ROZDZIAŁ 12
Marek podjechał pod dom z numerem ósmym i nacisnął klakson. Z domu wybiegł Jasiek i otworzył na oścież bramę, żeby goście mogli wjechać na podwórko. Za Jaśkiem wybiegli Betti i Józef. Ula wysiadła i wypięła z fotelików dzieci, podczas gdy Marek opróżniał bagażnik. Dzieciaki momentalnie uwiesiły się szyi dziadka, by po chwili przywitać się z Beatką i Jaśkiem. Szymczykowa mieszkająca naprzeciw obserwowała to wszystko udając, że zamiata obejście. Dostrzegła ją Ula, ale już tego nie komentowała głośno. Pomyślała tylko, że na szczęście grill rozłożą w pobliżu niewielkiego sadu, którego z ulicy nie widać.
Siedzieli
w cieniu rozłożystej jabłoni. Jasiek wraz z Markiem pilnowali ognia. Ula
jeszcze wczoraj zapeklowała karkówkę, która teraz skwierczała na ruszcie
wypełniając powietrze pysznym zapachem.
Dzieci
ubrane w ciepłe dresy biegały po sadzie bawiąc się w berka. Ula uśmiechnęła
się. Ewidentnie czuły się tu szczęśliwe. Na stole pojawiły się rumiane
kiełbaski i przypieczony boczek. Józef porozlewał herbatę do kubków i przysiadł
obok swoich córek.
- Jestem bardzo szczęśliwy, dzieci. Marzyłem o
takim dniu jak ten, kiedy usiądziemy wszyscy przy jednym stole tu, w Rysiowie.
Dzisiaj to marzenie się spełniło.
- A ja mam jeszcze jedną niespodziankę – Marek
oderwał się od grilla i kiwnął na dzieci, żeby podeszły. Z kieszeni wyjął
jakieś pudełeczko i uklęknął naprzeciw Uli.
- Kochanie, wiesz jak bardzo kochamy ciebie i
Tosię. Ani Nikodem, ani ja nie wyobrażamy już sobie życia bez was, bo stałyście
się jego najważniejszą częścią. Klęczę tu przed tobą i proszę, żebyś zgodziła
się zostać moją żoną i matką dla mojego syna. Jeśli powiesz „tak”, nic do
szczęścia nie będzie nam już potrzebne.
Zamigotały
jej w oczach łzy. Nikodem z Tosią podeszli do niej i przytulili się.
- Mamusiu zgódź się. Ja bardzo cię kocham, a
Tosia kocha tatę. Chcemy być razem.
- Oczywiście, że się zgadzam – powiedziała
cicho. – Jesteście przecież moimi największymi skarbami. Nie mogłabym odmówić,
bo i ja nie wyobrażam sobie już życia bez was. Bardzo was kocham.
Marek
wsunął pierścionek na palec Uli i czule ją pocałował.
- Dziękuję – szepnął jej do ucha. – Jestem
najszczęśliwszym facetem na ziemi.
Od tego
dnia Marek zaczął się śpieszyć. Bardzo mu zależało, żeby jak najszybciej mogli
zalegalizować ten związek. Ten ślub miał być bardzo skromny, podobnie wesele.
Miała być tylko najbliższa rodzina i przyjaciele. Ula ich nie miała w ogóle,
natomiast Marek miał zamiar zaprosić Sebastiana z Violettą, swojego byłego
szwagra Alexa Febo z Julią jego żoną i najważniejszą osobę w firmie,
projektanta Pshemko. W sumie naliczył czternaście osób razem z nim, Ulą i
dziećmi. Nie starał się o wynajęcie sali, bo postanowili, że urządzą przyjęcie
na Siennej. Ogromny salon swobodnie mógł pomieścić taką liczbę gości.
Pobrali
się na początku grudnia w zabytkowym, małym kościółku wybudowanym w tysiąc
dziewięćset trzynastym roku pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi
Panny w Konstancinie-Jeziornie. Uznali, że ślub kościelny będzie bardziej
podniosły i wzruszający zwłaszcza, że ten krótki orszak weselny prowadziły do
ołtarza dzieci, niosąc na poduszeczkach złote obrączki.
