MOI KOCHANI
NIE CHCĘ TEGO NAZYWAĆ POŻEGNANIEM, CHOĆ W JAKIMŚ SENSIE TO, CO TU
PISZĘ, POŻEGNANIEM JEST. TO JUŻ OSTATNI ROZDZIAŁ OSTATNIEGO OPOWIADANIA, KTÓRE
NAPISAŁAM I KTÓRE KOŃCZĘ PUBLIKOWAĆ. TYM SAMYM KOŃCZĘ TEŻ MOJĄ WIELKĄ PRZYGODĘ
Z PISANIEM. ONO NIE ZAWSZE BYŁO TAKIE JAK BYM CHCIAŁA, ALE CZŁOWIEK JEST ISTOTĄ
UŁOMNĄ I ZAZWYCZAJ POPEŁNIA BŁĘDY. MIMO TO UWAŻAM, ŻE W OSTATECZNYM ROZRACHUNKU
NIE WYPADA TEN BLOG TAK ŹLE, CZEGO DOWODEM JEST OGROMNA ILOŚĆ WEJŚĆ NA JEGO
STRONĘ I LICZNE KOMENTARZE.
CHCĘ Z CAŁEGO SERCA PODZIĘKOWAĆ WSZYSTKIM, KTÓRZY WIERNIE TRWALI
PRZY MNIE OD MOICH NIEUDOLNYCH POCZĄTKÓW, WSPIERALI DOBRYM SŁOWEM, A KIEDY
TRZEBA BYŁO, POCIESZALI I DOPINGOWALI DO PRACY. TO SĄ RZECZY NIE DO
PRZECENIENIA.
JAK NIEKTÓRZY ZAPEWNE WIEDZĄ, MOJE ZDROWIE MOCNO SIĘ POSYPAŁO I
SZWANKUJE OD KILKU LAT. GDYBY NIE OGROMNA POMOC GAI W PROWADZENIU BLOGA, TO
MYŚLĘ, ŻE ON BY NIE PRZETRWAŁ AŻ DO DZISIAJ. GAJU, DZIĘKUJĘ, ŻE ZAWSZE MOGŁAM
NA CIEBIE LICZYĆ I NIGDY SIĘ NIE ZAWIODŁAM.
MOI KOCHANI CZYTELNICY, TEN BLOG NIE ZNIKA I JEŚLI KTOŚ BĘDZIE
CHCIAŁ WRÓCIĆ DO TYCH OPOWIADAŃ, TO ZAWSZE MOŻE TU ZAJRZEĆ I POCZYTAĆ. MOŻE
KTOŚ Z WAS ZACZNIE SWOJĄ PRZYGODĘ Z PISANIEM I ZNAJDZIE TU TROCHĘ INSPIRACJI? WIĘKSZOŚĆ
BLOGÓW NA TEMAT SERIALU WYKRUSZYŁA SIĘ I JUŻ NIEWIELU MAMY AUTORÓW, KTÓRZY
KONTYNUUJĄ WĄTEK „BRZYDULI”. JA Z CAŁEGO SERCA ŻYCZĘ IM WYTRWAŁOŚCI, BO CHOĆ
SAMA ZMUSZONA JESTEM ODSTAWIĆ KLAWIATURĘ, TO CHĘTNIE POCZYTAM INNYCH TWÓRCÓW.
TRZYMAJCIE SIĘ MOI DRODZY, DBAJCIE O SIEBIE I SPEŁNIAJCIE SWOJE
MARZENIA. JA Z CAŁĄ PEWNOŚCIĄ ZAKŁADAJĄC TEGO BLOGA SPEŁNIŁAM JEDNO ZE SWOICH,
TAKŻE DZIĘKI, A MOŻE PRZEDE WSZYSTKIM, WAM.
ŻYCZĘ WSZYSTKIM POWODZENIA W REALIZACJI ŻYCIOWYCH PLANÓW.
