SAMOTNOŚĆ
ROZDZIAŁ 1
Czuła się dzisiaj wyjątkowo podle. Od rana
bolała ją głowa a w nosie kręciło od kataru. Gdzie mogła się tak załatwić? Była
zła sama na siebie. Nie uśmiechało jej się siedzenie w domu na zwolnieniu
lekarskim. Podejrzewała, że ma gorączkę. Piekące policzki, rozpalone czoło,
suchość w gardle, to wszystko przemawiało za tym, żeby jednak pójść do lekarza.
Przed jej biurkiem pojawiła się Jola,
jedyna życzliwa jej osoba od momentu, w którym zatrudniła się w tym banku. Cała
reszta to byli ludzie z ogromnym przerostem ambicji, dążący po trupach do celu,
czyli do awansu, nie zwracający uwagi na innych. Jolka była starsza od niej o
dobre pięć lat, ale od razu poczuły do siebie sympatię. Teraz stanęła przed
biurkiem koleżanki i popatrzyła na nią z troską.
-
Dobrze się czujesz? – zapytała cicho. – Jakoś kiepsko wyglądasz -
bezceremonialnie przytknęła jej dłoń do czoła. – Rany boskie! Dziewczyno ty
masz gorączkę! Zbieraj się. Idziemy do lekarza. Zaraz zadzwonię i umówię
wizytę.
Próbowała protestować mówiąc, że ma mnóstwo
roboty, którą musi skończyć, ale Jola była nieustępliwa.
-
Zostaw to. Ja dokończę, a teraz ubierz się i wychodzimy. Ja tylko skoczę do
szefowej i powiem, że nie wrócimy już dzisiaj.
Silny podmuch wiatru sprawił, że niemal
obie straciły równowagę. Ula złapała się kurczowo ramienia koleżanki. Kręciło
jej się w głowie, a przed oczami latały jakieś ciemne plamy. Powoli zeszły ze
schodów kierując się w stronę parkingu. Jola pomogła jej wsiąść i wolno
wycofała samochód włączając się do ruchu.
W przychodni było sporo ludzi. Wszyscy
przeziębieni, z gorączką, kaszlem i katarem. Musiały odsiedzieć swoje, choć Ula
przysypiała na krześle. W gabinecie zmierzono jej temperaturę. Miała
trzydzieści dziewięć i pięć kresek. Lekarz osłuchał ją i zmierzył ciśnienie.
Było zdecydowanie za niskie. Już ubierając się dostała ataku kaszlu.
-
Nie wygląda to dobrze – mruknął medyk. – Złapała pani jakiegoś wirusa. Tu daję
recepty na antybiotyk i leki wspomagające. Proszę też wykupić syrop na
złagodzenie kaszlu. Na razie siedem dni zwolnienia i proszę się tu pokazać do
kontroli.
Jola podjechała pod blok Uli. Odpięła ją z
pasów i ująwszy za łokieć pociągnęła w kierunku drzwi do klatki schodowej.
Przed nią zatrzymała się jeszcze pytając, czy Ula ma w ogóle jakieś
zaopatrzenie.
-
Mam – wychrypiała słabo. – I tak nic nie mogłabym przełknąć, bo gardło mnie
boli.
Już w mieszkaniu Jola pomogła jej się
przebrać w piżamę i zapakowała do łóżka. Zrobiła cały termos herbaty z cytryną
i postawiła na szafce obok.
- Tu
masz jeszcze leki. Od razu zażyj antybiotyk. Pamiętaj, że masz go brać co
dwanaście godzin. Jakbyś czegoś potrzebowała, to dzwoń.
-
Nie rób sobie kłopotu. Ja i tak nie wygrzebię się stąd przez kilka dni. Słaba
jestem. Zaniesiesz jutro to zwolnienie?
- O
to się nie martw. No… lecę. Benek będzie za godzinę i muszę jeszcze upichcić
jakiś obiad. Będę dzwonić. Pa.
Została sama. Była wdzięczna Joli, że tak
troskliwie się nią zajęła. Od kilku lat musiała sobie radzić sama. Nie miała tu
w Warszawie żadnych przyjaciół, czy znajomych, z którymi byłaby zżyta. Tylko z
Jolą była bliżej, ale i tak była to znajomość bardziej koleżeńska niż
przyjacielska. Jej znajomi ze szkoły średniej czy studiów porozjeżdżali się po
Polsce i świecie, założyli rodziny i mieli innego rodzaju problemy niż ona.
Zresztą o czym miałaby rozmawiać z dawnymi koleżankami? Temat śpioszków, czy
śliniaczków jakoś nie bardzo ją pociągał, a dyskusje o konsystencji
niemowlęcych kupek, czy o rozstępach na brzuchu po ciąży wydawały jej się mało
atrakcyjne.
W Rysiowie, gdzie się urodziła, miała
przyjaciela takiego prawdziwego, ale Rysiów był dwadzieścia kilometrów stąd.
