ROZDZIAŁ
4
Siedziała w mrocznym pokoju
przy małym drewnianym stoliku i trzęsła się. Nie, nie z zimna. Ze strachu. Po
raz pierwszy była w takim miejscu. Było obce, nieprzytulne, surowe, budzące
grozę. Śledczy siedzący naprzeciwko skierował w jej stronę małą lampę.
- Imię i nazwisko.
- Iwona Zakrzewska – odpowiedziała drżącym
głosem. Postanowiła, że nie będzie nic ukrywać i postara się szczerze
odpowiadać na pytania. Może dzięki temu szybciej ją wypuszczą?
- Ile ma pani lat?
- Skończyłam dwadzieścia jeden.
- Zawód?
- Bez zawodu. Mam tylko ogólniak.
- Jak dobrze liczę ukończyła go pani trzy lata
temu. W takim razie gdzie pani pracuje?
- Nie pracuję. Wciąż szukam pracy.
- Z czego więc pani się utrzymuje?
- Do niedawna utrzymywała mnie matka, ale teraz
podjęłam pieniądze z lokaty, którą mi założyła jak byłam dzieckiem.
- I to z tych pieniędzy kupuje pani narkotyki?
- Nie kupuję żadnych narkotyków. Te, które
znaleźliście u mnie w domu nie były moją własnością. To Kuba je przyniósł. Kuba
Jędrzejczak – dodała.
- Ale skorzystała pani z nich. Wszyscy
skorzystaliście, bo byliście upaleni.
- No tak, ale to tylko po to, żeby się trochę
odprężyć. Ja wypaliłam dwa skręty to wszystko.
W podobnym tonie przebiegały
przesłuchania pozostałych. Na razie zatrzymano ich na czterdzieści osiem
godzin.
Nie potrafiła zasnąć. Łóżko
było niewygodne i twarde, a koc śmierdział czymś bliżej nieokreślonym. – Matka pewnie jutro tu przyleci i wyciągnie
mnie stąd – pomyślała. – Nie wytrzyma
i nie pozwoli, żebym miała tu gnić. W końcu mnie kocha – pomyślała z
ironią. – Co za głupia suka, żeby
sprowadzać policję do mieszkania i jaki obciach przed kumplami. Jak ja im teraz
spojrzę w oczy? Ona zawsze musi wywinąć jakiś numer, bo nie była by sobą.
Ewa nie miała najmniejszego
zamiaru interweniować w sprawie córki. Następnego dnia jak zwykle poszła rano
do pracy i ani w głowie jej były spacery na komendę. – Jak trochę posiedzi, to może nabierze rozumu.
Po wczorajszym sprzątaniu tego
bajzlu wyżyła się jeszcze na komputerze Iwony i na jej telefonie rozwalając oba
przedmioty młotkiem. Ulżyło jej.
Posiedzenie sądu odbyło się w
trybie przyspieszonym. Wszystkich zatrzymanych doprowadzono do sądu następnego
dnia i wszyscy tego dnia usłyszeli wyroki. Iwona dostała dwieście sześćdziesiąt
godzin prac społecznych. Nie wiedziała co lepsze, czy odsiedzieć wyrok nic nie
robiąc, czy jeździć gdzieś do geriatryka i podcierać starym dziadkom tyłki.
Jednak wyboru nie miała. Po rozprawie zwolniono ją do domu.
Już od progu uderzył ją zapach
środków odkażających. Pokręciła nosem. – Matka
pewnie znowu grzała rejony. Czyścioszka. – Weszła do swojego pokoju i
oniemiała. Na biurku leżał pogruchotany na drobny mak komputer a na tapczanie
jej komórka w podobnym stanie. Aż się zatrzęsła z wściekłości. – Ty stara zdziro
nie daruję ci tego - wysyczała. – Przesadziłaś i to grubo. Zapłacisz mi za to.
Przekręciła w zamku klucz i
sięgała do włącznika światła, gdy otrzymała pierwszy cios. Aż zwinęła się wpół.
Pomyślała, że to któryś z „gości” Iwony wrócił, żeby zemścić się na niej.
Rozbłysło światło, ale zamiast mężczyzny zobaczyła w pozie bojowej własną
córkę.
- Oszalałaś?! Podnosisz rękę na matkę?! –
wykrztusiła. Iwona nie odpowiedziała, ale z całej siły zamkniętą pięścią
strzeliła ją w twarz.
- Wiesz za co suko? Za komputer, a to za
komórkę – posłała drugi cios. – Nie miałaś prawa tego robić.
- Nie? Obie rzeczy kupiłam za własne, ciężko
zarobione pieniądze i mogłam z nimi zrobić co żywnie mi się podobało. Masz
bogatych przyjaciół niech ci kupią.
Iwona schwyciła ją za ręce
przyciskając do ściany.
- Powinnaś tak oberwać, żeby cię z podłogi
zbierali. Jesteś wyrodną matką. Najpierw nasyłasz na mnie policję, a potem
niszczysz moje rzeczy. Chyba już do reszty zgłupiałaś.
- O nie moja droga, teraz wreszcie nabrałam
rozumu – Ewa obróciła się na pięcie i wyszła z mieszkania. Mocno krwawiła.
Miała rozcięte oba łuki brwiowe i wargę. Poszła na pogotowie po obdukcję. To
miał być rodzaj zabezpieczenia w razie gdyby w przyszłości musiała stanąć w
sądzie z córką twarzą w twarz. Założono jej sporo szwów. Była mocno opuchnięta.