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO. :)
GOŚKA
ROZDZIAŁ 12
ostatni
Uzbrojony we wszystkie zdobyte dowody zjawił się na komendzie
prosząc o rozmowę inspektora, który zajmował się sprawą Uli. Przez blisko trzy
godziny wyjaśniał, skąd ma płyty z nagraniami i zdjęcia wraz z rozmowami z domu
Febo. Podał nazwiska napastników mówiąc, że w obu przypadkach byli ci sami.
- My także ustaliliśmy
ich tożsamość i też, podobnie jak wynajęci przez pana detektywi, zrobiliśmy
rekonesans na lotnisku. Znamy mniej więcej rozkład dnia panny Febo. Wiemy, że
od rana do mniej więcej godziny osiemnastej jest w firmie. Dzisiaj czekam
jeszcze na nakaz prokuratorski przeszukania domu panny Febo i chcę to zrobić w
czasie, kiedy jej nie będzie. Dostaniemy także nakazy zatrzymania. Włochów
aresztujemy jutro do południa, a po panią Febo przyjdziemy do firmy następnego
dnia. Niech się trochę pomartwi, gdzie zabalowali jej wspólnicy.
Późnym popołudniem zajrzał jeszcze do Uli i opowiedział jej o
swoich poczynaniach.
- Powoli finiszujemy,
kochanie. Zdobyłem dowody na to, że to Paulina stoi za tymi napadami. Sabotuje
też w firmie kradnąc całe tony dokumentów. Wczoraj nawet ukradła projekty
Pshemko. Wracam właśnie z komendy, gdzie złożyłem wszystkie dowody przeciwko
niej i jej włoskim kumplom. Nie wywiną się. Jutro inspektor będzie miał nakazy
prokuratorskie. W sobotę przywiozę ci rodzinkę. Rozmawiałem z tatą, który
zadeklarował, że przygotuje ci pyszny rosołek i równie pyszne drugie danie.
Wszystko będzie tak przyrządzone, żebyś nie musiała gryźć. Stęskniłaś się już
za nimi, prawda?
- Bardzo. Nie mogę się
już doczekać, kiedy ich uściskam.
- A ja bardzo bym chciał,
żebyś była już w domu. Nawet nie wiesz, jak jest w nim pusto i źle bez ciebie.
Dobija mnie to. Marzę o tym, żeby znów móc cię przytulać i zasypiać przy tobie
– ze wzruszenia zalśniły mu oczy od łez.
Objęła jego twarz dłońmi ścierając mu z policzków te słone
krople.
- Jeszcze tylko trochę,
kochany, a znów będziemy razem. Koniecznie trzeba zapytać lekarza, jak długo
oni będą mnie tu trzymać. Być może już niedługo, bo na masaże mogę jeździć z
domu. Tak myślę.
Te słowa Uli były bodźcem do działania, bo Marek wyszedł z sali
dopytując pielęgniarki o lekarza prowadzącego Ulę. Rozmowa z nim była bardzo
pocieszająca, bo medyk uznał, że rany na policzkach świetnie się goją i właściwie
za kilka dni można by było wypisać pacjentkę do domu.
- A tak konkretnie…?
Lekarz roześmiał się widząc minę Marka.
- Niecierpliwi się pan.
Nie dziwię się, bo pańska narzeczona leży już tu dość długo. Powiedzmy, w
czwartek. Na ten dzień przygotuję wypis.
Marek długo ściskał dłoń lekarza i dziękował mu za opiekę nad
Ulą. Potem niemal biegiem ruszył oznajmić jej dobre nowiny.
Luiggi zszedł z piętra do kuchni i zakrzątnął się wokół
śniadania. Pauliny już od dobrych dwóch godzin nie było, a oni lubili pospać.
Nastawił expres i wyciągnął z szafki trzy kubki. Przeraźliwie ziewając niemrawo
sięgał po masło i wędlinę z lodówki. Ten leniwy poranek został przerwany przez
uporczywy dzwonek u drzwi.
- Co jest do cholery? Kto
się dobija?
