ROZDZIAŁ 3
Następnego
dnia od samego rana w kuchni Cieplaków trwała burza mózgów. Ula wyłuszczała
ojcu swoje wątpliwości związane z tą niechcianą ciążą.
- Przede wszystkim nie chcę, żeby Bartek się o
tym dowiedział, a już na pewno nie jego mamusia. Nie miałabym wtedy życia.
- Nikt o tym się nie dowie – uspokajał Józef.
– Całą noc nad tym myślałem i chyba mam plan. Przede wszystkim musisz
wyprowadzić się z Rysiowa zanim będzie tę ciążę widać. Musimy więc zacząć
działać już, bo czasu jest niewiele. Uciułałem dziesięć tysięcy na czarną
godzinę i ona chyba właśnie nadeszła. Zaraz zaczniemy szukać jakiejś kawalerki.
Ma być nieduża i przede wszystkim tania. Nawet jeśli byłaby do remontu za cenę
obniżenia czynszu, to własnym sumptem ją wyremontujemy. Jak się przeprowadzisz,
zaczniesz szukać pracy, bo musisz z czegoś żyć. Meble przewieziemy te z twojego
pokoju, żeby nie inwestować w nowe. A poza tym, spójrz – podał jej kopertę z
urzędową pieczątką.
- Co to jest?
- To kochanie wezwanie na rozprawę. Muszę
przyznać, że sprawnie się uwinęli. Musimy się na niej stawić. To już za dwa
tygodnie. Ciąży wciąż nie będzie jeszcze widać, więc nawet nie musisz się do
niej przyznawać. Jak byłem na komendzie złożyć zeznania, tuż po pobiciu,
dowiedziałem się, że będzie tylko jedna rozprawa, bo mimo iż Bartek twierdzi,
że był pijany i niczego nie pamięta, to dowodów zebrali dość. Pod twoimi
paznokciami były fragmenty jego skóry z twarzy, a na jego twarzy ślad twoich
pazurków. Podczas obdukcji pobrano jego nasienie od ciebie, a szpital miał
dosłać resztę dokumentacji medycznej. Pójdzie siedzieć, jak nic, zwłaszcza, że
dopuścił się gwałtu ze szczególnym okrucieństwem, a do tego dochodzi jeszcze
pobicie.
Po tej
rozmowie oboje zabrali się za szukanie jakiegoś lokum. Józef sprawdzał ogłoszenia
w prasie, Ula w internecie. Oboje wynotowali kilka adresów i telefonów.
Dzwonienie i umawianie się na spotkania trwało ze dwie godziny, ale po tym
czasie mieli już jasność. Następnego dnia skoro świt pojechali do Warszawy. Na
dzisiaj umówili pięć spotkań mających na celu oględziny mieszkań. Musieli się
sprężać, bo były położone w różnych częściach Warszawy. Pierwsze trzy
rozczarowały ich zupełnie. Jak nie w wilgotnej oficynie wykazującej tendencję
do pleśni i grzyba na ścianach, to na poddaszu, do którego prowadziły schody
przez trzy piętra. Nie mogli się na to zgodzić, bo Ula po urodzeniu dziecka
musiałaby się szarpać z wózkiem w starej kamienicy bez windy. Czwarte
mieszkanie też ich nie zachwyciło, bo miało ślepą kuchnię i żadnej wentylacji.
W nieco minorowych nastrojach pojechali obejrzeć ostatnie przewidziane na
dzisiaj. Położone było na wysokim parterze. Zaledwie kilka schodków. Miało
trzydzieści sześć metrów kwadratowych i dwa maleńkie pokoje z kuchnią i
łazienką. Było trochę zaniedbane i z całą pewnością wymagało odświeżenia.
Właściciel zapewniał jednak, że instalacje są sprawne.
