ROZDZIAŁ 3
Weszła do budynku głównego od strony zaplecza. Pokonując długi korytarz natknęła się na otwarty magazynek z czystą pościelą i ręcznikami, w którym buszowała Dorota – właścicielka ośrodka. Ula oparła się o drzwi.
- Może ci pomóc? – zapytała. – Mam jeszcze trochę czasu do kolacji.
Dorota uśmiechnęła się do niej wdzięcznie.
- Nie masz jeszcze dość? Harujesz po całych dniach jak dzika mrówka. Powinnaś wygospodarować trochę wolnego czasu i poświęcić go Betti. Zdecydowanie za dużo pracujesz. Nie myśl, że tego nie doceniam. Doceniam i to bardzo, ale też martwię się o ciebie i małą. Ciągle brak ci dystansu do tych dramatycznych wydarzeń, których byłyście świadkami. Nie pomyślałaś nigdy, że Betti przydałby się psycholog? Ty też powinnaś skorzystać z jego usług. Tłumisz wszystko w sobie, a byłoby zdecydowanie lepiej, gdybyś wyrzuciła z siebie cały ten ból i rozpacz. To przyniosłoby ci ulgę. Nie mogę patrzeć jak się gryziesz, jak zamykasz przed światem, budujesz mur i rzucasz się w wir obowiązków, żeby tylko nie myśleć. Tak dłużej nie da się żyć Ula. Wpadłaś w jakąś inercję i nie potrafisz wyciągnąć się z tego stanu. Pomyślałam nawet, że powinnaś sprzedać dom w Rysiowie i wyprowadzić się z tego miejsca, bo obecność w nim tylko cię rani – podeszła do przyjaciółki zauważywszy w jej oczach łzy i objęła ją mocno. – Tak niesamowicie mi was żal i tak bardzo chciałabym wam pomóc, ale powoli kończą mi się pomysły.
- Wiem, że masz rację, – usłyszała szept Uli – ale tak strasznie się boję o Betti i tak bardzo nie mam odwagi, żeby zmienić cokolwiek w naszym życiu. A jak sobie nie poradzę…?
- Poradzisz sobie. Nawet nie wiesz jak bardzo jesteś silna – powiedziała Dorota z wielkim przekonaniem. – Poza tym nie jesteś sama. Masz mnie i masz Maćka. Na nas zawsze możesz liczyć. Jak tylko skończy się sezon, zamykamy ośrodek na cztery spusty i wracamy do Rysiowa. Wtedy zrobimy naradę wojenną i na pewno coś wymyślimy. - Dorota zamknęła drzwi magazynku wręczając Uli stosik ręczników i sama biorąc nieco większy z pościelą. – Pomóż mi to zanieść do recepcji.
Przy niej rozstały się. Dorota poszła do strefy kempingowej, a Ula wróciła do kuchni. Jej trzej pomocnicy już zabrali się za krojenie chleba i serów. Ona zaplanowała na dzisiaj gorące kiełbaski zapieczone z żółtym serem i krążkami cebuli. Zabrała się za nacinanie kiełbas i wkładanie w nacięcia kawałków sera. Rozmowa z Dorotą powracała jak bumerang. - Może ona ma rację, że powinnyśmy się wynieść z Rysiowa? Tam wszystko przypomina rodziców. Od ich śmierci nie zmieniłam w domu nic i traktuję rzeczy po nich jak najświętsze relikwie. To chyba nie jest normalne i faktycznie pogłębia tę traumę. - Dorota zrobiła dla niej i Betti naprawdę dużo. Miała względem niej ogromny dług wdzięczności. Odkąd pamiętała zawsze trzymali się razem. Od najmłodszych lat stanowili nierozstającą się trójcę. Ich drogi rozeszły się dopiero po maturze. Ona i Maciek dostali się na SGH. Dorota miała znacznie mniej szczęścia. Wybrała filologię polską, ale była zbyt duża konkurencja i zabrakło jej punktów. Rozgoryczona postanowiła wyjechać do Stanów. Ciężko pracowała przez kilka lat imając się dosłownie wszystkiego, co tylko przynosiło dochód. Oszczędzała. Kiedy wróciła do Polski już miała sprecyzowane plany, co do swojej przyszłości. Kupiła niedaleko Rynu na Mazurach podupadający ośrodek i doprowadziła go do stanu używalności. Maciek bywał tam często i pomagał remontować domki. Ula założyła stronę internetową, żeby rozpropagować to miejsce. Nie musieli długo czekać na pierwszych gości, bo ośrodek położony był w naprawdę pięknym miejscu nad samym jeziorem, wtopiony w sosnowy las. Do Rynu było całkiem blisko, a jeśli ktoś chciał pojechać do większego miasta, to dwadzieścia kilometrów dalej było Giżycko.
