Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 13 października 2016

MOŻE JESZCZE KIEDYŚ, GDZIEŚ...? - rozdział 5

ROZDZIAŁ 5


„Pogrzeb oprócz mojej rodziny, Tani i Uwe, gromadzi jeszcze kilka osób. Jest Klaus, przyjaciel i wspólnik Thomasa, trochę ludzi z firmy, których Klaus mi przedstawia a także prawnik mojego zmarłego męża. Smutna to uroczystość i bardzo przejmująca. Ciągle płaczę i jestem taka rozdygotana. Kulminację mam w momencie, gdy trumna z ciałem wjeżdża do krypty. Ściska mi się boleśnie serce i trzęsę się jak osika. Stojący obok tata przytula mnie mocno. Nie mogę sobie poradzić z tą stratą. Przerażająco dobitnie dociera do mnie, że już nigdy go nie zobaczę, nie porozmawiam i nie przytulę. To boli, bardzo boli. Pociesza mnie tylko myśl, że on przez ostatnie lata miał też dobre momenty, które chociaż na chwilę pozwalały zapomnieć mu o chorobie i cieszę się, że mogłam się do tego przyczynić. To takie niesprawiedliwe, że ludzie odchodzą w kwiecie wieku. Thomas miał zaledwie trzydzieści dziewięć lat. Mógł jeszcze tyle rzeczy zrobić dla świata…
Po pogrzebie docieramy do domu i gromadzimy się wszyscy w salonie. Rozmawiam z Klausem. Thomas miał rację, że on będzie chciał odkupić udziały.
 - Wiem Ula, że to nie najlepszy moment, ale nie mam pojęcia kiedy miałbym znaleźć czas, by ponownie cię odwiedzić…
 - Chcesz odkupić udziały Thomasa? – pytam wprost. Widać, że jest zaskoczony.
 - Skąd wiesz?
 - Jeszcze przed śmiercią Thomas mi mówił, że pewnie będziesz chciał odkupić. Wiedz, że on nie miał nic przeciwko temu. Ja nie znam się na informatyce i tak naprawdę nie potrzebuję tych udziałów. On mówił, że jesteś uczciwy i uczciwie policzysz ile są warte.
 - O to możesz być spokojna. Powiadomię cię, kiedy mogłabyś podpisać akt notarialny. Postaram się załatwić to szybko. Jak podpiszesz akt pieniądze od razu mogę przelać na twoje konto.
Żałobnicy raczą się kawą, którą właśnie zaparzyła Tania. Uwe pomaga wnosić tace z małymi tartinkami i innymi przystawkami. Tania obawia się o swoją pracę. Chyba martwi się, że teraz po śmierci Thomasa zwolnię ją. Moje słowa jednak ją uspokajają.
 - Nie martw się Taniu. Będziesz przychodzić tak jak dotychczas. Zanim ureguluję wszystkie sprawy minie sporo czasu. Wprawdzie zamierzam wrócić do Polski, ale tego domu nie sprzedam. Uwe nadal będzie doglądał ogrodu nawet wtedy jak mnie tu nie będzie. Potem już jak wyjadę nie będziesz musiała przychodzić co tydzień. Będę tu jednak częstym gościem i zawsze uprzedzę cię o moim przyjeździe, żebyś mogła posprzątać. Twoja pensja na tym nie ucierpi zapewniam cię.
Najwyraźniej jej ulżyło. Odetchnęła głęboko i podziękowała mi.

