Łączna liczba wyświetleń

środa, 15 maja 2024

"ZEMSTA NIE ZAWSZE JEST SŁODKA" - rozdział 12 ostatni + GARŚĆ INFORMACJI


MOI KOCHANI

NIE CHCĘ TEGO NAZYWAĆ POŻEGNANIEM, CHOĆ W JAKIMŚ SENSIE TO, CO TU PISZĘ, POŻEGNANIEM JEST. TO JUŻ OSTATNI ROZDZIAŁ OSTATNIEGO OPOWIADANIA, KTÓRE NAPISAŁAM I KTÓRE KOŃCZĘ PUBLIKOWAĆ. TYM SAMYM KOŃCZĘ TEŻ MOJĄ WIELKĄ PRZYGODĘ Z PISANIEM. ONO NIE ZAWSZE BYŁO TAKIE JAK BYM CHCIAŁA, ALE CZŁOWIEK JEST ISTOTĄ UŁOMNĄ I ZAZWYCZAJ POPEŁNIA BŁĘDY. MIMO TO UWAŻAM, ŻE W OSTATECZNYM ROZRACHUNKU NIE WYPADA TEN BLOG TAK ŹLE, CZEGO DOWODEM JEST OGROMNA ILOŚĆ WEJŚĆ NA JEGO STRONĘ I LICZNE KOMENTARZE.

CHCĘ Z CAŁEGO SERCA PODZIĘKOWAĆ WSZYSTKIM, KTÓRZY WIERNIE TRWALI PRZY MNIE OD MOICH NIEUDOLNYCH POCZĄTKÓW, WSPIERALI DOBRYM SŁOWEM, A KIEDY TRZEBA BYŁO, POCIESZALI I DOPINGOWALI DO PRACY. TO SĄ RZECZY NIE DO PRZECENIENIA.

JAK NIEKTÓRZY ZAPEWNE WIEDZĄ, MOJE ZDROWIE MOCNO SIĘ POSYPAŁO I SZWANKUJE OD KILKU LAT. GDYBY NIE OGROMNA POMOC GAI W PROWADZENIU BLOGA, TO MYŚLĘ, ŻE ON BY NIE PRZETRWAŁ AŻ DO DZISIAJ. GAJU, DZIĘKUJĘ, ŻE ZAWSZE MOGŁAM NA CIEBIE LICZYĆ I NIGDY SIĘ NIE ZAWIODŁAM.

MOI KOCHANI CZYTELNICY, TEN BLOG NIE ZNIKA I JEŚLI KTOŚ BĘDZIE CHCIAŁ WRÓCIĆ DO TYCH OPOWIADAŃ, TO ZAWSZE MOŻE TU ZAJRZEĆ I POCZYTAĆ. MOŻE KTOŚ Z WAS ZACZNIE SWOJĄ PRZYGODĘ Z PISANIEM I ZNAJDZIE TU TROCHĘ INSPIRACJI? WIĘKSZOŚĆ BLOGÓW NA TEMAT SERIALU WYKRUSZYŁA SIĘ I JUŻ NIEWIELU MAMY AUTORÓW, KTÓRZY KONTYNUUJĄ WĄTEK „BRZYDULI”. JA Z CAŁEGO SERCA ŻYCZĘ IM WYTRWAŁOŚCI, BO CHOĆ SAMA ZMUSZONA JESTEM ODSTAWIĆ KLAWIATURĘ, TO CHĘTNIE POCZYTAM INNYCH TWÓRCÓW.

TRZYMAJCIE SIĘ MOI DRODZY, DBAJCIE O SIEBIE I SPEŁNIAJCIE SWOJE MARZENIA. JA Z CAŁĄ PEWNOŚCIĄ ZAKŁADAJĄC TEGO BLOGA SPEŁNIŁAM JEDNO ZE SWOICH, TAKŻE DZIĘKI, A MOŻE PRZEDE WSZYSTKIM, WAM.

ŻYCZĘ WSZYSTKIM POWODZENIA W REALIZACJI ŻYCIOWYCH PLANÓW.

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO. :)

GOŚKA 






ROZDZIAŁ 12

ostatni

 

Uzbrojony we wszystkie zdobyte dowody zjawił się na komendzie prosząc o rozmowę inspektora, który zajmował się sprawą Uli. Przez blisko trzy godziny wyjaśniał, skąd ma płyty z nagraniami i zdjęcia wraz z rozmowami z domu Febo. Podał nazwiska napastników mówiąc, że w obu przypadkach byli ci sami.

 - My także ustaliliśmy ich tożsamość i też, podobnie jak wynajęci przez pana detektywi, zrobiliśmy rekonesans na lotnisku. Znamy mniej więcej rozkład dnia panny Febo. Wiemy, że od rana do mniej więcej godziny osiemnastej jest w firmie. Dzisiaj czekam jeszcze na nakaz prokuratorski przeszukania domu panny Febo i chcę to zrobić w czasie, kiedy jej nie będzie. Dostaniemy także nakazy zatrzymania. Włochów aresztujemy jutro do południa, a po panią Febo przyjdziemy do firmy następnego dnia. Niech się trochę pomartwi, gdzie zabalowali jej wspólnicy.

 

Późnym popołudniem zajrzał jeszcze do Uli i opowiedział jej o swoich poczynaniach.

 - Powoli finiszujemy, kochanie. Zdobyłem dowody na to, że to Paulina stoi za tymi napadami. Sabotuje też w firmie kradnąc całe tony dokumentów. Wczoraj nawet ukradła projekty Pshemko. Wracam właśnie z komendy, gdzie złożyłem wszystkie dowody przeciwko niej i jej włoskim kumplom. Nie wywiną się. Jutro inspektor będzie miał nakazy prokuratorskie. W sobotę przywiozę ci rodzinkę. Rozmawiałem z tatą, który zadeklarował, że przygotuje ci pyszny rosołek i równie pyszne drugie danie. Wszystko będzie tak przyrządzone, żebyś nie musiała gryźć. Stęskniłaś się już za nimi, prawda?

