ROZDZIAŁ
8
Goście rozchodzili się późno.
Umawiano się na drugi dzień świąt. Leśniakowie zaprosili do siebie
Steca-seniora, a Basia miała przyjść do Pawła podobnie jak Wiki i Aleksander.
Zostało mnóstwo jedzenia, więc Basia zarządziła świąteczny obiad. W pierwszy
dzień wszyscy mieli odpoczywać po wigilii. W końcu Paweł został sam. Czuł się
zmęczony. Lubił towarzystwo, ale taka ilość osób w pewnym momencie zaczęła go
przytłaczać.
Pochował do szafek umyte przez dziewczyny
talerze i sztućce. Ciasto owinął folią, żeby się nie zeschło. Żeby się odprężyć
wszedł pod ciepły natrysk. Mimo zmęczenia czuł też satysfakcję. Najwyraźniej
między jego siostrą i Olkiem coś zaiskrzyło. Od razu to zauważył. Basia nie
potrafiła ukrywać uczuć i wszystko miała wypisane na twarzy. Olek też wyglądał
na podekscytowanego. Najwidoczniej pogadali ze sobą i doszli do porozumienia.
Jego teściowie zachowali się wobec Wiktorii niezwykle uprzejmie i przyzwoicie.
Chyba polubili tę otwartą i wesołą dziewczynę. Szkoda, że tak się rozkleił przy
wszystkich, ale ilekroć pomyślał o Marcie ściskało go gardło i pokazywały się w
oczach łzy. Może kiedyś stanie się bardziej odporny na te bolesne wspomnienia?
Może jak nie będzie na tym tyle się skupiał i zajmie się pracą, inaczej będzie
odbierał i inaczej reagował na myśli o niej.
Wytarł mocno ciało, aż pokazały
się na nim czerwone plamy. Z bólem serca popatrzył na swoje nogi. Wyglądały
jakby były całkowicie pozbawione mięśni, strasznie blade i strasznie chude. – Ponoć nieużywane narządy zanikają – pomyślał
z ironią. – Może powinienem poddać się
jakiejś rehabilitacji, żeby je wzmocnić? Ale czy to w ogóle będzie skuteczne?
Zamiast normalnych nóg mam dwa niewładne patyki – westchnął ciężko i
przesiadł się na wózek. Pies już czekał na niego jakby czuł, że on pójdzie się
położyć. Tak też było. Momo usadowił się w swoim legowisku, a Paweł wsunął się
do łóżka. Zasnął przyłożywszy głowę do poduszki.
Znowu śnił. Klęczał w gęstej
trawie i rozglądał się nerwowo.
– Marta, gdzie ty jesteś? – wyszeptał.
– Jestem – usłyszał, choć bardziej
przypominało to szum trawy lub wiatru. – Zawsze jestem. Jestem w tobie i obok
ciebie, choć ty tego nie zauważasz.
- Jak to nie zauważam? Nie ma dnia, bym o
tobie nie myślał.
- Nadal nic nie rozumiesz…
- Wydawało mi się, że wiem co chcesz mi
przekazać.
- Zapamiętaj. Ja to Wiki, Wiki to ja.
- To niemożliwe… Ciebie kocham, Wiki to tylko
koleżanka.
- Musisz to zmienić…
- Nie można kogoś pokochać na siłę.
- Obserwuj ją, a wtedy dostrzeżesz jak bardzo
jesteśmy do siebie podobne. Ta kobieta już cię kocha, choć nie zdaje sobie z
tego sprawy. Przyjdzie czas, że zrozumie tak jak ty. Musisz żyć Paweł. Żyć dla
siebie. Mieć rodzinę i mieć dzieci. To nie jest twój czas, żeby do nas
dołączyć. My zawsze będziemy cię kochać, ale ty musisz otworzyć serce na nową
miłość.
- Dlaczego mi to robisz Martuś? - zapytał
drżącym głosem.
- Dlaczego pragnę, żebyś był szczęśliwy? Sam
musisz odpowiedzieć sobie na to pytanie – odwróciła się chcąc odejść.
- Nie odchodź, błagam…
Odwróciła się jeszcze i spojrzała
mu w oczy.
- Pamiętaj. Twój los, twoja przyszłość leży w
twoich rękach. Ja zawsze będę przy tobie i zawsze będę cię kochać. Wypełnij
swoje przeznaczenie…
Jej sylwetka zaczęła się
rozmywać w promieniach słońca. Przytknął do czoła dłoń z nadzieją, że zobaczy
ją jeszcze, ale ujrzał tylko błękitne niebo nad łąką i białego gołębia, który
zerwał się do lotu.
Obudził się zlany potem. Ten
sen… Ten sen był taki wyrazisty, taki konkretny. Wcześniej, gdy śnił o niej,
nigdy nie przekazała mu aż tyle. - Czy
ona mówiła poważnie, że ja i Wiki…? – pokręcił głową z niedowierzaniem. – To niemożliwe, żeby ta piękna dziewczyna
pokochała kogoś takiego jak ja. Kalekę, który nie jest w stanie nic jej
zaofiarować. Jaki pożytek może mieć ze mnie? Ja - to jeden wielki kłopot. Marta
musiała się pomylić. Wcale nie są do siebie podobne.
Ten sen nie dawał mu spokoju.
Żeby dojść do równowagi włóczył się z psem kilka godzin po parku. Wreszcie
przemarznięty i głodny wrócił do domu. Podgrzał sobie grzybową zupę i zjadł bez
apetytu. Nie miał ochoty na nic więcej.
