ROZDZIAŁ
4
Moje szczęście kochane
Jeśli czytasz ten list, to na pewno wydarzyło się coś złego i
nie ma mnie już wśród żywych. Nie tak to miało wyglądać. Kiedy pojawiłaś się w
moim życiu poczułem jakby wstąpił we mnie nowy duch. Wiedziałem, że tylko Ty
możesz mnie uszczęśliwić i byłem pewien, że tylko z Tobą chcę spędzić resztę
mojego życia. Byłaś moją jedyną i największą miłością. Kiedy zgodziłaś się
wyjść za mnie niemal lewitowałem ze szczęścia, a kiedy dowiedziałem się, że
jesteś przy nadziei - niemal zwariowałem. To dziecko, nasza słodka, mała
dziewczynka była moim wielkim marzeniem, które wkrótce miało się spełnić. To
dla Was chciałem żyć i dla Was się starać. Nie wyszło kochanie. Coś poszło nie
tak. Nawet nie wiesz jak bardzo mi żal, że nie będę świadkiem dorastania naszej
córeczki. Gdybyśmy mieli więcej szczęścia, jestem pewien, że mielibyśmy więcej
dzieci, które kochałbym bezgranicznie.
Wiem, że będzie Ci ciężko, że nie będziesz chciała pogodzić się
z moim odejściem, ale jesteś najsilniejszą kobietą jaką znam i mocno wierzę w
to, że poradzisz sobie. Musisz podjąć trud wychowania naszego dziecka również i
za mnie. Dasz radę. Opowiedz jej o mnie i nie pozwól, żeby zapomniała. Jeśli
tam w niebie jest Bóg, to na pewno się zgodzi, bym czuwał nad Wami.
Mam nadzieję, że kiedy uporasz się już z bólem i żałobą po mnie,
znajdziesz dobrego i wartościowego człowieka, który będzie Cię kochał równie
mocno jak ja i równie mocno pokocha nasze dziecko. Nie chcę, żebyś starzała się
w samotności i zgorzknieniu. Jesteś taka młoda, piękna, dobra i mądra. Masz
całe życie przed sobą. Nie marnuj go kochanie na rozpamiętywanie, „co by było,
gdyby”. Ty powinnaś cieszyć się życiem i czerpać z niego pełnymi garściami. Ja
zawsze będę Cię kochał, bo nadałaś mojemu życiu sens i za to będę Ci wdzięczny na
wieki.
Twój kochający Cię całym sercem Leszek.
Płakała jak bóbr a wielkie krople łez
znaczyły ślad na tym liście. Czyżby on naprawdę coś przeczuwał? Czy miał
świadomość zagrożenia? Czy dlatego jej nic nie mówił, bo nie chciał jej martwić?
Czy wypływając wiedział, że to ostatni połów w jego życiu? Miała chaos w
głowie. W kopercie znalazła drugą kartkę. To był list do Agatki. Pamiętał i o
tym. Ten list miał być jedyną pamiątką po nim dla córki.
Córeńko moja kochana
Odszedłem zbyt wcześnie, by móc Cię poznać, chociaż kochałem Cię
od momentu jak tylko zamieszkałaś w brzuszku mamy. Chciałem być dla Ciebie
najlepszym tatą na świecie. Chciałem Cię rozpieszczać i jednocześnie kochać
mądrze, żebyś wyrosła na dobrego i uczciwego człowieka. Chciałem być dla Ciebie
wzorem i przykładem. Ogromnie żałuję, że musiałem odejść zbyt szybko i nie
mogłem być świadkiem Twoich narodzin, pierwszych kroków, usłyszeć jak mówisz
pierwszy raz „tata” i jak dorastasz. To bardzo boli mój skarbie, ale wierzę, że
mama wszystko Ci o mnie opowie i zastąpi Ci mnie w najtrudniejszych momentach
Twojego życia. Ja tylko pragnę, żeby Twoje małe serduszko pamiętało o mnie, o
człowieku, który kochał Cię bardziej niż własne życie. Na pamiątkę zostawiam Ci
moje zdjęcie, żebyś wiedziała przynajmniej jak wyglądałem i takiego mnie
zapamiętała. Ty i mama byłyście dla mnie najważniejsze i bardzo mocno kochałem
Was obie. Marzyłem, by móc utulić Cię w ramionach jak tylko przyjdziesz na
świat, ale nie doczekałem tej cudownej chwili. Rośnij zdrowo moja kochana
córeczko. Bądź podporą dla swojej mamy, bo to najlepsza mama na świecie i nie
zapominaj o mnie.