 - Bardzo. Nie mogę się już doczekać, kiedy ich uściskam.

 - A ja bardzo bym chciał, żebyś była już w domu. Nawet nie wiesz, jak jest w nim pusto i źle bez ciebie. Dobija mnie to. Marzę o tym, żeby znów móc cię przytulać i zasypiać przy tobie – ze wzruszenia zalśniły mu oczy od łez.

 


Objęła jego twarz dłońmi ścierając mu z policzków te słone krople.

 - Jeszcze tylko trochę, kochany, a znów będziemy razem. Koniecznie trzeba zapytać lekarza, jak długo oni będą mnie tu trzymać. Być może już niedługo, bo na masaże mogę jeździć z domu. Tak myślę.

Te słowa Uli były bodźcem do działania, bo Marek wyszedł z sali dopytując pielęgniarki o lekarza prowadzącego Ulę. Rozmowa z nim była bardzo pocieszająca, bo medyk uznał, że rany na policzkach świetnie się goją i właściwie za kilka dni można by było wypisać pacjentkę do domu.

 - A tak konkretnie…?

Lekarz roześmiał się widząc minę Marka.

 - Niecierpliwi się pan. Nie dziwię się, bo pańska narzeczona leży już tu dość długo. Powiedzmy, w czwartek. Na ten dzień przygotuję wypis.

Marek długo ściskał dłoń lekarza i dziękował mu za opiekę nad Ulą. Potem niemal biegiem ruszył oznajmić jej dobre nowiny.

 

Luiggi zszedł z piętra do kuchni i zakrzątnął się wokół śniadania. Pauliny już od dobrych dwóch godzin nie było, a oni lubili pospać. Nastawił expres i wyciągnął z szafki trzy kubki. Przeraźliwie ziewając niemrawo sięgał po masło i wędlinę z lodówki. Ten leniwy poranek został przerwany przez uporczywy dzwonek u drzwi.

 - Co jest do cholery? Kto się dobija?

Długim korytarzem przeszedł w kierunku wejścia i dość nerwowo szarpnął drzwi. Przed nimi stało czterech mężczyzn w mundurach i jeden po cywilnemu.

 - Pan Luiggi Costa? – zapytał ten ostatni.

Włocha zatkało kompletnie więc tylko kiwnął głową. W tym momencie w salonie ukazało się dwóch pozostałych mężczyzn. Policjanci weszli do środka. Inspektor wyciągnął jakieś dokumenty.

 - Mamy nakaz przeszukania tego domu, a także trzy nakazy aresztowania panów. Są panowie podejrzani o dwa napady i zbiorowy gwałt na osobie pani Urszuli Cieplak.

 - Kto to jest ta pani? My jej nie znamy. Nic nie wiemy o żadnych napadach, tym bardziej o gwałcie – zaprzeczył piskliwym głosem Luiggi.

 - Proszę panów o zajęcie miejsca na kanapie i nie utrudnianie czynności – inspektor kiwnął na jednego z mundurowych, który skuł kajdankami wszystkich podejrzanych. Zaczęło się przeczesywanie całego domu, a rzeczy, które znaleziono, były bardzo interesujące. Dzięki drobiazgowym opisom w zeznaniach Uli zidentyfikowano jej torebkę, pusty niestety portfel bez żadnych dokumentów i paragon potwierdzający zakup szala i sam szal. W pustym pokoju na parterze przeznaczonym na gabinet natknięto się na kilka pudeł zawierających wykradzione z F&D dokumenty, a także teczkę z projektami Pshemko. Dowodów było dość. Zabrano je wszystkie, a trójkę Włochów osadzono w areszcie.

Kiedy Paulina wróciła późnym popołudniem do domu zdziwiła się, że nie ma jej lokatorów, ale pomyślała, że pewnie poszli się rozerwać do jakiegoś stołecznego klubu i za bardzo się tym nie przejęła. Na widok zaparzonej kawy i trzech stojących kubków pomyślała tylko, że pewnie pomysł wyjścia i zabawienia się powstał spontanicznie, że nawet nie zdążyli wypić kawy. Rano przed wyjściem do pracy zajrzała jeszcze do pokoi chłopaków, ale puste łóżka wywołały u niej jedynie niedowierzanie i uśmiech. Bez jakichkolwiek podejrzeń ruszyła do firmy.

 

W F&D inspektor wraz z trzema funkcjonariuszami policji pojawił się koło godziny dziesiątej trzydzieści. Przywitał się z Markiem i poprosił go, by mu towarzyszył podczas zatrzymania panny Febo. Nie mógł odmówić sobie tej przyjemności, a zwłaszcza bezcennego widoku miny tej kanalii. Poprowadził całą grupkę do sali konferencyjnej otwierając na oścież dwuskrzydłowe drzwi i zapraszając policjantów do środka. Na ich widok Paulina oniemiała.

 - Ci panowie do ciebie, moja droga, a raczej po ciebie. Odkąd się tu pojawiłaś ponownie mam przez ciebie same kłopoty.

 - Nie wiem o czym mówisz? – obruszyła się.

 - Naprawdę?

 


 - Wiedziałem od zawsze, że jesteś złą, zepsutą kobietą, ale w najgorszych koszmarach nie śniłem, że potrafisz dopuścić się takich podłości. Patrzyłem ci na ręce, zainstalowałem monitoring i tylko jednej rzeczy nie przewidziałem, a mianowicie, że wróciłaś tu tylko po to, żeby zemścić się na bogu ducha winnej Uli. Nawet nie wiesz, jak bardzo żałuję, że nie potrafiłem jej ochronić. Violetta utrafiła w sedno mówiąc ci, że nie jesteś żadną kobietą z klasą, ale zwykłym, ludzkim ścierwem, które z niskich pobudek potrafi mścić się na niewinnych ludziach. Całkowicie podzielam ten pogląd. Za to, co zrobiłaś, zapłacisz swoją wolnością. Tacy ludzie jak ty nie powinni chodzić wolni po tej ziemi.