Długim korytarzem przeszedł w kierunku wejścia i dość nerwowo
szarpnął drzwi. Przed nimi stało czterech mężczyzn w mundurach i jeden po
cywilnemu.
- Pan Luiggi Costa? –
zapytał ten ostatni.
Włocha zatkało kompletnie więc tylko kiwnął głową. W tym
momencie w salonie ukazało się dwóch pozostałych mężczyzn. Policjanci weszli do
środka. Inspektor wyciągnął jakieś dokumenty.
- Mamy nakaz przeszukania
tego domu, a także trzy nakazy aresztowania panów. Są panowie podejrzani o dwa
napady i zbiorowy gwałt na osobie pani Urszuli Cieplak.
- Kto to jest ta pani? My
jej nie znamy. Nic nie wiemy o żadnych napadach, tym bardziej o gwałcie –
zaprzeczył piskliwym głosem Luiggi.
- Proszę panów o zajęcie
miejsca na kanapie i nie utrudnianie czynności – inspektor kiwnął na jednego z
mundurowych, który skuł kajdankami wszystkich podejrzanych. Zaczęło się
przeczesywanie całego domu, a rzeczy, które znaleziono, były bardzo
interesujące. Dzięki drobiazgowym opisom w zeznaniach Uli zidentyfikowano jej
torebkę, pusty niestety portfel bez żadnych dokumentów i paragon potwierdzający
zakup szala i sam szal. W pustym pokoju na parterze przeznaczonym na gabinet
natknięto się na kilka pudeł zawierających wykradzione z F&D dokumenty, a
także teczkę z projektami Pshemko. Dowodów było dość. Zabrano je wszystkie, a
trójkę Włochów osadzono w areszcie.
Kiedy Paulina wróciła późnym popołudniem do domu zdziwiła się,
że nie ma jej lokatorów, ale pomyślała, że pewnie poszli się rozerwać do
jakiegoś stołecznego klubu i za bardzo się tym nie przejęła. Na widok
zaparzonej kawy i trzech stojących kubków pomyślała tylko, że pewnie pomysł
wyjścia i zabawienia się powstał spontanicznie, że nawet nie zdążyli wypić
kawy. Rano przed wyjściem do pracy zajrzała jeszcze do pokoi chłopaków, ale
puste łóżka wywołały u niej jedynie niedowierzanie i uśmiech. Bez jakichkolwiek
podejrzeń ruszyła do firmy.
W F&D inspektor wraz z trzema funkcjonariuszami policji
pojawił się koło godziny dziesiątej trzydzieści. Przywitał się z Markiem i
poprosił go, by mu towarzyszył podczas zatrzymania panny Febo. Nie mógł odmówić
sobie tej przyjemności, a zwłaszcza bezcennego widoku miny tej kanalii.
Poprowadził całą grupkę do sali konferencyjnej otwierając na oścież
dwuskrzydłowe drzwi i zapraszając policjantów do środka. Na ich widok Paulina
oniemiała.
- Ci panowie do ciebie,
moja droga, a raczej po ciebie. Odkąd się tu pojawiłaś ponownie mam przez
ciebie same kłopoty.
- Nie wiem o czym mówisz?
– obruszyła się.
- Naprawdę?
- Wiedziałem od zawsze,
że jesteś złą, zepsutą kobietą, ale w najgorszych koszmarach nie śniłem, że
potrafisz dopuścić się takich podłości. Patrzyłem ci na ręce, zainstalowałem
monitoring i tylko jednej rzeczy nie przewidziałem, a mianowicie, że wróciłaś
tu tylko po to, żeby zemścić się na bogu ducha winnej Uli. Nawet nie wiesz, jak
bardzo żałuję, że nie potrafiłem jej ochronić. Violetta utrafiła w sedno mówiąc
ci, że nie jesteś żadną kobietą z klasą, ale zwykłym, ludzkim ścierwem, które z
niskich pobudek potrafi mścić się na niewinnych ludziach. Całkowicie podzielam
ten pogląd. Za to, co zrobiłaś, zapłacisz swoją wolnością. Tacy ludzie jak ty
nie powinni chodzić wolni po tej ziemi.