- To mieszkanie mojej zmarłej krewnej. Stoi
puste od dwóch lat. Nie chcę dużo, bo zależy mi, żeby je utrzymać i żeby ktoś o
nie dbał. Gdyby było inaczej, po prostu bym je sprzedał. Mogę zawrzeć z panią
umowę na pięć lub dziesięć lat wraz z obietnicą, że nie podniosę w tym czasie
czynszu. Myślę, że to dobra propozycja?
- Bardzo korzystna – przytaknęła Ula. Mieszkanko
jej się spodobało. Jak się je wysprząta i trochę pomaluje, na pewno okaże się
przytulne. – Ja jestem gotowa spisać umowę, choćby dzisiaj.
Właściciel
uśmiechnął się szeroko.
- W takim razie podpisujmy. Mam tu
przygotowane dwa egzemplarze. Proszę przeczytać i wnieść ewentualne uwagi. Na
jak długo chce pani wynająć?
- Myślę, że na dziesięć lat.
- W takim razie wpiszę od razu w to puste
miejsce. Dla mnie co miesiąc czterysta złotych, a już w pani gestii opłaty za
media. Czynsz nie jest wysoki, bo to tylko dwieście czterdzieści złotych. Tu
daję pani dwa komplety kluczy i książeczki opłat. Oczywiście może pani płacić
też przelewami z konta na konto, ale musi to pani ustalić z dostawcami prądu i
gazu. Na wodę jest licznik i płaciłem za nią do tej pory w czynszu. Odczytują
co pół roku. To chyba wszystko. Gdyby miała pani jeszcze jakieś pytania, tu
jest moja wizytówka. Proszę dzwonić. Mam nadzieję, że będzie się tu pani dobrze
mieszkać. Pożegnam się już. Do widzenia.
- I co o tym myślisz, tato? – zapytała Ula po
wyjściu właściciela.
- Myślę córcia, że to dobry wybór. Blisko tu
do sklepów i przystanków. Po drodze zauważyłem ładny skwerek i plac zabaw. Jutro
przyjedziemy rano i zaczniemy sprzątać. Może uda nam się pomalować choć jeden
pokój? Trzeba będzie zabrać Beatkę. Nie zostawię jej samej w domu. Wracajmy.
Zanim
odbyła się rozprawa zdążyli doprowadzić mieszkanie do stanu używalności.
Życzliwy znajomy Józefa mieszkający w sąsiednim miasteczku pomógł im
poprzewozić meble, bo dysponował dostawczym samochodem i nie wziął za to
grosza.
Rozprawa
zapowiedziana była na godzinę jedenastą. Ula i Józef stali na korytarzu blisko
drzwi, na których wisiała wokanda. Zauważyli Dąbrowską, ale trzymała się z
daleka mierząc ich nienawistnym spojrzeniem. Widać nie zdawała sobie sprawy do
czego jest zdolny jej ukochany syn. Ula pomyślała, że oczy otworzą się tej
kobiecie dopiero na sali sądowej, kiedy zobaczy zdjęcia z obdukcji. Bartuś też nie
przewidywał co go czeka. Wprowadzany na salę przez dwóch policjantów uśmiechał
się głupkowato i bezczelnie. Dojrzawszy Ulę wywalił język wykonując nim obleśne
ruchy. Im dłużej prokurator wymieniał zarzuty posiłkując się zdjęciami
wielokrotnie powiększonymi, żeby obecni na sali mogli dostrzec wszystkie
szczegóły, tym bardziej rzedła Bartusiowi mina. Mamusia Dąbrowska zakrywała
oczy, choć powinna zobaczyć każdą, nawet najmniejszą ranę, którą zadał jej syn
swojej ofierze. Ula zeznała wszystko co pamiętała do momentu omdlenia.
Zeznawali lekarze, którzy przeprowadzili operację opowiadając z detalami o
obrażeniach wymagających interwencji chirurgicznej. Zeznawał i Cieplak. Mówił,
że zna Dąbrowskiego od dziecka i już wtedy przejawiał inklinacje sadystyczne.
- Jako dziecko dręczył koty i szczeniaki.
Pastwił się nad słabszymi. To obibok i leń. Bardzo nie lubił się napracować.