Zresztą Maciek miał własne problemy. W tym samym roku, w którym się ożenił
zmarł jej ojciec. Jego serce nie wytrzymało. Rozpaczała jak jeszcze nigdy w
życiu i to głównie dzięki Maćkowi pozbierała się do kupy. Teraz poza grobem jej
rodziców nic jej w Rysiowie nie trzymało. Mówiła Maćkowi, że najchętniej
przeprowadziłaby się do Warszawy, bo miałaby wtedy bliżej do pracy. To on wpadł
na pomysł, żeby sprzedała mu rysiowski dom.
-
Zaprosimy rzeczoznawcę, niech go wyceni. W rozliczeniu dostałabyś kawalerkę Ani
a my uwilibyśmy sobie tu gniazdko blisko moich rodziców. Jeśli chcesz jutro
pokażemy ci to mieszkanie. Mieści się na jednym z osiedli na Siennej.
Oczywiście, że chciała i to nie dlatego, że
nie miała sentymentu do rodzinnego domu, ale dlatego, bo czuła, że musi coś w
swoim życiu zmienić. Mieszkanko bardzo jej się spodobało. Nie było duże, ale
dosyć ustawne i najpewniej przerabiane, bo kuchnia była otwarta na mały
salonik, a obok była niewielka sypialnia.
- Tu
zaraz przy osiedlu masz przystanki autobusowe. Niedaleko stąd do centrum – Ania
podeszła do okna balkonowego i otworzyła je na całą szerokość. – Spójrz –
pokazała ręką kierunek. – To tam. Trzeba tylko przejść ten skwer. Poza tym masz
całkiem niezły widok. Ja byłam bardzo zadowolona z tego lokum i myślę, że ty
też będziesz. Możesz się wprowadzać choćby jutro. Pomożemy ci.
W taki właśnie sposób została właścicielką
tej kawalerki. Rzeczywiście była z niej zadowolona. Do pracy blisko, do sklepów
blisko, czysta wygoda.
Otworzyła oczy i przejechała językiem po
spierzchniętych wargach. Czuła, że jest cała mokra. Aspiryna zrobiła swoje, bo
pociła się po niej jak szczur. Na trzęsących się nogach dotarła do łazienki i
przebrała się w czystą koszulę nocną. Wróciła z powrotem do łóżka. Nalała
jeszcze ciepłej herbaty do kubka i wypiła duszkiem. W takich sytuacjach jak ta
przydałby się ktoś, kto mógłby się nią zaopiekować i nie chodziło tu wcale o Jolę.
Tylko raz w życiu miała chłopaka i to w szkole średniej. Niestety nie okazał
się za grosz romantyczny i raczej wykorzystywał to, że zadurzyła się w nim, niż
naprawdę coś do niej czuł. Zaślepiona tą młodzieńczą miłością robiła dla niego
dosłownie wszystko, a jemu było to na rękę. W końcu przejrzała na oczy i dała
sobie z nim spokój. Jednak od tego czasu była sama. Miała świadomość, że nie
jest zbyt atrakcyjna i raczej nie przyciąga spojrzeń mężczyzn. Czasami odnosiła
wrażenie, że jest przezroczysta i nie wiadomo co musiałaby zrobić, żeby ją
zauważono. Z upływem kolejnych lat zaczynało ją to męczyć. W jej życiu nie było
żadnych ciekawych momentów. Praca, dom, praca, dom i tak w kółko. Jeden dzień
nie różnił się od drugiego. Wracała do domu zmęczona i nawet gotować jej się
nie chciało. Po co? Dla jednej osoby? Bez sensu. Marzyła, żeby znalazł się
ktoś, kto by ją przytulił, porozmawiał o książce, którą przeczytała ostatnio
lub zwyczajnie pomilczał, ale był obok. Z każdym rokiem jej szanse malały a
przynajmniej tak uważała. Tylko raz zwierzyła się Joli, że czuje się okropnie
samotna i wówczas koleżanka wyznała jej, że była w całkiem podobnej sytuacji.
-
Pamiętaj o tym, że jak zasklepisz się w czterech ścianach i nie wyjdziesz do
ludzi, to nikt cię tutaj nie znajdzie. Ja byłam tak zdesperowana, że w końcu napisałam
do biura matrymonialnego. Tak poznałam Benka i udało się. To już siedem lat jak
jesteśmy razem. Do pełni szczęścia brakuje nam tylko dziecka, ale pracujemy nad
tym. Portale randkowe też nie są wcale takie złe. Spróbuj, bo może się udać.
Spróbowała. Zachęcona zdjęciami i treścią
pod nimi umówiła się może z cztery razy i za każdym razem wracała rozczarowana.
Pierwszy kandydat był człowiekiem przystojnym, ale jak się okazało kompletnie
niezaradnym. Założył sobie profil tylko po to, żeby kobieta go utrzymywała, bo nie
lubił pracować. Drugi przyszedł na spotkanie w roboczych ciuchach w postaci
drelichu. Miał brudne paznokcie i dłonie. Z tej randki zmyła się piorunem.