W drugi dzień świąt przyjechała
Basia. Była w znakomitym nastroju. Szykowała obiad nucąc sobie coś pod nosem.
Nigdy nie widział jej takiej. Domyślił się, że to dobre samopoczucie zawdzięcza
Aleksandrowi. Uśmiechnął się pod nosem. Pragnął, żeby z tego coś wyszło. Był
ciekawy, czy się dogadają. W końcu Aleksander to facet po przejściach i na
pewno będzie ostrożny. Baśka bez wątpienia miała dzisiaj głowę w chmurach.
Pojawili się Brollowie i od
razu zrobiło się weselej. Aleksander sypał dowcipami, a Wiki mu wtórowała. Ta
wesołość udzieliła się i Pawłowi. Odszedł w niebyt ten sen, bo głowę miał
zaprzątniętą czym innym. Mimo to przyłapał się na tym, że częściej zerka na
Wiki i porównuje ją z Martą. W końcu zganił sam siebie. – Nie powinienem tak robić. One nie są podobne. – A jednak gdzieś z
tyłu głowy dopuszczał myśl, że jest kilka rzeczy, które robią w podobny sposób.
Odgarnianie grzywki z czoła - identyczne. Ten uśmiech najpierw nieśmiały, a po
chwili szczery i szeroki - identyczny. Błękit oczu - identyczny. – Chyba popadam w jakąś paranoję. – Jednak
im dłużej się przyglądał, tym częściej zauważał znajome gesty, te same słowa,
podobną spontaniczność i zadziwiającą przenikliwość. Ubiegała jego myśli,
wyprzedzała je o krok. Zanim zdążył je wyartykułować, ona już o nich mówiła – zupełnie jak Marta. – Trochę go to
przeraziło.
- Paweł? – ocknął się na dźwięk swojego
imienia. – Jakiś dziwny dzisiaj jesteś. Jakby nieobecny – Wiki podeszła do
niego i przykucnęła przy wózku. – Może pójdziemy, bo wyglądasz na zmęczonego?
- Nie! Absolutnie nie! Nie jestem zmęczony,
tylko zastanawiałem się nad czymś. Już jestem ciałem i duchem z wami. Chcesz
pogadać o naszej firmie?
- Pewnie! Postanowiłeś już coś?
- Postanowiłem. Zaczynamy załatwiać po nowym
roku. Wprawdzie nie szukałem jeszcze żadnego lokalu, ale trzeba będzie to
zrobić w najbliższych dniach.
- A ja pogrzebałam trochę i wynotowałam trzy
adresy. Brałam pod uwagę lokalizację. Nie chciałabym, żebyśmy musieli dojeżdżać
głównie ze względu na ciebie. To musi być gdzieś blisko, żebyś nie miał
problemu z dotarciem. Nawet dzwoniłam tam i umówiłam się z właścicielami po
świętach w środę. Jeśli nie będziesz mógł, to pójdę sama i zobaczę jak to
wygląda. Może będę miała szczęście.
Paweł patrzył na nią z
podziwem.
- Czy mówił ci już ktoś, że jesteś niezwykle
operatywna? – Wiki roześmiała się głośno.
- Jeszcze nie. Ty jesteś pierwszy.
- Ja chętnie się z tobą wybiorę. Trzeba ocenić
koszty ewentualnego remontu i koszty zakupu niezbędnego sprzętu. On chyba
będzie najdroższy – zmartwił się.
- Może nie będzie tak źle. Mam w domu dużą
drukarkę laserową. Ma funkcję skanera i ksero. Zawsze można będzie ją
wykorzystać, bo wyobrażam sobie, że jak już się zarejestrujemy to, trzeba
będzie wydrukować trochę ulotek i rozwiesić na mieście. Tym zajmę się ja z
Aleksandrem. Obiecał nam pomóc. Przy remoncie również.
- Podziwiam cię. Myślisz o wszystkim.
- Do usług panie Stec – zamrugała rzęsami
zalotnie. – A gdzie to nasze gołąbki? Siedzą w kuchni i szeptają. Chodźcie tu
do nas. Sami mamy pić tę kawę i jeść to pyszne ciasto?
Zarumieniona Basia przycupnęła
na kanapie a obok niej Olek.
- Macie jakieś plany sylwestrowe? – rzucił
znienacka.
- Ja na pewno nie mam. Nie jestem gotowy na
przednią zabawę. Tak więc ja pass – Paweł uśmiechnął się smutno.
- A ja chciałem was porwać. U mnie w pracy
organizują. Poszłabyś Basiu?
- W sumie…, czemu nie. Nigdy nie byłam na
takiej zabawie. Czas się przekonać jak to jest.
Aleksander był wniebowzięty
słysząc te słowa.
- Będzie naprawdę fajnie. Ja już bywałem na
takich zabawach i zawsze było wesoło. Dobry catering i dobra muzyka.
Przetańczymy do białego rana.
W środę rano Wiki przyszła i
przyprowadziła Monę. Zostawili psy i pojechali na rekonesans.
- Poumawiałam się z właścicielami co godzinę.
Chyba zdążymy się przemieścić? Lokale nie są oddalone zbytnio od siebie. Zaczniemy
od tego najdalej położonego.
Lokal na pewno był kiedyś
sklepem. Świadczyła o tym wielka witryna i resztki odrapanego napisu, z którego
niczego się nie dowiedzieli. Właściciel czekał już na nich i wpuścił do środka.
- Lokal jest całkiem spory. Ma duże zaplecze i
co najważniejsze niewielką kuchenkę i toaletę. Jednak jest dość zniszczony.