Twój bardzo mocno Cię kochający tata.
Z koperty wysunęło się zdjęcie Leszka. Było
wielkości pocztówki. Zerkał na nią ten sam cudowny chłopak ze swoim zawadiackim
uśmiechem, iskierkami w oczach i z burzą gęstych kręconych włosów. Tego było
jej już za wiele. Płakała głośno i rozpaczliwie nie mogąc się uspokoić. Nagle
poczuła kopnięcie i za chwilę jeszcze jedno. Pogładziła ręką spory już brzuch i
uśmiechnęła się przez łzy. – Żyjesz
maleństwo, żyjesz… Mama postara się uspokoić i już nie płakać.
Dzwonek do drzwi przerwał ten wewnętrzny
monolog. Zwlekła się z łóżka i poczłapała w ich kierunku. Kiedy je otworzyła
zobaczyła na progu swojego ojca i Maćka. Obaj przerazili się jej wyglądem.
Cieplak przytulił córkę mocno i razem z nią zapłakał.
-
Tak mi przykro córcia, tak bardzo mi przykro… To ogromna tragedia dla nas
wszystkich. Już dobrze kochanie. Musisz się trochę uspokoić, bo trzeba się
zastanowić co dalej.
-
Zrobię wam coś do jedzenia, bo pewnie zmęczeni i głodni jesteście po podróży.
-
Zrób nam tylko kawę – Maciek wniósł dwie torby podróżne do przedpokoju. –
Zajechaliśmy najpierw do Nikodema i od niego wiemy wszystko. Tam też zjedliśmy,
więc nie jesteśmy głodni. Zostajemy u ciebie, jeśli nie masz nic przeciwko
temu.
-
Oczywiście, że nie mam. Pościelę wam w tym dwuosobowym pokoju. Będzie wam
wygodnie.
- To
kiedy pogrzeb? –Maciek usiadł za kuchennym stołem i przyciągnął do siebie
cukiernicę. – Nikodem mówił coś o czwartku.
-
Tak ustaliliśmy. Najpierw będzie msza w kościele, a potem pójdziemy na
cmentarz. To dość spory kawałek drogi. Szkoda, że na tutejszym cmentarzu nie ma
kaplicy, bo to by wszystko ułatwiło. Bardzo mi żal rodziców Walusia. Oni nawet
nie mogą pochować syna, bo do tej pory nie odnaleziono ciała. Wciąż liczą na
to, że morze wyrzuci go na brzeg, ale ja bardzo w to wątpię. To co
najważniejsze załatwiliśmy z Nikodemem. On ma też dopilnować sprzedaży kutra.
Ja muszę poczekać kilka dni na wypłatę ubezpieczenia. Myślę jednak sobie, że
jak już wszystko pozałatwiam, to wrócę do Rysiowa. Nie chcę być tu sama
zwłaszcza jak nadejdzie termin porodu. Ponieważ jednak Leszek przepisał na mnie
dom postanowiłam przyjeżdżać tu co roku na trzy wakacyjne miesiące i wynajmować
letnikom pokoje. Nie chcę z tego zrezygnować, bo Leszkowi bardzo na tym
zależało. Możecie zostać tu chociaż tydzień? Myślę, że tyle mi wystarczy. Pojutrze
pogrzeb i chciałam cię prosić Maciuś, żebyś jutro oddał mój samochód do
przeglądu. Do Rysiowa kawał drogi i chcę mieć pewność, że dojadę bezpiecznie.
-
Nie ma sprawy. Zajmę się tym. Myślę, że tydzień nas nie zbawi panie Józefie,
prawda? Zostajemy.
Uroczystość pogrzebowa zgromadziła na
niewielkim, władysławowskim cmentarzu mnóstwo ludzi. Stawili się
przedstawiciele kapitanatu portu, rybacy, znajomi Leszka, nawet koledzy
szkolni. Ksiądz długo przemawiał nad trumną. Zanim ją spuszczono do grobu głos
zabrała jeszcze Ula. Podziękowała wszystkim za obecność na pogrzebie, za życzliwość
i za pomoc, której doświadczyła od braci rybackiej. Dziękowała za to, że nie
zostawili jej samej w tych najgorszych dla niej dniach. Prosiła o modlitwę za
Walusia i za to, żeby rodzice mogli złożyć jego ciało w grobie. Nie potrafiła
zachować spokoju. Ta uroczystość rozchwiała ją emocjonalnie. Płakała cały czas.