Przyjęcie
było wystawne, bo bogate w wykwintne jedzenie i szlachetne trunki. Marek
zamówił catering w najlepszej restauracji w mieście i dwie osoby do obsługi.
Pamiątkowe zdjęcia z uroczystości zamknięte w pięknym albumie zrobił im firmowy
fotograf, Czarek. Po ślubie wyjechali na tydzień do Karpacza, zabierając ze
sobą dzieci. Szkoda ich było zostawiać, gdy na świecie była piękna zima. Nie
żałowali. Dzieci szalały na sankach i uczyły się jazdy na łyżwach i nartach.
Pożycie
małżonków było bardzo intensywne. Do tego stopnia intensywne, że Ula któregoś
dnia stwierdziła, że chyba jest w ciąży. Miała mdłości i bolały ją piersi. Nie
mówiąc nic Markowi zrobiła test, który potwierdził jej podejrzenia. Zapisała
się do ginekologa. On wykonał jej USG i wyliczył siódmy tydzień ciąży. Tym
razem nie zalewała się łzami, ale z uśmiechem na ustach wtargnęła do gabinetu
męża pokazując mu wydruk. Był bardzo zaskoczony, ale i szczęśliwy. Pragnął mieć
dziecko z Ulą. Tego samego dnia przygotowali uroczystą kolację i obwieścili
nowinę dzieciom. Były trochę zaskoczone.
- Będzie dzidzia? Taka mała? – dopytywała się
Tosia. – Będę mieć siostrzyczkę?
- Na razie nie wiemy, czy to będzie braciszek,
czy siostrzyczka.
- Ja bym wolał siostrzyczkę. Siostrzyczki są
fajne – zadecydował Nikodem.
- Ja chyba też – zgodziła się z nim, jak
zwykle, Tosia.
Najbardziej
z tej ciąży ucieszyli się dziadkowie. Dobrzańscy wyściskali Ulę, dziękując jej
za jeszcze jedno wnuczę, a dziadek Józef wręcz popłakał się ze szczęścia
powtarzając, że od przybytku głowa nie boli.
Ta
ciąża przebiegała niemal identycznie jak przy Antosi. Pierwsze miesiące były
koszmarne. Ula wymiotowała i nie mogła nic przełknąć, ale później wszystko się
uspokoiło i wróciło do normy. Marek chuchał i dmuchał. Chodził z nią do
ginekologa na kontrolne wizyty i nawet namawiał ją na szkołę rodzenia. Wybiła
mu to z głowy.
- Przecież ja wiem, jak to jest. Urodziłam już
jedno dziecko i nie potrzebuję żadnej szkoły rodzenia.
Pod
koniec piątego miesiąca dowiedzieli się, że to będzie dziewczynka. Marek był
wniebowzięty.
- Koniecznie musi być podobna do ciebie i do
Antosi. To będzie piękne dziecko.
Dziecko
urodziło się rzeczywiście piękne. Miało na głowie burzę czarnych włosów i Ula
była przekonana, że będzie podobne do Marka. Po kilku miesiącach okazało się,
że jest uroczą mieszanką ich obojga. Kolor włosów i urocze dołeczki w
policzkach odziedziczyła po Marku, podobnie jak Nikodem, natomiast oprawę oczu,
ich intensywny, błękitny kolor i wdzięczne plamki piegów na nosku, i policzkach
były schedą po Uli.
Kira
Natalia Dobrzańska chowała się zdrowo. Kiedy pojawiła się na świecie Marek
zaczął myśleć o kupnie domu. Na razie łóżeczko z małą stało w ich sypialni, ale
nie była to sytuacja komfortowa i uznał, że zrobiło się zdecydowanie za ciasno.
