„Z
CZYSTEJ DESPERACJI…”
ROZDZIAŁ
1
Kolejna
rozmowa kwalifikacyjna znowu zakończyła się dla niej fiaskiem i była bardzo
upokarzająca. Mężczyzna, z którym umówiła się w sprawie pracy już od wejścia
otaksował ją krytycznym spojrzeniem a na jego twarzy momentalnie wymalowała się
niechęć do przybyłej. Nawet nie podał jej ręki udając, że nie widzi skierowanej
do niego jej dłoni. W jednej chwili zrobiła się purpurowa i usiadła niepewnie
na skraju krzesła obserwując jak mężczyzna studiuje jej CV.
- Naprawdę skończyła pani dwa kierunki
studiów? – zapytał z niedowierzaniem. Ono wzrosło jeszcze bardziej, kiedy
doczytał, że zna trzy języki obce. – To
jakiś szwindel – pomyślał. – Wygląda
jakby była bezdomna… Nie wiem, na co ona liczy? Jak mógłbym przyjąć do pracy kogoś
takiego? – pokręcił głową i westchnął. – No dobrze… Za trzy dni ktoś
odezwie się do pani i poinformuje o naszej decyzji. Dziękuję, że znalazła pani
dla nas czas.
Rozmowa
skończona a właściwie monolog, bo mężczyzna nawet nie dał jej szansy na to, by opowiedziała
mu o sobie. Wolno podniosła się z krzesła i pożegnawszy się cicho wyszła z
gabinetu. Opuściła budynek i już na zewnątrz zawładnęła nią czarna rozpacz.
Oparła się z bezsilności o mur i rozpłakała.
Nawet
nie potrafiła zliczyć w ilu firmach złożyła swoje CV. W każdej bez wyjątku
potraktowano ją podobnie. Nie liczyło się to, co ma w głowie, ale to jak
wygląda. Wyglądała nieszczególnie. Zawsze ledwo wiązali koniec z końcem. Nie
miała środków na to, żeby ubierać się i wyglądać lepiej. Jej odzież pochodziła
z drugiej ręki, bo tylko na takie rzeczy było ją stać. Grube, niemodne okulary
i niedbale związane w kucyk włosy na nikim nie robiły dobrego wrażenia.
Po
ukończeniu studiów sądziła, że wreszcie odmieni swój los i los swojej rodziny.
Znajdzie dobrą pracę i zacznie porządnie zarabiać a jej bliscy przestaną
biedować. Minęło osiem miesięcy a ona nadal pozostawała bez zajęcia.
Najbardziej bolało ją to, że czuła się jak darmozjad będąc wciąż na utrzymaniu
ojca. Skromna renta nie wystarczała na długo a przecież oprócz niej w domu była
jeszcze dwójka młodszego rodzeństwa. Żeby chociaż trochę uciszyć w sobie
wyrzuty sumienia niedojadała i rezygnowała z wielu rzeczy dla dobra brata i
najmłodszej siostry. Martwiła się o ojca. Od śmierci żony mocno podupadł na
zdrowiu. Wymagał skutecznych i drogich leków, na które nie było ich stać.
Zaczęli popadać w długi. Kobieta ze sklepu już nie chciała im nic dawać na
zeszyt, bo spóźniali się ze spłatą zaległości. Sytuacja stawała się coraz
bardziej dramatyczna. Bywały dni, że nawet nie mieli na chleb. Dorastający
Jasiek imał się różnych zajęć i czasem przynosił do domu trochę pieniędzy
ratując w ten sposób rodzinny budżet. Ona też nie gardziła żadną pracą.
Szukając uparcie tej w wyuczonym zawodzie dawała w tak zwanym międzyczasie korepetycje
z matematyki i języków uczniom tutejszej podstawówki. Nie było z tego dużego
zarobku, ale każdy grosz był ważny.
Wytarła
chusteczką zapłakaną twarz. Oderwała się od ściany biurowca i wolno ruszyła w
stronę przystanku. Autobus, który nadjechał był prawie pusty. Zajęła miejsce
przy oknie opierając głowę o szybę. Przymknęła powieki. Pomyślała, że ojciec
znowu będzie rozczarowany, że nic nie załatwiła, chociaż na pewno jej o tym nie
powie i jeszcze będzie pocieszał. Zupełnie nie wiedziała, co ma robić. W
Warszawie nie było dla niej pracy i nie zanosiło się na to, że spełni się w
wyuczonym zawodzie. Znowu zebrało jej się na płacz. Ukryła twarz we włosach.
Rozgoryczenie i rozżalenie wzięły górę. Tyle lat nauki poszło na marne a
zapewnienie dobrobytu swojej rodzinie jawiło się jak niemożliwy do
zrealizowania plan.
Nieśpiesznie
wysiadła z autobusu i powlekła się noga za nogą w stronę domu. W połowie drogi
zatrzymała się usłyszawszy, że ktoś woła jej imię. Odwróciła się wolno jakby
obudziła się z ciężkiego letargu.
- Ula! Wołam cię i wołam! Ogłuchłaś, czy co? -
Obok niej zmaterializowała się mieszkająca naprzeciwko Szymczykowa. Stanęła
przed nią zasapana. - Z Warszawy wracasz? I jak z pracą?
