KOCHANI
PONIEWAŻ OD BARDZO
DAWNA NIE BYŁO ŻADNEGO ROZPIESZCZANIA WIĘC W JEGO RAMACH SERWUJEMY WAM KOLEJNY
ROZDZIAŁ OPOWIADANIA.
PRZYJEMNEGO CZYTANIA.
ROZDZIAŁ
3
Siedziały
w przytulnej, hotelowej kawiarence przy aromatycznym espresso i rozmawiały
cicho. Właściwie to Paulina mówiła a Kiara słuchała z uwagą.
- Już nie wiem co mam wymyślić, żeby uspokoić
Marka. Kocham go bardzo, ale nie mam zamiaru urodzić mu jakiegoś rozwydrzonego
bachora. Wiesz jak bardzo nie lubię dzieci. Denerwują mnie i drażnią. Poza tym
nie zamierzam psuć sobie figury. Za ciężko pracuję, żeby wyglądać atrakcyjnie.
Od dwóch lat nie słyszę nic innego tylko dziecko i dziecko. W końcu załatwiłam
sobie za odpowiednią cenę zaświadczenie, że jestem bezpłodna i dał mi spokój,
ale jednocześnie wpadł na pomysł, żebyśmy adoptowali jakieś. Kuriozum, nie
uważasz? Ja miałabym wychowywać jakiegoś obcego smarka? Fakt jest jednak
faktem, że on oddalił się ode mnie. Czuję to. Już w sypialni nie jest taki
spontaniczny i kreatywny. Często odwraca się do mnie plecami udając, że śpi. Marek
uwielbia seks a ja uwielbiam się z nim kochać i to mnie tak bardzo uwiera. On
wprawdzie nie obwinia mnie o to, że nie mogę mu dać dziecka, ale jednak nie
traktuje mnie już tak jak kiedyś. Może popełniłam błąd dając mu to
zaświadczenie o bezpłodności?
- Słuchaj, zawsze jest jakieś trzecie wyjście.
Jeśli nie chcesz go stracić, będziesz musiała się zgodzić na dziecko, które
niekoniecznie musisz urodzić. Nie wiem jak tu, ale na przykład w Hiszpanii jest
to całkowicie legalne. Zastępcze matki dostają tam nawet zadośćuczynienie za uciążliwy
proces, który muszą przejść a który wymaga czasu i terapii hormonalnej. W
internecie są fora surogatek, które wynajmują swój brzuch oczywiście odpłatnie.
Może dla was to byłoby jakieś rozwiązanie? Ty wciąż będziesz kochającą żoną a
potem matką, a on zostanie dumnym tatusiem. Poza tym nawet jak pojawi się
dziecko zawsze możesz wynająć opiekunkę i nie będziesz musiała się nim
zajmować.
Paulina
z zaciekawieniem słuchała słów kuzynki. Ona podawała jej gotowe rozwiązanie na
tacy. Ono mogłoby uszczęśliwić Marka i jednocześnie rozwiązać problem adopcji.
- Myślę, że ta opcja chyba najbardziej
przypadłaby do gustu Markowi. Dziewczyna wynajmuje brzuch i zostaje zapłodniona
nasieniem Marka. Dziecko będzie miało jego geny a o to mu właśnie chodzi.
Bardzo chce mieć potomka.
Kiedy
Kiara wyjechała do Mediolanu Paulina nie traciła już czasu. Przez trzy dni
przekopywała się przez fora dla surogatek usiłując znaleźć tę
najodpowiedniejszą. Wreszcie natknęła się na ogłoszenie, które wydało jej się
najbardziej poważne z tych które przejrzała. Wydrukowała je i z zadowoloną miną
udała się do gabinetu męża.
- Kochanie, chyba znalazłam rozwiązanie
naszych problemów. Spójrz – podsunęła mu wydruk przed nos. – To ogłoszenie
kobiety, która może urodzić nam dziecko. Czytaj.
Szybko
przebiegł wzrokiem po tekście i zdumiony podniósł głowę.
- Ty mówisz poważnie?
- Śmiertelnie poważnie. To najlepsze wyjście z
sytuacji. Ja nie chcę adoptowanego dziecka, a to, które urodzi ta kobieta,
będzie cząstką ciebie, będzie miało twoje geny. Wprawdzie w Polsce nie jest to
legalne, ale z dużą łatwością można ominąć ten zakaz. Ona rzecz jasna nie zrobi
tego za darmo. Wyczytałam, że zrzeczenie się praw kosztuje średnio ponad sto
tysięcy złotych. Stać nas, żeby jej tyle zapłacić. To cena naszego szczęścia. Wystarczy
tylko do niej napisać i umówić się z nią. Zgódź się. To dla nas jedyna i
ogromna szansa.
