ROZDZIAŁ 13
ostatni
Ścisnęła
dłoń swojego męża i odwróciła w jego kierunku twarz. Popatrzył z miłością na
łzy toczące się po jej policzkach i delikatnie wytarł je kciukiem. Uśmiechnął
się łagodnie przytulając ją do siebie.
- Za chwilę będzie już po wszystkim – szepnął
jej do ucha. Pokiwała głową i westchnęła. Oboje nawet nie przypuszczali, że ich
dzieci tak bardzo się pokochają i będą chciały się pobrać. Właśnie
wypowiedzieli sakramentalne „tak”, co oznaczało, że uroczystość dobiega końca.
Przed
kościołem jako pierwsi złożyli młodym życzenia. Po nich podeszli wolniutko
wiekowi już Dobrzańscy i tata Cieplak, który tak jak jego swaci kurczowo
trzymał się życia, choć dobiegał osiemdziesiątki i był schorowany. Staruszkowie
byli bardzo wzruszeni, podobnie jak młodzi, którzy wyściskali ich mocno.
Gości
było mnóstwo. Znaczną ich część stanowili koledzy i przyjaciele z uczelni, ale
i rodzina była niemała. Ula i Marek stanęli z boku, tuż obok Kiry, która
odbierała bukiety kwiatów i kartki z życzeniami od rodziny Marka z Gdańska, od
Jaśka, jego żony Kingi i ich siedemnastoletniego syna Stasia, od małej Betti,
która dobiegała trzydziestki i wraz z mężem i dwójką pociech była gościem
dzisiejszej uroczystości. Był nim też Alex Febo z żoną Julią, córką Flavią i
jej włoskim mężem Massimo. Przyjechał też najlepszy przyjaciel Marka,
Sebastian, który po wieloletnim i burzliwym narzeczeństwie poślubił wreszcie
Violettę i spłodził z nią udane bliźnięta. Obie panny Olszańskie miały po
szesnaście lat i łudząco przypominały urodziwą matkę. Przybył też i sam mistrz
Pshemko, który wciąż był aktywny jako projektant, choć osiągnął już wiek
emerytalny. Za nim ustawiła się znamienita część pracowników firmy
Febo&Dobrzański wraz z rodzinami. Młodzi mówili, że zaprosili na tę
uroczystość dwustu pięćdziesięciu gości. W porównaniu z weselem rodziców
zanosiło się na gigantyczne przyjęcie.
W
porozumieniu z dziadkami Dobrzańskimi, a w tajemnicy przed resztą gości Tosia
wynajęła organizatorkę weselną i przy jej pomocy w ogromnym ogrodzie seniorów
stanął imponująco wielki namiot, w którym ustawiono stoły w kształcie litery
„U” i podest dla zespołu muzycznego. To wesele miało mieć charakter trochę
sielankowy i wiejski. Wyrażało się to głównie w serwowanych potrawach, wśród
których królowały pieczone na rożnie prosiaki, swojskie kiełbasy, dorodne
szynki, balerony, pasztety i salcesony. Nie zabrakło pieczonej gęsiny,
kurczaków i kaczek. Dla bardziej wybrednych serwowano owoce morza, bliny z
kawiorem a zamiast esencjonalnego rosołu delikatną, wyszukaną zupę rybną.
Ula na
widok tego wszystkiego po prostu oniemiała. Nie sądziła, że ich dzieci okażą
się aż tak bardzo kreatywne. Marek też omiatał stoły z wielkim podziwem.
- Dasz wiarę…? – posłużył się ulubionym
powiedzonkiem swojej sekretarki. – I to wszystko bez naszej pomocy i w
tajemnicy przed nami. To naprawdę wielka niespodzianka.
- I co? Zaskoczeni? – usłyszeli za plecami
głos Kiry i odwrócili się. – Pięknie to wszystko wygląda. Tośka i Nikodem
niemal wyszli ze skóry, żeby dopiąć na ostatni guzik najdrobniejsze szczegóły.
- I naprawdę się udało. Jesteśmy zachwyceni.
Mam nadzieję, że doczekamy i twojego wesela, i że będzie też takie wspaniałe,
jak to tutaj. – Kira wsunęła rękę pod ramię ojca i przytuliła się do niego.