Następnego dnia poszła do przychodni, gdzie na podstawie zaświadczenia z
pogotowia wypisano jej dwa tygodnie zwolnienia. Równie dobrze mogła zgłosić ten
incydent na policji, jednak nie zrobiła tego. – Ona już i tak ma kłopoty. Nie będę kopać leżącego. – pomyślała.
Następnego dnia, kiedy tylko
upewniła się, że Iwona wyniosła się z domu zadzwoniła do Wandy i z płaczem
opowiedziała jej o wczorajszym incydencie. Wanda była wstrząśnięta.
- Kochanie wytrzymaj jeszcze do soboty. Mam
dla ciebie mieszkanie i mam dobre nowiny odnośnie pracy. Przyjmą cię. Nie ma
już co zwlekać. Załatwiaj wypowiedzenie, a w sobotę przyjadę samochodem
dostawczym razem z Władkiem i jego bratem Staszkiem. Przeprowadzimy cię.
Natchniona tymi pozytywnymi
wieściami ubrała się i pojechała do pracy. Jej widok zszokował koleżanki, ale
powiedziała im, że została napadnięta, nie powiedziała tylko, że przez własną
córkę. Szybko napisała wypowiedzenie. Już wcześniej rozmawiała z dyrektorem.
Opowiedziała o sytuacji w domu, bo nie chciała być posądzona o to, że coś
kręci. Dyrektor bez problemu zgodził się na wypowiedzenie za porozumieniem
stron od dnia, w którym kończyło jej się L-4 i życzył jej szczęścia. Spakowała
jeszcze swoje rzeczy i pożegnała się z dziewczynami. Zżyła się z nimi i trochę
żal było jej odchodzić, ale nie miała wyjścia. Jeszcze tego samego dnia
podjechała do firmy, w której sprzątała. Tu była zatrudniona na umowę-zlecenie,
więc nie było problemu z zerwaniem umowy.
Następnego dnia rano odwiedziła
matkę. Ta przeraziła się jak zobaczyła jej twarz. Ewa opowiedziała wszystko,
opowiedziała o lokacie, którą Iwona potajemnie spieniężyła.
- Na razie nic jej o tym nie mówiłam, że wiem.
Wyprowadzam się do Legionowa. Wanda, córka pani Tekli załatwiła mi tam pracę i
mieszkanie. Ma w sobotę przyjechać i przewieźć meble. Będę dzwonić i informować
cię o wszystkim. Mam zamiar wywieźć wszystko do ostatniego stołka. Zostawię
ogołocone mieszkanie. Niech Iwona poczuje jak to jest dorabiać się od łyżki. Poza
tym mam zamiar jutro pójść do urzędu i wymeldować siebie i ją. I naprawdę nie
obchodzi mnie, gdzie się podzieje. Na lokacie było dość pieniędzy, żeby kupiła
sobie jakąś kawalerkę i urządziła ją. Jestem pewna, że przynajmniej połowy tych
pieniędzy już nie ma. Gdyby tu się pojawiła nie udzielaj jej o mnie żadnych
informacji, nie wpuszczaj jej do domu, nie dawaj żadnych pieniędzy. Gdyby ci
groziła, zgłoś to na policję. Poradzisz sobie, tak?
Matka pogładziła jej spracowaną
dłoń.
- Nie martw się kochanie. Zawsze za ścianą są
sąsiedzi, którzy pomogą. Najważniejsze, żebyś ty wreszcie osiągnęła równowagę i
spokój. Już dawno powinnaś była to zrobić. Naprawdę nie pojmuję w kogo ona się
wdała? Kazimierz był takim dobrym człowiekiem, ty też takim jesteś. Dlaczego ona
jest takim odmieńcem, trudno to pojąć.
- To moja wina mamusiu. Za bardzo chciałam ją
chronić. Przecież to moje jedyne dziecko. Byłam wpatrzona w nią jak w obraz.
Pobłażałam, wiele rzeczy puszczałam płazem składając to na karb młodości, która
musi się wyszumieć, wielokrotnie wybaczałam. Popełniłam ogromny błąd,
popełniłam mnóstwo wychowawczych błędów. Teraz wiem, że nie można kochać tak
ślepo. Wy potrafiliście wychowywać mądrze. Kiedy zasłużyłam nagradzaliście,
kiedy coś przeskrobałam, były kary. Powinnam była postępować tak samo, ale
cóż…, czasu nie cofnę. Jedyne co mogę zrobić teraz, to ratować siebie. Skoro
już raz podniosła na mnie rękę, może to powtórzyć. Nie zniosłabym tego. Jest
ode mnie wyższa i silniejsza. Jak mam się bronić przed przemocą własnej córki? Jej
już nie jestem w stanie pomóc, a tak naprawdę straciłam do niej serce. Doszło
do tego, że zamiast kochać ją najmocniej i najszczerzej, znienawidziłam własne
dziecko. Nie potrafię wykrzesać z siebie tej miłości, którą kiedyś ją darzyłam,
nie po tym czego od niej doświadczyłam. To pobicie przelało czarę goryczy –
rozpłakała się. Mama pogładziła ją po głowie.
- Jest mi cię strasznie żal kochanie, ale
uważam, że wreszcie postępujesz właściwie. Wy dwie nie możecie mieszkać pod
jednym dachem, bo to mogłoby się skończyć tragicznie. Masz, – podała jej
szklankę z jakimś naparem – to melisa, uspokoi cię trochę.