Uspokoiła się dopiero na stypie, którą Nikodem i Janka zorganizowali w jednej z
tutejszych restauracji. Na niej człowiek z kapitanatu poinformował ją, że
pieniądze z ubezpieczenia kutra przeleją na jej konto. Dowiedziała się też, że
na początku przyszłego tygodnia sfinalizuje się jego sprzedaż.
Ciężko było jej rozstać się z tym miejscem.
Nie miała pojęcia, co przyniosą kolejne miesiące. Martwiła się porodem.
Pragnęła już tylko urodzić zdrowe dziecko. Wiedziała, że długo będzie tęsknić
za Leszkiem. Do momentu wyjazdu z Władysławowa każdego dnia pojawiała się na
jego grobie. W ostatnim dniu obeszła dokładnie cały dom sprawdzając, czy
wszystko w porządku. Przy pomocy taty i Maćka zabezpieczyła okna zamykając
drewniane okiennice. Teraz mogli już ruszać.
Dzień przed narodzinami córki zgłosiła się
do szpitala. Aż do tego momentu chodziła regularnie do lekarza, który pracował
na oddziale położniczym jednego z warszawskich szpitali i to on miał odbierać
poród. Towarzyszył jej tata i Maciek. Przyjęto ją na oddział, ale ponieważ nie
było jeszcze żadnej akcji porodowej nie widziała większego sensu w tym, aby ci
dwaj mieli tu tkwić. Prosiła, żeby wracali do domu.
-
Jak już będzie po wszystkim, to zadzwonię i wtedy przyjedziecie. Nie będziecie
przecież wydeptywać ścieżek na korytarzu.
Posłuchali jej. Na sali pojawił się jej
położnik. Zbadał ją i zapytał, czy chce urodzić już dzisiaj. Chciała i to
bardzo. Podano jej środki na wywołanie skurczy i kazano spacerować. Dwie
godziny później odeszły jej wody. Zaczęło się i trwało kilka godzin. Była już
tak zmordowana, że nie miała siły przeć, ale położnik dopingował ją. W końcu
zebrała wszystkie siły i wkrótce wydala na świat swoje wyczekiwane maleństwo.
Agatka nabrała w płuca powietrza i rozpłakała się głośno. Umyto ją i
przyniesiono Uli. Szczęście rozlało się na jej twarzy. Przytuliła usta do
ciepłego czółka córki. Zalśniły jej w oczach łzy. – Jaka szkoda k0chanie, że tego nie dożyłeś – pomyślała z żalem. – Ma ciemne włoski. Możliwe, że to jednak do ciebie
będzie podobna.
-
Wybrała już pani imię? – usłyszała głos pielęgniarki.
-
Tak. Agata. Agata Strzelecka.
Pobyt w szpitalu nie trwał dłużej jak trzy
dni. Po tym czasie wypisano ją, bo była zdrowa i dziecko także. Powoli
przyzwyczajała się do roli matki.
Przygotowywała się do wyjazdu. Dokładnie
układała rzeczy w walizkach starając się nie zapomnieć niczego. Serce wyrywało
jej się do Władysławowa. Tak dawno nie była na grobie Leszka, że postanowiła
odbić sobie tę rozłąkę i bywać tam każdego dnia. Za dwa tygodnie zaczynał się u
niej sezon a letnicy zaklepali terminy do końca września. Ojciec jechał razem z
nią. I tak nie miał w Rysiowie nic do roboty a tam mógł okazać się przydatny.
Maciek miał dojechać w sierpniu i to na krótko. W końcu poznał dziewczynę i
zakochał się w niej. Nie chciał jej zostawiać na zbyt długo.
Wraz z ojcem wyniosła walizy na zewnątrz i
otworzyła bagażnik. Zanim je włożyła zwróciła uwagę na hałas panujący na
sąsiedniej działce. Od bardzo dawna stała odłogiem i zdążyła porosnąć zielskiem
wysokim na dwa metry.
-
Koszą, czy mi się wydaje? – zapytała ojca.
-
Nie wydaje ci się. Krążą plotki, że ktoś kupił ten ugór i będzie się budował.
-
Serio? A to ci nowina. Już myślałam, że nie znajdzie się kupiec. Przecież to ze
dwadzieścia lat nie koszone. Idź pozamykać wszystko a ja idę po Agatę. Nakarmię
ją jeszcze przed wyjazdem.
