. Gdybym za niego wyszła, musiałabym się użerać, nie wiadomo
jak długo, z pijakiem. Co to wszystko ma znaczyć? Dlaczego Seba nie mówił mi
prawdy? O co tu chodzi? Nic z tego nie rozumiem.
- Ja ci powiem, w czym rzecz. Kiedy
siedzieliśmy z Markiem w tej kawiarni, on ze łzami w oczach mówił, że nie może
uwierzyć, że nagle przestałaś go kochać i ulokowałaś swoją miłość w
Sebastianie. Przecież nawet go nie lubiłaś, a tu nagle ślub. Powiedziałam mu,
że mocno wątpię, żeby taka wielka miłość nagle się w tobie wypaliła. Potem, już
w domu długo myślałam nad tym i postanowiłam tu przyjechać, bo jestem
przekonana, że Sebastian tobą manipuluje. Jesteś łatwym celem, a codzienne
powtarzanie przez niego jaki to Marek jest zły, że ma chwiejny charakter i
słabą wolę, tylko miało utwierdzać cię w przekonaniu, że wybrałaś nie tego
faceta. On chyba po raz pierwszy w życiu zakochał się naprawdę i to w
dziewczynie swojego przyjaciela. Oczerniał go przed tobą, żebyś myślała o nim
źle. Tak się też stało, prawda? Inaczej nie przyjęłabyś pierścionka i nie
planowała ślubu.
- To co ja mam teraz zrobić? – płaczliwie
zapytała Ula.
- Porozmawiaj z Markiem. Jeśli nawet cię nie
przekona, nie bierz ślubu z Olszańskim, bo unieszczęśliwisz się na całe życie.
Mam propozycję. Za dwa dni, w sobotę są moje urodziny. Wynajęłam pub Sheesha
Lounge przy Alejach Jerozolimskich i tam zaprosiłam swoich gości.
Zapraszam również ciebie i
Sebastiana. Marek też się zjawi i wówczas będziesz mogła z nim porozmawiać na
neutralnym gruncie. Będzie też Domi i poproszę ją, żeby zajęła się Sebastianem.
Co ty na to?
- Przekonałaś mnie. Przyjdziemy, choć na razie
nic nie powiem Sebie, że wiem o jego manipulacjach, bo jeszcze nie mam pojęcia,
co postanowię. Jestem wstrząśnięta tym co powiedziałaś, ale jednocześnie bardzo
ci wdzięczna. Nie spodziewałabym się takiej życzliwości po tobie. W przeszłości
nie byłam dla ciebie zbyt miła.
- Ula, minęło trochę lat i ja też jestem już
inną osobą. Na swój sposób kochałam Marka i jeśli byłam zazdrosna, to nie o
ciebie, ale o Paulinę, której szczerze nie znoszę. Nie wiem czy wiesz, ale to
mnie pierwszej Marek powiedział o swojej miłości do ciebie. Nawet nie byłam zaskoczona,
bo widziałam, jak się do ciebie odnosi i jak ty na niego patrzysz. Taka miłość
to rzadkość i nie pozwól jej zmarnować – Klaudia podniosła się z fotela. – Będę
uciekać. Ze zrozumiałych względów nie powiem Markowi o naszej rozmowie i o
mojej wizycie w F&D. Może byłby zły, że wcinam się między wódkę, a
zakąskę…? Ciebie też proszę o dyskrecję. Widzimy się w sobotę. Przemyśl to, co
powiedziałam dla własnego dobra.
Wizyta Klaudii była dla niej
dużym zaskoczeniem, a zwłaszcza to, co powiedziała o Sebastianie. Wszystko
wskazywało na to, że wobec Marka grał oddanego przyjaciela, a nią manipulował
mówiąc jej o nim rzeczy ohydne, deprecjonujące go w jej oczach. Musiała
przyznać, że mu się udało, bo swojego rodzaju indoktrynacja odniosła skutek o
jaki mu chodziło. Tylko co teraz? Za dwa tygodnie ma go przecież poślubić.
Pub Sheesha Lounge jaśniał od
świateł i tętnił rytmiczną muzyką. Co rusz podjeżdżały na parking przed nim
taksówki, z których wysypywali się zaproszeni przez Klaudię goście. Ona sama
stała w progu wraz ze swoim mężem i witała wszystkich. Pokazał się i Marek
mówiąc grzecznościowo kilka słów po włosku i witając się z przystojnym Włochem.
Klaudii wręczył ogromny bukiet kwiatów.
- Znajdę cię później, – szepnęła mu do ucha –
to pogadamy. Wejdź do środka. Jest już Domi z mężem i inne dziewczyny, które
znasz. Zaprosiłam też Pshemko.
Ula i Sebastian byli jednymi
z ostatnich, którzy pojawili się na imprezie. Złożyli Klaudii życzenia i zajęli
wskazany przez nią stolik.
- Zamówcie sobie, co tylko chcecie. Wszystko
jest opłacone. Będzie też z kim pogadać, bo jest sporo osób, które znacie.
Dobrej zabawy.