Kiedy zmarł Józef Cieplak powiadomiona o wszystkim Dorota przyjechała do Rysiowa i zajęła się wraz z Maćkiem osieroconymi dziewczynami. Po pogrzebie i załatwieniu formalności w urzędach zabrała je obie na Mazury, żeby mogły odetchnąć po ciężkich przejściach. Wtedy też zaproponowała Uli sezonową pracę na okres wakacyjny wiedząc, że będą się utrzymywały z niewielkiej renty po tacie przyznanej właściwie Beatce. Ula mogła zająć się, czym tylko chciała, ale wybrała kuchnię. Lubiła pichcić, a kuchnia skutecznie izolowała ją od kontaktów z ludźmi. Dorota przydzieliła im kemping obok swojego. To były dwa stojące obok siebie domki typu „Turbacz” znacznie mniejsze od pozostałych. Tych typu „Brda” stało na terenie ośrodka dwadzieścia pięć i były przeznaczone dla gości.
Ula przyjeżdżała co roku, przynajmniej dziesięć dni wcześniej przed przyjazdem pierwszych letników. Robiła zaopatrzenie, pomagała w sprzątaniu domków, w przygotowywaniu pokoi i łóżek. Dorota wynagradzała ją uczciwie, a pieniądze zarobione przez te kilka miesięcy pozwalały zasilić bardzo skromny, domowy budżet.
Czasami wpadał na weekend Maciek. Naprawiał wtedy to, co uległo awarii, odświeżał ławki i kosze przy pomocy farby, tudzież wymieniał przepalone żarówki, przykręcał poluzowane śrubki lub gniazdka. Lubiła, kiedy znowu byli we trójkę. Było prawie tak jak dawniej. Siadywali przed domkiem Doroty, rozpalali grill lub ognisko i piekli kiełbaski albo ziemniaki w popiele.
Marek zamknął klapę bagażnika i zajął miejsce za kierownicą. Godzina była wczesna, ale postanowił nie tracić zbyt dużo z tego pięknego dnia i wyruszyć jak najwcześniej. Jechał z lekkim sercem i czystym sumieniem. Wszyscy z zainteresowanych kolekcją kontrahentów podpisali umowy zgadzając się tym samym na warunki stawiane przez F&D. Nie omieszkał pochwalić się tym sukcesem ojcu. On chętnie zgodził się na to dwutygodniowe zastępstwo. Czuł się bardzo dobrze i doskonale rozumiał potrzebę wypoczynku swojego jedynaka. Marek nie oszczędzał się i było to po nim widać. Blada cera i podkrążone oczy dobitnie świadczyły o przepracowaniu.
- Jedź i odpoczywaj. Zasłużyłeś – senior dał mu na drogę swoje błogosławieństwo. – I pozdrów Pshemko.
Dzisiaj więc był pierwszy dzień, w którym nie musiał się spieszyć do pracy. Żadnych służbowych telefonów, żadnej pilnej korespondencji, żadnych sytuacji awaryjnych. Ustawił GPS i ruszył. Przepchał się przez miasto wyjeżdżając na trasę S8. Przed nim było trzy i pół godziny jazdy i trochę ponad dwieście czterdzieści kilometrów. Za Ostrołęką zatrzymał się przy jakimś zajeździe. Burczało mu w brzuchu i chciało mu się kawy. Zamówił świeże, chrupiące bułki, masło i kiełbasę na gorąco. Wsunął wszystko z apetytem popijając mocną kawą. Mógł ruszać dalej.
Dotarł do Rynu i zatrzymał się na chwilę, żeby zadzwonić do Pshemko.
- Halo. Witaj przyjacielu.
- Marco! Ruszyłeś się już z Warszawy?
- Jestem w Rynie i za chwilę będę się z tobą witał. Załatwiłeś mi kwaterę?
- Załatwiłem wszystko. Ośrodek jest tuż za Stanicą Żeglarską. Znajdziesz bez problemu, bo wszędzie są tablice informacyjne. Podjedź pod budynek główny. Tam jest spory parking, na którym będę na ciebie czekał. Do zobaczenia.
