ROZDZIAŁ
10
ostatni
Następnego dnia Magda już po
obchodzie lekarskim znowu poszła do matki. Musiała znać przebieg choroby i
jakie leki zastosowano w jej leczeniu. Zabrała ze sobą kartę pacjentki, żeby
uzupełnić ją wywiadem lekarskim.
- Jak samopoczucie? – zapytała na wstępie.
- Może być. Nie narzekam.
- Zjadła pani coś dzisiaj?
- Tak. Jakiś kleik.
- Muszę zadać pani kilka pytań w związku z
wirusem i sposobami jego leczenia. Powiedziała pani, że wykryto go osiem lat
temu. Czym go leczono?
- Głównie inhibitorami proteazy, fuzji i
integrazy. Nie czułam się po nich dobrze. Często miałam gorączkę, wymioty i
bolał mnie brzuch. Nie mogłam spać i cierpiałam na częste biegunki. Potem
przyplątała się lipodystrofia. To stąd to wychudzenie na nogach i rękach.
Tkanka tłuszczowa nie rozkłada się równomiernie.
- Tak, to od razu rzuca się w oczy. Poza tym z
panelu lipidowego, który zrobiliśmy wynika, że ma pani zaburzenia gospodarki
lipidowej. Bardzo wysoki poziom cholesterolu i trójglicerydów. Jedno z drugim
się wiąże i jest wynikiem długotrwałego zażywania inhibitorów proteazy. Spróbujemy
zmienić leki na nieco łagodniejsze, choć nie da się całkowicie wyeliminować
skutków ubocznych. Jeszcze dzisiaj dostanie pani abakavir i lamiwudynę.
Zobaczymy jak pani na nie zareaguje. I jeszcze jedna informacja. Około godziny
jedenastej przyjdzie policjant. Niestety szpital ma obowiązek zgłaszać
wszelkiego rodzaju urazy spowodowane nożem lub postrzały. Przesłucha panią.
Muszą wiedzieć jak doszło do zranienia. Teraz sprawdzę jeszcze ranę operacyjną
– Magda odsunęła na bok kołdrę i uniosła koszulę. Rana podkrwawiała nieco, co
było widać na opatrunku. Zadzwoniła po pielęgniarkę.
- Proszę zmienić pacjentce opatrunek –
poprosiła. Sprawdziła jeszcze cewnik i worek z moczem, ale tu było w porządku.
Wychodząc z sali na korytarz
dostrzegła swojego chłopaka rozmawiającego z jednym z jej kolegów. Pomachała mu
na przywitanie. Podszedł do niej i cmoknął dyskretnie.
- Jak się ma moja ulubiona pani doktor?
- Całkiem nieźle.
- Zobaczymy się dzisiaj?
Spojrzała na niego żałośnie.
- Bardzo bym chciała Andrzejku, ale mam do
późna dyżur. Za to sobotę i niedzielę mam wolną. Możemy pojechać nad zalew. Mam
nadzieję, że ty nie masz w weekend dyżuru?
- Nie mam i bardzo chętnie pojadę.
Pożegnała się z nim. Musiała
wracać do pacjentów. Znali się od kilku lat, jeszcze z uczelni. Był starszy od
niej o dwa lata. Zrobił specjalizację z ginekologii i teraz pracował dwa piętra
wyżej. Często ich dyżury kolidowały ze sobą, ale też zdarzało się tak, że obydwoje
mieli wolne i wtedy mogli się sobą nacieszyć. Uśmiechnęła się przypominając
sobie łagodne gderanie babci, gdy ta mówiła, że już dawno powinni się pobrać.
- Kiedy ty chcesz urodzić mi prawnuki?
Chciałabym się jeszcze nimi nacieszyć – mawiała.
- Nie wiem kiedy babciu, bo nigdy nie mamy
wystarczająco dużo czasu dla siebie. Za często się mijamy – śmiała się Magda.
Weszła do dyżurki i nalała
sobie do kubka kawy. Dzisiaj czekały ją jeszcze dwie operacje, na szczęście
niezbyt skomplikowane.
Iwona nie czuła się dobrze.
Leki, które zaordynowała jej Magda nie sprawdziły się. Wymiotowała po nich, nie
mogła nic przełknąć i czuła, że słabnie z każdym dniem. Kiedy zamykała powieki
przewijało się przed nimi jej całe życie. Wzloty i upadki. Gdyby bardziej się
szanowała nie musiałaby umierać tak wcześnie. Mimo wszystko nie żałowała zbyt
wielu rzeczy. Żyła jak zawsze pragnęła, dostatnio i luksusowo. Tylko te
ostatnie lata trochę za ciężko ją doświadczyły. HIV był skutkiem
niezabezpieczania się podczas seksu uprawianego z przygodnie poznanymi
mężczyznami. Szła z każdym, kto tylko proponował jej jakieś pieniądze. Kiedy
dowiedziała się, że ma HIV zabierała ze sobą całą garść prezerwatyw. Nie
przyznawała się klientom do choroby, ale profilaktycznie kazała im zakładać
dwie, bo nie chciała nikomu przekazać wirusa. Ostatni jej klient okazał się wredną
karykaturą. Nie dość, że ją przeleciał, to chciał ją jeszcze okraść. Broniła
się. Nie pozwoliła wyrwać sobie torebki trzymając ją kurczowo w dłoniach. Wtedy
pchnął ją nożem. Krzyknęła osuwając się na ziemię, a on zwiał. Policjantowi,
który przyszedł ją przesłuchać opisała sprawcę, ale nie była w stanie podać
jego danych osobowych, bo ich po prostu nie znała.