- Tak jak zwykle. Nie przyjęli mnie –
powiedziała cicho łykając łzy. Sąsiadka popatrzyła na nią ze współczuciem.
- To nie koniec świata. Jeszcze poznają się na
tobie. Chodź do mnie. Mam dla was kilka jajek i trochę warzyw z ogródka.
Zrobisz dzieciom jarzynówki.
- Dziękuję pani Marysiu. Zginęlibyśmy bez
pani.
Z
wielkim koszem wypełnionym marchwią, kapustą i ziemniakami wtoczyła się do domu,
i z wysiłkiem postawiła go na stole. Tuż za nią do kuchni wszedł Józef ciekawy
nowin, ale zobaczywszy smutek na twarzy córki nie miał sumienia zapytać jak
poszło w stolicy.
- Nie dostałam pracy tatusiu – powiedziała
drżącym od płaczu głosem. – Przepraszam, że znowu nic z tego nie wyszło.
Przytulił
ją mocno gładząc jej gęste, kasztanowe włosy.
- Nie przepraszaj Ula, przecież to nie twoja
wina. Jakoś sobie poradzimy, chociaż robi się coraz trudniej. Przyszedł
rachunek za prąd. Astronomiczny. Do siódmego następnego miesiąca musimy
zapłacić prawie dwa tysiące inaczej odetną…
Oderwała
się od niego przerażona. Nie miała pojęcia skąd wezmą tyle pieniędzy.
- Trochę się ogarnę i pomyślę. Marysia
Szymczykowa dała nam sporo jarzyn i jajka. Zaraz ugotuję zupę i zrobię wam
trochę naleśników. Po obiedzie siądę do komputera i przejrzę ogłoszenia. Muszę
wreszcie zacząć zarabiać, choćby jako sprzątaczka. Nie będę wybrzydzać.
Krzątała
się w kuchni pilnując gotującej się jarzynówki i smażąc jednocześnie naleśniki
kiedy zjawił się Jasiek pokazując z triumfem wypełnioną jabłkami reklamówkę.
- Przydadzą się? Byliśmy z Robsonem koło
starej cegielni. Rośnie tam sporo na wpół zdziczałych jabłoni. Uzbieraliśmy
trochę owoców. Nie są ładne, ale zdrowe.
Ula
uśmiechnęła się szeroko.
- No jasne, że się przydadzą. Zaraz przesmażę kilka.
Będą do naleśników. Zajmiesz się Betti? Jest w ogrodzie. Obiad będzie za
godzinkę. Zawołam was.
Dawno
nie mieli takiej uczty. Zupa ze świeżych warzyw smakowała bosko a naleśniki to
była poezja. Józef z zadowoleniem wytarł serwetką usta i uśmiechnął się do
córki.
- To był królewski obiad córcia. Przy okazji
podziękuję Marysi za jarzynki. Dobra z niej kobieta. Zawsze nas ratuje w
ciężkich chwilach.
- Obiecałem, że pomaluję jej płot – odezwał
się Jasiek. – Pójdę jutro z rana, to uwinę się w kilka godzin. Przynajmniej tak
się jej odwdzięczę.
- Najpierw pomóż mi pozmywać. Ja też chcę
jeszcze prześledzić ogłoszenia o pracy – Ula wstała od stołu i rzuciła bratu
ścierkę do wycierania naczyń. – Tak będzie szybciej, nie?
Jeszcze
przez pół godziny towarzyszyła rodzinie przy stole zabawiając małą Betti. W
końcu podsunęła jej kredki i blok rysunkowy a sama zaszyła się we własnym
pokoju odpalając wiekowy komputer.
Ogłoszenia,
które przeglądała do późnego wieczora ponownie rozwiały w niej nadzieję na
znalezienie czegoś, co dałoby realny dochód i pomogło rodzinie wyjść na prostą.
Wynotowała kilka adresów i telefonów. Przez kolejne trzy dni objeżdżała
okoliczne miasteczka aż w końcu przyjęto ją w pobliskich Radliszkach do pracy w
pieczarkarni. Takich jak ona pracowało w tym prywatnym kombinacie mnóstwo.
Idealnie wpisała się w obraz taniej siły roboczej. Harowała jak wół za naprawdę
psie pieniądze. Nie skarżyła się jednak, chociaż zatrudnienie było niepewne a
rotacja pracowników ogromna. Ludzie odchodzili po miesiącu lub dwóch zorientowawszy
się, że są obrzydliwie wykorzystywani. Jasiek też starał się pomóc i szedł do
każdej roboty nawet tej najgorszej. Koniecznie trzeba było zapłacić ten wysoki
rachunek za prąd.
Jakoś
uzbierali pieniądze, chociaż sytuacja przez to nie stała się lepsza. Wciąż
balansowali na krawędzi.