 - Niczego mi nie udowodnicie – odezwała się hardo patrząc Markowi prosto w oczy.

 - Ty naprawdę jesteś taka głupia, czy tylko udajesz? Myślisz, że ściągałbym do firmy policję, gdybym nie miał mocnych dowodów? To, że nie tknęłaś Uli palcem nie dowodzi twojej niewinności. Zleciłaś to swoim włoskim ziomkom. Po co brudzić sobie rączki? Na szczęście od wczoraj siedzą w areszcie. Nie wiedziałaś o tym, prawda? Zemsta nie zawsze bywa słodka, a ty, jak się okazuje, nie jesteś taka sprytna jak sądziłaś.

Paulina spojrzała zdziwiona na Dobrzańskiego. W jej głowie rodziła się lawina pytań, a przede wszystkim to jedno. Skąd Marek wie o Luiggim, Luce i Sergio.

 - Panno Febo – podszedł do niej inspektor – Mamy tu nakaz zatrzymania pani jako podejrzanej o podżeganie do dwukrotnego przestępstwa czyli pobicia połączonego z kradzieżą, a także uszkodzenia ciała skutkującego pobytem w szpitalu powyżej siedmiu dni, zbiorowego gwałtu i podania pigułki gwałtu. W pani domu znaleźliśmy opakowanie ketaminy, w którym brakuje jednej tabletki. To właśnie ta, którą jeden z pani włoskich kolegów podał pannie Cieplak. Poza tym będzie pani sądzona za kradzież dokumentów firmowych i działanie na niekorzyść firmy. Chodzi tu też o zabór projektów firmowego projektanta. Grozi pani kara więzienia od pięciu do dwunastu lat. Proszę skuć pannę Febo – rzucił rozkaz do jednego z policjantów, który natychmiast go wykonał.

Plotka, że w firmie jest policja rozeszła się lotem błyskawicy. Ludzie zgromadzili się wzdłuż korytarza i w holu przy windach. Gdy wyprowadzono Paulinę z sali konferencyjnej wśród pracowników przeszedł pomruk zdziwienia. Paulina czuła się okropnie. Była wściekła. Wściekła na Marka, że dopuścił, by ją tak upokorzono. Zrozumiała także, że długo nie będzie miała okazji, by ponownie na nim się zemścić.

 

W czwartek przed południem Marek ponownie zawitał na oddziale chirurgii. Miał nadzieję, że to już ostatni raz. Zastał Ulę pakującą w reklamówki swoje rzeczy. Przywitał się z nią czule mówiąc, że to naprawdę bardzo przyjemny widok widzieć ją szykującą się do wyjścia.

 - Wstałem dzisiaj wcześnie rano i zrobiłem zakupy. Możemy nie wychodzić z domu nawet przez kilka dni. – Ula rozchichotała się.

 - Ja mogę nie wychodzić przez kilka dni. Ty kochanie musisz chodzić do pracy.

 - No tak… - przyznał strapiony. – Pomyślałem jednak sobie, żeby na sobotę zaprosić „Olszańskich”. Obojgu jestem bardzo wdzięczny, bo zastępowali mnie podczas mojej nieobecności. Zamówiłbym dobry catering, żebyś nie musiała stać przy garach. Co o tym sądzisz?

 - Chętnie ich zobaczę. Stęskniłam się za rozmowami z Violą.

 - Będą ci jeszcze zmieniać plastry? – Marek zmienił temat.

 - Już mam zmienione. Mam przyjeżdżać co drugi dzień i je zmieniać aż do całkowitego wygojenia.

 - To żaden problem.

Po odebraniu wypisu i zwolnienia poszpitalnego mogli wracać do domu. Ula była podekscytowana. Prawie miesiąc zajął jej pobyt w szpitalu i tęskniła za domem, bo już za taki uważała mieszkanie Marka.

Podczas jazdy na Sienną on opowiadał jej ze szczegółami przebieg aresztowania Pauliny.

 - Na przyszłość powinienem bardziej wsłuchać się w twoje przeczucia. Intuicja nie zawiodła cię. Od razu wiedziałaś, że przyjazd Pauliny nie wróży niczego dobrego. Do dzisiaj nie mogę sobie wybaczyć, że to bagatelizowałem. Gdybym posłuchał ciebie, być może ustrzegłbym cię przed tym cierpieniem, które musiałaś znieść.

Ula przykryła jego dłoń swoją.

 - Nie obwiniaj się, bo niektóre rzeczy były nieuchronne. Było, minęło, a ja chcę o wszystkim zapomnieć. Blizny już zawsze będą widoczne, ale Viola nauczy mnie makijażu, który je przykryje. Jest w tym naprawdę dobra. Cieszę się na to sobotnie spotkanie, a w niedzielę moglibyśmy pojechać do Rysiowa.

Marek uśmiechnął się szeroko odwracając twarz w jej kierunku.

 - Co tylko zechcesz skarbie. Co tylko zechcesz… Kocham cię.

 - Ja ciebie też…

 

 

EPILOG

 

W połowie października odbyło się wesele Violi i Sebastiana. Ta dwójka nigdy nie żałowała, że przełożyła termin ślubu.

Oboje nawet nie dopuszczali myśli, że ich świadkami miałby być ktoś inny niż Ula i Marek. Ula wyglądała pięknie. Masaże poprawiły ujędrnienie skóry i spłyciły blizny, a makijaż Violi spowodował, że nie było ich widać.