Tata z dzieciakami został przez następne dwa tygodnie. Był dla mnie prawdziwym wsparciem. Dzięki niemu powoli się otrząsam z tej traumy chociaż nie ma dnia, żebym nie była na cmentarzu. Przysiadam na kamiennej ławeczce i rozmawiam cicho z Thomasem, choć tak naprawdę jest to tylko monolog a nie rozmowa. Mam jednak nadzieję, że on mnie słyszy i czuwa nade mną. W domu nie poczyniłam żadnych zmian. Chcę, żeby wszystko było tak jak za życia Thomasa. Mam wrażenie, że wówczas mocniej odczuwam jego duchową obecność. Bardzo mi go brakuje. Ilekroć przysiadam na werandzie z kubkiem smolistej kawy przyłapuję się na tym, że wciąż zerkam na fotel obok, jakby za chwilę miał się na nim zmaterializować Thomas, któremu trzeba poprawić zsuwający się z kolan koc. Czuję się strasznie samotna. Oprócz Uwe i Tani nikt tu nie zagląda.
Tydzień po pogrzebie pojechałam do kancelarii. Notariusz odczytał mi testament i wręczył mi go. Nagle stałam się zamożną kobietą. Sam dom wart był w przeliczeniu na złotówki dwa miliony dwieście tysięcy. To ogromny spadek i śmiało mogę powiedzieć, że Thomas zabezpieczył mnie na resztę mojego życia.”
 - Thomas był wspaniałym człowiekiem, szlachetnym i dobrym. Ja w porównaniu z nim jestem nikim – stwierdził zgodnie z prawdą. – Jak ona może mnie jeszcze kochać? Po tym wszystkim, co jej zrobiłem? To wydaje się tak absurdalne, że aż niemożliwe. Minęło pięć lat i ja się zmieniłem, ale i tak do pięt mu nie dorastam. Choroba potrafi przewartościować człowieka i nawet zmienić jego charakter. Zmienia priorytety. Czy ja kiedykolwiek byłem tak łagodny jak Thomas? Chyba nigdy. Przez ostatnie lata zrobiłem się szorstki jak papier ścierny. Zdziczałem i bliżej mi do wiecznie ponurego Alexa niż do Thomasa.