- Niczego mi nie
udowodnicie – odezwała się hardo patrząc Markowi prosto w oczy.
- Ty naprawdę jesteś taka
głupia, czy tylko udajesz? Myślisz, że ściągałbym do firmy policję, gdybym nie
miał mocnych dowodów? To, że nie tknęłaś Uli palcem nie dowodzi twojej
niewinności. Zleciłaś to swoim włoskim ziomkom. Po co brudzić sobie rączki? Na
szczęście od wczoraj siedzą w areszcie. Nie wiedziałaś o tym, prawda? Zemsta
nie zawsze bywa słodka, a ty, jak się okazuje, nie jesteś taka sprytna jak
sądziłaś.
Paulina spojrzała zdziwiona na Dobrzańskiego. W jej głowie
rodziła się lawina pytań, a przede wszystkim to jedno. Skąd Marek wie o
Luiggim, Luce i Sergio.
- Panno Febo – podszedł
do niej inspektor – Mamy tu nakaz zatrzymania pani jako podejrzanej o podżeganie
do dwukrotnego przestępstwa czyli pobicia połączonego z kradzieżą, a także
uszkodzenia ciała skutkującego pobytem w szpitalu powyżej siedmiu dni,
zbiorowego gwałtu i podania pigułki gwałtu. W pani domu znaleźliśmy opakowanie
ketaminy, w którym brakuje jednej tabletki. To właśnie ta, którą jeden z pani
włoskich kolegów podał pannie Cieplak. Poza tym będzie pani sądzona za kradzież
dokumentów firmowych i działanie na niekorzyść firmy. Chodzi tu też o zabór
projektów firmowego projektanta. Grozi pani kara więzienia od pięciu do
dwunastu lat. Proszę skuć pannę Febo – rzucił rozkaz do jednego z policjantów,
który natychmiast go wykonał.
Plotka, że w firmie jest policja rozeszła się lotem błyskawicy.
Ludzie zgromadzili się wzdłuż korytarza i w holu przy windach. Gdy wyprowadzono
Paulinę z sali konferencyjnej wśród pracowników przeszedł pomruk zdziwienia.
Paulina czuła się okropnie. Była wściekła. Wściekła na Marka, że dopuścił, by
ją tak upokorzono. Zrozumiała także, że długo nie będzie miała okazji, by
ponownie na nim się zemścić.
W czwartek przed południem Marek ponownie zawitał na oddziale
chirurgii. Miał nadzieję, że to już ostatni raz. Zastał Ulę pakującą w reklamówki
swoje rzeczy. Przywitał się z nią czule mówiąc, że to naprawdę bardzo przyjemny
widok widzieć ją szykującą się do wyjścia.
- Wstałem dzisiaj
wcześnie rano i zrobiłem zakupy. Możemy nie wychodzić z domu nawet przez kilka
dni. – Ula rozchichotała się.
- Ja mogę nie wychodzić
przez kilka dni. Ty kochanie musisz chodzić do pracy.
- No tak… - przyznał
strapiony. – Pomyślałem jednak sobie, żeby na sobotę zaprosić „Olszańskich”.
Obojgu jestem bardzo wdzięczny, bo zastępowali mnie podczas mojej nieobecności.
Zamówiłbym dobry catering, żebyś nie musiała stać przy garach. Co o tym
sądzisz?
- Chętnie ich zobaczę.
Stęskniłam się za rozmowami z Violą.
- Będą ci jeszcze
zmieniać plastry? – Marek zmienił temat.
- Już mam zmienione. Mam
przyjeżdżać co drugi dzień i je zmieniać aż do całkowitego wygojenia.
- To żaden problem.
Po odebraniu wypisu i zwolnienia poszpitalnego mogli wracać do
domu. Ula była podekscytowana. Prawie miesiąc zajął jej pobyt w szpitalu i
tęskniła za domem, bo już za taki uważała mieszkanie Marka.