Do końca tygodnia Ewa biegała
po urzędach załatwiając sprawę wymeldowania. Musiała rozliczyć się ze zużycia
prądu i gazu. Iwona mogła zostać w mieszkaniu do końca miesiąca, czyli jakieś
dziewiętnaście dni, a potem oddać klucze w administracji budynku. Nie nękała
jej więcej. Wychodziła przed siódmą rano każdego dnia i ta regularność
pozwoliła Ewie myśleć, że być może dostała jakąś pracę. Nie miała pojęcia, że
jej córka jeździ do szpitala geriatrycznego i sprząta sale chorych lub z
wielkim obrzydzeniem myje baseny.
W sobotę o dziewiątej usłyszała
sygnał komórki. To Wanda dzwoniła informując ją, że stoją pod jej blokiem.
- Wejdźcie na górę Wandziu, drugie piętro. Ja
już jestem prawie spakowana, ale wszystko trzeba będzie znieść na dół. Dużo
tego. Bardzo dużo.
- Tym się nie martw, bo przywiozłam trzech
silnych mężczyzn zamiast dwóch. Jest z nami syn Staszka. Zaraz będziemy.
Otworzyła na oścież drzwi i
przywitała się wylewnie z Wandą.
- Wyglądasz strasznie. Jak ona mogła cię tak
pobić? W głowie się nie mieści. To co zabieramy?
- Wszystko Wandziu, absolutnie wszystko. Nie
zostawię tu nawet szpilki. – Wanda uśmiechnęła się złośliwie.
- Mądra dziewczynka. Zaczniemy od najcięższych
rzeczy. Najpierw lodówka i pralka. Potem kanapa i tapczan a na końcu meble. Do
roboty - zarządziła.
One przenosiły lżejsze rzeczy.
Ewa nie miała pojęcia ile razy obracali w te i z powrotem. Mimo to wydawało
się, że idzie dość sprawnie. Pościągała jeszcze firanki i boki wkładając je do
reklamówki. Rozejrzała się po pustym mieszkaniu. – Mogłyśmy być tu naprawdę szczęśliwe. Wszystko zepsułaś kochana
córeczko, wszystko… – Na środku pokoju położyła na podłodze dużą, białą
kopertę. To był list pożegnalny do Iwony. Wyszła z mieszkania zamykając drzwi i
zostawiając klucz u sąsiadki z prośbą, aby ta przekazała go córce.
Samochód był duży. Miał
podwójne siedzenia. Z przodu dla kierowcy i pasażera a z tyłu mógł pomieścić
jeszcze trzy osoby. Ewa usadowiła się z tyłu tuż obok Wandy. Uśmiechnęła się do
niej smutno.
- Możemy ruszać.
Mąż Wandy odpalił silnik i
wolno wyjechał na osiedlową ulicę. Wiedziona ciekawością Ewa zapytała o
mieszkanie.
- Mówiłaś, że to dwa nieduże pokoje z kuchnią
i łazienką, a pytałaś o opłaty? – Wanda uśmiechnęła się i znacząco spojrzała na
Staszka.
- Nie mówiłam ci wcześniej, ale sytuacja jest
następująca. Dom, w którym mieszkamy zbudowany jest na kształt czworaków. Jest
parterowy, ale bardzo rozległy. Spokojnie mogą w nim mieszkać trzy rodziny. My
z Władkiem zajmujemy jedno z mieszkań. W drugim mieszka Staszek. Od kilku lat
jest wdowcem i dopóki Mirek był singlem mieszkali w tym mieszkaniu we dwójkę.
No i wreszcie jest trzecie mieszkanie metrażowo najmniejsze. Kilka miesięcy
temu Mirek się ożenił. Z myślą o nim Stach wyremontował to małe mieszkanko,
żeby młodzi mogli mieszkać osobno. Traf jednak chciał, że teściowie Mirka
podarowali im w prezencie ślubnym mieszkanie własnościowe w blokach. Jest duże,
trzypokojowe. Wiadomo, że młodzi wolą mieszkać w nowoczesnych warunkach a nie w
starym domu. Tak więc wydawało się, że robota Stacha poszła na marne. Jednak
gdy opowiedziałam mu twoją historię on nawet się nie zastanawiał i powiedział,
że mam cię tu sprowadzić. Warunki są takie. Każdy z nas ponosi opłaty za media.
Czynszu nie płacimy, bo dom jest po rodzicach obu braci i teraz stanowi ich
współwłasność. Jednak jeśli wymaga remontu wszyscy jak jeden mąż robimy na
niego zrzutkę. Każde mieszkanie ma wydzielony kawałek ziemi pod ogródek i twoje
też ma. Na razie, żeby ziemia nie leżała odłogiem Stachu postawił tam szklarnię
z pomidorami, ale to oczywiście sezonowo. Pomidory dojrzeją to szklarnię się
zdemontuje. Możesz tam sobie sadzić jakieś warzywa lub kwiatki, co tylko
będziesz chciała. W poniedziałek pójdziemy z resztą dokumentów do twojej nowej
pracy na rozmowę. To już tylko formalność, bo wiem, że na pewno cię zatrudnią.
Na pewno też podpiszesz umowę. I to chyba wszystko.