 Sebastian wciąż powtarza, że to chroniczny brak kobiety. Faktycznie od czasu tego SPA nie byłem z żadną. Żyję jak mnich na własne życzenie. Chyba już nie potrafię budować relacji z kobietami tak jak kiedyś. Tylko z Ulą mógłbym jeszcze być szczęśliwy z żadną inną. Pytanie tylko, czy ona po tak dramatycznych przejściach będzie się chciała z kimś związać? Będzie się chciała związać ze mną? Mam nadzieję, że dziesiątego września dostanę odpowiedź na wszystkie pytania.
„Zaczęłam pisać. Czuję taką potrzebę przelania wszystkiego na papier, całego mojego życia, które nie było sielanką lecz ciągłą walką o coś lub dla kogoś. Czuję się trochę zmęczona tym życiem, a jednocześnie brakuje mi aktywności. Przy Thomasie byłam w ciągłym ruchu, bo wciąż wymagał ode mnie opieki. Prałam, gotowałam, dbałam o jego higienę. Teraz kiedy go już nie ma czuję się jak w zawieszeniu. Bezczynność nie jest dla mnie. Nie muszę pracować, bo mam z czego żyć, ale jak wrócę do Polski to pewnie rozkręcę jakiś mały interes. Nie mogłaby nie pracować, bo to wbrew mojej naturze. Póki co piszę i sama jestem ciekawa co z tego wyjdzie. To coś w rodzaju pamiętnika. Wcześniej też pisałam pamiętnik, ale chyba gdzieś zaginął, bo nie umiałam go znaleźć. Czas dzielę między pisanie i wizyty na cmentarzu. Nie wiem co będzie jak wrócę do Polski. Na pewno tych wizyt będzie mi bardzo brakowało. Thomas zawsze potrafił słuchać, więc może i teraz mnie słyszy?
Praca posuwa się do przodu i z każdym dniem przybywa stron. Nie wiedziałam, że moje zmagania z życiem mogą zająć tak dużo miejsca. Napisałam tyle stron, że powinnam to chyba wydać drukiem, ale nie tu. Ta książka powinna wyjść w Polsce. Niemcy mają jednak inną mentalność od naszej i być może nie zrozumieliby wielu rzeczy.
Znalazłam dwa godne uwagi wydawnictwa. Jedno z nich to „Iskierka” Pamiętam, że kiedyś Marek tak mnie nazywał. Mówił: „jesteś ciepłą iskierką, która ogrzewa mi serce”. Szkoda, że to były tylko nic nie znaczące słowa… Drugie to „Znaki czasu”. Zadzwoniłam tam i rozmawiałam z samym dyrektorem. Był dość uprzejmy i poprosił o przesłanie rękopisu. Powiedziałam mu, że to nie rękopis i że pisałam w komputerze więc mogę przesłać mu wydruk. Uspokoił mnie, że właśnie o to mu chodziło. Dogadaliśmy sprawę i wydruk książki poszedł do Polski. Teraz czekam niecierpliwie jak ją ocenią i czy takie coś ma w ogóle szansę zaistnieć na polskim rynku wydawniczym.
Staram się nie tracić czasu. Czekając na telefon z wydawnictwa zaczęłam szukać mieszkania w Polsce. Wynajęłam pośrednika i opisałam swoje wymagania. Ma być przestronne, jasne i w centrum Warszawy. Ma też posiadać garaż, bo nie będę parkować pod chmurką. Wkrótce dostaję pierwsze propozycje wraz ze zdjęciami. Jedna z nich szczególnie przypada mi do gustu. Mieszkanie jest duże. Niemal apartament. Ma cztery pokoje w tym ogromny salon i otwartą na niego kuchnię. Spora łazienka, osobno toaleta i obszerny przedpokój. Wygląda na nowe i rzeczywiście takie jest, bo blok, w którym miałabym zamieszkać oddano do użytku zaledwie kilka miesięcy temu. Decyduję się błyskawicznie, bo lokalizacja też jest bardzo dogodna. Blok mieści się na rogu Żelaznej i Twardej. Blisko centrum. Dogrywam wszystko z pośrednikiem. Tanio nie jest, ale stać mnie. Przecież to inwestycja na całe życie. Wkrótce przysyłają mi akt notarialny do podpisu. Wraz z nim przesyłam potwierdzone notarialnie upoważnienie dla taty, by mógł działać w moim imieniu. Tak będzie prościej tym bardziej, że ja jeszcze nie mogę się ruszyć z Poczdamu.
 - Róg Żelaznej i Twardej? Przecież to rzut beretem ode mnie – pomyślał zdziwiony. – Doskonale wiem, który to blok. I jeszcze ta „Iskierka” To nie były słowa bez znaczenia, bo to właśnie na jej cześć, na cześć Uli nazwałem tak wydawnictwo. Szkoda, że wybrała to drugie, bo być może spotkałbym ją znacznie wcześniej. Cóż za zbieg okoliczności! Naprawdę mieszkamy obok siebie, a ja o niczym nie miałem pojęcia.