Trzeba by było wykonać solidny remont - wyjaśniał.
- Tak…, - Paweł rozejrzał się - ponieślibyśmy
spore koszty. Czy gdybyśmy się zdecydowali, na jak długo jest pan gotów wynająć
nam te pomieszczenia i jaki ewentualnie byłby czynsz. Nie ukrywam, że to dla
nas dość istotne, podobnie jak to, że w umowie musi być zawarta klauzula, że
bez względu na okoliczności nie może nam pan wymówić przed upływem terminu.
- No cóż… Remont na pewno będzie kosztowny.
Powiedzmy, że czterysta złotych miesięcznie, ale media we własnym zakresie.
Mógłbym wynająć na pięć, sześć lat.
- W porządku. Mamy jeszcze do obejrzenia dwa
lokale. Jeśli będą gorsze od tego zadzwonimy i umówimy się na podpisanie umowy,
zgoda? – Paweł wyciągnął dłoń.
- Zgoda.
Wiki popchnęła wózek w stronę
wyjścia.
- Szkoda, że ten lokal jest taki zdemolowany –
westchnęła. – Byłby idealny, bo w zasadzie posiada wszystko, czego
potrzebujemy.
- To prawda, ale nie możemy iść na żywioł.
Trzeba to porządnie przekalkulować.
Drugi lokal nie zachwycił ich.
Był mały, ciemny, bez zaplecza. Posiadał jedynie niedużą toaletę.
- Za mało miejsca – mruknął Paweł. – To nie
jest to, czego szukamy.
Za to trzeci lokal, który
położony był najbliżej mieszkania Pawła zrobił na nich przyjemne wrażenie.
- Daleko szukamy, a mamy takie coś pod samym
nosem – Wiki rozglądała się ciekawie. – Jest wybiałkowany. Możemy dać kolor
jaki tylko chcemy. Jest tu jakieś zaplecze socjalne? – zapytała właściciela.
- Tak, tam w głębi. Jest ubikacja i aneks
kuchenny, a do tego niewielka pakamera, ale myślę, że wystarczająca do
działalności, którą chcecie otworzyć.
Paweł spojrzał na podłogę.
Wszędzie były płytki. Pomyślał, że los się do nich uśmiechnął, bo wystarczyło
faktycznie tylko pomalować ściany, wnieść niezbędne meble i można było zacząć
pracować.
- Proszę nam powiedzieć na jakich warunkach
chce pan to wynająć. Chodzi mi o miesięczny czynsz.
- Nie zedrę z was. Pięćset złotych miesięcznie
i media we własnym zakresie. Mnie najbardziej chodzi o to, żeby ta umowa
opiewała na kilka lat, a najlepiej na dziesięć. Trochę odnowiłem lokal i nie
chcę, żeby nadal stał i robił za pustostan.
Paweł uśmiechnął się szeroko.
- Te warunki bardzo nam odpowiadają i jeśli
pan się zgodzi, wrócimy tu jutro i podpiszemy umowę na dziesięć lat. Myślę, że
nie zaczniemy wcześniej jak po nowym roku, ale umowę możemy spisać z datą
drugiego stycznia.
- W takim razie zapraszam jutro o tej samej
porze. Zredagują państwo umowę, tak?
- Oczywiście. Zawsze można wnieść jakieś
poprawki, jeśli coś nie będzie panu odpowiadać. W takim razie do jutra – Paweł
uścisnął mężczyźnie dłoń. To samo zrobiła Wiki.
Ten lokal poprawił im nastrój.
Wracali do domu podekscytowani. Oboje nie sądzili, że uda się najważniejszą dla
nich rzecz załatwić w tak krótkim czasie. Wiki oddzwoniła do pierwszego mężczyzny
informując go, że rezygnują z jego lokalu.
Paweł otworzył drzwi i wjechał
do przedpokoju witany przez oba psy.
- To ty się rozbierz i może nastaw expres, a
ja skoczę z nimi na spacer. Będzie szybciej. Chodźcie pieski. Idziemy pobiegać
– sprawnie założyła im obu obroże i zapiąwszy smycze wyprowadziła je z
mieszkania. Już nie obawiała się, że Momo może zrobić jej psikusa i po prostu
zwiać. Słuchał się jej i reagował na komendy. Poza tym była Mona, a bez niej on
się nigdzie nie ruszał. Wiki weszła do parku i uwolniła psy ze smyczy.
- Pobiegajcie trochę. Proszę, macie piłeczki –
rzuciła im dwie piłki tenisowe jedną po drugiej. Ucieszone puściły się za nimi
w pogoń.
Następnego dnia poszli z gotową
umową. Właściciel bardzo dokładnie ją przeczytał, również klauzulę o nie
wypowiadaniu umowy przed gwarantowanym terminem. Uśmiechnął się.
- Widzę, że zabezpieczacie się, ale to dobrze.
Sam nie zredagowałbym tego lepiej. Podpisujemy. – Cała trójka złożyła swoje
podpisy na oryginałach i kopiach umowy. Paweł postanowił od razu zapłacić
właścicielowi za styczeń.
- Dzięki temu będę mógł spać spokojnie.
- Skoro pan tak chce… Ja mam tu jeszcze
książeczki opłat za media. Oddaję je panu, bo od stycznia to pan będzie za to
płacił i to chyba wszystko. Za chwilę zamknę drzwi i oddam panu dwa komplety
kluczy. Od teraz to jest wasze przynajmniej na dziesięć lat. Powodzenia.
Jeszcze tego samego dnia
pokazali lokal Basi i Aleksandrowi.