Podczas jazdy na Sienną on opowiadał jej ze szczegółami przebieg
aresztowania Pauliny.
- Na przyszłość
powinienem bardziej wsłuchać się w twoje przeczucia. Intuicja nie zawiodła cię.
Od razu wiedziałaś, że przyjazd Pauliny nie wróży niczego dobrego. Do dzisiaj
nie mogę sobie wybaczyć, że to bagatelizowałem. Gdybym posłuchał ciebie, być
może ustrzegłbym cię przed tym cierpieniem, które musiałaś znieść.
Ula przykryła jego dłoń swoją.
- Nie obwiniaj się, bo
niektóre rzeczy były nieuchronne. Było, minęło, a ja chcę o wszystkim
zapomnieć. Blizny już zawsze będą widoczne, ale Viola nauczy mnie makijażu,
który je przykryje. Jest w tym naprawdę dobra. Cieszę się na to sobotnie
spotkanie, a w niedzielę moglibyśmy pojechać do Rysiowa.
Marek uśmiechnął się szeroko odwracając twarz w jej kierunku.
- Co tylko zechcesz
skarbie. Co tylko zechcesz… Kocham cię.
- Ja ciebie też…
EPILOG
W połowie października odbyło się wesele Violi i Sebastiana. Ta
dwójka nigdy nie żałowała, że przełożyła termin ślubu.
Oboje nawet nie dopuszczali myśli, że ich świadkami miałby być
ktoś inny niż Ula i Marek. Ula wyglądała pięknie. Masaże poprawiły ujędrnienie
skóry i spłyciły blizny, a makijaż Violi spowodował, że nie było ich widać.
Ślub jej i Marka miał się odbyć w drugi dzień świąt Bożego
Narodzenia. Mieli więc jeszcze trochę czasu. Tuż po weselu Olszańskich wezwano
Ulę i Marka na rozprawy odszkodowawcze pozwanych przez nich redakcji. Marek w
każdym pozwie wymieniał kwotę stu tysięcy złotych. To było sporo, ale on nie
zamierzał odpuszczać i nie chodziło tu o pieniądze, ale o przywrócenie dobrego
imienia Uli i przeprosiny na łamach tych gazet. Sąd uznał, że to co zrobiły
redakcje, było odrażające i upokarzające dla Uli, która wówczas okaleczona i
zgwałcona nie mogła się bronić. Każda z gazet dostała nakaz wypłaty
odszkodowania w żądanej przez Marka kwocie. To był pierwszy sukces. Trzy
tygodnie później zaczął się proces Pauliny i trzech Włochów. Do Polski
przyjechał Alex i nawet rozmawiał z Markiem, który zarzucił mu, że wiedział o
planach Pauliny i jej nie powstrzymał. Febo do niczego się nie przyznał.
Odpowiadał jedynie z wolnej stopy.
Rozprawa trwała dość długo, bo i zarzutów było sporo. Zanim sąd
wydał wyroki Paulina wstała i celując palcem w siedzącą obok Marka Ulę
wysyczała: – Nienawidzę cię ty wieśniaro. Żałuję, że nie zleciłam zabicia cię.
Te słowa zrobiły bardzo negatywne wrażenie na sędzinie głównej,
która nawet się nie zastanawiała skazując Paulinę na piętnaście lat pozbawienia
wolności. Potraktowała ją tak, jakby sama brała czynny udział w obu napadach na
równi z Włochami. Oni dostali po dwanaście lat.
Ula i Marek wreszcie mogli odetchnąć i zacząć myśleć już tylko o
ślubie. Dzień, w którym się pobierali był najważniejszym dla nich dniem, a
uroczystość bardzo piękna, podniosła i wzruszająca. Ula wyglądała cudnie, a
Marek patrząc na nią z żarem w oczach szeptał jej do ucha miłosne zaklęcia.
K O N I E C