„Wreszcie doczekałam się wieści z wydawnictwa. Wydrukują ją pod warunkiem, że doślę dziesięć ostatnich stron! Zrobię to tuż przed moim wyjazdem do Polski. Tak się cieszę. Dyrektor bardzo mnie chwalił. Mówił, że po niezbędnych korektach książka idzie do druku i na półkach księgarskich można będzie się jej spodziewać w okolicach pierwszego września.
 - Jeśli pani sobie życzy możemy zrobić też książce kampanię reklamową. Wydrukujemy kilkanaście plakatów i umieścimy na szybach wystawowych zaprzyjaźnionych księgarń.
 - To doskonały pomysł.
 - W takim razie powiem tylko jeszcze, że fakturę za całość prześlemy niezwłocznie.
 - A ja niezwłocznie ureguluję. Bardzo panu dziękuję.
Ucieszona tymi pozytywnymi wieściami powoli szykuję się do opuszczenia przytulnego domu Thomasa. Reguluję wszystkie płatności z Tanią i Uwe zapewniając ich, że będę z nimi w stałym kontakcie. Dzwonię też do taty mówiąc mu, że wracam na dobre i przyjadę samochodem, który pozostał mi w spadku po moim mężu. Samochód jest stosunkowo duży i wiele rzeczy się w nim zmieści. Pakuję przede wszystkim dokumenty, bo one są bardzo ważne. Potem swoje ciuchy i trochę drobiazgów. Robię jeszcze zakupy tutejszych specjałów, żeby uraczyć nimi moją rodzinę. Mam zamiar wyjechać jutro wieczorem. Rano przyjdzie jeszcze Tania i pomoże mi okryć prześcieradłami wszystkie meble, żeby ochronić je przed kurzem. Zamykam dom i bramę na cztery spusty i zanim ruszę w drogę zaglądam jeszcze do Thomasa. Do wazonu wkładam ogromny bukiet czerwonych róż i zapalam dwa duże znicze. Będą się palić przez co najmniej trzy dni.
 - Chciałam się pożegnać kochany. Jak mówiłam ci wcześniej, wracam do Polski. Nie mam słów, żeby wyrazić swoją wdzięczność za wszystko to, co dla mnie zrobiłeś. Chcę, żebyś wiedział, że nigdy o tobie nie zapomnę i zawsze będę nosić cię w moim sercu. Byłeś najlepszym, co przytrafiło mi się w życiu i tylko żałuję, że nie dane nam było spędzić ze sobą więcej czasu. Bądź zawsze ze mną i czuwaj nade mną. Spoczywaj w pokoju.
Ciężko mi się ruszyć. Mam tyle żalu do stwórcy, że tak przedwcześnie mi go zabrał. Myślę, że gdyby dano nam więcej czasu, mogłabym pokochać go równie mocno jak Marka. Zaczyna zmierzchać i wiem, że czas ruszać w drogę. Głaszczę chłodny marmur i ze smutkiem odwracam się w kierunku bramy.
 - Niedługo tu wrócę i zapalę ci światełko.
Zaczynam nowy etap w swoim życiu. Czas na zmiany. Mieszkać mam gdzie. Pracę też jakąś znajdę lub otworzę coś swojego. Wierzę, że będzie dobrze. Wierzę w duchową obecność przy mnie Thomasa i wierzę, że on nie pozwoli, żebym była nieszczęśliwa. Myślę, że wyczerpałam limit złych zdarzeń w moim życiu i że już o nic nie muszę walczyć. Teraz może być tylko lepiej.
Zamknął książkę i zamyślonym wzrokiem spojrzał na rodzący się za oknem świt. Zaczęło wschodzić słońce. Już nie będzie się kładł i tak nie mógłby zasnąć. Ta książka wzbudziła w nim wiele emocji i to skrajnych. Bez wątpienia wyłaniał się z niej obraz kobiety siłaczki, kobiety, która nie zna słów „nie da się nic zrobić”, która walczy i wierzy, że osiągnie cel. Nie udało jej się tylko z Thomasem. Nie mogła wygrać w starciu z jego śmiertelną chorobą, która tak potwornie wyniszczyła mu organizm. Mimo to był pewien, że dzięki niej Thomas przez kilka miesięcy lub nawet rok wymykał się śmierci z rąk. On sam będąc na jej miejscu nie podołałby i na pewno by się poddał. Życie strasznie ją doświadczyło. Najpierw śmierć matki, choroba ojca i śmierć Thomasa. To dość jak na jedną osobę. Ona powinna teraz pomyśleć o sobie, skupić się na rzeczach dla niej ważnych i chyba tak zrobi. Świadczą o tym ostatnie zdania książki. Miał nadzieję, że będzie mu dane pomóc jej w tym.