- Przecież to można machnąć w ciągu jednego
dnia. Po nowym roku pomaluję wam to. Wy kupcie tylko farby. Mam jakieś wałki w
domu. Zobaczycie, że pójdzie raz dwa, a wy myślcie nad sprzętami. Może jakieś
dwa biurka? Powinny być duże, bo pewnie zaczną wam znosić do naprawy jakieś
laptopy.
- Ja myślałem, żeby kupić jeden wielki stół.
Widziałem takie. Mają ładne krzywizny i dobrze wyglądają. Do tego ze dwie
szafki na podręczne przybory, na pewno jakiś stolik pod twoją drukarkę Wiki i
jakiś regał na dokumenty. To chyba wszystko. Mam nadzieję, że niczego nie
pominąłem?
- Chyba nie… I tak braki wyjdą w praniu.
Jeszcze przed sylwestrem
Wiktoria zostawiwszy Monę u Pawła wybrała się na zakupy do sklepu z farbami. Na
szczęście Aleksander zostawił jej samochód. Paweł całkowicie zdał się na jej
gust. Powiedział tylko, że najlepiej by było, gdyby kolory nie były zbyt
krzykliwe, a raczej łagodne i ciepłe. Wybrała trzy. Aneks kuchenny, ubikację i
dwie ściany w pokoju biurowym postanowiła pomalować na blady oranż. Dwie
pozostałe miały być pomalowane w kolorze czekoladowym. Pakamerze chciała nadać
kolor ciepłego, jasnego beżu, a wszystkie sufity standardowo na biało.
Zakupione rzeczy zawiozła od
razu na miejsce. Pomyślała, że ten lokal naprawdę spełniał ich wymagania. Drzwi
i dwa szerokie okna zaopatrzone były w zewnętrzne rolety, a zlewozmywaka w
kuchence i muszli klozetowej nie musieli wymieniać, bo wyglądały na nowe. Z
własnej inicjatywy zainwestowała w czajnik elektryczny i kilka tanich kubków, a
także w szufelkę, szczotkę do zamiatania i mopa. Zostawiwszy to wszystko w
pakamerze pojechała do Pawła, żeby zdać mu relację z zakupów.
- Na wszystko wzięłam faktury – mówiła. – Tak
będzie nam łatwiej się rozliczyć, choć ja z góry cię uprzedzam, że nie
dysponuję jakimś wielkim nadmiarem gotówki, raczej ciągle narzekam na jej brak.
Ze spłatą będziesz więc musiał trochę zaczekać. Poza tym trzeba będzie
zainwestować w jakiś szyld. Nie musi być wyszukany, ale musi dawać jasny
przekaz czym się zajmujemy.
- Nie ma sprawy. Przecież mówiłem ci, że mam
trochę pieniędzy z odszkodowania. W ogóle ich nie ruszałem, a teraz przydadzą
się jak nic. Dużo załatwiania przed nami i trochę się martwię, że większość z
tych spraw obciąży ciebie. Sporo czytałem ostatnio na temat zakładania firmy i
wiem, że musimy załatwić regon, pojechać do gazowni i zakładu energetycznego,
żeby na nas przepisali liczniki. Trzeba zaliczyć też urząd skarbowy. Trochę
tego będzie. Musimy nauczyć się prowadzić książkę przychodów i rozchodów. Nie
będę udawał, że się tego nie boję – zakończył z obawą. Wiki była bardziej
optymistycznie nastawiona.
- Nie martw się na zapas. Damy sobie radę. W
urzędach sama wszystko pozałatwiam, chyba że będzie potrzebna twoja obecność
jako wspólnika, wtedy pojedziemy razem. Będzie dobrze.
Paweł uśmiechnął się. Wiki była
pełna energii i wielkiego zapału do tego przedsięwzięcia i mocno wierzyła, że
wszystko się uda. Jemu też udzielił się ten optymizm.
- Masz tyle w sobie entuzjazmu, że mogłabyś
nim obdzielić pół miasta. Naprawdę cię podziwiam.
Sylwester zbliżał się wielkimi
krokami. Basia czuła w związku z nim silną presję po pierwsze dlatego, że miała
poznać kolegów z pracy Aleksandra, którzy zapewne doskonale pamiętali jego
pierwszą żonę i na pewno nie odmówią sobie porównywania ich obu, a po drugie
chciała naprawdę dobrze wyglądać i nie odstawać od reszty towarzystwa. Aleksander
był w trasie, a ona po pracy szalała po galeriach usiłując wybrać coś
stosownego. Wreszcie natknęła się na coś, co ją naprawdę urzekło i w dodatku
leżało na niej jak druga skóra. Sukienka składała się z warstw ułożonych bardzo
pomysłowo, zebranych w pasie, podkreślających figurę i w dodatku w kolorze,
który lubiła najbardziej – makowej czerwieni. Materiał był cieniutki,
poprzetykany złotymi nitkami, ale nie przesadnie i doskonale współgrał z jej
ciemną karnacją i czarnym kolorem włosów. Dodatków nie kupowała. W domu miała
czarne, dość wygodne szpilki i czarną kopertówkę do kompletu.
Kiedy Aleksander wystrojony w
elegancki garnitur przyjechał po nią, po prostu oniemiał.
- Ależ jesteś piękna – wyszeptał z podziwem
lustrując ją od stóp do głów. – Wyglądasz zjawiskowo.
Basia nie przywykła do
komplementów oblała się purpurą, wsunęła rękę pod ramię Aleksandra i bez słowa
zeszła do samochodu.