GPS doprowadził go szybko do celu podróży. Wyskoczył z auta i rozprostował kości. Przed budynkiem pojawił się Pshemko i z rozpostartymi rękami szedł w jego kierunku. Przywitali się wylewnie klepiąc się po plecach.
- Tak się cieszę, że tu dotarłeś. To miejsce wspaniale koi nerwy. Przekonasz się. A teraz chodź. Zameldujesz się i weźmiesz klucz. Na teren kempingów nie można wjeżdżać więc jak już wszystko załatwimy zabierzesz walizkę i pójdziemy pieszo.
W środku mistrz przywitał się z Dorotą i przedstawił ją Markowi.
- To właścicielka tego pięknego miejsca, a to Dorotko mój przyjaciel Marek Dobrzański. To dla niego ma być ten domek.
Dorota ze zrozumieniem pokiwała głową i poprosiła juniora o dowód osobisty. Wpisała dane do książki meldunkowej i wręczyła mu klucz.
- Bardzo proszę, domek numer dwadzieścia cztery. To niedaleko twojego Pshemko. To ten przedostatni po prawej stronie. Mam nadzieję, że będzie panu wygodnie.
- Jestem o tym przekonany – Marek uśmiechnął się szeroko a na jego policzkach wykwitły dwa słodkie dołeczki. – Mistrz tak bardzo chwali sobie pobyty u państwa, że byłbym głupcem, gdybym sam się o tym nie przekonał. Bardzo dziękuję.
Opróżnił bagażnik i wraz z projektantem ruszył objąć w dwutygodniowe posiadanie swój kemping.
- Naprawdę piękna okolica. Nie dziwię się, że tak bardzo ciągnie cię tutaj każdego roku.
- To prawda. Mam nawet swoje miejsce do medytacji, do którego nikt nie zagląda. Pełna skupienia cisza i błogi spokój. Oczywiście nie będziesz mi tam towarzyszył, bo dla ciebie są tu inne atrakcje. Jest przystań, żaglówki, kajaki, rowery wodne. Można wypożyczyć wędki i łowić za stosowną opłatą ryby. Całkiem sporo tu okoni, sandaczy, szczupaków i karpi. Można łowić z drewnianego pomostu, albo wynająć łódkę, jak kto woli. Jest też wypożyczalnia rowerów, na których można zwiedzać okolicę. Jeśli chcesz, to oprowadzę cię i pokażę najważniejsze miejsca, żebyś był zorientowany. Później będziesz musiał zapewnić sobie rozrywki sam. Od trzynastej do czternastej podają obiad, a o dziewiętnastej kolację. Mamy więc sporo czasu. O, – pokazał ręką – to twój domek. Mój jest na samym końcu i tylko dach mu widać. Proponuję, żebyś zostawił teraz walizkę i rozpakował ją wieczorem, bo szkoda dnia. Pospacerujemy trochę a ty rozprostujesz nogi po długiej jeździe.
Pshemko był doskonale obeznany w topografii ośrodka. Pokazał Markowi najbardziej istotne miejsca, a potem zaciągnął go nad jezioro.
- Czyż nie jest malownicze? – zadał retoryczne pytanie.
- Rzeczywiście, bardzo piękne, ale na ten pomost nie miałbym odwagi wejść. Ktoś z niego łowi?
- To stary pomost już nieużywany, ale trochę dalej jest nowy i solidny. Cumują tam łódki, kajaki, kanadyjki i rowery wodne. Marinę mijałeś po drodze. Tam są już większe jednostki.
Marek chłonął ten widok wszystkimi zmysłami. Był sezon i wszędzie mnóstwo urlopowiczów, a jednak tutaj w ogóle się tego nie odczuwało, bo panował niezwykły spokój. Dostrzegł jakieś sto metrów dalej od miejsca, w którym stali kawałek piaszczystej plaży, kilku letników wyłożonych na leżakach i grupkę dzieci. Dla nich wydzielono niewielki, ogrodzony linami basen, żeby i one potaplały się w wodzie. Marka wzrok nadal lustrował okolicę. Spore połacie jeziora porośnięte były szuwarami, które szeleściły pod wpływem wiatru. Nagle dostrzegł jakiś ruch na linii oddzielającej je od wody i bardziej skupił się na tym miejscu. Wreszcie zrozumiał na co patrzy. To była dziewczyna w białej, letniej bluzeczce i w krótkich szortach stojąca po kolana w wodzie. Obok niej pływało jakieś dziecko.