Upiekł sobie dwa tosty a do nich usmażył jajecznicę i zaparzył cały dzbanek kawy. Czuł się zmęczony mimo wziętego chłodnego prysznica. Ta nieprzespana noc dała mu się we znaki.


 Kilka minut po siódmej wyszedł z mieszkania. Nawet szybki marsz do pracy nie pomógł i czuł, że nadal ma ociężałą głowę. Na parkingu przed biurowcem natknął się na Sebastiana. Przyjaciel przyjrzał mu się uważnie.
 - Jakoś marnie dzisiaj wyglądasz, jakbyś nie zmrużył oka.
 - Bo nie zmrużyłem. Czytałem całą noc.
 - Dokumenty? Czy ty naprawdę nie masz nic lepszego do roboty od ślęczenia nad papierzyskami do bladego świtu? – zapytał z wyrzutem.
 - Nie nad dokumentami… Czytałem książkę. Książkę napisaną przez Urszulę Cieplak.
Sebastian aż przystanął z wrażenia.
 - Przez Urszulę Cieplak? Przez tę Urszulę Cieplak?
 - Przez tę samą. Odnalazłem ją i to przez zupełny przypadek. Wczoraj natknąłem się na tę książkę w księgarni tuż obok. Jest tam też plakat, który ją reklamuje. Dziesiątego września ma być spotkanie z autorką, na które zamierzam pójść. Zamierzam błagać ją na kolanach o rozmowę. Muszę jej wszystko wyjaśnić.
 - Ty naprawdę ją kochasz? Minęło tyle lat, a ty wciąż ją kochasz… - Olszański pokręcił z niedowierzaniem głową.
 - A co myślałeś, że gdybym jej nie kochał rzuciłbym tę włoską harpię? Gdybym ją poślubił, dzisiaj byłbym emocjonalnym wrakiem człowieka. Strasznie ją skrzywdziłem – odparł żałośnie.
 - Kogo? Paulinę?
 - Ulę Seba, Ulę. Paulina skrzywdziła się na swoje własne życzenie.
 - Myślisz, że ci wybaczyła?
 - Mam wielką nadzieję bracie. Ona miała bardzo ciężkie życie. Czytałem tę książkę całą noc i nawet momentami ryczałem jak bóbr, bo to, co ona przeszła jest straszne i nawet nie będę ci o tym opowiadał. Chcesz wiedzieć, to kup tę książkę i przeczytaj. Jestem pewien, że wstrząśnie tobą tak jak mną.
 - Kupię. Na pewno kupię. Wiesz, że czuję się winien wobec niej za tę intrygę, którą namotałem. Gdybym tylko mógł błagałbym ją o wybaczenie.
 - Może taka okazja nadarzy się wcześniej niż myślisz. Wszystko zależy od tego, czy ona będzie chciała ze mną porozmawiać czy nie.

16 komentarzy:

  1. Hej! Piękna choć smutna część. Kręcę się z niecierpliwości czekając na spotkanie Uli i Marka. Pozdrawiam Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara kochana
      Jeszcze tylko tydzień i doczekasz się ich spotkania. Nie mogłam go przyspieszyć, bo należało zakończyć sprawy dotyczące Thomasa.
      Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam Cię serdecznie. :)

      Usuń
  2. Świetnie i szybko się czytało. Dobrze, że ja nie muszę czegoś takiego przeżywać, bo chyba byłoby ze mną krucho. Czekam na cd i na spotkanie U i M. Pozdrowienia Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina
      Bardzo dziękuję. Dla mnie samej opisywanie tej traumy było sporym wyzwaniem, a co dopiero gdybym sama musiała uczestniczyć w wydarzeniach. Dla każdej kobiety to skomplikowana sytuacja.
      Pozdrawiam Cię najpiękniej.:)