 


Ślub jej i Marka miał się odbyć w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Mieli więc jeszcze trochę czasu. Tuż po weselu Olszańskich wezwano Ulę i Marka na rozprawy odszkodowawcze pozwanych przez nich redakcji. Marek w każdym pozwie wymieniał kwotę stu tysięcy złotych. To było sporo, ale on nie zamierzał odpuszczać i nie chodziło tu o pieniądze, ale o przywrócenie dobrego imienia Uli i przeprosiny na łamach tych gazet. Sąd uznał, że to co zrobiły redakcje, było odrażające i upokarzające dla Uli, która wówczas okaleczona i zgwałcona nie mogła się bronić. Każda z gazet dostała nakaz wypłaty odszkodowania w żądanej przez Marka kwocie. To był pierwszy sukces. Trzy tygodnie później zaczął się proces Pauliny i trzech Włochów. Do Polski przyjechał Alex i nawet rozmawiał z Markiem, który zarzucił mu, że wiedział o planach Pauliny i jej nie powstrzymał. Febo do niczego się nie przyznał. Odpowiadał jedynie z wolnej stopy.

Rozprawa trwała dość długo, bo i zarzutów było sporo. Zanim sąd wydał wyroki Paulina wstała i celując palcem w siedzącą obok Marka Ulę wysyczała: – Nienawidzę cię ty wieśniaro. Żałuję, że nie zleciłam zabicia cię.

Te słowa zrobiły bardzo negatywne wrażenie na sędzinie głównej, która nawet się nie zastanawiała skazując Paulinę na piętnaście lat pozbawienia wolności. Potraktowała ją tak, jakby sama brała czynny udział w obu napadach na równi z Włochami. Oni dostali po dwanaście lat.

Ula i Marek wreszcie mogli odetchnąć i zacząć myśleć już tylko o ślubie. Dzień, w którym się pobierali był najważniejszym dla nich dniem, a uroczystość bardzo piękna, podniosła i wzruszająca. Ula wyglądała cudnie, a Marek patrząc na nią z żarem w oczach szeptał jej do ucha miłosne zaklęcia.

 

K O N I E C

 

środa, 8 maja 2024

"ZEMSTA NIE ZAWSZE JEST SŁODKA" - rozdział 11

ROZDZIAŁ 11

 

Weszła energicznie do sali konferencyjnej i przysiadła na krześle. Koniecznie musiała się uspokoić. Już tyle razy obiecywała sobie, że nie da ponieść się emocjom, a za każdym razem nic z tego nie wychodziło, bo wciąż dochodziła do głosu jej włoska natura.

 


Chyba źle rozegrała tę potyczkę z Markiem. Może byłoby lepiej, gdyby wykazała odrobinę empatii wobec Uli i współczucie wobec swojego byłego narzeczonego. Nie potrafiła się powstrzymać od złośliwości. Nie sądziła, że Marek tak będzie bronił tej Cieplak. Nie spodziewała się po nim takich słów, że „z bliznami, czy bez” dla niego będzie jednakowo piękna. Nie wiedzieć czemu założyła, że z jego strony to tylko taka gra pozorów po to, by ludzie uznali, że jest szlachetnym i prawym człowiekiem, bo pochylił się nad nieszczęściem narzeczonej, mimo że ta doprawiła mu rogi. Nie potrafiła zrozumieć jego postępowania. Wysyłając zdjęcia do brukowców sama opisała całą historię o zdradzie i niewiele w niej zmieniono. A co, jeśli okaże się, że Marek się zmienił, że nie jest już taki jak kiedyś? Wówczas jej wszystkie plany wezmą w łeb. W głowie jej się nie mieściło, że można nadal kochać tak oszpeconą kobietę, taką brzydotę. Doszła do wniosku, że tak naprawdę to nie zna swojego byłego.

 

Marek skończył rozmawiać z prawnikiem i zerknął na zegarek. Do spotkania z nim pozostała mu jeszcze godzina. Zebrał stosik podpisanych dokumentów i wyszedł z gabinetu.

 - Wychodzisz już? – zapytała Viola oderwawszy wzrok od monitora.

 - Wychodzę. Idę załatwić te pozwy. Tu masz podpisaną przeze mnie korespondencję. Spróbuj to dzisiaj wypchnąć. Jeśli znowu się uzbiera, to zadzwoń, a przyjadę. Przypomnij Sebie o tych kamerkach. On ma jakiegoś kumpla, który się tym zajmuje.

 - Wiem. Znam go. Na pewno przypomnę. A ty pozdrów Ulę i powiedz jej, że jak tylko poczuje się lepiej, to wpadniemy ją odwiedzić.

 - Wierz mi Viola, że bardzo chciałbym, żeby te rany się zagoiły. Ona jeszcze ich nie widziała i boję się momentu, kiedy zażyczy sobie lustro.

 


 - Może nie będzie tak źle. Trzeba być dobrej myśli. Leć już, bo się spóźnisz – pośpieszyła go.

 

Było już dobrze po dziewiętnastej, gdy Sebastian po raz drugi tego dnia zaparkował pod firmą. Wysiadł z samochodu i rozejrzał się. W tym samym momencie usłyszał swoje imię i odwrócił się z wyciągniętą do przywitania dłonią.

 - Cześć, Wojtek. Dziękuję ci, że zgodziłeś się założyć te kamerki. To dla nas bardzo ważne. Należność wyślemy ci na konto. Wejdźmy bocznym wejściem. Nie chcę się za bardzo afiszować.

Po około dwóch godzinach obaj wyszli z firmy bardzo zadowoleni. Wojtek zamontował jeszcze dwie ponadplanowe kamery, a widok z wszystkich przerzucił na komputer Sebastiana.