Jej córka zachowywała się wobec
niej bardzo w porządku. Nie robiła jej żadnych wyrzutów. Traktowała wprawdzie
jak każdego pacjenta, ale nie mogła wymagać od niej więcej, bo przecież nie
łączyła ich żadna emocjonalna więź. Chciała jej coś zostawić po sobie. Nie
przyłożyła ręki do tego, żeby ją wychować, wykształcić, pomóc finansowo matce,
która cały ciężar utrzymania wzięła na swoje barki. Teraz choć w części mogła
się za to odwdzięczyć. Kiedy jej pierwszy w życiu klient umierał na kolejny
zawał serca Iwona nie miała pojęcia, że zapisał jej w testamencie sto tysięcy
złotych. Pomyślała, że pewnie zrobił to z sentymentu do niej. Nie ruszyła nigdy
tych pieniędzy. Już wtedy postanowiła przekazać je córce. Chyba nadszedł
właściwy moment na uregulowanie wszystkich spraw. Sięgnęła po komórkę i wybrała
numer notariusza, który wielokrotnie bywał jej klientem. Poprosiła go o
przyjazd do szpitala. Powiedziała mu, że chodzi o testament.
Zjawił się następnego dnia i
spisał słowa Iwony. Zapisała córce te sto tysięcy złotych podając numer konta a
także kawalerkę, w której mieszkała. Czuła, że już do niej nie wróci, że nie
wyjdzie już z tego szpitala. Podpisała dokument i pożegnała się z notariuszem.
Wieczorem, kiedy Magda do niej zajrzała wcisnęła jej kartkę z jego imieniem,
nazwiskiem i numerem telefonu prosząc ją, że gdyby się coś stało, gdyby umarła,
niech go powiadomi o jej śmierci.
- Mam jeszcze jedną prośbę. Już ostatnią. Chciałabym
jeszcze zobaczyć się z mamą. Wiem, że nadużywam twojej uprzejmości, ale to dla
mnie bardzo ważne. Muszę jej wiele rzeczy powiedzieć nie dlatego, żeby
zaspokoić jej ciekawość, ale żeby ulżyć własnemu sumieniu. Poprosisz ją o to?
- Spróbuję. Może się zgodzi.
Przy kolacji opowiedziała Ewie
przebieg rozmowy z Iwoną.
- Ona czuje, że odchodzi. Wydaje się spokojna
i pogodzona z losem. Pragnie tylko jednego, a mianowicie rozmowy z tobą. Bardzo
mnie prosiła, żebym zapytała cię, czy się na to zgodzisz. Mówiła, że to dla
niej bardzo ważne. - Ewa miała łzy w oczach. Magda patrzyła na nią ze
współczuciem. - Ja wiem babciu jakie to dla ciebie trudne, ale sama uczyłaś
mnie, że człowiek powinien wybaczać. Ona umiera i chyba chce odejść pogodzona
ze światem i z tobą. Ja już przy pierwszej rozmowie z nią powiedziałam jej, że
nie mam do niej żalu, że pozbyła się mnie. Podziękowałam jej, że oddała mnie
tobie, bo miałam najlepsze dzieciństwo na świecie.
- Dobrze dziecko. Ja nie jestem zapiekła w
złości, bo ta dawno mi minęła. Pojadę z tobą i spotkam się z nią.
Następnego dnia wsiadłszy do
samochodu Magdy pojechały do szpitala. Magda usadziła ją w pokoju lekarzy i
zrobiła jej słabą kawę.
- Ty sobie tu posiedź chwilkę. Ja odbębnię
obchód i po nim pójdziemy do niej. To nie potrwa długo.
Pół godziny później
zaprowadziła babcię do sali, w której była Iwona. Leżała odwrócona tyłem do
drzwi i być może spała. Magda powiedziała Ewie, że zostawia ją tutaj. Nie
chciała być świadkiem tej bardzo osobistej rozmowy. Ewa podeszła do łóżka i
chrząknęła lekko.
- Iwona? – powiedziała cicho. – Chciałaś ze
mną rozmawiać, więc jestem.
Kobieta wolno odwróciła się i
wtedy Ewa zobaczyła jak bardzo jest wyniszczona przez chorobę. Ścisnęło jej się
serce, a w oczach zamigotały łzy. Usiadła na łóżku i rozkleiła się zupełnie.
- Co się z tobą stało dziecko? Co się stało?
Jak mogłaś do tego dopuścić?
- Ciii…, Już dobrze mamusiu. To już nie jest
ważne. Chciałam cię tylko jeszcze zobaczyć i prosić o wybaczenie. Byłam fatalną
córką. Złą, krnąbrną, nieposłuszną i zawsze w kontrze do ciebie. Nie zasłużyłaś
sobie na to. Ciężko pracowałaś, żeby niczego mi nie zabrakło. Nie potrafiłam
tego docenić. Oszukiwałam. Kłamałam ci na każdym kroku. Pogardzałam tobą, bo
ciągle odczuwałam niedosyt, wciąż myślałam, że jestem gorsza od moich bogatych
koleżanek. Miałam do ciebie wieczne pretensje, że nie potrafisz na to wszystko
zarobić. Przez wiele lat żyłam w przeświadczeniu, że Bóg stworzył mnie do
wyższych celów. Stworzył do życia w bogactwie i luksusie. Tak właśnie żyłam
przez kilkanaście lat do momentu, kiedy nastąpił bolesny upadek. Nie mogłaś
mnie zmienić i nie musisz robić sobie z tego powodu wyrzutów. Ja chcę ci tylko
podziękować za Magdę. Wiedziałam, że tylko ty możesz podjąć się trudu
wychowania jej. Nie chciałam jej oddawać w obce ręce. Nie uwierzysz, ale nawet
po jej urodzeniu nie czułam żadnego instynktu macierzyńskiego. Widocznie taka
już jestem nieczuła. Teraz, kiedy ją poznałam bardzo doceniam to jak wspaniale
ją wychowałaś. Ja zmarnowałabym to dziecko.
- To była najmądrzejsza decyzja w twoim życiu
– odezwała się cicho Ewa. – Kiedy ją zobaczyłam po raz pierwszy i przytuliłam
wiedziałam, że moja miłość do tego dziecka będzie ogromna. W dodatku była tak
bardzo podobna do ciebie i Kazimierza. Jest wspaniała. Jest mądra i wrażliwa.
Opiekuje się nami, bo babcia Zosia jeszcze żyje, chociaż już nie chodzi i leży
w łóżku. Podarowałaś mi najwspanialszy prezent i za to zawsze będę ci
wdzięczna.