      Usuń
  3. Witaj Małgosiu,
    naprawdę twarda sztuka z tej Uli! Może być wzorowym przykładem na potwierdzenie powiedzenia, że co nas nie zabije, to nas wzmocni! Skąd taka krucha, delikatna i młoda dziewczyna znajduje w sobie siłę aby z podniesioną głową kolejny raz stawać do walki z nowymi przeciwnościami losu? Jest jej ciężko, nawet bardzo, ale dość szybko znalazła niezły sposób aby poradzić sobie z tęsknotą za mężem i z ponownym poukładaniem życia na nowo. Zastanawiam się czy Ula podejmując decyzję o wydaniu pamiętnika zastanowiła się chociaż przez moment, że być może książka trafi w ręce Marka?! Chyba jednak nie. Myślę, że pojawienie się Marka na spotkaniu autorskim z jej książką może być dla niej dość krępujące. Marek po przeczytaniu pamiętnika wie o niej prawie wszystko, a przede wszystkim, to że ona go ciągle kocha. Natomiast Ula nie wie o nim zupełnie nic. Może przecież zakładać, że jest on szczęśliwym mężem i ojcem. Może też przypuszczać, że pojawił się dlatego, że znowu potrzebuje pomocy. Nie wiem czy w takim przypadku zgodzi się na rozmowę, a nawet jeśli, to czy uwierzy Markowi? I chyba nie pomoże tutaj klękanie Marka? Zresztą Marek też ma pod górę. Być może gdyby nie wiedział o cierpieniu Uli, byłoby mu łatwiej na tym spotkaniu? Sam wini się za jej niezbyt łatwe życie. W związku z tym tylko tak hipotetycznie zastanawiam się też, czy starczy mu odwagi aby do niej podejść, czy nie stchórzy i nie wymyśli jakiegoś innego sposobu na spotkanie jej w cztery oczy a nie przy iluś tam ludziach? Oczywiście zżera mnie ciekawość co Ty wymyśliłaś w tym względzie i jak potoczy się ich spotkanie. Mam nadzieję, że moje obawy są płonne, że ponieważ upłynęło tyle czasu, to Ula nie tylko mu wybaczyła ale również nie pamięta upokorzenia, które zgotował jej Marek razem z Sebą. Trochę się motam, ale może zrozumiesz o co mi chodzi?! Chciałabym aby Ula już nie musiała w żaden sposób cierpieć:) No i oczywiście żeby im się udało poukładać swoje relacje na nowo:) Dziękuję za dzisiaj. Chyba nie muszę pisać, że z niecierpliwością i z natłokiem różnych pytań i wątpliwości czekam na ciąg dalszy ich historii:) Stwierdzam, że w tym opowiadaniu im dalej w las, tym więcej nieznanych drzew:) Serdecznie pozdrawiam i przesyłam cieplutkie uściski z zimnego i wietrznego miasta:)
    Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaju
      Ja założyłam, że ona nawet o tym nie pomyślała. Pisanie potraktowała jako rodzaj terapii. Ona nikomu nie powiedziała, że pisze książkę, nawet swoim najbliższym.Taka refleksja najdzie ją znacznie później, że nikt o książce nie wie. Nie miała pojęcia, co dzieje się z Markiem, a już na pewno nie pomyślała, że on może być potencjalnym nabywcą jej książki.
      Dalsze przypuszczenia, co do reakcji Uli na jego obecność na spotkaniu skonfrontujesz z szóstym rozdziałem, który już za tydzień. Marek jest zdesperowany. Wie, że jeśli ma porozmawiać z Ulą i wszystko jej wyjaśnić, to ten wieczór autorski jest jedyną szansą.

      U mnie też z pogodą nieciekawie. Jak nie leje, to wiatr chce głowę urwać. Mam nadzieję na ocieplenie, ale nie wiem, czy się doczekam.
      Wielkie dzięki za komentarz. Trzymaj się ciepło. Uściski. :)

      Usuń
    2. Witaj Małgosiu,
      na pogodę niestety nie mamy wpływu, a szkoda:) Całe szczęście na inne rzeczy i owszem:) Wysłałam Ci e-maila. Uściski:)
      Gaja