 

Minęły dwa tygodnie odkąd Ula trafiła do szpitala. Marek przyjeżdżał każdego dnia bez przerwy ją wspierając i pocieszając. Martwił się też, że ta płynna dieta nie służy jej zdrowiu. Była bardzo blada i miała podkrążone oczy, choć te ostatnie bez wątpienia od płaczu. Czuła się zbrukana ilekroć pomyślała o tym zbiorowym gwałcie i choć nic nie pamiętała, to jednak świadomość, że spotkało ją coś tak ohydnego była nie do zniesienia. Nie mówiła jeszcze, ale wciąż pisała rozgoryczona, że Marek powinien znaleźć sobie inną narzeczoną, bo ją okaleczono i fizycznie, i psychicznie, a on nie powinien wiązać się z kimś takim. To bolało. Ilekroć czytał te kartki miał łzy w oczach. Wciąż tłumaczył i przekonywał ją łagodnym głosem, że jest najważniejsza w jego życiu i kocha ją za jej wnętrze nie zewnętrze.

 - Jeśli nadal będziesz się przy tym upierać i nie będziesz chciała wyjść za mnie, już do końca życia pozostanę starym kawalerem, bo nie byłbym w stanie tak mocno pokochać jak ciebie, innej kobiety. Przecież jesteś całym moim światem. Rozczulał ją tymi zapewnieniami do łez. Przytulał ją wtedy delikatnie bojąc się, że jeśli zrobiłby to mocniej, mógłby jej wyrządzić krzywdę. Była taka krucha i tak bardzo zeszczuplała…

Nadszedł dzień, że ściągnięto jej te grube opatrunki. Lekarz dokładnie przyjrzał się bliznom.

 - One jeszcze są świeże, ale z każdym dniem będą blednąć. Nie znikną całkiem, ale będą wyglądać zdecydowanie lepiej, no i nie będą aż tak bardzo widoczne – podał jej lustro. – Proszę zobaczyć.

Ula nie zareagowała najlepiej. Widząc swoje oszpecenie rozpłakała się głośno.

 - Pani Urszulo, proszę nie płakać. To wszystko z czasem się zagoi, a to co zostanie widoczne dla oczu zawsze można zamaskować makijażem. Za kolejne dwa tygodnie trafi pani do masażysty. Masaże bardzo są pomocne w niwelowaniu blizn. Trzeba być dobrej myśli. Poza tym jeśli nie czuje pani już dyskomfortu w buzi będzie pani mogła zacząć jeść treściwsze pokarmy i już może zacząć pani mówić, ale ostrożnie. Proszę spróbować.

 - Myśli pan, że kiedyś będę wyglądać normalnie? – powiedziała drżącym głosem.

 - Jestem tego pewien. Za wiele nie straciła pani ze swojej urody. Nadal jest pani bardzo piękna. Daliśmy najcieńsze szwy jakimi dysponowaliśmy i wykonaliśmy naprawdę koronkową robotę. Z czasem pani to doceni.

 - Już doceniam i naprawdę jestem panu bardzo wdzięczna. Myślę, że gdyby nie pan, mogłoby się to skończyć znacznie gorzej.

 - I od teraz tak właśnie proszę o tym myśleć.

Kiedy tego dnia Marek przyjechał ją odwiedzić była już w nieco lepszym nastroju i nawet uśmiechnęła się ostrożnie widząc go w drzwiach.

 - Ściągnęli mi dzisiaj opatrunki i założyli tylko te cieniutkie plastry. Mogę już mówić i mogę już jeść coś treściwszego, ale takiego, żebym nie musiała mocno gryźć.

Marek usiadł obok i przyjrzał się jej twarzy.

 - Wiesz kochanie, że te blizny są naprawdę cienkie sądząc po tych plastrach i nie sięgają aż tak daleko jak początkowo myślano. Chirurg wykonał świetną robotę.

 - Wiem i właśnie dzisiaj mu za to podziękowałam. A tobie dziękuję za to, że wciąż mnie kochasz i wciąż wspierasz. Mam naprawdę ogromne szczęście, bo trafił mi się najlepszy na świecie człowiek. Bardzo cię kocham. Bardzo.

 


Następnego dnia Marek obudził się w zdecydowanie lepszym nastroju. Ula zdrowiała i to był główny powód jego dobrego samopoczucia. Kilka dni wcześniej dostał informację od prawnika, że wszystkie pozwy zostały złożone i teraz trzeba tylko czekać na wezwania z sądu na rozprawy. Adwokat powiedział mu również, że nie jest wykluczone, że połączą te cztery sprawy i wszystkie redakcje dostaną wezwania na ten sam dzień.

 - Tak byłoby najlepiej, bo zaoszczędziłbyś czas na kilkukrotne stawianie się sądzie.

To były naprawdę dobre wieści. Wysiadłszy z windy natknął się na Olszańskiego.

 - Celowo tu na ciebie czekam. Muszę ci coś pokazać. Trochę tego jest, dlatego zamówiłem nam kawę. Jakby co, to Violka jest na posterunku i da nam znać, gdyby ktoś chciał się pilnie z tobą zobaczyć.

W gabinecie Sebastiana obaj rozsiedli się na kanapie przy niskim stoliku, na którym stał laptop. Olszański odpalił go i przesunął w stronę Marka.

 - Tu najpierw obraz z kamerki zamontowanej u Turka. Godzina siedemnasta piętnaście. Spójrz kto wchodzi. Od razu uprzedzę, że Paulina dorobiła sobie klucze do wszystkich najważniejszych pomieszczeń w firmie. Popatrz, jak pewnie się porusza. Nie obawia się, że ktoś ją nakryje, bo nikogo już w firmie nie ma. Nie szuka niczego konkretnego. Wyciąga pierwsze z brzegu segregatory obojętnie czy z umowami, czy z fakturami i wypina całe pliki dokumentów. Robi to w jednym celu, żeby nam zaszkodzić i narobić nam kłopotów, bo wszystko trzeba będzie odtwarzać. A tu kamerka z pomieszczenia socjalnego. Tu nie ma czego wynieść, ale nagrały się dwie rozmowy, które przeprowadziła z Alexem. Zapewnia w nich, że wszystko idzie świetnie i zgodnie z planem. Najważniejsze jest jednak, że wymienia imiona trzech mężczyzn: Luca, Sergio i Luiggi.