Któregoś dnia wynajął pośrednika z biura nieruchomości. Przedstawił mu
wszystkie wymagania i zapowiedział, że na żadne kompromisy nie pójdzie. Dom
miał być duży, z co najmniej pięcioma lub sześcioma pokojami, trzema
łazienkami, salonem i adekwatną kuchnią. Działka, na której stał miała być
ogrodzona i zagospodarowana małą architekturą. Pośrednik dwoił się i troił aż
wreszcie zaprosił ich do Anina. Kiedy pojechali tam po raz pierwszy zdziwili
się, że jest położony tak blisko domu seniorów Dobrzańskich. Lokalizacja
odpowiadała im bardzo a sam dom, jego wnętrze i otoczenie po prostu ich
zachwyciły. Zbudowany był na kształt dawnej hacjendy i choć Marek zastrzegał,
że dom ma mieć nowoczesne rozwiązania, to oglądając to cudo zupełnie zmienił
zdanie, bo dom ewidentnie miał swój klimat i duszę.
Zdecydowali
się i szybko dokonali transakcji. Teraz pozostało tylko przeprowadzić się i
sprzedać mieszkanie na Siennej.
Po
przeprowadzce zapisali Nikodema do szkoły a Tosię do pobliskiego przedszkola.
Na szczęście jedno i drugie szybko się zaaklimatyzowało. Popołudnia jak zwykle
spędzali razem. Kira nie była jeszcze partnerem do zabawy.
Mijały lata, a Marek i Ula żyli zgodnie w niezmąconym niczym szczęściu i poczuciu bezpieczeństwa, chowając swoje trzy pociechy. One rosły. Przechodziły z klasy do klasy i kończyły szkoły. Nikodem i Tosia wciąż byli nierozłączni, ale między nimi to już nie była wyłącznie przyjaźń. I tak, jak twierdził Nikodem w wieku lat pięciu, że „chyba kocha Tosię”, tak teraz był pewien tego w stu procentach. Podobnie, jak ojciec był szczupły i wysoki. Miał urodziwą twarz i szeroki uśmiech odsłaniający śnieżno białe zęby, i te wdzięczne dołeczki w policzkach. Podobał się dziewczynom, ale on nie był zainteresowany żadną z nich, bo od zawsze liczyła się Tosia i tylko Tosia.
Zadziwiające
było to przywiązanie i miłość od lat dziecinnych. Oboje kończyli te same
szkoły, oboje poszli na ten sam kierunek studiów i skończyli SGH, chociaż
Nikodem pożegnał uczelnię dwa lata wcześniej niż Tosia i zaczął pracę w firmie
ojca. Niewiarygodna była ta zgodność ich charakterów, bo nigdy się nie kłócili
i popierali w decyzjach jedno drugie. Nikodem oświadczył się Tosi kiedy kończył
piąty rok studiów, ale ze ślubem postanowili zaczekać, aż Tosia się obroni.
Marek i Ula nawet nie byli zdziwieni takim obrotem sprawy. Podejrzewali, że
Nikoś podkochuje się w Antosi i specjalnie się z tym nie ukrywa.
Natomiast ich wspólna latorośl po zdanej celująco maturze, postanowiła zostać lekarzem. Wprawdzie próbowali wybić jej z głowy te trudne, wręcz mordercze studia, ale dziewczyna się uparła, co przełożyło się na zaliczenie jej do grona studentów. Była typowym kujonem z wielkimi ambicjami. Ani jej w głowie były jakieś randki, czy imprezy. Czasem Ula namawiała ją na wyjście z kolegami, ale broniła się przed tym rękami i nogami. – Ona przypomina mnie w jej wieku. Też siedziałam z nosem w książkach i nie myślałam o facetach. To pewnie się zmieni, gdy już zaspokoi te naukowe ambicje. – Do końca nie było to jednak takie pewne.
Kira
miała własne plany i własną wizję przyszłości. Chciała zrobić specjalizację z
kardiochirurgii. Zawsze z rozdziawioną buzią słuchała opowiadań dziadka
Cieplaka o jego operacji wszczepienia by-passów. Kazała sobie opowiadać w kółko
tę historię.