- Na pewno będzie wspaniałe pod warunkiem, że
znajdę faceta podobnego do taty albo Nikodema. Przecież wiesz mamuś, że oni
obaj są, jak wymierające gatunki. Już nie rodzą się tacy mężczyźni. Tyle wokół
chamstwa i prostactwa, że odechciewa się człowiekowi randek. Ale dość o mnie. Chodźcie,
zaprowadzę was na honorowe miejsca.
Ta
weselna noc przyniosła jeszcze wiele niespodzianek. Najpierw tańczyli pierwszy
taniec państwo młodzi. Potem Tośka z Markiem, a Ula z Nikodemem. Po oczepinach
na środku parkietu ponownie stanęli młodzi trzymając w rękach spore paczki.
Głos zabrał Nikodem.
- Kochani rodzice, najwspanialsi dziadkowie,
drodzy krewni i pozostali goście. Nie wiem, czy tak jest na wszystkich
weselach, ale my postanowiliśmy wyrazić wdzięczność, wielką miłość i
przywiązanie dla naszych rodziców Marka i Urszuli Dobrzańskich. To dzięki nim i
dzięki naszym fantastycznym dziadkom jesteśmy dzisiaj tym kim jesteśmy.
Wychowywali nas w poczuciu ogromnej i mądrej miłości. Nie rozpieszczali, ale
wpajali nam najważniejsze wartości, które powinny cechować każdego człowieka.
Nigdy
nie poznałem mojej biologicznej mamy. Umarła przy moim urodzeniu. Tata zawsze
był i zawsze mnie kochał miłością bezwarunkową tak jak dziadkowie Dobrzańscy.
Kiedy miałem pięć lat poszedłem do przedszkola i tam poznałem Tosię. Była
najładniejszą dziewczynką ze wszystkich i ciągle płakała z tęsknoty za mamą.
Polubiliśmy się a potem pokochali i już nawet liczyć mi się nie chce jak długo
to trwa. Jestem jednak pewien, że ta miłość do niej będzie siedzieć we mnie do
końca moich dni. Któregoś dnia przedstawiła mi swoją mamę. Była piękna a Tosia
odziedziczyła urodę po niej. To piękno zewnętrzne szło w parze z pięknem
wewnętrznym. Ta kobieta była jak anioł. Dobra, łagodna, kochająca, współczująca
i pełna anielskiej cierpliwości. Czy można się dziwić, że te wszystkie cechy
uwiodły mojego tatę i zakochał się w niej? Ich ślub, to była najlepsza rzecz
jaka mogła przytrafić się naszej rodzinie. Czułem się tak, jakbym dostał
wspaniały podarunek od losu. Dostałem mamę. Najlepszą mamę na świecie. To ona
opatrywała wszystkie rany, to ona pocieszała i wspierała wszystkie nasze
poczynania i tak jak tato, zawsze była. Ja marzyłem o mamie, a Tosia pragnęła
mieć tatę. Te marzenia się spełniły w stu procentach i za to chcemy im dzisiaj
bardzo podziękować. Podziękować za to, że stworzyli nam ciepły, bezpieczny i
pełen miłości dom, w którym panuje zgoda, wzajemny szacunek i poszanowanie
wartości. Dom, w którym nigdy nie słyszałem żadnych kłótni, bo wszelkiego
rodzaju problemy rozwiązują rozmawiając. Taki dom chciałbym stworzyć swoim
dzieciom i liczę na to, że nam się uda, bo mieliśmy skąd czerpać najlepsze
wzorce – ujął Tosię za rękę i wraz z nią podszedł do stołu wręczając Markowi i
Uli te duże paczki. Takie same dostali dziadkowie. – To coś naprawdę skromnego,
– kontynuował Nikodem – ale jest symbolem naszej wielkiej wdzięczności i
miłości do was.
Tośka
wpadła w objęcia Uli i obie płakały jak bobry. Nikodem uściskał ojca, który też
miał podejrzanie mokre oczy.
- Bardzo dziękuję, synku – szepnął Marek do
ucha Nikodema. – To było naprawdę coś.
- Dziękuję, córeczko. Zrobiliście nam faktycznie
wielką niespodziankę. Bardzo cię kocham. Bardzo.
Tosia
zamieniła się miejscami z mężem i zawisła na szyi Marka.
- Dziękuję tatusiu za wszystko. Byłeś i jesteś
najlepszym tatą na świecie, a inni mogą mi tylko zazdrościć.