 - Luiggi? – powtórzył zdziwiony Marek. – Jeśli się nie mylę, to tak miał na imię syn ich gosposi Domenici. Wychowywali się razem. Kurde blaszka! Nie wierzę, że posunęła się do czegoś takiego. Ewidentnie szkodzi firmie, ale dlaczego mści się na Uli i za co?

 - To nie jest takie skomplikowane, Marek. Jest podła. Nie może przeboleć, że zerwałeś zaręczyny i odwołałeś ślub, a podczas pokazu kolekcji dla mas wybrałeś Ulę niż lot z nią do Mediolanu. To mściwa suka. A teraz spójrz na to. To nagranie z wczoraj z pracowni Pshemko. Widzisz, jak myszkuje przy tej metalowej szafie, w której mistrz trzyma projekty? Zamyka je na klucz, ale i ten udało jej się dorobić. Wyciąga teczkę z jego ostatnimi pomysłami i chowa do tej, którą przyniosła ze sobą. Najlepsze jest to, że Pshemko o niczym jeszcze nie ma pojęcia, ale jestem pewien, że za chwilę to odkryje i wpadnie w histerię. Będzie awantura. Prosto ode mnie idź do niego i wytłumacz mu całą sprawę, żeby miał pojęcie w czym rzecz. No i uczul go, żeby nikomu o tym nie mówił, a zwłaszcza, żeby nie poleciał z awanturą do Pauliny, bo zniweczy cały plan.

 - O to się nie martw. Zgraj to wszystko na płyty. Muszę zawieźć je na policję. Świetnie się spisałeś i specjalne podziękowania dla Wojtka.

 

Pshemko na kradzież projektów zareagował histerycznie, na szczęście Marek zaciągnął go w najdalszy kąt pracowni i wszystko wyjaśnił. Zapewnił go też, że odzyska projekty o ile Paulina ich nie zniszczyła.

W porze lunchu spotkał się z dwoma detektywami, którzy mieli mu do przekazania zdjęcia z inwigilacji Pauliny.

 - Ona nie mieszka tam sama – mówił jeden z nich. – Proszę zobaczyć – podsunął mu zdjęcia zrobione na zewnątrz w ogrodzie ukazujące pannę Febo i trzech mężczyzn o śniadej karnacji siedzących przy ogrodowym stoliku i popijających jakieś trunki. W jednym z nich Marek rozpoznał Luiggiego.

 - To Luiggi Costa – postukał palcem w zdjęcie.

 - Zgadza się. Pozostali to Sergio Farina i Luca Maducci. Zidentyfikowaliśmy ich i ustaliliśmy personalia. Tu dołączamy jeszcze nagrania z ich rozmów, również tych prowadzonych wewnątrz budynku. Mamy taki sprytny sprzęt, który to umożliwia. I to wszystko z naszej strony, panie Dobrzański. W kopercie są jeszcze ustalenia co do przylotu do Polski każdej z tych osób, bo Luiggi Costa przybył tu dwa miesiące wcześniej od pozostałych. Są też numery lotów.

 - Znakomicie się panowie spisali. Jestem ogromnie zobowiązany. Bardzo proszę o fakturę, a pieniądze przeleję natychmiast.

 - Faktura jest w kopercie wraz ze zdjęciami. My się już pożegnamy i życzymy powodzenia.

środa, 1 maja 2024

"ZEMSTA NIE ZAWSZE JEST SŁODKA" - rozdział 10

ROZDZIAŁ 10

 

Był zmęczony. Opuścił agencję i wszedł jeszcze do małego sklepiku po jakiś sok i tabletki od bólu głowy. Stojąc w niewielkiej kolejce zatrzymał wzrok na regale z gazetami i oniemiał. Przynajmniej cztery z nich krzyczały tytułami opisującymi wydarzenia w klubie „Space”. Nie opisywano jednak brutalnego napadu na Ulę, ale treść artykułów traktowała o nagannym i wyuzdanym zachowaniu narzeczonej prezesa F&D. Zdjęcia ukazywały Ulę w trakcie aktów seksualnych z trzema różnymi mężczyznami, a na koniec pokazano kadr z jej pociętą twarzą opatrzony komentarzem, że najwyraźniej panna Cieplak nie sprostała wymaganiom swoich kochanków i dlatego ją tak potraktowali.

Markowi zrobiło się ciemno przed oczami. Jego kochana Ula tak potwornie szkalowana w brukowcach straciła resztki godności. Jak przyjmie to jej ojciec i jak przyjmie to Rysiów? Przecież tam ta zaściankowa ludność czytała tylko takie gazety. W małych mieścinach każdy każdego zna i plotkuje ile wlezie. Dzisiaj te brukowce dostarczyły pożywkę do plotek na kolejne pół roku.

Kupił sok i tabletki, a także wszystkie gazety z tym obrzydliwym materiałem. Nie miał zamiaru tak tego zostawiać. Wszystkie pozwie do sądu o odszkodowanie i nie będzie żądał mało. Jutro z rana porozumie się ze swoim prawnikiem. Wsiadł do samochodu i jeszcze raz przejrzał zdjęcia zamieszczone w prasie. Na każdym z nich Ula była bardzo blada i miała zamknięte oczy. – Żadnemu pismakowi nie przyszło do głowy, że ona jest nieprzytomna? Przecież to widać jak na dłoni.

Zanim ruszył do Rysiowa podjechał pod komendę policji, która prowadziła śledztwo w sprawie Uli. Inspektorowi pokazał te gazety.

 - To obrzydliwe i mam nadzieję, że uda się panom zidentyfikować sprawców. Na zdjęciach widać, że ona jest nieprzytomna i niczego nieświadoma. Niektórzy dziennikarze, to prawdziwe hieny, nie uważa pan? Zamierzam pozwać wszystkie redakcje, które upubliczniły te zdjęcia.