- Chcę się temu poświęcić, mamuś. Nie mam zdolności matematycznych, jak Nikodem, czy Tośka. Kocham medycynę i mam świadomość, że dzięki niej uratuję niejedno życie. Dziadkowie są już po osiemdziesiątce i też coraz częściej niedomagają. Przyda się w rodzinie lekarz.
Na
takie argumenty Ula nie znajdowała kontrargumentów. Z reguły takie rozmowy
kończyły się tylko deklaracją, że cokolwiek Kira postanowi, ona i ojciec będą
ją wspierać z całych sił.
Tosia
obroniła się celująco. Zaraz po obronie postanowili z Nikodemem się pobrać. Nie
chcieli już czekać i wzięli sprawy w swoje ręce. Sami załatwili wszystkie formalności
w urzędzie i kościele, po czym zajęli się organizacją wesela. Marek i Ula
chcieli im pomóc, ale podziękowali mówiąc, że chcą, żeby dla wszystkich była to
niespodzianka. Czekali więc na tę niespodziankę i w końcu doczekali się jednego
z najważniejszych dni w życiu ich dzieci.
Piękne i mądre dzieciaczki. Ula i Marek oraz dziadkowie mogą być z nich dumni. Póki co również wszystko układa się bardzo pomyślnie. Tajemnica jest dalej tajemnicą, ale skoro Antosia i Nikodem są już po ślubie, tajemnicą nie pozostanie. Bartuś w końcu również wyjdzie z więzienia i razem z matką i Szymczykową mogą zacząć się domyślać, że Antosia jest córką Bartka. Myślę, że po ślubie z 1 części będzie coś dalej. Nie tylko wnuki, ale ze smutnej przeszłości Uli.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla,
Usuńrodzice i dziadkowie są bardzo dumni z całej trójeczki wnucząt, to ich słoneczka i największe skarbeczki:) Jeśli chodzi tajemnicę, to niestety nic nie wyjawimy, przepraszam, ale za to obiecujemy, że wszystko wyjaśni się w kolejnej części, na którą serdecznie zapraszamy. Serdecznie pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)
Super ula i Marek razem jest git a i dzieciaki są slotkie
OdpowiedzUsuńAga,
Usuńcieszymy się, że rozdział przypadł Ci do gustu:) Pozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:)Serdecznie zapraszamy na finał tej opowieści:)
Miłość kwitnie i to bardzo lubię;) Oboje zasłużyli na szczęście i mam nadzieję, że tak już zostanie? Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka,
Usuńmy też lubimy kiedy Ula z Markiem są szczęśliwi:) Obiecujemy, że nic złego już ich nie czeka:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Jejku, ile się tutaj dzieje i jak szybko czas upłynął;) Fajnie, że u wszystkich same pomyślne wiadomości. Czyżby kolejny rozdział był ostatnim? Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara,
Usuńprzeczucie Cię nie myli, następny odcinek będzie tym ostatnim:) Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Jednak Nikodem jest inny od ojca;) On jako dziecko zadeklarował miłość Tosi i słowa dotrzymał;) Nie tak jak ojciec, który w młodości skakał z kwiatka na kwiatek. Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola,
UsuńTosię i Nikodema od razu "dopadła" taka miłość do grobowej deski, hihihi:) Bardzo rzadko to się zdarza, ale jak widać, nie jest niemożliwe. Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)
Chciałam szybki ślub Uli i Marka, no to mam!? W jednym odcinku zawarto kupę lat ich życia! Super się czytało i nie mogę doczekać kolejnego rozdziału;) Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB,
Usuńmówisz, masz, hihihi:) Czasami marzenia się spełniają:) Opisywanie codzienności tylu lat by było nużące dla czytelników i stąd takie przyspieszenie. Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy i oczywiście zapraszamy na kolejny rozdział:)
Dwie ciąże Uli, a jakie różne. Przy pierwszej wylane morze łez, przy drugiej zupełny spokój i szczęście. I tak właśnie powinno być, kobieta w ciąży potrzebuje spokoju;) Z chęcią przeczytam kolejny odcinek, ostatni? Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza,