      Usuń
  4. Marek porównuje się do Thomasa i wypada bardzo licho. Jeśli teraz ma taką mierną opinię o sobie to czy nie będzie się z tym męczył później? Czy Ula też będzie go porównywała do zmarłego męża? To byłoby słabe i dość trudne do zniesienia w codziennym życiu. Dość już się wycierpieli i powinni być wreszcie razem szczęśliwi. Najlepsza metoda, to odcięcie tego co było grubą kreską. Pozdrawiam AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB
      Marek jest na etapie obwiniania się za wszystko. Thomas jawi mu się jako Heros, który zmaga się z ciężką chorobą i przy tak ogromnym cierpieniu potrafi zachować spokój i godność. Za to go podziwia i ma dla niego wiele szacunku. Od razu Cię uspokoję, że Ula na pewno nie będzie dokonywała takich porównań, bo obaj panowie są skrajnie różni. Marek popełnił w życiu wiele błędów, ale nie jest przecież złym człowiekiem i Ula doskonale o tym wie. Jak to powiedziała w serialu, że on jest materiałem na szlachetną tkaninę. Trzeba pamiętać też, że on bardzo się zmienił przez te pięć lat i to na lepsze.
      Bardzo dziękuję Ci za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. rozdział świetny a może w ramach tego że bardzo dużo nas pojawia się na blogu jakąś część w niedzielę? mocno mi brakuje schematu Czwartek niedziela. pomysł proszę pozdrawiam paula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paula
      Bardzo się cieszę, że rozdział się spodobał, jednak nie jestem w stanie dodawać częściej niż raz w tygodniu. Jestem człowiekiem mocno schorowanym, a ostatnio w dość kiepskiej formie. Wybacz.
      Pozdrawiam Cię serdecznie. :)

      Usuń
  6. Iskierka chwyta za serce;) Nazwa firmy powinna potwierdzić Uli, że Marek naprawdę coś zrozumiał, że się zmienił, co prawda dość późno, ale zawsze. Z jego rozmyślań wynika jasno, jak bardzo kocha Ulę. Teraz "tylko" musi ją o tym przekonać;) Tak jak czytelniczki wyżej, ja również przebieram nogami z niecierpliwości i czekam na ich spotkanie. Pozdrowienia Ola

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. To prawda pomysł na nazwę wydawnictwa Iskierka jest bardzo romantyczny i jest dowodem na to, że Ula była kimś ważnym. Szkoda tylko, że Uli źle się kojarzy i nie sprawdziła , kto jest właścicielem.
    Na ich spotkanie już się cieszę, chociaż przypuszczam, że będzie na samym końcu części i rozpocznie się i zakończy na czymś w rodzaju.
    -Cześć Ula.
    -Marek?
    Chociaż na padnięcie Marka na kolana również liczę.
    Ula pogrzebem zamknęła jeden rozdział życia i teraz czas na ten kolejny i znacznie dłuższy i ze szczęśliwym zakończeniem. Na taki właśnie jaki życzy sobie , bez nieszczęść i pod górkę.
    To ile jest część, bo ostatnio było 13 i nie był to koniec.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie ujął w tym opowiadaniu Thomas. Miły ,ciepły człowiek z godnością znoszący to co szykuje mu los. Ula trwająca przy nim oddana i kochająca żona. To spodobało mi się na tyle ,że szkoda ,że czas dla jej męża się skończył. Wiem ,że wciąż tkwiło w niej głębokie uczucie do Dobrzańskiego ,ale on mi teraz blado wypada na tle tamtego.
    Przed Markiem najtrudniejsza rozmowa . Ula wiele wycierpiała i przeszła.Uważam ,że wystarczająco by zasługiwać wyłącznie na szczęśliwe spokojne życie .Potrzebuje poukładać swój świat na nowo i odciąć się od przeszłości.Może szkoda ,że nie sprawdziła tego wydawnictwa ,, Iskierka'' . Nurtuję mnie kilka rzeczy ,lecz za późno na pytania. Ponieważ nie dotyczą one wcale Marka ,a Thomasa ,a ten już nie żyje.
    Więc pozostaje mi czekać na spotkanie Uli z Dobrzańskim. Może uda mu się z nią szczerze porozmawiać. Ula tylko z nim może być w pełni szczęśliwa (jeśli jej znowu nie zrani)Chociaż wątpię ,bo zmienił się i ją mocno kocha.A książka opisująca jej losy poruszyła go do głębi.Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. mamy nadzieję, że Ula już dawno wybaczyła Markowi i że ich spotkanie będzie miłe i będzie początkiem pięknej i długiej miłości;) kolejne rozdziały będą opisywać ich wspólne życie z dużą gromadką bobasów;) na taką przyszłość zasłużyła Ula i "marnotrawny" Marek! Pozdrawiamy M i E

    OdpowiedzUsuń