Lubił za to łatwe pieniądze, które wyłudzał od mojej córki i wydawał je potem w
miejscowym barze na grę w karty i alkohol. Aresztowano go też wielokrotnie za
kradzieże i włamania. To zwykły bandzior i sadystyczne bydlę. Stoję tu jako
ojciec skatowanego przez tego oprawcę dziecka i domagam się tylko
sprawiedliwego wyroku. On nie zasługuje na łagodne potraktowanie, ale na najcięższą,
przewidzianą dla takich przypadków karę.
Pani
Dąbrowska, choć wstrząśnięta przemową prokuratora i świadków, twardo broniła
swojego pieszczocha, twierdząc, że gdyby nie był pod wpływem alkoholu, nigdy by
się czegoś takiego nie dopuścił. Dla sądu jednak stan nietrzeźwości był bez
znaczenia i nie stanowił okoliczności łagodzących, więc skazał Bartusia na
piętnaście lat pozbawienia wolności, a w dodatku karę miał odbywać w
najcięższym więzieniu w Polsce, w Sztumie.
Cieplakowie
wyszli z sądu usatysfakcjonowani. Bartek dostał to, na co zasłużył. Teraz Ula
mogła wreszcie odetchnąć i pomyśleć o szukaniu dla siebie zatrudnienia.
Nie
było to proste. Czuła się słabo i źle. Męczyły ją poranne mdłości. Nie mogła
nic przełknąć, a kiedy jej się to udało, zwracała niemal natychmiast.
Przez
miesiąc obeszła sporo warszawskich firm, ale jak tylko dowiadywano się o jej błogosławionym
stanie, odmawiano zatrudnienia tłumacząc, że firmie potrzebny jest dyspozycyjny
pracownik. Była załamana. Pieniądze, które dostała od taty kiedyś się skończą,
a ona za chwilę będzie miała na utrzymaniu jeszcze dziecko. Jedynym wyjściem
była praca na własną rękę. Odwiedziła Urząd Skarbowy i Urząd Pracy, w którym
dowiedziała się, że może dostać bezzwrotną dotację na założenie firmy pod warunkiem,
że spełni kilka wymaganych warunków i przedstawi biznesplan. Spędziła w tym
urzędzie kilka godzin, ale wyszła z niego z kompletną wiedzą na temat tego, co
musi zrobić, co wypełnić i w ciągu jakiego czasu mogą jej tę dotację przyznać.
Okazało się, że to trwa zaledwie kilka tygodni. Do północy wypełniała wszystkie
niezbędne druki i układała biznesplan. Stara drukarka ledwie zipała, ale dała
radę wydrukować wszystko. Następnego dnia zaniosła komplet dokumentów. Teraz
pozostało jedynie czekać. Czekanie było najgorsze. Starała się nie ruszać
pieniędzy taty. One przeznaczone były na czynsz. Nadal wypłacano jej zasiłek
dla bezrobotnych. Nie był wysoki, ale pozwalał jakoś przeżyć.
W końcu
doczekała się. Wniosek rozpatrzono pozytywnie i przyznano jej dwadzieścia
tysięcy złotych. Niezwłocznie zarejestrowała firmę i kiedy otrzymała REGON
mogła zacząć działać. Najpierw wydrukowała gruby plik ulotek, które, wraz z
nieocenionym Jaśkiem rozkleiła po mieście. Oferowała usługi księgowe dla małych
i średnich firm po konkurencyjnych cenach.
Przez
kilka dni nic się nie działo, ale później zgłosiło się kilka firm. Wreszcie
skończyła się dla niej bezczynność i w dodatku mogła pracować w domu. To było
bardzo wygodne.
Wraz z
powiększającym się brzuchem rósł również standard jej życia. Zdobyła zaufanie
swoich klientów, bo była solidna, słowna i rzetelna.