- To ja jestem dumny, bo okazałaś się córką,
jakiej zawsze pragnąłem.
Wzruszony
Nikodem uściskał Ulę dziękując jej za to, że go pokochała i wychowała.
- To musiało być trudne.
- Wcale nie, kochanie. Nie można było ciebie
nie kochać, bo byłeś wspaniałym chłopcem i najlepszym synem pod słońcem.
Młodzi
przeszli do dziadków, którzy też ocierali oczy. Dla nich wszystkich był to
chyba najbardziej poruszający moment na weselu. Po podziękowaniach Nikodem
zarządził zabawę. Bawiono się do białego rana. Nawet seniorzy wytrzymali do
godziny czwartej, a później Tosia i Nikodem odprowadzili ich do pokoi na
odpoczynek. Młodzi przygotowali ich kilka, bo u starszych Dobrzańskich zostawał
Alex z rodziną i Pshemko. Rodzina Cieplaków miała odpocząć u Uli i Marka.
Poprawin
nie przewidziano, bo młodzi następnego dnia wylatywali na słoneczną Kretę tam,
gdzie kiedyś spędzili szczęśliwe wakacje ze swoimi rodzicami. To miała być
podróż pełna wspomnień.
Goście
zaczęli się rozjeżdżać późnym popołudniem. Pierwszy opuścił gościnny dom
siostry Jasiek z familią. Beatka zapakowała dzieci na tylne siedzenie samochodu
i uściskała Ulę.
- Jeszcze tatę trzeba odebrać od Dobrzańskich.
Nie wiem, czy pamiętał o lekach. Coraz częściej zapomina i muszę tego pilnować.
- Dziękuję, że tak wspaniale się nim
opiekujecie, ale pomyślałam, że teraz, kiedy Tosia i Nikodem pójdą na swoje
mogłabym cię odciążyć. I tak masz co robić przy dwójce małych dzieci.
- Nie chcę podejmować za niego decyzji. Wiesz
doskonale, że jemu najlepiej na starych śmieciach, choć u was też byłoby mu
dobrze. Jak postanowi tak będzie. Wrócimy do tego, jak już Tosia i Nikoś
przeniosą się do własnego domu, dobrze?
- Dobrze.
Siedzieli
na ogrodowej huśtawce popijając kawę i dojadając weselne ciasto przyniesione
przez Kirę. Wieczór był ciepły, ale Marek profilaktycznie przyniósł pled w
razie, gdyby Uli zrobiło się chłodno.
- Rozmawiałam na weselu z tatą – odezwała się
Ula przerywając tę wszechobecną ciszę. – O Bartku. Nie wiem czemu akurat teraz
i w takich okolicznościach mu się przypomniało, bo przecież Dąbrowska od dawna
nie żyje. Może nie chciał, żeby wróciły mi te koszmarne wspomnienia? Ostatnio
ma strasznie wybiórczą pamięć, bo to, o czym mi opowiedział zdarzyło się jakieś
jedenaście lat temu. Opowiadał, że widział go na wolności. Wrócił do Rysiowa,
ale podobno nie zagrzał tam za długo miejsca i znowu wyjechał do Niemiec.
Jakieś dwa lata później gruchnęła wiadomość, że on nie żyje, że został
zamordowany, ale większość Rysiowian nie dawała temu wiary do momentu, aż nie
zobaczyli Dąbrowskiej w żałobie. Od Szymczykowej dowiedział się, że tak było
rzeczywiście. Bartek naraził się jakimś ważnym bossom. Wziął od nich kasę,
narkotyki i ulotnił się, jak kamfora. Niektórzy nigdy się nie zmieniają. Jego
nawet piętnaście lat więzienia niczego nie nauczyło. Człowiek nie znika tak
zupełnie, bez śladu. Podobnie myśleli ci, których okradł. Dopadli go i wykonali
wyrok. Pisały o tym ponoć niemieckie gazety, że to były porachunki mafijne.
Niedługo po tym zmarła Dąbrowska. Jej serce nie wytrzymało. Zawsze go
idealizowała. W jej oczach był najlepszym i ukochanym synem. Nie dopuszczała
myśli, że wychowała potwora. Niech jej ziemia lekką będzie. Śmierć Bartka już
niczego nie zmieni i cieszę się, że jednak nie wyjawiłam Tosi prawdy. Jest zbyt
bolesna i nie wiadomo, czy ona by to udźwignęła. Lepiej już, że ja noszę w
sercu tę straszną tajemnicę i niech tak zostanie.