W
pieczarkarni Ula przepracowała dwa miesiące. Po tym czasie odeszła, bo w
miejscowym dyskoncie zaproponowano jej trochę lepsze warunki. Pracowała na
zmiany układając i sortując towar. Ten, który zdaniem szefowej nie nadawał się
na półki miała wyrzucać do kontenera, ale często nie stosowała się do poleceń
przełożonej. Jeśli uznała, że coś nadaje się jeszcze do zjedzenia ukrywała to
skrzętnie w kontenerze i zabierała wówczas, gdy kończyła pracę. Miała
świadomość, że łamie przepisy. Często była świadkiem jak przeganiano
śmietnikowych szperaczy zabraniając im zabrać cokolwiek. Po kilku miesiącach
przyłapano i ją. Szefowa nie miała litości, nie chciała słuchać tłumaczeń i
zwolniła ją bez pardonu. Znowu była bez pracy. Czas niepowodzeń odcisnął na
niej swoje piętno. Coraz częściej załamywała ręce widząc beznadziejność
położenia, w którym tkwili jej bliscy i ona sama. Tato wciąż dopingował, ale
ten doping nie motywował jej już tak jak dawniej. Ponownie doszły do głosu
wyrzuty sumienia, że nie spełniła oczekiwań jakie w niej pokładała rodzina.
Zamykała się w sobie przesiadując po całych dniach przed komputerem, śledząc
ogłoszenia lub czytając artykuły niekoniecznie traktujące o pracy.
Któregoś
jednak wieczora natknęła się na coś, co dało jej do myślenia, bo było czymś dla
niej kompletnie nowym a jednocześnie dawało szansę na w miarę szybkie zdobycie
pieniędzy. Artykuł nosił tytuł: „Surogatka urodzi dziecko za pieniądze”. Doczytała,
że to jest nielegalny biznes w Polsce, ale istnieje surogackie podziemie i chętnych
najwyraźniej nie brakuje. Niektórzy są w stanie zapłacić ponad kilkadziesiąt
tysięcy złotych. za upragnione dziecko. Wynajęcie surogatki w Polsce jest
niezgodne z prawem, bo według nowelizacji kodeksu rodzinnego macierzyństwo
zastępcze jest wykluczone. Przepisy jako matkę jednoznacznie wskazują kobietę,
która nosiła dziecko, nawet jeśli genetycznie nie miała z nim nic wspólnego a umowy
zawierane między rodzicami a surogatką są zwykłą próbą obejścia prawa a tym
samym są nieważne. To trochę Ulę przeraziło. Ostatnią rzeczą jakiej pragnęła,
to iść za coś takiego do więzienia. Jednak pragnienie, by polepszyć byt swoich
bliskich przeważyło.
Ten
artykuł pobudził jej zmysły i nowe nadzieje. Pomyślała, że właściwie dlaczego
nie? Jest sama i niezależna, niezwiązana z żadnym mężczyzną. Oprócz swojej
rodziny nie ma wobec nikogo żadnych zobowiązań. Mogła by zarobić naprawdę
niezłe pieniądze a przy okazji uszczęśliwić jakąś bezdzietną parę.
Postanowiła
iść za ciosem. Otwierając link za linkiem natknęła się na forum surogatek a na
nim na ogromną ilość ogłoszeń. Niektóre były naprawdę infantylne w stylu:
„Urodzę dzidzię wynajmując brzusio”, albo „Brzuszek szczęścia wynajmę”. Nie
sądziła, żeby na podstawie takich naiwnych, mało inteligentnych ogłoszeń te
dziewczyny miały szansę znaleźć jakąś zdesperowaną, bezdzietną parę. Jej
ogłoszenie miało być konkretne i wzruszające. Takie, które dawałoby nadzieję i
było w stu procentach wiarygodne.
Od tego
dnia ten pomysł, by komuś urodzić dziecko zaprzątał jej głowę bez reszty. Przez
prawie dwa tygodnie chodziła od przychodni do przychodni poddając się wszystkim
możliwym badaniom. Uważała, że powinna być całkowicie zdrowa, aby potencjalni,
przyszli rodzice mogli jej zaufać.
Mając w
ręku komplet badań i pewność, że na nic nie choruje usiadła któregoś wieczora
do komputera z zamiarem ułożenia sensownego ogłoszenia, które wyróżniłoby ją na
tle innych.
25 lat, bez nałogów, 172 cm
wzrostu, 52 kg wagi, kasztanowe włosy, niebieskie oczy, grupa krwi ABRh+, zdrowa
(komplet badań do wglądu), wykształcenie wyższe (ukończone dwa kierunki
studiów). Poszukuję chętnych rodzin, które borykają się z bezpłodnością i szukają
matki zastępczej dla swojego przyszłego maleństwa. Jeśli jest to Wasze
największe marzenie ja jestem gotowa je spełnić. Oczekuję wyłącznie poważnych zgłoszeń
od osób, w których pragnienie zostania rodzicami jest naprawdę silne.
To
ogłoszenie nie było jednak tak wzruszające jak chciała, ale na pewno było
konkretne, zawierało sporo danych a co za tym idzie według niej było
wiarygodne. Przeczytała je kilka razy i dopisała jeszcze nowo założony adres
mailowy. Teraz pozostało jej tylko czekać.
Kurde biedna Ulcia jej rodzina zawsze ma kłopoty
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Renia
UsuńW serialu też je miała więc tu akurat nie widzę powodu, żeby miało być inaczej.
Pozdrawiamy cieplutko i dziękujemy za wpis. :)
Poruszyłaś dość kontrowersyjny temat. Temat tabu. Mam nadzieję, że Ula nie zostanie jednak surykatką. Nie sądzę, aby była do tego zdolna. To bardzo wrażliwa, o dobrym sercu kobieta. Zastanawiam się w jaki sposób dojdzie do poznania Marka. Wiemy, że poznała już Olszańskiego.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za dzisiaj.