Czy
mógł się nie zgodzić? Czy mógł nie skorzystać z tej możliwości? Byłby ostatnim
głupcem. Jego oczy pojaśniały ze szczęścia a na twarz wypłynął szeroki uśmiech.
- Zgadzam się. Napisz do niej i poproś o
spotkanie. Niech to ona zadecyduje gdzie, my się dostosujemy.
- Zaraz to zrobię. Bardzo się cieszę, że się
zdecydowałeś – podeszła do niego wyciskając na jego ustach pocałunek. – Kocham
cię.
Kiedy
zamknęły się za nią drzwi wypuścił powietrze z płuc. Musiał przyznać, że bardzo
go zaskoczyła. Od momentu, gdy nie zgodziła się na adopcję odnosił wrażenie, że
wcale jej nie zależy na dziecku a bynajmniej zachowywała się tak, jakby wcale
ją nie obszedł fakt bezpłodności. Teraz dała mu dowód, że jest dokładnie
odwrotnie. Nie zostawiła sprawy odłogiem i wciąż szukała rozwiązania a co
najważniejsze – znalazła.
Zaczął
szperać w internecie. Cena za taką „usługę” faktycznie przyprawiała o zawrót
głowy, ale pieniądze nie były ważne. Czytał na forach relacje szczęśliwych
rodziców. Czytał, że przez cały czas opiekowali się ciężarną od samego
zapłodnienia po rozwiązanie i opłacali rachunki za ewentualną pomoc lekarską i
kontrolę. To było istotne, żeby pilnować młodej matki i ustrzec ją przed
pokusami, na przykład przed nałogami. Ta z ogłoszenia deklarowała, że ich nie
posiada, ale kto wie, może nie napisała prawdy? Jeśli się zgodzi, jeśli ich
wybierze, będzie musiała się do nich wprowadzić. Nie ma innej opcji. W ten
sposób będą mieć ją cały czas na oku. Dziecko musi urodzić się całkowicie
zdrowe.
Była
sobota. Od bladego świtu sprzątała dom i prała odzież. Jasiek pobiegł do
Szymczykowej, bo obiecał jej, że wypieli grządki i zrobi porządek w niewielkim
sadzie. Dzisiaj też było u niej świniobicie. Pod topór szedł jeden ze
świniaków, który zdążył się upaść do stu czterdziestu kilo. Wynajęty przez
sąsiadkę rzeźnik już ostrzył noże na podwórku. Jasiek uwijał się z robotą a
kiedy skończył pomagał jeszcze sprzątać obejście. Rzeźnik w tym czasie robił
kaszanki, kiełbasy i salcesony. Młody Cieplak nie wrócił do domu z pustymi
rękami. Hojna Szymczykowa wypełniła kosz tymi wyrobami dorzucając jeszcze
porąbane kości ze schabu i karczku a także kawał słoniny na smalec i płat
surowego boczku wraz z kawałkiem wątroby na pasztet. W całym domu pachniało
świniną. Ula poporcjowała to wszystko i włożyła do lodówki. Na pewno przez
jakiś czas nie będą jeść byle czego. Nie omieszkała też pójść wraz z ojcem
podziękować za wszystko.
- Nie ma za co. Jasiek tak pięknie pomalował
mi plot i wysprzątał całe obejście. Coś za coś. Niech wam będzie na zdrowie.
Narobiła
pasztetu i rozdzieliła go w słoiki. Wytopiła słoninę i nastawiła zupę na
jutrzejszy obiad. Czuła się zmęczona po długim, pracowitym dniu. Mimo to
postanowiła sprawdzić pocztę. Wciąż liczyła na to, że ktoś przeczyta jej
ogłoszenie i odpowie na nie.
Zasiadła
do komputera i zalogowała się. Ktoś jednak odpowiedział. Czuła podekscytowanie.
Szybko kliknęła w wiadomość.
Dzień dobry Pani
Przeczytaliśmy Pani wiadomość
na forum dla surogatek i jesteśmy poważnie zainteresowani Pani ofertą. Jeśli
wciąż jest aktualna to bardzo prosimy o spotkanie w celu omówienia szczegółów.
Do Pani należy wybór miejsca i czasu spotkania, choć nie ukrywamy, że bardzo
nam na tym czasie zależy i pragnęlibyśmy, aby stało się to jak najszybciej.
Czekamy na odpowiedź. Z poważaniem.
Paulina i Marek Dobrzańscy
- Dobrzańscy?
Jakbym już gdzieś słyszała to nazwisko… A może mi się tylko wydaje?
Wiedziona
impulsem zaczęła odpisywać.
Szanowni Państwo
Bardzo dziękuję za odpowiedź
na mój anons. Jesteście Państwo pierwszymi, którzy na niego odpowiedzieli.