Sebastian podniósł się i
ruszył do baru, żeby zamówić sobie i Uli jakiegoś lekkiego drinka. Ula została
sama z ciekawością rozglądając się po tym barwnym tłumie. Marek zmaterializował
się przed nią jak duch. Wiedziała przecież, że tu będzie, bo Klaudia ją
uprzedzała, ale jego widok jednak nią wstrząsnął. Wyglądał zdrowo. Twarz
odzyskała dawną barwę, oczy jaśniały i to bynajmniej nie od alkoholu, a jego
sylwetka znowu nabrała sportowego charakteru.
- Dzień dobry, Ula – powiedział cicho. Wstała
i niepewnie spojrzała mu w oczy. Doszedł Sebastian wręczając jej kieliszek z
czerwonym winem. Zdziwił się obecnością przyjaciela .
- Prędzej ducha bym się spodziewał niż ciebie.
Dobrze wyglądasz.
- I tak też się czuję. Najgorsze już daleko za
mną.
- A jednak nie rezygnujesz z dawnych nawyków –
Ula wskazała na kieliszek, który trzymał w dłoni. Uśmiechnął się wyciągając go
w jej kierunku.
- Zrób mi tę przyjemność i spróbuj.
Nieufnie umoczyła usta w
czerwonym płynie.
- Kompot wiśniowy? – wyjąkała zaskoczona.
- Osobiście przyniesiony przez Klaudię. Wlała
go do kieliszka od wina, żebym nie wyglądał dziwnie. Bardzo chciałbym z tobą
porozmawiać. Znajdziesz chwilę?
- A o czym? – wtrącił się Sebastian. – Na coś
liczysz? Liczysz, że do ciebie wróci? Ona ma już inne plany. W następną sobotę
pobieramy się.
- Tak…, - Marek spuścił głowę – słyszałem…
Ostatnią rzeczą o jaką bym cię posądzał, to odbicie mi dziewczyny, kobiety,
którą ukochałem nad życie. Jakim trzeba być podłym draniem, żeby zrobić coś
takiego? Byliśmy przyjaciółmi. Ja nigdy nie wykręciłbym ci takiego numeru.
Doskonale wiedziałeś, że chcę Ulę błagać o wybaczenie. Wiedziałeś, że kocham ją
do szaleństwa, a jednak pokusiłeś się o zakazany owoc. Tak postępuje tylko
prawdziwa świnia z całym szacunkiem do tych zwierząt. Nawet nie jestem na
ciebie zły, ale gardzę tobą i jestem mocno rozczarowany. Zasługujesz na obicie
gęby, ale nie będę Klaudii psuł imprezy. Ula ma wolną wolę i to, czy zechce
porozmawiać ze mną, czy nie, zależy tylko od niej.
- Proszę cię, Sebastian, zostaw nas samych…
- Ula, no co ty…?
- Masz zamiar robić mi tu jakieś sceny?
Podobno mi ufasz - wysyczała przez zaciśnięte zęby. Sebastian odszedł od
stolika, a oni usiedli naprzeciwko siebie i zatopili się w rozmowie. Dość długo
to trwało i głównie mówił Marek. Na koniec usłyszał: – Ja muszę to wszystko
przemyśleć, zastanowić się. To nie jest łatwa decyzja, bo jak wiesz, za tydzień
nasz ślub i praktycznie wszystko mamy załatwione. Uzbrój się w cierpliwość, a
za kilka dni zadzwonię do ciebie i powiem, co postanowiłam.
Ucałował jej dłoń. Był
wzruszony.
- Mam nadzieję, kochanie, że podejmiesz
właściwą decyzję. Jeśli zdecydujesz się na ten ślub, nie będę wam bruździł.
Odszedł od stolika dziwnie
zgarbiony i przytłoczony słowami Uli. Wciąż nie miał pewności, czy ją
przekonał.
Do stolika wrócił Olszański.
- Czego chciał? – tym pytaniem zirytował ją.
Jeszcze nie był jej mężem, a już uzurpował sobie jakieś prawa do niej.
- Sebastian, chyba nie muszę ci się ze
wszystkiego spowiadać? Ta rozmowa odbyła się między mną, a Markiem i tak
pozostanie. Nie mam zamiaru ci jej streszczać. Poza tym chcę już stąd wyjść.
Dość mam wrażeń na dzisiaj.
Jej reakcja mimo, że dość
gwałtowna, uspokoiła Sebastiana. Miał pewność, że Marek nic nie wskórał, a Ula
za tydzień będzie panią Olszańską.
Przetarła
zmęczone powieki. Od tych wspominków rozbolała ją głowa. Zwlekła się z łóżka i
przeszła do kuchni, żeby wziąć jakąś tabletkę przeciwbólową. Starała się to
zrobić jak najciszej, ale ojciec miał lekki sen i zmaterializował się w
drzwiach jak duch. Na jego widok puściły jej nerwy i rozpłakała się. Podszedł
do niej i przytulił ją.
- Córcia, co się stało? Nie możesz spać?
Denerwujesz się?