Cieplutko pozdrawiam w czwartkową noc.
Julita
Cześć Julita. Chciałam tylko sprostować Twój mały błąd. Kobieta która chce urodzić komuś dziecko za pieniądze to surogatka, a surykatka to takie małe,energiczne i sympatyczne zwierzątko. Ale przynajmniej trochę mnie rozbawiłaś (oczywiście pozytywnie) ��. Pozdrawiam. Agata.
UsuńPisałam na telefonie i dlatego ten błąd.
UsuńPozdrawiam Julita
Julita
UsuńMuszę trochę sprostować, bo Ula nie zna Olszańskiego. Facet, u którego była na rozmowie kwalifikacyjnej był kimś innym, ale myślę, że zasugerowałaś się trochę wstawionym przeze mnie zdjęciem Uli na tle budynku F&D.
Poza tym ona jest w rozpaczliwej sytuacji finansowej i tylko dlatego zdecydowała się na takie kontrowersyjne zdobycie pieniędzy. Dała już ogłoszenie więc jest zdecydowana.
Bardzo serdecznie pozdrawiamy i dziękujemy, że zajrzałaś. :)
Zapowiada sie bardzo ciekawe opowiadanie.Mysle ze na ogloszenie Uli odpowie Paulina i wtedy dojdzie do poznania Marka.Choc moze jak Marek dowie aie jakie wyksztalcenie posiada Ula to moze zatrudni ja u siebie .No ale to takie moje przemyslenie czekam na kolejna czesc Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMiranda
UsuńOczywiście nic na razie nie mogę zdradzić. To dopiero pierwsza część i zapewniam, że będzie się rozwijać. W kolejnej części przedstawię dalszych bohaterów.
Bardzo dziękujemy za wizytę na blogu. Serdecznie pozdrawiamy. :)
Biorąc na logikę to Marek zainteresuje się ogłoszeniem bo Paulina prawdopodobnie nie będzie chciała
OdpowiedzUsuńrodzić. Ale byłoby to i zbyt oczywiste więc może będzie zaskoczenie. Wracając do pierwszej wersji to trudno mi wyobrazić Ulę w takiej sytuacji. Ale miłość do rodziny jest wielka i może zaimponuje Markowi tym że zgodziła się na ten desperacki krok ze względu na rodzinę a nie własną korzyść. Pozostaje jeszcze Paulina i wątpię aby zgodziła się aby kogoś taki był matką dziecka. A Ula pomyślała chociaż że może nie będzie chciała oddać dziecka jak będzie czuła jego ruchy i będzie ono Marka.
Pozdrawiam miło
RanczUla
UsuńOpisujesz gotowy scenariusz na dalszy ciąg opowiadania a ja nie mogę i nie chcę zdradzać szczegółów i wybiegać aż tak daleko naprzód. Póki co Ula liczy na to, że jednak znajdzie się ktoś, kto odpowie na jej ogłoszenie.
Pozdrawiamy pięknie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Zastanawiające jest to jak mogłoby dojść do szczęśliwego poczęcia. Metodą naturalną czyli Ula i Marek rodzicami czy w warunkach laboratoryjnych i dalej są rodzicami czy " materiał" daje Marek i Paulina. A tak na marginesie jeśli Paulina jest mieszanką Pauliny i Aleksandry z Majki charakter będzie mieć podły. Sam widok Uli może ją zdyskwalifikuje. Chyba że Paulina nie będzie jej oglądać tylko czekać na "gotowy towar". Reasumując będzie ciekawe. Nawet jeśli przypuszczenia, że Marek z Pauliną szukają surogatki okażą się mylne. Pozdrawiam i przesyłam uściski dziewczyny.
OdpowiedzUsuńNiepoprawna romantyczko
UsuńNie mam pojęcia, kto to jest Aleksandra z "Majki", bo serial jest mi nieznany. Natomiast Paulina jest typową Pauliną w tm opowiadaniu a może nawet kimś jeszcze gorszym. Ula wyszła z propozycją wynajęcia swojego brzucha i raczej bez znaczenia jest, czyj materiał genetyczny będzie w nim nosić.
Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Aleksandra była żoną głównego bohatera serialu Majka. Ale to zła kobieta była. Uchodziła za przykładną żonę a było inaczej. Udawała bodajże poronienie a prawda była taka że nie chciała rodzić ani chodzić w ciąży. Trudno będzie Ci zrobić z Pauliny podlejszą kobietę. Pozdrawiam.
UsuńAkurat co do Pauliny, to chyba nie miałabym problemu zrobić z niej najgorszą podłotę. Sama jednak ocenisz, bo aniołkiem to ona na pewno nie jest.
UsuńPozdrawiam. :)
WOW! Bieda aż piszczy i niestety jak widać jest złym doradcą! Co prawda z czegoś trzeba żyć, ale ... dlaczego tak? Czekam z niecierpliwością na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńPytasz, dlaczego tak? Ano dlatego, że temat surogatek nie był jeszcze przeze mnie poruszany w żadnym opowiadaniu, a jest ciekawy a właściwie ciekawe są powody, dla których młode dziewczyny wynajmują swoje brzuchy. U Uli zadecydowało tragiczne położenie jej rodziny i konieczność wyjścia z biedy. Można to potępiać lub nie, bo powody są bardziej lub mniej uzasadnione, ale zdarzają się przypadki również ze szlachetnych pobudek.