Trzeci okazał się zażywnym pięćdziesięciolatkiem, chociaż na profilu wywalił
zdjęcie sprzed ćwierćwiecza. Był łysy, miał okrągłą jak piłka twarz i wielki
brzuch. Od razu powiedział jej, że jest wdowcem i zaczął snuć plany ich
wspólnego pożycia. Wreszcie czwarty przebił trzech poprzednich, bo przyszedł na
randkę z mamusią. Niemal wbiło ją w ziemię gdy zobaczyła tych dwoje. Głównie
mówiła mamusia, że Romeczek, to takie dobre dziecko, ale nie ma szczęścia w
życiu. Romeczek miał na karku co najmniej lat czterdzieści i szukał ciepłego
kąta i kobiety, do której mógłby się przytulić. Kompletny niewypał. Po tej ostatniej
randce szybko zlikwidowała swój profil mówiąc Jolce, że już nigdy więcej.
- No
to ja już sama nie wiem, co mam ci poradzić. Jedno jest pewne, że musisz ruszyć
się z domu. Zapisz się na jakiś fitness, albo kup sobie psa i wyprowadzaj go na
spacery do parku. Tam mnóstwo jest mężczyzn, którzy wyprowadzają swoich pupili.
Pomyślała, że to nie jest taki głupi pomysł
i nie chodziło jej tu bynajmniej o zakup czworonoga, ale o fitness. Koniec
końców zapisała się na jogę. Polubiła te zajęcia, chociaż nie natrafiła tam na
nikogo, kto mógł się jej spodobać. Jednak systematyczne ćwiczenia spowodowały,
że zeszczuplała a jej figura nabrała właściwych kształtów. Teraz nawet lubiła
przeglądać się w lustrze dostrzegając, że zniknęła jej ta klockowatość figury,
zniknęły fałdki, a nogi wyzgrabniały.
Budzik wyrwał ją ze snu. Była czwarta nad
ranem. Musiała zażyć antybiotyk. Nadal czuła się słabo, ale gorączka chyba
spadła. Czoło ewidentnie nie było już takie rozpalone.
O siódmej rano wpadła Jola przynosząc jej
świeże bułki, karton mleka, miód i plik kolorowej prasy.
-
Nie mam za dużo czasu, ale z tobą chyba trochę lepiej. Pędzę, bo nie chcę się
spóźnić. Koniecznie coś zjedz i nie bierz leków na pusty żołądek.
Ula zamknęła za nią drzwi i podreptała do
kuchni. Zagrzała mleko i wlała do kubka nieco miodu. Z biedą zjadła połowę
bułki. Gardło bolało ją jeszcze i ciężko jej było przełykać. Wróciła do łóżka i
z nudów zaczęła przeglądać gazety. Szybko jednak się zniechęciła. Jolka miała
dziwne upodobanie do brukowców wietrzących wiecznie jakieś niezdrowe sensacje.
„Dominikę Gwit dopadł efekt jo-jo”, „Kamińska pokazała starszego o dwadzieścia
lat chłopaka”, „Czy Filip Bobek jest gejem?” – Co za bzdury? Czy każdy facet o ładnej powierzchowności, przystojnej
twarzy i miłym sposobie bycia musi być gejem? Jakże łatwo tym pismakom z bożej
łaski osądzać innych. Obrzydliwość. - Dotarła do ostatniej strony a jej
wzrok przyciągnęły horoskopy. Skupiła się na swoim znaku zodiaku. Wróżono, że
wkrótce znajdzie prawdziwą miłość. Prychnęła. – To taka sama prawda jak to, że Bobek jest gejem. Mam dość –
odrzuciła gazety. – Już lepiej poczytać
dobrą książkę, albo obejrzeć ciekawy film niż tracić czas na czytanie tych
bredni.
Leżenie w łóżku i związana z tym
bezczynność pozwoliły jej na przemyślenie kilku rzeczy. Już od jakiegoś czasu
czytała ogłoszenia o pracy. Praca w banku nie była szczytem jej marzeń.
Wymagano wiele, a nie płacono adekwatnie do włożonego wysiłku w tę pracę. Ona
nie dążyła do awansu, nie znosiła tego wyścigu szczurów. Robiła to co do niej
należało. Praca była dość monotonna – tak
jak moje życie… - pomyślała. – Może
Jolka ma rację? Może rzeczywiście powinnam dokonać jakich radykalnych zmian,
żeby nie starzeć się w samotności? Do drzwi na pewno nikt nie zapuka z
pytaniem, czy mieszka tu jakaś Ula, która szuka prawdziwej miłości?
Najważniejsze, to zrobić krok we właściwym kierunku. Może fryzjer? Może wymiana
ciuchów na jakieś modniejsze? Może optyk? Na pewno poprawiłabym sobie i
wizerunek i samopoczucie.