Ewa słuchała słów Wandy jak
oniemiała. Nie spodziewała się, że ta kobieta wybawi ją ze wszystkich kłopotów.
- Mam u ciebie i u was wszystkich wielki dług
wdzięczności – powiedziała cicho. – Nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek uda mi
się go spłacić. Mogę was zapewnić, że nie będę uciążliwym lokatorem i będę dbać
o mieszkanie jak o swoje własne. Bardzo wam wszystkim dziękuję – zaszkliły jej
się oczy. – Bardzo…
- Już dobrze kochanie. Prawie jesteśmy na
miejscu. Jeszcze jakieś pięć minut i zobaczysz swoje królestwo.
Iwona wolno wchodziła na schody
trzymając się poręczy. Czuła jakby miała nogi z ołowiu. Nigdy w życiu nie
pracowała tak ciężko. Nie pobłażano jej i wykorzystywano do najcięższej roboty.
Wielokrotnie miała ochotę rzucić się na pielęgniarkę oddziałową i wydrapać jej
te fałszywe ślepia. Musiała jednak hamować swoje zapędy i bez protestu
wykonywać jej polecenia. W przeciwnym razie groziła jej odsiadka. Dzisiejszy
dzień był jednym z cięższych. Nadźwigała się tych jak to mawiała „starych
trucheł” myjąc ich i przebierając im pościel. Potem musiała karmić tych, którzy
nie potrafili sami sobie z tym poradzić. Przy takich czynnościach odliczała
skrupulatnie każdą godzinę pobytu w tym znienawidzonym miejscu. - Gdyby nie moja głupia matka nie musiałabym
się tak urabiać – pomyślała ze złością.
Gdzieś nad jej głową skrzypnęły
drzwi. Dochodząc już do mieszkania zobaczyła na korytarzu sąsiadkę.
- Dzień dobry pani Iwonko. Widziałam panią
przez okno.
- Dzień dobry pani Mirska, stało się coś?
- Nie , nie… Pani mama prosiła, żebym oddała
pani klucze jak wróci pani z pracy.
- Klucze? Ale ja mam klucze.
- No ja już tam nie wiem. Prosiła, żeby oddać,
to oddaję – wcisnęła jej pęk kluczy do ręki i szybko umknęła do mieszkania.
Iwona ze zdziwieniem patrzyła
na matki klucze. – Na cholerę mi jej
klucze? O co tu chodzi? Pewnie znowu coś wykombinowała. – Otworzyła
wszystkie zamki i weszła do środka. Mieszkanie wyglądało jak wymarłe, zupełnie
pozbawione mebli i firanek. Wyglądało jak pustostan. Rzuciła torbę na podłogę i
panicznie biegała po wszystkich pomieszczeniach nie rozumiejąc, co tu się
stało. W kuchni została tylko kuchenka gazowa. Nie było żadnych naczyń, szafek,
ściereczek, niczego. W jej pokoju zostało tylko biurko bez krzesła i kilka
kartonów z jej ubraniami. Duży pokój ział kompletną pustką. Iwonie stanęły
włosy na głowie. Zupełnie ogłupiała i zdezorientowana osunęła się po ścianie.
Dopiero teraz zauważyła białą kopertę i sięgnęła po nią wyciągając z niej
złożoną na pół kartkę papieru. List nie posiadał nagłówka w stylu „Kochana
Iwonko”, czy choćby „Iwono”. Nie był też podpisany. Zaczęła czytać.
Twój ostatni wyczyn pomógł mi podjąć decyzję, z którą nosiłam
się od dość dawna. Już nigdy nie pozwolę, żebyś podniosła na mnie rękę. Nigdy.
Wykreślam cię z mojego życia raz na zawsze. NIE JESTEŚ JUŻ MOJĄ CÓRKĄ.
Zwyczajne, normalne dzieci nie biją własnych rodziców, szanują ich i doceniają
to, co dla nich robią. Ty nie jesteś zwyczajnym, normalnym dzieckiem. Jesteś
potworem. Ja już mam tego dosyć. Nie chcę się zastanawiać każdego dnia, co zastanę
w domu po powrocie z pracy. Już dość tych „niespodzianek”. Wyprowadzam się z
tego mieszkania i z Twojego życia na zawsze. Zabieram wszystko, co należy do
mnie i za co zapłaciłam swoją ciężką pracą. Mieszkanie jest opłacone do końca
miesiąca i tyle możesz w nim mieszkać, bo wymeldowałam nas obie. Klucze oddasz
w administracji.
Nie pozostajesz wszak bez środków do życia, prawda? Bez mojej
wiedzy rozporządziłaś się lokatą. Masz więc pieniądze na start. Gdybym była równie
podła jak Ty, spokojnie mogłabym przelać je z niej na własne konto, bo nie
wzięły się znikąd, ale z ciężkiej pracy mojej i twojego ojca, a Ty zostałabyś z
niczym. To już i tak bez znaczenia, bo zupełnie mnie nie obchodzi co zrobisz z
tą gotówką i czy rozsądnie nią zadysponujesz. Jesteś przecież najmądrzejsza na
świecie i wszystko wiesz najlepiej.
Ja znikam i nigdy więcej nie chcę cię widzieć. Właśnie
wkroczyłaś w dorosłe życie więc radź sobie z nim.
Iwona skończyła
czytać. Była wściekła. Kartka wysunęła się jej z rąk i upadła na podłogę. Czy
ta „stara” zgłupiała już całkiem? W życiu nie spodziewałaby się, że matka
będzie zdolna wyciąć jej taki numer. Fakty mówiły jednak same za siebie.