Godzinę później dojechał do Cieplaków. Wchodził przez bramę gdy doszedł do niego podniesiony z oburzenia głos pani Dąbrowskiej, sąsiadki Józefa i największej rysiowskiej plotkary. Drzwi do garażu były otwarte na oścież i to w nim perorowała wścibska sąsiadka.

 


 - To wstyd i wielka hańba, panie Józefie. Gdyby Ula była z moim Bartkiem, nigdy do takiego skandalu by nie doszło. Teraz cały Rysiów aż się trzęsie od plotek.

Marek nie czekał. Widział, jak bardzo Józef jest zdenerwowany i jak trzęsą mu się ręce. Wszedł do środka i huknął: – Dosyć! – Dąbrowska aż poskoczyła łapiąc się za swój obfity biust.

 


 - Rysiów trzęsie się od plotek? Jeśli tak, to tylko dzięki pani. Jest pani szybsza od Polskiej Agencji Prasowej. Zdecydowanie powinno się pani obciąć język. Nic pani nie wie, nie ma pojęcia o tym, co się stało, ale do osądzania jest pani pierwsza. Teraz proszę stąd wyjść, bo to co mam do powiedzenia w najmniejszym stopniu nie dotyczy pani. Żegnam.

Kiedy Dąbrowska się wyniosła Marek podszedł do Józefa. Ten ostatni najwyraźniej ledwo trzymał się na nogach i płakał.

 - Dlaczego…? Dlaczego, to spotkało moją córkę? Przecież to dobra, uczciwa i porządna dziewczyna.

 - Ja to wiem, panie Józefie. Chodźmy do domu. Zażyje pan najpierw leki, a potem wszystko panu opowiem.

Kiedy skończył Józef wciąż był roztrzęsiony. Nie mógł uwierzyć w to co się stało. Wciąż zadawał pytanie, jak jego dziecko będzie żyć z taką traumą.

 - Opiekuję się nią najlepiej jak potrafię. Nie mogłem jej zabronić pójść na ten wieczór panieński. Nie mogłem pójść z nią. Jestem codziennie w szpitalu. Ona na razie nie może mówić, bo twarz musi się dobrze zagoić. Będzie jadła przez rurkę. Dobrze by było, żebyście nie nalegali na odwiedziny, bo ona wciąż płacze i nic nie może powiedzieć. Ja będę codziennie dzwonił do pana i przekazywał informacje o jej zdrowiu. A tymi szmatławcami niech się pan nie martwi. Jutro wystosuję pozwy do sądu. Zapłacą horrendalne odszkodowanie za to, że opublikowali nieprawdę. Zamierzam zażądać dużo pieniędzy i sprostowania w każdej z tych gazet. Nie odpuszczę.

 - Dziękuję, synu. Dziękuję za nią. Ucałuj ją od nas jutro i powiedz, że wszyscy trzymamy kciuki za jej wyzdrowienie. Będę musiał to jakoś delikatnie przekazać Jaśkowi i Beatce…

Józef przerwał nagle słysząc głośne burczenie w brzuchu Marka.

 - Przepraszam. Rano zjadłem tylko batona i jestem głodny.

Cieplak wstał i zakrzątnął się koło kuchennego pieca.

 - Podsmażę ci trochę pierogów z mięsem. Ostatnio Ula sporo narobiła. Zaparzę ci też kawy. Ona trochę postawi cię na nogi.

 

Wracał. Czuł się tak jakby wypompowano z niego powietrze. Te obrzydliwe artykuły dobiły go. Jak ma powiedzieć o tym wszystkim Uli? Przecież ona tego nie zniesie. Doszedł do wniosku, że na razie jej nic nie powie. Ona teraz musi mieć spokój. Zaparkował przed blokiem i zanim wysiadł posłał jej jeszcze sms-a.

Kochanie, z tatą załatwiłem. Przesyła Ci uściski i mocno trzyma kciuki za Twoje zdrowie. Wynająłem też detektywów. Od jutra zaczynają działać. Jutro będę trochę później, bo mam do załatwienia pilną sprawę u mojego prawnika. Muszę też na chwilę zajrzeć do firmy. Śpij dobrze. Kocham Cię.

Tyle co wysłał wiadomość telefon rozdzwonił się, a na ekranie pojawiło się nazwisko Seby.

 - Cześć, Sebastian. Z Violką wszystko w porządku?

 - Nerwowa jest. Nadal nie może znaleźć sobie miejsca. Chce przełożyć ślub do momentu aż Ula nie wyzdrowieje.

 - To może trochę potrwać. Jest po dość długiej operacji rozbita i fizycznie, i psychicznie. Przecież ten ślub jest już teraz w sobotę.

 - Myślę, że chyba przełożymy. Nie będzie dwóch głównych świadków, a my nie chcemy nikogo innego. Powiedz mi, czy Ulkę można odwiedzić?

 - Wolałbym nie. Ona nie może mówić. Ma szwy założone na tych cięciach i dopóki się nie wchłoną, a rany nie zaczną goić, nie wolno jej otwierać ust. Nawet jej rodzina na razie nie będzie przyjeżdżać. Musicie trochę zaczekać. Seba, ja będę jutro rano w firmie, to jeszcze pogadamy. Dzisiaj jestem już tak zmęczony, że lecę z nóg. Pozdrów Violettę. Z nią też chciałbym pogadać.

 

Następnego dnia, jak tylko dotarł do firmy, zamknął się z Violettą i Olszańskim w gabinecie tego ostatniego. Streścił im po krótce swoje poczynania z poprzedniego dnia i wspomniał o tych oszczerczych artykułach.