Wiktoria zamknęła za bratem
drzwi życząc mu jeszcze udanej zabawy. Nie czuła jakoś żalu, że ten wieczór
spędzi sama. Nie pierwszy raz zresztą. Zaparzyła sobie mocnej kawy i włączyła
telewizor. Przynajmniej popatrzy jak inni się bawią. Jednak nie potrafiła się
skupić na tym, co ogląda, bo jej myśli krążyły wokół Pawła. Wreszcie przed
godziną dwudziestą trzecią zerwała się z kanapy, zapakowała butelkę szampana,
zapięła psu smycz i wyszła z domu. – Raz
kozie śmierć. Najwyżej mnie przepędzi i pewnie będzie miał rację. W końcu gdyby
chciał spędzić ten dzień ze mną przecież powiedziałby mi o tym. Poza tym, skoro ja się nudzę w samotności i
on też, to chyba lepiej ponudzić się we dwoje.
Dotarła do domu Pawła i
niepewnie nacisnęła dzwonek u drzwi. Potem naciskała jeszcze kilkakrotnie, ale
nikt jej nie otwierał. Nie słyszała skamlenia psa, ani żadnego ruchu w
mieszkaniu. Zaniepokojona wyciągnęła z kieszeni telefon i wybrała numer Pawła.
Teraz wyraźnie słyszała sygnał jego komórki dochodzący z mieszkania. – Gdzie on jest i dlaczego nie zabrał ze sobą
telefonu? – Wiedziała, że Basia bawi się z Olkiem, a starszy pan Stec ma
dyżur w pracy. Zdezorientowana wyszła na zewnątrz nie bardzo wiedząc, co robić.
W końcu ruszyła przed siebie.
Opowiadanie jak zawsze świetne.
OdpowiedzUsuńTylko uważam iż porównywanie jednej dwóch osób do siebie nie jest niczym dobrym. Jeśli Paweł będzie porównywał Wiktorię do Marty to nigdy nie stworzy z nią szczęśliwego związku. To, że są w jakimś stopniu do siebie podobne to i tak każda z nich jest inna. Paweł jeśli będzie już gotowy na nowy związek z Wiktorią musi ją akceptować taką jaką ona jest sama a nie za podobieństwo do zmarłej żony.
Super, że Basi układa się z Aleksem.
Czekam na kolejną część.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Julita
UsuńPaweł dostał wyraźny przekaz od swojej zmarłej żony. To ona nalega, żeby związał się z Wiki i to ona mu uświadamia, że są do siebie podobne. Siłą rzeczy wymusza na nim niejako te porównania i on faktycznie zaczyna dostrzegać podobieństwo niektórych gestów i zachowań. Też uważam, że porównywanie do siebie np. byłej i obecnej dziewczyny nie jest niczym dobrym, ale myślę tu osobach żyjących a nie o tym, że jednej z nich już nie ma wśród żywych.
Dziękuję za wpis i pozdrawiam serdecznie. :)
A ja mam nadzieję, że Paweł jest inteligentnym facetem i w dalszej przyszłości (myślę, że będą parą?!) już takich porównań do zmarłej żony nie będzie robił? Od czegoś musiał zacząć. Gdyby w Wiki nie znalazł jakiegokolwiek podobieństwa do Marty, to chyba nigdy by jej nie zauważył jako kobiety. Ale rzeczywiście myślę, że gdyby Wiki dowiedziała się, że on je porównuje ze sobą, to byłoby jej przykro. Zobaczymy jak to się dalej potoczy. Natomiast Basia absolutnie mnie zadziwia. Myślałam, że będzie bardziej odporna na zaloty Olka, a tutaj miła niespodzianka;) Tej parze chyba nie pozostawiłaś już wyboru? Chyba nie zamierzasz komplikować im wspólnej przyszłości? Oboje świetnie się dogadują, w związku z tym może jakiś ślub? Czekam na to co będzie dalej. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńBasia przez te wszystkie lata zbyt dużo wzięła na swoje barki. Gdzieś w głębi serca marzyła o założeniu rodziny, ale uważała, że obowiązek przede wszystkim. I oto trafia się jej taki Aleksander, człowiek po przejściach, ale wyjątkowo dobry, szczery i otwarty, więc dlaczego ma nie spróbować. Oczywiście nie zamierzam nic komplikować w ich związku. To by było okrutne, a ja przecież kocham szczęśliwe zakończenia. O Pawle na razie nic nie napiszę. Musisz uzbroić się w cierpliwość.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wpis. :)
No i w całej okazałości wyłoniła nam się pierwsza para, nie licząc oczywiście Mony i Momo;) Fajnego faceta znalazłaś dla Basi;) Jak widać, Pawełek potrzebuje więcej czasu, ale już nie jest źle;) Może coś zmieni ten "spóźniony" sylwester? Bo Basia odnajdzie Pawła i spędzi go z nim? Pozdr
OdpowiedzUsuńOd razu muszę coś sprostować. Basia jest siostrą Pawła i to nie ona będzie go szukać, tylko Wiki. Basia obecnie żyje swoim własnym szczęściem u boku Aleksandra.
UsuńPozdrawiam i dziękuję za komentarz. :)
Czy Pawłowi się coś stało? Chyba nie trafił do szpitala? Chociaż wtedy Wiki by się nim na pewno zajęła i może to by przełamało pierwsze lody? I co z Momo, kto się nim opiekuje?
OdpowiedzUsuńSpokojnie. Żaden szpital, żaden wypadek. Nic z tych rzeczy. Wkrótce wszystko się wyjaśni.