Siedziała w pozbawionym wszystkiego, pustym mieszkaniu.
Nie wiedziała jak
sobie sama poradzi. Jednak matka zorientowała się, że zabrała lokatę. Nie miała
tylko wiedzy, że już niewiele z tych pieniędzy zostało. Iwona była rozrzutna,
nie potrafiła rządzić się pieniędzmi i nie szanowała ich, nie myślała o
kolejnym dniu i żyła dniem dzisiejszym. Dobre, markowe ciuchy, najlepsze
kosmetyki, szampańska zabawa i częste fundowanie różnych rzeczy swoim
koleżankom, byle by im zaimponować. To wszystko kosztowało, a pieniądze
topniały jak lód. Powinna chyba zacząć oszczędzać, bo wyląduje w końcu gdzieś
pod mostem. Musiała załatwić sobie jakieś lokum. Może wynająć pokój? Nie miała
pojęcia, że nawet wynajęcie pokoju w Warszawie nie jest tanie. Skąd niby
miałaby to wiedzieć? Pomyślała sobie, że nawet jeśli nie znajdzie nic do końca
miesiąca, to pójdzie do babci. Ona na pewno użali się nad nią i przyjmie pod
swój dach. Pokrzepiona tą myślą zarzuciła torebkę na ramię i wyszła z domu.
Była głodna i musiała coś zjeść.
Iwona to dno totalne!!! Chyba przebiła wszystkie bohaterki!? Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńTo prawda. Musiało się jednak wydarzyć coś bardzo drastycznego, żeby wreszcie Ewa znalazła w sobie siłę, by uwolnić się od córki.
UsuńDziękuję za wpis. Pozdrawiam. :)
Nie wiem co można napisać po takiej część. Iwona wszelkie granice przekroczyła podnosząc rękę na matkę. Ciekawa jestem ile zostanie Iwonie przyjaciół gdy będzie bez kasy i nie będzie sponsorką. Znając życie to żaden i pozna dopiero co to życie. Cyba, że upadnie niżej i sama znajdzie sobie sponsora.
OdpowiedzUsuńPocieszające jest te nowe życie Ewy i pan Staszek.
Pozdrawiam miło Gaju, Małgosiu.
RanczUla
UsuńRozumiem, że trudno coś takiego skomentować, bo większość z nas nigdy nie spotkała się z takimi zachowaniami i nigdy takich nie doświadczyła i pewnie nigdy nie doświadczy. Mimo to zdarzają się takie skrajne przypadki nawet w najlepszych rodzinach.
Pocieszające jest to, że Ewa wreszcie dojrzała do zmian i uwolniła się od córki.
Dziękujemy za pozdrowienia. Również serdecznie pozdrawiamy i dziękujemy za komentarz. :)
O jojo!!! Ale ciężko! Sama nie wiem co napisać, bo cisną mi się na usta same niecenzuralne słowa, a ręka aż świerzbi!? Mam tylko nadzieję, że to już koniec gehenny Ew?? Chyba się nie złamie i dotrzyma danego słowa? Nie będzie szukać kontaktu z córunią? Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńEwa ma już dość i na pewno nie będzie szukać z córką kontaktu. teraz jest jej czas i wreszcie trochę odżyje.
Dzięki wielkie za wpis. Pozdrawiam pięknie. :)
Iwona sama jest suką i do tego wredną! Jak można podnieść rękę na mamę!? I to do tego taką mamę. Ewa nieba by jej przychyliła, a ta niewdzięcznica wyzywa ją i bije?! Szkoda, że Ewa nie poszła na Policję. Iwona powinna zgnić w więzieniu! Jestem oburzona! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńEwa już nie chciała zaogniać sytuacji. Podjęła jedną z najważniejszych decyzji w swoim życiu i wyprowadziła się. To przełom w jej życiu, ale bardzo pozytywny. Teraz będzie już tylko lepiej.
UsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz. :)
No i miałam rację, ta idiotka Iwona nigdy się nie zmieni! Powinna znaleźć sobie damskiego boksera, to może wiedziałaby jak się czuje bity człowiek! Niestety nie życzę Iwonie wszystkiego dobrego, wręcz przeciwnie! Z to za Ewę trzymam kciuki. Może nowe miejsce da jej szczęście i spokój? Ale przykre musi być, że obcy ludzie są bardziej ludzcy niż najbliższa osoba. Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńEwa dokonała dobrej decyzji. Dzięki życzliwości Wandy wreszcie odzyska spokój i przestanie harować jak wół na szczęście i pomyślność swojej jedynaczki. To pobicie było ostatnią rzeczą, którą mogłaby darować i wybaczyć swojemu dziecku.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i dziękuję za komentarz. :)
Czy to koniec Iwony? Czy może sama znajdzie mamę albo będzie nachodziła babcię? Z niej przecież jest prawdziwy pasożyt, więc jak da sobie sama radę? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo niestety, to jeszcze nie koniec Iwony, chociaż z matką się już nie spotka a raczej spotka się tylko raz za to po sporym przeskoku czasowym. Iwona jest pasożytem, ale dość cwanym, więc nie zginie w wielkim świecie.