W
kamienicy obok zauważyła jakiś pustostan po dawnym sklepie. Spotkała się z
właścicielem i dogadała z nim w sprawie wynajmu. Nadszedł czas, by uruchomiła
przyznaną jej dotację. Wynajęła ekipę, która doprowadziła pomieszczenie do
stanu używalności. Zainwestowała w szyld i urządzenia biurowe, bynajmniej nie
nowe, ale sprawne i w korzystnej cenie. Teraz nie musiała już zagracać
mieszkania, bo do pracy miała zaledwie kilka kroków.
W końcu
zainwestowane pieniądze zaczęły się zwracać. Do porodu zostały niespełna dwa
miesiące, a ona wciąż czuła się świetnie. Poranne mdłości, na które cierpiała
na początku ciąży, przeszły jak ręką odjął.
Coraz
częściej czuła ruchy dziecka i coraz częściej myślała o nim z czułością.
Wiedziała już, że urodzi dziewczynkę. Dziadek Józef też się cieszył, podobnie
jak reszta rodziny. Dziecko rozwijało się prawidłowo i wszystko wskazywało na
to, że urodzi się w terminie. W połowie dziewiątego miesiąca brzuch znacznie
opadł. Ula czuła się ociężała i powolna. Pragnęła już wydać na świat córkę, bo
przez ostatnie tygodnie nieźle dawała jej popalić. Żeby nie czekać na ostatni
moment, zgłosiła się na porodówkę dzień przed rozwiązaniem. Zrobiono jej USG i
uznano, że jest gotowa, bo dziecko przyjęło właściwą pozycję porodową, główką w
dół. Po badaniach zadzwoniła do taty informując go, że jest już na oddziale i
prawdopodobnie jutro urodzi. Jeszcze tego samego dnia rodzina Cieplaków zjawiła
się w mieszkaniu Uli. Trzeba było złożyć drewniane łóżeczko kupione okazyjnie
przez Ulę i przygotować pokoik dla małej.
Dysponowali
skromnymi środkami, ale łóżeczko wyglądało całkiem przyzwoicie. Betti zawiesiła
na nim kilka swoich pluszaków, które po wypraniu dostały drugie życie. Jasiek,
pracując dorywczo po zajęciach na uczelni, zdołał uciułać trochę grosza na
zakup wózka. Wyglądał bardzo porządnie, choć nie był prosto ze sklepu. Chłopak
popytał wśród studentów i okazało się, że nawet kilku ma do zaoferowania wózki
po swoich pociechach. Wybrał dość uniwersalny, w kolorze popielato granatowym,
który łatwo można było przekształcić w spacerówkę, jak dziecko będzie większe.
Przenocowali
w Warszawie i następnego dnia udali się do szpitala. Józef zasięgnął informacji
i okazało się, że jego wnuczka urodziła się o trzeciej trzydzieści w nocy. Na
oddziale wskazano im salę, na której leżała umęczona porodem Ula. Na ich widok
uśmiechnęła się szeroko.
- Cichutko, – wyszeptała – bo mała przed
chwilą zasnęła. Spójrzcie – wskazała mały szpitalny wózeczek. Pochylili się
wszyscy nad tą kruszynką.
- Jest śliczna córcia i chyba nie będzie
podobna do Bartka – powiedział cicho Józef wycierając z policzków łzy. – Ma
rudy odcień włosków i kilka piegów na nosie. Wygląda zupełnie, jak ty, kiedy
się urodziłaś. Myślę, że to powód do radości. Byłoby ci trudniej, gdyby
fizycznie przypominała Dąbrowskiego. Jak dałaś jej na imię?
- Antonina. Antosia, Tosia. Tosia Cieplak.
Ładnie, prawda?
- Piękne imię. My też nie próżnowaliśmy.
Wczoraj urządziliśmy pokoik dla małej, a Jasiek kupił jej piękny wózek. Dzisiaj
kupimy trochę ubranek dla niej i pieluchy. Mam nadzieję, że szybko was
wypuszczą.
- Na pewno, tatusiu. Obie jesteśmy zdrowe.
Myślę, że najdalej za trzy dni będziemy już w domu.