UsuńPozdrawiam serdecznie. :)
Życie służbowe ładnie układa się, ale prywatne na razie stoi w miejscu. Zastanawiam się gdzie poszedł Paweł. Może na cmentarz i tam coś zrozumie . Tam poznał też jeśli dobrze pamiętam Wiki. Ale Sylwester na cmentarzu to trochę dziwny pomysł.Ale jeśli miałoby to połączyć ich to jest do przyjęcia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńJesteś całkiem blisko tego, co wymyśliłam, ale na razie żadnych szczegółów. Wszystko wyjaśniam w kolejnej części.
Pozdrawiam cieplutko. :)
Pawła ktoś powinien kopnąć w ... cztery liter, albo chociaż w pusty łeb! Z literami może być ciężko, ale zawsze warto spróbować;) Taką fajną dziewczynę ma podaną na tacy, a on nic?! Świat się wali, żeby pies był mądrzejszy od Pana!? Pozdrowienia Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńNiepełnosprawnego chcesz kopać? On w końcu zacznie doceniać w Wiki tę jej fajność. A co do psów, to wcale nie takie rzadkie, że są mądrzejsze od swoich właścicieli.
Pozdrawiam Cię najpiękniej :)
Rozdział fajny, ale ciągle czekam na ruch Pawła, bo to od niego wszystko zależy. Powinien posłuchać żony i zacząć wreszcie normalnie żyć. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńPaweł jest niejako ukierunkowany na żonę i bardzo trudni jest mu przenieść swoje uczucia z niej na inną kobietę, ale wkrótce to zacznie się zmieniać.
UsuńPozdrawiam serdecznie. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńPaweł wreszcie podjął właściwą decyzję, od której nie ma już odwrotu. Dzięki pracy nie tylko będzie mieć zajęty czas i będzie zarabiał, ale wyjdzie do ludzi, będzie musiał radzić sobie z codziennością i z klientami oraz ich problemami. No i oczywiście będzie miał duuużo czasu na sprawdzenie jak się dogaduje z Wiki. Zresztą oboje będą mieli sposobność lepiej się poznać i albo coś zaiskrzy, albo nie:) Trochę przerażający był ten sen. Nie dziwię się, że Paweł obudził się zlany potem, sama bym się przestraszyła. Jednak chyba Pawłowi się on do czegoś przydał. Mimo, że ciężko mu się z tym pogodzić i te informacje przyswoić, zupełnie inaczej spogląda teraz na Wiktorię. Można przyjąć, że to takie zielone światło na ułożenie sobie od nowa życia. Nie wiem tylko czy to mu wystarczy? Ma dużo wątpliwości, jest niepewny, w dalszym ciągu uważa, że nie umiałby się na nowo zakochać, bo przecież w dalszym ciągu bardzo kocha Martę. Myślę, że potrzebuje więcej czasu. Może dlatego połączyłaś ich wspólną pracą i dzięki niej Paweł się przełamie? Za to dwie pozostałe pary są rozkoszne:) Warto było czekać na taką miłość:) Mam nadzieję, że Olek się nie zatrzyma i dość szybko doprowadzi sprawę do szczęśliwego finału:) Dziękuję za dzisiaj. Oczywiście czekam na kolejny rozdział. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam uściski:) Gaja
Gaju
UsuńOczywiście, że czas jest tu kluczowy. Teraz Paweł dzięki snom wie i rozumie znacznie więcej niż jeszcze dwa lata temu. Za chwilę ten czas nieco przyspieszy i pozwoli mu bardziej wnikliwie spojrzeć na Wiki i docenić wszystkie jej zalety. Wspólna praca zdecydowanie w tym pomoże.
Dzięki za komentarz. Pozdrawiam i przesyłam uściski. :)
Tego się nie spodziewałam. To Marta zajęła się wbijaniem Pawłowi do głowy informacji o tym jaka z Wiki fajna dziewczyna?! Ale skoro ma mu to pomóc i dzięki słowom Marty Paweł zainteresuje się Wiką, to czemu nie? Ale z nim będzie trudniej niż z Basią. Wydaje mi się, że Wiki już się domyśliła, że powinna go szukać u Marty? Nie wiem czy zgadłam, ale tak podejrzewam, że on tam jest? On ją jeszcze bardzo kocha i chyba z nią chciałby spędzić ten dzień? Co prawda nie wiem czemu miałby tam siedzieć tam późno, ale może się zasiedział i stracił poczucie czasu? Bo chyba nic mu się nie stało? Wiki go znajdzie całego i zdrowego, no może tylko przymarzniętego, prawda? Chyba Marta miała co do niej rację? Ta wizyta w nocy, to zamartwianie się o niego świadczą o tym, że zależy jej na nim? Zobaczę czy miałam rację;) Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńMarta w tym opowiadaniu spełnia rolę przewodnika Pawła. Daje mu rady, uświadamia pewne rzeczy w tym to, że nie powinna być jedyną kobietą w jego życiu. Reszty nie potwierdzę ani nie zaprzeczę. Czekaj cierpliwie do czwartku, a wtedy się przekonasz, czy Twoje podejrzenia były słuszne.