Bardzo dziękujemy Ci za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Ciężki temat i bardzo kontrowersyjny. Myślę, że Ula chyba sobie z tym nie poradzi. Lepiej niech szuka innej możliwości zarobienie pieniędzy. Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek. Serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńTemat bardzo kontrowersyjny, ale tylko w tym kraju. Np. w Hiszpanii jest to całkowicie legalne, a kobiety - surogatki otrzymują jeszcze wsparcie od państwa. W naszym zaścianku katolickim wciąż żyjemy jak w średniowieczu.
Serdecznie pozdrawiamy i dziękujemy za komentarz. :)
Głupi i płytcy ludzie zatrudnieni jako HR w firmach! Czy oni nie wiedz a, że wygląd, a zwłaszcza ciuch można łatwo i szybko zmienić. Nie liczy się wiedza? Szkoda, że ich szefowie się nie dowiedzą o takim traktowaniu ludzi. Nawet nie zdają sobie sprawy jaki umysł stracili! Do następnego czwartku Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńWizerunek zawsze jest postrzegany jako priorytet, dopiero później zagląda się nam w CV. Liczy się pierwsze wrażenie i tu Ula poległa na całej linii. Znalazła jednak sposób na szybkie zarobienie pieniędzy i wyjście z długów. Pytanie brzmi - czy on się powiedzie?
Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności. :)
Aż się serce kraje, jak czytam o tym ubóstwie. Taka dobra rodzina i jak ciężko im się wiedzie. Takich niewydolnych rodzin nawet teraz jest dość dużo. Najważniejsze, że trzymają się razem i żyją w zgodzie z prawem. Bo myślę, że Józef wybije Uli ten pomysł! Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńUla nie poinformuje ojca o swoich zamiarach, bo z pewnością by to potępił. Z dwojga złego wybrałby dalsze klepanie biedy niż nagłe wzbogacenie się. Ula nie widzi innej możliwości, bo rozmowy kwalifikacyjne nie przybliżyły jej ani o krok do podjęcia pracy w zawodzie.
Pozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. :)
A ja myślę, że nikt się nie odezwie na ten anons?! Ula będzie musiała poszukać innego zarobku. Z tego co się orientuję, to ludzie jak już, to korzystają z takich usług na Ukrainie czy Białorusi. Tam jest chyba to legalne no i jest taniej. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńJa doczytałam jedynie o Hiszpanii, że tam to jest legalne. U nas doskonale funkcjonuje zorganizowane podziemie surogackie. Maja swoje sposoby, żeby ominąć prawo. Ula liczy, ze jednak ktoś na to ogłoszenie odpowie.
Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Nie trzeba robić takich idiotycznych kombinacji. Surogacja jest legalna na Ukrainie. Dziecko się rodzi, w ukraiński akt urodzenia ma wpisane dane rodziców biologicznych, a nie surogatki. Rodzice wracają z dzieckiem do Polski. Mówią, oj żona urodziła na wycieczce. Występują o transkrypcję aktu urodzenia na polski i nadanie numeru PESEL. Proste.
UsuńL.
L.
UsuńUważam Twój komentarz za obraźliwy, bo nie wiem co miałaś na myśli pisząc o "idiotycznych kombinacjach". Po takim czymś faktycznie poczułam się jak idiotka, która nie ma pojęcia o tak oczywistych i prostych rzeczach. Trochę jednak mam, bo zawsze staram się rzetelnie przygotować do każdego opowiadania, które piszę. Wnoszę, że to co napisałaś znasz z autopsji. Ja niestety nie posiadam takich doświadczeń a jedyne co wiem, to to, że u nas wynajęcie brzucha jest nielegalne. Chcąc wyjechać na Ukrainę, czy do innego kraju, w którym zalegalizowany jest ten proceder Ula musiałaby mieć pieniądze. Nie ma ich i jeśli zredagowanie ogłoszenia i zamieszczenie go na forum dla surogatek jest idiotyzmem, to możesz uznać, że moja bohaterka jest idiotką.
Idiotyczną kombinacją jest szukanie surogatki w Polsce. Znacznie bezpieczniej można to zrobić w krajach, które uregulowały ten proces. Nie trzeba potem bać się sądów i Polcji. Po 2 czy Ulka niby wykształcona kobieta nie mogła sobie poszukać normalnego zajęcia choćby za granicą...Ba nawet w Polsce. Jakoś nie wierzę, że dla jednej dziewczyny w całym kraju nie ma etatu. Nie rozumiem czemu zawsze, za wszelką cenę robisz z niej taką sierotę życiową, której jedyną ambicją jest lepienie pierogów i ewentualne niańczenie dzieci. Jaki to wzór dla dziewczyn... Możesz być popychadłem, przyjedzie książę w Lexusie i rozwiąże twoje problemy, a ty w nagrodę będziesz mu lepić pierogi i urodzisz 3 spadkobierców. :D L. Super opcja. Bardzo pro Rządowa...