Jestem gotowa spotkać się z Państwem choćby jutro o godzinie szesnastej przed
wejściem do „STUDIO teatrgaleria” obok Pałacu Kultury. Noszę duże okulary w
czerwonych oprawkach i włosy spięte w kucyk. Myślę, że na pewno mnie Państwo
rozpoznają.
Pozdrawiam i do zobaczenia
jutro.
Ula Cieplak
- Klamka
więc zapadła. Jak się powiedziało „A” to trzeba powiedzieć „B”. Odwagi Ula.
Pamiętaj, że robisz to dla swojej rodziny.
Następnego
dnia przygotowała rodzinie obiad. Przy nim poinformowała ojca, że ma spotkanie
w Warszawie o szesnastej i musi jechać. Nałożywszy na siebie najlepszą sukienkę
jaką miała, ruszyła na przystanek. Na miejsce przybyła dziesięć minut przed
czasem. Była zdenerwowana. Stanęła przed wejściem do galerii tak, żeby
Dobrzańscy mogli ją dostrzec. Oni sami zaparkowali tuż przy Placu Defilad.
Marek pomógł wysiąść Paulinie, podał jej ramię i rozejrzał się. Ulę dostrzegł z
daleka. Bez trudu zauważył te wielkie, czerwone okulary. Podeszli do niej i
przedstawili się.
- To jest Paulina Febo-Dobrzańska a ja jestem
Marek Dobrzański.
Wyciągnęła
do nich dłoń.
- Bardzo miło mi państwa poznać. Urszula
Cieplak.
- Powinniśmy porozmawiać w jakiejś kawiarni a
nie tutaj. Tu nie ma za bardzo warunków na taką rozmowę. Podjedźmy może do
Baccaro. To bardzo klimatyczna restauracja i na pewno tam będzie nam wygodnie.
Zapraszam – Marek wskazał ręką samochód.
Drogę
do restauracji przebyli w milczeniu i dopiero jak już zajęli stolik Marek
zapytał – pani Urszulo, zanim przejdziemy do omawiania najważniejszej dla nas kwestii
chciałbym wiedzieć, dlaczego pani to robi i jakie motywy panią kierują. Musi
pani przyznać, że to niecodzienna sytuacja.
- To prawda i proszę mi wierzyć, że gdyby nie
tragiczna sytuacja mojej rodziny a także poważna choroba serca mojego ojca ja
na pewno bym się nie zdecydowała na ten krok. Robię to z czystej desperacji, bo
nie mam już pomysłu jak zapewnić moim bliskim godziwe życie. Okazuje się, że w
moim przypadku fakt, iż skończyłam dwa kierunki studiów i znam języki jest bez
znaczenia, bo każdy, kto przeprowadzał ze mną rozmowę kwalifikacyjną patrzył na
mnie przez pryzmat moich biednych ubrań a nie tego, co mam w głowie. Od prawie
roku szukam bezskutecznie pracy w swoim zawodzie i imam się zajęć znacznie
poniżej moich możliwości. Mój ojciec powoli umiera. Wymaga poważnej operacji i
dobrych, skutecznych leków. To już dwa powody. Trzeci to taki, że skoro jestem
zdrowa, mogę uszczęśliwić jakąś rodzinę. Tu są moje wyniki badań, o których
pisałam w ogłoszeniu. Proszę przejrzeć. Jest też zaświadczenie od ginekologa,
że nie ma przeciwskazań do zajścia w ciążę. Ja jestem zdecydowana. Reszta
zależy od państwa.
- Posiadanie dziecka, to nasze niespełnione
marzenie. My również jesteśmy zdecydowani. Jesteśmy gotowi zaopiekować się
panią, pokryć wszelkie koszty zabiegów i utrzymania. Proponujemy pani także
nasz dom. Jest dość komfortowy i duży. Jestem przekonany, że będzie pani w nim
wygodnie. Proponujemy sumę stu tysięcy rozłożoną na raty. Każdego miesiąca będę
robił przelew na pani konto w kwocie pięciu tysięcy aż do rozwiązania. Po
załatwieniu adopcji otrzyma pani resztę kwoty. Myślę, że to uczciwa cena.
- Bardzo uczciwa. Niezręcznie mówić o
pieniądzach, gdy w grę wchodzi szlachetny cel. Ja nie chciałabym informować
mojej rodziny o tej decyzji, bo myślę, że potępiliby ją, zwłaszcza ojciec. Na
czas zapłodnienia i ciąży muszę zniknąć z domu i wrócić jak już będzie po
wszystkim.
- To bardzo dobry pomysł – odezwała się
milcząca do tej pory Paulina. – Tu jest nasza wizytówka z adresem i telefonami
komórkowymi. Czy mogłaby pani spakować się i przyjechać do nas jutro o godzinie
osiemnastej?
- Oczywiście. Na pewno będę.