- Pshemko spójrz tam – wskazał dłonią ścianę szuwarów. – Objawiła nam się rusałka w pełnej krasie i to w dodatku z dzieckiem. Intrygująca, prawda?
Mistrz wytężył wzrok i uśmiechnął się.
- To nie rusałka. To Urszula i mała Beatka, jej siostra. Chodźmy, przedstawię ci je. Ula to wspaniała osoba z bardzo niedobrą przeszłością. Miała naprawdę ciężkie momenty w życiu i z niektórych nie otrząsnęła się do tej pory. Bądź więc delikatny i uprzejmy. Poza tym to osoba odpowiedzialna za żywienie nas. Szefowa kuchni i zapewniam cię, że gotuje genialnie.
Bardzo piękny wciągający rozdział.Czujeze przez te 2 tyg pobytu Marka w samotni moze to byc piekny pobyt.Moze to Marek bedzie tym psychologiem ktoremu Ula wszystko opowie.Z jego kojacym glosem mize to byc dla Uli zbawienna terapia a mozei cos wiecej
OdpowiedzUsuńMiranda
UsuńMarek jednak nie jest psychologiem, ale za to jest wrażliwym człowiekiem posiadającym spore możliwości pomocy tym w potrzebie. Nic więcej nie zdradzę/
Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś.Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Bardzo urokliwy rozdział. Wszyscy są na miejscu to teraz czas na terapię. Bo coś czuję, że Ula i Marek wzajemnie sobie pomogą. Już nie mogę się doczekać kolejnej części i jak potoczy się ich znajomość. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńUla raczej nie ma w czym pomagać Markowi za to on ma w zanadrzu pełen wachlarz sposobów na pomoc takim ludziom jak Ula.
UsuńPozdrawiamy pięknie i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Czuję że pomiędzy Ulą a Markiem dojdzie do miłości, rozdział mnie zauroczył, w niedzielę wróciłam do domu z Gór Cieszyńskich, wróciłambym tam najchętniej, była to wieś. Mam jakąś nadzieję że Ula dzięki Markowi zacznie się częściej uśmiechać. Pozdrawiam ;) i sle moc mocnych buziaków
OdpowiedzUsuńRenia
UsuńTo dopiero trzeci rozdział, a o ile pamiętam jest ich szesnaście więc na rozwinięcie uczucia mają mnóstwo czasu.
Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Super
OdpowiedzUsuńDziękujemy. Pozdrawiamy. )
UsuńCo nas nie zabije wzmocni jak mówią. Ula i Beatka potrzebują odskoczni i pomysł na całkowitą zmianę jest bardzo dobry. Nowy dom nowe znajomości nowa praca. Dorota dobrze radzisz i Ula powinna posłuchać jej rad. Chociaż rzucanie się na głęboką wodę łatwe nie jest.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńWiększość znajomych Cieplaczek uważa, że powinny wyprowadzić się z Rysiowa i tylko Ula nie ma odwagi, żeby to zrobić, bo drży o Beatkę. Nie ma pojęcia, że małej jest w tym domu po prostu źle.
Bardzo dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Ula ma ciężkie przeżycia za sobą i niezbyt łatwe życie, ale za to ma niewątpliwie szczęście do przyciągania dobrych ludzi;) Maciek, Dorota no i Pshemko. Ciekawa jestem czy Marek dołączy do tego grona? Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńTo dość oczywiste, że Marek dołączy do tego zacnego grona, bo będzie chciał pomóc. Czy Ula przyjmie tę pomoc, to się okaże.
Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Ula jest po prostu piękną dziewczyną i nic dziwnego, że Marek to naturalne piękno dostrzegł i jak ładnie ją nazwał rusałką, dobrze, że nie paprotką;) Ciekawe czy po poznaniu też będzie pod jej urokiem i czy Ula dostrzeże coś w Marku, czy też bardziej będzie od niego uciekała? Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńHahaha. Kiedy pisałam to opowiadanie jeszcze wróble nie ćwierkały o kontynuacji BrzydUli. U mnie Ula na pewno nie jest paprotką, jak dziwnie ją określa w drugiej serii jej mąż. Marek już jest pod urokiem Uli, która jawi mu się jak rusałka.
UsuńPozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
No to mamy pierwsze spotkanie panny Cieplak i kawalera Dobrzańskiego za sobą. Jak widać Ula wpadła mu w oko, a widok małej Beatki go nie odstraszył.
OdpowiedzUsuńTak jak Dorota uważam, że wyprowadzka z Rysiowa by obu dziewczynom dobrze zrobiła. Czasem taka zmiana otoczenia jest dobrym rozwiązaniem.
Dziękuję Ci bardzo za dzisiaj.
Cieplutko pozdrawiam w czwartkowe popołudnie.
Julita
Julita
UsuńWszyscy z otoczenia Uli uważają, że powinna wynieść się z Rysiowa, tylko ona nie ma odwagi podjąć takiej radykalnej decyzji. Potrzebuje silnej motywacji, żeby to zrobić.
Dziękujemy pięknie za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Dość często tak jest, że osoby z zewnątrz widzą, że u nas coś jest nie do końca OK., mimo naszych prób ukrycia złego samopoczucia. Trochę, to zawile wyszło, ale chodzi mi o to, że kolejna osoba zwraca uwagę Uli, że powinna wreszcie coś ze swoim życiem zrobić. Fajnie, że Ula zaczyna się nad tym zastanawiać, bo to pierwszy krok ku zmianom. Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńZmiany na pewno będą, ale czy Ula będzie im taka chętna? Trauma, która spotkała obie Cieplaczki zostawiła ślad nie tylko u małej Betti, ale u Uli też. Jest niepewna siebie i pełna lęków, które właśnie dotyczą jakichkolwiek zmian. Będzie ciężko.
Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo się cieszymy, że zajrzałaś. :)
Pshemko górą! W miejscu medytacji może przebywać tylko on! Marek niech szuka sobie swojego sposobu spędzania wolnego czasu. Zdrowe podejście;) A Marek to chyba szybko coś dla siebie znajdzie, np. uwodzenie rusałki Uli, hihihi;) Miśka pozdrawia;)
OdpowiedzUsuńMiśka
UsuńUwodzenie nie jest takie oczywiste, bo rusałka jest mocno zajęta i nie ma czasu praktycznie na nic, ale może, może...
Bardzo dziękujemy za wizytę na blogu. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Ale Marek jest spostrzegawczy! Bardzo szybciutko wypatrzył Ulę;) Niezły był z niego łowca;) Pshemko próbuje go przystopować. Martwi się o przyjaciółkę, bo przecież zna przeszłość Marka i pewnie niejednokrotnie był świadkiem dwuznacznych sytuacji np. z modelkami? Czekam na ich wzajemne poznanie;) Do następnego czwartku Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńMarek chłonie te piękne krajobrazy i nic dziwnego, że zwraca uwagę na szczegóły. Ulę nie tak trudno było dostrzec przez młode oczy skoro nawet Pshemko ją zauważył. On w jakiś sposób stara się Ulę ochronić, ale też dobrze wie, że tą niechlubną przeszłość Marek ma za sobą i teraz jest zupełnie innym człowiekiem.
Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
To, że Pshemko jest w swoim żywiole, to zrozumiałe. Trochę obawiałam się o reakcję Marka na to pustkowie, a tu niespodzianka;) Jemu też się tam podoba. Zastanawiam się tylko jak długo i czy wytrzyma tam przez cały urlop? Żadnych klubów, żadnych zabaw? Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńWbrew pozorom ta samotnia Pshemko nie jest samotnią w dosłownym tego słowa znaczeniu. Posiada mnóstwo atrakcji, które oferuje ośrodek i jego położenie w pięknych okolicznościach przyrody. Marek z pewnością nie będzie się nudził.
Bardzo dziękujemy za wpis i cieplutko pozdrawiamy. :)
Kamień z serca, że nie tylko ja widzę depresję, ale również Dorota. Punkt dla Uli za próbę zastanowienia się nad słowami przyjaciółki! Pewnie jej będzie trudno, ale to dobry kierunek. Ona już i tak wiele zrobiła, teraz powinna oddać się razem z Beti w ręce lekarzy;) Nie taki diabeł straszny;) Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńUla chce dla swojej małej siostrzyczki jak najlepiej jednak sposób w jaki stara się zapewnić bezpieczeństwo małej często jest zawodny. Ula uważa, że się stara i robi wszystko tak jak trzeba, ale mocno się myli, bo po powrocie do Rysiowa Betti znowu dopadają demony przeszłości. To trzeba zmienić i zapewnić małej opiekę psychologa dziecięcego.