W pokoju wyciągnęła małą z łóżeczka i
odsłoniła pierś. Dziewczynka zaraz przyssała się do niej. Uwielbiała patrzeć na
nią, jak ciężko sapie byleby uciągnąć mleka jak najwięcej. Początkowo sądziła,
że mała będzie podobna do Leszka. Rzeczywiście odziedziczyła po nim ciemne,
kręcone włosy, śniadą cerę, wykrój ust i zgrabny nosek. Po niej duże niebieskie
oczy z długimi rzęsami i piegi na policzkach. Była mieszanką ich obojga i
bardzo pogodnym dzieckiem. Tę radosną naturę też przejęła po ojcu. Chowała się
dobrze. Rzadko łapała jakieś infekcje. Wyjazd nad morze miał ją jeszcze
bardziej uodpornić.
Skończyła karmić i ułożyła dziecko w
nosidełku. Cieplak zszedł z piętra i oznajmił, że jest gotowy do wyjazdu.
Zabrała małą, a on zamknął na cztery spusty frontowe drzwi. Ula ostrożnie
wyjechała przed bramę. Ojciec poszedł pożegnać się z Szymczykami. Wręczył im
klucze i prosił o podlewanie ogrodu. Po chwili ruszyli.
Tymczasem na działce obok robota paliła się
ludziom w rękach. Działka była ogromna. Kosiło dziesięciu mężczyzn a końca
pracy nie było widać. Przed rozwaloną bramą zatrzymał się srebrny Lexus, z
którego wysiadło dwóch elegancko ubranych mężczyzn. Weszli na teren posesji
natykając się na człowieka będącego zapewne szefem tej koszącej grupy.
-
Dzień dobry panu – przywitał się wyższy od towarzysza brunet. – I jak idzie?
-
Ciężko panie Dobrzański. Ziemia jest jak sprasowany beton. Pełno tu krzaków i
to takich dwudziestoletnich. Są też samosiejki dość grube w obwodzie, a skoro
tak to i korzenie mają długie. Bez wątpienia będziemy musieli karczować, a to
zawsze trwa.
- Ja
was nie popędzam. Bardzo mi zależy żeby teren był zrekultywowany, ziemia
spulchniona i zero trawy, czy krzaków. Chcę mieć pewność, że koparka, która
będzie kopać dół pod fundamenty nie napotka żadnych niespodzianek.
-
Bardzo się postaramy, żeby tak było – uspokoił mężczyznę szef prac.
- Co
Seba? Przejdziemy się? Zobaczysz jak to wygląda. Działka kończy się ścianą
niewielkiego lasu. To taka naturalna granica. Widać go tam daleko.
-
Nie miałem pojęcia, że porywasz się na coś takiego. To gigantyczna robota.
Bardzo wątpię, że postawisz ten dom w dwa lata.
-
Oczywiście, że nie postawię. Mam zamiar osiąść tu na stałe i nie będę tolerował
żadnej fuszerki. Projekt jest świetny. Zapłaciłem za niego kupę kasy i ani
myślę jej zmarnować. Budowa może trwać i dłużej byle by jakość prac była na
najwyższym poziomie.
- Ja
wszystko rozumiem, ale na co ci taki wielki dom skoro jesteś singlem?
-
Wiecznie nim nie będę przyjacielu. Paulina to była jedna, wielka pomyłka. Może
kiedyś się zakocham i ożenię, a dom będzie wtedy spełniał wszystkie wymogi.
Będzie miał basen i korty. To co lubimy obaj najbardziej. Może zainwestuję w
jakąś małą salę do squasha lub siłownię?
To oczywiście melodia przyszłości. Na razie
będę szczęśliwy jak skończą kosić i wjedzie tu koparka. Wracajmy do firmy.
Hurrrra!!! Marek się pojawił. Nie dość, że jest sam, to do tego będzie sąsiadem Uli;) Do dzieła. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCieszę się, że sprawiłam Ci tyle radości.
UsuńPozdrawiam serdecznie. :)
Dobrze, że Ulka jest taka mądra i odpowiedzialna. Nie upierała się aby mieszkać w domu Leszka, tylko postanowiła wrócić do Rysiowa. Zawsze to bliżej "cywilizacji" i rodziny oraz przyjaciół. Może będzie jej łatwiej uporać się ze stratą męża. Pozdrawiam Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńGdyby Ula została to jeszcze bardziej odczuła by swoją samotność. Jest w ciąży, więc musi mieć jakieś wsparcie i opiekę zwłaszcza ojca, który jest jej najbliższą osobą. Powrót do Rysiowa to najrozsądniejsze wyjście.