Usuńmasz absolutną rację, że kobieta w ciąży potrzebuje spokoju, ale też mnóstwo miłości. Całe szczęście, że tej miłości Marek i dzieci jej nie szczędzą:) Nawet musiała trochę stopować zapędy męża, który ze szczęścia najchętniej by jej nieba przychylił:) Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejny czwartek, w którym będzie publikowany ostatni rozdział tego opowiadania:)
Z Dąbrowską nic na razie się nie dzieje, ale jakoś tak obawiam się, że jeszcze wyskoczy jak królik z kapelusza albo co gorsza Bartek?! Cieszę się, że wszyscy są szczęśliwi, ale czy to nie zmieni się w ostatnim rozdziale? Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia,
UsuńUla i Marek już swoje przeżyli. Ich ścieżki się wyprostowały i nie ma co im ich jeszcze raz plątać. Zapewniamy, że Dąbrowska i Bartek nie wyskoczą jak królik z kapelusza, ale jeszcze o nich będzie. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za każdą wizytę i komentarz:)
Rodzice Marka i tata Uli doczekali się stabilizacji i nadejścia szczęśliwych dni u swoich dzieci. Do tego mają wspaniałe wnuki. Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńJak to mówią, cierpliwość popłaca, hihihi:) Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności i zapraszamy na kolejny rozdział:)
UsuńOświadczyny dwa w jednym – Ula musiała zdecydować czy zostanie żoną i mamą jednocześnie. Sprytny Marek;) Ula nawet gdyby chciała jemu odmówić, to Nikosiowi przecież nie odmówi;) Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga,
UsuńMarek i Nikodem bardzo kochają Ulę i naturalnym wydają się takie oświadczyny. Zresztą Marek zrobił to w obecności dzieci i chciał pokreślić jak one są ważne w ich życiu. A Ula i tak bardzo kocha Marka i Nikodema, więc o żadnej odmowie nie mogło być mowy:) Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)
Słodkie są te dzieczaczki;) Ucieszyły się z nowego członka rodziny. Nie protestowały i nie marudziły, że rodzice nie będą mieli dla nich czasu;) Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira,
UsuńTosia i Nikodem są za mali aby zdawać sobie sprawę z tego ile czasu zajmuje opieka nad maluszkiem. Oni są szczęśliwi, że mają prawdziwą rodzinę o jakiej marzyli od dłuższego czasu. A nowe rodzeństwo może tylko scementować nową rodzinę:) Bardzo dziękujemy za wszystkie komentarze. Najserdeczniej pozdrawiamy i oczywiście zapraszamy na kolejne opowiadanie:)
Cudowny ślub i wesele;) Uwielbiam takie małe kameralne imprezy. Przynajmniej człowiek wie z kim rozmawia;) Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina,
Usuńzarówno Ula jaki I Marek nie przepadają za wielkimi i hucznymi imprezami a poza tym oboje uznali, że z wiadomych względów, nie ma co nagłaśniać tej uroczystości:) Mają wokół siebie tylko i wyłącznie osoby, które z całego serca dobrze im życzą:) Są szczęśliwi. Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:)
Wyobrażam sobie jak bardzo szczęśliwi są dziadkowie. Józef ma absolutną rację, że od takiego przybytku głowa nie boli;) Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa,
UsuńUlę i Marka stać na wychowanie kolejnego dziecka i dla nich oraz dla seniorów nowe dziecko, to wielkie szczęście:) Do tego takie wnuki, które są mądre, grzeczne i pamiętają o dziadkach, to wielki skarb:) Bardzo dziękujemy, za każdą wizytę i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)
Wścibskie babsko musi wszystko wiedzieć i widzieć aby dalej rozsiewać plotki. Całe szczęście, że ślub Uli i Marka nie odbył się w Rysiowie. Teraz kolej na młodsze pokolenie aby stanęło na ślubnym kobiercu.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w czwartkowe późne popołudnie.