- Kiedyś was widziałam. To było bardzo dawno
temu. Jechałam z kimś samochodem, który zatrzymał się na światłach przy
cmentarzu. Wy wychodziłyście z bramy. Magda miała wtedy nie więcej jak cztery
lata. Zastanawiałam się wówczas jak dałaś jej na imię. Cieszyłam się, że już
jest taka duża i taka śliczna. Ten widok uspokoił mnie, i upewnił, że ona
trafiła w najlepsze ręce pod słońcem. W twoje ręce – Iwona przetarła mokre
policzki i westchnęła ciężko. – Mam do ciebie prośbę. Nie zostało mi już wiele
życia. Kiedy umrę chciałabym być pochowana obok taty. Możesz się na to zgodzić?
- Będzie jak zechcesz – uspokoiła ją Ewa.
- Dziękuję. Zawsze byłaś najlepszą mamą na
świecie. Szkoda, że ja nie spełniłam twoich oczekiwań. To nasze ostatnie
spotkanie. Nie chcę, żebyś tu przychodziła i patrzyła na moją agonię. Dziękuję,
że potrafiłaś mi wybaczyć. To było dla mnie bardzo ważne i teraz mogę już
odejść spokojna.
Ewa podniosła się z łóżka.
Pochyliła się nad Iwoną i objęła ją mocno.
- Żegnaj córeczko – odwróciła się i wyszła
wolno z sali.
- Kocham cię mamusiu – szepnęła Iwona, ale Ewa
już nie słyszała tych słów. Dopiero na korytarzu rozpłakała się rozpaczliwie.
Oparła się o ścianę i łkała zasłaniając dłońmi twarz. Tak zastała ją Magda. Przytuliła
ją mocno.
- Wypłacz się babciu. Może poczujesz się
lepiej. Jest u mnie Andrzej. Właśnie zszedł z dyżuru. Odwiezie cię do domu.
Iwona zmarła dwa dni później.
Odeszła w nocy we śnie. Magdy nie było wtedy na dyżurze. O śmierci matki
dowiedziała się dopiero rano. Natychmiast zadzwoniła do dziadków.
- Musicie tu przyjechać. Mnie nie wydadzą jej
osobistych rzeczy. Trzeba się zająć pogrzebem. Zadzwonię jeszcze do Andrzeja.
On chyba ma dzisiaj wolne, więc mógłby was przywieźć i pomóc w załatwianiu formalności.
Ja wiem tylko, że ciało jest już w przyszpitalnej kostnicy.
Wykonała kolejny telefon do
Andrzeja, a potem wyciągnęła z notesu kartkę i zadzwoniła do człowieka, którego
imię, nazwisko i numer telefonu wypisała Iwona. Trochę się zdziwiła, gdy zgłosiło
się biuro notarialne. Podała nazwisko i połączono ją z właściwą osobą.
Przedstawiła się i powiedziała, że zgodnie z ostatnią wolą Iwony Zakrzewskiej
dzwoni do niego z wiadomością, że ona zmarła dzisiaj w nocy.
- Dziękuję pani za tę informację. Nie wiem,
czy pani wie, ale jestem notariuszem i jednocześnie wykonawcą testamentu pani
matki. Tak wiem, że Iwona Zakrzewska była pani matką. Jeśli pani się zgodzi to
możemy umówić się już wstępnie na konkretny dzień, żeby odczytać testament.
Magda była zdziwiona, ale
umówiła się z notariuszem po pogrzebie.
Ten załatwili dość szybko.
Zgodnie z życzeniem Iwony pochowano ją obok ojca. Na pogrzebie była tylko Ewa
ze Staszkiem i Magda z Andrzejem. Po tej skromnej uroczystości pojechali prosto
do kancelarii, gdzie miał być odczytany testament. Formalności trwały bardzo
krótko. Notariusz otworzył zalakowany dokument i rzekł.
- Znam bardzo dobrze treść testamentu. Został
sporządzony w szpitalu kilka dni przed śmiercią pani Iwony. Ona zapisuje swojej
córce sto tysięcy złotych zdeponowanych na koncie w banku, a także swoją
kawalerkę. To jest cały majątek jakim dysponowała. Czy przyjmuje pani spadek?
Oświadczam, że na mieszkaniu nie ciążą żadne długi. Ma czystą hipotekę.
- Przyjmuję – odpowiedziała
oszołomiona Magda wciąż się zastanawiając, skąd matka miała sto tysięcy złotych
skoro wiedziała od babci, że jej rodzicielka była raczej rozrzutną osobą.
Po wizycie u notariusza
pojechali prosto do Legionowa. Tam, żeby uspokoić myśli Ewa przygotowała dla
wszystkich obiad. Jedząc go wspominali jeszcze zmarłą.
Magda podjechała pod blok
jednego z warszawskich osiedli. Sprawdziła jeszcze adres i wjechała windą na
szóste piętro. Przekręciła w zamku klucz i wsunęła się do wnętrza. Panował w
nim zaduch wymieszany z zapachem lekarstw. Podeszła do okna i otworzyła je na
oścież. Rozejrzała się dokoła. Mieszkanko było maleńkie. Nieduży pokój
połączony z aneksem kuchennym i łazienka. Wszędzie panował nieład. Było
zaniedbane. Zrzuciła płaszcz i zabrała się za przeglądanie rzeczy matki. Zaczęła
od szafy. Znalazła w niej piękne ubrania, trochę znoszone, ale wciąż bardzo
eleganckie i gustowne. Zaczęła je układać w równe stosiki. Postanowiła oddać je
biednym. Bieliznę osobistą upchała w worki na śmieci, które ze sobą przywiozła.
Opróżniła mebel, ściągnęła pościel z łóżka i przejrzała toaletkę. Matka miała
mnóstwo kosmetyków i to markowych. Kilkanaście flakonów francuskich perfum, a w
kasetce, na którą się natknęła leżało kilka złotych, ciężkich naszyjników
wysadzanych szlachetnymi kamieniami, pierścionków, zdobnych obrączek, bransolet
i łańcuszków. Magda zachodziła w głowę, skąd tu się to wszystko wzięło. Na
szerokim parapecie zauważyła laptop. Wzięła go na kolana i włączyła. Aż
podskoczyła, gdy tuż po obrazie na pulpicie zobaczyła twarz swojej matki.