Dziękuję za wpis i pozdrawiam serdecznie. :)
Część piękna i wzruszająca. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńDziękuję i również pozdrawiam. :)
UsuńNo i tak to jest, że suma summarum musimy sobie radzić same w trudnej chwili. Przykro, że gdy Ula rodziła nikt na nią nie czekał i ona dobrze o tym wiedziała. Wiem i pamiętam, że sama tak chciała, ale nie ma nikogo kto by zaraz po porodzie ją przytulił i pogratulował. Musiało być jej podwójnie przykro. Fajnie, że Agatka jest ich mieszanką, a nie tylko skórą zdjętą z Leszka. Ciężko patrzeć całe życie na podobiznę osoby, która zbyt młodo odeszła. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńMożna powiedzieć, że Ula miała mieszane uczucia, bo bardzo cieszyła się, że szczęśliwie urodziła dziecko, a z drugiej strony czuła ogromny żal, że Leszek nie dożył tej chwili.
Pięknie dziękuję za komentarz i serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Myślę, że Ulka tak zorganizowała sobie czas, że nie ma czasu na rozpamiętywanie swojego męża. Nie ma czasu myśleć co by było gdyby. Przynajmniej w tej części posłuchał Leszka. Zobaczymy czy dopuści do siebie i inny aspekt jego listu, czy zdecyduje się na nowy związek? Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńPrzy małym dziecku zawsze jest sporo roboty i nie ma czasu na wieczne rozpamiętywanie, ale przecież są takie momenty kiedy serce ściska się z żalu i tęsknoty za zmarłym mężem. Ula nie jest wolna od tych uczuć, bo nadal Leszka kocha. O nowym związku nie myśli w ogóle.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wpis. :)
Opowiadanie weszło na właściwe tory czyli pojawił się Marek. Ale taki budujący się sąsiad to dla małego dziecka i lotników przekleństwo. Chcieliby spokoju a tu za płotem ciężki sprzęt. Dla Marka dziecko za płotem to też dobre sąsiedztwo nie jest. Gdy przeprowadzi się to zaczną się piłki za płotem może ucieknie do sąsiada. A dla Uli gorszące mogą być panienki i balangi.
OdpowiedzUsuńListy oczywiście wzruszające. Gdybym teraz nie była w publicznym miejscu to popłakałam bym się
Pozdrawiam miło ☺
Teraz piszę już z laptopa a nie z telefonu i chodziło mi oczywiści o letników a nie lotników.
UsuńJeszcze raz pozdrawiam.
RanczUla
UsuńMarek buduje się w Rysiowie nie we Władysławowie po sąsiedzku z Cieplakami. Budowa zawsze stwarza utrudnienia i problemy i takie także zaistnieją. To już w następnej części.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i pięknie dziękuję za komentarze. :)
Tak to jest gdy czyta się w poczekalni u lekarza z małym dzieckiem.
UsuńBywa kochana, bywa... Mam nadzieję, że z malutką wszystko w porządku.
UsuńPozdrawiam. :)
To była planowana wizyta. Pozdrawiam. ☺
UsuńCzytając listy pożegnalne łzy same lecą. Szkoda ich rodziny. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTaką miałam nadzieję, że treść obu listów niektóre z Was poruszy i ciesze się, że to mi się udało.
UsuńPozdrawiam i dziękuję bardzo za wpis. :)
Chyba można się już cieszyć? Wszystko co najgorsze jest już za dziewczynami, prawda? Obie panie Strzeleckie i dziadek Cieplak powinni mieć fajnego sąsiada. Marek przynajmniej taki się wydaje z tego co do tej pory napisałaś. Ułatwiłaś mu sprawę. Do Ulki będzie miał tylko do pokonania płotek?! Co to dla młodego faceta, no chyba, że będzie to płot wysoki na 3 metry lub za płotkiem będą czekać groźne brytany - hihihi;) Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńCo do tego fajnego sąsiada, to nie do końca prawda, ale o tym wkrótce się przekonasz. Przez płot na pewno skakać nie będzie a i brytany mu nie grożą, bo przecież Ula nie ma żadnego żywego inwentarza.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i dziękuję za wpis. :)
Ja też się cieszę, że pojawił się Marek. Co prawda jest takim paniczykiem, ale może przy Uli znormalnieje i zejdzie na ziemię. Już Seba jest bardziej przytomny. Dzięki jego gadulstwu wiemy, że Marek jest sam, ale czy tak będzie długo? Takie ciacho długo nie pochodzi na wolności. Pozdr
OdpowiedzUsuńMarek niedawno zakończył związek z Pauliną i póki co nie kwapi się do następnego. Seba jest gadatliwy, denerwujący i czasami wręcz obezwładniający głupotą, ale o tym przeczytasz za jakiś czas.