UsuńDziękuję pięknie za wpis i serdecznie pozdrawiam. :)
Chyba sąd był zbyt łaskawy. Jakby sędzia wiedział jaka z tej dziewczyny podła gnida, to by zasądził jej pracę w kamieniołomach a nie w szpitalu! Liczę, że dla Ewy teraz już będzie z górki? Przykro, że musiało dojść do jej pobicia aby odcięła pępowinę od wyrodnego dziecka. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńEwa wreszcie odetchnie, bo wkroczy w zupełnie inną rzeczywistość bardzo różną od tej, w której żyła do tej pory. Ona teraz potrzebuje wyciszenia i czasu na zagojenie się ran i pozbycie się gorzkiego smaku wychowawczej porażki.
Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za komentarz. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńbardzo ciężko skomentować ten rozdział, zresztą poprzedni też nie należał do lekkich i przyjemnych. Staram się zrozumieć Ewę. Nie wiem jak bym się sama zachowała na jej miejscu? Dziecko, to jednak dziecko. Niektórzy mają jeszcze gorzej niż Ewa, a nie pozwolą powiedzieć złego słowa o swoich pociechach. Niestety tak jak piszesz, takie sytuacje nie są odosobnione, może niezbyt częste, ale jednak się zdarzaj w życiu realnym. Wielka szkoda dla Ewy, że musiało dojść aż do pobicia, aby zdecydowała się być konsekwentna. Może gdyby wcześniej wystawiła walizki Iwonie, to w późniejszym czasie mogłyby się dogadać i Ewa nie musiałaby uciekać z Warszawy? Chociaż może akurat ta wyprowadzka wprowadzi w jej życie spokój? Trochę martwię się o babcię. Jest starsza, mieszka sama a Iwona jest silna i bezkompromisowa. Jeszcze może jej zrobić coś złego skoro nawet mamy nie oszczędziła i nie ma żadnych wyrzutów sumienia? Może jednak nie będzie jej nachodziła, może rzeczywiście się obrazi i odetnie od rodziny? Ma tylu "przyjaciół", to może oni ją przygarną? Oczywiście czekam na kolejny czwartek. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja
p.s. RanczUla, bardzo dziękuję za pamięć i przesyłam serdeczne pozdrowienia dla Ciebie i szczególnie dla grzecznej córeczki:) Gaja
Gaja
UsuńBabcia to silna kobieta. To ona namawiała Ewę już od dawna, żeby pozwoliła iść Iwonie własną drogą. Oczywiście Iwona podejmie próbę porozumienia się z nią, ale spotka opór.
Wielkie dzięki za dodanie rozdziału. Pozdrawiam i ściskam Cię najserdeczniej. :)
Z babci to twarda sztuka. Nie powinna pęknąć przed wnuczką tak jak Ewa. Zawsze może nie otworzyć drzwi, a gdyby ta się dobijała może wezwać Policję. No chyba, że Iwona ma do jej mieszkania klucz? Wtedy może być rzeczywiście groźnie. Ale chyba nie podniesie ręki na babcię lub nie zrobi jej innej krzywdy? A Ewa wreszcie podjęła słuszną decyzję! Zuch dziewczyna! Tylko niech się tego trzyma! Liczę na to, że ten Staszek nie pojawił się tylko w roli osiłka;) Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńBabcia zachowa się tak jak powinna. Nie ulegnie sentymentom i raczej pozostanie nieczuła na los swojej wnuczki.
A jeśli chodzi o Staszka, to póki co jest osiłkiem.
Dziękuję Ci bardzo za komentarz. Pozdrawiam serdecznie. :)
Ale wstrętne, wyrodne dziewuszysko! Myślałam, że się wyszumi i trochę zmądrzeje, ale gdzie tam! Zobaczymy jak sobie będzie radziła? Pewnie spadnie na cztery łapy. Życie nie jest sprawiedliwe, bo przeważnie takie gnidy jednak jakoś sobie radzą. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNiektórzy są po prostu niereformowalni i Iwona do tej grupy pasuje jak ulał. Ona będzie musiała sobie poradzić bo "life is brutal", a kasa się kończy.
UsuńPozdrawiam cieplutko i dziękuję za wpis. :)
Narkomani są zdolni do wszystkiego.Wszelakiej przemocy ,niecenzuralnych słów ,nieodwracalnych czynów. Działają jak w trasie ,mając obłęd w oczach.Nie mam pojęcia do czego się jeszcze posunie ta dziewczyna.Brakuję mi już na nią słów.Oniemiałam ,gdy podniosła rękę na matkę. Strasznie żal mi Ewy ,że ma taką ( cenzura) córkę.Zarabiać a życie pewnie będzie w wiadomy sposób ,bo babcia nie okaże się łaskawa jak przypuszcza Iwona.Niech Ewa ucieka ,dopóki żyje ,bo któreś nocy bądź dnia może zaatakować ją z nożem w ręku lub posunie się do innego sposobu by zabić matkę.Przyzwyczaiła się do życia na poziomie ,ale to mama zapewniała jej to wszystko. Gdzie szacunek ,miłość , wdzięczność , wsparcie? Spokojna rozmowa ,plany na przyszłość?Iwona zaprzepaściła wszystko.Mogła mieć wszystko. Nie przeszło jej nigdy przez myśl ,że pieniądze ,kiedyś się kończą? Tak jak życie może urwać się w ciągu minuty.Ewa doskonale to wie. Chciała dla córki jak najlepiej by nie odczuwała braku drugiego rodzica ,a co z niej wyrosło? Liczę ,że zemści się to na niej i nieraz przeklinać będzie swój los. Za dużo miała szans ,by zasłużyć na kolejną. Czekam na cd. Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńJustyna
UsuńTak naprawdę Iwona nie jest narkomanką. Tylko czasem upalała się marihuaną i to wszystko. Ona wciąż wierzy, ze została stworzona do lepszego życia, że jest kimś wyjątkowym. Jej parcie na to, żeby jej życie było bogate i luksusowe, jest ogromne i nie widzi póki co konsekwencji takiego życia. To kiedyś się zemści, ale do tego czasu sporo wody jeszcze upłynie.
