„AZYL”
ROZDZIAŁ
1
Wielki,
znany i uznany projektant ekskluzywnych i unikatowych kreacji dla pań, Pshemko
czuł się zmęczony i wypalony. Ostatnie tygodnie dały mu mocno w kość.
Przygotowanie każdej kolekcji wymuszało na nim wznoszenie się na wyżyny wielkiej
kreatywności a przy tym wysysało z niego całą energię. Gdyby nie on, firma
odzieżowa Febo&Dobrzański nigdy nie uplasowałaby się na pierwszym miejscu w
kraju. Przez lata wypracował dla niej mocną pozycję na modowym rynku głównie
dzięki temu, że tak bardzo dbał o najwyższą jakość materiałów i precyzję
szycia. Ostatnia kolekcja wiosenno-letnia była bardzo wymagająca. Niemal sypiał
w firmie. Przylepiony do biurka bez wytchnienia szkicował jej kolejne elementy.
Stos rysunków stale się powiększał a on nie ustawał, bo wciąż w jego głowie
lęgły się kolejne pomysły. Pokaz, który zbliżał się wielkimi krokami musiał być
wyjątkowy. Tu nie było miejsca na jakiekolwiek błędy, bo bardzo drogie
materiały, które prezes sprowadził z zagranicy należało wykorzystać w najlepszy,
możliwy sposób szyjąc z nich te ponadczasowe kreacje. Mistrz doskonale to
rozumiał i dlatego tworzył kolejne perełki z coraz większym polotem.
Im
bliżej było do pokazu, tym bardziej wzrastała u niego drażliwość i nerwowość.
Czasami przestawał nad sobą panować i wtedy rzucał czym popadło zacietrzewiając
się w gniewie. W takich sytuacjach zawsze wzywano prezesa. Jak dotąd, tylko on
potrafił zapanować nad frustracjami mistrza przemawiając do niego łagodnie i
sprowadzając w błyskawicznym tempie spore ilości gorącej czekolady z odrobiną
chili, która stanowiła swoisty napęd do pracy i balsam dla duszy. Pshemko to
doceniał. Lubił kiedy rozpieszczano jego ego, kiedy troszczono się o jego dobre
samopoczucie i spokój, byleby tylko on mógł tworzyć.
Teraz
siedział w swoim ulubionym, czerwonym fotelu i rozmyślał. Pokaz mógł odnotować
jako swój kolejny, niezaprzeczalny sukces. Goście, którzy zostali na niego
zaproszeni zgotowali mu owacje na stojąco. Długo stał na środku wybiegu
kłaniając się wszystkim w pas. Uwielbiał te chwile błogiego triumfu, gdy
publika skandowała jego imię i wszystkie reflektory skierowane były na jego
mizerną postać. Dzisiaj jednak emocje opadły. Przed nim na biurku piętrzyły się
sterty czasopism opisujących w samych superlatywach jego wielkie zwycięstwo,
wychwalających jego nieprzeciętny talent, określających go mianem geniusza
wyznaczającego modowe trendy. To wszystko było wspaniałe i całkowicie
zaspokajało jego wysokie aspiracje. Teraz potrzebował odpoczynku. Takiego
prawdziwego, co najmniej dwutygodniowego w dodatku w miejscu, w którym mógłby
się całkowicie odciąć od otaczającego go świata, pogrążyć w medytacji na temat
życia doczesnego i duchowego. Uwielbiał takie egzystencjalne dywagacje na temat
roli człowieka w świecie, o jego wolnych wyborach i całkowitej
odpowiedzialności za własne czyny. To wiązało się też z potrzebą kreowania
samego siebie, co akurat u Pshemko ściśle współgrało z jego wysoko rozwiniętym pierwiastkiem
egoistycznym, który wbrew temu, co mówił o sobie, był dość dominujący i
rzutujący na większość poczynań mistrza.
Te
duchowe rozważania zostały przerwane skrzypnięciem drzwi. Pshemko otworzył oczy
i ujrzał wsuwającego się do pracowni samego prezesa.
- Marco, jacy dobrzy bogowie cię tu
sprowadzają? – wystękał.
Dobrzański
zatarł dłonie i przysiadł na krawędzi stołu.