UsuńPozdrawiam pięknie i dziękuję za komentarz. :)
Piękna i grzeczna Agatka. Szkoda, że od początku jest półsierotą. Co prawda na początku życia najważniejsza jest mama, ale tata, zwłaszcza dla małej księżniczki, też by się przydał. Może coś z tym zrobisz;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNa pewno coś z tym zrobię, bo inaczej ta historia byłaby bez sensu.
UsuńDziękuję bardzo za wizytę na blogu i serdecznie pozdrawiam. :)
Ale chatę buduje sobie Marek. Dom jest wielki i piękny, a do tego jeszcze basen, korty, siłownia! Naprawdę wow! Ale jeśli to taka duża budowa, to chyba cicho nie będzie, a Ula ma maleńkie dziecko. Chyba, że budowa będzie się posuwała tylko wtedy, gdy oni będą nad morzem. Ale to niemożliwe, bo dom by się budował 10 lat! Czuję przez skórę kłopoty, tylko nie wiem czyje Uli, Marka czy kierownika budowy? Z niecierpliwością czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńJak zwykle masz trafne uwagi, do których jednak się nie odniosę, bo musiałabym za dużo zdradzić. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
Pozdrawiam Cię pięknie i dziękuję za komentarz. :)
Od teraz powinno być już z górki, prawda? Trochę czasu minęło. Tęsknota zapewne jest, ale już inna niż na początku tego dramatu. To Ula będzie szukać kontaktu z Markiem, czy odwrotnie? A może Agatka cichaczem zawojuje Marka? Już nie mogę się doczekać rozwoju sytuacji. Serdecznie pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńUla z całą pewnością będzie szukać kontaktu z Markiem, ale nie dlatego, że zapała nagle do niego wielką miłością. Przyczyna będzie zupełnie inna. Mam nadzieję, że Cię zaskoczę.
Pozdrawiam najserdeczniej i dziękuję za wpis. :)
Gdzie Ula i Marek się poznają? Ja stawiałam, że nad morzem, ale może jednak w Rysiowie? Pozdrowienia;)
OdpowiedzUsuńNa pewno nie poznają się nad morzem. Marek buduje się w Rysiowie i nie ma czasu na urlopy na wybrzeżu.
UsuńBardzo dziękuję za komentarz. Pozdrawiam. :)
Przepiękne listy. Tyle w nich miłości i tęsknoty do życia. Ogromna strata i wielka szkoda tak młodego człowieka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Cię poruszyły. O to właśnie mi chodziło. Zawsze szkoda młodych ludzi, którzy mają przed sobą życie a już muszą odejść i to w tak dramatycznych okolicznościach.
UsuńPięknie dziękuję za wpis. Pozdrawiam serdecznie. :)
O jejciu, jakie wzruszające listy. Nic tylko płakać jak bóbr! Dzięki nim Ula przynajmniej upewniła się, że była dla niego bardzo ważna, że bardzo ją kochał, ale też, że nie był egoistyczny. Dał jej zielone światło. Jeśli znajdzie odpowiedniego mężczyznę ma się z nim związać. Leszek nie chciał aby do końca życia była tylko wdową. O liście do córki napiszę tylko, że jest niesamowity. Leszek byłby wspaniałym i opiekuńczym tatą. Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńUla wiedziała, że Leszek bardzo ją kochał i bardzo kochał to dziecko, które miało się wkrótce urodzić. Listy nie musiały tego potwierdzać, ale ich treść dała Uli do myślenia, że Leszek jednak coś przeczuwał złego a mimo to zaryzykował i niepotrzebnie stracił życie. Gdyby tak nie było, nie było by również listów.