Bardzo dziękuję Ci za fajny komentarz. Pozdrawiam Cię pięknie. :)
Zachowanie Iwony to najgorsze co mogło spotkać Ewę. No cóż ale takie są skutki pobłażania dziecku we wszystkim co robi. Częściowo rozumiem Ewę chciała w ten sposób wychowania zrekompensować córce brak ojca.
OdpowiedzUsuńMyślę, że ta wyprowadzka i odcięcie się od córki pozwolą jej dojść do równowagi psychicznej. Może i spróbuje ułożyć sobie życie od nowa. Jest przecież jeszcze młodą kobietą.
Czekam na kolejną część.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Julita
UsuńEwa nie mogła już dłużej czekać. Sama mówi do matki, że skoro Iwona raz podniosła na nią rękę, to zrobi to znowu. Trzeba pamiętać też o tym, że Ewa jest wyniszczona pracą. Ciężko haruje i niedojada. Iwona przewyższa ją co najmniej o głowę i jest o wiele silniejsza. Ewa nie mogłaby się przed nią obronić. Zniknięcie z oczu córki było najlepszą decyzją jaką mogła podjąć. Teraz czas na życie w spokoju i regenerację nerwów.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i dziękuję za komentarz. :)
A mówi się, że dziewczynki lepiej się chowają, bo są grzeczniejsze od chłopców? Ewa chyba chętnie zamieniłaby swoją jedynaczkę nawet na drużynę piłkarską chłopaków. Myślę, że żaden z synów nigdy by nie uderzył mamy? Ciężkie życie ma ta Ewa. Czym sobie na to zasłużyła? Może teraz będzie lepiej? Ale czy ona potrafi zapomnieć o córce? Nie będzie jej tęskno? Może nowe miejsce zamieszkania, nowa praca nie da jej czasu na rozmyślanie. Niech wreszcie i ona będzie szczęśliwa. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńJak widać z tymi dziewczynkami nie zawsze jest tak kolorowo i czasami są gorsze od chłopców. Ewie zmiana środowiska dobrze zrobi. Na pewno odetchnie psychicznie i raczej nie będzie się zadręczać myślami o córce, chociaż ta ostatnia nie tak szybko pozwoli o sobie zapomnieć.
Pięknie Ci dziękuję za wpis. Pozdrawiam najserdeczniej. :)
Jedyne czego boi się Iwona, to chyba jest Policja i więzienie. Chyba tylko oni mogliby nauczyć ją szacunku do mamy i pieniędzy ciężko przez nią zarabianych na jej potrzeby. Wielka szkoda, że Ewa jednak nie zgłosiła tego pobicia. Może dzięki temu uratowałaby córkę przed całkowitym upadkiem? Bo jakoś czarno widzę jej przyszłość. Nie mogę się doczekać jak Ewa będzie sobie spokojnie żyła. No chyba, że szykujesz jej jeszcze inne przeszkody do pokonania? Oczywiście czekam na kolejną część. Cieszę się z nowej zapowiedzi. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńEwa zasłużyła sobie na życie bez stresów i będzie takie miała, choć oczywiście zdarzą się zawirowania. Ona jednak jest silną kobietą i tak łatwo się nie poddaje. Dla Iwony raczej ratunku już nie ma. Zawiniła względem matki i poniesie za to karę i to dość okrutną. Nic więcej nie zdradzę.
Jest nowa zapowiedź, ale wciąż się jeszcze pisze, chociaż z dużymi oporami, bo od dwóch miesięcy mam kłopoty z barkiem i lewą ręką. Znowu przede mną seria zabiegów i mam nadzieję, że pomogą, bo ciężko jest pisać tylko jedną.
Bardzo Ci dziękuję za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Współczuję Ewie, że musiała podjąć taką decyzję. Musiało ja to bardzo dużo kosztować. Widać to nawet po liście jaki zostawiła córce. Uczucie porażki jest straszne. Pozdrowienia;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, że porażka ma smak goryczy. Ewa doskonale wie, jak ona smakuje. Odczuwa jednocześnie wstyd i bezsilność. Obwinia się dosłownie za wszystko co dotyczy Iwony. Z takich stanów wychodzi się długo, ale zmiana środowiska, nowa praca i życzliwi ludzie wokół potrafią dokonać cudów.