- Czytałeś? – kiwnął głową wskazując stosik
kolorowej prasy. Mistrz smętnie przytaknął. – Jakiś taki bez entuzjazmu jesteś
dzisiaj – Marek zmarszczył brwi i uważniej przyjrzał się twarzy projektanta. –
Wyglądasz na zmęczonego…
- Bo jestem zmęczony – wyjęczał mistrz. - Muszę
wyjechać, najlepiej do którejś z moich samotni. Tam nabiorę sił i być może
pomysłów na następną kolekcję. Ty też powinieneś odpocząć. Obaj dostaliśmy
niezły wycisk. Jedź ze mną. Zapewniam cię, że warunki są idealne do tego, żeby
złapać drugi oddech. Cisza, spokój, piękne jezioro i domki kempingowe
rozrzucone po lesie. Nikt nikogo nie denerwuje, bo każdy ceni sobie to
wyjątkowe miejsce i święty spokój.
Marek
skrzywił się nieznacznie. Choćby nawet chciał, to i tak teraz nie mógłby się
ruszyć. Już od rana słuchawka telefonu rozgrzana była do czerwoności, bo
dzwonili ludzie zainteresowani kolekcją i stali kontrahenci. Teraz
najważniejsze było podpisanie umów, choć musiał przyznać, że propozycja mistrza
była nęcąca. Już nawet nie pamiętał, kiedy odpoczywał w taki sposób. Przez lata
związku z Pauliną zawsze wyjeżdżali do zagranicznych kurortów. Ona to kochała,
a on wracał stamtąd jeszcze bardziej zmęczony niż przed urlopem. Męczył go tłum
turystów i przepełnione do granic możliwości plaże Francuskiej Riwiery, czy
hiszpańskiego wybrzeża.
Paulina
to uwielbiała i czuła się tam jak ryba w wodzie. Od kiedy z nią nie jest i na
urlopy przestał jeździć. Zawsze coś było ważniejszego do zrobienia, co zatrzymywało
go w firmie. Przetarł czoło i uśmiechnął się blado do mistrza.
- Chętnie bym wyjechał z tobą przyjacielu, ale
wiesz, że negocjacji i umów z kooperantami nie mogę scedować na nikogo. Mimo to
jak już się na coś zdecydujesz, napisz mi adres, bo niewykluczone, że dołączę
do ciebie. Podobnie jak ty potrzebuję wyciszyć emocje i zaznać choć trochę tej
błogiej ciszy.
Pshemko
uśmiechnął się szeroko.
- I tak mi mów. Zdecyduję się chyba na to
miejsce nad jeziorem. Byłem tam dwa lata temu i w zeszłym roku. Mam bardzo
dobre wspomnienia stamtąd – wyciągnął z szuflady notes i wyrwawszy z niego
kartkę szybko zanotował na niej adres. – Proszę i nie czekaj za długo z
wyjazdem. Teraz jest najlepsza pora. Ja, jeśli się zgodzisz wypiszę urlop od
jutra.
- Nie będę cię zatrzymywał. Zasłużyłeś na
niego jak nikt inny. Jedź i nabieraj sił.
Mistrz
postanowił iść za ciosem. Chwilę po opuszczeniu przez Marka pracowni wyszedł i
on z wypisanym wnioskiem urlopowym. Zostawił go w kadrach i zjechał na trzecie
piętro do bufetu poczuwszy głód. Zamówił sałatkę z grillowanym kurczakiem i
rozsiadł się wygodnie przy stoliku. Zauważył swoją prawą rękę - Izabelę i
przywołał ją gestem.
- Byłem w kadrach i zostawiłem wypisany
wniosek urlopowy na dwa tygodnie. Jutro wyjeżdżam i mam nadzieję, że w czasie,
kiedy będę nieobecny, nie będzie żadnych niemiłych niespodzianek. Wie Izabela,
co trzeba robić, więc proszę trzymać rękę na pulsie.
- Wszystkiego dopilnuję panie Przemysławie, a
pan niech wypocznie – Pshemko skinął łaskawie głową jakby chciał dać do
zrozumienia swojej krawcowej, że audiencja skończona. Ona tak właśnie zinterpretowała
ten gest, bo wolnym krokiem wróciła do stolika, przy którym siedziała
wcześniej.
Dzień
dla większości pracowników F&D był dość lightowy i spora ich liczba nadal
komentowała niedzielny pokaz. Pshemko wrócił do siebie i z pietyzmem pochował
do szuflad wszystkie swoje projekty pamiętając, by zamknąć je na klucz. Nikt
nie miał prawa tu grzebać i naruszać własności intelektualnej mistrza.