Julita
Julita,
Usuńw każdym środowisku znajdą się plotkary, ale w tym przypadku ta sytuacja świadczy tylko na plus dla Uli i Marka. Kolejny ślub w następnym rozdziale, na który serdecznie zapraszamy:) Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:)
Pierwsza wizyta u dziadka Józefa przebiegła bardzo naturalnie. Wszyscy zachowywali się tak, jakby Ula z Markiem rzeczywiście byli od wielu lat małżeństwem. Przynajmniej zamknęli sąsiadom plotkarskie usta. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina,
Usuńtrudno sterować zachowaniem dzieci i dlatego spontaniczne przywitanie z dziadkiem Józefem wypadło tak wiarygodnie;) Sąsiedzi już dawno przestali plotkować o Uli, to tylko Dąbrowska wciska nos tam gdzie nie trzeba, nieraz z przy pomocy Szymczykowej, ale takich zachowań już nie będzie:) Bardzo dziękujemy za wszystkie komentarze. Przesyłamy serdeczności:)
Jejciu, jakie piękne zdjęcia i jak ekstra dobrane;) Filip taki młodziutki i nieprzyzwoicie przystojny;) Co tu pisać, wzruszyłam się bo nie tylko Ula z Markiem szczęśliwi, ale też i ich dzieci;) Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta,
Usuńcieszymy się, że udało się Cię wzruszyć, to miłe:) Całe szczęście, że zasoby internetu są nieprzebrane jeśli chodzi o fajne zdjęcia:) Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:)
Czyżby w następnym rozdziale Ula i Marek zostali dziadkami? Takie tępo narzucone dlatego tak mi się wydaje. Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńhihihi, aż tak daleko nie wybiegałyśmy, ale kto wie, zresztą czemu nie? Bardzo dziękujemy za wpis i także przesyłamy pozdrowienia:)
UsuńPodziwiam Tośkę i Kirę, Nikodema zresztą też, bardzo trudne studia wybrali. Kira to już w ogóle. Ale jak ich to kręci, to super! Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda,
Usuńdzieci Dobrzańskich są wyjątkowo zdolne i same wybrały sobie studia. Pewnie dlatego bez problemów zaliczały kolejne egzaminy:) Po prostu robią to, co je interesuje, a to chyba dobrze:) Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za wpis:)
Przepiękny dom;) Na pewno dobrze im się tam mieszkało. Tyle miejsca i do tego blisko do Heleny i Krzysztofa. Państwo młodzi zamieszkają u rodziców czy usamodzielnią się? Do następnego czwartku. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńMarzyli o nowoczesnym domu, a wybrali dom z klimatem i chyba dobrze zrobili, bo całej rodzinie żyło się w nim bardzo dobrze. Oczywiście para młoda stworzy swoje własne gniazdko.
Pięknie dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Ależ rozczulający rozdział 🤗❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️ Sam lukier, aż człowiekowi się ciepło na sercu robi. 💓💓💓💓💓 Fajnie, że doczekali się wspólnej pociechy. Pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy. 😚
OdpowiedzUsuńHalina
UsuńBardzo dziękujemy i mamy nadzieję, że jednak ta część nie jest zbyt przesłodzona. Hahaha. Zapraszamy serdecznie na ostatni rozdział w kolejny czwartek.
Pięknie pozdrawiamy. :)
Piękny i bardzo tkliwy rozdział. Ula i Marek wzięli ślub 🥰 i mają wspólne dziecko (swoją drogą, bardzo oryginalne imię - Kira; od czego to jest skrót?) 😊
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na Wielki Finał.
Olka
Ola
UsuńImię Kira wywodzi się od ruskiego Kirył, choć niektórzy przypisują mu irlandzkie pochodzenie od Ciara (Kiara). Imię jest oryginalne i chyba tylko to zadecydowało, że Dobrzaki tak nazwali małą. Czytałam, że oznacza mistrzynię, ale też i kolor czerni, a dziecko ma czarne włosy po tatusiu.
Bardzo się cieszymy, że zajrzałaś i skomentowałaś. Najserdeczniej Cię pozdrawiamy. :)