- Nie ma co rozpamiętywać, kochanie. Jego już
nie ma, a wraz z jego śmiercią zniknęły twoje obawy, że może kiedyś wrócić.
Sprawa zamknięta na wieki wieków. Tosia ma jednego ojca i to ja nim jestem, a
nie ten bandzior.
- Pomyślałam, że może moglibyśmy wziąć tatę do
nas. Betti i tak ma mnóstwo pracy przy dzieciakach, a jeszcze zajmuje się tatą.
Dobrze byłoby ją odciążyć. Zatrudnilibyśmy na czas, kiedy jesteśmy w pracy,
jakąś opiekunkę. Najlepiej z tej samej agencji, w której załatwialiśmy dla
twoich rodziców. Oni tam sprawdzają wszystkie referencje…
- Ja nie mam nic przeciwko temu. Nasi
staruszkowie zasłużyli sobie na dobrą, godną i pogodną starość. My zresztą też.
Przeżyliśmy dobre lata Ula i ja niczego bym w naszej przeszłości nie zmienił.
Nie żałuję ani jednego dnia spędzonego z tobą. Nikodem powiedział na weselu
mądre słowa, że miłość do Tosi będzie tkwić w nim do końca jego dni. Ja uważam
podobnie. Moja miłość do ciebie i do naszych dzieci siedzi we mnie bardzo
głęboko i pozostanie tam już na zawsze. Jestem wdzięczny opatrzności, że mam
dla kogo żyć, mam kogo kochać i za kim tęsknić. To rzeczy nie do przecenienia i
chyba najważniejsze w życiu. Ono czasem potrafi być zaskakujące, rzuca nam
kłody pod nogi, a jednak za każdym razem dźwigamy się silniejsi i mądrzejsi o
każde nowe doświadczenie. O Tosię i Nikodema możemy być spokojni. Zawsze się
wspierali i świetnie dogadywali. Poradzą sobie. Kira jest inna. Ma trochę z
Tosi i trochę z Nikodema. Pojęcia jednak nie mam, po kim odziedziczyła to
dążenie do niezależności, nieco buntowniczą naturę i ten upór.
Ula
popatrzyła na męża i uśmiechnęła się łagodnie.
- No jak to po kim? Po nas kochanie, po nas.
Przypomnij sobie lata młodości. Czy nie z uporem dążyłeś do jakiegoś celu?
Trzymałeś się go pazurami, żeby nie stracić go z oczu? Ja z podobnym uporem i
wbrew wszystkiemu starałam się wychowywać Tosię. Byłam sama i właściwie
walczyłam każdego dnia z pozyskiwaniem petentów, z utrzymaniem pracy, z
przeziębieniami Tośki i własnymi słabościami. Oboje nie mieliśmy czasu na
sentymenty. Ty rozwijałeś firmę, a ja walczyłam, żeby utrzymać się na
powierzchni. Oboje dążyliśmy do niezależności i to z wielkim uporem. Nic
dziwnego, że nasza córka też taka jest. Wyznaczyła sobie cel. Chce zostać
lekarzem. Kardiochirurgiem. Trudne zadanie, ale kto ma sobie poradzić, jak nie
ona? Da radę właśnie dlatego, że jest taka, a nie inna. Odziedziczyła po nas
najlepsze cechy. Zobaczysz, że kiedyś będzie świetnym lekarzem. Odwaliliśmy
kawał dobrej roboty, a ja jestem dumna ze wszystkich naszych dzieci i ty też
powinieneś.
- Ależ jestem i to nawet bardzo – Marek podniósł
się z huśtawki. – A teraz chodź. Przygotuję nam gorącą kąpiel. Wygrzejemy nasze
stare kości i może napijemy się szampana? W końcu jakoś musimy uczcić ten nasz
wychowawczy sukces, prawda?
- Prawda – zachichotała. Przytulił ją do swego
boku i wolnym krokiem ruszył w kierunku domu.