Zdała
sobie sprawę, że identyczne pytania padły z jego ust wtedy, gdy odchodziła od
Marka. Ojciec nie rozumiał tego, a ona przez pół nocy tłumaczyła mu powody tej
decyzji.
- Nie mogę spać, tato. Wciąż zadaję sobie
pytanie, dlaczego wyrzuciłam Marka ze swojego życia? Dlaczego zrezygnowałam z
walki o niego i o siebie? Odeszłam, a on coraz bardziej się staczał. Nie
pomogłam mu, tylko odwróciłam się od niego.
- Nie mogłaś postąpić inaczej córcia, bo nie
chciałaś kolejny raz cierpieć.
- To prawda, ale prawda jest też taka, że
Sebastian mnie osaczył. Opowiadał straszne rzeczy o Marku, które nie były
prawdą. Oczerniał go i przypisywał zachowania, które w ogóle nie były jego udziałem.
Dowiedziałam się o wszystkim tydzień temu. Tato ja nie mogę wyjść za takiego
człowieka. Skoro teraz pozwolił sobie na takie intrygi, to co będzie później?
Wcale nie jest lepszy od Alexa. A wiesz, co jest najgorsze? Najgorsze jest to,
że zrobił te wszystkie świństwa najlepszemu przyjacielowi, który ufał mu
bezgranicznie. To podłe. Podłe i wstrętne - ukryła w dłoniach twarz. Po chwili oderwała je
od niej i spojrzała na ojca. - Która godzina? – spytała.
- Kilka minut po piątej.
- Wcześnie, ale to nic nie szkodzi. Zaraz
zadzwonię do Sebastiana i wszystko odwołam. Nie jestem w stanie go pokochać
tato, bo wciąż kocham Marka.
Rozmowa
z Sebastianem trwała do szóstej rano. Ula wyrzuciła z siebie wszystko, co
leżało jej na wątrobie. Zarzuciła manipulowanie nią i okłamywanie co do Marka.
- O wszystkim opowiedziała mi Klaudia.
Przyszła mnie ostrzec, żebym nie popełniła największego, życiowego błędu.
Opowiedziała o poczynaniach Marka od momentu, jak po wypadku trafił do
szpitala. Nie mówiłeś mi prawdy. Powiedziałeś mi, że on wciąż pije. Wymyśliłeś
butelkę whisky na jego blacie i to, że chciał cię poczęstować, a tymczasem on
był trzeźwy od półtora miesiąca i właśnie wyjeżdżał się leczyć. To nie jedyne
kłamstwo, którego się dopuściłeś. Nigdy za ciebie nie wyjdę, bo jesteś podłym
człowiekiem. Za chwilę będę odwoływać moich gości. Ty odwołaj swoich. Mam też
nadzieję, że zostało ci jeszcze trochę godności i przyzwoitości, i sam złożysz
wypowiedzenie z pracy. Nie chcę cię już więcej widzieć.
- Ula, przecież ja cię kocham! Zrobiłem to z
miłości! – krzyknął rozpaczliwie.
- Z miłości do mnie pogrążałeś w moich oczach
Marka? Wiesz co? Daruj sobie. Ja cię nie kocham. Żadnego ślubu nie będzie.
Rozłączyła
się i odetchnęła z ulgą. Ojciec będący świadkiem tej rozmowy pogładził ją po
głowie.
- To co robimy, córcia?
- Zaczekamy do ósmej i zaczniemy odwoływać
gości.
To był
najdłuższy tydzień w jego życiu. Każdego dnia wyczekiwał telefonu od Uli i jej
decyzji. Im dłużej zwlekała tym bardziej zaczynał wątpić, czy ona zrezygnuje ze
ślubu z Sebastianem. Rozumiał, że ta decyzja wiele ją będzie kosztować, bo jest
naprawdę trudna. Olszański pewnie tak jej namącił w głowie, że sama nie wie, co
o tym myśleć.
W
sobotę ocknął się koło dziewiątej. - To
już dzisiaj – pomyślał ze smutkiem. – Jednak
nie odwołała tego ślubu – zwilgotniały mu oczy. Było mu tak strasznie żal,
że ją stracił i że właściwie przegrał szansę na szczęśliwe życie z nią. – Możesz mieć pretensje wyłącznie do siebie,
Dobrzański.
Wyszedł
z łazienki wycierając mokrą głowę i przeszedł do kuchni chcąc nastawić expres.
Dzwonek do drzwi zatrzymał go wpół kroku. Trochę zdziwiony poszedł otworzyć. Na
progu stała Ula.
- Nie chciałam dzwonić. Maciek mnie podwiózł.
Chciałam cię zapytać, czy możemy spróbować jeszcze raz?
Jego
twarz przybrała wyraz ogromnego zdziwienia i niedowierzania. Przyciągnął ją do
siebie zamykając jednocześnie drzwi.
- O mój Boże! Nawet nie wiesz, jak czekałem na
te słowa. Straciłem już nadzieję, że kiedykolwiek je usłyszę. Kocham cię jak
wariat i będę cię kochał zawsze, do końca moich dni – objął ją przytulając do
siebie i wpijając się namiętnie w jej usta.
K O N I
E C