Pozdrawiamy Cię serdecznie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Takie młode osoby i tak ciężko pracują, to godne podziwu! Prowadzenie ośrodka musi być bardzo ciężkie!? Ula ma pomoc w kuchnia, a Dorota ma kogoś do pomocy poza Maćkiem? Kto tam robi np. zaopatrzenie, kto sprząta? Chyba nie tylko dziewczyny? Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńAż tak mocno nie wgryzałam się w stan osobowy personelu ośrodka. Można sobie wyobrazić, że mają tak jakąś pomoc, ale większością rzeczy zajmują się same. Mogę zdradzić, że Ula oprócz zarządzania kuchnią zajmuje się również zaopatrzeniem dla letników.
Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Kurcze, no! Tak gruntownie wykształcona dziewczyna nie powinna biedować! Życie z nędznej renty po tacie jest na pewno bardzo ciężkie. Ula robi co może dorabiając sobie latem, ale chyba nie tędy droga. Myślę, że powinna posłuchać przyjaciół, bo dobrze jej życzą i radzą;) Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńDokładnie. Ula niby to wie, ale wciąż wisi nad nią ta trauma, której doświadczyły obie a Ula najbardziej się boi, że kiedy jej nie będzie przy Betti ta dostanie ataku paniki. To jej największa fobia. Trzeba będzie ją przekonać, że tylko wyprowadzka z Rysiowa może coś zmienić.
Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Beatka chociaż jest zadowolona. Ma dużo koleżanek i kolegów, ma swojego wujcia i dużo swobody;) Czy Ula nie za bardzo się nad nią trzęsie? Może w przedszkolu szybciej by zapomniała o tym, co widziała? Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńOczywiście, że Ula jest przewrażliwiona chociaż sama tak nie uważa. Trzeba użyć odpowiednich argumentów, żeby przekonać ją, że to co teraz robi dla siostry niekoniecznie jej pomaga a czasem wręcz szkodzi.
Pozdrawiamy pięknie i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. :)
Wreszcie Krzysztof może być dumny z Marka i może też dlatego serce mniej mu doskwiera? Może spokojnie zastąpić Prezesa oczywiście przy małej pomocy niezastąpionego Sebastiana. Mam nadzieję, że nie narobią bałaganu i Marek nic nie będzie musiał ratować? Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńBez obaw. Przecież Krzysztof jest doświadczonym prezesem, który strawił lata na rozwijaniu firmy. To głownie dlatego Marek może wyjechać z czystym sumieniem, że nikt mu nic nie zawali.
Jesteśmy wdzięczne za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Ula chyba nie będzie miała wyjścia i będzie musiała sprzedać dom w Rysiowie? Za dużo tam złych wspomnień. Oczywiście dobrych też, bo to przecież dom rodzinny, ale chyba teraz najbardziej na przód wysuwają się te traumatyczne. Dorota ma fajny pomysł z naradą wojenną;) We trójkę na pewno coś dobrego wymyślą. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńUla będzie musiała wybrać między sentymentem do rodzinnego domy a dobrem Beatki, która jak się okaże wcale tego domu nie lubi. wbrew temu, co Ula myśli o swojej małej siostrze, Beatka rozumie więcej niż ktokolwiek sądzi.
Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Błogo się robi na sercu, że niektóre przyjaźnie potrafią tak długo trwać. Ula z Maćkiem mieli cały czas kontakt, ale Dorota jednak była za granicą. Fajnie, że nie zapomnieli, co ich łączyło. Mam nadzieję, że tak będzie do końca tego opowiadania i że nic ich nie skłóci? Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńTa trójka trzyma się razem od zawsze. Pomaga sobie i wspiera nawzajem. Teraz w najgorszej sytuacji jest Ula i to dla niej będą się mobilizować, żeby jej pomóc. Takie przyjaźnie są rzadkie, ale na całe życie.