K O N I
E C
Miałam nadzieję, że Kira na weselu znajdzie swoją połówkę, ale trudno;) Fajnie się czytało tę historię;) Do następnego razu, ciekawe co to będzie? Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta,
UsuńKira ma w tej chwili inne priorytety. Dla niej najważniejsza jest teraz nauka a i na miłość przyjdzie czas:) Pewnie już niedługo:) Kolejną historią, na którą serdecznie zapraszamy, będą Przyjaciółki:) Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:)
Fajnie, że pojawili się też dorośli Jasiek i Betii z rodzinami. Serce rośnie jak rodziny trzymają się razem;) Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka,
Usuńrodzina to podstawa i wzajemne wsparcie w rodzinie potrafi zdziałać cuda:) Marek jest jedynakiem, a dzięki rodzeństwu Uli czuje się jak w jednej wielkiej rodzinie:) Zawsze marzył o dużej rodzinie i taką z Ulą udało mu się założyć:) Bardzo dziękujemy za wszystkie komentarze. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Każdy kogoś ma do kochania, tylko Józef został samotnym mężczyzną. Szkoda, że i dla niego nie znalazła się np. Alicja;) Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira,
UsuńJózef kochał swoją żoną a po jej śmierci nie udało mu się trafić na kolejną tak wspaniałą kobietę. Niemniej jednak on nie czuje się samotny. Ma dla kogo żyć i kogo kochać. A przede wszystkim czuje się kochany przez dzieci i wnuki:) Bardzo dziękujemy za wszystkie komentarze. Najserdeczniej pozdrawiamy i oczywiście zapraszamy na kolejne opowiadanie:)
Młodzi dali czadu! Ślub i wesele wspaniale wypadło. Czekam na kolejny post. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara,
Usuńśmiało można tak powiedzieć:) Pięknie dziękujemy za wszystkie wpisy. Najserdeczniej pozdrawiamy i zapraszamy na następne opowiadanie:)
Cudowne zakończenie ciężkich początków. Wszyscy szczęśliwi;) I tak powinno być. Dziękuję;) Z niecierpliwością czekam na kolejną opowieść. Serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola,
Usuńcieszymy się, że się podobało:) Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za wszystkie komentarze i oczywiście zapraszamy na kolejną historię:)
Piękne podziękowanie dla rodziców i dziadków. Bardzo rozczulające;) Podziękowania za opowieść. Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńTosia i Nikodem bardzo kochają rodziców i naprawdę są im wdzięczni za dom, który stworzyli. Nie musieli niczego udawać, podziękowanie płynęło prosto z serca:) Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności i zapraszamy na kolejną historię:)
UsuńMam mieszane uczucia. Z jednej strony cieszę się, że wszystko tak wspaniale ułożyło, z drugiej jednak martwię się o Tosię. Jak się wyda kim był jej ojciec i w jaki sposób przyszła na świat, to może przeżyć wielką traumę i rozczarowanie. Ale i tak bardzo dziękuję za tę opowieść. Czekam na kolejną historię. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza,
Usuńo gwałcie wiedzą tylko Józef i Marek, a oni zdają sobie sprawę, że taka informacja Tosi nie jest potrzebna, bo mogłaby tylko przynieść jej wielką przykrość. Poza tym Tosia wie, że jej ojciec zmarł i to jest prawda. Co prawda żywota dokonał znacznie później, ale fakt jest faktem. Bardzo dziękujemy za każdorazowe odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na następne opowiadanie:)
Biedna Dąbrowska. Nie przepadałam za nią, ale przykre, że przez miłość do syna, tak wcześnie musiała odejść. Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia,
UsuńDąbrowska nie miała łatwego charakteru. Do tego wszystkiego ślepo kochała jedynego syna. Nie potrafiła sobie poradzić ze jego śmiercią. Jak to się mówi serce jej pękło. Może gdyby nie była taka samotna, to mogło się to potoczyć zupełnie inaczej. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za każdą wizytę i komentarz:)
Ula i Marek są cudownymi rodzicami. Dają dzieciom dużo swobody. Miło się o takiej rodzinie czyta;) Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga,
UsuńUla z Markiem mają w sobie wielkie pokłady miłości i cierpliwości. Swoim dzieciom chcieli dać poczucie spokoju, bezpieczeństwa i tego, że oni zawsze będą po ich stronie. Dzięki temu dzieci czują się szczęśliwe i nauczyły się podejmować własne decyzje:) Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że systematycznie tutaj zaglądałaś:)
Nosi,l wilk razy kilka, ponieśli i wilka! Przestroga dla innych bandziorów;) Był Bartek i już go nie ma. Niepotrzebnie tak skakał. Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa,
UsuńBartek nie był najlepszym człowiekiem dla nikogo. Sprawiedliwość go w końcu dopadła. Bardzo dziękujemy, za każdą wizytę i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)
Nie powinnam, ale co tam, cieszę się, że Bartek i Dąbrowska odeszli w niebyt. Najważniejsze, że wszystko zakończyło się szczęśliwie. Wielkie dzięki;) Pozdrawiam AB
OdpowiedzUsuńAB,
Usuńśmierć jest zawsze przykrą sprawą, ale Bartek sam jej szukał. Myślał, że jest sprytny. Nie docenił przeciwników, a Dąbrowska zapłaciła za ślepą miłość do syna. Wielkie dzięki za wszystkie wpisy. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Marek to jednak potrafi pięknie mówić o miłości nawet po tylu latach małżeństwa;) Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina,
UsuńUla z Markiem stworzyli wspaniałą i kochającą się rodzinę. Ciągle się kochają. Są wdzięczni losowi za to, że ich ze sobą połączył:) Poza tym Marek jest dżentelmenem:) Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wszystkie wizyty na blogu:) Zapraszamy na następne opowiadanie.