Poinformował Izabelę, że wychodzi wcześniej i niezwłocznie opuścił biurowiec.
Przystanął jeszcze na chwilę przed wejściem i wziął głęboki oddech. Wreszcie
poczuł się lekki jak piórko i wolny. Podszedł do swojego „Garbusa” i wrzuciwszy
skórzaną teczkę na tylne siedzenie spokojnie wycofał auto z parkingu włączając
się do ruchu.
Marek
miał pełne ręce roboty. Jego sekretarka nie była zbyt lotna więc znakomitą
większość spraw musiał załatwiać sam. Zazdrosna do przesady Paulina skutecznie
pozbawiała go przez te wspólne lata asystentek i chociaż już przynajmniej od
dwóch nie byli razem, to on nadal nie znalazł czasu, żeby jakąś zatrudnić.
Chyba przyzwyczaił się do samodzielnej pracy i tak już zostało. Od dzisiaj
zaczynał spotkania z kontrahentami i podpisywanie umów. Zaczął od tych, z
którymi umówił się w firmie. Kilku wolało spotkania na mieście i do tych był
zmuszony się dostosować. Treść umów redagował sam zlecając Violetcie przepisywanie
na czysto. Przynajmniej tyle mogła zrobić. Bardzo się starał, żeby negocjacje
trwały krótko i kończyły się podpisaniem kontraktu. Miał już wprawę i wiedział
jakich użyć argumentów. Nagle zaczęło mu się spieszyć. Pshemko tak sugestywnie
opowiadał o tej samotni, że i on zapragnął tam wyjechać. Wieczorem miał zamiar
porozmawiać z ojcem i poprosić go o zastępstwo przynajmniej na dwa tygodnie.
Ktoś musiał być obecny i trzymać rękę na pulsie. Był wprawdzie jeszcze Alex,
brat jego byłej narzeczonej, ale ani on, ani Marek nie pałali do siebie
sympatią.
Telefon
od Pshemko zadzwonił w momencie, gdy Marek uścisnąwszy na pożegnanie dłoń
kolejnemu kooperantowi opuszczał salę konferencyjną.
- Witaj przyjacielu. Jesteś w drodze, czy już
dojechałeś?
- Prawie dojechałem. Zatrzymałem się przy
jeziorze i chłonę teraz te piękne widoki. Musisz tu koniecznie przyjechać
Marco. Słońce świeci, wieje lekki wietrzyk, szuwary szumią, a na jeziorze
pływają żaglówki. Jest cudnie a zapach sosen i żywicy jest tak intensywny, że
zwala z nóg. Jeśli chcesz, zarezerwuję ci domek.
- Rezerwuj – Marek w jednej chwili podjął
decyzję. – Na pojutrze. Negocjacje idą bardzo dobrze i jutro powinienem je
wszystkie zakończyć. Nie będę się ociągał i wkrótce do ciebie dołączę.
Zdzwonimy się jeszcze. Do zobaczenia.
Pshemko
zaparkował przed długim bungalowem i wygramolił się z „Garbusa”. To tutaj
mieściła się recepcja i spora jadalnia. Nie miał zamiaru sam pichcić, chociaż
każdy z domków posiadał aneks kuchenny. Nie pierwszy raz tu przyjechał i doskonale
pamiętał, że kuchnię mają znakomitą, taką prawdziwie domową i pyszną. Dwa lata
temu poznał nawet dziewczynę, która tu gotowała. Mógł zdecydowanie powiedzieć,
że zaprzyjaźnił się z nią, chociaż ona nie była zbyt wylewna i raczej stroniła
od ludzi. Wydawała się trochę wycofana i bardzo nieśmiała. Miała naprawdę złą
przeszłość i ciężkie życie, które boleśnie ją doświadczyło. Mimo to był pełen
podziwu dla niej jak dobrze sobie radzi zwłaszcza, że wychowywała swoją młodszą
siostrę. Różnica wieku była duża, bo mała Beatka miała wtedy cztery lata, a Ula
zastępowała jej matkę. Teraz to już sześciolatka a Urszula ma pewnie ze
dwadzieścia siedem lat. – Ciekawe, czy w
tym roku też będzie – pomyślał. Kiedy ją poznał niewiele mówiła o sobie.
Wiedział jednak, że mieszka gdzieś pod Warszawą i przyjeżdża tu co roku, by
pomóc przyjaciółce w prowadzeniu interesu i przy okazji trochę zarobić.