Postanowiła, że jak tylko poczuje się
lepiej zrobi ze sobą porządek. – „Jak cię
widzą, tak cię piszą” i to chyba jest prawda. Mężczyźni najczęściej są
wzrokowcami i zazwyczaj oceniają po wyglądzie, a mój pozostawia wiele do
życzenia.
O, jaka niespodzianka, czy może mi się coś pomyliło? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNic Ci się nie pomyliło. Dodałam wcześniej, bo jutro mam zajęty dzień i nie mam pojęcia, czy bym się wyrobiła. Lepiej więc dodać wcześniej niż miałybyście narzekać na zbyt późną porę.
UsuńPozdrawiam serdecznie. :)
Ja tam jestem zadowolona i do tego myślę, że nie tylko ja tak mam. Poproszę o więcej takich niespodzianek, zwłaszcza przy opowiadaniach o Uli i Marku;) Pozdrawiam
UsuńTy to wiesz jak poprawić człowiekowi humor chociaż na chwilę.
OdpowiedzUsuńJak na razie nie wiele wiemy poza tym, że Ula jest strasznie samotna. I myślę iż te wszystkie zmiany, których chce dokonać mogą wiele zmienić w jej życiu. A już zmiana pracy zwłaszcza. Wiem, że czasem dobrze jest zmienić w swoim życiu wszystko. Poczynając od otoczenia, a skończywszy na zmianie własnego wizerunku.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Julita
UsuńUla pragnie zmian, ale tak szybko to one nie nastąpią, bo ciężko jej się będzie do tego zabrać. A co do drugiej części komentarza, to jestem podobnego zdania. Jeśli idzie nam coś jak po grudzie należy zebrać się w sobie i dokonać wolty. Wtedy na pewno poczujemy się o wiele lepiej.
Pozdrawiam Cię pięknie i dziękuję za komentarz. :)
Niezły sposób sprawdzenia naszej czujności;) A wracając do opowieści, to przyszła mi taka myśl, że to wręcz nierealne jak charakteryzacja może zmienić osobę. Ula z początkowych odcinków była naprawdę szarą myszką, a przecież piękna z niej kobieta. Szok i magia. Takich osób samotnych, jak tutaj Ula, niestety wokół nas jest dość sporo. Dobrze, że zazwyczaj mają wokół siebie osoby, które nie dadzą im zginąć. Żal mi Uli. Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńHahaha. Niestety to nie sposób na sprawdzenie Waszej czujności, a raczej powód dość prozaiczny. Jutro mam dzień wycierania się po przychodniach i pojęcia nie mam kiedy zjadę do domu. Tak jak napisałam pod pierwszym komentarzem, że lepiej dodać trochę wcześniej, niż miałybyście narzekać na późną porę.
UsuńA co do serialowej Uli, to charakteryzatorzy wychodzili ponoć ze skóry, żeby zrobić z niej prawdziwe brzydactwo. Podobno nawet podklejali jej uszy, żeby sprawiały wrażenie odstających.
Samotność Uli wynika z prawdziwego, życiowego pecha. Jej nijakość nie pozwala mężczyzną dłużej zawiesić na niej spojrzenia, bo niczym ich nie przyciąga. Jak sama mówi stała się przezroczysta. Jola jest świetną przyjaciółką, ale przecież nie zastąpi silnego, męskiego ramienia.
Bardzo dziękuję za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)
Oczywiście miało być: mężczyznom, nie mężczyzną. Przepraszam za tego byczka. :)
UsuńJesteś nieprzewidywalna, jak pogoda: raz słońce, zaraz potem burza z ulewą i szybciutko znowu słońce i upał;) Gdyby opowiadanie zaczęło się teraz, to może Ula nie musiałaby leżeć w łóżku? Ale wówczas nie miałaby czasu na przemyślenia. Widziałam nową zapowiedź, cieszę się;) Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńJestem raczej przewidywalna, bo wiele dziewczyn często domyśla się co knuję. Są wrażliwcy, którzy chorują nawet podczas upałów, więc aura czasami nie ma nic do rzeczy. Ula w ogóle dużo myśli. Im jest starsza tym częściej zastanawia się nad sobą.
Jest nowa zapowiedź a nawet dwie, bo tę pierwszą wstawiłam chyba tydzień temu. Tak czy siak, będzie co czytać.