- Dzień dobry córeczko – przemówiła. – Skoro
oglądasz ten materiał ja już na pewno spoczywam dwa metry pod ziemią. Mimo to
chciałam ci wyjaśnić kilka rzeczy. Nigdy nie powiedziałam babci, czym
zajmowałam się przez całe życie. Nie chciałam, żeby wiedziała jak zarabiałam i
czym się parałam. Myślę, że nigdy by się z tym nie pogodziła. Na pewnym etapie
swojego życia natrafiłam na bajecznie bogatego człowieka. On mnie przygarnął,
dał dach nad głową, wyżywienie, piękne ubrania i życie bez trosk. Oczywiście
nie za darmo. Tak naprawdę był zwykłym alfonsem, ale takim z wyższej półki.
Zaczęłam zarabiać ciałem. Stałam się ekskluzywną prostytutką, za usługi której
panowie płacili trzydzieści tysięcy za noc. Tyle pieniędzy dostawał mój
„pracodawca”. Ja przeciętnie zarabiałam od pięciu do dziesięciu tysięcy. Z
czasem stałam się bogatą kobietą. Niestety z biegiem lat moja atrakcyjność
malała. Starzałam się. Wyszłam poza ramy ekskluzywnej prostytutki. Musiałam
odejść z luksusowego domu i zacząć życie na własną rękę. Powodziło mi się raz
lepiej raz gorzej. Potem, gdy dowiedziałam się, że mam HIV, już tylko gorzej.
Pieniądze, które ci zostawiam nie pochodzą z procederu, który uprawiałam. Wiem,
że napawałyby cię obrzydzeniem. Są spadkiem po kimś, kto kiedyś bardzo mi pomógł.
Możesz więc śmiało z nich korzystać. Mieszkanie możesz sprzedać. Zawsze to
trochę grosza. Potraktuj te pieniądze jako mój wkład w twój dobry start do
życia. Mam nadzieję, że twoje życie będzie o wiele szczęśliwsze niż moje.
Powodzenia.
Siedziała jak oniemiała. Jej
matka była zwykłą dziwką? Nie…, nie zwykłą. Ekskluzywną dziwką. Na pewno nigdy
nie powie o tym babci. Jej serce by tego nie zniosło. Nikomu o tym nie powie. Kiedy
matka to nagrała? Na pewno długo przed swoją śmiercią. Równie dobrze nigdy mogła
nie natrafić na to nagranie. Matka liczyła chyba na jakiś zbieg okoliczności.
Miała szósty zmysł, czy co? Przecież nie mogła przewidzieć, że zostanie
zaatakowana nożem i akurat trafi na jej dyżur w szpitalu. Kliknęła na opcję
„skasuj” Nagranie znikło. Odetchnęła z ulgą i wróciła do opróżniania
mieszkania.
Mieszkanie zostało sprzedane.
Wszystkie meble i odzież trafiły do biednych. Magda zatrzymała tylko dla siebie
stary laptop i precjoza. Nie chciała ich nosić, choć niektóre naprawdę jej się
podobały. Po prostu spieniężyła je. Pobyt matki w szpitalu, jej śmierć i
pozbywanie się jej rzeczy wykończyły Magdę emocjonalnie. Żeby oderwać się od
wszystkiego zaczęli z Andrzejem planować ślub. Miał być skromny z niewielką
ilością gości. Wreszcie którejś październikowej soboty pobrali się w
legionowskim kościele.
Ewa płakała jak bóbr. W końcu
spełniło się jej marzenie. Młodzi na razie zamieszkali w dawnym mieszkaniu Ewy.
Babcia Zosia została przeniesiona do mieszkania, które zajmowała Ewa ze
Staszkiem. Uparcie trzymała się życia. Miała już dziewięćdziesiąt trzy lata,
ale umysł jeszcze jasny, choć ciało już dawno odmówiło posłuszeństwa. Teraz,
gdy od tak dawna zalegała w łóżku przypominała Ewie panią Teklę, o której
zawsze myślała ciepło i z sympatią.
Życie zwolniło. Po roku Ewa
przywitała na świecie swoją prawnuczkę. To było największe szczęście, bo mała
jako żywo przypominała swoją matkę. Pochylając się nad kołyską mówiła do Magdy.
- Będzie taka śliczna jak ty i na pewno taka
rezolutna i mądra.
Magda w takich razach
przytulała się do niej i mówiła.
- Bardzo się o to postaram babciu. Będę kochać
to dziecko rozsądnie, żeby samo potrafiło mocno kochać, żeby potrafiło sobie
radzić w trudnych sytuacjach i żeby było wrażliwe. Ty tak właśnie mnie
wychowałaś i za to będę ci zawsze wdzięczna.
K O N I E C
Bardzo smutne zakończenie, aż się popłakałam. Czekam na kolejne. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZakończenie raczej słodko-gorzkie. Iwona zapracowała sobie na śmierć, a Ewa i Magda na pełnię szczęścia.
UsuńDziękuję i serdecznie pozdrawiam. :)
Jak widać są osoby, których nie można zmienić. Do nich należała Iwona. Nawet przed śmiercią nie żałowała takiego życia. Ale jak rozmawiała z Ewa, to zrobiło mi się jej żal. Do następnego czwartku. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńW życiu i tak bywa, że napotykamy osoby zupełnie niereformowalne i wierz mi, że mogłabym tu długo sypać nazwiskami dobrze wszystkim znanymi. Iwona nie jest wcale wyjątkiem, a paradoksalnie jedyną pozytywną rzeczą jaką zrobiła w życiu było oddanie dziecka na wychowanie Ewie. Scena pożegnania Iwony z Ewą faktycznie przygnębiająca, ale nawet podczas tej rozmowy Iwona wydaje się nie żałować niczego i nawet przyznaje, że po urodzeniu Magdy nie czuła żadnego instynktu macierzyńskiego. Smutne i przykre.
Dziękuję za wszystkie komentarze i pozdrawiam najserdeczniej. :)
Bardzo współczuję Ewie. Chyba nie ma gorszej rzeczy dla rodzica jak patrzenie na umieranie dziecka, nawet takiego jakim była Iwona. Serce się kraje. Scena spotkania obu pań w szpitalu była bardzo wzruszająca. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńEwa nie była świadkiem śmierci Iwony. Ona widziała ją bardzo wyniszczoną i bliską śmieci, co już samo w sobie było frustrujące. Iwona nie chciała, żeby matka towarzyszyła jej w tej ostatniej godzinie. Przynajmniej tego jej oszczędziła.
UsuńDziękuję bardzo za wpis. Pozdrawiam serdecznie. :)
Twarda sztuka z tej Iwony. Żadnego lamentowania, żadnego jęczenia, zero skarg i narzekań na niesprawiedliwy los. Rzeczywiście widać, że jest pogodzona ze swoim stanem Jednak przy mamie się rozkleiła. Szkoda, że Ewa nie słyszała jak Iwona powiedziała "kocham cię mamusiu". Zgadzam się z tym, że to wyciskacz łez. Czekam na kolejny czwartek i serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńIwona nie mogła mieć pretensji do losu, bo sama takie życie wybrała. To ono doprowadziło ją do krawędzi, do miejsca, z którego już nie ma dla niej powrotu, bo jest śmiertelnie chorym człowiekiem. Nie może mieć też pretensji do nikogo za to, że umiera przedwcześnie i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Rozmowa z matką miała być takim catharsis, rodzajem rozgrzeszenia i odpuszczenia grzechów. Ewa wybaczyła i nawet zgodziła się na to, żeby Iwona pochowana została obok ojca. To kolejna wielkoduszność ze strony Ewy świadcząca też o tym, że ten żal i złość, które kiedyś żywiła do córki, jednak z biegiem czasu zelżały, lub nawet zniknęły zupełnie.
A tak już z innej beczki, to uprzedzę Cię, że następne opowiadanie przynajmniej na początku też będzie wyciskaczem łez.
Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za komentarze pod każdym rozdziałem. :)
Można się było tego spodziewać, że Iwona umrze, ale jednak nie tak szybko. Może znajdzie ukojenie przy tacie. Dobrze, że wszystko zostało wyjaśnione między paniami. Wszystkim będzie lżej. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚmierć Iwony była nieunikniona. Wirus dawał już skutki uboczne w postaci lipodystrofii tzn. nierównomiernego rozkładania się tłuszczu w ciele i jego zanikania. Zanik tkanki tłuszczowej objawia się m.in. wychudzonymi kończynami nieproporcjonalnymi do reszty ciała. Pamiętajmy, że Iwona źle reagowała też na leki, które zrobiły w jej organizmie więcej szkody niż pożytku.
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie. :)
Oj nawet na zakończenie opowieści nie szczędzisz Ewie wrażeń. Śmierć Iwony musiała nieźle nią wstrząsnąć. Dobrze, że szczerze pogadały. Jedyna pociecha dla Ewy, to chyba tylko to, że Magda jest taka różna od Iwony i tak pięknie układa jej się w życiu. Z niecierpliwością czekam na kolejne opowiadanie. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńNawet gdybym oszczędziła Iwonę, to moja wyobraźnie podpowiada mi scenariusz niezbyt szczęśliwy, bo według niego nie doszłoby do pojednania matki i córki. Ewa przez lata żyła w nieświadomości, nie wiedziała co dzieje się z Iwoną. To tak, jakby nigdy nie miała córki. Po rozmowie z nią rozpłakała się nie dlatego, że Iwona była na skraju śmierci, ale dlatego, że nie pojmowała jak córka mogła doprowadzić się to stanu tak ogromnego wyniszczenia. Nie spodziewała się jadąc na rozmowę z nią, że zastanie taki wstrząsający obrazek mimo, że Magda ją uprzedzała.
Pięknie dziękuję za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Mnie tak jak Magdę zaskoczyło nagranie na laptopie. Czyżby Iwona spodziewała się swojej śmierci i przewidziała, że państwo będzie szukać jej bliskich aby ją pochowali? Generalnie fajne, choć smutne opowiadanie. Czekam na kolejne. Pozdrawiam Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńJuż w momencie, kiedy zdiagnozowano u Iwony HIV ona mogła zacząć odliczać dni do swojej śmierci głównie dlatego, że leczenie przebiegało z marnym skutkiem, cierpiała na brak odporności i lipodystrofię, która deformowała jej ciało. Była tego jak najbardziej świadoma i może właśnie dlatego nagrała tę przemowę. Nie była jasnowidzem, nie mogła wiedzieć, że akurat Magda natknie się na to nagranie. Prędzej można było się spodziewać, że to właśnie Ewa wysłucha go pierwsza, bo zapewne ją powiadomiliby o śmierci córki, jako członka najbliższej rodziny. Tego już się nie dowiecie, a i ja też nie będę wymyślać powodów z jakich działała Iwona. Tak to sobie wymyśliłam, że to właśnie Magda wysłucha nagrania i dowie się wszystkiego o swojej matce.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz. :)
Ciekawe opowiadanie. Dające sporo do myślenia zwłaszcza dla rodziców. Ale z drugiej strony tak jak pisałaś niektóre przypadki są niereformowalne. Nie ma niestety złotego środka na wychowanie pociech. Z przyjemnością przeczytam kolejne opowiadanie. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńI o to właśnie chodziło, żeby ludzie po przeczytaniu trochę pomyśleli i zastanowili się. Nie można kochać dziecka egoistycznie z przyzwoleniem na każdą fanaberię jaka mu się tylko zamarzy, stawać w jego obronie nawet wówczas, kiedy ewidentnie jest winne. Miłość matczyna potrafi być ślepa i bezkrytyczna, a to duży błąd, bo trzeba kochać mądrze, nagradzać i karać. Zawsze musi być zachowana ta równowaga, bo w przeciwnym wypadku wychowamy sobie prawdziwego potwora nie liczącego się z nikim i z niczym, nastawionego roszczeniowo do świata i pozbawionego szacunku nie tylko dla nas ale i dla innych ludzi. Oczywiście nie ma złotego środka, ale zawsze można zachować przy tym wszystkim zdrowy rozsądek i konsekwencję.
Bardzo dziękuję za komentarz i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Wylałam morze łez ta część była najbardziej emocjonująca. Iwona musiała trafić do szpitala i spojrzeć w oczy śmierci aby zrozumieć jakim wspaniałym człowiekiem była jej matka. To nagranie dla Magdy było czymś w rodzaju prośby o wybaczenie i wyjaśnienie wielu rzeczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Julita
Julita
UsuńNie sądziłam, że aż tak się wzruszysz, ale mnie osobiście to bardzo cieszy, że budzę w Was swoimi tekstami jakąś wrażliwość. Bardzo Ci dziękuję, że śledziłaś to opowiadanie i zostawiałaś ślad pod każdym rozdziałem.
Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Można powiedzieć, że na koniec każdy dostał, to na co zasłużył. Tak byłoby najprościej. Jednak szkoda tej wrednej Iwony, a może lepiej, że się długo nie męczyła. Sama nie wiem. Pozostaje taki niesmak mimo, że zasłużyła sobie na taki los. Czekam na następne opowiadanie. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńIwona pracowała na tę chorobę w pocie czoła, chociaż teraz można by było powiedzieć, że koszty jakie musiała ponieść znacznie przewyższyły zyski. Los okrutnie się na niej zemścił, a mimo to ona niewiele rzeczy żałuje. Sama śmierć była wynikiem ośmioletniej choroby. Tyle czasu minęło od jej zdiagnozowania i nie były to lata łatwe, bo wymuszały leczenie, które przynosiło marne skutki i deformację ciała, co dla Iwony było chyba najgorsze do zniesienia.
Pięknie dziękuję za wpis i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Jakie będzie kolejne opowiadanie? Bo teraz chyba o Uli i Marku? Jeśli tak, to fajnie, bo w TVN7 lecą znowu powtórki. Pozdrawia fanka UiM;)
OdpowiedzUsuńTak. Kolejne opowiadanie będzie na temat serialu. Jak pewnie zauważyłaś staram się publikować na zmianę.
UsuńPozdrawiam serdecznie. :)
Kiedy pojawił się pierwszy rozdział, miałam duże wątpliwości. Pisałam, chyba nawet o tym. Całkiem inna tematyka,inne problemy, myślałam, że brak doświadczenia i mój wiek będą powodować, że nie przebrnę.
OdpowiedzUsuńA jednak się udało. I muszę powiedzieć, że wcale, a wcale się ani nie umęczyłam, ani nie czułam się, jak błądzący we mgle.
Bardzo ciekawe opowiadanie, pouczające, z morałem i jak zawsze dopracowane od początku do końca.
Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia.
PS Przepraszam,że tak rzadko komentuję. Mam nadzieję, że jeszcze się 'wkręcę' w życie bohaterów, jak inne czytelniczki.
Gosia
UsuńBardzo się cieszę, że wciąż tu zaglądasz i czytasz opowiadania nawet te nie związane z serialem. To faktycznie było trochę wstrząsające, ale czasem i takie pomysły przychodzą mi do głowy.
Ciekawa jestem, czy obejrzałaś serial. Właśnie na TVN7 lecą powtórki i jest okazja.
Bardzo Ci dziękuję za wpis, gorąco pozdrawiam i zachęcam do czytania nowego opowiadania tym razem o Uli i Marku, którego pierwszy rozdział ukaże się w czwartek. :)
Droga Małgosiu,
Usuńja już raczej nie obejrzę Brzyduli, zamierzałam kiedyś się za to zabrać, nawet, kilka odcinków śledziłam, ale chyba to nie dla mnie. Piszesz w taki fajny, przystępny, drobiazgowy i dopracowany sposób, że ja nawet nie mam potrzeby, aby zaznajamiać się z bohaterami tego filmu. Każde Twoje opowiadanie biorę takie jakie jest. I w szczególności mi nie robi to różnicy czy bohater jest stworzony od zera przez autora czy taki troszkę pożyczony. Jednak mimo wszystko mam wrażenie, że bardziej przekonują mnie te nowsze, te indywidualne, nie opierające się na serialu. Jednak czytam wszystkie z wielką przyjemnością.
I nigdy nie powiedziałabym, że będę na jednym blogu tak długo. Również mam na myśli to, że Ty prowadzisz tego bloga już tak długo, pomimo choroby, różnych przeciwności nadal z takim samym zaangażowaniem. Naprawdę miło się patrzy na osoby z pasją.
Z wielką przyjemnością wejdę tutaj w czwartek i zapoznam się z nowym rozdziałem.
"Do zobaczenia".
Gosia
UsuńTwoje komentarze są zawsze takie dla mnie budujące i podnoszące na duchu. Rzeczywiście ostatnio bardziej niedomagam niż kiedykolwiek wcześniej, ale nie mogę mieć o to pretensji do losu i do tego, że urodziłam się zbyt wcześnie. Czas dla każdego jest nieubłagany i jeśli cierpienie można w ogóle czymś złagodzić, to ja znalazłam sobie najlepszą maść na świecie. Żebym miała tylko dobre pomysły i była w miarę sprawna to zapału do pisania na pewno mi nie zabraknie, bo warto to robić i warto się starać dla takich wiernych czytelników jak Wy wszyscy. To dzięki Wam ten blog tętni życiem, bo czytacie i komentujecie. Czyż nie jest to największe szczęście dla piszącego?
Bardzo dziękuję Ci za te wszystkie miłe i pozytywne słowa, bo są lepsze od najlepszego lekarstwa.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej. :)
Bardzo uważnie czytałam to opowiadanie choć nie zawsze komentowałam, na telefonie nie miałam takiej możliwości a komputer przez długi czas nie był przezemnie uruchomiany. Pomogłaś mi zrozumieć, że powinnam być wdzięczna swoim rodzicom za to, że nie spełniali moich zachcianek. Bardzo ci za to dziękuję.
OdpowiedzUsuńIwona od dawna wiedziała jak potoczy się jej życie, znała przyczynę swojej śmierci. Ale tego że będzie jej dane poznać swoją córkę i jeszcze raz porozmawiać z matką przewidzieć nie mogła. Uważam że to dobrze, dla wszystkich z pań że mogły ze sobą porozmawiać, wyjaśnić. Magda poznała matkę i dowiedziała się jak żyła ale jestem pewna że to tylko upewni ją w tym jak powinna wychować własne dziecko.
Pozdrawiam :)
Marzycielka
UsuńJeżeli zachcianki mają swoje logiczne uzasadnienie i mogą zaprocentować na przyszłość, to nic nie stoi na przeszkodzie, by rodzice je spełniali, ale jeśli są one wyłącznie kaprysem, to ja jestem przeciwna takim metodom.
Magda jest zupełnie różna od swojej matki i z całą pewnością nie będzie powielać jej błędów. Wykształciła się, uczciwie pracuje i pomaga ludziom. Iwona była typową egoistką, kobietą nieczułą i pozbawioną sumienia. Magdzie te cechy są z gruntu obce.
Dziękuję za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńIwona wydawała się diabłem wcielonym dla mamy, a jednak coś tam w jej sercu drżało skoro już wcześniej myślała o zabezpieczeniu córki. Nie wydała tych stu tysięcy pomimo, że w ostatnim okresie było jej ciężko. Nie można zapomnieć, że ona uwielbiała luksus, przepych i wygodę. Gdyby była tak do szpiku kości zła, to nigdy by nie pomyślała o zostawieniu tych pieniędzy Magdzie. My ją poznałyśmy od najgorszej strony, ale chyba tak do końca nie była zła. Przeprosiła też mamę. Wiem, że zrobiła to dopiero na łożu śmierci, przecież dobrze wiedziała co ją czeka, ale równie dobrze mogła tego nie robić. Dodatkowo nie powiedziała Ewie czym się zajmowała, bo wiedziała, że byłoby jej przykro. Nie widziały się tyle lat, nie zależało jej na utrzymywaniu kontaktów, ale na koniec to właśnie z mamą chciała się spotkać. Niezależnie od pobudek, bo może potrzebowała wybaczenia, ale i tak mnie zaskoczyła. Zgadzam się, że rozmowa mamy i córki była bardzo wzruszająca. Nagranie dla Magdy też chwytało za serce. Jednak liczyła, że jej rodzina ją odnajdzie i zajmie się pochówkiem. Dla Magdy to nagranie wiele wyjaśniło. Już wie dokładnie z czego i jak Iwona żyła. Dowiedziała się też, że takie życie jednak szczęścia jej nie przyniosło skoro jej życzyła aby jej życie było szczęśliwsze niż Iwony. Jestem pewna, że tak będzie, że z Andrzejem i córką stworzą kochającą się rodzinę. I najważniejsze, że nie popełni błędów wychowawczych babci. Dziękuję za to pouczające opowiadanie i czekam z niecierpliwością na kolejne. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja
Gaja
UsuńPrzeważnie tak jest, że u progu śmierci ludzie szukają pojednania i wybaczenia. Tu nie było inaczej. Iwona sporo grzeszków miała na sumieniu. Zależało jej też, żeby nie pochowano jej gdzieś pod cmentarnym murem, ale przy ojcu i tu potrzebowała zgody Ewy. Pogodziła się z tym co było nieuniknione i jedyne co jej pozostało, to oczyszczenie sumienia.
Dzięki piękne za wpis. Pozdrawiam upalnie. :)
Obok tej historii nie sposób przejść obojętnie. Skomplikowane relacje rodzinne ,pokoleniowe. Radości przeplatające się ze smutkiem. Młodzieńczy bunt przekształcający się w wybranie niegodziwej drogi dla młodej kobiety. Drogi uważanej dla innych upadłą dotykającą samego dnia ,lecz Iwona idealnie odnalazła się w środowisku fałszu,początkowo nędzy ,ubóstwa by następnie przeistoczyć niczym poczwarka w motyla w świecie luksusowej prostytutki, wygody ,przepychu i pieniędzy.Ubóstwiała takie życie nie zważając na zagrożenia czyhające po drodze ,chociaż choroba zapukała do jej drzwi stosunkowo późno i nie mogła się chwycić jak tonąca tratwy ,bo na to było poniewczasie. Choróbsko postępowało ,zmieniało jej dotąd piękne ciało w obraz nędzy i rozpaczy.Niczego nie żałowała ,bo żyła jak chciała. Dokonała takiego wyboru. Jednak scena na łożu śmierci i mnie omal nie doprowadziła do łez.Piękna pouczająca historia.Czekam na kolejną wzruszającą opowieść.Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJustyna
UsuńBardzo dziękuję za to podsumowanie. Nic dodać nic ująć. Pozdrawiam Cię najserdeczniej :)
Wstrząsające ale dające do myślenia opowiadanie. Takie samo uczucie miałam kiedy czytałam Rany. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńZawsze się cieszę, kiedy udaje mi się napisać coś, co czasem wstrząśnie czytelnikiem i da mu do myślenia, a czasem sprowokuje do płaczu. Jeśli tak jest, to mogę czuć się dumna z dobrze wykonanej roboty.
UsuńPozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)
Straszną cenę zapłaciła Iwona za swoją samodzielność i upartość. Jej pęd do luksusu i wygodnego życia bardzo drogo ją kosztował. A przecież do luksusu można dojść również ciężką pracą. Jestem pewna, że Magda i Andrzej prędzej czy później też będą opływać w luksusie. Są przecież lekarzami. Ale będą wieść szczęśliwe życie. Czekam na nowość. Serdecznie pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńSęk w tym, że Iwona bardzo nie lubiła się przepracowywać. Pogardzała pracą w szpitalu geriatrycznym i pogardzała matką, która imała się jakichkolwiek zajęć przynoszących dochód. Ona chciała mieć wszystko i koniecznie od zaraz.