 - Czytaliśmy je – Viola potwierdziła ze smutkiem w głosie. – Naprawdę nie rozumiem, kto mógł napisać te wszystkie ohydztwa i nie pojmuję, jakim trzeba być zwyrodnialcem, żeby tak ją zmaltretować, a potem jeszcze uwieczniać tę mękę na zdjęciach. Tak musiało to wyglądać. Gwałcili ją po kolei i robili jej sesję zdjęciową. – Viola nie wytrzymała i rozpłakała się. – I jeszcze ta głupia Paulina, która nigdy przecież nie czyta brukowców, a tym razem wylazła z windy z triumfującym uśmiechem na ustach i plikiem gazet w dłoni. Od razu podeszła do mnie i wysyczała: – Viola musisz być dumna ze swojej przyjaciółki. Niezłą atrakcję zapewniła ci na twoim wieczorze panieńskim. Zachowała się jak zwykła dziwka no i znowu stała się brzydulą.

Wściekłam się, bo już wcześniej oglądałam te szmatławce. Powiedziałam jej, że jest zwykłą świnią. Powiedziałam, że nie jest żadną kobietą z klasą, ale zwykłym ludzkim ścierwem, które cieszy się z nieszczęścia innych. Obiecała mi zwolnienie dyscyplinarne…

 - Bez obaw, Viola. Ona nie ma w tym zakresie nic do powiedzenia. To ja jestem prezesem i nie mam zamiaru pozbywać się mojej najlepszej asystentki. Poza tym dobrze jej powiedziałaś, bo myślę, że ona ma wydatny udział w tych napadach.

 


To na razie tylko przypuszczenie, ale graniczące z pewnością. Wynająłem ludzi, którzy już nad tym pracują. Za chwilę jadę do prawnika. Wnoszę sprawy tych publikacji do sądu i żądam wysokiego odszkodowania. Tak sobie nie będą pogrywać. Czymś takim można zniszczyć człowiekowi życie, a już na pewno nadszarpnąć reputację. Na razie nic nikomu nie mówcie, a zwłaszcza Paulinie. Ona nie może się niczego domyślać.

 - Na pewno nie puścimy pary z ust – zapewnił Sebastian. – Poza tym musisz wiedzieć, że zaczęły ginąć w firmie dokumenty. Adam się skarżył, że brakuje kilku umów i sporej ilości faktur. Na co komu faktury? Poza tym Pshemko szaleje, bo okazało się, że materiały, które przysłano z Włoch są gatunkowo gorsze od tych, które zamawiał. To wygląda tak jakby ktoś podmienił specyfikację.

 - Tu już nie uwierzę w przypadek. To też sprawka Pauliny, tylko trzeba jej to udowodnić. Proszę cię zajmij się tym Seba. Dyskretny monitoring w gabinecie Turka, pracowni Pshemko i w konferencyjnej. Jak najszybciej. Daj też jedną kamerkę do pomieszczenia socjalnego i w okolicy wind, żeby był widok na recepcję. Musimy wiedzieć, co Paulina porabia, jak ma za dużo swobody. Pshemko powiedz, niech zrobi specyfikację jeszcze raz i da ją bezpośrednio tobie. Zamówimy ponownie te materiały. Co ustaliliście z weselem?

 - Przekładamy – odpowiedzieli chórem. – Spróbujemy załatwić coś na początek października. Mamy nadzieję, że do tego czasu Ula wydobrzeje i będzie mogła nam świadkować.

 - No dobra… To na razie tyle. Chodźmy Viola, do siebie. Sekretariat nie może być za długo pusty. Ja muszę jeszcze skontaktować się z prawnikiem.

Przed wejściem do sekretariatu natknęli się na Paulinę.

 - No jesteś wreszcie – wysyczała z wyrzutem. – Od kiedy zaczęłam pracować usiłuję ustalić z tobą kilka rzeczy, a ciebie wciąż nie ma, albo nie masz czasu.

 - Teraz też nie mam – chciał ją zbyć – i ruszył do gabinetu prosząc Violę jeszcze o kawę. Paulina poszła za nim. Usiadła w fotelu ostentacyjnie zakładając nogę na nogę.

 - To czego chcesz? Śpieszę się i nie mam całego dnia, więc do rzeczy.

 - Najpierw chciałam pogratulować ci narzeczonej. Niezłe poroże ci przyprawiła no i nie będzie już taka piękna.

 - Nie masz pojęcia o czym mówisz więc nie wydawaj pochopnych sądów. To po pierwsze. A po drugie to nie jest twoja sprawa, czy moja narzeczona przyprawia mi rogi, czy nie. Ja na pewno nie będę tego roztrząsał z tobą, bo jesteś ostatnią osobą, z którą chciałbym dyskutować o swoim związku. I jeszcze jedno. Z bliznami, czy bez, dla mnie jest jednakowo piękna i pociągająca.

 -To bardzo ciekawe co mówisz, bo o ile wiem, całe życie uganiałeś się za pięknymi kobietami.

 - Może i tak, tylko wiesz co? Te wszystkie piękne kobiety miały pusto w głowach, a ich inteligencja nie przekraczała IQ pierwotniaka. Najseksowniejszą częścią ciała kobiety jest mózg, a w przeciwieństwie do większości pięknych kobiet Ula go posiada. W czymś jeszcze mógłbym być ci pomocny? – zapytał szyderczo.

 - Owszem. Znalazłam świetną firmę produkującą pasmanterię i dodatki całkiem niedrogo. Chciałabym z nimi nawiązać współpracę. Poza tym żądam zwolnienia dyscyplinarnego dla Violetty. Obraziła mnie przy pracownikach.

 - To nie wiesz, co należy zrobić? Zredaguj umowę przedwstępną, daj ją do sprawdzenia prawnikom i przedstaw kontrahentowi. Jeśli zgodzi się na nasze warunki, to wtedy umówię się z nim na jej podpisanie. Co do Violetty, to nie mam zamiaru zwalniać kolejnej asystentki, bo ty tak chcesz. Nie traktuj jej z góry, to nie doczekasz się obraźliwego traktowania. A teraz pozwól mi wreszcie załatwić pilniejsze sprawy od twoich dodatków, dobrze?

Wyszła z gabinetu obrażona, że tak obcesowo ją potraktował.