Dziękuję pięknie za wpis i serdecznie pozdrawiam. :)
Paweł dostał od Marty bardzo czytelną informację, że musi zacząć normalnie żyć, że ona wie, że zawsze będzie w jego sercu, ale on powinien zadbać o swoje szczęście, że to nie jego czas aby do nich dołączyć. Wybrała mu nawet swoją następczynię!? I Paweł mimo pewnych wewnętrznych oporów, mimo początkowego buntu zaczyna dostosowywać się do sugestii usłyszanych we śnie. Mam tylko nadzieję, że naprawdę pokocha Wiki, że nie będzie z nią tylko dlatego, żeby spełnić życzenie Marty? Niezbyt miło by było gdyby Wiki dowiedziała się o tym wszystkim. Mam nadzieję, że Paweł zdaje sobie z tego sprawę i nie będzie z nią aż tak szczery? Do tej pory nie wiem też kto z nich pierwszy zrozumie, że to nie tylko koleżeństwo? Być może mimo wszystko pierwszy krok zrobi jednak Paweł? Ciekawa jestem gdzie Wiki znajdzie Pawła i Momo i jak na siebie zareagują? Czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńOd razu wyjaśnię, że Paweł ma swoje własne zdanie co do Wiki i mimo, że czasem ulega sugestiom Marty, to z całą pewnością nie poślubiłby kobiety, do której nic nie czuje. Czasem uczucie rodzi się bardzo powoli. On nigdy jej nie powie o tych snach i o tym, że porównywał ją do swojej zmarłej żony. Jest człowiekiem taktownym i wie, że to mogłoby Wiki zaboleć.
Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za komentarz. :)
Ciekawy rozdział, dobrze się go czytało. Czekam na ich dalsze losy.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i serdecznie pozdrawiam. :)
UsuńZgadzam się, że Pawłem powinien ktoś nieźle potrząsnąć. Młody, weź się ogarnij;)
OdpowiedzUsuńOgarnie się. Zapewniam i nawet nie będzie trzeba nim tak bardzo potrząsać.
UsuńPozdrawiam najpiękniej. :)
Niestety taka jest prawda, że nieużywane narządy dość szybko zanikają. To musi być dla Pawła przykry widok, dlatego nie ma co się zastanawiać, tylko gnać na jakąś rehabilitację lub jeszcze lepiej zacząć uprawiać jakiś sport!? Wiem oczywiście, że to mu nie pomoże w chodzeniu, bo już nigdy nie będzie chodził, ale ... No właśnie, przecież wszyscy wiemy, zakładam, że on też, że aktywność sportowa wpływa pozytywnie nie tylko na aspekty fizyczne, czy to wyglądu, czy sprawności. Mówi się, że osoby regularnie uprawiające sport są bardziej otwarte i zrelaksowane, ponieważ wysiłek fizyczny sprzyja rozładowywaniu stresu oraz ponoć likwiduje zły nastrój. Ale chyba najważniejsze to jest to, że dzięki uprawianiu sportu osoby niepełnosprawne mogą pozbyć się przekonania o własnej ułomności, a Paweł chyba ma z tym problem? Poza tym Paweł porusza się na wózku a dzięki treningowi np. mięśni ramion sprawniej będzie mógł poruszać się i przesiadać na wózek. Oczywiście ważne są też aspekty wizualne, żeby nie mieć dwóch patyków, zamiast nóg należy coś z tym szybko zrobić. Paweł chyba nie chce przestraszyć tym widokiem przyszłej Pani Stec? Chociaż Wiki wydaje się być taką pozytywną osobą, że trudno jest ją czymś przestraszyć? Serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńWszystko, co piszesz jest prawdą. Sama jestem osobą niepełnosprawną po niezliczonej ilości rehabilitacji. Ćwiczenia zawsze wpływają na człowieka pozytywnie. Dzięki nim staje się silniejszy, sprawniejszy i ma więcej energii. Paweł też dojdzie z czasem do takich wniosków. Zaproszenie do drużyny na kółkach już kiedyś dostał i nadejdzie taki moment, że z pewnością z niego skorzysta.
Bardzo Ci dziękuję za wpis. Pozdrawiam najserdeczniej. :)
Sny z jednej strony zadręczają go ,ale Marta- Wiki próbuje w nich przekazać mu coś. Niedaleką przyszłość ,a mianowicie to ,że czas ruszyć na przód i chwytać szczęście. Jest ono na wyciągnięcie dłoni. Paweł nie dostrzega go. Tym celem ,szczęściem ,teraźniejszością ,nową miłością jest Wiktoria ,lecz on nie postrzega jej jako kobiety w której mógłby się zakochać ,a koleżankę. Utrata żony nadal jest krwawą raną w jego sercu. Nie umie wyjść z tego dziwnego zawieszenia. Między jawą a snem. teraźniejszością a przeszłością . Nową nie odkrytą a starą miłością. zastanawiam się gdzie poszedł. Do kościoła? W sumie nie wiem skąd mi to przyszło do głowy.Może jakaś knajpka ,bar? Stary par by zebrać rozbiegane myśli? Przeanalizować te dziwne sny. Poskładać wszystko w logiczną całość.Mam nadzieję ,że Paweł zacznie ćwiczyć by wzmocnić mięśnie i zacznie dostrzegać Wiki i coś do niej wkrótce poczuję.Czasami rozwinięcie się uczucia potrzeba czasu.( Być może ,że tego właśnie potrzebuje Paweł ,by ból po żonie trochę zelżał i wtedy otworzy się na nowe uczucie. Czekam na cd. Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńJustyś
UsuńNie posłałabym go do kościoła, bo przecież przestał wierzyć w Boga. Dał temu wyraz parę rozdziałów wcześniej. Faktycznie żyje w lekkim zawieszeniu i ma sporo do przemyślenia. Może dlatego zniknął, żeby móc to zrobić? Wkrótce się przekonasz.