Pięknie dziękuję Ci za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Prawdziwy przyjaciel z Maćka. Sprawdził się w stu procentach. Zaproponowanie zamiany mieszkań było strzałem w dziesiątkę. Szkoda tylko, że za domek dostała kawalerkę, ale wiem, że Warszawa, to nie Rysiów. Czekam z niecierpliwością na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńJa już nie wchodziłam w takie szczegóły. Na pewno cena domu przewyższała wartość takiego mieszkanka. W takiej sytuacji doszło do rozliczeń między nimi. To są jednak detale, których nie chciałam już opisywać, bo zanudziłabym was na śmierć.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńniektóre osoby mają parcie na bycie zauważalnym, bycie w centrum uwagi, a inne nie. Wydaje mi się, że wygląd jest ważny, ale nie najważniejszy. Osoby przezroczyste, to często osoby wizualnie bardzo atrakcyjne, ale za to bardzo wycofane, zamknięte w sobie, na których twarzy ciężko doszukać się uśmiechu czy też innego grymasu, który świadczyłby o tym, że mają jakieś emocje. Ich sposób bycia nie zachęca pozostałych do nawiązywania kontaktu. I nie chodzi mi tutaj o to, że należy być krzykliwym, wulgarnym, śmieszkiem itp., ale żeby zdobyć sympatię innych ludzi, też trzeba coś z siebie dać. Oczywiście Ula ma rację, że mężczyźni są wzrokowcami i jeśli chce znaleźć swoją drugą połówkę, to może na początek niech zacznie od zmiany wizerunku. Wtedy łatwiej jej będzie otworzyć się na ludzi. Taka młoda osoba nie powinna być samotna, może być singielką, ale powinna mieć dość duże grono bliższych lub dalszych znajomych. Jeśli w tym wieku ich nie znajdzie, to później będzie znacznie gorzej, bo z biegiem czasu coraz trudniej znajduje się przyjaciół. Myślę, że wiąże się to z prozą życia, większość ma coraz mniej czasu na poznawanie innych osób, bo dom, bo dzieci, bo obowiązki, bo praca, bo dodatkowe zajęcia, bo obawa, bo, bo, bo ... A co do portali randkowych, to myślę, że to tak samo dobre miejsce jak każde inne do poznania kogoś mniej lub bardziej ciekawego. Od czegoś trzeba zacząć, trzeba się odważyć. Ludzie przeważnie nie gryzą, może nie ze wszystkimi warto utrzymywać kontakty, ale przynajmniej można zdobyć pewność od jakich osób wiać czym prędzej. Trzymam za Ulę kciuki, oby jej się udało i żeby zbyt mocno się nie sparzyła. Dziękuję za dzisiejszą miłą niespodziankę. Z niecierpliwością czekam na kolejny czwartek. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam uściski:)
Gaja
Gaja
UsuńTo właśnie ten permanentny brak czasu sprawił, że powstały portale randkowe. Ludzie teraz mają parcie na robienie szybkiej kariery a to oznacza poświęcenie się bez reszty. Na tym rzecz jasna cierpi życie prywatne. Ula ubolewa nad swoją samotnością i monotonnym życiem, w którym nic kompletnie się nie dzieje. Chce coś zmienić tylko nie bardzo wie jak ma się do tego zabrać. Na razie Jolka wykazuje większą inicjatywę.
Wielkie dzięki za wpis. Pozdrawiam cieplutko. :)
Miła niespodzianka po ciężkim dniu;) Ula musi coś zrobić, bo z tej samotności nic nie wyjdzie, a ja chcę trochę poczytać o miłosnych uniesieniach i takich tam;) Jak na razie znalazłaś jej niesamowite okazy. Proszę, niech znajdzie prawdziwego faceta. Może stan zakochania by pomógł? Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńNie wiem czy te miłosne "uniesienia" nie rozczarują Cię, bo chyba nie jest ich wiele. Jakoś ostatnio unikam ich opisywania jak ognia, ale być może to tylko chwilowe. Faktycznie Ula nie ma szczęścia do facetów. Ja podałam przykłady skrajne. Obiecuję z ręką na sercu, że będzie prawdziwy facet. Stan zakochania również..
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i pięknie dziękuję za komentarz. :)
Hahaha. Najlepsza mamusia z Romeczkiem i naprawdę nie wiem kto z nich śmieszniejszy? A tak poważnie, to i tak cud, że Ulka nie zwiała od razu na ich widok. Ja chyba bym nie została, bo głupawka by mnie zabiła, a oni by się obrazili;) Co gorsze, to niestety coraz więcej takich Romusiów. Ciekawe, kogo jeszcze spotka na swej drodze, zanim nie pozna Marka, bo Marek będzie, prawda? Żeby tylko jej nie zniechęcili. Do następnego. Pozdrowienia i gratulację z powodu nowej zapowiedzi. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńJa chyba też wzięłabym nogi za pas, gdybym zobaczyła taką groteskową parę. czterdziestoletniego synka trzymającego się mamusinej spódnicy. Od razu chcę wyjaśnić, że to nie będzie festiwal potencjalnych narzeczonych. On zaczął się i skończył, bo Ula zlikwidowała konto na portalu. Marek będzie na sto procent, ale sporo wody upłynie zanim się poznają, choć będą się widywać. Trochę intrygujące, prawda?