Wszedł
do środka i uśmiechnął się już od drzwi. W recepcji królowała Dorota,
właścicielka tego pięknego miejsca. I ona ujrzawszy stałego bywalca uśmiechnęła
się szeroko i wyszła zza lady witając wylewnie mistrza.
- Pshemko, jak miło cię znowu gościć u nas.
Przyznaj, że zatęskniłeś za nami i za Mazurami.
- Przyznaję. Mało tego, namówiłem na przyjazd
tutaj przyjaciela. Mam nadzieję, że znajdzie się dla niego domek? On przyjedzie
pojutrze.
- Na pewno coś się znajdzie. A ty chcesz ten
sam, który zajmowałeś w zeszłym roku? Pamiętam, że dobrze się w nim czułeś, bo
stoi trochę na uboczu.
- Bardzo chętnie go zajmę. Powiedz mi jeszcze duszko,
czy Urszula przyjechała?
- Jest, jest. Zaraz ją uprzedzę, żeby
przygotowała ci gorącą czekoladę, taką jak lubisz. Przyniesie ci do domku. A
może głodny jesteś? Mamy dzisiaj pyszne pierogi z mięsem i czerwony barszczyk z
krokietem.
- Brzmi wspaniale. Zostanę w takim razie i
dopiero po obiedzie się rozpakuję. Daj mi tylko klucz.
Zajął
miejsce w jadalni i cierpliwie czekał na swoje dania. W końcu drzwi od
pomieszczeń kuchennych otworzyły się i ujrzał w nich Ulę.
Wstał
od stołu i podszedł do niej. Nie zmieniła się. Nadal jej duże, błękitne oczy
były pełne smutku i śmiertelnej powagi. Trochę go to zmartwiło, ale mimo to
uśmiechnął się do niej szeroko obejmując ją w przyjacielskim uścisku.
- Pshemko – wyszeptała. – Dorota mi
powiedziała, że przyjechałeś… Tak bardzo się cieszę. Zaraz podam ci obiad.
Przygotuję ci czekoladę, a jak zjesz to odprowadzę cię do kempingu i zaniosę ci
ją.
- Och Urszulo – wyjęczał dramatycznie –
liczyłem na to, że znowu cię tu spotkam. Brakowało mi naszych rozmów i naszego
milczenia, a gdzie mała Beata?
- Jest i ona. Bawi się z dziećmi na placu
zabaw. Ale usiądź. Nie chcę, żeby obiad wystygł. - Pobiegła do kuchni i po
chwili wróciła z wielką tacą pachnącą barszczem i pierogami. – Smacznego
mistrzu. Pierogi takie jak lubisz z podsmażonymi skwarkami boczku. Ty jedz, a
ja przygotuję czekoladę.
Dobrze odpisałaś mistrza i to jaką miał "stresującą pracę" każda praca bywa na swój sposób stresująca coś o tym wiem, sama parę lat temu miałam praktyki zawodowe ważne do ukończenia szkoły zawodowej... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRenia
UsuńNa Pshemko spoczywała wielka odpowiedzialność i to jest fakt, ale sporo miał też teatralnych zachowań, które miały być lekiem na jego frustracje. Często cierpieli też na tym inni, no ale to był przecież Mistrz i jemu uchodziło na sucho.
Bardzo dziękujemy za komentarz i serdecznie pozdrawiamy. :)
Bardzo ciekawie się rozpoczyna, ciekawy pomysł. Mam nadzieję, że Pshemko i Marek odpoczną a Ula odzyska radość życia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Marzycielko
UsuńWłaśnie taki jest zamysł tego opowiadania, że Ula ma odzyskać radość życia. Dziewczyna jest po traumatycznych przeżyciach i wewnętrznie rozdarta, ale i na to znajdzie się sposób.
Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Zaczyna się bardzo ciekawie. Z przejęciem czytałam wszystkie poprzednie opowiadania. Chyba żadnego nie ominęłam :-) chcę więcej :-)
OdpowiedzUsuńZ całą pewnością będzie więcej, bo każdą świeżynkę umieszczam na prawym marginesie. Będzie więc co czytać.