UsuńSierotę życiową stworzyłam nie ja, lecz twórcy serialu. Dziewczynę z biednej rodziny, niezbyt przebojową i w chwilach odreagowania stresu lepiącą pierogi. Niańczenie dzieci ma we krwi, bo przećwiczyła to na własnej siostrze i to także nie jest mój pomysł. W serialu było powiedziane, że długo nie mogła znaleźć pracy, bo potencjalnych pracodawców odstraszał jej wizerunek. To kolejny przykład nie mojego autorstwa. Tytuł bloga brzmi "Wariacje na temat "BrzydUli" co oznacza, że za każdym razem pisząc jakieś opowiadanie nie odbiegam zasadniczo od serialowych wątków. Ula jest jednak Kopciuszkiem, którego zalety docenił książę w Lexusie. Nie wiemy, co przyniesie kontynuacja serialu. Być może będzie pokrywać się z tym, o czym piszesz. Kopciuszek urodzi księciu trzech spadkobierców i będzie mu raz w tygodniu lepić pierogi tym razem dlatego, że lubi to robić a nie dla rozładowania stresu. Czy kogoś, kto jest uczynny i miły, ale jednak nieco nieśmiały można nazywać popychadłem? Ja nie użyłabym takiego słowa, ale co kto woli. Dla mnie ktoś, kto potrafi zrobić coś w domu sam, wykazuje się inicjatywą i pomysłami jest kimś, kto w najtrudniejszych momentach poradzi sobie. Ona nie ucieka się do najprostszych rozwiązań, Nie idzie do sklepu po mrożone badziewie, ale potrafi zagnieść ciasto i ulepić zgrabne pierogi. To bezsprzecznie zaleta a nie wada, z której należy drwić i uważać, że to zły przykład dla współczesnych dziewczyn. Ja nie zmieniam osobowości głównej bohaterki w swoich opowiadaniach, chociaż wcale nie uważam, żeby było to coś złego. Dziewczyna posiada mózg a ja jedynie staram się wykazać, jak z biednej, nieco zahukanej dziewczyny dzięki własnej ciężkiej pracy i bez wątpienia talentowi do ekonomii potrafi w krótkim czasie, nie idąc na łatwiznę osiągnąć sukces. Skoro tak bardzo nie odpowiada Ci postać Uli i wymyślone przeze mnie historie, dlaczego tu zaglądasz i je czytasz? Nie szkoda Ci czasu?
UsuńI już tak dla jasności. Ten rząd jest najgorszym rządem w historii tego kraju. Zepsuł społeczeństwo przekupując je 500+ i innymi finansowymi przywilejami. Teraz młode mamusie wolą siedzieć w domu i niekoniecznie niańczyć swoje potomstwo, niż zdzierać buty w drodze do pracy. Nie jestem jasnowidzem, ale swoje lata już mam i wróżę ciężkie czasy temu krajowi, bo naprodukował ogromną liczbę roszczeniowych leni i obiboków, którzy wyciągają łapy po pieniądze twierdząc, że im się po prostu należą.
Z tym rządem polemizowałabym. W moim wypadku najgorszym było PO-PSL. To po ich reformach od 1 stycznia 2008, czyli po dwóch miesiącach pana Tuska moje wynagrodzenie spadło o połowę i robiłam za przysłowiowe 5 złotych. Lepiej było mi za SLD po 89 roku, bo miałam wynagrodzenie na przyzwoitym poziomie. Przez te 8 lat tylko słyszałam o podwyżkach i o zniesieniu umów śmieciowych i nic takiego się nie stało. Bywało, że brałam chwilówki na większe wydatki. Teraz od ponad 4 lat mam normalną umowę i płacę ok 2 tyś. Można było zrobić? Można. A gadka pana Komorowskiego zmień pracę wyjedź było ciosem poniżej pasa. Nie każdy może wyjechać albo robić coś innego, bo ktoś musi robić coś aby inny mógł robić co innego. Jak tym wierszu Tuwima Wszyscy dla wszystkich. Pani Kopacz nie popisała się również. Obiecała przyjąć każdą ilość uchodźców zamiast najpierw zatroszczyć się o rodaków a później mówić o realnej liczbie uchodźców.
UsuńCo do opowiadania to podsumowując hurtowo wszystkie są wciągające, interesujące, lekko napisane, życiowe, rzewne, z szczęśliwym zakończeniem. Jedyne do czego mogę się doczepić jest publikacja raz w tygodniu. Pamiętam czasy z niedzielną bodajże. Jest tyle zapowiedzi, że na dwa lata starczyłoby. Pozdrawiam Monika.
Zapowiedzi jest sporo, ale gdybym chciała publikować częściej szybko zaczęłyby znikać a nowych pomysłów nie przybywa. Moje czytelniczki z pewnością byłyby rozczarowane, gdyby pomysły na nowe historie wpadałyby mi do głowy dwa razy do roku. Jestem typem, który musi mieć komfort psychiczny i nie martwić się, że za chwilę nie będę miała co publikować a zależy mi, żeby ten blog przetrwał jak najdłużej. Moje pisanie jest uzależnione nie tylko od pomysłów, ale i od kondycji fizycznej, która od dłuższego czasu szwankuje i rzutuje na sprawność pisania. Na szczęście jest Gaja, która publikuje ze mną na zmianę. Publikacje raz w tygodniu są moim zdaniem w porządku. Od kilku lat dodaję w czwartki i robię to systematycznie. Jest jeszcze kilka piszących osób, które także dodają w określone dni tygodnia np: Julita, czy RanczUla. Dość regularnie dodaje Niepoprawna romantyczka. W przeszłości było więcej blogów i autorek, które publikowały raz na miesiąc lub rzadziej. Uważam więc, że w porównaniu z nimi i tak dodajemy często.