Pięknie dziękuję za wpis i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńmożna powiedzieć, że życie Uli i jej bliskich powoli wraca na właściwe tory. Niewątpliwie do normalności jeszcze im daleko, ale od czegoś trzeba zacząć. Ula nie miała zbyt dużo czasu na użalanie się nad sobą i nad złośliwością losu. Oczywiście pamięta męża, bardzo za nim tęskni, ale opieka nad Agatką pochłania jej dużo czasu. Nie wiem czy do tego jeszcze nie pracuje zawodowo? Mają przecież z Maćkiem własną firmę. Teraz nowe zadanie. W ubiegłym roku razem z Leszkiem witali wczasowiczów, tym razem musi zrobić to sama, z małą pomocą taty. Jej doba chyba nie ma końca? Jak dobrze, że mają takich dobrych sąsiadów. Podczas ich nieobecności, to Szymczykowie będą doglądać domu w Rysiowie. Tacy przyjaciele to prawdziwy skarb. Mam nadzieję, że we Władysławowie też jej nie zapomnieli i ma tam jeszcze przyjaciół, na których może liczyć w razie potrzeby? Co prawda mieszkańcy bardziej znali Leszka niż ją ale skoro tak przyzwoicie zachowali się po wypadku, to liczę, że w tej kwestii nic się nie zmieniło. Fajnie by było gdyby Ula czuła się dobrze w domu nad morzem, zresztą nie tylko ona. Taki pobyt nie będzie czystymi wczasami, ale jednak zmiana klimatu, zmiana otoczenia powinno zrobić wiele dobrego dla całej trójeczki. Najwięcej zapewne skorzysta Agatka, która będzie miała możliwość chlapania się w wodzie i bawienia się w wielkiej piaskownicy. Marek na razie jest wielką tajemnicą. Chociaż nie, wiemy to, że jest singlem. To i tak dużo. Ale jaki ma charakter, czy dalej tak jak w serialu życie upływa mu na wiecznej balandze, czy się ustatkował? Czego szuka w Rysiowie, ciszy i spokoju? Ucieka przed wielbicielkami? Czy może zdecydował się na taką lokalizację, bo była najtańsza ziemia pod budowę domu? Przecież działka leżała odłogiem ponad dwadzieścia lat. Rodzina Cieplaków miała raj na ziemi, nie musiała użerać się z sąsiadami, przynajmniej z jednej strony. Obecnie zapewne się to zmieni. Samo życie, nam ktoś przeszkadza i my komuś przeszkadzamy. Trzeba znaleźć kompromis żeby obje strony nie zwariowały. Ciekawe w jakich okolicznościach nasza ulubiona para się pozna? Oczywiście czekam na kolejny czwartek. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja
Gaju
UsuńMarek mało się różni od tego serialowego przynajmniej na razie. To oczywiście się zmieni. Natomiast co do jego zakupu ziemi w Rysiowie, to można się domyślić, że skoro był to ugór nie uprawiany i nie zagospodarowany od ponad dwudziestu lat, to musiał być tani. Czysta okazja. Dzięki temu Marek mógł więcej pieniędzy przeznaczyć na totalnie wypasiony dom. W końcu lubi chłopak wygodę.
Dzięki za długaśny wpis. Serdecznie Cię pozdrawiam i przesyłam buziole. :)
Ula ma ciężkie życie. Tata jest ważny, Maciek czy jego rodzice też, ale tak naprawdę, to ona sama musi się zmagać z codziennością. Bardzo szybko musiała dorosnąć. Leszek co prawda zapewnił im pieniądze na utrzymanie, ale przecież one nie wystarczą na całe życie. Ula musi teraz dbać jeszcze o swój największy skarb. A małe dzieci potrzebują nie tylko miłości i uwagi, ale również pieniędzy. Dlatego ta biedna Ula urabia sobie ręce aż po same łokcie. Jestem pełna podziwu. Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńJak to mówią pierwsze koty za płoty. Ula szybko ogarnia i już wie, jakie błędy popełniła w czasie pierwszego pobytu we Władysławowie bez Leszka. Chce to kontynuować ze względu na pamięć po nim. Z każdym wyjazdem będzie coraz lepiej. Poza tym Ula ma firmę do spółki z Maćkiem i udziela się w niej przez internet. Pisałam o tym wcześniej. Z głodu na pewno nie zginie, bo jest zaradna i myśli ekonomicznie.
UsuńDziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam. :)
Przepiękne listy z których bije tyle ciepła i miłości ,szkoda ,że nie dane im było nacieszyć się sobą ,życiem ,córeczką. Uli łatwo nie jest.Sama zmaga się z brudną rzeczywistością ,samotnym macierzyństwem ,ale jest inteligentna,zaradna i nie brzydka więc znajdzie jeszcze szczęście. Pojawienie się Marka chyba nie do końca wróży coś dobrego i może być on źródłem kłopotów. Bawidamek z pociągami do alkoholu to niezbyt dobry materiał na sąsiada ,przyjaciela ,a co dopiero kogoś więcej. Trudno o drugiego takiego jak Leszek, ale po przemianie Marek może okaże się świetnym ojczymem i partnerem Uli.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.