Bardzo dziękuję za komentarz. Cieszę się, że dostrzegłaś nową zapowiedź. Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Myślę, że Ula posłucha rad Joli i otworzy się na ludzi w pozytywnym sensie. Siedzenie w domu przybija i z czasem człowiek gnuśnieje. Do tego "wyścig szczurów" w pracy i robi się "zakompleksiony przeźroczysty". Joga to już mały krok. Myślę,że zmiana wizerunku to będzie to "coś",choć w którejś odpowiedzi piszesz Małgosiu, że jeszcze nie tak szybko się za to zabierze. Czasami, żeby poprawić swój nastrój wystarczy częściej się uśmiechać, bo może zdziałać dużo nawet jeżeli uśmiecha się "szara myszka". Osobiście wolę szare myszki szczere i pogodne niż puste "och,ach" jaka jestem śliczna i co ja nie mam i gdzie nie byłam. Fajnie się zapowiada Twoje opowiadanie zresztą jak wszystkie...trochę wazelinki na koniec. Pozdrawiam i czekam na więcej Agata
OdpowiedzUsuńAgata
UsuńSamotność i frustrująca praca już podziałały nieco destrukcyjnie na psychikę Uli. Pozytywne jest to, że ona bardzo chce się wyrwać z tego stanu. Pragnie zmiany fizycznej. Uważa się za nieatrakcyjną. Najpierw jednak będzie szukała pracy, bo uzna to za priorytet. Na wszystko jednak przyjdzie właściwa pora. Na razie chodzi przygnębiona i nie ma powodu do uśmiechania się, ale i to się zmieni. Ona potrzebuje wyzwań a w banku traci resztki energii i to musi zmienić.
Zwykle pierwszy rozdział niewiele wnosi i mało wyjaśnia. Jest dużo niewiadomych, ale jeśli Cię zainteresowałam, to bardzo się cieszę.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za wizytę na blogu. :)
Co tam drelich. Ja zostałam porwana na randkę wypasionym samochodem ... dostawczym. Mój Romeo skwitował tylko - ale żeś się odstrzeliła! Trzeba było wtedy wiać, ale chciałam być miła i spróbować? Miałam kłopoty z wejściem do tego cuda, bo rozporek i szpilki, hihihi. Do tego nie dość, że fura była totalnie brudna, to dodatkowo plandeki były źle przymocowane i jak jechaliśmy, to mieliśmy dodatkowe skrzydła!? O knajpie w ogóle nie wspomnę, bo nawet dzisiaj nie potrafię się z tego śmiać. A Romeo okazał się dennie nudny i po prostu głupi. Wielkie rozczarowanie i totalna porażka, ale w tej chwili powód do uśmiechu;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTwój komentarz rozwalił mnie zupełnie. Wróciłam do domu totalnie wymęczona a ten wpis poprawił mi zdecydowanie humor. Bardzo Ci za to dziękuję. :) Takie coś nadaje się do sfilmowania lub opisania. To obrazek żywcem wyjęty z komedii romantycznej. Faktycznie po jakimś czasie można się z tego śmiać, ale w momencie, kiedy się to działo na pewno nie było Ci do śmiechu. Samochód można przeboleć pod warunkiem, że facet okazałby się interesujący, ale skoro i on był do niczego to właściwie należy Ci tylko współczuć.
UsuńPozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za ten wspaniały wpis. :)
Niestety, jak jest się chorym, to należy słuchać lekarza, a nie samemu się leczyć. Praca nie zając, nie ucieknie, zresztą jej nigdy się nie przerobi. Zdrowie jest najważniejsze i nawet przeziębienia lepiej wyleżeć, bo po kilku latach potrafią się odezwać i odbić nam czkawką pod postacią np. zapalenia stawów czy brakiem odporności. Poza tym, jak jest się chorym, to zaraża się innych. Dobrze, że Jola ma więcej rozumu w tym zakresie od Uli. Każdemu w takich sytuacjach przydałby się ktoś, kto mógłby się zaopiekować i tak po ludzku przytulić. Mam nadzieję, że przy kolejnym przeziębieniu Ula będzie miała obok siebie silne męskie ramiona;) Z ogromną chęcią zobaczę jak to się potoczy. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńTeż nie jestem zwolennikiem leczenia się na własną rękę i to dlatego zrobiłam tu z Joli wielki głos rozsądku. Kolejnego przeziębienia nie przewiduję ale męskie ramiona będą na pewno.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Kolejne ciekawie zapowiadające się opowiadanie. Więcej po kolejnej odsłonie. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Mam nadzieję, że jednak będzie ciekawe. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
UsuńKurczę, można się zniechęcić do facetów, jeśli miało się szczęście spotkać tylko takich typków, jak Ula. Ale przecież gdzieś czeka na nią ten jedyny, wymarzony. Liczę na to, że będzie to Marek. Więc Ula musi coś zrobić, bo książę raczej nie zapuka do jej kawalerki. Chociaż po poprzednim opowiadaniu, nic nie wiadomo. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńTo, że nie należy spodziewać się pukającego do drzwi księcia, to Ula już wie. Marzenia sobie a rzeczywistość sobie. Najlepiej by było połączyć obie te rzeczy. Ten wymarzony na pewno się zjawi, ale trochę jeszcze się podzieje zanim to nastąpi.