I mała Antosia jest na świecie 💖Największe szczęście swojej mamy 💖 Bartek dostał to, na co zasłużył a Ula wolniutko wraca do normalności. W małym mieszkanku odnajduje swoje miejsce do życia, a jej pracowitość i sumienność pomaga to życie poukładać.
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy i pozdrawiam Was cieplutko 💖
Dagmara
UsuńRzeczywiście Ula wychodzi powoli na prostą. Skupiona na córce mimo wszystko tęskni za Rysiowem. Na szczęście rodzina mocno ją wspiera a Józef bywa dość często w Warszawie. Nie sprawdziły się obawy Uli, że może znienawidzić to dziecko. To ojciec miał rację, że będzie je kochać całym sercem.
Pięknie dziękujemy, że zajrzałaś i skomentowałaś. Przesyłamy serdeczności. :)
Świetna rodzina. We wszystkim się wspierają. Nawet Jasiek daje z siebie wszystko. Szkoda, że Ula musi mieszkać tak daleko od rodziny. Do następnego czwartku. Pozdrowienia Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta,
UsuńRysiów nie leży aż tak daleko od Warszawy, ale jednak to nie to samo, co razem. Jednak tata i rodzeństwo będą obie dziewczyny odwiedzać. Dla spokoju Uli i Antosi, lepiej jest jednak, że nie mieszkają w domu rodzinnym:) Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:)
Jaka piękna kruszynka;) Serce samo mięknie na jej widok. Józef i Jasiek na medal. Ula nie miała czasu na użalanie się nad swoim losem. Liczę na to, że złą przeszłość związana z pojawieniem się na świecie Antosi nie wpłynie na miłość Uli oraz jej rodziny? Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka,
Usuńzapewniamy, że Antosia nigdy nie odczuje braku miłości:) Dziadek Józef oraz wujek i ciocia będą za małą przepadać. O Uli już nawet nie ma co mówić. Przecież to jej słoneczko:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
I głupi Bartek dostał karę na którą zasłużył, ale Antosia jest przecudowna, taka kruszyna do schrupania. mnie tylko ciekawi czy ta głupia Dąbrowska będzie przychodziła do Józefa nadal czy jednak sobie odpuści... Ona i jej synalek do takie dwa wężę, które kąsają gdy coś im się nie spodoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Renia
UsuńPani Dąbrowska jest niestety niereformowalna. Na razie będzie z nią trochę spokoju:) Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:)
WOW! Dla wszystkiego. Błyskawicznie odbyła się rozprawa, równie szybko znaleziono mieszkanie i Ula znalazła dla siebie zajęcie. Wygląda na to, że dla Uli wreszcie zabłysło słońce;) Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia,
UsuńUla nie miała czasu, więc wszyscy działali ze zdwojoną siłą. Wszystko musiało być gotowe do czasu przyjścia na świat dziecka. Do tego sąsiadka nie mogła niczego podejrzewać, bo rzeczywiście Ula nie miałaby życia. Zresztą Jzef również:) Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)
A kiedy pojawi się Maczo Marek Mam Nadzieję że dasz go szybko pozdrawiam Aga
OdpowiedzUsuńAga,
UsuńMarek już niedługo:) Zapraszamy na kolejną odsłonę, gdzie pojawi się Marek. Przesyłamy serdeczności i bardzo dziękujemy za komentarz:)
Na razie udaje się ukryć fakt, że Ula urodziła. Tylko co dalej? Sąsiedzi zaczną coś podejrzewać, że nie pojawia się we Rysiowie. Będzie sama przyjeżdżać do Rysiowa, bo z dzieckiem nie bardzo. Obawiam się też, że tajemnica kiedyś ujrzy światło dzienne. Ktoś może zobaczyć Ulę z dzieckiem na ulicy albo Betti się wygada w szkole.
OdpowiedzUsuńPomysł z pracą bardzo dobry. Może pracowa kiedy chce, a nie od 7 do 15 i zajmować się dzieckiem. Podobnie jak wyżej czekam na Maraka i na to co u niego słychać.