UsuńW imieniu własnym i Gai pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wizytę na blogu. :)
A to coś nowego, wreszcie bohaterem jest Przemko. Zapowiada się bardzo ciekawie. Marek z Ula poznają się zupełnie w innych okolicznościach. Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńHalina
UsuńZdecydowanie w tym opowiadaniu Pshemko odegra dość ważną rolę i właściwie jego postać będzie się przewijać aż do końca tej historii.
Cieszymy się, że zajrzałaś. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Tak jestem pod wrazeniem ciekawy tekst warto poczytać i czekac aż się wontek rozwinie lubie te postacie w serialu brzydula
OdpowiedzUsuńRobert
UsuńTo dopiero początek i niewiele jeszcze można powiedzieć, ale z każdym rozdziałem będzie więcej informacji o bohaterach i mamy nadzieję, że nie będziesz się nudził.
Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Każdy czasem tak jak Pshemko potrzebuje odpoczynku, odrobinę wytchnienia od tego co nas otacza. Wyciszyć się. Również Marek. Zastanawiam się tylko czy Ula tak jak w serialu jest mało atrakcyjna? A jeśli tak to plus dla mistrza, że potrafił zaprzyjaźnić się z Ulą.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za to opowiadanie.
Cieplutko pozdrawiam w czwartkowe popołudnie.
Julita
Julita
UsuńW tej historii raczej nie określam urody Uli. Jest ładną dziewczyną, ale nie każdy potrafi tę urodę docenić, bo ubiera się skromnie. Praca w kuchni nie wymaga jakiejś eleganckiej oprawy, a ona wybrała ją celowo, żeby nie mieć kontaktu z ludźmi, bo jest dość nieśmiała i wycofana. Mistrz postrzega Ulę nie poprzez jej urodę, ale umiejętności kulinarne. Uwielbia staropolską kuchnię, bo jest tradycjonalistą a Uli posiłki właśnie takie są. Domowe, tradycyjne i pyszne.
Najserdeczniej pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Czy to możliwe aby Pshemko był z Ulą? To dopiero by była historia;) Już nie mogę się doczekać kolejnych odcinków;) Miśka pozdrawia;)
OdpowiedzUsuńMiśka
UsuńZ całą pewnością Pshemko nie jest z Ulą. Mam dużą wyobraźnię, ale ni aż tak. Mistrz w końcu jest gejem i ciężko byłoby to zmienić.
Pozdrawiamy Cię pięknie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Jedni wolą dropsy inni tictaki;) Nic nie poradzisz. W związku należy szukać kompromisów. Szkoda, że tak niewiele osób potrafi o tym pamiętać. Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńPodejrzewamy, że Twój komentarz dotyczy związku Pauliny i Marka. Mimo wszystko nie wyobrażamy sobie, że panna FE idzie na jakikolwiek kompromis. Albo będzie tak jak ona chce, albo nie będzie wcale.
Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Skoro samotnia, to mam pytanie o Piotra. Znowu namiesza? Czy raczej będzie przyjacielski, a Marka i tak będzie coś tam, coś tam - trafiało;) Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńPiotra w tej historii nie będzie. Nie lubiłam tej postaci i jeśli mogę sobie oszczędzić jej opisywania to z tego korzystam.
UsuńPozdrawiamy cieplutko i dziękujemy za odwiedziny. :)
Małgosiu, czyżbyś przewidziała COVID-19? Chyba należy się Ciebie bać, hihihi;) Samotnia Pshemko idealnie nadaje się na czas pandemii;) W tym roku chyba większość ludzi szukało czegoś takiego na uboczu i samotnych domków. Cieszę się na nowe opowiadanie;) Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńAż taka przewidująca nie jestem i nie należy mnie się bać. Samotnie rzeczywiście stały się modne, ale nie do końca. Widziałam zdjęcia z drona nad Władysławowem i byłam przerażona.
Pozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. :)
Wzbudzasz ogromną tęsknotę za wypoczynkiem, a to dopiero w następnym roku;) Fajnie, że ta samotnia Pshemko jest dużo ładniejsza od tej z serialu;) Można tam zdecydowanie odpocząć. Czekam z niecierpliwością na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńDopiero skończył się okres kanikuły a Ty już tęsknisz za wakacjami? Co do miejsca wypoczynku, to zostało całkowicie zmyślone, chociaż jezioro Ryn na pewno istnieje, ale czy są tam takie ładne ośrodki jak ten wymyślony, to nie wiem.
Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Cóż można powiedzieć, chyba tylko tyle, że ideały są nudne;) Każdy z nas ma jakiegoś fisia, no i dobrze, bo inaczej by było nie było tak ciekawie;) Pshemko jest cholerykiem i egoistą, ale ma też dobre serce, no dobra czasami, ale to już coś. Z zainteresowaniem będę śledziła tę opowieść. Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńPshemko tutaj to taki łagodny dziwak. Ma swoje wynaturzenia, ale tak naprawdę jest takim dobrym wujkiem o gołębim sercu, którego historia Uli bardzo poruszyła. Współczuje jej, chociaż nie za bardzo ma pojęcie jak mógłby jej pomóc. Często z nią rozmawia i przekonuje do różnych rzeczy, ale póki co Ula jest oporna.
Bardzo się cieszymy, że zajrzałaś. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Paula już nie istnieje? Marek jest sam i jest taki grzeczny? To do niego niepodobne i chyba niemożliwe? hahaha;) Chyba, że dopiero pokaże swoje różki, np. w walce o Ulę np. z Pshemko? Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńPaulina oczywiście istnieje, ale nie w życiu Marka. Skończył z nią już jakiś czas temu i rzucił się w wir pracy. W tej historii okaże się bardzo dobrym człowiekiem, wrażliwym na nieszczęście i ból a przy tym prawdziwym filantropem.
Pięknie dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Krzysztof i Helena mają w końcu dobry powód aby być dumnym z syna. No chyba, że coś innego wymyślili żeby mu ciosać kołki na głowie? Trzeba przyznać, że w serialu nie miał z nimi najłatwiej, a bardzo ich kochał i zależało mu na ich opinii. Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńMarek jest takim synem jakiego sobie seniorzy wymarzyli. Świetnie zarządza firmą i podobnie jak Krzysztof traktuje pracowników. Przy tym jest jeszcze społecznikiem i pomaga ludziom jak tylko potrafi. Taki jest Marek w tej historii.
Najserdeczniej pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Jaki pracuś, że hohoho! Kto by pomyślał? Marek powinien wiedzieć, że pracoholizm nie jest dobrą sprawą. Marek musi odpocząć i mam nadzieję, że będzie mu się podobało. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńMarek dość długo nie był na urlopie i praktycznie doszedł już do ściany. Jest wyzuty z sił i wypoczynek bardzo jest dla niego wskazany. Nie wybrzydza w ofertach, bo uważa, że propozycja Pshemko jest najlepsza.
Bardzo dziękujemy za wpis. Przesyłamy serdeczności. :)
Skoro Paula wolała luksus, a on spokój, to przecież mogli się umówić, że część urlopu w luksusie a część w samotniach. W sumie to oni naprawdę do siebie nie pasowali. Zupełnie inne charaktery. Tylko wizualnie ładnie wyglądali Z ogromną chęcią zobaczę jak to się potoczy iw jaki sposób Marek pozna Ulę. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńJaka była Paulina wszyscy wiemy. Oskarżała Marka o plebejski gust jakby jej sam był taki wyrafinowany, chociaż ja osobiście uważam, że dużo było w tym pozerstwa z jej strony i kreowania się na damę z pretensjami. Z takim kimś nie da się wytrzymać a co dopiero żyć do końca swoich dni. Marek byłby desperatem gdyby się na to zdecydował.
Bardzo dziękujemy za komentarz i cieplutko pozdrawiamy. :)
Garbusik;) Nostalgia, przypomniały mi się bardzo dawne czasy, w których miałam przyjemność podróżowania taki autkiem;). Fajne i niezawodne autko! Pshemko miał gust! Ciekawe co będzie dalej i czy obaj panowie na tych wczasach się wyciszą, czy też wręcz przeciwnie? Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńFaktycznie garbus był kiedyś bardzo popularny, co najmniej tak bardzo jak maluch, chociaż komfort jazdy chyba inny mimo, że oba autka miały małe gabaryty. Ośrodek, w którym spędzą urlop ma same zalety więc na pewno się wyciszą i wyluzują.
Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. Przesyłamy serdeczności. :)
Rzeczywiście musiało się coś złego stać skoro Ula jest taka smutna. Jest przecież piękną, młodą kobietą;) Może Bartek znowu ja nachodzi i czymś szantażuje albo Jasiek coś złego nawywijał? Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńTrauma Uli wynika z czegoś innego i nie jest związana ani z Bartkiem ani z Jaśkiem, bo tego akurat nie ujęłam w tym opowiadaniu.
