ROZDZIAŁ
5
ostatni
Otworzyła drzwi na oścież i szeroki
uśmiech, który zdobił jej twarz zaczął powoli znikać. Wpatrywała się w te
szare, dobre oczy i nie mogła uwierzyć. On też stał jak słup soli. Tyle lat ją
szukał, a tymczasem okazuje się, że dziewczyna, w której zakochał się od
pierwszego wejrzenia jest siostrą jego pracownika i najlepszego kumpla. Piotrek
i Marzena nieco zdezorientowani przenosili wzrok raz na Anię raz na Kacpra.
- To
ty? – wykrztusił wreszcie Wiśniewski.
- To
ty? – powiedziała cicho Ania.
-
Czy wiesz jak desperacko cię szukałem? W każdej dziewczynie widziałem ciebie.
Pisałem do gazet niestety bez powodzenia, a tymczasem byłaś tak blisko. Niemal
na wyciągnięcie ręki. Nie miałem pojęcia, że jesteś siostrą Piotra. Nadal nie
mogę w to uwierzyć.
- To
wy się znacie? – zapytał skonsternowany Piotr.
-
Znamy się Piotruś. Pamiętasz jak kiedyś wróciłam do domu kompletnie
przemoczona, bo ochlapał mnie samochód? Oto winowajca – uśmiechnęła się
nieśmiało. – Ale nie stójcie w progu. Wchodźcie.
Kacper wyciągnął zza pleców czerwoną różę.
-
Proszę, to dla ciebie.
Przyjęła ją z jego rąk wtulając twarz w
pachnące płatki.
-
Pięknie pachnie. Dziękuję. Muszę z tobą koniecznie porozmawiać.
- Ja
też bardzo chciałbym.
Wlała do filiżanek gorącą kawę i zaprosiła
go do swojego pokoju.
-
Nie uwierzysz, ale przeczytałam artykuł w kolorowym magazynie, w którym
opowiadałeś o nas. To z niego dowiedziałam się jak się nazywasz, gdzie
mieszkasz i znam twój numer telefonu.
-
Telefon nieaktualny – przerwał jej. - Zgubiłem go i teraz mam nowy numer.
- To
wyjaśnia dlaczego nie mogłam się do ciebie dodzwonić. Artykuł przeczytałam
jakieś dwa miesiące temu, ale gazeta nosiła datę sprzed roku. Byłam u ciebie w
mieszkaniu a raczej pod twoimi drzwiami. Twoja sąsiadka powiedziała mi, że
wyjechałeś i wrócisz dopiero w grudniu. Potem dzwoniłam wielokrotnie, ale teraz
już wiem, że nie mogłeś odebrać. Nie mogłam uwierzyć, że szukałeś mnie przez
tyle lat.
Kacper uśmiechnął się łagodnie i pogładził
jej dłoń.
- To
dlatego, że zakochałem się w tobie jak wariat. Byłem taki rozczarowany, gdy nie
przyszłaś do tej kawiarni…
-
Wierz mi, że bardzo chciałam. Przemokłam jednak tak strasznie, że dostałam
wysokiej gorączki i cały tydzień przeleżałam w łóżku. Nie byłam w stanie
nigdzie wyjść i ogromnie żałowałam, że ominęło mnie to spotkanie. Jak to się
stało, że zostałeś szefem Piotrka? To niesamowity zbieg okoliczności, prawda?
-
Piotrek trafił na moją firmę tuż po studiach. Ja tak jak on kończyłem geodezję
i zaraz po studiach rozkręciłem swój własny interes. Jak zobaczyłem jego dyplom
nie wahałem się ani chwili i przyjąłem go do pracy. Nigdy się na nim nie
zawiodłem. Jest naprawdę świetny w tym co robi i w dodatku jest moim najlepszym
kolegą, wręcz przyjacielem.
- Aż
dziwne, że nic mi o tobie nie wspominał. Pewnie dlatego, że zawsze były inne
rzeczy do obgadania. Twoja sąsiadka mówiła mi, że pojechałeś do Niemiec
pochować ojca a wcześniej pochowałeś mamę… Bardzo ci współczuję, bo to okropne
przeżycia.
Kacper zwiesił głowę. Sprawiał wrażenie,
jakby samo wspomnienie o tych przejściach wciąż stanowiło ciężar nie do
udźwignięcia.
- To
prawda. Mama mieszkała ze mną. Opiekowałem się nią, ale ona nikła w oczach w
zastraszającym tempie. Cierpiała na raka wątroby i miała przerzuty. Nie mogli
jej już pomóc. Ojciec zginął tragicznie pod kołami rozpędzonej ciężarówki. Tam
w Niemczech miał swoją firmę. Oprócz tego, że musiałem go pochować, to jeszcze
załatwiałem sprzedaż tej firmy i sprawy spadkowe, bo był i spory dom. Na
szczęście udało mi się ogarnąć wszystko po mojej myśli i to dość szybko. Już
nie muszę tam wracać. Przez ten cały czas tu zastępował mnie Piotr i znakomicie
sobie poradził. Teraz na szczęście mogę go już odciążyć i sam zająć się firmą.
Jeszcze sporo rzeczy muszę ci o sobie powiedzieć.
Wielu rzeczy nie wiem o tobie. Jedno wiem na pewno, że kocham cię całym sercem
i jeśli ty nie jesteś z nikim związana, to byłbym naprawdę szczęśliwy, gdybyś
zgodziła się na spotkania ze mną. Może z czasem odwzajemniłabyś tę miłość?
- Myślę
Kacper, że ja już cię kocham. Przez te wszystkie lata wciąż miałam wrażenie, że
za chwilę cię spotkam, że znowu zobaczę te ładne, szczere, łagodne oczy. One
urzekły mnie już wtedy, kiedy pierwszy raz w nie spojrzałam i nie mogłam o nich
zapomnieć. Mieliśmy prawdziwego pecha, że nie doszło do spotkania w kawiarni,
że nie udało ci się wysiąść z tego nieszczęsnego autobusu. Nie znaliśmy swoich
imion i przez to nie wiedzieliśmy o kogo pytać i kogo szukać. Naprawdę bardzo
to doceniam, że nie zrezygnowałeś, że minęło tyle lat, a ty wciąż mnie
szukałeś. Kiedy zobaczyłam twoje zdjęcie pod artykułem postanowiłam, że odnajdę
cię za wszelką cenę, bo kolejnej szansy mogę już nie mieć. Próbowałam, ale
potem zaczął się w pracy taki młyn, bo rok się kończy a ja musiałam sfinalizować
zaczęte projekty. Pomyślałam, że po świętach znowu pojadę na Bukowińską i będę
jeździć aż do skutku, do momentu kiedy wreszcie zastanę cię w domu. Tymczasem
okazało się, że moje szczęście czeka za moim progiem – podniosła głowę. Jej
oczy lśniły od łez. – Jeśli myślisz, że wypuszczę to szczęście z rąk, to grubo
się mylisz.
Przygarnął ją do siebie wtulając twarz w
jej długie włosy.
-
Jesteś moim najpiękniejszym świątecznym prezentem. Ktoś tam na górze jednak
nade mną czuwa. Marzenia się spełniają a ja jestem dzisiaj najszczęśliwszym człowiekiem
na ziemi.
Przetarła mokre powieki i uśmiechnęła się
do niego.
-
Chodźmy. Jest jeszcze trochę pracy. Piotr mówił, że nieźle radzisz sobie ze
smażeniem ryb. Bardzo na ciebie liczę.
Te święta okazały się wyjątkowe. Przede
wszystkim przy świątecznej kolacji Ania i Kacper na przemian opowiadali
historię swojej znajomości. Winniccy seniorzy byli zauroczeni Wiśniewskim. W
przeciwieństwie do Mirka, którego uważali za prymitywnego zarozumialca zupełnie
nie potrafiącego zachować się w towarzystwie Kacper ujął ich wielką
wrażliwością, szacunkiem i wielką atencją z jaką zwracał się do Ani a także
bijącą z twarzy szczerością. W dodatku okazał się najlepszym przyjacielem ich
syna. Byli też pod wrażeniem jego umiejętności kulinarnych, bo ryby były
usmażone wzorowo i wszystkim bardzo smakowały. Kiedy opuszczał gościnny dom Ani
dostał reklamówkę wypełnioną kiełbasą, szynką, pysznym pasztetem, rybami i
innymi smakołykami. Był wszystkim bardzo wdzięczny za te dary choć i trochę
zażenowany. Dziękował im dziesięć razy obiecując, że pojawi się jutro na
późnym, świątecznym śniadaniu.
Pierwszy i drugi dzień świąt spędzili dość
aktywnie spacerując po zaśnieżonym parku. Dobrze czuli się w swoim towarzystwie
i idealnie dogadywali.
Ania nie miała nic przeciwko temu, gdy
Kacper przytulał ją do swojego boku. Było jej wspaniale, a przykre wspomnienia
o jej poprzednim związku zacierały się w błyskawicznym tempie. Coraz więcej
wiedzieli o sobie. Ze zdziwieniem odkrywali, że podobają się im te same rzeczy,
te same książki, czy te same filmy. O wielu mieli niemal identyczne zdanie, co
bardzo dobrze rokowało na przyszłość.
Sylwestrową noc spędzili razem. W ostatniej
chwili Kacper załatwił bilety na bal w jednym z warszawskich hoteli. Chciał
kupić też i dla Piotra i Marzeny, ale ten stwierdził, że tym razem nowy rok
przywitają w domu, bo Marzena czuje się już zbyt ociężała na sylwestrowe
szaleństwa. Oni natomiast bawili się świetnie. Ania w ramionach jej chłopaka z
deszczu czuła się lekka jak piórko. To było takie przyjemne, bo kiedy
przypominała sobie o imprezach z tańcami, na których bywała z Mirkiem
mimowolnie wykrzywiała twarz w grymasie. Mirek trzymał ją zawsze bardzo blisko
dysząc jej prosto w twarz, deptał jej buty i często tracił rytm. Najgorsze, że
nigdy nie potrafił utrzymać przy sobie rąk i zwykle kładł je na jej tyłku, lub
sięgał do jej piersi, co zawsze wprowadzało ją w ogromne zażenowanie. Kacper
był zupełnie inny. Posiadał w sobie wielkie pokłady wrażliwości, taktu i
wielkiej klasy. Tego nie można się nauczyć. To się po prostu ma lub nie.
Z biegiem czasu doceniła i inne jego
zalety. Był niesamowicie pracowity. Kiedy wiosną zawitali u rodziców Ani nawet
nie chciał słyszeć, że miałby bezczynnie siedzieć i patrzeć jak obie Winnickie
kopią ogródek i sieją nowalijki. Usadził Ani mamę na werandzie w bujanym
fotelu, troskliwie okrył ją kocem mówiąc, że to nie wypada, żeby starsza
kobieta tak ciężko pracowała. Wraz z Anią skopali wszystko i wysiali też
wszystko. Nie miał najmniejszego problemu z wyrzucaniem gnoju z chlewów i
obory, co było sporym dysonansem w odniesieniu do zachowania Mirka, który z
obrzydzeniem kręcił nosem, narzekał na smród i uciekał najdalej jak tylko mógł.
Kacper dzięki swojej pracowitości i zaangażowaniu kupił sobie na dobre serca
seniorów.
Po pół roku znajomości oboje postanowili,
że zamieszkają razem. Uznali, że Kacper przeniesie się do mieszkania Ani, które
było o wiele większe, przestronniejsze i przez to wygodniejsze. Teraz zasypiali
i budzili się obok siebie. Byli szczęśliwi. Ich pierwsze zbliżenie było po
prostu magiczne. Spragniony jej ciała Kacper traktował je jak największą
świętość. Całował i pieścił każdy jego skrawek, czym doprowadzał ją niemal do
utraty zmysłów. Mirek nigdy nie dał jej tak ogromnego poczucia błogości,
przyjemności i rozkoszy mimo, że uważał się za eksperta w sprawach seksu. Po
stosunku zwykle odwracał się od niej tyłem i po prostu zasypiał. Kacper otaczał
ją ramionami i przytulał mocno szeptając jej tak ważne słowa o swojej ogromnej
miłości do niej. Nigdy też nie dał jej powodu do kłótni. Czasem przekomarzali
się, ale wynikało to z przekory nie ze złości. Nie potrafiłaby się na niego
gniewać. Był najlepszym co spotkało ją w życiu i bardzo to doceniała. Chronili
swoje małe wielkie szczęście i dbali o nie.
Pod koniec sierpnia oboje wzięli po dwa
tygodnie urlopu, żeby pomóc rodzicom przy zbiorach. One już od paru lat nie
były aż tak ciężkie, bo dzięki finansowej pomocy Ani senior zakupił niezbędne
do nich maszyny. Wieczorami po pracowitym dniu lubili chodzić na łąki, słuchać
koncertu świerszczy i zwyczajnej ciszy. Mieli swój ulubiony, zwalony pień, na
którym siadywali przytulając się do siebie. Nie musieli nic mówić, bo rozumieli
się bez słów.
Podczas jednego z takich wieczorów
przepojonych szumem traw i szelestem liści Kacper zsunął się z pnia i ukląkł
przed Anią. Spojrzał jej głęboko w oczy i uśmiechnął się nieśmiało.
-
Kochanie moje, wiesz, że jesteś w moim życiu najważniejsza i nie ma dnia bym
nie dziękował opatrzności za ten szczęśliwy zbieg okoliczności, który sprawił,
że spotkaliśmy się i pokochaliśmy. Nie czekajmy już dłużej i pobierzmy się. To
przecież takie naturalne, że jak dwoje ludzi się kocha, to chce razem przejść
przez życie i być ze sobą na dobre i na złe – otworzył dłoń, na której
spoczywał śliczny pierścionek z małym diamencikiem. – Przysięgam, że będę
najlepszym mężem i jak nam się poszczęści, najlepszym ojcem na świecie. Zostań
moją żoną.
Wzruszyło ją to wyznanie. Czyż i on nie był
najważniejszym człowiekiem w jej życiu? Czy nie kochała go równie mocno?
Przecież i ona nie wyobrażała sobie już życia bez niego. Podniosła załzawione
oczy i spojrzała w jego własne.
-
Bardzo cię kocham – wyszeptała, jakby bała się zmącić tę panującą dokoła ciszę
- i dobrze wiesz, że nie mogę odpowiedzieć inaczej jak tylko twierdząco. Z
radością będę dzielić z tobą życie na dobre i na złe, do końca moich dni.
Wsunął jej pierścionek na palec i przylgnął
do jej ust.
-
Chce mi się krzyczeć z radości. Jestem szczęśliwy Aniu. Bardzo szczęśliwy.
Podzielili się tą radosną nowiną z
Winnickimi, którzy długo im gratulowali, a mama nie mogła powstrzymać łez.
-
Nie mogliście nam zrobić większej przyjemności. Tak się cieszę dzieci, tak
bardzo się cieszę…
Pobrali się w zimowe święta. To było takie
trochę symboliczne, bo równy rok wcześniej Kacper stanął na progu mieszkania
Ani. Oboje przepełniała wielka radość i szczęście. Oboje mieli wrażenie, że
wreszcie dobili do spokojnej przystani, w której panuje zgoda, wzajemny
szacunek i wielka miłość. Po wyjściu z kościoła przytulił ją mocno.
-
Kocham cię, mój śliczny, wspaniały darze od losu.
-
Kocham cię, mój chłopaku z deszczu – przywarła do jego ust całując go
namiętnie.
K O N I E C
Szczęśliwe zakończenia tak miło i przyjemnie się czyta. Bardzo dobrze, że wszystko ułożyło się pozytywnie. Spełnienie zawodowe jest ważne, jednakże życiowe, osobiste to dopiero uskrzydla
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ściskam serdecznie i życzę wielu sił na tworzenie nowych opowiadań
Gosia
UsuńTeż z przyjemnością czytam szczęśliwe zakończenia. W życiu mamy dość dramatów, a happy end jest niejako oddechem od nich. Dobrze jest zachować równowagę między sukcesami zawodowymi i szczęśliwym życiem prywatnym. Moim bohaterom chyba w końcu się udało.
Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
PS.
Opowiadania nadal się piszą a ja wciąż szukam nowych pomysłów. Dopóki są, nie ma się czym martwić. :)
A nie mówiłam, że Kacper i pozostała dwójka to jedna osoba?
OdpowiedzUsuńJak widać w życiu na wszystko przychodzi czas. Czasem wcześniej, czasem później ale przychodzi. I tak było u tej dwójki.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Zauważyłam nową zapowiedź czy tylko mi się wydaje?
UsuńPozdrawiam serdecznie
Julita
Julita
UsuńOczywiście, że pisałaś o tym, ale przecież nie mogłam zdradzić jak to naprawdę będzie. Najważniejsze, że para się spotkała i już tak na dobre i na złe.
Zapowiedź jest nowa. Właśnie kończę pisać to opowiadanie.
Rzecz jasna przesyłam pozdrowienia i pięknie dziękuję za wpis. :)
UsuńNowa zapowiedź jest przy Uli i Marku a w tych innych opowiadaniach martwy punkt. Czy to znaczy że ten wysyp brzydulowy oznacza koniec z innymi opowiadaniami. Pytam, bo bardzo lubiłam czytać o kimś innym( czasami nawet bardziej) a nie tylko o Uli i Marku. Pozdrawiam serdecznie. Mariola.
UsuńMariola
UsuńJest pomysł na niebrzydulowe opowiadanie podsunięty mi ostatnio przez Gaję. Pomysł uważam naprawdę dobry i na pewno do wykorzystania. Jak wiesz dodaję na przemian więc na pewno nadal to utrzymam.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Jak ja lubię takie słodkie zakończenia. Dziękuję i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeż jestem fanką właśnie takich. Im słodsze tym bardziej mi się podobają.
UsuńPozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wizytę na blogu. :)
Nie warto się rozdrabniać. Trzeba spokojnie czekać na swoją kolej, swoją miłość. Suma summarum los był dla nich łaskawy. Ciepło pozdrawiam i gratuluję nowego pomysłu
OdpowiedzUsuńPisałam już kiedyś, że cierpliwość jest cnotą. Praca zawodowa i kariera są ważne, ale życie osobiste także. Ania i Kacper czekali parę lat, za to nagroda na końcu dla nich bezcenna.
UsuńNajserdeczniej pozdrawiam i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Fantastyczne, słodko- miłosne zakończenie.Czytało się z wielką przyjemnością o szczęśliwym zbiegu okoliczności ,że Ania znalazła wreszcie to ,co najcenniejsze i mimo straconych wcześniej szans, los się do niej uśmiechnął ,a Kacper okazał się idealnym facetem na wyśnioną, szczęśliwą przyszłość. Ps. Ciesze się bardzo z nowej zapowiedzi :). Pozdrawiam serdecznie i życzę nieustającej weny.
OdpowiedzUsuńJustyna
UsuńOkazuje się, że czasem naprawdę warto trochę dłużej poczekać na tego właściwego faceta niż rzucać się na żywioł z byle kim.
Dzięki wielkie za komentarz i wizytę na blogu. Serdecznie pozdrawiam. :)
A mówi się, że trzeba wyjść do ludzi, bo książę sam nas nie znajdzie w domu. Nie te czasy. A tutaj proszę bardzo, jaki miły zbieg okoliczności. Świetne opowiadanie, ale oczywiście czekam na kolejne;) Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńSam książę na pewno nas nie znajdzie, ale jeśli pojawi się z kimś bliskim z rodziny dziewczyny, to połowa sukcesu.
Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za wpis. :)
Jakie szczęście, że nikt na Anię nie wywierał takiej prawdziwej presji, że musi wreszcie kogoś znaleźć. Jakie szczęście, że poczekała i tera mamy dwoje szczęśliwych osób. Gratuluję nowego pomysłu;) Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńTo prawda. Takie naciski czynione głównie przez rodzinę często wywołują więcej szkody niż pożytku. Wybór partnera powinien być jednak przemyślany. Czasem rozum kłóci się z sercem i warto wtedy posłuchać tego pierwszego.
Nowe opowiadanie jeszcze się pisze, ale zmierza ku końcowi. Będziecie miały co czytać.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję pięknie za komentarz. :)
Jestem kontenta;) Dziękuję. Nawet mizi mizi było;) Fajnie, że na siebie poczekali. Czekam na kolejny czwartek i serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńBardzo mnie cieszy Twoje ukontentowanie. Bez mizi mizi nie mogło się obyć. Musiało być obowiązkowo.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję, że dotrwałaś do końca :)
Kolejne fajne opowiadanie. Zdradzisz, co będzie w kolejny czwartek? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podobała, a w następny czwartek zaczynam publikować "Samotność".
UsuńPozdrawiam pięknie i dziękuję za wpis. :)
Może i dobrze się stało, że spotkali się dopiero teraz. Ania i Kacper są już dorosłymi ludźmi, mają bagaż doświadczeń życiowych i potrafią docenić szczęście, które ich spotkało. Nie skupiają się na pierdołach i nie doszukują się wad. Serdecznie pozdrawiam i czekam na kolejne opowiadanie;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńJak to mówią nie ma tego złego...itd. Zgadzam się z tym co napisałaś. Oni są dojrzalsi, lepiej się rozumieją i chyba łatwiej jest im się dotrzeć. Stracili mnóstwo czasu przez złośliwość losu, ale intensywnie to nadrabiają. Przede wszystkim jednak zależy im na obopólnym szczęściu i do tego dążą.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Szczera prawda, prawie zawsze porównujemy nowego partnera do poprzedniego. Dobrze, że Kacper nawet nie musi się zbytnio wysilać, żeby błyszczeć na tle tego dupka Mirka. Jak zwykle czekam na kolejne powiadanie. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńMirek i Kacper to antypody. Nawet trudno ich wzajemnie zestawiać, bo Mirek odpada w przedbiegach. Nie ten poziom i nie ta klasa.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Mądry facet;) Wie jak skraść serce nie tylko Ani, ale również przyszłych teściów. Spryciula jeden. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńKacper nie jest wyrachowanym facetem. Ma dobry charakter, Jest uczynny i pomocny. To właśnie dostrzegli w nim rodzice Ani i docenili, a on nie musiał się jakoś specjalnie wysilać.
Pięknie dziękuję za wpis i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Cud, miód;) Poproszę o więcej takich historii. Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńWszystkie końcówki pisanych przeze mnie historii to cud, miód i orzeszki i żadna z nich nie kończy się dramatem. A historii przed Wami jeszcze całkiem sporo a ja nadal coś piszę więc na razie na nudę nie będziecie narzekać.
UsuńPozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wizytę na blogu. :)
Zaczęło się fatalnie, ale za to skończyło idealnie. Nie ma tego złego;) Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńBardzo dziękuję, że dotrwałaś do końca i za komentarze pod rozdziałami.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam za tydzień na pierwszy rozdział "Samotności". :)
A ja tam się cieszę na opowieści o Uli i Marku. Chyba nigdy mi się nie znudzą. Proszę pisz je również;) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNa pewno tych o BrzydUli jest zdecydowanie więcej. Historie na inny temat niż serial są takim przerywnikiem, żebyście choć na chwilkę oderwali się od tematu głównego.
UsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny bloga. :)
W innym przypadku napisałabym, że szybcy są w wyznawaniu sobie uczuć, ale nie w tym wypadku. Fajnie, że są wobec siebie szczerzy i zarazem odważni. Zbierają teraz owoce swojej miłości i wytrwałości. Pozdr
OdpowiedzUsuńTacy szybcy jednak nie są. Minęło kilka lat i choć iskrzyło między nimi od początku, to jednak nie mieli okazji, żeby to uczucie rozwinąć. Teraz, kiedy doszło do spotkania nie będą tracić czasu na podchody i to dlatego grają w otwarte karty.
UsuńBardzo dziękuję za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńno i zagadka rozwiązana. Miłe zaskoczenie. Na miejscu Ani chyba ozłociłabym Piotra. Tylko dzięki jego dobremu sercu i zaproszeniu samotnego człowieka tych dwoje zakochanych i zagubionych ludzi miało możliwość się spotkać. W innym przypadku pewnie by siebie szukali w nieskończoność. Chociaż Ania obiecała sobie, że i tak jeździłaby pod mieszkanie Kacpra aż do skutku. Ale nie wiadomo, czy byłoby im dane spotkanie, a tak mają to już za sobą. Tworzą fajną parę. Zgadzam się, że może to i dobrze, że nie spotkali się wcześniej. Nie wiadomo, czy wciąż by byli razem? Teraz są dojrzali i wiedzą, że w życiu najważniejsza jest miłość. Już tworzą wspaniałe małżeństwo. Może i marzenie o dziecku spełni im się szybciej niż myślą:) Za opowiadanie dziękuję i oczywiście czekam na kolejny czwartek. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo cieplutkich uścisków:) Gaja
Gaja
UsuńPiotra to można ozłocić za nieświadomość. Przecież nie miał pojęcia, że Kacper jest tym chłopakiem z deszczu. To po prostu szczęśliwy traf. Może czasem warto zostawiać na stole jedno puste nakrycie dla zbłąkanego wędrowca, bo nie wiadomo kto może zapukać w tym dniu do drzwi.
Pozdrawiam i przesyłam uściski. Dziękuję bardzo za wpis. :)
Mnie też bardzo interesuje, co będzie publikowane w następny czwartek? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZa tydzień pierwszy rozdział "Samotności" Zapraszam i pozdrawiam. :)
UsuńW końcu NN dostał imię. I to całkiem ładne. Szkoda że Piotr prędzej nie wpadł na pomysł zapoznania ich. Może kierował się tym że swaty z Mirkiem nie wyszły i nie chciał popełnić tego błędu ani zrazić siostry na swaty. Co do Kacperka to wielki podziw kochać tyle lat nieznajomą to wyczyn nie lada.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńPiotr nie bawił się w swatkę nigdy i ani mu w głowie było swatanie Kacpra z Anią. A co do kochania przez tyle lat, to różne są meandry miłości a Kacprowi należy się medal za wytrwałość.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Spotkanie i zaręczyny bardzo romantyczne. Świetny poprawiacz humoru;) Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńBardzo dziękuję i najserdeczniej pozdrawiam. :)
A mi od jakiegoś czasu ciągle powtarzano, że szczęście, to mrzonka. Najważniejsze jest, to żeby człowiek nie cierpiał. Tyle mówili, tyle razy powtarzali, że wreszcie uwierzyłam. Ale chyba zaczynam powoli wracać do żywych. Dzięki i pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńSzczęście nie jest mrzonką, a cierpienie jest wpisane w życie człowieka. Stan szczęścia osiągamy często i dla każdego on oznacza coś innego. Podobnie jest z cierpieniem. Dla jednych jest to ból zęba, dla innych złamane serce.
UsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję za wpis. :)
Marzenia się spełniają i szefem Piotra jest chłopak z deszczu. Idealne rozwiązanie;) Czekam na kolejne cudo. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńOboje zasłużyli na spełnienie marzeń za wytrwałość i wielką cierpliwość.
Nie wiem, czy następne opowiadanie będzie postrzegane w kategorii "cudo", ale mam nadzieję, że Wam się spodoba. Zapraszam na czwartek.
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Święta BN są bardzo nastrojowe, a dla Ani i Kacpra będą jeszcze dodatkowo już zawsze bardzo wyjątkowe i magiczne. A może to nie zasługa Piotra tylko św. Mikołaja czy gwiazdora? Zresztą te święta wszyscy zapamiętają. Ania najpierw była sceptycznie nastawiona do nieznajomego gościa, ale pewnie już do końca życia będą czcili tradycję pustego miejsca? Żaden inny prezent nie ucieszył by ich tak bardzo. Masz niesamowitą wyobraźnię. Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńZ tą moją wyobraźnią bywa różnie i często mnie zawodzi, ale bardzo się staram, żeby nie wiało z opowiadań nudą.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i pięknie dziękuję za komentarze. :)
Nie tylko Ania dostała dar od losu, a nawet wydaje mi się, że Kacper dostał dużo więcej niż ona. On zyskał jeszcze fajną, zgraną rodzinę a do tego jego przyjaciel stał się mu jeszcze bliższy. Dobrze, że mają już ugruntowane życie zawodowe i nie muszą gonić za pieniędzmi, bo mają dużo czasu dla siebie i wykorzystują go na Maksa. Czekam na nowość. Serdecznie pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńMasz rację. Pogoń za pieniądzem już za nimi i teraz więcej czasu mogą poświęcić na poznawanie się nawzajem i na wspólne życie. A co do Kacpra, to on rzeczywiście zyskał sporo. Po śmierci obojga rodziców został praktycznie sam jak palec, ale sama Ania i jej rodzina na pewno się postarają, żeby nie odczuł tak bardzo braku własnej.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za wpisy. :)
Pierwsze spotkanie z rodzicami partnera jest zawsze stresujące, prawie ekstremalne przeżycie. Pewnie dziewczyny bardziej to przeżywają, ale myślę, że chłopacy też się denerwują. A Kacper ma to z głowy, bo został wzięty z zaskoczenia i do tego zrobił bardzo dobre wrażenie. Ania powinna mieć z nim dobre życie. Oczywiście czekam na kolejną opowieść. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńZarówno Ania jak i Kacper mają po kawale porządnego charakteru. Kochają się i szanują wzajemnie, a to wróży bardzo dobrze na przyszłość.
Pozdrawiam Cię cieplutko i bardzo dziękuję za każdy Twój komentarz. :)
Muszę przyznać, że jesteś pracowita jak mróweczka lub pszczółka. Trochę zazdroszczę tej umiejętności, ale też bardzo się cieszę na nową zapowiedź, bo będziemy miały co czytać. A kończące się opowiadanie połknęłam jednym tchem;) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńZ tą pracowitością bywa różnie. Jeśli mam godny rozwinięcia pomysł, potrafię w ciągu tygodnia napisać nową historię. Częstość pojawiania się nowych zapowiedzi wynika też z faktu, że ja siedzę w domu i nie jestem aktywna zawodowo. Mam sporo czasu, a pisanie potrafi mi go skutecznie zapełnić. W tej chwili materiału do publikacji starczy co najmniej na dwa lata, a za chwilę zaczynam pisać kolejną historię, ale z cyklu "inne", więc nie o BrzydUli. Wynika z tego, że jeszcze przez długi czas będziecie mogły czytać i czytać.
UsuńPozdrawiam najserdeczniej i bardzo dziękuję za miłe słowa w komentarzu. :)