UsuńNa temat polityki już nie będę się wypowiadać, bo każda z nas ma własne doświadczenia lepsze lub gorsze i wyrobiony światopogląd.
Poczęcie dziecka nie zawsze jest proste. Wiele par walczy wiele lat i często kończy się to fiaskiem. Z jednej strony taka pomoc mogłaby być bardzo pomocna, ale z drugiej strony, to jak można oddać swoje dziecko? Szkoda mi Uli. Z ogromną chęcią zobaczę jak jej życie się potoczy? Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńJakby na to nie patrzeć zawsze któraś ze stron przeżyje dramat, chyba że surogatka robi to wyłącznie dla pieniędzy a nie z chęci pomocy rodzinie bezdzietnej i kalkuluje z zimną krwią bez żadnych emocji. Jak będzie tutaj niedługo się przekonasz.
Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
A ja wspomnę o wspaniałej sąsiadce. Pani Marysia jest cudowna. Pomaga w taki sposób, że nikogo tym nie uraża. A to wielka umiejętność! Takich sąsiadów, to ze świeczką szukać. Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńRzeczywiście Szymczykowa jest nieoceniona. Nie narzuca się z pomocą, ale doskonale wie, ze bieda u Cieplaków aż piszczy. Oni odwdzięczają jej się jak mogą. Zwłaszcza Jasiek wciąż deklaruje się do robót w obejściu. Sąsiedzka pomoc jest nie do przecenienia.
UsuńBardzo dziękujemy za wizytę na blogu. Serdecznie pozdrawiamy. :)
O mój Boże! Niech ta Ula tego nie robi. To jest w Polsce zabronione. Jeszcze trafi do więzienia! Pozdrawiam i do następnego razu;) Czekam z niecierpliwością na ostateczną decyzję Uli. Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńCzasami desperacja jest znacznie silniejsza od strachu przed więzieniem. To wkalkulowane ryzyko i chyba każda surogatka się z tym liczy, Ula także. Ma świadomość, że to nielegalny proceder, ale też jedyna szansa, żeby jej rodzina wyszła na prostą.
Bardzo dziękujemy za komentarz. Serdecznie pozdrawiamy. ;)
Bardzo lubię Ulę i zawsze mocno jej kibicuję. Tym razem mam mieszane uczucia. Oczywiście kibicuję jej, ale też bardzo się martwię, bo wydaje się, że pakuje się w ogromne kłopoty?! Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńRyzyko jest ogromne dlatego też Ula z nikim się nie dzieli tym co zamierza zrobić. Im mniej ludzi wie, tym lepiej.
UsuńBardzo dziękujemy, że zajrzałaś. Serdecznie pozdrawiamy. :)
To wciąż jest szokujące, że tak dobrze wykształceni ludzie muszą się płaszczyć żeby znaleźć pracę! Można się zastanowić czy był sens się uczyć? Nie jest to pocieszające, że Ula może uznać, że czas poświęcony na wykształcenie był czasem straconym. To niesprawiedliwe! Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka
UsuńUla też ma podobne wątpliwości. Uważa, że zmarnowała pięć długich lat, a marzenia o pracy w swoim zawodzie rozsypały się w pył, bo nikt nie chciał jej dać szansy. Nadzieją i marzeniami nie nakarmi swojej rodziny więc musi zadziałać inaczej.
Pięknie dziękujemy za wpis. Cieplutko pozdrawiamy. :)
Rodzina Cieplaków jak zwykle kochająca się i będąca ciągle razem. Jest im bardzo ciężko, ale bycie surogatką nie jest dobrym pomysłem. Józef ma dobre kontakty z dziećmi i dlatego myślę, że on jej wybije to z głowy. To już lepiej niech gdzieś wyjedzie. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńPisałam już wyżej, że Ula nic ojcu nie powie. Cieplak nie będzie świadomy tego, co chce zrobić jego najstarsza latorośl. Chcąc przyjąć Twój wariant o wyjeździe Uli, to upada od razu, bo żeby wyjechać trzeba mieć pieniądze a tych niestety brak.
Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu i komentarz. Serdecznie pozdrawiamy. :)
W rodzinie siła! Na pewno sobie poradzą bez potrzeby korzystania z pomysłu Uli! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDo tej pory jakoś sobie nie poradzili. Cieplak choruje na serce i wymaga operacji. Jasiek wciąż się uczy, a Beatka chodzi do przedszkola. Cała odpowiedzialność utrzymania rodziny spada na Ulę, a ona nie ma już pomysłów i popada w coraz większą rozpacz.
UsuńSerdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Biedna dziewczyna i ciągle się zamartwia, że tata będzie zawiedzony, bo ciągle nie znalazła pracy i jest na jego utrzymaniu. Gdyby była mama, to Ula by dobrze wiedziała, że rodzice zawsze są zachwyceni swoimi dziećmi i w domu zawsze znajdzie się dla nich miejsce. Przecież Józef dobrze wie i widzi, że Ula bardzo się stara, ale trafiała do tej pory niezbyt dobrze. Co nie oznacza, że ta zła passa się kiedyś nie skończy. Może Marek się zlituje i zaproponuje jej pracę? Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńJózef bardzo wierzy i ufa swojej córce. Każdego dnia motywuje ją do działania, ale ona coraz bardziej się zniechęca po każdej bytności w Warszawie. Zdesperowana ima się zajęć, do których niepotrzebne są pięcioletnie studia. Koszty utrzymania wciąż rosną i długi także. Gdyby nie Szymczykowa pojawiłoby się jeszcze widmo głodu. Ula ma dość takiego życia i musi znaleźć szybszy sposób poprawienia bytu ojca i rodzeństwa. Marek nie ma pojęcia o istnieniu Uli a ona nie ma pojęcia, że istnieje ktoś taki jak Dobrzański. Nie może jej więc zaproponować pracy.
Pozdrawiamy pięknie i dziękujemy za komentarz. :)
Sposób zapłodnienia, to jedno wielkie brrr! Ale jest jeszcze dziewięć miesięcy ciąży! Zastanowiła się gdzie będzie mieszkała w tym czasie? Bo chyba nie w Rysiowie, bo co powie jak już będzie po porodzie i nie będzie miała dziecka? Jak nic wsadzą ją do kicia! Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńMogę napisać tylko, że Rysiów odpada, bo Ula nie ma zamiaru o niczym informować ojca. Na razie ktoś musi odpowiedzieć na ten anons. Musi dojść do spotkania i uzgodnienia szczegółów. To wszystko jeszcze przed Ulą.
Pozdrawiamy najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wpis. :)
A ja grzecznie zapytuję gdzie jest Marek lub chociaż Maciek? Może oni by ją uratowali przed popełnieniem błędu? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo cóż... W tej historii Maciek nie występuje a Marek pojawi się już w następnej części.
UsuńBardzo dziękujemy, że zajrzałaś. Serdecznie pozdrawiamy. :)
O mamuńciu! Ulka może mieć duuuże problemy! Przecież może trafić na oszustów! Niech się dobrze zastanowi. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUla jest świadoma kłopotów i ryzyka jakie niesie ze sobą takie rozwiązanie problemów. Wszystko stawia na jedną kartę. Wóz, albo przewóz.
UsuńPozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu. :)
Oj Ula, Ula. Myślę, że tata jej tego pomysłu nie wybaczy i nie będzie chciał się zgodzić aby Ula tak się poświęciła dla rodziny. Czekam na kolejny rozdział i na pojawienie się Marka. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńCieplak nie będzie miał nic do powiedzenia, bo nie będzie miał o niczym pojęcia. Tym sekretem Ula się z nikim nie podzieli.
Dziękujemy pięknie za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Kurczę, ale trudny temat opowiadania. Aż ściska mnie w dołku, co będzie dalej? Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNie mogę powiedzieć co będzie dalej. Jest jedenaście rozdziałów opowiadania i z każdego dowiecie się czegoś nowego.
UsuńPozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za wpis. :)
No właśnie, Ula tak świetnie gotuje, potrafi wyczarować coś smacznego z niewyszukanych produktów. Mam więc pomysł, niech poszuka pracy gdzieś w gastronomi lub jako pani prowadząca czyjś dom? Z tego też są pieniądze, a przynajmniej po pracy by była wolna. Bycie surogatką jest obarczone ciągłą pracą. Do następnego czwartku. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńPrzyjmij założenie, że Ula spróbowała już wszystkiego i zatrudnienia nie znalazła. Praca w dyskoncie nie jest szczytem ani jej marzeń, ani ambicji. Rodzina jest w dramatycznej sytuacji i potrzebuje pomocy jak najszybciej.
Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Pierwszy rozdział i już taka bomba! Bardzo ciekawie się zapowiada. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękujemy i serdecznie pozdrawiamy. :)
UsuńTeż uważam, że dla ratowania rodziny, dla jej przetrwania można i należy zrobić absolutnie wszystko! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJedni uznają decyzję Uli za czyste szaleństwo, inni tak jak Ty nie będą jej za nią potępiać. W życiu podejmujemy wiele trudnych kroków i nie rozpatrujemy tego w kategoriach "dobry czy zły". Jeśli mają przynieść pożądany skutek, to dla nas z pewnością są słuszne.
UsuńBardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności. :)
No, no, ale temat. Z jednej strony bardzo kontrowersyjny, a z drugiej strony bardzo dramatyczny dla wielu małżeństw. Ula podejmuje ogromne ryzyko, bo jako bardzo wrażliwa osoba będzie przeżywać dramat gdy będzie musiała oddać dziecko. Zapowiada się bardzo ciekawie. Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy i życzę powodzenia.
OdpowiedzUsuńHalina
UsuńTaką mam nadzieję, że ta historia przypadnie Ci do gustu. Temat niełatwy, ale przecież zdarzają się takie historie. Nic więcej nie napiszę a Ty uzbrój się w cierpliwość.
Ja i Gaja serdecznie Cię pozdrawiamy i cieszymy się, że zajrzałaś. :)