Bardzo dziękuję za wpis i cieplutko Cię pozdrawiam. :)
Ula nie powinna się zrażać pierwszymi niepowodzeniami, bo nawet na portalu randkowym można znaleźć kogoś ciekawego. Trzeba się tylko nauczyć bycia ostrożnym i cierpliwym. Nie każda randka w finale musi się skończyć ślubem. Co nie oznacza, żebyśmy nie chodzili na nie;) Mam nadzieję, że przed Ulą wiele ciekawych spotkań. Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńTen portal randkowy okazał się wielkim rozczarowaniem. Cztery randki z beznadziejnymi facetami w tym jedna z dodatkowym bonusem w postaci mamusi. Ula jednak nie traci nadziei, bo w głębi duszy wierzy w to, że gdzieś tam jest ktoś jej przeznaczony. Spotkań randkowych więcej nie będzie, bo uwagę Uli zajmą inne rzeczy.
Pozdrawiam Ci serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Praca jak praca. Tylko niektórym się udaje i wykonują to, co ich naprawdę interesuje i fascynuje. Ale może rzeczywiście bank nie jest najlepszym miejscem dla Uli. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńBank to faktycznie był zły wybór. Ula to już wie. Miała trochę inne ambicje, ale rozmyły się w tej monotonnej pracy. Ona szuka wyzwań a tam ich nie znajdzie.
Pozdrawiam pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Większość z nas broni się przed zmianami, boi się ich i robi wszystko, aby tych zmian w naszym życiu było jak najmniej. A zmiany wcale nie oznaczają końca świata. Wręcz odwrotnie, bardzo często są dla nas korzystne. Dobrze, że Ula dojrzała aby coś zmienić w swoim życiu. Liczę, że jej się powiedzie. Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńTo chyba prawda, co piszesz. Jakoś większość z nas podchodzi do zmian dość asekuracyjnie i im człowiek starszy tym bardziej się ich obawia. Nie zawsze muszą być to zmiany na gorsze, bo człowiek zawsze dąży, żeby polepszyć sobie byt i sytuację życiową. Ula pragnie zmian i wkrótce zacznie je realizować.
Bardzo dziękuję, że wpadłaś. Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za wpis. :)
Wydawał mi się, że po pierwszym rozdziale zawsze trudno jest coś sensownego napisać. Ale to, co tutaj zobaczyłam powaliło mnie, a ja powiem tylko, że fajnie się zaczyna i że czekam na kolejny rozdział. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za te miłe słowa. Mam nadzieję, że dalsze części Cię nie rozczarują.
UsuńPozdrawiam pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
W wielkich korporacjach, czy jak kto woli, firmach tak jest, że najważniejszy jest awans i ciągła za nim gonitwa. Oczywiście wszyscy starają się być tzw. poprawni politycznie, w miarę mili i nienachlanie uczynni. Ale rzeczywistość jest zupełnie inna, tak naprawdę wygląda to tak, że jak umiesz liczyć, to licz na siebie. Oczywiście bardzo uogólniam, bo wierzę w to, że są i takie korporacje gdzie jest cudownie. Uważam, że Ula ma szczęście i powinna być wdzięczna choć za jedną naprawdę życzliwą osobę. Ula po prostu tam się nie nadaje, powinna zmienić pracę i poszukać jej w trochę mniejszej i prywatnej firmie. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńJa jestem inaczej nastawiona do pracy w korporacji. Uważam, że nie ma takich idealnych, bo jak to mówią, wszędzie są ludzie i świnie i zawsze znajdzie się taka grupka, która z zawiści będzie nakręcać spiralę walki o stanowiska. Bank nie odbiega tu od stereotypu. Parcie jest ogromne a podkładanie świni kolegom zdaje się normą.
Ula jest zmęczona tą rywalizacją i wie, że to praca nie na jej nerwy. Nie znosi monotonni, bo jest raczej osobą aktywną lubiącą wyzwania. Tych w banku się nie doczeka.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)
Byłam, czytałam, zainteresowałaś mnie, czekam na czwartek;) Pozdr
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, że przeczytałaś i zostawiłaś ślad. Liczę na to, że kolejne części też Cię zainteresują.
UsuńPozdrawiam najserdeczniej. :)
Hahaha, ale pojechałaś z tymi plotkami. Ludzie często mówią, że nie czytają, że ich to nie obchodzi, ale gazety z plotkami schodzą jak ciepłe bułeczki;) Tak samo jest z zabobonami, niby nikt nie wierzy, ale jak pojawi się czarny kot albo drabina, to widać ile osób naprawdę w to nie wierzy;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPlotki pojawiły się chyba równo z pojawieniem się człowieka na ziemi a i przesądy istnieją od zawsze. Wypieramy się tego, ale jednocześnie chłoniemy każdą sensację. Na widok kominiarza chwytamy za guzik i jeszcze coś robimy, gdy widzimy zakonnicę, ale nie pamiętam, co. Plotki i przesądy są drugą naturą człowieka i raczej to się nie zmieni.