Trzeba przyznać, że Józef wspaniale wychował dzieci;) Bardzo troskliwie się nim zajmują. Marek też nie zapomina o rodzicach. Ula z Markiem dają cudowny przykład dla swoich dzieci;) Oni pewnie też w późniejszym wieku zaopiekowani;) Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina,
UsuńNikodem, Tosia i Kira rzeczywiście mieli możliwość nauczenia się od rodziców wielu wspaniałych rzeczy, w tym opieki nad starszymi:) Bardzo dziękujemy za wszystkie komentarze. Przesyłamy serdeczności:)
Karma wróciła do Bartusia. Ale i do Uli i Marka również. Chociaż ta druga jest piękna, bo inaczej być nie może.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za to opowiadanie.
Cieplutko pozdrawiam w czwartkowe popołudnie.
Julita
Julita,
Usuńchociaż tutaj sprawiedliwość musi zwyciężyć:) Każdy dostał to, na co zasłużył! Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za każdy wpis:)
hahaha, ale się uśmiałam, Alex teściem!? Współczuję zięciowi, bo chyba nie ma w tej rodzinie łatwo, ale może Julka trochę stopuje męża;) Jak zwykle czekam na kolejną opowieść. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńAlex w końcu założył rodzinę, więc dlaczego nie mógłby zostać teściem? Na każdego przychodzi pora. Poza tym tak naprawdę nic nie wiemy o relacji zięć - teść, bo nie piszę o tym ani słowa, więc kto wie? Może te relacje są świetne?
Pozdrawiamy Cię pięknie i bardzo dziękujemy za każdą wizytę na blogu. :)
Ekstra, że nawet Seba i Violka stworzyli rodzinę. Oni naprawdę do siebie bardzo pasowali;) Wspaniałe opowiadanie, dzięki;) Czekam na kolejną opowieść. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńBardzo się cieszymy, że Ci się podobało. To dla nas ważne. Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i dziękujemy za obecność na blogu. Zapraszamy w następny czwartek na nową historię. :)
Pięknie się skończyło 🤗💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓Dziękuję i życzę Wsolych Świat 🐣
OdpowiedzUsuńHalina
UsuńBardzo dziękujemy i także życzymy miłych, spokojnych, zdrowych, rodzinnych świąt. :)
Dziękuję Wam Gosiu i Gaju za te kilka tygodni wzruszeń, które zawsze wywołujecie.Czytam zawsze z niezachwianą pewnością, że się nie zawiodę.
OdpowiedzUsuńTeraz też jak zawsze skończyło się pięknie, szczęśliwie dla wszystkich. Kiedy jest miłość, szacunek i zrozumienie wszystko jest na właściwym miejscu.
Pozdrawiam Was cieplutko i życzę Wam pięknych świąt, niech w Waszych sercach i za oknem zapanuje wiosna 💖
Dagmara
UsuńRozczulasz nas takimi miłymi komentarzami, za które jesteśmy bardzo wdzięczne. U nas wiosna w sercu zagościła, lżej oddychamy i częściej się uśmiechamy. Zawsze dla wszystkich polecamy taki stan.
My również życzymy zdrowych, pogodnych, rodzinnych świąt i przesyłamy serdeczności. :)