Pozdrawiamy najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu. :)
Coraz ciekawiej się robi;) Mareczek już zaciera rączki a jeszcze nawet nie poznał osobiście Uli;) Faceci to jednak straszni wzrokowcy! Żeby się nie zdziwił, bo Ula wcale nie musi być taka łatwa i szybka jak jego poprzednie partnerki! Może zupełnie nie być nim zainteresowana, bo ma na głowie dużo ważniejsze sprawy! Czekam na ich poznanie;) Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńMarek póki co traktuje Ulę jak zjawisko przyrodnicze i określa ją rusałką, bo przypomina mu ją stojąc w tych szuwarach. Nie ma więc wobec niej póki co żadnych zamiarów i oczekiwań. Poznanie tych dwojga w następnym rozdziale.
UsuńPozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Mam nadzieję, że Beatka cały czas będzie dla Uli najważniejsza? Marek jest bardzo przystojny i z łatwością może zawrócić Uli głowę, ale mam nadzieję, że w tym wszystkim nie zapomni o siostrze? Co prawda ona jest bardzo dobra, ale zakochanie rządzi się swoimi prawami i dlatego się martwię;) Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńUla traktuje Beatkę jak swoje rodzone dziecko i tu pełni rolę matki może trochę zbyt opiekuńczej, ale takie zachowanie wobec małej jest w pełni uzasadnione. Nie ma takiej opcji, żeby Ula straciła głowę dla Marka zapominając o Betti.
Bardzo dziękujemy za wizytę na blogu. Najserdeczniej pozdrawiamy. ;)
Nie dziwię się, że Ula jest u kresu wytrzymałości. Zewsząd dobre rady. Najpierw Pshemko, później Dorota i pewnie jeszcze kilka osób by się znalazło, które wiedzą co dla dziewczyn będzie lepsze. Wiadomo, że wszyscy chcą dobrze, ale dobrymi chęciami … Przecież Ula nie jest głupia i ona przede wszystkim chce żeby było lepiej, a wychodzi niezbyt po jej myśli. Ma trudny orzech do zgryzienia. Trzymam kciuki za jej samopoczucie i podjęte decyzje;) Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia
UsuńUla tak naprawdę jest rozdarta wewnętrznie. Ma świadomość, że wszyscy doradzają mądrze i powinna ich posłuchać, ale z drugiej strony strach przed nieznanym jest silniejszy i nie pozwala jej wyjść ze skorupy.
Bardzo dziękujemy Ci, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Ula z Markiem nawet nie zdają sobie pewnie sprawy z tego, że są szczęśliwcami, bo nie są ze swoimi problemami sami;) Przyjaciele mogą trochę denerwować, ale lżej człowiekowi kiedy uświadomi sobie, że wcale nie jest osamotniony. Inna sprawa czy przyjmą rady lub pomoc. Nie bardzo wiem jak to lepiej wyrazić, ale niektóre osoby są otoczone wianuszkiem znajomych czy rodziny, a jak przychodzi, co do czego, to są zupełnie sami! Oszaleć można jeśli chociaż nie ma się komu wygadać tak od serca. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńUla na pewno nie jest sama i ma wielkie wsparcie przyjaciół. To co mówią brzmi racjonalnie i logicznie, ale ona w jakimś sensie jest pogubiona i ukierunkowana wyłącznie na Beatkę. Boi się zmian i to jej największy problem, a one są konieczne, żeby mała wreszcie odzyskała spokój, a Ula przestała się nad nią trząść.
UsuńBardzo dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Przeczytałam wszystkie opowiadania po raz kolejny;) Każde jest świeże, dość często poruszają jakiś ważny problem społeczny. Niby wiemy, że powinny się kończyć dobrze, ale tak fajnie prowadzisz opowieści, że z zainteresowaniem śledzę w jaki sposób historie się potoczą. Niewątpliwie odpoczywam przy nich. Dziękuję i pozdrawiam Mariola;)
OdpowiedzUsuńMariola
UsuńRzadko miewam podobne komentarze, ale bez wątpienia po przeczytaniu każdego z nich serce mi rośnie i przepełnia szczęście, że nie piszę sobie a muzom, bo jednak są tacy, co czytają i wielokrotnie wracają do tych wcześniejszych historii. Ludzi uwierają różne problemy, z którymi muszą się zmagać. Ja Ulę i Marka wikłałam wielokrotnie w sprawy wydające się na początku beznadziejnymi. To, że wszystko kończyło się szczęśliwie jest wynikiem mojego zamiłowania do pozytywnych zakończeń.
Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa i niezmiernie się cieszę, że moje opowiadania potrafią relaksować i można przy nich odpocząć.
Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)