Dzięki piękne za komentarz. Pozdrawiam serdecznie. :)
Jakie głupoty przychodzą do głowy Pawłowi na swój temat? O jakim kłopocie myśli? Jak to nie ma co ofiarować Wiki? Jaki będzie miała z niego pożytek? Odpowiedź wydaje się prosta. Myślę, że tak jak większość kobiet Wiki zupełnie do szczęścia wystarczy jego miłość, ciepło, bliskość, dobroć, wyrozumiałość, spokój, hojność, to że przy nim będzie czuła, że jest dla niego ważna i to że przy nim będzie miała poczucie bezpieczeństwa. To mało? Przecież ona ani razu nic nie napomknęła o jego niepełnosprawności. Nigdy też nie traktowała go jak jakiegoś kalekę. Przyjęła do wiadomości, że Paweł porusza się na wózku i nie robi z tego problemu. Ktoś powinien Pawłowi to uświadomić i jeszcze to, że Wiki chyba już jest w nim zakochana? Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńOn czuje się gorszy od innych przez swoją niepełnosprawność i chociaż świetnie sobie radzi, nie wierzy, że ktoś jeszcze mógłby go pokochać. Poza tym już Marta we śnie powiedziała mu, że Wiki go kocha, choć nie zdaje sobie z tego sprawy. On ma duże obawy przed przyszłością, ale w końcu zdobędzie się na odwagę i zacznie działać.
Bardzo dziękuję za wpis i pozdrawiam Cię serdecznie. :)
Pod latarnią najciemniej;) Basia i Paweł szukali, szukali, a okazało się, że świetne miejsce dla ich firmy znajduje się pod nosem. Ale Olek i Basia już tak nie robili. Skupili się na osobie przebywającej blisko nich i okazało się to strzałem w dziesiątkę;) Mają takie tempo, że zaraz się okaże, że będzie jakiś maluszek? Chyba mam zbyt wybujałą wyobraźnie, ale może jednak? Kibicuję im wszystkim i czekam na kolejną część. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńHahaha. Trochę Cię poniosło z tym maluszkiem, ale nie wykluczam takiej możliwości w przyszłości. Prawdą jest jednak, że Aleksander kuje żelazo póki gorące i nie traci czasu. Jest przekonany, że właśnie znalazł swoją drugą połówkę.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Zastanawiam się czy mimo nieszczęścia, które Pawła spotkało, to czy on przypadkiem nie był w czepku urodzony? Albo ma taką osobowość, że przyciąga do siebie samo dobro? O fantastycznej rodzinie już wielokrotnie wszyscy pisali, o wspaniałych nowych znajomych również. Teraz jeszcze okazało się, że ma szczęście w poszukiwaniu siedziby na firmę. Bardzo jest to podnoszące na duchu. Wiele zawdzięcza Wiktorii. Nie wiem czy on zdaje sobie sprawę z tego jaka to cudowna dziewczyna? I nie chodzi mi tu o fizyczność tylko o cechy charakteru. A jeśli to wie, to tak przyszło mi do głowy, czy czasem nie pomyli wdzięczności z miłością? Martwię się tym czy Paweł jeśli postanowi wreszcie z nią być, to czy to nie będzie z powodu chęci odwdzięczenia się jej za otrzymaną dobroć. Mam nadzieję, że jednak nie, że jedynym powodem będzie stan zakochania. Na dłuższą metę małżeństwo z wdzięczności lub rozsądku nie ma najmniejszego sensu. Oboje na taki los nie zasługują. Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńZapewniam, że Paweł potrafi docenić zalety Wiki i jest jej oczywiście za wszystko wdzięczny, jednak z całą pewnością potrafi odróżnić wdzięczność od miłości. Można powiedzieć, że on ma takie szczęście w nieszczęściu. Miał szczęście do teściów a i jego rodzina jest wspaniała. To, że on taki jest zawdzięcza przecież wychowaniu i zasadom, które wpojono mu, gdy dorastał. Wiki też miała pod górkę, bo straciła rodziców i musiała sama dawać sobie radę mając wsparcie jedynie w bracie. Skoro już te dobre cechy tak bardzo się kumulują to nie ma siły, żeby nie wyszło z tego coś naprawdę wyjątkowego.
Bardzo dziękuję za dający do myślenia komentarz i pozdrawiam najserdeczniej. :)
Chwilkę nas nie było, a tu tyle pozytywnych zmian;) Super. Wszystkim kibicujemy, ale najbardziej cieszymy się, że Basia z Olkiem trafili na siebie. Rozumiemy jej chęć zrobienia dobrego wrażenia na znajomych Olka. Jesteśmy pewne, że przyćmi byłą żonę i wyglądem i swoją osobowością;) I fantastycznie, że dla Olka Basia wygląda jak milion dolarów;) Pozdrawiamy i oczywiście czekamy na cd;) M i E
OdpowiedzUsuńM i E
UsuńWitajcie dziewczyny. Już zaczęłam się zastanawiać, co się z Wami dzieje. Kamień z nerki, że u Was jest OK.
Opowiadanie powoli zbliża się do końca, więc teraz będzie się działo wiele pozytywnych rzeczy, bo przecież musi być happy end, nie ma innej opcji.
Basia bardzo chce zrobić dobre wrażenie, bo ma świadomość, że koledzy Aleksandra znają jego pierwszą żonę i z całą pewnością będą porównywać. Po rz pierwszy idzie na taką imprezę, więc nic dziwnego, że nie chce zawieść partnera i wypaść jak najlepiej. Olek jest zachwycony i chyba długo mu nie minie.
Pozdrawiam obie najpiękniej i dziękuję za komentarz. :)