Pozdrawiam miło.
RanczUla,
Usuńprzepraszamy, ale nie możemy zdradzić tych szczegółów. Wszystko powoli się wyjaśni. Cała rodzina zdaje sobie sprawę, że język należy trzymać za zębami. Jeśli chodzi o Marka, to już w kolejnym rozdziale się pojawi:) Cieszymy się, że znalazłaś czas, przeczytałaś i skomentowałaś. Serdecznie Cię pozdrawiamy:)
Ula małymi krokami wychodzi na prostą. Ma wsparcie ze strony rodziny i dzięki temu jest jej łatwiej. Tak jak powiedział Józef dobrze, że malutka nie jest podobna do Dąbrowskiego.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się co musiało by się stać aby ta głupia baba zrozumiała jakiego potwora wychowała. I, że ten jej synuś nie jest taki jakim ona go uważa.
Dziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w czwartkowe popołudnie.
Julita
Julita,
UsuńDąbrowska jest mamą i kocha jedynaka bezwarunkową miłością. Rodzina murem stoi za Ulą. Bardzo się kochają i doceniają to, że siebie mają:) Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:) Julita,
Już przynajmniej wiadomo po kim Ula ma tak dobrze działający rozum;) Józef potrzebował tylko jednej nocy i znalazł cudowne rozwiązanie kłopotów. Ula z dzieckiem powinny mieć święty spokój. Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara,
Usuńno tak, po kimś Ula musiała odziedziczyć talent szybkiego i mądrego myślenia, hihihi:) Dziewczyny będą zadowolone z mieszkania. Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Trochę głupio, ale naprawdę żal mi Dąbrowskiej. Ona nie ma zbyt lotnego umysłu i dlatego nic nie rozumie. Do tego kocha swojego jedynaka. Walczy o dziecko i nie obchodzi jej cudzym kosztem się to dzieje. Może z biegiem czasu zrozumie jak wielką krzywdę zrobił Bartek i że musiał zostać za to ukarany? Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola,
Usuńrzeczywiście Dąbrowska widzi tylko i wyłącznie krzywdę Bartusia. Trudno jej pogodzić się z tym, że jej synek będzie siedział tyle lat. Pewnie teraz dojdzie do wniosku, że w więzieniach przebywają tylko i wyłącznie ludzie niewinni. Nie potrafi zrozumieć, że jako matka poniosła sromotną porażkę. Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)
Tak mi się dziwnie skojarzyło, że Bartek będzie siedział piętnaście lat, a Ula wynajęła mieszkanie na dziesięć lat. Niby długo, ale niewiele zostanie czasu na ewentualną ucieczkę od Bartka. Z ogromną chęcią przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza,
Usuńto zbyt odległa przyszłość i ani Ula, ani my na razie nie musimy się martwić:) Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejny czwartek:)
Ulka jest jednak niemożliwa. Trudności właściwie ją nakręcają. Szast prast i ma firmę. Cieszę się, że tak dobrze sobie radzi. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina,
UsuńUla ma solidny charakter. Nie jest ją łatwo załamać. Owszem ma chwilowe kryzysy, tak jak większość z nas, ale dość szybko szuka rozwiązania:) Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:)
Ula w tym nieszczęściu miała też dużo szczęścia. Przytulne mieszkanko nie będzie musiał być też biurem. I do tego będzie miała bliziutko do pracy. Brawo dla Uli;) Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga,
Usuńto prawda, że los się trochę uśmiechnął do Uli:) Bliskość pracy jest dla Uli zbawienna. Przecież teraz ma już malutką Antosię i musi się też nią zająć, a bez pracy nie ma kołaczy:) Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)
Fajnie, że to dziewczynka. Chłopiec bardziej mógłby być podobny do ojca. Geny, to jednak geny. I nie myślę tylko o wyglądzie. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira,