Pozdrawiamy pięknie i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. :)
To, że Ula sobie dorabia, to jest dość zrozumiałe, ale zastanawiam się dlaczego jest z nią Beatka? Co z Józefem? Bo mama to chyba tak jak w serialu, nie żyje? Może dla Beatki są to wakacje, a Józef odpoczywa? Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńWszystko wyjaśni się w następnym rozdziale więc uzbrój się w cierpliwość. Jak Ci napiszę nie będziesz miała niespodzianki.
Obie z Gają pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Nawet Alex się pojawił, fajnie i może nie będzie taki okropny? Przecież Paula już nie jest z Markiem i na dodatek FD bardzo dobrze stoi. Marek chyba musi być świetnym prezesem, a Alex tak bardzo mu nie uprzykrza życia? Bardzo mnie zainteresowałaś i z niecierpliwością czekam na kolejną część. Do następnego czwartku Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńAlexa raczej nie będzie. Dawno pisałam to opowiadanie i już nie pamiętam za dobrze, ale myślę, że nie pisałam nic o rodzeństwie co najwyżej jakieś wspominki. Marek jest znakomitym prezesem i wspaniałym człowiekiem, o czym wkrótce będziecie się mogły przekonać.
Pozdrawiamy Cię serdecznie i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Zazdroszczę ludziom obdarzonych geniuszem takim jak np. Pshemko. Wszystko przychodzi im z taką lekkością, ale z drugiej strony przeważnie są bardzo samotni i wycofani. Więc jednak może lepiej być przeciętniakiem? Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNiby faktycznie tak jest, że utalentowani ludzie radzą sobie świetnie i z pewnością łatwiej niż ci nie obdarzeni talentem a jednak nie zazdroszczę im, bo pracują znacznie ciężej. Jeśli więc nie pracodawca chce ich wycisnąć jak cytrynę, to sami to robią, bo w większości nie znoszą stagnacji. Ja dziękuję losowi za to co zechciał mi podarować i nie mam już żadnych wymagań.
UsuńPozdrawiamy wraz z Gają serdecznie i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Niezawodna Viola. W serialu nawet po zrobieniu najgorszych głupot spadała zawsze na cztery łapy. Ciekawe jak długo Marek będzie jeszcze tolerował jej lenistwo? Bo ja już dawno nie miałabym litości;) Serdecznie pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia
UsuńJa także nie miałabym cierpliwości do takiej osoby jak Violetta. Oprócz urody nie miała nic a zwłaszcza tej jednej szarej komórki, o którą podejrzewała ją Paulina. Gdyby takie coś miało miejsce w realu nie zagrzałby długo miejsca w firmie. W serialu ta postać była barwna i momentami zabawna więc złość na tę pustotę szybko mijała, ale fakt jest faktem, że miała niesamowite szczęście.
Pozdrawiamy najserdeczniej i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. :)
Lekko i przyjemnie się to czyta. Zainteresowała mnie ta historia i chętnie zobaczę, co spotka bohaterów? Nic więcej nie napiszę, bo moje poprzedniczki już wszystkie kwestie poruszyły. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za mile słowa. Mam nadzieję, że nie rozczarują Cię kolejne rozdziały.
UsuńObie z Gają najserdeczniej pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Bardzo przyjemnie sie czyta wszystkue twoje opowiadania tak mnie to wciagneli ze nieraz czytam wiele razy od niwa Czekam na kolejny czwartek
OdpowiedzUsuńMiranda
UsuńBardzo jestem wdzięczna za miłe słowa i cieszę się, że wracasz do moich opowiadań. Z nadzieją, że i to Cię usatysfakcjonuje najserdeczniej pozdrawiam. :)
Mało komfortowa sytuacja dla firmy kiedy jej bycie lub nie zależy od jednego człowieka. Niestety często tak jest w realu. A mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych? Ciekawe jak będzie w przypadku Pshemko w kontynuacji serialu? Aż dwóch aktorów potrzebnych było aby jego zastąpić? Już nie mogę się doczekać;) Dziękuję i pozdrawiam Mariola
OdpowiedzUsuńMariola
UsuńTeż jestem tego ciekawa. Sądziłam, że Braciak wróci, ale tak się nie stało. Nie mam pewności, czy tych dwóch okaże się równie charyzmatycznych i barwnych jak on. Mają trudne zadanie, bo Braciak okazał się mistrzem swojej roli.
Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. :)