UsuńPozdrawiam cieplutko i serdecznie dziękuję za wpis. :)
Nie ma to jak zasada postaw się i zastaw się!? Czy Iwona myślała, że nawet dość duże pieniądze z lokaty będą wiecznie w jej kieszeni? Nie wie, że jak się wydaje, to pieniądze ubywają? Ciekawe jak teraz zachowają się jej znajomi? Pomogą, czy raczej odwrócą się od niej, bo nie ma już kasy? Obstawiam to drugie, bo ona nawet sympatyczna nie jest, żeby ktoś się znalazł i się ulitował nad jej losem. Niewiele jej zostało czasu na znalezienie nowej mety, no chyba, że coś zakombinuje i zostanie w domu rodzinnym? I z czego ona będzie żyła? Przecież twierdzi, że każda praca jest nudna i napawa ją odrazą. Może znajdzie sobie sponsora, jest ładna i moda, to może jej się uda. Ale na małżeństwo raczej bym nie liczyła. Przed nią to chyba tylko równia pochyła na sam dół. Fajnie, że u Ewy za to coraz lepsze wieści. Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńIwona, to głupiutka, naiwna i pusta dziewczyna z wielkim mniemaniem o samej sobie. Nie ma kompletnie pojęcia o życiu, ale jedno wie na pewno, że nie została stworzona do ciężkiej pracy. Marzy o życiu bogatym, luksusowym, życiu bez finansowych trosk. Sponsor byłby mile widziany, ale przecież nie ma nic za darmo.
Bardzo dziękuję za długi wpis. Pozdrawiam Cię najserdeczniej. :)
Aż trudno uwierzyć, że własne dziecko może być aż tak bezwzględne, aż tak nie mieć serca, aż tak nie mieć za grosz empatii. Zdaję sobie sprawę, że w realu też takie typy się znajdują, ale obstawiałabym raczej na środowisko patologiczne. A tutaj dziewczyna miała taki dobry przykład, taką kochającą matkę, tak się jej poświęcającą i gdzie się nauczyła takiej bezwzględności, takiego chamstwa? Okropne życie, trudny temat. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzasami tak bywa, że w rodzinie trafi się jakaś czarna owca. Rodzice porządni, a dziecko poprzez niewystarczającą ilość czasu, jaką mu się poświęca trafia w środowisko nie zawsze dla niego dobre. Ewa po śmierci męża musiała sama zadbać o siebie i Iwonę. Ubierała się w lumpeksach, ale córce nigdy nie kupowała tam ubrań, bo uznała, że należy jej się wszystko, co najlepsze, bo jest półsierotą. Przymykała oczy na wiele wybryków córki, bo uważała, że młodość musi się wyszumieć. Pobłażała jej na każdym kroku i wybaczała. To zemściło się na niej w okrutny sposób. Będzie zawsze żałować, że nie poświęciła córce więcej czasu i nie wpoiła podstawowych zasad. Na to już jednak za późno, bo lawina ruszyła i długo się nie zatrzyma.
UsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję za wpis. :)
Jak czytałam część to normalnie szlak mnie trafiał. Nawet nie wiem co napisać, bo jestem zbulwersowana. Ale to tylko pochwała dla Ciebie, skoro Twoje opowiadania wzbudzają uczucia :D Iwona to jakaś masakra, jak tak można się zachowywać? Nie mam pojęcia co dalej można zrobić...Ona raczej się nie zmieni :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Andziok :)
Andziok
UsuńGdzieś Ty była jak Cię nie było? Zamilkłaś na bardzo długo. Masz wreszcie wakacje? Wszystkie liczymy na to, że będziesz dodawać rozdziały częściej.
A jeśli chodzi o opowiadanie, to bardzo się cieszę, że wzbudza w Was tyle emocji. Taki właśnie miałam plan, że historia miała bulwersować i szokować. Iwona rzeczywiście się nie zmieni, ale o tym piszę w kolejnych częściach.
Fajnie, że się odezwałaś. Pozdrawiam serdecznie. :)
Tak jest. Na szczęście mam wakacje i mogę nacieszyć się wolnym czasem :D
UsuńJak dobrze mieć sąsiada, w tym przypadku właściwie przyjaciela. Wanda praktycznie mało zna Ewę, bo tylko poprzez swoją mamę Teklę. A mimo wszystko okazała Ewie mnóstwo serca, zresztą nie tylko ona, bo i mieszkańcy nowego mieszkania Ewy. Z jednej strony, to cudownie, że Ewa może na nich liczyć, ale z drugiej to bardzo smutne, że musiała szukać pomocy u obcych osób dzięki działaniom jedynej córki. Czy Ewa sobie poradzi z tą przykrą sytuacją? Mam nadzieję, że nie popadnie w depresję? Serce sercem, ale żyć trzeba dalej. Jest jeszcze młodą kobietą. Może wreszcie znajdzie dla siebie czas. Może nie będzie musiała tyrać na kilku etatach. Ciekawa jestem też co z babcią? Poradzi sobie z wnuczką, bo jestem pewna, że Iwona przyleci do niej po pieniądze. Przecież jest jedyną wnuczką, więc wszystko jej się należy. Mam nadzieję, że babcia nie przejmie roli Ewy. Czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńWanda i Ewa znają się kilka ładnych lat, bo tyle czasu Ewa zajmowała się matką Wandy i dobrze się z Wandą dogadywały. Ewa wreszcie odżyje i skupi się na nowej pracy. Na pewno nie będzie już tak harować jak wcześniej.
Babcia jest zupełnie inna niż Ewa. Bardziej zasadnicza i bardziej kategoryczna. Zawsze krytykowała metody wychowawcze Ewy, chociaż nigdy nie robiła jej wyrzutów. Na pewno nie będzie taka pobłażliwa dla wnuczki jak jej córka.
Pięknie dziękuję Ci za komentarz. Pozdrawiam najserdeczniej. :)