UsuńBardzo dziękuję za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)
Szkoda mi Uli, ale w tym całym nieszczęściu i samotności można się doszukać jakiś pozytywów. Ma przynajmniej mieszkanie i pracę. Zawsze mogło być gorzej. Z tego co piszesz, Ula zacznie zmieniać swoje życie. Cieszę się i trzymam za nią kciuki. Bardzo mnie zainteresowałaś i z niecierpliwością czekam na kolejną część. Do następnego czwartku Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńPozytywy oczywiście są i do nich należą te, które wymieniasz. Tylko, że jak ma się to wszystko, to pragnie się jeszcze więcej. Ula być może nie ma jakichś wygórowanych wymagań. Pragnie miłości i oparcia w mężczyźnie. To nie za wiele i aż tak wiele. Samotność bywa straszna do zniesienia i do zaakceptowania.
Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Fajna koleżanka a właściwie przyjaciółka Jola. Mimo obowiązków domowych, męża, znajduje czas na opiekę nad Ulą. Smutne, że Ula jest taka samotna, ale rozumiem ją doskonale. Jak nie ma się perspektyw na związek i maluszka, to z biegiem czasu słuchanie o ich przypadłościach, kupkach, zupkach itp. staje się męczące. Natomiast dziewczyny, które o tym opowiadają dziwią się, że kogoś może taki temat mało interesować. Ciężko jest pogodzić interesy obu stron. Więc najlepsze wyjście, to rozluźnienie relacji. Mam nadzieję, że i Uli będzie dane zamęczanie znajomych tym tematem;) Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńSą młode matki, które charakteryzuje brak tolerancji. Nagle wybucha w nich instynkt macierzyński i uważają, że wszystkie kobiety nawet te samotne też tak powinny mieć. To dwa różne etapy życia. Te ostatnie dopiero są w fazie szukania odpowiedniego partnera, te pierwsze już znalazły, ale on zszedł na dalszy plan, bo pojawiło się dziecko. Mogą o nim mówić godzinami, bo dla nich jest najładniejsze, najmądrzejsze i najukochańsze. Chcą, żeby było podziwiane i hołubione nie tylko przez nie, ale przez przyszywane ciocie-singielki, które najczęściej nie potrafią wykrzesać z siebie takiego zachwytu jak mamusia owego dziecka. Tak naprawdę to nie ma o czym rozmawiać, bo zainteresowania są skrajnie różne i faktycznie dochodzi wówczas do rozluźnienia kontaktów. Mogę napisać, że raczej nie przewidziałam tu dla Uli roli matki niemowlęcia.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za wpis. :)
Jedna samotna osoba już jest. Bez rodziny, ukochanego a koleżanka nie zastąpi pewnych osób. Chwała jednak że jest przy niej i pomaga radą. Dla Uli nowy wizerunek, nowa praca może naprawdę okazać się strzałem w dziesiątkę i znalezieniem miłości.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem czy Marek będzie równie samotny czy może pójdzie to bardziej w samotność duchową, bo np. nie będzie układać mu się z Pauliną. Jest mowa jednak o Siennej a tam sam mieszkał to może będzie jego historia podobna do historii Uli.
Czyżby kolejny rozdział był poświęcony tylko dla Marka?
Pozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńMarek pojawi się nieco później. Jego historia diametralnie różni się od historii Uli. Sama się przekonasz. Na razie to Ula mieszka na Siennej. Marek mieszka zupełnie gdzieś indziej. Ich losy oczywiście się splotą, ale nie nastąpi to tak prędko.
Pozdrawiam Cię cieplutko i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Szkoda, że nie od razu. Oby jakiś Mirek nie pojawił się obok Uli.
UsuńSmutne to życie Uli. Gorzkie pozbawiane kolorów, bez najważniejszych osób i kogoś do kochania.Przyjaciółka nie zastąpi jej ukochanego. Zaś historia jej drugiej połówki ( bo chyba nic się nie zmieniło i będzie happy end). owiana tajemnicą. Ula nie obawia się zmian , idzie naprzód i za to wielki plus. Jest niezależna, ambitna,wykształcona , więc szansa na znalezienie partnera jest tylko pytanie czy Ulce to się uda.Czekam na cd. Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńJustyna
UsuńUla posiada wiele zalet, ale ma też i wady. Jedną z nich jest kompletny brak asertywności. Jest zbyt asekurancka, bo boi się rozczarowań. To powoli będzie się w niej zmieniać, ale to proces i trochę potrwa. Szansa na znalezienie partnera istnieje, na szczęśliwe życie także.
Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za komentarz. :)