Pozdrawiam serdecznie:).
Justyna
UsuńUla musi zmagać się z wieloma rzeczami, ale przez to staje się bardziej odporna na życiowe ciosy. Ma wielkie wsparcie w ojcu i to jest pocieszające. Natomiast Marek, chociaż wydaje się, że myśli poważnie o życiu, to jednak wciąż ulega dawnym pokusom. Jest jeszcze Sebastian, który wiecznie go namawia do hulanek. Na razie wydaje się, że to Olszański próbuje kierować Markiem i dyktuje mu, co ma robić.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Aby przeczytać całość musiałam kilka razy się uspokajać. Bardzo piękna ta część. No i mamy już Marka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Julita
Julita
UsuńPisałam Ci wcześniej, że jeśli jesteś dość wrażliwa, to czytając tę część powinnaś mieć pod ręką paczkę chusteczek. Ta część jest chyba najtrudniejsza do przebrnięcia i dla mnie była też trudna do napisania, bo bardzo chciałam oddać uczucia i rozterki Leszka a także niepokój Uli.
Pozdrawiam pięknie i dziękuję za wpis. :)
Wyciskacz łez. Płaczę nad Leszkiem, płaczę nad Ulą i nad Agatką. Piękna i ściskająca za serce część. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że mogłam poruszyć kilka Waszych serduszek i wycisnąć kilka łez. Przyznaję, że bardzo się starałam.
UsuńPozdrawiam najmilej i dziękuję za komentarz. :)
No i jest mała kruszynka. Czytając o porodzie zrobiło mi się smutno. Ogromny żal, że Leszek nie doczekał przyjścia na świat ich Agatki. Jak na razie wydaje mi się, że Ula działa jak automat. Nie wiem czy to dobrze dla jej psychiki, bo każdy musi mieć czas na przeżycie swojej żałoby. A ona stara się być twardzielką i dla siebie i dla Agatki i dla taty. Oczywiście czekam na kolejną część. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńTo automatyczne działanie Uli wynika przede wszystkim ze świadomości, że zamiast rozpaczać musi zająć się niemowlęciem. Ma rzecz jasna chwile słabości i rozpaczliwie za Leszkiem tęskni, ale stara się być silna dla dziecka.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i dziękuję za wpis. :)
Już jest trochę lepiej u Uli i Agatki, ale do normalności, to jeszcze daleko. Ale jest światełko. Pojawił się Marek. Mam nadzieję, że to dzięki niemu Ula zacznie znowu się uśmiechać. Czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńMarek się pojawił, ale jego relacje z Ulą będą dość skomplikowane przynajmniej na początku. To nie będzie łatwa znajomość, chociaż nawet trudno to nazwać znajomością, bo widywać się będą dość rzadko. Częściej będą ze sobą rozmawiać. Telefonicznie rzecz jasna.
Bardzo dziękuję za wizytę na blogu. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Bardzo romantyczna miłość. Jak on je kochał. Każdemu facetowi będzie trudno rywalizować z pamięcią o takim mężu. Mam nadzieję, że Marek odpowiednio się postara o względy dziewczyn. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńTo prawda. miłość Leszka i Uli była bardzo romantyczna i wcale się nie skończyła wraz z jego śmiercią. Ula nosi ją wciąż w sercu i nie jest zainteresowana nowym związkiem.
UsuńDziękuję i pozdrawiam pięknie. :)
Marek się pojawił, ale jeszcze nie tak jakbym chciała;) Jeden ze smutniejszych rozdziałów poprzez te listy i wyzierającą zewsząd i wyczuwalną samotność Uli. Poruszyłaś moje serce. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńJeszcze trochę musisz poczekać, żeby było tak jak chciałaś. Ta znajomość nie zacznie się dobrze niestety. Uli nie interesują mężczyźni, nie szuka z nimi kontaktu i jest daleka do umawiania się na randki. Ma dużo pracy i obowiązków, którym stara się podołać ze wszystkich sił. Rzuca się w wir zajęć, żeby nie myśleć o niedawnej tragedii, ale to jest bardzo trudne.
Dzięki piękne za odwiedziny na blogu. Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń