ROZDZIAŁ
4
Koniecznie musiała odreagować to rozstanie
i to nie dlatego, że była szaleńczo zakochana w Mirku, ale dlatego, że nagle
okazało się, że dla niego była tylko kolejną laską, z którą można było się
pokazać na mieście, czy miło spędzić czas w łóżku. Była znajomością bez żadnego
znaczenia, a wygórowane ego jej eks partnera uznało, że jak nie ona, to
znajdzie się na jej miejsce setka innych. Nieprawdopodobne, jak wiele w tym
facecie było wiary we własną doskonałość, jak wiele zarozumialstwa i niczym nie
uzasadnionej pewności siebie. Ależ była głupia, że pozwalała sobie na
tolerowanie przez okrągły rok tego prymitywnego dupka i przymykała oczy na jego
przygłupie teksty.
Mimo, że dużą ulgę sprawiło jej pozbycie
się tego troglodyty ze swojego życia, to zdenerwowanie wywołało jakiś
wewnętrzny dygot. Musiała się uspokoić i wyciszyć. Zaparzyła sobie melisy i z
kubkiem w ręku wyłożyła się na kanapie. Sięgnęła po słuchawkę telefonu i
wybrała numer zakładu kosmetycznego, z którego usług korzystała od lat. Umówiła
się na sobotę do południa na zabiegi kosmetyczne i fryzjera. Przynajmniej
trochę poprawi sobie samopoczucie.
W sobotni poranek podjechała pod zakład.
Nie miała zamiaru oszczędzać na sobie. Nie tym razem. Chciała pozwolić dać się
obrzydliwie dopieścić i wziąć wszystkie, możliwe zabiegi relaksujące.
Przechodziła od jednego gabinetu do drugiego. Maseczka na twarz, gorące okłady
z czekolady, masaż dłoni i stóp połączony z manicure i pedicure i wreszcie
najbardziej przyjemny masaż ciała, po którym poczuła się wreszcie rozluźniona i
już nie tak spięta jak wcześniej.
Fryzjera zostawiła na sam koniec. Szymon,
którego była stałą klientką zaproponował jej drobną zmianę.
-
Podetniemy trochę włosy. Nie za dużo, tylko tyle, żeby je wyrównać i rzucimy na
nie kilka jaśniejszych pasemek, żeby rozświetlić twarz. Będzie naprawdę
pięknie. Zgodzisz się? Nałożę farbę a ty posiedzisz pół godzinki przy dobrej,
mocnej espresso, którą zaraz ci zamówię.
Nie miała nic przeciwko temu. To co
proponował nie było jakąś spektakularną rewolucją, a jedynie delikatną odmianą.
Szymon nałożył jej farbę na długie pasma włosów, zapakował jej głowę w niezbyt
twarzowy, foliowy czepek i usadził ją przy stoiku.
- Tu
twoja kawa, a tu masz trochę prasy. Możesz poczytać.
Podziękowała mu i sięgnęła po jakiś magazyn
ze środka stosiku. Z przyjemnością upiła łyk dobrej kawy i zagłębiła się w
lekturze. Leniwie przewracała kolorowe strony, gdy jej uwagę przykuł jeden z
artykułów noszący znamienny tytuł „Rozpaczliwie szukając miłości”. Zdjęcie
człowieka, który opowiadał w artykule swoją historię wprawiło ją w głęboki
szok. Patrzyły na nią te dobre, pełne życzliwości i łagodności oczy, które tak
dobrze znała i które wryły się w jej pamięć na zawsze. To był on, jej mężczyzna
z deszczu. Opisywał historię, którą i ona dobrze pamiętała. Mówił o dziewczynie,
którą przed laty przez swoją nieuwagę ochlapał wodą z kałuży niszcząc tym samym
jej ładny i zapewne drogi płaszcz.
-
Była śliczna i tak bardzo na mnie zła, że próbowałem czyścić ten nieszczęsny
płaszcz, a tylko rozmazywałem na nim jeszcze bardziej błoto. Usiłowałem ją
przeprosić, tłumaczyłem, że to przez pośpiech jechałem szybciej niż powinienem.
Jakoś ją udobruchałem i nawet pozwoliła się zaprosić na kawę następnego dnia.
Niestety czekałem na próżno. Nie przyszła i nie wiem, czy dlatego, że nie
mogła, czy dlatego, że wciąż była na mnie zła. Nawet nie znam jej imienia…
Potem spotkałem ją drugi raz, ale ona stała na przystanku, a ja jechałem w
autobusie w przeciwnym kierunku. Usiłowałem wysiąść, ale kierowca nie chciał mi
otworzyć drzwi. Zauważyła mnie wtedy i tylko pomachała mi ręką. Byłem wściekły,
bo przez złośliwość kierowcy drugi raz zaprzepaściłem szansę poznania tej
wyjątkowej dziewczyny. Nie umiałem o niej zapomnieć. Mijały lata, a ona tak
bardzo zapadła mi w pamięci, że nie potrafiłem przestać o niej myśleć. Przez te
lata wciąż jej szukałem, ale bez powodzenia. Nie wiem jak ma na imię, nie wiem
jak się nazywa i nie mam pojęcia, gdzie mieszka. Może przeczyta ten artykuł i
odezwie się do mnie? Nazywam się Kacper Wiśniewski. Adres i numer telefonu
podaję na końcu artykułu.
Była wstrząśnięta. Szukał jej przez te
wszystkie lata i nie odpuścił. - Zaraz… Z
jakiego dnia jest ta gazeta…? Cholera, niemal sprzed roku…- wyciągnęła z
torebki notes i spisała adres i telefon. Postanowiła, że zadzwoni, albo jeszcze
lepiej jak pojedzie pod ten adres. Miała nadzieję, że nadal tam mieszka. Ma
takie ładne imię… Pasuje do niego.
Szymon rozczesał jej włosy i z dumą
spojrzał na swoje dzieło.
-
Jesteś prawdziwą pięknością Anno. Skończyłem.
Podziękowała mu. Uiściła opłatę za
wszystkie zabiegi i ruszyła do samochodu. Ustawiła GPS. Nie chciała błądzić. Zatrzymała
się przy jednym z wysokich bloków przy Bukowińskiej i weszła do środka.
Zerknęła na listę lokatorów. Uśmiechnęła się, bo znalazła na niej nazwisko
Kacpra. – To drugie piętro… - ruszyła
schodami na górę i bez trudu odnalazła właściwe drzwi. Zadzwoniła raz, drugi i
trzeci, ale nikt jej nie otworzył. Z mieszkania naprzeciwko wyszła jakaś
starsza kobieta i z ciekawością popatrzyła na Anię.
-
Panienka do Kacpra? – zapytała.
-
Tak…, tak…, ale najwyraźniej nie ma go w domu.
-
Ano nie ma, bo wyjechał. Do Niemiec. Przyszła wiadomość o śmierci jego ojca.
Musiał pojechać, żeby go pochować i pozałatwiać jakieś sprawy spadkowe. Ma
chłopak pecha, bo nie tak dawno pochował matkę. Ciężko to przeżył. Opiekował
się nią do samego końca. Rodzice byli w separacji, ale Kacper utrzymywał
kontakty z ojcem.
- A
nie orientuje się pani, kiedy wróci?
-
Dokładnie to nie wiem, ale chyba jakoś przed świętami, w grudniu.
Podziękowała kobiecie. I tak sporo się o
nim dowiedziała dzięki jej gadatliwości. Postanowiła, że zadzwoni do niego.
Może odbierze? Siedząc już w samochodzie wybrała jego numer, ale usłyszała, że
abonent chwilowo niedostępny. – Pewnie ma
wyłączony telefon. Spróbuję za jakiś czas – postanowiła.
Poniedziałek nie zaczął się dla niej zbyt
przyjemnie. Ledwo przekroczyła próg pracowni napadła na nią Halina. Odciągnęła
ją na korytarz i wysyczała jej do ucha
-
Coś ty zrobiła? Pogoniłaś Mirka? To taki fantastyczny człowiek. Znowu chcesz
być sama jak palec?
Ania nie dała się sprowokować ani ponieść
nerwom. Cicho i spokojnie zaczęła wyłuszczać.
-
Przede wszystkim nie przeżywaj tego aż tak, bo tak naprawdę to nie czuję się w
obowiązku tłumaczyć ci się z czegokolwiek. Jestem już dużą dziewczynką i nie
trzeba mnie prowadzić za rączkę. Ty tak na serio uważasz, że on jest taki
fantastyczny? Nie widzisz jak bardzo jest prymitywny i chamski? Jak bardzo
dosadny i uszczypliwy? Jak mało ma lotny umysł i mimo, że tak bardzo wierzy w
swoją nieomylność i doskonałość, to jego iloraz inteligencji jest równy zeru?
Potrafisz się śmiać z jego mało zabawnych, dwuznacznych żartów? Dowcipów z
podtekstem seksualnym? Jeśli to aż tak cię bawi to naprawdę współczuję ci, bo
prezentujesz ten sam poziom, który mnie absolutnie nie odpowiada. Długo
przymykałam oczy na to wszystko i starałam się to tolerować, ale moje nerwy też
mają swoje granice. Pogoniłam go, bo jest prymitywnym prostakiem i zachowuje
się tak, jakby skończył nie studia, ale trzy klasy szkoły podstawowej. Żal ci
go, współczujesz mu, to sama rzuć mu się w ramiona i pociesz tego debila. Ja
mówię pas. I mam jeszcze jedną małą prośbę. Nie swataj mnie więcej. – Odwróciła
się na pięcie i ruszyła w stronę swojego biurka zostawiając zszokowaną Halinę
na środku korytarza.
Od tej pory schodziły sobie z drogi, a
raczej to Halina unikała konfrontacji. Miała żal do Ani, bo przecież tak się
starała, a ta nie potrafiła tego docenić.
Święta zbliżały się wielkimi krokami. Tym
razem postanowiła, że zrobi je u siebie. Zwykle spędzali je u rodziców, ale
uznała, że trzeba ich trochę odciążyć, głównie dlatego, że mama nie czuła się
najlepiej i nie miała już tyle siły, żeby po całych dniach stać przy garach.
-
Przygotujemy wszystko z Marzeną mamuś. O nic nie musicie się martwić. Marzena
sama się zadeklarowała. Mówi, że czuje się bardzo dobrze i ciąża zupełnie jej
nie przeszkadza. Piotrek załatwi ryby.
- My
kochanie przywieziemy mięso i wędliny, albo weźmie je Piotruś, bo będzie u nas
przed świętami. Tata uwędzi boczki i szynki. Poślemy też kapustę kiszoną, bo
wyszła w tym roku naprawdę wspaniała. Przyjedziemy dzień przed wigilią, to
pomogę wam przy ciastach. Już się cieszę na ten wspólny czas i nie mogę się
doczekać.
Musiała to wszystko dobrze zorganizować.
Przede wszystkim powinna sprężyć się w pracy i dokończyć pilny projekt. Chciała
uniknąć sytuacji, która zmusi ją do siedzenia po godzinach. Poza tym prezenty.
One były dość istotne, praktyczne i przemyślane, bo nie chciała nikomu kupować
nic, co miało by potem leżeć i zbierać kurz. W tym ferworze przedświątecznej
walki nie miała czasu, żeby kolejny raz próbować dodzwonić się do Kacpra. Przez
ostatni miesiąc próbowała kilka razy, ale nic z tego nie wyszło. Nie odbierał.
Dwa dni przed wigilią przyjechał Piotr i
przywiózł mnóstwo rzeczy od rodziców. Lodówka pękała w szwach. Swojskie, wędzone
kiełbasy pachniały zabójczo. Były domowe pasztety pieczone przez mamę i słoje
marynowanych śledzi w oleju i śmietanie. Ania łapała się za głowę.
-
Rany boskie, kto to wszystko zje?
Piotrek przysiadł na brzegu kanapy z
filiżanką mocnej kawy i obrzucił ją spojrzeniem.
- No
właśnie… A ja mam do ciebie wielką prośbę. Wiem, że spędzamy święta w rodzinnym
gronie, ale tym razem chciałbym złamać tę tradycję. Mam kumpla, a właściwie to
mój szef, który jest sam jak palec na tym świecie. Nie ma żadnej rodziny. Sporo
przeszedł ostatnio i jak mi o tym wszystkim opowiadał, to zrobiło mi się go
bardzo żal. Święta to taki szczególny czas i nikt w te dni nie powinien być
sam. Postanowiłem go zaprosić. To naprawdę fajny i spokojny gość. Jestem
pewien, że polubicie go.
Brat zaskoczył ją zupełnie. Usiadła
naprzeciwko niego.
-
Piotruś, ale my mamy tu tyle roboty – próbowała się bronić. – Jak on odnajdzie
się w tym wszystkim?
-
Nie martw się – uspokajał. – On jest wszechstronny. Nawet zadeklarował się do
smażenia ryb. Potrafi pichcić o czym miałem okazję się już przekonać. Pomoże
nam. Zgódź się. Please – złożył ręce jak do modlitwy.
- No
dobrze. W takim razie przyjedźcie w wigilię do południa. Wtedy jest szansa, że
zdążymy na czas. Pamiętasz, że rodziców masz przywieźć dzień wcześniej?
-
Pamiętam i nie zawiodę. Dzięki siostra.
Kiedy dzień przed wigilią Ania wróciła z
pracy do domu zastała swoją rodzinkę w komplecie. Marzena, żona Piotra z racji
swojej już bardzo zaawansowanej ciąży siedziała przy kuchennym stole ucierając
ciasto na świąteczną babkę. Ojciec i Piotrek stroili choinkę a mama doglądała
makowca i sernika, które piekły się w piekarniku. Ania rzuciła torby i zakasała
rękawy. Nastawiła zupę grzybową i czerwony barszcz, a potem zabrała się za
lepienie uszek i krojenie ciasta makaronowego na drobne łazanki. Cały dom
pachniał żywą choinką, aromatycznymi przyprawami i suszonymi śliwkami.
Mama już wcześniej przygotowała do smażenia
ryby.
-
Wszystko wyłożyłam na tace w lodówce. Karpie przełożyłam cebulą. Ojcu udało się
zdobyć wielkiego suma i szczupaka. Będą dobrym urozmaiceniem. Będziemy robić
karpia w galarecie?
-
Będziemy. Takiego lubię najbardziej, – Ania uśmiechnęła się do rodzicielki –
przecież wiesz o tym. Przygotowałam wam pościel, ale nie zdążyłam przebrać. Ja
tu już sobie poradzę, a ty odpocznij trochę i potem może oblecz kołdrę i
poduszki. Jutro pewnie trzeba będzie wcześniej wstać tym bardziej, że Piotrek
zaprosił swojego szefa na wigilię.
-
Chyba nie masz mu za złe? To podobno bardzo porządny i uczciwy człowiek.
Piotrek mówił, że życie go nie oszczędzało. Nie powinien spędzać świąt sam.
-
Nie mam nic przeciwko temu i powiedziałam Piotrkowi, żeby go przyprowadził.
Będzie nam miło. W końcu zawsze stawiamy jedno puste nakrycie dla zbłąkanego
wędrowca, prawda?
W dzień wigilii zerwała się już o siódmej.
Zachowywała się cicho sądząc, że rodzice jeszcze śpią, ale wyszedłszy z
łazienki zauważyła krzątającą się w kuchni mamę.
-
Myślałam, że dłużej pośpisz mamuś i to ja naszykuję wam śniadanie – powiedziała
nieco rozczarowana.
-
Już nie umiem tak długo spać. Nalej sobie kawy, bo właśnie zaparzyłam. Ja pójdę
obudzić tatę, bo jajecznica nam ostygnie.
Siedząc i jedząc wspólne śniadanie omawiały
jeszcze to, co miały do zrobienia.
- W
sumie zostało już naprawdę niewiele. Jak przyjedzie Piotrek i przywiezie
towarzystwo, to zaczniemy smażyć ryby. Ja wstawię trochę jarzyn na sałatkę i w
wolnej chwili popakuję prezenty. Dla tego kolegi też mam. Kupiłam w ostatniej
chwili, bo chyba głupio by się poczuł, gdyby nic nie dostał. Trudno coś kupić
facetowi, którego kompletnie się nie zna. Kupiłam mu markowy koniak i butelkę
dobrych perfum. Mam nadzieję, że nie poczuje się rozczarowany.
- A
my nawet o tym nie pomyśleliśmy – mruknął zasępiony Winnicki.
-
Nic nie szkodzi. Powiemy, że to prezent od nas wszystkich – uspokoiła go Ania.
- Do
domu dostanie trochę kiełbasy i szynkę – mama Ani była bardziej praktyczna. –
Na pewno się ucieszy.
Sprzątnęły po śniadaniu i zabrały się do
pracy. Ania kończyła właśnie układać pod choinką kolorowe torby z prezentami,
kiedy zadzwonił dzwonek u drzwi. Zerwała się z klęczek i pobiegła otworzyć.
Ciekawa jestem kim jest gość i czy odegra ważną rolę w życiu Ani? Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNiestety tego zdradzić nie mogę jaką rolę odegra w jej życiu i czy w ogóle. Na pewno będzie inny niż Mirek.
UsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję za wpis. :)
Ale zazdroszczę takiego luksusu. Rozmarzyłam się, bo uwielbiam takie zabiegi;) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńJeśli kogoś stać na takie zabiegi, to może takiego luksusu posmakować. Ja np. nigdy nie próbowałam.
UsuńPozdrawiam pięknie i dziękuję za wizytę na blogu. :)
Wczoraj na A2 koło Poznania strażacy za zupełną darmochę mieli okłady z czekolady, hihihi;) Pozdrawiam
UsuńTo nie były okłady, ale pełne zanurzenie i to po szyję. Czekolady było tyle, że wykąpałby się pułk wojska.
UsuńCoś mi mówi, że Kacper i szef Piotra, mężczyzna z deszczu to ta sama osoba.
OdpowiedzUsuńZachowanie Haliny jak dla mnie jest tak samo prymitywne jak i tego całego Mirka.
Czekam na kolejny czwartek i odpowiedź na moją sugestię.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Julita
UsuńTo tak jak z tą odżywką "dwa w jednym" a Ty proponujesz "trzy w jednym". Za tydzień ostatnia część i wszystko będzie wiadomo.
Pozdrawiam najpiękniej i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Jak romantycznie;) Kacper szukał Ani przez tyle lat. Trzymam kciuki aby szefem Piotra okazał się właśnie on;) Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńNie uważasz, że to byłoby nadzwyczajne zrządzenie losu? Jeśli tak, to Anka jest w czepku urodzona.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)
Fryzjer, kosmetyczka czy nowy ciuch lub but zawsze poprawiały i chyba będą poprawiać humor kobietom. Fajnie potrafią dowartościować kobietę. Ania i tak wyglądała jak milion dolarów czego dowodem nieznajomy z deszczu i jego nieustająca pamięć o niej. Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńTeż tak uważam. Jakoś trzeba podnieść sobie samoocenę. Poza tym można przypadkowo wyciągnąć jakąś tarą gazetę i odnaleźć w niej miłość sprzed lat.
Pozdrawiam pięknie i równie pięknie dziękuję za komentarz. :)
Czyżby moje wołanie o przybycie nieznajomego z deszczu miało się właśnie ziścić? Fanie by było dla nich obojga. Pozdr
OdpowiedzUsuńPrzybywa nieznajomy, ale czy to jest ten, o którego nam chodzi? Piotr nie wyjawił nawet jego nazwiska i tylko przedstawił go jako swojego szefa i przyjaciela. Wszystko się okaże, kiedy tylko Ania otworzy te drzwi.
UsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz. :)
Święta prawda, że z kolacją Wigilijną jest cała masa roboty. Fantastycznie jest jak mamy pomoc. Ania pomagierów ma aż zbyt dużo. Do tego jeszcze szef Piotra. Kolacja powinna być niezapomniana. I przy okazji zrobią dobry uczynek. Liczę też, że Ania odnajdzie w nieznajomym miłość swojego życia. Serdecznie pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńCzy szef Piotra będzie miłością życia Ani, wkrótce się okaże. Wigilia to zawsze magiczny czas a niektórzy twierdzą, że w tę noc zdarzają się cuda. Ania potrzebuje cudu bez wątpienia.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za wpis. :)
Kurcze, gdzie znaleźć takiego drugiego Kacpra? Miłość jak nic od pierwszego widzenia i do tego chyba na całe życie? Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńNa pewno tacy występują w przyrodzie choć pewnie jest to gatunek wymierający jak mamuty. Który facet potrafiłby z takim uporem i determinacją szukać kobiety, którą widział zaledwie dwa razy? To musiała być strzała amora, która trafiła Kacpra prosto w serce.
Pozdrawiam pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Jak można było zakończyć w takim momencie? Przecież z ciekawości nie wytrzymam kto stoi za drzwiami? Musi to być jej przyszła miłość, bo jest próg mieszkania? Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńWytrzymasz. Na pewno. Za drzwiami stoi szef Piotra. Pisałam przecież o tym. Hihi. Szczęście czeka za progiem i Ania się wkrótce o tym przekona.
UsuńBardzo dziękuję za odwiedziny bloga i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Trochę się obawiałam jak Ania zniesie to rozstanie. Wiem, że to był prostak, ale jednak tworzyli parę przez rok. Przez taki czas do wszystkiego i do każdego można się przyzwyczaić i później czegoś nam brak i jesteśmy smutni. Ale widać po Ani, że całe szczęście nie miałam racji. Wybrała super pomysł na poprawienie sobie humoru. Z niecierpliwością czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńAni na pewno ulżyło i jeśli przeżywała to rozstanie to tylko z powodu szoku, jaki wywołała totalna obojętność i lekceważenie Mirka. W SPA odreagowała i odprężyła się, a przy okazji przeczytała ciekawy artykuł.
Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Halina i Mirek, to masakra, jakby to powiedział klasyk. Czemu ona się wtrąca? Co to ją obchodzi, tym bardziej, że Mirkowi nie było przykro. To rozstanie spłynęło po nim, jak woda po kaczce. O co tej dziewczynie chodzi? Tak bardzo się martwi o koleżankę z pracy? Do tego jest jeszcze obrażona?! Ani wyjdzie tylko na dobre to jej milczenie. Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńHalina się wtrąca, bo uważa, że napracowała się, by skojarzyć tych dwoje, a Ania okazała się niewdzięcznicą. Niektórzy czerpią wieloletnią satysfakcję z faktu, że uda im się kogoś zeswatać. Są dumni i chełpią się tym jakby zdobyli K-2. Na szczęście ANia potrafiła sprowadzić ją na ziemię.
Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za wpis. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńwydaje mi się, że ten rok spędzony u boku Mirka przyniósł Ani bezcenne doświadczenie. Już dobrze wie od jakich facetów bez zastanowienia wiać na kilometr. Dobrze, że po tym związku został jej tylko kac moralny. Jak widać, dość szybko i skutecznie można się go pozbyć i do tego jak przyjemnie:) Z innymi konsekwencjami byłoby dużo trudniej. Chyba każdy facet choć troszeczkę normalniejszy od Mirka będzie dla Ani zbawieniem. Czyli można powiedzieć, że niezamierzenie Mirek, a właściwie jego charakter i sposób bycia, zrobił przysługę swojemu następcy:) Mam nadzieję, że Piotr się nie mylił i jego szef jest naprawdę fajnym facetem. Miłym zaskoczeniem jest Kacper. Musiał być bardzo zdesperowany skoro w gazecie dał ogłoszenie, że ciągle szuka nieznajomej dziewczyny, która tak go urzekła. Ten artykuł i sam Kacper zrobił na Ani duże wrażenie, bo odważyła się go szukać i mimo trudności w nawiązaniu kontaktu, nie zamierza przestać. Z niecierpliwością czekam na kolejny czwartek i na rozwiązanie zagadki związanej z gościem. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja
Gaja
UsuńRok spędzony przy Mirku przyprawił Anię o rozstrój nerwowy i ból głowy. I tak była dzielna, że wytrzymała z tym typem tak długo. Teraz stara się wyjść cało z tego stresu więc ratuje się jak potrafi. Pójście do SPA i fryzjera okazało się zbawienne nie tylko w regeneracji jej ciała i poprawie samopoczucia, ale w jakimś sensie dostarczyło informacji o mężczyźnie z deszczu. Teraz ma jego adres i telefon i na pewno nie odpuści.
Pozdrawiam cieplutko i dziękuję za komentarz. :)
Jak dobrze, że Ania pogoniła tego dupka i zamknęła sprawę ich związku raz na zawsze. Śmieszy mnie postawa Haliny. To nie Mirek prosi Anię o możliwość powrotu, ale jego koleżanka wstawia się za nim?! I co niby chciała tym osiągnąć? Nawet gdyby on był rzeczywiście taki super, to co Ania teraz miałaby zrobić? Przepraszać i prosić o powrót? Przecież on na pewno już znalazł nowa zdobycz. Beznadzieja! Dobrze, że Ania powiedział jej do słuchu;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHalina uważa, że ma prawo rugać Anię, bo w końcu to ona poznała ją z tym "wspaniałym" facetem, a Ania potraktowała go z buta. Być może Halina liczyła na jakiś ślub i wesele, a tu takie rozczarowanie. Kiedyś takie kobiety nazywano rajfurami i to określenie bardzo do Haliny pasuje.
UsuńPozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)
Fryzjer, to najlepsze miejsce do czytania kolorowych gazet. Sama z chęcią czytam tam ploteczki, bo w domu, to ciągły brak czasu. Ale muszę przyznać, że ja takiego szczęścia nie miałam i nigdy nie zdarzyło się abym przeczytała o sobie takie przyjemne rzeczy jakie napisał Kacper o Ani;) Ale może jeszcze będzie mi dane, kto wie? Chociaż nie wiem, co by na to powiedział mój mąż;) Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńJuż Ty zostań przy swoim ślubnym i nie szukaj przygody w starych gazetach u fryzjera. Haha. Takie rzeczy raczej się nie zdarzają w realu, bo rodzą się w głowach nawiedzonych bab takich jak ja.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Dobrze, że w takim ekskluzywnym salonie mieli jeszcze starą gazetę. Chociaż z drugiej strony, to jak oni sprzątają? Ale mniejsza z tym, dzięki temu Ania dostała szansę na odnalezienie swojego nieznajomego z deszczu. Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńW salonach sprzątają, ale prasę mają starą zarówno w ekskluzywnych placówkach jak i w całkiem przeciętnych. Kolorowe brukowce i magazyny zalegają tam całymi miesiącami. To był tylko pomysł na to, żeby ułatwić tej dwójce możliwość spotkania się ze sobą.
Pozdrawiam cię serdecznie i pięknie dziękuję za wpis. :)
Cieszę się, że u Ani coraz lepiej. Mam nadzieję, że ten gość okaże się tym jedynym i na całe życie, bo to już czas najwyższy na stabilizację. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńSzczęście czasem czeka za progiem, a czasem puka do naszych drzwi. Tak czy siak sprawa się rozwiąże w przyszłym tygodniu, bo to będzie już ostatnia część tej krótkiej historii.
Pozdrawiam Cię pięknie i dziękuję za komentarz. :)
Biedny Kacper, został sam jak palec. Odnalezienie Ani bardzo by mu pomogło, zresztą ona też zapewne byłaby szczęśliwa. Oczywiście czekam na kolejną część. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńMówią, że każdy z nas ma gdzieś tam swoją drugą, idealnie pasującą połówkę. Czasem szuka się jej bardzo krótko, a czasem trwa to latami. Najczęściej jednak wiążemy się z ludźmi przypadkowymi. Jak będzie z Anią i Kacprem? Czy faktycznie tym razem się spotkają i zostaną ze sobą na zawsze, o tym za tydzień.
Bardzo dziękuję Ci za wizytę na blogu i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Strata rodziców i do tego prawie jednocześnie musi być bardzo przykrym doświadczeniem. Zostanie sierotą niezależnie od tego ile mamy lat jest okropnym doświadczeniem. Do tego Kacper chyba nie ma rodzeństwa, to już w ogóle ma pod górkę. Rzeczywiście potrzebuje rozpaczliwie nowej rodziny. Czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńKacper jest jedynakiem i dość wrażliwym człowiekiem. Najpierw przez parę lat opiekował się chorą mamą i chociaż rodzice byli w separacji, to nie zaniedbywał też kontaktów z ojcem, który prowadził interesy w Niemczech. Mama zmarła a kilka miesięcy po niej ojciec uległ śmiertelnemu wypadkowi i to na Kacprze spoczywał obowiązek ich pochówku i pozamykania ich spraw. Jedynacy też czasem mają pod górkę.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
U mnie w domu też na kolację Wigilijną robiło się zawsze jedzenia tyle, jakbyśmy mieli nakarmić jakiś pułk niedożywionych żołnierzy;) Do dziś zastanawiam się jak to robiła mama, że właściwie nie potrzebowała pomocy. Goniła z kuchni wszystkich i twierdziła, że sobie poradzi. Pozostali domownicy mieli inne obowiązki, kuchnia zawsze miała tylko jedną królową. A wracając do jedzenia, to też nie wiem jak to się działo, ale chyba nigdy nie zdarzyło się aby coś wyrzucić. Znalazła patent i goście wychodzili z pełnymi siatami smakołyków. Ale ja osobiście preferuję ten sam sposób, co w rodzinie Ani, każdy coś tam robi i jest łatwiej, przyjemniej i szybciej. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńKiedyś zawsze było na bogato, u mnie w domu także, choć do przygotowań zagonieni byli wszyscy a kuchnią rządziły trzy baby: babcia, mama i ja. Teraz jest inaczej, bo jakby na to nie patrzeć ludzie zubożeli i nie robią u]już takich wystawnych świąt. Jednak tradycja pozostawienia jednego talerza dla zbłąkanego wędrowca funkcjonuje jeszcze w wielu domach.
Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Cholera, co za pech! Jemu zależy, jej też. Gdyby przeczytała ten artykuł w momencie jego ukazania, to nie zmarnowała by roku na tego kretyna. Liczę na to, że oboje szybko nadrobią stracony czas? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNa tym właśnie polega życie, że pech przeplata się ze szczęściem. Oni oboje mieli sporego pecha od samego początku. Mijały lata a oni wciąż nie mogli się spotkać. Jednak zgodnie z tytułem szczęście jest już blisko.
UsuńPozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Nie ma to jak gadatliwa sąsiadka;) Dzięki niej Ania przynajmniej trochę więcej dowiedziała się o Kacprze. Jak dobrze mieć sąsiada;) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńTakie sąsiadki są niezastąpionym źródłem wszelkiej informacji. Stanowią swoisty monitoring na każdym osiedlu i są lepsze niż FBI. Najczęściej ludzi to drażni, ale jak widać czasami ich wścibstwo bywa pożyteczne.
UsuńBardzo dziękuję za wizytę na blogu. Serdecznie pozdrawiam. :)
Ania, to skarb dla każdego pracodawcy. Nie ma własnej rodziny ani chmary przyjaciół, poświęca cały swój czas i myśli na pracę. Ideał pracownika. Dobrze, że jej szefowie potrafią to docenić i przyzwoicie ją wynagradzają, a to już nie jest normą. Ciekawe co będzie później, jak już stworzy ten wymarzony związek? Chyba już nie będzie miała tyle czasu? I co wówczas? Chociaż ona już sobie wyrobiła markę, więc nie powinna mieć problemów. Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńAnia spełnia się w pracy. Uwielbia to co robi i jest kreatywna. Jej projekty wychodzą poza schemat standardów i to głównie dlatego jest tak wysoko ceniona jako fachowiec i nagradzana. Jest piękna, jeszcze młoda, atrakcyjna i ustawiona finansowo. Nie musi już zabiegać o dobrą posadę, bo ją ma. Najwyższy czas zająć się prywatnym życiem i jakoś je sobie ułożyć.
UsuńPozdrawiam najserdeczniej i pięknie dziękuję za wpis. :)