Usuńco do genów, to absolutna racja, ale musimy pamiętać, że dziewczyny też potrafią być okrutne. Ważne jest to, żeby czuwać i kochać, ale nie tak, jak Dąbrowska. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Wreszcie Bartek jest tam, gdzie powinien! Super, że najcięższe więzienie! Może tam go nauczą rozumu? Chociaż kiedyś jednak wyjdzie. Żeby tylko się nie mścił. Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB,
Usuńmy też mamy nadzieję, że nie będzie się tam czuł, jak na wczasach. Na razie Bartek jest w ciężkim szoku, że w ogóle został skazany, a co dopiero mówić, że na piętnaście lat. Przecież, to nie on, to alkohol. Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Józef to bardzo mądry mężczyzna. Mimo niewielkiego budżetu uciułał oszczędności na czarną godzinę. Jakby przewidział fatalny rozwój wypadków? Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa,
Usuńtakiego rozwoju sytuacji nawet w najczarniejszych snach Józef by nie przewidział. Raczej należy powiedzieć, że zna życie i wie, że takie pieniądze zawsze powinny być. I tutaj się nie mylił. Dzięki temu zapewnił względny spokój Uli:) Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)
Boże jaki oblech! Za te jęzor powinien dostać jeszcze pięć lat. Szkoda, że nie było na Sali jakiejś szamanki, bo mogłaby spowodować odpadnięcie tego jęzora! Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńBartek nie wierzył, że dostanie karę za to, co zrobił. Będzie miał trochę czasu aby zastanowić się nad swoim życiem. Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:)
UsuńBiedna Ula, musiała znowu wszystko przechodzić i oglądać swojego oprawcę. Dobrze chociaż, że Bartek dostał niezłą karę. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina,
Usuńniestety było to potrzebne aby sprawiedliwość zatriumfowała. Dzięki wyrokowi Ula się uspokoiła i mogła zacząć myśleć o sobie i dziecku. Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)
No i powitano na świecie małą księżniczkę Antosię. Ula mając własny biznes będzie mogła spokojnie zająć się dzieckiem a i dziadek też będzie pomocny. Bartusia dopadła sprawiedliwość, no i dobrze. Teraz tylko czekać aż pojawi się Marek. Pozdrawiam serdecznie i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńHalina
UsuńUla raczej nie będzie miała innego wyjścia jak założyć własną działalność, chociaż wydaje się, że tak naprawdę to będzie najlepsze wyjście, bo dzięki niemu będzie mogła być z dzieckiem w domu. Ponieważ to opowiadanie pisałam dość dawno nie pamiętałam, w którym rozdziale pojawi się Marek. Myślę, że w następnym, na który już Cię zapraszam.
Najserdeczniej pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Cześć Gosiu! 🙂
OdpowiedzUsuńWidzę, że ruszyłaś z nowym świetnym opowiadaniem. Ja sobie spokojnie w wolnych chwilach nadrabiam zaległości i obiecuje dodać zbiorczą opinię. 🙂
Ps: Widziałam, że jesteś na instagramie. Zaakceptuj proszę moje zaproszenie.
colorful_world_28 to ja. Będzie mi miło. 🙂
Serdecznie pozdrawiam i ściskam! 😘
Shabii.
Shabii!!!
UsuńAle niespodzianka! Dawno się nie odzywałaś, a ja wciąż czekam na dalszy ciąg "Kaktusa". Faktycznie jestem na Instagramie, choć muszę przyznać, że poruszam się w nim dość nieporadnie, ale oczywiście zaakceptuję zaproszenie.
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Małgosiu...
OdpowiedzUsuńCiąg dalszy "Kaktusa" stanął jak narazie w martwym punkcie. Jest kilka rozdziałów gotowych, ale coś mi ciągle nie gra... Chciałam, żeby to opowiadanie było takie wiesz "mocne" przez duże M. Chcę wkręcić ciekawe wątki i nieco je rozbudować. Pamiętaj, że cierpliwość jest cnotą i obiecuję, że się doczekasz. Buziaki. 😘
Ps : Mało się odzywam, bo zabiegana jestem. Ciągle coś się dzieje...