Bardzo dziękuję za wszystkie Twoje komentarze i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Niezłą kasę dostała Magda. Mamy nie miała, ale przynajmniej w taki sposób Iwona wynagrodziła jej swoją nieobecność. Mogła te pieniądze przetrwonić, ale dała je córce. Wiem, że pieniądze to nie wszystko, ale się przydają. Tym bardziej, że Magda wyszła za mąż i urodziła córeczkę. Mam nadzieję, że będzie im się żyło szczęśliwie i że poznanie Iwony nie wpłynie negatywnie na Magdę. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńOczywiście, że Iwona mogła przetrwonić te pieniądze, ale przecież nie było tak, że w ogóle nie miała z czego żyć. Mogła zawsze spieniężyć precjoza, które posiadała, a które były bardzo kosztowne. W ciągu całego życia ona i tak przehulała sporo kasy więc te sto tysięcy to trochę takie pieniądze na otarcie łez.
Cieszę się, że dotrwałaś do końca tego opowiadania i bardzo dziękuję za każdy komentarz. Pozdrawiam serdecznie. :)
Nie wiem czy Magdzie ulżyło jak poznała prawdę o mamie. Nie jest ona zbyt wesoła. Ale przynajmniej dowiedziała się, że porzucenie jej przez mamę nie było z jej winy. Po prostu Iwona taka była i zupełnie nie nadawała się na mamę. Babcia była tysiąc razy lepsza od Iwony. Mam nadzieję, że Magda i jej mąż zrobią wszystko aby ich córeczka nigdy nie musiała przechodzić przez to, co Magda. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńOczywiście, że Magdzie nie ulżyło, raczej wręcz przeciwnie doznała szoku, że jej matka parała się najstarszym zawodem świata. Poznała matkę na krótko przed śmiercią. To zbyt mało czasu, żeby lepiej się poznać i zbudować jakąś więź. Zresztą Iwona była kompletnie wyprana z uczuć więc i o budowaniu więzi z córką nie mogło być mowy. Magda skasowała nagranie i nie dopuściła, żeby Ewa dowiedziała się o tym wszystkim i postąpiła właściwie, bo nie wiadomo jakby zareagowała na te rewelacje babcia. Mimo śmierci Iwony zakończenie jest szczęśliwe dla tych, którzy na to zasłużyli.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za wszystkie komentarze. :)
Iwona była jednak nie taka zła jak ją widziano i według mnie myślała o rodzinie. Zwłaszcza o córce, bo choć nie widywała jej to zabezpieczyła zanim poznała. Co do pojednana z rodziną to byłam pewna co do tego. Serce matki może jednak wiele wybaczyć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńIwona była osobą zmanierowaną, trochę wynaturzoną i dość zepsutą, ale zawsze tak jest, że jeśli stajemy w obliczu poważnego zagrożenia zaczynamy analizować swoje życie. Jednych rzeczy żałujemy, innych nie. Tak właśnie było z Iwoną. Mimo, że niewiele miała sobie do zarzucenia i żyła tak jak chciała, to wykrzesała jeszcze z siebie odrobinę wdzięczności dla matki za wychowanie wnuczki. Magdę chociaż znała krótko to podziwiała za jej urodę, mądrość i wykształcenie. Może gdzieś w środku żałowała, że przecież sama mogła być taka. Była córką marnotrawną, ale Ewa wybaczyła jej wszystko, żeby ulżyć jej sumieniu. Przynajmniej dzięki temu umarła spokojnie i pogodzona z losem.
Pięknie dziękuję Ci za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Do spokojnego i ułożonego życia Ewy i Magdy znowu jak zły omen wtargnęła Iwona. Trochę niezamierzenie, ale nieźle im namieszała w głowach. Ewie, bo nie takiego widoku córki i nie takich złych wiadomości o jej stanie zdrowia się spodziewała. Magdzie, bo miała wreszcie możliwość poznania mamy. To musiał być dla niej szok. Nie tylko jej widok, ale informacje o tym z czego się utrzymywała. Dobrze, że na długo nie zburzyło to ich szczęśliwego życia. Dziewczyny się szybko pozbierały i wróciły do normalnego życia. Tylko się cieszyć z takiego obrotu sprawy. Oczywiście czekam na kolejną opowieść. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńDo konfrontacji musiało dojść. Tak to sobie wymyśliłam, bo inaczej nie zaistniała by sprawiedliwość dziejowa. Każdy dostał to na co zasłużył. Magda była w szoku, ale tylko dlatego, że pogodziła się już dawno z myślą, że nie będzie szukać i nie pozna matki. Ewa przez tyle lat zdążyła zapomnieć o córce, bo miała inne problemy np. żeby dobrze wychować Magdę. Wybaczyły Iwonie obydwie dlatego mogła odejść z tego świata z czystym sumieniem.
Pięknie dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Bardzo mi się podobało to opowiadanie. W niezwykły i nieprzewidywalny sposób je poprowadziłaś. Chętnie przeczytam kolejne. Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za słowa pochwały i cieszę się, że ta historia Ci się spodobała. Następne opowiadanie już w czwartek.
UsuńPozdrawiam serdecznie. :)
Jak zwykle sprawiedliwość zwyciężyła i stało się to co nieuchronne w przypadku Iwony. Zawsze się miło czyta o tym jak bohaterom doświadczonym przez los zaczyna się tak fajnie układać w życiu. Oby Magda, Andrzej i ich córeczka wiedli do końca swoich dni szczęśliwe życie tak jak w chwili obecnej ma Ewa i Staszek. Pozdr
OdpowiedzUsuńBezwzględnie sprawiedliwość musi być. Ewa i Magda zasłużyły na szczęśliwe życie u boku ukochanych osób. Iwona skończyła marnie ale za to z czystym sumieniem, bo wybaczono jej.
UsuńDziękuję ślicznie za wpis i serdecznie pozdrawiam. :)
Większość z nas leniuchuje albo na wakacjach albo na urlopach, a ty pracujesz jak mróweczka. Gratuluję kolejnego pomysłu i niezmiernie się cieszę, bo będzie co czytać;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie. Ja właściwie od kwietnia mam już urlop każdego dnia, bo jestem na rencie i mam sporo czasu. Jak forma dopisuje i pomysły, to trzeba to wykorzystać.
UsuńPozdrawiam serdecznie. :)